Uchodzili za wzorową parę.
Nikt nie widział, aby się kłócili, odnosili sie do siebie z przesadnym nawet szacunkiem, złośliwi mawiali, że piją sobie z dzióbków.
On przy każdej okazji i bez okazji kupował jej kwiaty, całe bukiety, na spacer szli zawsze trzymając sie za rączki. Ona gotowała mu najlepsze smakołyki, bo nie pracowała zawodowo, a on pracował dużo i o takiego męża trzeba przecież dbać...w towarzystwie on zawsze jej odsuwał krzesło, otaczał opieką, zwracał sie do żony najczulszymi zwrotami, co ona także odwzajemniała. Zazdrośnicy mówili, że w ich wieku to nawet niesmaczne.
Mąż był wzorem pod każdym względem, chwalił kuchnię żony, pomagał sąsiadkom, z wyjazdów służbowych zawsze jakiś drobiazg przywiózł. Powodziło im sie dobrze, jedyna skazą na ich związku był brak potomka, ale nikt, nawet najbliżsi nie znali powodu i nikt nie dociekał. Temat delikatny, niezręcznie jest drążyć, można przykrość zrobić, a to ich intymna sprawa.
Wydawało się, że małżeńską sielankę tylko śmierć może przerwać...Tak też sie stało. Z ziemskiego padołu pierwszy odszedł wzorowy mąż, pozostawiając po sobie wdowę nieutuloną w żalu i testament, o którym żona nie miała pojęcia. Dowiedziała się czas jakiś po pogrzebie, zaproszona oficjalnie przez prawnika na odczytanie testamentu. Wdowa zdziwiła sie wielce, licząc pierwotnie na wspólne oszczędności, które mąż po sobie zostawił i czasami naszła ją myśl, że gdy zapas gotówki sie skończy trzeba będzie pracy poszukać,ale kto niemłodą już kobietę zatrudni?
Otrzymawszy zaproszenie od prawnika oddaliła od siebie ponure myśli, ubrała sie elegancko i poszła ufna w poprawę swego wdowiego losu. Wchodząc do gabinetu prawnika wprowadzona przez sekretarkę spostrzegła inne osoby: jakąś kobietę w podobnym do siebie wieku i młodego człowieka, prawdopodobnie jej syna. Prawnik wszystkich sobie przedstawił i zaczął odczytywać testament.
Okazało się, że ten wzór cnót wszelkich - jej mąż prowadził podwójne życie, spłodził syna i zgromadzony przez lata majątek (chyba dobrze lokowany, bo wdowę zdziwiła jego wielkość) podzielił na 3 części.
Wdowa swej części nie odrzuciła, testamentu nie podważyła, ale od tej pory przestała chodzić na cmentarz i usunęła sie na margines życia towarzyskiego...
Osądzić nie umiem, bo to nie jest łatwe. W sumie wobec nikogo nieboszczyk nie zachował się fair. Wszyscy są jego ofiarami. Z drugiej strony, czy lepiej by było dla małżonki, gdyby ją zostawił?
OdpowiedzUsuńByłoby lepiej. Uczciwiej i przyzwoiciej.
UsuńPrzeżyła życie w przekonaniu, że jest kochana, hołubiona, zabezpieczona finansowo. Czy to był jej wybór? Pewnie nie, tego nie wiemy. Ale rzadko da się takie drugie życie ukryć, nie budząc podejrzeń, chyba że jedna ze stron przymyka oczy. |P|otem się za to przymykanie płaci. Tylko, za się nie płaci?
UsuńA ja sie zastanawiałam czy ta druga wiedziała, bo jeśli tak, to zgadzała się być tą drugą, a jeśli nie to czemu nie nalegała na ślub, bo to raczej kobiety nalegają...
UsuńSpotkałam parę "tych drugich" Im faceci cuda opowiadają o żonach - jaka to zazdrosna, katoliczka (nie zgadza się na rozwód), szalona (ryzyko samobójstwa). Czasami wręcz te drugie litują się, jaki to ten ich facet biedny, ukrzywdzony przez żonę (która zawsze "go nie rozumie i z nim nie sypia").
