sobota, 9 kwietnia 2022

Trzeba mieć zdrowie...

 

Mój ojciec mawiał, że aby leczyć się w Polsce, trzeba mieć końskie zdrowie i anielską cierpliwość.

Inna opcja to znajomości i gruby portfel.

Druga opcja u mnie odpada, wiec wybrałam się do przychodni. Tydzień temu, wieczorną porą bardzo rozbolało mnie gardło, w nocy to już koszmar zupełny, rano klucha jak przy śwince.
Zarejestrowałam się do lekarza, bo i samopoczucie niewyraźne, do tego ból głowy.

W rejestracji poprawa, nie czekałam przy telefonie godzinami. O wyznaczonej porze poszłam do przychodni, obsuwa w czasie ok.1,5 godziny, ale nic to.
W gabinecie pani doktor zapytała o nazwisko i cisza, siedzę 5 m od biurka, ona pisze na klawiaturze komputera zawzięcie. Gdy próbowałam coś wydukać, przerwała mi, bo ONA pisze, czekałam więc cierpliwie. Po pewnym czasie:
- w recepcji napisano, że ból gardła i głowy
- tak i ogólne rozbicie
Nie powiem, do gardła zajrzała, plecy osłuchała. zapisała płyn do płukania gardła. Poprosiłam o zwolnienie, bo pracuję.
- Nie wydaje się zwolnień na jeden dzień, trzeba było wziąć urlop na żądanie!
- Ale ja w szkole pracuję, u nas nie ma urlopów na żądanie...
Znowu cisza, pani pisze, pisze, pisze...
Podeszła na odległość ręki, wręczyła kartkę z nazwą leku, bo bez recepty i rzuciła tylko - zwolnienie poszło online. Był piątek, myślę - przez weekend podleczę się, a jak znam swój organizm zapowiadało się na zapalenie gardła, ale przecież nie wolno niczego sugerować lekarzowi.

W poniedziałek poszłam w masce do pracy, bo wcale lepiej nie było, więc maseczka , by koleżanek nie zarazić. W połowie dnia już nie mówiłam, pot na plecach, kaszel, ból głowy.
We wtorek więc znów do przychodni, wariatkowo!
Przed wejściem do gabinetu lekarza mierzą ciśnienie, ale gdy pielęgniarka usłyszała mój kaszel, to zaprowadzono mnie na test covidowy. Wynik negatywny! Dobre i to!

Żeby się nie rozpisywać - pani doktor zajrzała w kartę - miała pani zwolnienie do wczoraj...
- nie, tylko na piątek, wczoraj byłam w pracy
- a dziś dlaczego panie nie poszła?
- bo czuję się gorzej
Pani doktor powtórzyła procedurę badania, poszła umyć ręce, gdy próbowałam opisać inne objawy choroby, to albo leciała woda i zagłuszała, albo znów pisanie, więc skupienie.

Po wypisaniu zwolnienia i recept ( o dziwo antybiotyk, skierowanie na badanie krwi i moczu i skierowanie na RTG płuc) zapytałam nieśmiało czy mogę poprosić o jeszcze jedną receptę, na zawroty głowy, które czasami miewam., ale nie pamiętam nazwy leku, bo sporo czasu był spokój.
Pani doktor na to, że w komputerze żadnej informacji nie ma, a poprzedni lekarz , który jest na emeryturze miał nieczytelne pismo., więc z kartoteki ona nic nie wyczyta.
Muszę więc odszukać wyniki badań sprzed lat i zgłosić się znowu.

Zamiast więc wyleżeć chorobę, idę na badanie krwi, drugi raz na RTG, bo wszystko w innym miejscu, w innych godzinach. W domu szukam wyników badań - są, nawet zdjęcia na płytach.
Po raz trzeci muszę wytrwać przy telefonie, by zapisać się na wizytę kontrolną.

Zapisano na wizytę kontrolną, czekam w poczekalni, znów opóźnienie i nagle pani doktor wychodzi z gabinetu z informacją, że jedzie na wizytę domową.
Pytam czy mam czekać czy przyjść w poniedziałek?
- może pani czekać lub wrócić za godzinę, pilna wizyta domowa...
Idę więc na spacer, nie uśmiecha mi się czekać w masce w poczekalni.

