środa, 15 listopada 2023

Gdybym był bogaty...

 

Ileż to razy słyszeliście lub mówiliście: gdybym był/a bogaty/a, gdyby tak wygrać milion, niechby choć spadek odziedziczyć!

Milion milionowi nierówny, dziś to pewnie musiałoby być  z 10 milionów, a spadek najlepiej w gotówce.

Z drugiej strony, wiele osób twierdzi, że wielkie pieniądze szczęścia nie dają i jeśli sam nie zarobisz, to wygrana może przynieść pecha.

Nie wiem, jak to jest, bo nie wygrałam, ale znam rymowankę: gdybym wygrał milion, to bym nie oniemiał , tylko szybko go wydał i znowu nic nie miał. Jest także inna strona medalu - gdy jesteś biedny, przyjaciół masz niewielu, ale gdy wzbogacisz się, wszyscy chcą być twoimi przyjaciółmi. 

Wygrana to wielkie marzenie wielu osób, bo bez wysiłku, czasem przy  mizernym nakładzie finansowym komuś udaje się wygrać fortunę. Co innego to potrafić z niej sensownie skorzystać. Nie każdy zna się na zarzadzaniu finansami, ale można zatrudnić fachowca.

Czy macie też tak, że gdy czekacie na przypływ większej gotówki, to marzycie o niebieskich migdałach, a finalnie realizujecie całkiem przyziemne życzenia? Może owoc zbyt długo wyczekiwany nie smakuje już tak dobrze lub nie potrafimy zaszaleć?

Niektórzy grają dla samego sportu, wypełniając kupony, kupując zdrapki, wysyłając rozwiązania krzyżówek i rebusów, choć te ostatnie to marna wygrana, raczej upominki czy sumy na pocieszenie.

Mój tato mawiał, że za wszystkie znaczki, i karty pocztowe, które moja mama wysłała na różne konkursy, już dawno kupiłby mercedesa...ale czy tylko o wygraną tu chodzi?

Kiedyś wysłaliśmy kody kreskowe z czekolad Wedla i wygraliśmy 200zł, co po równo podzieliliśmy na naszą trójkę ( w tym syn). Dawne dzieje...a poza tym innych wygranych nie pamiętam.

Gdyby zapytano Was, co zrobiłbyś/zrobiłabyś z wielką wygraną lub odziedziczoną kwotą pieniędzy, jaka byłaby Wasza odpowiedź?

91 komentarzy:

  1. Wygrane pieniądze ?...Posiadanie nie jest bogactwem. Bogactwem jest zdolność do podzielenia się, oddania, straty bez cierpienia. "Wygrane" pieniądze rozdaję , dzielę między bardziej potrzebującymi. NKloszard

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo chwalebne.
      Pieniędzmi gardzą z reguły ci, którzy mają ich nadmiar.

      Usuń
  2. Zależy po co bym je wygrała. Życie zna takie historie, że otrzymujesz nagły przypływ gotówki i nagle ktoś obok potrzebuje dokładnie tyle na to, by uratować swoje życie. Zupełnie jakby to on Tobie wystawił rachunek.
    Ale wielu ludzi nie potrafi oddać.
    Zacną cechą jest umieć przekazać, bo wziąć dla siebie, umie każdy.
    Marzenia materialne? Ja chyba nie mam. Nie ma sensu ich mieć w świecie, który i tak się rozpada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, warto pomagać, ale całego świata nie zbawimy, a rozdać wszystko, jak św. Franciszek? Można i tak.

      Usuń
    2. Człowiek człowieka nie zbawi, ale może pomóc.
      Co? Nie, miałam na myśli nadwyżkę, czyli jakiś nagły przypływ, wygrana, spadek czy coś.

      Usuń
    3. No tak, w sumie o to pytam...
      Pomagać można w różny sposób, czasami mam wrażenie, że zbiórek i zrzutek jest więcej, niż moglibyśmy ogarnąć, a oszustwa i naciągactwo robią złą robotę prawdziwie potrzebującym.