UsuńNo fakt, szantażować można każdego, trzeba mieć tylko dobre argumenty...
UsuńTo, że pozory mylą, to nic nowego, a opisana sytuacja ani nie jest wyjątkowa, ani dziwna. Znam kilka takich dziwnych związków, gdzie właściwie już nikt nie wie, kto komu ślubował, a kto nie. I nawet nie można powiedzieć, że dawniej było inaczej, bo, o ile literatura, historia i zwykłe ludzkie przekazy nie kłamią, to zawsze tak było... Inna zupełnie sprawa, czy się z tym godzimy, czy nie. Opisana pani najwyraźniej o niczym nie wiedziała, a po śmierci niewiernego małżonka zrobiła co zrobiła.
OdpowiedzUsuńMnie w Twoim wpisie zaskoczyło coś innego. Dlaczego w pewnym wieku czułośc jest uznawana za niesmaczną? Też się z tym spotkałam... to trochę jak z definicją seksu: to jest coś, czego naszym zdaniem nie robią nasze dzieci, a zdaniem naszych dzieci coś, czego nie robimy my.
No właśnie, gdy ludzie młodzi całują sie na ławce czy na ulicy uważamy to za romantyczne, a w wieku bardzo dojrzałym czasem budzi to co najmniej zdziwienie...czy ludzie dojrzali nie mają prawa do czułości?
UsuńChyba nawet nie wiem jak to skomentować - bardzo podobną sytuację miałam u bardzo bliskiej koleżanki , zresztą pisałam w jednym poście (kobieca siła) Aż żal że tyle lat ufała
OdpowiedzUsuńJa znałam taką, której mąż po wielu latach "podziękował" i znalazł sobie lepiej wykształconą, aby lepiej prezentowała się w towarzystwie...
UsuńDość przypadkowo niedawno na blogu "Jagi" napisałem taki komentarz, cyt.: "... prawda to nie jest to co ja widzę, ani to co opisują inni. Prawdy po prostu nie ma. Jest to tylko zlepek różnych zdarzeń rozgrywających się w różnym czasie, różnych środowiskach, i widzianych z różnych punktów widzenia ..."
OdpowiedzUsuńTen komentarz wywołał nieporozumienie. Ale myślę, że pasuje on doskonale i tutaj i wszędzie tam, gdzie pewien ciąg zdarzeń widzimy z pozycji obserwatora.
To jest b. złożona sprawa i do jej oceny brakuje wielu informacji na które pewno i to małżeństwo nie znalazło odpowiedzi. Bo przecież nie wiemy: a/ co sobie obiecywali nie przed ołtarzem, ale przed sobą, b/ dlaczego nie mieli dzieci, c/ dlaczego nie współżyli ze sobą seksualnie (zakładam, że wtedy żona wcześniej by zauważyła pewne sygnały), i to co wg mnie najważniejsze d/ dlaczego nie starali się o adopcję, in vitro, itp.
Nie dziwi mnie szacunek jaki sobie nawzajem i otoczeniu okazywali, natomiast jestem totalnie zaskoczony niespodzianką jaką zostawił żonie.
Niestety nie znam szczegółów i nie odpowiem na Twoje pytania, muszą pozostać retoryczne.Według mnie jednak taka przesadna atencja okazywana publicznie to była jednak zasłona dymna...
UsuńChyba trafnie podejrzewasz, że coś więcej musiało między nimi zaistnieć skoro publicznie maskowali to przesadną atencją. Człowiek to największa zagadka. Mogę zrozumieć to, że "na boku miał dziecko z inną", ale zatajenie tego przed żoną jest dla mnie niepojęte.
UsuńDla mnie też, bo przecież syn to dla mężczyzny wielka duma, a bywało, że żona, która nie mogła dać mężowi potomka wybaczała skok w bok, chyba że tu było jeszcze drugie dno...