Pani wraca po godzinie, bardzo przeprasza, jest miła, zainteresowana, analizuje zebrane wyniki badań, wystawia dalsze zwolnienie, poleca nowy niedrogi lek, przy okazji wzmacniający odporność, zaleca prześwietlenie kręgów szyjnych. 
Normalnie doktor Jekyll i pani Hyde...

Każdy ma lepsze i gorsze dni, ale dlaczego ma to się odbijać na pacjentach?

87 komentarzy:

  1. To nie lekarze, to ludzie bez empatii, nie pamiętający co to przysięga Hipokratesa. Ludzie, którzy realizują procedury, a nie leczą. Sorry, ale w tej branży moje zaufanie spadło do zera.
    I ja nie jestem tak wyrozumiała- pytam, sugeruję i mam czelność nie zgadzać się :) Przecież chodzi o MOJE zdrowie- wartość bezcenną. Miłego weekendu i zdrowia! U mnie leje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja ciągle siedzę jak ta gapa, nie umiem się wykłócać. Pytać- pytam, ale z nie każdym lekarzem pogadasz , czasem mam wrażenie, że przyjmuje mnie robot...

      Usuń
    2. Nie wykłócam się ( może tak to zabrzmiało) ale pokazuję stanowczo, że należy mnie traktować jak człowieka i mam prawo do rzetelnej informacji. Ale mówię wprost: " ja leków nie będę zażywała, proszę nie przepisywać, tylko fizjoterapia w chodzi w grę, więc proszę uprzejmie przepisać" :) Kiedyś napisałam o tym, tylko wówczas to była wizyta prywatna ( ale w przychodni robię to samo): https://wokolciebie.blogspot.com/search?q=u+do(ch)tora

      Usuń
    3. To raczej ja użyłam złego czasownika, chodziło mi raczej o stanowczość i pewność siebie...

      Usuń
  2. Zaliczam 82 rok życia. Na początku roku chodzę do lekarza po roczną receptę na leki antyciśnieniowe. On daje mi konsekwentnie kilka skierowań do specjalistów [mam ich sobie sam wyszukać "gdzieś w Polsce"], których ja - o czym on wie - konsekwentnie nie zrealizuję. Przestałem się leczyć. Ne mam do tego zdrowia.
    Płacę wyższy podatek na ochronę zdrowia. I to jest to...
    ------------------------------------------
    Jutro - 10 kwietnia - będę miał kurację rozśmieszającą z Kaczyńskim jako Pierwszym Regularnie Miesiączkującymm Ponurym Błaznem PiSPospolitej.
    "Ukochany Kraj...
    Umiłowany Kraj"...
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei uważnie przyglądam się zapisywanym lekom i z reguły połowy nie kupuję w aptece...

      Usuń
  3. Tak, odechciewa się wizyt w przychodni, gdy wiadomo, jak "chętnie" tam człowieka przyjmują. U nas podobnie. Wielka łaska, pośpiech, komputer, odhaczona wizyta. Następni w kolejce czekają. Odczłowieczone to wszystko coraz bardziej, niestety. Wypada diagnozować sie przez Internet i leczyć sie samemu. Taki to nowy, lepszy świat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, że zupełnie inaczej wygląda to w prywatnych ośrodkach lub przy dodatkowym ubezpieczeniu, ale nie każdego na to stać...

      Usuń
  4. JoAsiu, współczuję Ci z całego serca Kochana! ♥ ..to jest niedopuszczalne, że lekarz tak się zachowuje i swoje problemy wyładowuje na pacjentach :/
    ..na szczęście mam wspaniałą 'swoją Panią Doktor', którą znam od 'młodych lat', jest przecudownym lekarzem! ❤️

    - pozdrawiam cieplutko, życzę Ci Kochana ogrom zdrówka! 💖

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście nie wszyscy lekarze tacy są, miewałam tez kontakt z innymi, ale mam pecha do rodzinnych lekarzy...