      Usuń
    4. Dlatego jeżeli ktoś czuje, że chciałby pomagać, powinien najpierw dobrze sprawdzić co to za organizacja.
      Zmienię temat, bo przyszła mi na myśl wiedza jaką zdobyłam podczas śledztwa koleżanki. Znane fundacje ratowania koni przed przemocą i złą opieką w gospodarstwach. Wszystko to fejk. Po prostu bardzo dobrze zdjęcia robią wklejając konia przed zabraniem z danego domu i po "odratowaniu", gdy tak naprawdę oba zdjęcia zostają wykonane jedno po drugim.
      A wracając do potrzebujących ludzi, czasami nawet nie wiemy jak blisko potrafią być. Tacy ludzie przeważnie nie szukają wcale rozgłosu.

      Usuń
    5. Dlatego jestem za pomaganiem konkretnym, ale tez na zasadzie dawania wędki, a nie ryby na tacy...

      Usuń
    6. niewielu ludzi gra "po coś", tzn. ma jakiś konkretny cel na uwadze, przeważająca większość gra po to, żeby mieć więcej, potem dla niektórych sama gra sama staje się celem, ale to też jest niewielki odsetek, generalnie jednak chodzi głównie o zwiększenie własnych zasobów, przynajmniej na samym początku tej zabawy...
      ...
      natomiast z tą wiedzą o organizacji, której wpłacamy kesz to jest tak, że są po prostu wygodą, ułatwieniem dla kogoś, kto chce komuś pomóc, ale nie ma czasochęci na docieranie bezpośrednio do beneficjentów... więc woli dać komuś, kto ich mniemaniem zrobi to za nich...
      ale...
      większość ludzi jest lękowa, więc chce kontrolować innych, a tym samym kontrolować to, co się z ich datkiem dzieje... więc pomagają warunkowo, bo wciąż uważają, że wiedzą lepiej, co beneficjent zrobi z tymi dutkami, na co je przeznaczy... choć z drugiej strony nie zawsze ma to podłoże lękowe i stoi za tym racjonalny sens... gdy fiksujemy się na konkretnym celu pomocowym, to jednak zdrowym odruchem jest chęć upewnienia się, że nasz datek tam właśnie trafi...
      p.jzns :)

      Usuń
    7. p.s. ciekawym przykładem jest sytuacja, gdy prosi o pomoc ktoś, kogo potencjalny donator uważa za menela i już na dzień dobry zakłada, że ten rzekomy menel kasę od razu wyda na narkotyki, przeważnie na alkohol... i wtedy się zaczyna istny cyrk, bo ten donator "wie lepiej", co takiemu gościowi potrzeba i albo odmawia mu kasy, albo kupuje coś dla niego, przeważnie jakieś bazowe arytykuły spożywcze... a ja wtedy sobie myślę: "a co cię obchodzi, na co taki wujek chce wydać tą kasę?"... nie chcesz dawać, to nie dawaj, ale nie rób z niego szmaty decydując za niego, na czym ma polegać jego szczęście... a może on faktycznie chce się tylko uwalić, bo to jest według niego najlepsza opcja na poprawę samopoczucia?...
      tu w tym momencie można sobie zadać pytanie, komu wtedy pomaga taki filantrop?... czy temu potrzebującemu, czy po prostu sobie, aby poczuć się lepszym?...

      Usuń
    8. Bardzo trafne uwagi, cos w tym jest, że chcemy mieć kontrolę nad datkami, sama na tym się łapię. W sumie szkoda, że wielu ludzi nie daje sobie pomóc, chcą tylko doraźnych darowizn, żyją z dnia na dzien. Masz rację, nie chcesz, nie dawaj, ale nie decyduj za kogoś...

      Usuń
  3. Teraz, gdy mieszka u mnie Ojczasty chadzam regularnie do kolektury Lotto na jego życzenie i w głowie mi się nie mieści, że można tak wyrzucać w błoto pieniądze (choćby i nieduże). To już naprawdę wolałabym wyrzucić za każdym razem te 3 zł za okno, ktoś by znalazł (jakiś dzieciak) i się ucieszył 😂
    A ostatnio w tejże kolekturze zastałam kobietę znaną mi z widzenia i okazało się, że to osoba opętana hazardem. Kupowała jakieś zdrapki, jakieś losy do maszyny, wyrzucała po sprawdzeniu do kosza i prosiła o następne. No coś niesamowitego.