UsuńMoże faktycznie dla mężczyzny syn to duma, ale córka jest bardziej kochana. :) Tu jest b. dużo niewiadomych (kiedy urodził się syn, co łączyło zmarłego i jego partnerkę, czy znali się wcześniej, czy żonę zaskoczył inny związek, czy podział spadku, może on był bezpłodny po jakiejś chorobie, itd. itp.), aby cokolwiek wyrokować. Być może się dziwisz dlaczego tak "dzielę włos na czworo" (co słusznie zauważyła Jaga), ale to jest moje skrzywienie zawodowe, ponad 27 lat pracowałem społecznie i zawodowo w wymiarze sprawiedliwości i chyba niewiele może mnie zaskoczyć. Dlatego nie rozumiem tego, że do końca oszukiwał żonę.
UsuńJa już na poczatku domyśliłam się, jaki będzie koniec.:( Dlatego ten i wiele innych przykładów pokazuje nam, że nie ma związków idealnych i nigdy nie wiemy , co nam może się w życiu przytafić.
OdpowiedzUsuńNo tak, wedle porzekadła: serce nie sługa...
UsuńPodobną sytuację miała moja znajoma po śmiertelnym wypadku męża. Dzieci mają niską rentę po ojcu, który miał trójkę dzieci z inną. Widać wcale to nie takie rzadkie wypadki. Rozczarowania wpisane w nasze życie. Ale jakim trzeba być człowiekiem, by tak udawać...
OdpowiedzUsuńNie wiem, albo miał dobrą pamięć, albo dobrze kłamał i lawirował, no i chyba nieźle zarabiał.
UsuńZ jednej strony miałam nadzieję, że ta historia się szczęśliwie zakończy, ale z drugiej przeczuwałam, że sielanka nie może potrwać zbyt długo i w końcu coś albo ktoś ją zakłóci.
OdpowiedzUsuńTo tak jak z filmami, niektóre zakończenia są oczywiste, a niektóre mają zaskakujące zakończenia...
UsuńAsiu już jak zaczęłaś opisywać tę historię ..po prostu wiedziałam,że to nie będzie ..tylko achy i ochy....gdzieś tam musiało coś "zazgrzytać"....Słysząc idealne,wzorowe..jakoś trudno mi wierzyć w te 100% ideały....Moim zdaniem nie jest to najważniejsze....aby być z kimś szczęśliwym.Ale znów takiego..scenariusza na pewno nie życzyłabym sobie...po śmierci podobno nie powinno się mówić źle o zmarłym,ale czy myślenie "wyrzucić"?Uznam to jako taki skrajny przypadek.A przy okazji okazywania "czułości"....2 lata temu będąc w Sandomierzu spotkałyśmy z przyjaciółką parę (wiek około 80) i obie wzruszyłyśmy się bo oni tak pięknie wyglądali idąc ...trzymając się za ręce i coś tam do siebie zagadując,wymieniali uśmiechy....Na takie czułości moim zdaniem nigdy za późno....i cóż ma do tego wiek....nie rozumiem ...to pewnie te pozory....mają wpływ.
OdpowiedzUsuńMasz rację, ja też widuję takie sędziwe pary i chociaż oboje przygięci do ziemi, to jeszcze on niesie zakupy, ona mu kurtkę poprawia i cały czas o czymś rozmawiają czyli jeszcze wszystkiego sobie nie powiedzieli...
UsuńMożna by powiedzieć: życie... Myślimy, że jesteśmy na odpowiedniej ścieżce, że nic już nas nie zaskoczy. Aż nagle wyłania się czarny mur, a my musimy go pokonać...Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitam pięknie:-)
UsuńMyślę, że takie zaskoczenia po wielu latach są tym dziwniejsze, marzyliśmy o spokoju i stabilizacji, a tu grom z jasnego nieba...
Nie ma idealnych ludzi, ani idealnych związków. Też wiedziałam, że coś tu na rzeczy jest od początku Twojej opowieści. Może on taki był właśnie "idealny", bo powiedzmy realizował się w dwóch związkach. Ech chyba tam wolę mojego zupełnie nieidealnego ślubnego... Chociaż przecież nigdy nie wiemy, co, kto ukrywa i co nam los przyniesie.