      Usuń
  5. Prawdziwi lekarze zakończyli się około II Wojny Światowej... po niej było już tylko gorzej z tym zawodem i tematem. Większość dzisiejszych lekarzy to sprzedawcy, których to my musimy jeszcze pouczać... Mafia. Ostatnia plandemia pokazała to bardzo wyraźnie tak by każdy mógł zrozumieć co się na świecie wyprawia... Pozdrawiam i życzę zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osoby używające m.in. terminu "plandemia" uważam za... Mniejsza z tym... Wyraz jest niezbyt przyzwoity, taki mniej więcej z zasobów leksykalnych "naszych" p.osłów i prezenterów Kur(w)skiej PiSwizji.

      Usuń
    2. Niezbyt przyzwoity...to jest system w którym żyjemy i który robi z nami co chce i lekarze którzy odmawiają/boją się leczenia tłumacząc się np. 'pandemią'. Ale dla każdego co innego jest: niezbyt przyzwoite... Dobrze że mamy jeszcze wybór, chyba.
      Kolorowych snów.

      Usuń
    3. Aż tak radykalnie nie oceniam wszystkich jak leci, bo muszę przyznać, że spotkałam tez lekarzy z pasją lub przynajmniej życzliwych, a już do pediatrów dla syna mieliśmy szczęście.
      Pandemia to okres nietypowy i pokazała prawdziwe oblicze instytucji, jak i konkretnych osób.

      Usuń
    4. Oczywiście że są też lekarze którzy ratują na poważnie ludzi i się starają, nie szkodzić... Ale podsumowując, ogólnie ,dobrze to nie wygląda, delikatnie mówiąc - co sama opisałaś. To co opisałaś jest niezbyt przyzwoite... ze strony służby zdrowia... Służba.

      Usuń
    5. Tak, służba, powołanie, pasja...może nam wszystkim to mija w pewnym momencie?

      Usuń
    6. Mnie tam może mijać...bo ja puch jestem...
      Ale lekarzom, sędziom, księdzu, nauczycielom, strażakom itp. Nigdy! Jeśli im mija, niech ze sceny zejdą i to szybko.

      Usuń
    7. Jestem tego samego zdania.

      Usuń
  6. A moje wyniki badań: krwi i RTG poszły od razu do pani doktor, a u niej mam wizytę dopiero za kilka miesięcy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do neurologa tez mam wizytę wyznaczoną na październik, a to i tak dzięki jakiejś rezygnacji!

      Usuń
  7. A mnie się wydaje , że racje są po obu stronach - tak lekarzy jak i pacjentów. Problem w tym , że i pacjenci i lekarze są ofiarami systemu. I dlatego wzajemne traktowanie się jako dwa wrogie plemiona niczego tu nie zmieni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie traktuję lekarzy jak wrogów, pielęgniarki są bardzo życzliwe w większości.
      Zarówno system zdrowia jak i oświata to szczególne resorty, więc jeśli nie zostaną dofinansowane, to marny nasz los, a teraz znów zbroimy się...

      Usuń
  8. Jakbym widziała jedną panią doktor z naszej przychodni. Jak się dobrze trafi- to da wszystkie skierowania, zaświadczenia i recepty, zasugeruje zmianę leczenia, wyśle do specjalistów. Jak nie ma humoru- wychodzi się z niczym... Najgorsze jest to, że moja rodzinna wyniosła się do innej przychodni na wieś i stoję przed dylematem wyboru kolejnego lekarza: TA pani doktor, 2 emerytki z doskoku, które od lat nie są w stanie ogarnąć programów do wystawiania recept (wiem to z "drugiej strony"), były ginekolog- erotoman gawędziarz- przekwalifikowany na rodzinnego. No i jeszcze jest mój kolega, z pierwszej specjalizacji anestezjolog i specjalista intensywnej terapii, który raczej też "przedłuża leczenie", niż leczy. Plus jakieś stażystki "z doskoku" do wypisywania recept. Więc hm... wyboru nie ma... Przychodni raczej nie zmienię, bo niestety podobne realia są wszędzie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To naprawdę wybór żaden, współczuję!
      Gdy moja poszła na emeryturę, zapytano mnie, do kogo chce się zapisać, jakbym znała lekarzy, poza tym zmieniają się często.
      Moja obecna podobno dobry fachowiec pulmunolog, ale podejście do pacjenta, strach się bać!

