Nowy rok zaczął się na osiedlu niemal sensacyjnie. Ale na wstępie kilka słów wyjaśnienia.
W bloku po sąsiedzku zauważałam od jakiegoś czasu wiszące na balkonie kartki z zeszytu, częściowo zapisane, przypięte do sznurków klamerkami. Pomyślałam, że ktoś suszy zalany kajet, ale padał deszcz, więc szanse wysuszenia marne.
Kartki wisiały na balkonie stale, a kiedyś przechodziliśmy z mężem i jakaś pani z owego balkonu coś do nas krzyczała, trudno było jednak zrozumieć słowa.
Po pewnym czasie, oprócz kartek na sznurach pojawiły się książki i czasopisma na trawniku pod balkonem. Wymsknęła mi się nawet uwaga: oby ta pani nie zaczęła papierów palić!
Mówisz, masz! W Nowy rok rankiem nadjechała straż pożarna i policja, prawdopodobnie sąsiedzi wezwali pomoc, choć nie wiem czy o palenie książek chodziło. Może lokatorzy nie mogli dopukać się do drzwi sąsiadki, a poczuli niepokój jej zachowaniem.
Strażacy dzielnie dźwigali drabinę w asyście policjantów...
... i gdy ustawiali ją pod balkonem, policjanci rozmawiali z sąsiadami.
W międzyczasie zeszło się sporo gapiów, bo nie co dzień wszystkie służby zjeżdżają na osiedle, przybyło też pogotowie.
Policjant wszedł chyba do mieszkania i wpuścił ratowników z pogotowia, a co było dalej pozostanie w domysłach, bo dalsza część akcji działa się poza zasięgiem moich okien.
Następnego dnia zniknęły kartki ze sznurów i śmieci z trawnika, okna zasłonięte...
Szybka reakcja sąsiadów być może zapobiegła większej tragedii!
Dziwne te kartki na balkonie... Może pani w ten sposób szukała pomocy.. Coś tam się zadziało, ale chyba dobrze się skończyło:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ( u mnie śniegu napadało:))
Bardzo dziwne, na razie spokój, może udało się jej pomóc!
UsuńWczoraj przeszła u nas burza śnieżna, nagła i bardzo intensywna!
u nas całkiem poważny pożar na wjeździe do miasta...spłonęła wielka hala niestety firma moich znajomych. bardzo niebezpiecznie było. zatankowane po kokardy tiry...ech.
OdpowiedzUsuńOj, to nieciekawie zaczął im się rok, najważniejsze by nikt nie ucierpiał fizycznie...choć trauma także bywa groźna dla zdrowia!
UsuńCiekawa jestem o co chodziło z tymi kartkami i mam nadzieję, że cała akcja zakończyła się pomyślnie aczkolwiek zachowania gapiów nie jestem w stanie zrozumieć. Że też ludzie nie mają ciekawszych rzeczy do roboty, w noworoczny poranek zwłaszcza 😊.
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w nowym roku, zdrowia, szczęścia i radości.
Myślę, że to z troski , bo to byli sąsiedzi, sama podglądałam przez okno, tyle teraz nieszczęść w okresie zimowym.
UsuńMoże ta pani wpadła w dołek psychiczny.U nas na Rynku spłonęła duża choinka, nieumyślne podpalenie prawdopodobnie od racy się zapaliła pomimo zakazu.Siedzę i pisze a mam kremy na tort robic, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOch, te race i petardy, oby wprowadzili zakaz i to szybko!
UsuńTwoje torty są świetne, pokaz potem efekty!
Wygląda na jakieś psychiczne problemy :(
OdpowiedzUsuńAle dobrze, że sąsiedzi reagują, choćby nawet chodziło o ich własne bezpieczeństwo.
Nie wiadomo, co może się zdarzyć, tylu różnych ludzi mieszka obok...