OdpowiedzUsuńSłyszałam, że niektórzy potrafią kochać podwójnie i żyć podwójnie, ale że nikt sie nie domyślał? Trudno uwierzyć...
UsuńPrzeczytałam Twój wpis i komentarze i myślę sobie, że ja nie umiem dorabiać głębszej ideologii do poczynań owego pana. Dla mnie zdrada to zdrada, oszustwo to oszustwo, a największy niesmak budzi odgrywanie gorących uczuć... Szukanie usprawiedliwień dla tego pana mierzi mnie, bo próba rozumienia go oznacza (dla mnie) - przynajmniej częściowe - stawanie po jego stronie.
OdpowiedzUsuńNie odniosłam wrażenia, że ktoś go usprawiedliwia, raczej dziwimy się kilku sprawom: jak to sie stało, że nikt sie nie domyślał, jak on to godził, może równie mocno kochał obie? itd.itp.
UsuńWpadło mi teraz do głowy, co jego syn na to?
Ja też nie twierdzę, że ktoś go usprawiedliwia :) Myślę jednak, że jest cienka granica między refleksją a wejściem w rolę adwokata... A może się mylę? Nie wiem...
UsuńNie wiadomo, jaką wersję "prawdy" otrzymał syn... Myślę jednak, że krętacz (bo nie można faceta nazwać uczciwym) nie jest szczery wobec nikogo...
Czytałam, czytałam i prawie, że wiedziałam jak to się wszystko skończy... W znajomym mi środowisku sytuacja była podobna, z tym, że mąż nie umarł lecz po latach w końcu się przyznał. Brakuje słów, nie wie jak taki człowiek mógł codziennie patrzeć w lustro...
OdpowiedzUsuńTo jedno, drugie - ile to musiało go kosztować finansowo i logistycznie i wiele jeszcze pytań sie nasuwa...
UsuńA wszystko dlatego ze wierzymy w to co chcemy wierzyc no i mamy zaufanie. Szkoda tylko , że ta pani.nie mogła mu w oczy spojrzec i zobaczyc jak on sie czuje z tym zyciowym kłamstwem W mysl powiedzenia " Chwal.meza po śmierci dopiero"
OdpowiedzUsuńGdyby miał odwagę sie przyznać, to ciekawe, jak by sie tłumaczył...
UsuńTak naprawdę nikt z nas do końca nie wie z kim żyje. Ufam swojemu mężowi i jest nam dobrze, ale czy znam go z każdej strony? Nie. Niespodzianki są. Przykładem jest para opisana w Twoim poście.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Jotko:)
Chyba w żadnym związku nie znamy sie do końca, pytanie: czy chcielibyśmy sie tak odsłonić?
UsuńO pozorach wiem sporo, sama to kiedyś przerabiałam. Teraz mam przy sobie kogoś, kto nie udaje, kwiatów może i nie nosi codzień ale podczas choroby potrafi rosołkiem karmić mnie tak jak chyba tylko mama umiała. A kiedyś dawno temu - gdy leżałam złożona gorączką - usłyszałam z przedpokoju kobiecy głos " nie zapomnij klapków pod prysznic" to pan "idealny" wybierał się z koleżanką z pracy na wyjazd integracyjny, a ja nawet nie miałam odwagi spod kołdry zapoconej głowy wychylić. Potem było trzaśnięcie drzwiami i... no a potem ja trzasnęłam... ale to już wiesz... :)
OdpowiedzUsuńGabrysiu, ja tez zamiast kwiatów wolę placek drożdżowy i opiekę w chorobie i wspólne milczenie i....
UsuńJak jest zbyt sielankowo to znaczy, że coś jest nie tak. ;D
OdpowiedzUsuńŁadna historia z drugim dnem. Być może nawet naprawdę kochał swoją żonę, ale z drugiej strony potrzebował potomka, który odziedziczy nazwisko, komu zostawi majątek, kto może sprawi, że ród nie zginie. No tak było dawniej i myślę, że jest do dzisiaj.