      Usuń
  9. Może ten zawód tak ludzi wykoślawia?...
    Chociaż znam lekarzy życzliwych i uważnych, i nie humorzastych, ale to rzeczywiście wyjątki. Zdrowia, Jotko! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardziej chyba system i zbyt dużo przyjęć jednego dnia, ale gdybym ja tak warczała na czytelników, to uciekliby w siną dal...

      Usuń
  10. Niektórzy sobie po prostu nie radzą i ich nośnikiem emocji są reakcje na innych ludzi.
    Albo przebyła jakąś niesamowitą rozmowę w tym kimś na wizycie domowej, co poprawiło jej nastrój. A może dostała ciacho?

    OdpowiedzUsuń
  11. To pierwsze zdanie, od którego zaczęłaś bardzo dobrze opisuje polską służbę zdrowia. Więcej nie trzeba dodawać. Ma obowiązek dac l4. Nikt nie będzie brał urlopu, żeby do lekarza iść, jeśli nie chce. Łaskę robi ;/. O skierowanie też jest czasem trudno, więc dobrze, że się wykłócać nie musiałaś jeszcze o to. Pracy nie powinno się zabierac do domu, ale i domu do pracy. Swoje fochy to niech wyładowuje na czlonkach rodziny jak jej pozwalają. W glowach się co niektórym doktorkom przewraca. Zdrowia Ci życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy z nas ma jakieś problemy, ale gdy zaczniemy wyładowywać się na innych, to do czego to doprowadzi?

      Usuń
  12. Chyba wolałabym na przyszłość umawiać się do innego lekarza niż do tej pani, u której nigdy nie wiadomo, jaki humor się trafi... U mnie w przychodni są różni: jest jeden facet, który za dużo gada i osobiście uważam go za zbyt pewnego swojej wiedzy, ale zawsze jest do niego mnóstwo chętnych, więc i tak się nie dopcham; jeden, który wydaje się mało kompetentny (poszłam do niego, jak nie było innego wyboru); jedna pani, która wydaje się taka właśnie niezainteresowana pacjentem (chociaż mój brat już nie rozumie uwag w jej kierunku); ale też jest jedna, przy której czuję się, jakby jej osobiście bardzo zależało na tym, żebym była zdrowa i dobrze się czuła. :) Oficjalnie zapisali mnie do tej przejmującej się, ale w praktyce mogę iść do każdego, kto akurat ma miejsce - jest jeszcze jedna, którą lubię.
    Ale ze zwolnieniami nigdy żaden nie robił problemu, tak naprawdę to trzeba negocjować, jak się go nie chce albo jak się chce krótsze. Dziwi mnie trochę, że Ci dała tylko na jeden dzień, nawet proste przeziębienie rzadko przechodzi przez weekend.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez się dziwiłam, mimo wszystko, bo z wiekiem dłużej człowiek dochodzi do siebie, nawet po przeziębieniu czy migrenie.
      Czasami zapisują do innego lekarza, ale traci wtedy sens instytucja lekarza rodzinnego...

      Usuń
  13. Rzeczywiście … tylko końskie zdrowie może nas uratować…osobiście chodzę prywa5nie do ajurwedyka…omijam służbę zdrowia tak szeroko jak potrafię…a swoją drogą wizyta domowa pani doktor chyba wyszła jej na zdrowie…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może rozruszała się trochę lub wpadła po drodze na obiad?

      Usuń
  14. Odpowiedzi
    1. Najlepiej nie chorować... na emeryturze niepotrzebne mi będzie zwolnienie...

      Usuń
    2. Dlatego też życzę zdrowia. Jest bezcenne.