    Pewnie, że pomarzyć sobie, co by się to nie zrobiło, gdyby się miało nagle do dyspozycji dużą kwotę, jest fajnie. Ale też słyszałam o przypadkach, gdy wygrana szczęścia wygranemu nie przyniosła... i stał się raczej przegranym.
    Z dzieciństwa pamiętam, że mówiło się o jednym z dalszych sąsiadów, iż wygrał w Totolotka i za te pieniądze postawił dom. No to przynajmniej sensownie wydał kasę - w domu mieszkają teraz jego dzieci i wnuki, nie musiały się martwić o mieszkanie.

    Co ja bym zrobiła z wielką wygraną? Zależy jak wielką 😉 Bo jeśli nie tak znowu, to pewnie trzymałabym w skarpecie, żeby mieć z czego dokładać do życia 😁 A jeśli naprawdę dużą - to nie wiem. Pewnie ułożyłabym sobie życie tak, by czerpać z niego jak najwięcej. Może bym kupiła małe mieszkanko w Pradze, żeby móc tam pojechać w każdej chwili?
    O, wymyśliłam - drugie mieszkanko w Wenecji 😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie nie znam nikogo, kto wygrał jakąś olbrzymią kwotę, może dlatego Lotek finalnie takie kwoty gromadzi?
      O tak, mieszkanie w Pradze lub/i w Wenecji, jak najbardziej:-)
      Niektórzy szczęściarze mają domy na wszystkie pory roku...

      Usuń
  4. BBM: Nigdy nie miałam większych niespodziewanych przypływów gotówki i tym bardziej już się ich nie spodziewam, więc tym samym nie planuję jakichś niezwykłych wydatków. Chociaż… niby można pomarzyć , ale tak zupełnie bezproduktywnie?…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w zasadzie tez nie, bo nie gram, a spadek okazał się mniejszy, niż sądziłam, więc milionerką nie zostanę:-)

      Usuń
  5. Raz zagrałam i trafiłam czwórkę i dostałam jakieś 400 zł, bo było dużo, bo to był chyba 1997, w każdym razie córka była maciupka. Nie gram, mam, co mam i starcza. I zrzucam się na zbożne cele i po cichu coś tam jeszcze pomagam. A gdybym wygrała, założyłabym szkołę, która nic by nie miała wspólnego z modelem pruskim, wciąż obowiązującym w oświacie. Klasy małe, po kilkoro dzieci, kadra super i więcej praktyki, zabawy, niż siedzenia w ławkach. Więcej zajęć w lesie, ogrodzie, w róznych pięknych miejscach... Tylko czy przy obecnym podejściu rodziców, miałabym uczniów? :D Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Refleksje godne świetnego pedagoga, swego czasu tez marzyłam , by pracować w takiej szkole. Podobno warto marzyć:-)

      Usuń
    2. Zabawa to najlepsza forma nauki. Pomimo odgórnej krytyki często udawało mi się nudne zastępcze lekcje zamienić na fajną i uczącą zabawę. Ale to były dawne czasy na styku PRL i III RP, gdy jeszcze nie wiedziano co nam przyniesie reforma systemu państwowego.

      Usuń
    3. Starałam się robić podobnie, ale dziś w licznych klasach trudno dzieci zainteresować nauką, zbyt duża konkurencja w mediach.

      Usuń
  6. Pewnie wydałabym te pieniądze na ocieplenie domu i remont dachu.Ale równie dobrze mogę żyć tak, jak jest, bo człowiek potrafi cieszyć sie tym, co jest a poza tym przyzwyczaja się do wszystkiego i nie zauważa wielu niedogodności...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, na pewnym etapie życia liczy się zdrowie i dobry nastrój, wszystko inne to miłe dodatki:-)

      Usuń
  7. Co zrobiłbym, gdybym wygrał? Nic. Nie grywam. Dzięki temu nie bywam przegrany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to, kto nie gra, nie wygrywa, najwyżej święty spokój!

      Usuń
    2. Sir Absurd z K-Lechistanu15 lis 2023, 18:11:00

      Kto ne gra - nie traci.

      Usuń
    3. Niektórzy twierdzą, że tracimy dreszczyk emocji...

      Usuń
  8. Nie gram, nigdy nie grałam ani się z nikim nie zakładałam o coś. Takie zasady mocno mi wbili do głowy dziadkowie, którzy mnie wychowywali, a oni przeżyli dwie wojny światowe i byli sceptykami. Poza tym urodziłam się trzynastego, a nie jest to liczba wróżąca powodzenie;)
    anabell

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego, co pamiętam moi przodkowie tez nie grywali i nie hazardowali, mama niewinnie rozwiązywała krzyżówki i szarady...

      Usuń
    2. "13" to piękna i szczęśliwa liczba. Choć ci z pisu mogą mieć zdanie odrębne.

      Usuń
    3. W szkole zawsze miałam "13"

      Usuń
  9. Nie wiem, co bym zrobiła. Nie mam raczej wielkich marzeń materialnych. Gdyby nie była to ogromna kwota, to pewnie nic, przy większej już by się trzeba zastanowić, jak ją ulokować. Pewnie część chciałabym wydać na podróże, bo to jednak droga przyjemność. Przy odpowiednio dużej kwocie (z dużym zapasem) może na jakąś nieruchomość za granicą w jakimś ładnym miejscu, ale to nie takie proste, bo trzeba się orientować w prawie, podatkach, trzeba potem o to dbać i tak dalej i jak się ma pieniądze, to równie dobrze można sobie wynajmować.
    Kiedyś miałam ochotę kupić sobie ładny zegarek sportowy (Garmin ma takie, które wyglądają jak zwykły zegarek) albo pionowy odkurzacz, ale postanowiłam, że dopiero, jak w końcu pójdę po podwyżkę - a gdy ją dostałam, stwierdziłam, że w sumie to mi te rzeczy niepotrzebne. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobnie, czasami gdy cos wymyślam, to okazuje się, że gdy mogę zrealizować jakiś np. zakup, remont, to stwierdzam, że właściwie nie jest mi to potrzebne, wolę za te pieniądze gdzieś pojechać...

      Usuń
  10. Nie gram bo nie ciągnie mnie nawet do niewinnego hazardu, a jak nie gram to i nie wygrywam ;)
    Kilkadziesiąt lat temu moja pracowa koleżanka kupiła na Mikołajki 3 losy, dla mnie, dla naszej wspólnej koleżanki i dla siebie, no i...tylko jej los był wygrany hehehe. Wygrała froterkę do parkietów, której nigdy nie używała ;)

    Taki mój podszept do losu, jakieś mieszkanko w fajnej zielonej okolicy, na parterze, to bym przyjęła, więc ten tego losie mój...;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, gdyby ktoś mógł takie marzenia realizować dla nas, choćby pod choinkę...pomarzyć zawsze wolno:-)

      Usuń
  11. Grywam regularnie w najtańszą wersję tutejszego toto-lotka, czasami wygram najniższą wygraną czyli około A$12, ale już od ponad roku nawet tego nie wygrałem.
    A gdybym WYGRAŁ?
    Przede wszystkim nie chciałbym wygrać zbyt dużo bo uważałbym się za odpowiedzialnego za rozsądne tego zagospodarowanie a to nie takie proste. Nawet rozdanie na akcje charytatywne stwarza wiele dylematów.
    No to po co gram jeśli nie bardzo chcę wygrać?
    Ot taka igraszka z losem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy z nas ma jakieś bziki i hobby, może Twoje granie na takiej właśnie zasadzie się odbywa?

      Usuń
    2. Lechu - istnieja doradzcy finansowi choc ostateczna decyzja i tak nalezalaby do Ciebie.
      Moim zdaniem jest prostym zdecydowac co zrobic z wygrana.

      Usuń
  12. Gdybym wygrała to zabezpieczyła bym dach nad głową. Może coś z myślą o seniorach, wszak nie młodniejemy, bez schodów . Zabezpieczyłabym też córkę kiedy o dach nad głową chodzi. U nas to był priorytet.
    Dwie ulice dalej znajduje się ładny dom- bliźniak. Wlaściciele wspòlnie grali w totka i kiedys tam wygrali. Postawili domy obok siebie- dokładniej to bliźniak postawili. Ale żeby ich ta wygrana tak ustawiła, że nie muszą pracować to raczej nie.
    Ja w sumie to jeszcze chyba nic nie wygrałam, nie licząc dziecięcych fantów z loterii fantowej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo ważne inwestycje, ale masz rację, jeśli dom, to parterowy, koniecznie! nie ma chyba, poza zdrowiem ważniejszej rzeczy, niż dach nad głową!

      Usuń
  13. Witaj, Jotko.

    Nigdy niczego nie wygrałam w grach losowych, może dlatego, że nie grywam zbyt często:)
    A gdybym wygrała? Pewnie zrobiłabym to, co robię z zarobionymi nadwyżkami - podzieliłabym się z bardziej potrzebującymi:)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo szlachetnie, po wszelkich zbiórkach widać, że wielu mamy ofiarodawców:-)

      Usuń
  14. Myślę, że gdybym otrzymała sporą kwotę pieniędzy to postarałabym się ją jakoś rozsądnie rozdzielić na dane cele i potrzeby.
    Pozdrawiam serdecznie. ;-)
    PS - Dziękuję za docenienie moich prac.

    OdpowiedzUsuń
  15. Pojechałabym w podróż dookoła świata! A niech tam! :)

    OdpowiedzUsuń
  16. W takim krótkim komentarzu mam streścić wszystkie swoje plany? Niewykonalne. Zwłaszcza, że i tak pewnie nic by z nich nie wyszło. Na pewno większe lokum, w które da się wstawić pianino, nowszy samochód i prywatna opieka lekarska. A czy coś jeszcze? Ja przecież wszystko mam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prywatna opieka lekarska na pewno!
      Często przy takich okazjach stwierdzamy, że niczego nam nie brak, najwyżej zdrowia i sił...

      Usuń
  17. A ja kiedyś (bardzo dawno temu) wygrałam w pewnym popularnym teleturnieju. Kwotę taką, że starczyło nam wtedy na spłatę kredytu mieszkaniowego. Pieniądze szczęścia nie dają, jakiś rodzaj spokoju- na pewno.
    A co bym zrobiła z naprawdę bardzo dużą wygraną? Przeznaczyłabym na wcześniejszą "emeryturę" i podróże. Pomarzyć można :) Ale wszelkie kolektury odwiedzam sporadycznie.
    pani z apteki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na emeryturze już jestem, a o podróżach dalekich także marzę i to nawet nie skrycie!

      Usuń
  18. Pomarzyć piekna rzecz, gdybym wygrała milion ? Chciałabym maleńki domek na obrzeżach miasta,kaczki i kury i mały warzywnik.Dzieciom też część oddala i na chorujące dzieci.Spadek dostaliśmy i po 3 dniach stania w kolejce kupiliśmy automat do prania, ślubny miał 5 tke w totolotka to kupiliśmy znów automat bo tamten się psuł i dzieciom lepsze adidasy,pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No sama widzisz, jak to nasze marzenia zastępują przyziemne proste sprawy, ale ważniejsze nieraz od marzeń...

      Usuń
  19. Odpowiedź może być tylko jedna: kupiłabym domek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak myślałam :-)
      życzę Ci spełnienia tego marzenia z całego serca!

      Usuń
  20. Kupiłabym dwa mieszkania, dwa samochody, podzieliła się z rodziną, wsparła jakąś fundację pomagającą biednym lub chorym, potem trochę pozwiedzała świat i jeśli by coś jeszcze zostało (w końcu to 10 mln ;)).. zainwestowała, odłożyła na procent i dalej żyła, jak żyłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ambitne plany:-)
      To podróżowanie to wielu z nas się marzy...

      Usuń
  21. Na pewno kupiłabym dom i samochód. I tyle by mi wystarczyło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie dwie rzeczy niezbędne aktywnej kobiecie do życia:-)

      Usuń
  22. Jestem genetycznie skażona skłonnościami do hazardu, więc nie gram dla bezpieczeństwa...Ale dawno temu jak dzieciaki potrzebowały butów to wysyłałam totka (czwóreczka wystarczała na przyzwoite "adidasy")...Może w przyszłym roku zaszaleję...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy byłam w potrzebie sporo szyłam i dziergałam za kasę...stare dzieje.
      Szalej, może fortuna się uśmiechnie:-)

      Usuń
  23. Inwestycja , małe obdarowania a potem podróż długa.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, bardzo konkretnie...wsiąść do pociągu byle jakiego:-)

      Usuń
  24. Gdyby zdarzyła mi się znaczna wygrana, to spłaciłabym wszystkie bieżące zobowiązania, a resztę bym zainwestowała. Myślę, że jeżeli pieniądze pracują dla nas, to wtedy prawdziwie się bogacimy. Na mniejsze przyjemności powinniśmy sobie pozwolić oszczędzając co miesiąc. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo rozsądnie, podobno inwestować tez trzeba umieć, ale od czego doradcy finansowi?