Ktoś powiedział, że gdy facet ciągle kupuje kwiaty, to ma coś na sumieniu i chyba coś w tym jest...
UsuńWitaj Jotko! Przepraszam, że tak późno do Ciebie zaglądam, jednak chciałam nadrobić zaległości i poczytać jak tam Ci ten czas minął. Dlatego zajęło mi to trochę czasu.. cieszę się na zaglądanie tutaj- jakbym wracała w dawne progi :) pozdrawiam Cię serdecznie z nad morza!
OdpowiedzUsuńPora nie ma znaczenia, nie musimy żyć wedle grafików, wystarczy, że praca tego wymaga:-)
UsuńMiło mi, że tak mówisz i wzajemnie. Mam nadzieję, że nad morzem naładujesz baterie.
Serdeczności z Kujaw ślę:-)
Chyba to jednak był idealny związek. Gdyby facet nie zszedł, to związek nadal by trwał w swojej idealności... zdaje się, że trochę bez sensu mi się napisało?
OdpowiedzUsuńCałkiem z sensem, nie bądź dla siebie taki surowy:-)
UsuńHistoria jakich wiele, on jeden one dwie - podwójne życie. Pomijając kwestie moralne takiej sytuacji, jestem zdania, że postąpił bardzo przyzwoicie dzieląc majątek na 3 części.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
No faktycznie, mógł przecież obdarować tylko kobietę z potomkiem...
UsuńA ja się zastanawiam, czy ten pan miał z tą kobietą dziecko i tylko to ich łączyło, czy oprócz tego były też uczucia i poniekąd wspólne życie? Z tego co przeczytałam w Twoim wpisie i komentarzach widzę, że faceci potrafią być na prawdę wspaniałymi aktorami i przebiegłymi bestiami, świetnie się maskującymi. Staram się nie oceniać, bo pozory mogą na prawdę mylić. Małżeństwo, które jest takie idealnie słodkie w rzeczywistości okazuje się mdłe. Tak dokładnie nigdy nie wiemy, co się kryje za ścianami domu, najczęściej związki mające poważne rodzinne problemy i swoje życiowe tragedie, próbują ukryć wszystko przed innymi pod maską idealności i pseudo miłości. Nie potrafię zrozumieć jak można tak żyć na dwa fronty, by żadna ze stron się nie spostrzegła. Słyszałam, że często jest tak, iż kobiety domyślają się niewierności swoich partnerów, ale nie chcą same przed sobą się do tego przyznać, wolą żyć w oszukanej nieświadomości niż w prawdziwym i realnym świecie.
OdpowiedzUsuńMiłość nie ma określonego wieku, może się przytrafić każdemu i wszędzie. Bardzo lubię patrzeć na takie sędziwe już pary, które z takim szacunkiem, delikatnością i czułością potrafią okazywać sobie uczucia. Niejeden młody związek powinien brać z tych starszych ludzi przykład. Chciałabym dożyć ze swoim mężem takiego sędziwego wieku byśmy mogli sobie razem iść za ręce, czy dawać buziaka :)
Pozdrawiam Cię ciepło Joasiu
No właśnie, jakoś tez nie wierzę, ze nikt nic nie wiedział, może żona myślała, że jeśli się o czymś nie mówi, to tego nie ma?
UsuńU nas pada... serdeczności Agnieszko:-)
Witaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńBardzo to wszystko przykre.
Dużo pytań się nasuwa - inni o tym pisali, więc nie będę się powtarzać.
Zastanawiam się nad techniczną stroną całego układu.
Trudno być podwójnym mężem i nie wzbudzić podejrzeń.
Z reakcji żony zdaje się wynikać, że nie wiedziała - myślę o zaniechaniu odwiedzin na cmentarzu.
Druga pani... jest taki typ, który godzi się być tą drugą z przyczyn psychologicznych...
Niezależnie od wszystkiego, w oderwaniu od "przyzwoitości" aspektu finansowego, mamy cztery ofiary i dwie kalekie relacje...
Pozdrawiam :)
Lena Sadowska.