      Usuń
    3. I wzajemnie, dziękuję:-)

      Usuń
  15. Opisana przez Ciebie historia byłaby niewiarygodna gdyby nie fakt, że jest nad wyraz prawdziwa. Strach chorować powiem Ci, strach chorować. Dużo zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, a już prosić pokornie o zwolnienie z pracy, to upokarzające...

      Usuń
  16. Ciekawe co to za wizyta była, że tak jej humor poprawiła...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tajemnica...cokolwiek to było, poczyniło cuda:-)

      Usuń
  17. Witaj, Jotko.

    To ja może tak to skomentuję:

    https://www.youtube.com/watch?v=moYnDUSkjmY

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Znałem taką lekarkę, ale mam wrażenie, że miała nierówno pod sufitem troszkę. Mieszkała i miała gabinet bardzo niedaleko ode mnie. Była chirurgiem, a raz miałem problem z wrośniętym paznokciem - pomogła mi bardzo fachowo i była przy tym bardzo uprzejma.

    Kiedyś wyszedłem rano z psem i udałem się do kiosku po gazetę. Z kioskarką zawsze rano ucinaliśmy pogawędkę, ale zauważyłem że po drugiej stronie ulicy stoi moja lekarka, również z psem i najwyraźniej też chce podejść. No to się odsunąłem ze swoim.
    Kobieta przeszła przez ulicę i rzuciła się na mnie ze straszną gębą, że specjalnie stałem pod kioskiem, żeby ona nie mogła podejść... To dopiero Jekyll i Hyde. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może, im większa kompetencja zawodowa, tym mniej empatii dla pacjenta?

      Usuń
  19. choć polska służba zdrowia /państwowa, bo prywatna to osobna bajka/ ma swoje wady, błędy, czy niedociągnięcia, to tak naprawdę nie mam powodów, aby na nią jakoś szczególnie narzekać... jedyny wyjątek, to kwestia terminów do specjalistów, akurat po przeprowadzce "na drugi koniec kraju" wypadłem z ich systemów, muszę szukać nowych i zapisywać jako pierwszorazowy, a jak wiadomo "świeżak" ma zawsze przerypane...
    natomiast pytanie brzmi, dlaczego tak jest?...
    być może mam dzikiego farta?...
    być może zbyt rzadko choruję /czytaj: nie jestem hipochondrykiem/?...
    być może umiem sobie radzić w całym systemie jako takim?...
    a być może umiem "nie narzekać"?...
    nie wiem...
    być może wszystkiego po trochu...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tej pory tez nie miałam niemiłych incydentów z lekarzami, zwłaszcza z pediatrą, gdy syn chorował.
      Raczej nie narzekam, sama święta nie jestem, ale chciałabym chociaż u lekarza nie czuć się jak intruz czy symulant...

      Usuń
  20. Oj faktycznie trzeba mieć zdrowie, żeby przetrwać takie leczenie.
    U mnie przy takich objawach zawsze już prosiłam o antybiotyk, moja lekarka domowa od dawna mnie znała i wiedziała, że bez powodu nie proszę, więc przepisywała z marszu. Raz byłam u innego lekarz, bo jej nie było, to oczywiście nie było mowy. Proszę się leczyć metodami domowymi, jakieś pastylki do ssania, które mi tylko gardło wysuszają, więc mu to od razu mówię, że znam, ale nie działa.
    Efekt był taki, że i tak musiałam przyjść następnego dnia, na ostatnich nogach, żeby od innego lekarza dostać antybiotyk.
    Generalnie mają ciężką pracę i ja im naprawdę współczuję, ale czasem naprawdę brak w tym systemie jakiejś konsekwencji.
    A Pani doktor pewnie nie tak sprawnie pisze te recepty i zwolnienia, w sumie oni mają tam tyle do pisania i wypełniania, że ja im współczuję, bo pewnie łatwo się pomylić. Stąd za mało czasu na zwykłą rozmowę z pacjentem.
    U mnie przynajmniej nie było problemu ze zwolnieniem, bo pracowałam na swoim, to ich po prostu nie brałam.
    Mam nadzieję,że teraz już leki pomogą, wyleżysz to paskudztwo i że już jest lepiej.
    Uściski!!! I zdrówka Ci życzę moja Droga!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoje uściski pomagają, bo już o niebo lepiej, dziękuję:-)

      Usuń
    2. No to bardzo się cieszę, bo to naprawdę nie jest fajne, kiedy człowiek rozbity, a jeszcze po lekarzacz czy gdzieś tam się musi włóczyć!