Usuńfajny scenariusz na powieść - człowiek w deszczu. chodzi po mieście i zapisuje fantasmagorie rodzące się w głowie. Wraca do domu i suszy kartki, zanim przepisze je do powstającej właśnie książki. Czasami woda rozmyje słowa i kartkę trzeba wyrzucić, bo znalezienie "na sucho" brakujących słów jest zbyt trudne. Powieść puchnie, kończy się pora deszczowa. Pisarz czyta, co dotąd napisał - brakuje już tylko zakończenia. A deszcz padać nie zamierza przez długie miesiące. trawi go gorączka, ciekawość szarpie wnętrzności. w szale podpala wyschnięte kartki, a ogień roznosi się po mieszkaniu błyskawicznie - skacze przez okno na tyle nieszczęśliwie, że łamie nogi. Lekarze już ich nie poskładają. nigdy nie będzie chodził, nie dokończy powieści i nie powiesi ani jednej kartki...
OdpowiedzUsuńprzepraszam, ale czytanie zamieniło mi się w patrzenie do przodu.
Nie przepraszaj, fajne Ci się pomysły po głowie plączą, nie przestawaj!
UsuńSwieta, zima sprzyja rozwojowi roznych psychoz. Samotnosc ma wiele twarzy.
OdpowiedzUsuńTo prawda, sami nie wiemy, co nas czeka za kilka lat lub wcześniej...
UsuńLepiej pozniej...
UsuńZdecydowanie lepiej później lub wcale!
Usuń:))))))) niz wcale!
UsuńKilka lat temu miałam taką akcję na osiedlu i dzięki mojemu synowi,który zauważył początek pożaru i naszym kolegom, którzy u nas wtedy byli nie doszło do tragedii. Straż pożarna jechała 20 minut... Gdyby nie my, cały blok by ucierpiał...
OdpowiedzUsuńO widzisz, trzeba być uważnym, Ja jestem wyczulona na zapachy, gdy czuję gaz lub przypalone jedzenie, to już sprawdzam, czy nie kroi się tragedia...
UsuńByć może, że się owej "pani od kartek" coś poplątało w umyśle, co niestety często się przydarza ludziom leciwym a do tego samotnym. A może to był "Alzheimer z wizytą"- chorego to nie boli i nie zdaje sobie sprawy z faktu, że choruje, nikt z rodziny, która ma dość luźny kontakt z chorym też nie, a potem nagle dzieją się "cuda-nie-widy". Na "moim" warszawskim osiedlu w sąsiednim bloku mieszkała staruszka, sama, która wciąż stała na balkonie i nawoływała przechodzące osoby by do niej wstąpiły z wizytą. Tak mniej więcej po kwartale "zniknęła", bo sąsiedzi interweniowali i ta pani została zabrana do zakładu opiekuńczego.
OdpowiedzUsuńTa pani jest za młoda na demencję, o chorobach innych nie wiem, ale spotykam wiele osób z różnymi zaburzeniami. Smutne to, bo nie wszyscy są życzliwie nastawieni...
UsuńRegularnie oglądamy Wiadomości POLSAT - tam codziennie relacjonują jakąś podobną historię.
OdpowiedzUsuńWidzę, że to rzeczywiście masowy trend.
Sporo tego, podobno pandemia covid nasiliła pewne zjawiska.
UsuńO żesz, to nie wygląda dobrze! No może o tyle, że pewnie udało się zapobiec większej tragedii.
OdpowiedzUsuńMasz jakieś wieści, Jotko?
Nowych wieści nie mam, nie mój blok, nikogo tam nie znam...
UsuńTrudno mi o tym napisać...
OdpowiedzUsuńMieliśmy takiego sąsiada. który mieszkał razem z żoną tuż pod nami. Był życzliwy, ale miał taką "wadę" że często grał na tubie. Doprowadzało mnie to do rozstroju nerwowego, bo robił duży hałas. Aż przestał grać. I zaniepokoiłam się bo od pewnego czasu tej tuby nie było słychać. Wczoraj go pożegnaliśmy na zawsze...
O właśnie, podobne niepokoje powoduje milczenie na blogu lub w sms-ach. W Nowy Rok zmarł nasz bliski znajomy, szok i niedowierzanie, bo to jego żona chorowała na serce...