Techniczna strona też mnie zadziwia, ten facet to jak agent normalnie, całe życie w misji na 2 fronty.
UsuńPozdrawiam deszczowo:-)
Spotkałam się z tyloma odcieniami życia, że już nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć.
OdpowiedzUsuńTrudno oceniać, gdy samemu nie było się w takiej sytuacji...
Miłego dnia, Jotko :)
Im dłużej żyję, tym rzadziej powtarzam, że nic mnie już nie zdziwi i w tym wypadku raczej nie tyle oceniam, co dziwię sie właśnie...
UsuńSerdeczności:-)
No niezłe podwójne życie prowadził facet . Nie będę go pośmiertnie oceniać w kategorii jakiejkolwiek moralności bo tu nie ma czego oceniać . Facet był nie fair na wszystkich frontach i nawet takie załatwienie sprawy nie spowoduje zmazania jego winy . Był kłamca i oszustem cale swoje życie . Dziwi mnie tylko jedno , jak facetowi udawało się przez tyle lat pogodzić podwójne życie . Chyba ta "druga" wiedziała o zonie bo inaczej ten numer facetowi by nie przeszedł .
OdpowiedzUsuńNo ja też sie dziwię i za skuteczne ukrywanie dałabym mu medal, chociaż ktoś przecież musiał sie czegoś domyślać...
UsuńTaaaa... gdyby ona umarła wcześniej, w błogiej nieświadomości, to pewnie każdy byłby szczęśliwszy... cóż... życie. Nawet sobie nie potrafię wyobrazić, co może czuć kobieta oszukiwana przez całe życie :(
OdpowiedzUsuńMasz rację, gdyby to żona odeszła pierwsza, pewnie nagle miałby więcej czasu dla tej drugiej rodziny, na co też miałby gotowe wytłumaczenie...
UsuńA ja jednak pobawię się w adwokata diabła, bo lubię :-) Obawiam się, że nie żyjemy w świecie realnym, tylko idealnym Wystarczy przeczytać szeroko zakrojone badania ONZ na temat seksualności i okaże się, że na świecie co trzecie dziecko jest wychowywane nie przez swojego biologicznego ojca, o czym ten ojciec nie wie, że nie jest biologiczny. Dotyczy, to wszystkich kultur. Więc i kobiety są świetne w maskowaniu związków gdzieś na boku. Również regularne badania profesora Izdebskiego o seksualności Polaków, pokazują skalę "niewierności". Wydaje się, że niewierność jest może nie standardem, ale zjawiskiem masowym. Oczywiście możemy potępiać, oczywiście możemy zwyzywać i oceniać. Ale dlaczego nie próbować postarać się zrozumieć. Ten mężczyzna żony nie zaniedbywał, była szczęśliwa, gdyby wcześniej nie umarł, nadal byłaby szczęśliwa. Czy o niczym nie wiedziała? Czy niczego się nie domyślała? Nie wiemy. Żyła wygodnym życiem, nie pracowała chociaż nie miała dzieci, może tak było lepiej oczy przymykać?
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że kiedyś przeraziły mnie dane statystyczne o niewierności, ale czytałam tez, że niewierność nie dla każdego znaczy to samo, a niektóre pary umawiają sie na niewierność kontrolowaną. Na szczęście nie każdy tak potrafi...
Usuńtak, hegemonie, jednak w tym przypadku mamy nie dane statystyczne ale konkretnego człowieka, który po życiu - sądząc z opisu - całkiem udanym, nagle budzi się w świecie, w którym niejednoznaczność wybija na peryferie życia. nikt z nas nie jest w stanie wyobrazić sobie, co czuła owa pani, bo tego zwyczajnie nie da się rozważać z czysto teoretycznego punktu widzenia.
Usuńz drugiej jednak strony - trudno nie przyznać Ci racji - jest jakby (nieznaczny) cień podejrzenia, że była jakaś rysa w tym związku, za obopólną zgodą rzecz jasna.
