poniedziałek, 10 listopada 2014

Nastroje

Każdy instrument, by dobrze grał potrzebuje stroiciela, który nada mu szlachetność. Dźwięki bowiem muszą być czyste,by artysta mógł wydobyć z instrumentu wszystkie nuty, nadać im odpowiednią barwę i szczyptę tego, co nazywamy talentem lub wirtuozerią. A czy nasza dusza ma takiego stroiciela, który odpowiada za nastroje, za taki, a nie inny ogląd świata, za nastawienie do bliźnich, za stopień umiłowania sztuki, za empatię lub obojętność? Co sprawia, że jednego dnia budzimy się jak skowronki, chcące wzlecieć do słońca,innym razem marzymy o zaszyciu się w mysią dziurę, z dala od świata, albo pragniemy uciec wysoko w góry, na puste szlaki, gdzie tylko wiatr i świstaki.
Niektórzy mówią, że to hormony, inni, że fronty atmosferyczne, bardziej obeznani dowodzą związku między witaminami a stanami psychicznymi, pojawiają się też głosy, że taka jest konstrukcja psychiczna danego osobnika, uwarunkowana genetycznie.
Nie jestem naukowcem ani dietetykiem, ale zauważam związek swojego nastoju z porą roku, z tym czy coś mi się udaje lub nie, z jakimi ludźmi obcuję, jakie filmy oglądam itd. A czasami budzę się już w stanie mocno chandrycznym i najpiękniejsze słońce nic na to nie poradzi.
Gdzie więc ukrywa się ten chimeryczny stroiciel od duszy, którego czasami chciałabym przekupić, aby wyczarowywał w mej głowie same pozytywne myśli i same słoneczne nastroje...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz