piątek, 21 czerwca 2024

Po prostu iść...

 

Nie jest to książka dla każdego...wiele osób powie nawet, że mało się tam dzieje, że bohater bywa irytujący.
Mamy tu motyw drogi, wędrówki, rozmyślań w marszu, rozrachunku z własnym życiem, ale ja lubię takie lektury i dobrze się to czyta.

Nie wszyscy tolerują streszczanie treści lektury, więc tego nie zrobię, nie zamierzam też oceniać czy polecać, bo każdy lubi co innego. Są okresy, gdy czytamy poważne i ciężkie tomiska, są i takie, gdy sięgamy po lekturę głównie dla rozrywki. Ta książka plasuje się gdzieś pomiędzy.

Co mnie urzekło w tej książce? Bohater i zakończenie! 
Ilu z nas miałoby tyle odwagi i samozaparcia, by ruszyć w drogę, przez całą Wielką Brytanię na własnych nogach? Bez planu, a pod wpływem impulsu, wyjść z domu na chwilę i iść...ale to nie ucieczka, raczej podjęcie wyzwania.

Kilka osób pewnie podjęłoby takie ryzyko, ale pamiętajcie, że można mieć  tylko ubranie, buty i kartę do płacenia w sklepie. Bez telefonu, bez plecaka, bez parasola i czapki... gdy kończą się pieniądze, śpisz gdzie popadnie, liczysz na dobroć napotkanych ludzi, zaczynasz wyglądać podejrzanie, śmierdzisz.

Mierzysz się z własnymi słabościami, ranami na stopach, głodem, wspomnieniami, ale masz cel i ten cel nie pozwala ci zawrócić, ani szukać drogi na skróty. 

Bohater przeżywa kilka przełomów, poznaje różnych ludzi, wędruje prawie 90 dni, jego wyczyn staje się sławny, na odległość ma wsparcie żony, która nie od początku wierzyła w sens i powodzenie wyprawy.

W związku dwojga starszych ludzi, gdzie wszystko jakby się wypaliło, podjęta wędrówka staje się zaczynem nowego uczucia, odkrywaniem bliskiej osoby na nowo, rodzi się zapomniana tęsknota i duma. 

Ludzie podejmują podobne wyzwania z różnych pobudek i w różnych okresach życia. Nie wiem czy odważyłabym się na podobne samotne wędrowanie, ale może warto czasami podjąć jakiekolwiek ryzyko, zaufać sobie i odkryć swoje prawdziwe JA , bez odgrywania narzuconych ról i powinności.
Tylko my i droga przed nami...

To taki wpis na początek wakacji, bo choć nie wszyscy zaczynają urlop, to przyznacie, że klimat wakacyjny czują niemal wszyscy!



wtorek, 18 czerwca 2024

Zapiski codzienności cz.2

 Gdy myślimy, że mamy monotonne życie , wystarczy spisać, co miłego lub ciekawego nas spotkało w ostatnim czasie. Zaczęłam tak robić i okazuje się, że notatek przybywa, czasem bez specjalnego starania z mojej strony. A najbardziej cieszą nowe kontakty blogowe, bo uważam, że, każdy nosi w sobie ciekawą opowieść...ale warto pielęgnować także dawne znajomości.


Mieszkam w uzdrowiskowej miejscowości, więc na spacery chodzimy najczęściej do parku. Jak nie cieszyć się , gdy takie widoki mamy co krok!


 Kolejny stos do czytania z wymiany rodzinnej, każda pozycja z innej bajki, ale lubię takie urozmaicenie, nie trzymam się jednego gatunku ani wydawnictwa. Najważniejsze, by książka była ciekawa i poszerzała wiedzę w jakiejś dziedzinie. Nawet kryminały takie bywają, oczywiście dobre kryminały! A i rozrywka czasami potrzebna :-)


Niezwykle miły gest - mąż dostał od uczniów klasy IV technikum podziękowanie za przygotowanie do egzaminu zawodowego, laurka z załącznikiem. Cieszą takie gesty prosto z serca.


Ja z kolei dostałam od męża wisiorek z symbolicznym drzewem życia. To upominek z tej okazji, że 40 lat temu nałożyliśmy sobie wzajemnie obrączki i nadal mamy wspólne pasje i mamy o czym rozmawiać:-)


Jadąc do wnuka, upiekłam takie proste, szybkie babeczki. Kupuję gotową mieszankę, dodaję składniki wymienione w instrukcji, ale sama dodaję dżem do środka każdej babeczki. Wszystko trwa krótko i mega łatwe, byle mieć mikser.


Nie mam swojego ogrodu, więc korzystam z gościnności cudzych. Na tym polu kukurydzy za płotem często hasają sarenki lub koty polują na myszy, dobry punkt obserwacyjny.


Dobre rozwiązanie dla małych ogrodów - kaskadowa uprawa poziomek, stojak zajmuje mało miejsca, ale krzaczków można posadzić wiele. Wnuk uwielbia poziomki i sam zrywa dojrzałe owoce.


W każdym ogrodzie powinny być kwiaty, nie tylko po to, by cieszyć oczy, ale głównie dla owadów, a propozycje roślin i naczyń do ich prezentacji są rozliczne. Póki co, cieszę oczy oglądaniem cudzych ogrodów... nawet w moim bloku, chyba tylko jedna sąsiadka ma kwiaty na balkonie, bo gołębi u nas sporo, wiele osób zakłada siatki lub stosuje rozmaite sposoby, by przegonić ptaki z balkonów.


Ostatnie zdjęcie , to nawiązanie do mojej matczynej dumy, która mnie rozpiera, gdy słyszę, że syn pojechał służbowo do Londynu, by szkolić młodych informatyków z innych krajów.
Takie chwile , to miód na serce i pokarm dla duszy.

Czas mija, wakacje za progiem, macie już wakacyjne plany?

sobota, 15 czerwca 2024

Takie tam przemyślenia..

 Odkąd jestem na emeryturze ( a mija już drugi rok) poczyniłam pewne obserwacje , takie tam zwyczajne sprawy, ale może kogoś zainteresują.

Staram się dużo spacerować, dla kondycji i przyjemności, w każdą niemal pogodę i oprócz matek z dziećmi, ewentualnie pań z kijkami nie widuję zbyt wielu spacerujących. Spacer jako taki nie jest chyba popularny, czasami przemyka ktoś na zakupy, a na parkingach przed sklepami mnóstwo aut. Podobnie w sklepach, kupujących w różnym wieku całe tłumy, o każdej porze dnia, jakby większość mieszkańców stanowili bezrobotni i emeryci...

Ostatnio widuję na ulicach młode kobiety z dziećmi, żebrzące pod sklepami lub przeszukujące śmietniki osiedlowe, odpoczywające na przystankach autobusowych. Są niskiego wzrostu, śniade, nie mówią po polsku. Nie wiem czy ktokolwiek ma kontrolę nad tymi ludźmi, nie wiadomo, gdzie śpią, dlaczego nie pracują i co z dziećmi?

W czasie spacerów w różne części miasta zauważam i doceniam ilość zieleni, nawet w moim blokowisku. Gdy przeprowadzaliśmy się do naszego mieszkania, osiedle było jak pustynia, idąc z dzieckiem na spacer w czasie upałów, staraliśmy się jak najszybciej dotrzeć do parku. Teraz spacer po mieście to przyjemność - drzewa, kwiaty, osiedlowe ogródki, żywopłoty, łąki kwietne, ciągle nowe nasadzenia...


Cieszy także uroda parku miejskiego, różne instalacje, czasowe wystawy i koncerty weekendowe w muszli koncertowej. Coraz więcej osób z plecakami odwiedza miasto i park właśnie. Jedyne, co mi przeszkadza, to występy grajków rozmaitych, niekiedy fałszujących, a w każdym parkowym lokalu innego rodzaju głośna muzyka, a przecież przychodzimy tutaj, by odpocząć w ciszy i posłuchać ptaków...

Wiosna i lato, to czas, gdy wiele imprez odbywa się w plenerach, więc liczba uczestników bywa spora, a czasami zajedzie do miasta wesołe miasteczko czy cyrk, organizowane są pokazy starych aut, służb ratownictwa, masowe imprezy sportowe czyli ogółem dzieje się! Większość tych imprez jednak, to zbyt hałaśliwe i zbyt tłumne jak dla nas, wolimy z mężem inne klimaty. 

Co zauważam na plus, to lepsza logistyka tych działań. Kiedyś, po zakończonej imprezie długo utrzymywał się bałagan i straszyły stratowane trawniki. Teraz szybko służby sprzątają po imprezie, no i przenośne toalety zapobiegają zanieczyszczaniu terenów, gdzie odbywają się harce. Pozytywne zmiany zawsze cieszą.


I jeszcze nieco polecajek, w żadnym razie nie jest to reklama. Po prostu chcę się podzielić moimi odkryciami, wypróbowanymi i wartymi polecenia.
- płyn pomocny w sprzątaniu kuchni, skuteczny, o zapachu cytrusowo-bazyliowym
- chłodzący krem do twarzy , idealny na upały lub dla zwiększenia efektu odświeżającego o poranku
- krem do stóp, o wysokiej zawartości składnika urea, co bardzo wygładza stopy, a zwłaszcza pięty...
- pasta wybielająca do zębów z serii Himalaya, efekt już po kilku myciach i niesamowite odświeżenie od razu

A jakie zmiany u mnie? Staram się dobrze wykorzystać każdy dzień, więcej czytam, obserwuję otoczenie i ludzi, nie spieszę się i nie denerwuję w kolejkach, do fryzjera mogę kiedykolwiek, a nie tylko w soboty i choć sił ubywa, to czuję się psychicznie lepiej i apetyt na życie rośnie:-)


Dobrego czasu Wam życzę i uwaga na zbliżające się upały!

środa, 12 czerwca 2024

Szukając wrażeń...czyli nowe odkrycia

 Można szukać wrażeń ekstremalnych, można estetycznych, a można łączyć jedne i drugie, jeśli za ekstremalne uznamy atak muszek i komarów w pałacowym parku lub ucieczkę przed burzą... a jak nazwać bliskie spotkanie z bocianem lub sarenką?

O pałacu i parku w Lubostroniu pisałam wiele razy, ale za każdym pobytem odkrywamy coś nowego, a spacer po wielkim parku, to jak pobyt w SPA na powietrzu.

Na tle dawnych powozowni kawiarenka pod parasolami, cała w kwiatach, a kawałek dalej wystawa plenerowa zdjęć z pałuckich stron...


Razem z nami spacerował bocian, chyba i on odczuwał wpływ zbliżającej się burzy, bo kroczył wolno, nie bał się wcale, aż zniknął nam w wysokich trawach.


Nad stawem żaby i ropuchy prześcigały się w hałasowaniu z kosami, ale jaki to miły dla uszu hałas... 


Nie ma nic lepszego, jak odpoczywać od upału wśród róż, a te akurat pachniały niesamowicie słodko i mocno! Burza wygoniła nas z parku, bo to tutaj przeszła nawałnica, która powaliła wiele drzew w 2011 roku.


Nowe odkrycie - Wierzbiczany. Tutaj odczułam pewien niedosyt, bo pałac po wieloletniej renowacji , ale zamknięty, a park zaniedbany. W sieci wyczytałam, że funkcjonuje tutaj restauracja, ale dopiero od pierwszej po południu. Pozostało nam obfocić całość i jechać dalej, co  przyspieszył atak robactwa wszelkiego rodzaju -  chyba nadciągająca burza była tego przyczyną, bo gryzły niesamowicie.
Uciekliśmy przed jedną burzą, by dostać się w szpony kolejnej nawałnicy.


Pałac w Wierzbiczanach to neorenesansowa budowla, powstała w latach 1845-1846 z inicjatywy braci von Roy, przechodził w ręce kolejnych właścicieli z rodów von Schlichting i von Harnier.
W styczniu 1945 roku , w obawie przed Armią Czerwoną właściciele opuścili pałac, a po wojnie powstały tu biura PGR, mieszkania pracowników oraz szkoła.
Po 1989 roku pałac uległ dewastacji, by w 2005 roku trafić w ręce nowych właścicieli.
Remont trwał to 2018 roku, z zewnątrz wygląda pięknie, ale w środku nie zachowały się dawne detale i meble, zniszczone lub skradzione po wojnie.



Odkryliśmy pozostałości parkowych rzeźb, po alejkach nie było śladu, a podobno na terenie parku znajduje się grobowiec dawnych właścicieli. Niestety muszki i komary nie dawały nam zwiedzić okolic pałacu, uciekaliśmy przed owadami, które wchodziły do oczu, nosa, uszu...
Pokonały nas mikroskopijne stworzenia latające wokół naszych głów!

sobota, 8 czerwca 2024

Zapiski codzienności cz.1

 Zapiski codzienności bywają jak kronika lub pamiętnik, czytane po kilku miesiącach czy latach często zadziwiają nas samych, bo pamięć płata nam figle i trudno pamiętać wszystko. 

Bez zbędnych wstępów i zagajeń:


Kolejny stos do czytania i  nie ostatni, chyba zaraziłam się od pewnej Małgorzaty, co to uwielbia Pragę i znosi do domu tony książek lub od Asenaty. Bo wiecie, książki są jak myszy, wpuść jedną do domu, a przywlecze za sobą inne :-)


Oprócz książek są  też inne przyjemności, jak chociażby wizyta u koleżanki i smakołyki. Likier czekoladowy Mozart nie ma sobie równych, a jaka piękna butelka!


Pozazdrościłam koleżance i też upiekłam placek, tym razem z jeżynami, które zrywaliśmy przy drodze wśród pól i zamroziliśmy zeszłego lata.


Takie malownicze chmury fotografowałam pewnego dnia, gdy krążyły nad miastem burze, chyba ze trzy  i niemal czuło się ciężar wody w tych chmurach...


Kolejny letni sweterek z bawełny na ukończeniu, włóczka niebieska już czeka, druty rozgrzane do czerwoności. Znowu muszę zrobić miejsce w szafie...


Z okazji Dnia Matki piękna niespodzianka od syna i synowej - bransoletka z takich, jakie lubię, delikatna i wybrana z sercem:-)


Na Netflixie obejrzeliśmy polski film o tytule, jak na plakacie. O dziwo, zaskoczył nas pozytywnie, zakupiłam więc kolejne części cyklu, ale w postaci książek. Kiedy to wszystko przeczytam, bo doszły jeszcze lektury z wymiany rodzinnej!


Wybrałam się do parku, a tu Jarmark Kujawski z okazji Dni Inowrocławia. Coroczna impreza z wieloma atrakcjami, z których korzystają także kuracjusze i turyści. W tym roku szczególnie bogata oferta, aż się zdziwiłam.


Stoisk podobno jest około setki, jest co zjeść i wypić, można się ubrać i wymasować, pojeździć kolejką po parku, posłuchać muzyki, a wszystko pod chmurką i w pobliżu kwietnych dywanów oraz fontanny.

A za tydzień w tym samym miejscu uroczystości ku czci królowej Jadwigi, patronki miasta. Kto ma blisko, zapraszam!

środa, 5 czerwca 2024

Dobry gospodarz...

 

Gdy słucham doniesień o roztrwonionych milionach, rozdanych willach i nieuzasadnionych nagrodach, to wyświetla mi się neon z napisem DOBRY GOSPODARZ. 

Bo to nie o politykę tu chodzi, ale o zwyczajny szacunek dla wspólnej własności i inteligencji obywateli, którym wmawia się, że niektórym należy się więcej, z racji li tylko odpowiednich koneksji.