Jak ludziom chce się tak kombinować, nie rozumiem. W pracy mam takiego pana, zresztą z In-a pochodzi, co wiedzie podwójne życie od wielu lat. Nie kryje już tego przed nami, pewnie wie, że nikomu nie bedzie sie chciało zdobywać namiaru na zdradzaną, prawowitą małżonkę i donosić jej o sytuacji. Jedni mówią - to jego sprawa, ale ja solidaryzuję się z kobietami i myślę, co czułabym, gdyby tak postępował mój M. Wg mnie to okropne i tchórzliwe i oszukańcze. Po prostu samo zło, bazujące na niewiedzy partnera.
OdpowiedzUsuńCiekawe, co zrobiłby, gdyby jednak wszystko sie wydało?
UsuńMasz rację, ja czułabym sie okropnie, nawet nie potrafię sobie wyobrazić swojej reakcji...
Ciężka sprawa i trudno ocenić, ale myślę,że jeśli mąż zostawiłby żonę dla tej drugiej,to ona mogłaby sobie nie poradzić.Całe życie żyła wygodnie,bezpiecznie,z dala od problemów.Adorowana przez męża,żyła beztrosko.A on...może zakochał się w tej drugiej,ale zdał sobie sprawę,że żona jest zbyt słaba,żeby zostać sama.Z drugą zaś miał syna,więc ciągnął podwójne życie.Ta druga znała prawdę i zgadzała się na nią,bo kochała faceta,syn zapewne też.Żona mogła się czegoś domyślać,bo raczej takim aktorem to w życiu nikt nie jest i musiała zauważać jakieś dziwne sytuacje,ale może lepiej było nie pytać,żeby nie usłyszeć prawdy.Nie widzę tam zwycięzców,same ofiary.
OdpowiedzUsuńWarte zastanowienia, ale to trochę jak usprawiedliwienie dla niego...z drugiej strony trudno uwierzyć, ze taki wieloletni związek na boku mógł się uchować przed żoną...
UsuńJa czułabym sie oszukana:-(
Nie,nie chcę usprawiedliwiać męża,może tak to zabrzmiało,ale wiem,że takie rzeczy się zdarzają.Jeśli facet znajdzie sobie inną i "jest przekonany",że teraz to jest dopiero "to"i pójdzie za tym...To co wtedy może zrobić oszukana,zdradzona i zostawiona żona.Na siłę takiego męża zatrzymać się nie da.Dlatego kobiety powinny być samodzielne,bardziej pewne siebie,a nie tylko zdane na męża,bo jak widać małżeństwo nie daje gwarancji na zawsze.
UsuńI tu masz rację, całkowite uzależnienie od męża bywa kłopotliwe, bo potem zostaje sie na lodzie, a nie każda kobieta ma siły i ochotę występować do sądu...
UsuńWyobraż sobie że ja mam koleżankę, która była tą drugą. Twierdziła zawsze, że nie wiedziała, że jej facet ma żonę. Aż żona przyszła do niej nagle i nawymyślała jej.I z żoną i z nią ma dziecko. Ale teraz wrócił do żony.
UsuńMężczyżni potrafią się doskonale maskować. A kobiety są niestety bardzo naiwne.
No nie wiem, czy potrafiłabym wybaczyć, zresztą o wybaczaniu mam swoje przemyślenia...
UsuńPozdrawiam deszczowo:-)
Nie mi osądzać zmarłych, jednak myślę, że ludzie czasami prowadzą podwójne życie. Zastanawia mnie jednak z czego to wynika- Z jakiegoś braku, niedowartościowania? Pozory mylą i chociaż mamy osoby, którym ufamy bezgranicznie, możemy się zdziwić- niekoniecznie na plus ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. eewelina3344 z powiejsku.blog.pl
A ja się zawsze zastanawiam czy ich to nie męczy zwyczajnie?
UsuńTo bardzo życiowa historia, tak bywa często niestety. Nie wiem komu współczuć bardziej...Przypomina mi się jak moja babcia mówiła, że kobieta powinna mieć zawsze swoje pieniądze, i chyba coś w tym jest;) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńZnam też historię, w której to mąż został bez niczego, może kiedyś opiszę...
UsuńSerdeczności:-)