      Usuń
    3. Teraz do świąt odpoczywam, bo siły jeszcze kiepskie, ale małymi kroczkami...

      Usuń
  21. Na pocieszenie powiem, że bohater tego skeczu miał o wiele trudniejsze przejścia: https://www.youtube.com/watch?v=FvhXv-eEFCI 😀.
    Dużo zdrowia życzę 😉.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mocne, ale jak to w skeczu, przerysowanie dozwolone:-)

      Usuń
  22. Oczywiście w każdym zawodzie są ludzie różni, choć akurat od lekarzy spodziewamy się empatii. Ale wypalenie zawodowe dotyka to środowisko chyba częściej niż inne.
    Niestety, największa w tym wina systemu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobnie w szkolnictwie, dlatego uciekam, by do końca nie zgorzknieć i nie wyżywać się na czytelnikach...

      Usuń
  23. Oh służba zdrowia w Polsce jest na tragicznym stanie, ale już i tak jest lepiej niż na przykład w Stanach. Najlepiej jest chyba w Japonii, gdzie jak idziesz do lekarza, to od razu dostajesz porcję lekarstw. Dostajesz taką dawkę, jaką potrzebujesz, więc też nic się nie marnuję. Super sprawa!
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno w Chinach także, syn koleżanki tam studiował.

      Usuń
  24. Prawda to jest, trzeba mieć zdrowie żeby chorować. I potem się dziwią, żel udzie czasem chorzy idą do pracy. Mam nadzieję, że ze zdrówkiem już lepiej i chociaż trochę było czasu by zregenerować siły? Bo jednak wyleżeć swoje trzeba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, jedni zarażają drugich i tak w kółko...
      Teraz nabieram sił i odporności, dziękuję bardzo:-)

      Usuń
  25. Współczuję :( Mam nadzieję, że już czujesz się lepiej. Bardzo polecam wodę z miodem, propolis na wzmocnienie odporności i tabletki do ssania "Tymianek i podbiał" - świetnie nawilżają gardło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam tyle medykamentów, że z każdym dniem lepiej:-)

      Usuń
  26. Jeszcze na Bloxsie, za post o podobnej tematyce pewna Pani lekarz bardzo negatywnie się o mnie wyrażała.
    Szkoda, ze nie zrobiła to pod moim postem, tylko w komentarzach na innych blogach.
    Tak więc, Jotko, lekarze nie tyko mają tak zwane humorzaste dni, ale są również tchórzami.
    Ja rozumiem, ze są tylko ludźmi i mogą mieć swoje gorsze dni, ale jest pewna grupa ludzi (dzieci, ludzie starzy i ludzie chorzy) na których NIE WOLNO wyładowywać swoich frustracji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wszystkim nam się zdarzają wpadki, ale powinniśmy zawsze pamiętać o zasadzie - nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe...

      Usuń
  27. Niektórzy lekarze mam wrażenie, że przychodzą za karę do pracy. W tych czasach to lepiej nie chorować. Dobrze, że wynik wyszedł negatywny bo tak to pewnie wysłaliby na kwarantanne i nic nie pomogli.
    Dużo zdrówka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz nie ma u nas nawet izolacji z kontaktu, więc pracując w szkole chodzimy jak po polu minowym...