A że można było za te roztrwonione fundusze zrobić wiele dobrego? Bliższa ciału koszula. Ile porzekadeł znamy na każdą okazję, ale mądrości ludowe niczego nas nie uczą.

Podobnych przykładów marnotrawstwa mamy pod dostatkiem na każdym kroku - nietrafionych decyzji, zmarnowanych szans czy pieniędzy, a przecież dotyczą one każdego z nas, to nie są jakieś wirtualne sytuacje czy osoby, a urzędnicy bywają bezkarni. Symbolem może tu być ten zardzewiały traktor, porzucony w zaroślach...

Ile razy próbowałam dowiedzieć się, kiedy w bloku będą wymieniane rury, bo przecież nie zrobię remontu przed ich wymianą, by potem poprawiać po fachowcach ze spółdzielni. Tak trudno zrobić plan i poinformować lokatorów?

Na jednym ze skwerów posadzono piękne dorodne tuje, zrobiono skalnik, po miesiącu ktoś zarządził wykopy i wymianę rur w tym miejscu, połowa drzewek uschła. Nie wiadomo czy płakać czy złorzeczyć na głupotę?

Na innym skwerze posadzono krzewy, młodziutkie łodyżki, zapowiedź zielonego żywopłotu. Przyjechał traktor z wielką kosiarą i zgolił te krzewy, bo przecież z kabiny kierowcy tych młodych krzewów nie widać. Żal roślin, żal człowieka, który te rośliny sadził cały dzień.

Rolnik z małej wsi zebrał plony, całkiem nieźle zarobił, ale zamiast zainwestować w chłodziarki do mleka, a krów hoduje sporo i mleko odstawia, to zakupił mercedesa i telefony dla rodziny. Dziś ma żal do całego świata, bo mleka nie chce nikt od niego skupić, nie spełnia norm...sprzedaje małe ilości okolicznym gospodarzom i na ryneczku w mieście.

Małżeństwo kupiło sklepik na osiedlu , dobra miejscówka, stali klienci, a oni woleli pracować na swoim. Sklepik nie przetrwał długo pod nowymi rządami, bo gospodarze , zamiast inwestować w rozwój i towar dobrej jakości, woleli imprezować (życia szkoda, trzeba poszaleć póki czas). Klienci wykruszali się , sklepik upadał, właściciele poszli z torbami...ale według nich zawiniły duże sklepy sieciowe.

W naszym mieście, lata temu trwała długo dyskusja, czy bardziej mieszkańcom potrzebne są tężnie czy raczej budowa kanalizacji w starych kamienicach. Wybór niby prosty, kto chodził do wychodka na zewnątrz, wie w czym rzecz. Tężnie ostatecznie powstały, budowana jest też sukcesywnie kanalizacja, a dzięki inhalacjom solankowym przybywa kuracjuszy i turystów odwiedzających Inowrocław.

Z własnego doświadczenia wiemy, że każdy kredyt trzeba spłacić, a z pustego i Salomon nie naleje.
Tym bardziej każda decyzja powinna być przemyślana, bo wiadomo, że prowizoryczne rozwiązania są krótkowzroczne, a za bylejakość płacimy dwa razy.

Pewnie każdy z czytających zna podobne przykłady niegospodarności w swym otoczeniu...

sobota, 1 czerwca 2024

Podpisz zdjęcie

Nie ma to, jak dobrze zacząć miesiąc w niemal wakacyjnej atmosferze, a zabawa blogowa pozwoli rozruszać szare komórki.

 Wyłapałam w sieci kilka ciekawych zdjęć i proponuję zabawę w dowcipne podpisywanie obrazków.

 Z góry dziękuję za Wasze zaangażowanie, a dla bardziej rozleniwionych proponuję podpisanie choć jednego wybranego zdjęcia.

Na początek moja propozycja - podpis, który skojarzył mi się momentalnie po ujrzeniu zdjęcia poniżej.


Tyle lat szkoły i taki efekt? serio?


1.


2.


3.


4.


5.


6.


7.


8.

Dobrego weekendu wszystkim!