      Usuń
  25. gdybym dostał dużo pieniędzy, ale tak naprawdę bardzo dużo, to bym kupił sobie wielki czołg, zastrzeliłbym z niego ofiarodawcę, a potem sobie tym czołgiem porządnie pojeździł...
    że co?... to spadek miał być?...
    no cóż, pech... bo ten darczyńca mógłby mieć piękną śmierć...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drastycznie, ale zawsze to jakiś pomysł, a w wypadku wygranej, do kogo byś strzelał?

      Usuń
    2. do pianisty nie, bo nie wolno...

      Usuń
    3. p.s. bynajmniej nie dworuję sobie... otrzymanie monstrualnej ilości pieniędzy jest sytuacją skrajną, a wtedy nikt nie potrafi przewidzieć, jak się w niej zachowa, nawet ten, kto się mądrzy na ten temat twierdząc, że wie... tymczasem sytuacja skrajna to strefa osobliwości, w której każda odpowiedź jest możliwa...

      Usuń
    4. No jasne, od wielkiej fortuny niejeden pomieszania zmysłów dostał...

      Usuń
  26. Wykupiłabym pole za domem, żeby kolejny blok nie powstał w naszej okolicy ;) Wyprowadzić bym się z mojej dzielnicy za żadne miliony nie chciała, za bardzo wrosłam w ten teren :) W dalekie podróże chętnie bym się jednak wybrała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, dobra miejscówka warta jest zachodu, a czasami zasłaniają nam widok kolejne inwestycje...

      Usuń
  27. Bardzo proste - wygrana obdzielilabym rodzine czyli 4ry osoby.
    Gramy, zwlaszcza maz, od lat wygrywajac najwyzej tyle by kupic nastepny kupon. U nas do wygrania sa niesamowite sumy, idace w miliardy (ostanio bylo cos 900 miliardow) i wbrew opinii niektorych ludzie wygrywaja.
    Sobie zostawilabym tyle by zapewnialo mi super wygodne zycie a reszte, jak wspomnialam, dalabym swoim dziecim a wnukom w formie trust, czyli by otrzymana suma ktos zarzadzal i kontrolowal, miesiecznie udzielajac na wygodne zycie, ksztalcenie i wydatki dopoki nie stana sie calkowicie dojrzali, wyksztalceni, pracujacy i odpowiedzialni - wtedy by otrzymali we wlasne rece i rzadzili tym jak chca.
    Czyli dobry plan mam, teraz tylko czekac tej duzej wygranej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie plan świetny, dobrze przemyślany, życzę więc, by kolejne kupony przyniosły nie tylko małe pocieszenia, ale konkretne sumy!

      Usuń
  28. Osobiście przeznaczyłbym sporo na kolejne podróże. Myśle, że każdemu sie marzy mieć trochę więcej kasy niż się rzeczywiście posiada. Najgorsze jednak jest to, że bogatym zwykle nie wystarcza to co mają, chcą zawsze więcej. Patrząc z tego punktu widzenia, wole być tym kim jestem niż opływać w luksusy.
    Marek z E

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mamy podobnie, z wielką kasą to i problemów więcej!

      Usuń
  29. Czasami po odziedziczeniu spadku mogą być niezłe problemy...
    Moim zdaniem nawet jeżeli człowiek jest bogaty to powinien posiadać tylko jednego prawdziwego przyjaciela, a nie milion fałszywych, bo prawdziwy przyjaciel jest z nami, kiedy się nie powodzi i cieszy się razem z nami z naszych sukcesów tych dużych i małych. Gdybym wygrała dużą sumę pieniędzy to część pieniędzy przeznaczyłabym na dom dziecka i schronisko dla zwierząt :) Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, wielką kasą wypada się podzielić, ileż można wydawać samemu?
      Nie darmo mamy przysłowie, że prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie...

      Usuń
  30. Nie miałabym problemów z większą gotówką. Jestem tego pewna. Na pewno bym jej nie roztrwoniła, to nie w moim stylu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że zrobiłabyś dobry użytek, zarówno z wygranej, jak i ze spadku:-)

      Usuń
  31. Niedawno mieliśmy ten temat na niderlandzkim. Ja wiem doskonale na co bym wydała forsę. Po pierwsze tego samego dnia Małżonek mógłby rzucić swoją durną pracę i zacząc robić coś fajnego. Ja mogłabym zatrudnić pomoc domową na cały dzień i samej zająć się pisaniemi ewentualnie nauką. Wybudowalibyśmy dom lub domy dla mojej rodzinki i zainwestowalibysmy w zdrowie - badania, najnowsze terapie, najlepszych specjalistów. Gdyby tej forsy było naprawdę dużo, to zapewniłabym dzieciom spokojne życie, by nie musiały się martwić, by nie musiały udawać niepełnosprawnych bardziej niż są ani żebrać o żadne żenujące zasiłki, by mogły realizować swoje marzenia, by stać je było utrzymanie domu, na opiekę i pomoc domową. Gdyby jeszcze coś zostało, zabralibyśmy sie za podróże, o których całe życie tylko marzymy. No i prawie zapomniałam, mielibyśmy duży ogród, i mogli byśmy adoptować trochę zwierzątek: psa, kury, papugi i króliki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, wspaniałe plany, widać w nich troskę o najbliższych i o przyszłość. Oby choć w części mogły się spełnić twoje marzenia...

      Usuń
  32. Ja kupiłabym ziemię, na której zasadziłabym las:)
    M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...i patrzyła jak rośnie, jak zapełnia się zwierzętami, doskonale rozumiem, piękne marzenie!

      Usuń
  33. Gram w Totka... ostatnio za 6 złotych raz na miesiąc, tak że prawdopodobieństwo wygranej graniczy z cudem, no ale jednak gdyby mi się udało to mam takie 3 maluteńkie marzenia: 1. - odłożyłbym kasę na starość, na czarną godzinę; 2. - kupiłbym jakiś domek w lesie lub pod lasem, aby miał trochę ogrodu i sadu (parę śliw i jabłoni wystarczy), i żeby nie było nazbyt daleko do jakiej rzeczki lub jeziora; 3. - wyjechałbym na stałe do Czech, a zamieszkałbym w takiej wioseczce, jaką przedstawiono w serialu "Chalupáři", to jest po polsku "Pod jednym dachem"... no i żeby można było w okolicy napić się czeskiego piwa... aha, może jeszcze czwórka... - nakupowałbym do licha książek... oczywiście część pieniędzy przeznaczyłbym na jakiś zbożny, charytatywny cel.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serial pamiętam, lubiłam:-)
      Jeśli domek, to parterowy, na starość schody to zmora, wspinam się u syna, trening normalnie!
      Córka znajomej mieszka i pracuje w Czechach i bardzo sobie chwali:-)

      Usuń
  34. Moje "miękkie" serce rozdało by pewnie.
    A dla siebie podróże🤗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieciom zawsze się pomaga, często znajomym, ale i o sobie wypada pomyśleć:-)

      Usuń
  35. Kupiłabym ogromne "stepy szerokie", by tam w spokoju żyć mogły uratowane konie, psy i koty.... 💗

    OdpowiedzUsuń
  36. Mnie najlepiej wychodzi gubienie kasy niż wygrywanie. Nie wiem, co bym zrobiła jakbym wygrała... Poza podróżą po Japoni 😀

    Buziaki

    Kasia Dudziak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może masz dziurawe kieszenie?
      Ja wybrałabym Chiny:-)

      Usuń
  37. Jak zwykle spóźniona, ale temat ciekawy. Niestety, nigdy niczego nie wygrywam, nawet na zabawie sylwestrowej ani ja, ani mąż nie wygraliśmy niczego, chociaż wygrywali wszyscy nasi znajomi, to było dość frustrujące (to były drobiazgi typu świece, miseczki ceramiczne, kopystki i łyżki drewniane). Może trzeba wierzyć w wygraną? Moja kuzynka stale coś wygrywa z tych kuponów sklepowych (ostatnio w jakiejś galerii handlowej bon na 500 zł w dowolnym stoisku). Ja mam obiecaną podróż dookoła świata "gdy mąż wygra w Lotka". A grywa tylko jak jest spora kumulacja.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jesteś spóźniona, Haniu. Trudno nadążać za wszystkim, ja zaglądam na wiele blogów, więc często czytam z opóźnieniem.
      Kiedyś wysłałam kupon przy wielkiej kumulacji, ale nic, wygrały 3 osoby, które podzieliły się po równo...

      Usuń