      Usuń
  28. System opieki zdrowotnej się sypie, lekarzy mało, przemęczeni, mający odgórnie wyznaczone dosłownie kilka minut na każdego pacjenta.. Pani doktor faktycznie niemiła, i te problemy z l4..
    Cóż, trzeba mieć w Polsce zdrowie, by chorować. :/ Zdrowia Jotko Ci życzę.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  29. Dlatego, Jotko, jak tylko mogę, unikam chodzenia do lekarzy, choć w moim przypadku akurat wizyty u ortopedy i kariologa (prywatnie, znaczy się po wykupieniu polisy PZU) były konieczne. Że system jest do niczego to jasne, ale kiedy dochodzi do tego stosunek lekarzy (nie wszystkich) do pacjenta, to naprawdę można poważnie zachorować...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez idę, gdy nie mogę sobie sama poradzić, a najgorsze, że potrzebne zwolnienie z pracy, czuję się wtedy jak naciągaczka.
      Do specjalisty czeka się najmniej pół roku!

      Usuń
  30. Jeszcze przez niecałe 3 lata obejmuje mnie ubezpieczenie w prywatnej firmie medycznej, więc te problemy znam tylko z opowieści. Aż strach pomyśleć co będzie potem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój syn z rodziną ma ubezpieczenie firmowe i oczy otwieram na tamtą opiekę medyczną, to jak dwa światy...

      Usuń
  31. Czasami zdarzają się lekarze z pasją, ale to wyjątki. No, chyba że pójdziesz do lekarza z kopertą, to wtedy magicznie znajdzie dla Ciebie czas, nawet wtedy, gdy ma gorszy humor. Mam nadzieję, że ze zdrowiem już lepiej. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak bywa podobno, choć z kopertą jeszcze do lekarza nie chodziłam...

      Usuń
    2. Szczerze mówiąc - ja też nie ;)

      Usuń
  32. Na temat moich doświadczeń ze służbą zdrowia można by napisać opasły dreszczowiec, dlatego to co najmniej ze 3 lata leczę się sama, po prostu na samą myśl o lekarzach jestem taka chora, taka chora, że aż strach ;)
    Wiem rozsądek nakazywałby abym zrobiła chociaż badania okresowe, no cóż może się w końcu zbiorę w sobie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Badania okresowe zlecone przez zakład pracy to teraz fikcja, wiadomo- oszczędności.
      Wyniki badań trafiają do lekarza w przychodni, więc kiedyś skopiowałam dla siebie.

      Usuń
  33. Tak - to racja " trzeba mieć zdrowie" siły i dużo cierpliwości. A i jeszcze pokory, bo czasem masz wrażenie, że wróciłaś do szkoły podstawowej i przed jego wysokością lekarzem, czujesz się jak mała dziewczynka, która przed chwilą coś zbroiła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właśnie się czułam, nawet gorzej, bo w szkole każdy może pytać i wyrazić swoje zdanie...

      Usuń
  34. Z dawien nieżyjący Hipokrates radził:
    - po pierwsze - nie szkodzić....
    nawet Bóg nie posunął się tak daleko w jednoznaczności...
    łatwiej jest karcić, niż wskazać jedynie słuszną drogę.
    ci, skażeni siwym włosem (choćby skrupulatnie ukrywany poza wzrokiem postronnych) życzą Ci zdrowego rozsądku i talentu, by odsiać plewy oficjalnego jazgotu faktów. zważ, że podgląda Cię miliard niezdecydowanych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzeń od skażonych siwym włosem nie bardzo zrozumiałam, bo albo nie dotyczą zdrowia, albo nie umiem czytać między wierszami...

      Usuń
  35. Od jakiegoś czasu lekarze uczą się obsługi programu komputerowego i dlatego o nic pacjenta nie pytają, czym mniej do pisania , tym lepiej :)). Mają zniknąć kartoteki, wszystko będzie w komputerze ( chyba że też zniknie)Jeszcze dopytaj w kadrach czy doszło zwolnienie. Dużo zdrowia i cierpliwości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgłaszałam w pracy, że mam dalsze zwolnienie, nikt nie reklamował.
      No właśnie tak się zastanawiałam, co ona pisze, skoro obie milczymy?

      Usuń
  36. Lekarze potrafią zaskakiwać. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  37. Niestety chyba coraz mniej jest lekarzy z prawdziwym powołaniem, który zainteresuje się człowiekiem kompleksowo.
    Dużo zdrowia życzę!

    OdpowiedzUsuń