UsuńMój komentarz chyba w spamie
OdpowiedzUsuńZawsze zaglądam do spamu, nie ma obaw!
Usuńmoże to zwrócenie na siebie uwagi było swego rodzaju wołaniem o pomoc. Nie chcę myśleć co by mogło się stać. Czujność sąsiadów jest bezcenna.
OdpowiedzUsuńWyobraźnia w takich wypadkach działa!
UsuńBBM: Historia jak z powieści sensacyjnej. Czasem dziwne rzeczy się dzieją, trzeba być uważnym.
OdpowiedzUsuńOj tak, zawsze warto wyprzedzać takie zdarzenia...
UsuńKiedy byliśmy z babcią na świątecznym spacerze, zadzwonił syn i spytał, czy babcia jeszcze z nami jest. Okazało się, że piętro niżej, w kamienicy w której mieszka, cała rodzina podtruła się czadem. Sąsiadka dzwoniła do naszej babci, pukała, nikt nie odpowiadał, a telefon za drzwiami ciągle dzwonił. Babcia nie zabiera telefonu ze sobą, jak jest z nami, bo my mamy swoje zawsze i czuje się bezpieczna. Co myśleć w takiej sytuacji? zwlaszcza strażacy i sąsiadka? że babcia pewnie też podtruta i straciła przytomność . Na szczęście zadzwonili do syna, bo już mieli wyważać drzwi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Maria z Pogórza Przemyskiego.
No właśnie, czyli telefon musowo brać!
UsuńMy szukaliśmy kiedyś kontaktu z sąsiadami piętro wyżej, bo zalewała nas gorąca woda. Matka sąsiadki, pani z demencją była sama w domu, a do wizyty opiekunki jeszcze dwie godziny...
Witaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńZdarzenie tyleż intrygujące, co niepokojące.
Pewnie za jakiś czas zostanie wyjaśnione, oby ze szczęśliwym zakończeniem dla bohaterki i sąsiadów.
Pozdrawiam:)
Taką mam nadzieję!
UsuńOch, dobrze że skończyło się tylko tak. Miałam podobne zdarzenie, kiedy mieszkałam z rodzicami - sąsiadka z piętra niżej podpaliła jakieś papiery w tej takiej dolnej szufladzie kuchenki. Na szczęście też sąsiedzi zareagowali na czas. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWidzę, że takie przypadki wcale nie są rzadkie...
Usuńbyć może te papiery się suszyły po przypadkowym zalaniu jakimś łatwopalnym płynem, a potem doszło do równie przypadkowego zaprószenia ognia... tak, czy owak faktycznie ciekawe wydarzenie...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Może kiedyś dowiem się, o co chodziło...
UsuńDobrzy sąsiedzi to skarb. Szkoda, że rodzina nie zauważyła co się dzieje wcześniej.
OdpowiedzUsuńMoże mieszkała sama?
UsuńIntrygujące wydarzenie :)
OdpowiedzUsuńRozpala wyobraźnię.
Aż przypomniało mi się, jak jakieś 2 lata temu w mojej piwnicy zapaliły się jakieś urządzenia dziadka. Wszędzie w domu dym. Dobrze, że mamę obudził swąd. Piwnicy nie dało się otworzyć, bo zamek się spalił. Wezwaliśmy straż pożarną - przyjechały 3 wozy i wyważono drzwi. Na szczęście było więcej dymu niż ognia i szybko go ugaszono.
Dziadek jak się dowiedział, że jego "wynalazki" się zapaliły skomentował tylko: "no cóż, zdarza się" xD
Pozdrawiam serdecznie :)
Bardzo niebezpieczne bywają takie sytuacje, nigdy nie wiemy, co kto trzyma w domu lub piwnicy!
UsuńRzeczywiście niesamowite wydarzenie. Prawdę mówiąc, spodobał mi się
OdpowiedzUsuńpomysł z wieszaniem kartek na sznurku. Może na kartkach były zapisane
np. złote myśli.
Pozdrawiam serdecznie :)
Intrygujące na pewno, kartki były z zeszytów, więc zapewne jakieś notatki...
UsuńCiekawe, co tak naprawdę się stało. albo ta pani brała udział w konstruowaniu nowego Indeksu ksiąg zakazanych, albo jest zwyczajnie stuknięta. No chyba że to taki rodzaj aktywizmu, ale na czyją rzecz, nie mogę wymyślić.
OdpowiedzUsuńMoże wszystko razem?
UsuńDawno, dawno temu znałem kobietę, która pracowała na uniwersytecie, posiadała doktorat i prowadziła zajęcia ze studentami-ogólnie miła osoba, zawsze służąca dobrą radą. Niestety, co jakiś czas miała "dołek" i wtedy rozdawała swoje rzeczy, a część też wyrzucała przez okno. Znajomi szybko interweniowali, zabierano ją do szpitala i po jakimś czasie, podleczona, wracała z powrotem do pracy i normalnego życia. Wiem, że taka sytuacja powtarzała się co jakiś czas, ale mimo wszystko jakoś sobie radziła w życiu.
OdpowiedzUsuńBardzo podobny przypadek, tak myślę. Ciekawa jestem jak skończy się ta historia, może dotrą do mnie jakieś wieści..
UsuńSensacyjna sytuacja z dreszczykiem Joteczko :)
OdpowiedzUsuńA ja życzę Ci wszystkiego najlepszego w Nowym Roku :*
Och, polu wzajemnie!
UsuńNiechaj będzie to rok pełen kreatywności i ludzkiej życzliwości!
Nie od dziś wiadomo, że najlepsze historie są te z życia wzięte.
OdpowiedzUsuńPsychika ludzka to niezbadane źródło różnych zachowań
UsuńOoooj oooj to były wrażenia noworoczne Jotko. Kiedyś mieszkaliśmy koło stacji strazy pożarnej i jak tylko słyszałam syrenę zaraz miałam stracha, że jadą do nas. Raz jeden sąsiad zostawił kumplom pijaczkom klucze i spalili mu chatę, a mieszkał nad nami. Kilka mieszkań poszło z dymem. Od tamtej pory mam traumę. Mieliśmy dużo szczęścia, bo sąsiadka mieszkająca nad nami została wyniesiona z mieszkania nieprzytomna. Wcześniej strażacy musieli wyważyć drzwi. Te hałasy mnie obudziły.
OdpowiedzUsuńOj, Kasiu, nie dziwie się, że masz traumę, chyba jakiś anioł nad wami czuwał! oby nigdy więcej!
UsuńCzy coś wiadomo dlaczego pojawiły się kartki i książki na balkonie? Macie jakieś podejrzenia?
OdpowiedzUsuńMożliwe, że to było dzieło przypadku chociaż skoro doszły nowe rzecz, to może chwila dezorientacji – zdarza się, że starsze osoby zaczynają porządkować rzeczy w nieco chaotyczny sposób i wykładają je gdzieś by zająć się potem nimi. Może te kartki i książki miały trafić do kogoś, tylko w międzyczasie plan się zgubił... A jeśli dodamy do tego Alzheimera na gościnnych występach (w sumie to nie wiadomo jakiego wieku osoba tam mieszka), to scenariusz, w którym coś wylądowało na balkonie zamiast w czyichś rękach, brzmi już całkiem logicznie. Tego typu problemy mogą zdarzać epizodami się niezauważone latami – dopiero taki balkonowy performance budzi podejrzenia i przy okazji zbiera grono gapiów.
Mam nadzieję, że u sąsiadki będzie wszystko dobrze
Ta pani nie była jeszcze w wieku, gdy starość robi nam podobne niespodzianki.
UsuńTajemnicza sprawa lub całkiem proste wyjaśnienie, gdy zna się szczegóły.
Ekscentryczne zachowania u jednych- podpadają pod Alzheimera/ chorbę psychiczną u innych...Może to była jakaś forma protestu ?...przeciwko sobie, innym, życiu/ światu...Tak czy owak- zwróciła na siebie uwagę...
OdpowiedzUsuńO, to na pewno, ale chyba musiało się zadziać coś, co zaniepokoiło sąsiadów.
Usuń