Tyle czytam i słucham ile tragedii ludzi spotyka, a ja tu o takich pierdołach się rozpisuję, ale z drugiej strony, nasze życie, to w większości same pierdoły, a najczęściej w sytuacjach ekstremalnych ratuje nas zimna krew lub poczucie humoru...
Byłam kiedyś świadkiem niepokojącej akcji - jest u nas szkoła katolicka, która zajmuje część wielkiego budynku parafialnego, a obok na boisku dzieci korzystają z przerwy. Boisko otacza barak dawnej kaplicy, która służyła jako świątynia tymczasowa. Barak ów zaadaptowano na sale o różnym przeznaczeniu i wymieniono dach, oprócz środkowej części. I właśnie widziałam, jak dwóch panów na prowizorycznym rusztowaniu, bez żadnych zabezpieczeń ściągało z dachu stare azbestowe płyty i układali je w stertę. Obok na boisku bawiły się dzieci, opiekunki spacerowały, pilnując uczniów. Z tego, co wiem , takie płyty powinny być odpowiednio zabezpieczone, bo azbest jest niegroźny, gdy się go nie rusza. Czy nie można było wykonać tej operacji w innym terminie?
Usłyszałam niedawno anegdotę z rodzaju humor wzięty z życia. Pewna starsza pani trafiła do szpitala. Odwiedziła ją synowa i ponieważ staruszka leżała podłączona do różnych rurek oraz aparatury, a prosiła o umycie zębów, synowa podeszła do pokoju pielęgniarek by poprosić o jakieś naczynie do umycia zębów teściowej. Na to pielęgniarka - a nie może pani umyć w zlewie? - Ale jak to w zlewie, przecież teściowa ma własne zęby! kurtyna...
Na koniec apel o pomoc!
Tutaj link do zrzutki - nasza blogowa koleżanka musi zebrać sporą kwotę, by ratować swoją ukochaną kotkę Fantę, może wspólnie damy radę?
Przed wielu laty będąc w Bieszczadach, spotkaliśmy w kolejce po rybkę dyrektora szkoły moich dzieci, z młodziutką dziewczyną. Gość zachowywał się dziwnie, ledwie nas zauważył, uciekał wzrokiem. Myślałam, że to jego córka, potem mąż mi uświadomił, że on ma tylko synów:-) pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńO, czyżby wstydził się apetytu na młode ciało?
UsuńPsi Patrol przerabiam już trzeci raz to jestem "obryta"...;o)
OdpowiedzUsuńSąsiedzi z Zaścianka wyprowadzili się do naszego Rodzinnego Miasta...Teraz mieszkają w "moim bloku"...A że trochę "nawywijali" przed przeprowadzką, to Sąsiadka mało zawału nie dostała, jak się okazało, że nie tylko teren znam, ale deklamuję nazwiska Jej nowych sąsiadów...;o))
"Prosimy zrealizować do 31.11.24."hmm...:))))Ewa
OdpowiedzUsuńNajbardziej mnie ubawiła historia, midi ktoś ma zagranicznych wczasach spotkał sąsiada z bloku. Minucie nic, ale pani, która z nim była, nie była jego sąsiadką;)
OdpowiedzUsuń