czwartek, 12 marca 2020

Najlepsza muzyka to cisza...

Nie wszyscy są koneserami muzyki poważnej, nie wszyscy nawet słuchają, ale o kompozytorach każdy z nas coś tam słyszał.
Polecam książkę, której okładka obok.
Napisana z humorem, świetna historia muzyki, ciekawostki z życia kompozytorów lub z dziejów danego gatunku.
Wybrałam na potrzeby bloga mniej znanych ( przynajmniej dla mnie) twórców, bo o Bachu czy Beethovenie to już tomy całe powstały.
Czyta się świetnie, a w przypisach autor jeszcze podwaja dawkę dowcipu, wyjaśniając pewne kwestie niekoniecznie naukowo czy fachowo.
Dawno tak się nie bawiłam, czytając dzieło o historii muzyki, w końcu poważnej.

Oto wyjątki z tej sympatycznej i pouczającej lektury...

W okresie rozkwitu muzyki i poezji religijnej Trubadurzy i Truwerzy zajmowali się śpiewaniem pikantnych pieśni o prawdziwej miłości i dobrym winie. I o tym, o ile jedna rzecz jest lepsza w towarzystwie drugiej.

Śpiew gregoriański wymaga pewnego osłuchania, dźwięk śpiewających jedną linię melodyczną męskich głosów brzmi nieco podobnie do brzęczenia roju pszczół, ale to piękna muzyka, jeśli dacie jej szansę – czas jaki zajmuje zaśpiewanie Miserere (Psalm 51) to dokładnie tyle, ile potrzeba by zaparzyć filiżankę herbaty.

Szesnastowieczny autor motetów i mszy Gianetto Palestrina nie był typowym bujającym w chmurach muzykiem, a raczej sprytnym człowiekiem interesu, który handlował winem mszalnym.
Ożenił się z bogatą wdową, której prowadził sklep futrzarski, ponadto przepychał lokatorom toalety w swojej kamienicy, a w wolnych chwilach skomponował 93 msze, 500 motetów, nie wspominając o 4 księgach madrygałów i utworach religijnych różnego rodzaju.

Jeremiah Clarke był organistą w katedrze św. Pawła w Londynie. Zakochał się w jednej z parafianek, ale niestety nieszczęśliwie i postanowił skończyć ze sobą. Nie mogąc wybrać miedzy powieszeniem a utonięciem rzucił monetą. Moneta utkwiła na sztorc w błocie, więc wrócił do domu i się zastrzelił.

Opera – za jej powstanie całą winę ponosi Monteverdi, bo gdyby w 1607 roku nie napisał dramatu muzycznego Orfeo, całe to operowe szaleństwo być może nigdy by się nie zaczęło.
Kościół w Rzymie próbował to powstrzymać wszelkimi sposobami, rekomendując twórcom komponowanie oratoriów, ale wprawdzie są one tańsze w wystawieniu od oper, jednak nie tak zabawne.
Śpiewacy operowi XVII i XVIII wieku byli ówczesnymi celebrytami, którzy zdobywali popularność i wpływy także w polityce.
Nazywano ich castrati. Najsłynniejszym z nich był niejaki Farinelli, nadworny śpiewak króla hiszpańskiego Filipa V.

John Cage był iście awangardowym muzykiem amerykańskim, urodzonym gadułą o zdolnościach krasomówczych. Pracował w różnych zawodach, m.in. ogrodnika oraz introligatora.
Około 1940 roku wymyślił tzw. preparowany fortepian czyli nafaszerowany różnymi przedmiotami, które kładł na strunach, by zmienić ich brzmienie.
Wykorzystywał także nietypowe instrumenty – sprzęty domowe, książki, czasopisma, meble, ściany.
Zajmowały go także urządzanie wnętrz oraz botanika, założył Nowojorskie Towarzystwo Mykologiczne.
„Cisza nie jest nigdy całkowita, zawsze otaczają nas dźwięki – wiatr, ruch drogowy, własny oddech...muzyka, którą wolę to jest to, co słyszę siedząc po prostu cicho.”

98 komentarzy:

  1. Ha,ha... fantastycza lektura-lekka, łatwa i przyjemna, a traktująca o historii poważnej :) Ja muzyke kocham bardzo! Potrafię dla muzyki zrobic wiele i zapłacić też niemało :) Niestety odwołali mi dwa najbliższe koncerty- 15 i 18 marca w naszej fenomenalnej sali koncertowej NOSPR. Jeden to corocznie wysłuchiwany na powitanie wiosny zespołu Carrantouhill z orkietrą symfoniczną, a drugi to perełka, na którą bilety zakupiłam około pół roku wcześniej- zespół bębniarzy KODO z Japonii. Tak napisano o ich planowanym koncercie:"Kodo - bez wątpienia najbardziej znany na świecie japoński zespół perkusyjny. W swojej sztuce przenoszą starożytną kulturę Japonii wprost w XXI wiek. Ich koncerty są w równej mierze spektaklami muzycznymi co choreograficznymi. Nazwa „Kodo” oznacza bicie serca, a dla muzyków tworzących zespół gra na taiko wyznacza rytm całego życia. Grupa znana jest z niezwykle wymagającego rygoru treningowego, obejmującego m.in. 10-kilometrowe biegi każdego ranka.

    W ciągu blisko 40 lat istnienia zagrali ponad 6000 koncertów w 50 krajach całego świata. Trasa koncertowa „Legacy” [Dziedzictwo] przypomina publiczności największe dokonania zespołu oraz pozwala w pełni doświadczyć unikalnej sztuki Kodo". Zepół miał być po raz pierwszy w Polsce :( No cóż, ale są rzeczy ważne i ważniejsze. Liczę, że kiedyś będę miała jeszcze okazję. Dużo zdrówka, Pola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie szkoda! Ale może nadarzy się inna okazja później.
      Bębniarzy widziałam kiedyś w akcji, wprawdzie nie rodem z Japonii, ale też robili wrażenie.
      Masz rację, najważniejsze to przetrwać to wszystko!

      Usuń
  2. Wartko napisane! Ale wątpię, czy będzie jakiś egzemplarz w naszej bibliotece...

    OdpowiedzUsuń
  3. Tekst stosowny, jak rzadko który, na ten wirusowy zawrót głowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jakoś trzeba odwracać myśli od ciągłych doniesień o wirusie...

      Usuń
  4. I znowu człek mądrzejszy...;o)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jako fan operowy na pewno książkę nabędę, tym bardziej, że mi odwołano wszystkie spektakle operowe do połowy kwietnia, w tym koncert muzyki Beethovena. Wprawdzie tej muzyki da się posłuchać z płyt, w telewizji, ale obcować z nią bezpośrednio – to zupełnie inna sprawa. Cierpię..., jak ja strasznie cierpię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Płyty to nie to samo, szkoda bardzo, ale nadrobisz w innym terminie:-)

      Usuń
    2. Jeśli mnie koronawirus wcześniej nie załatwi ;)

      Usuń
    3. Mam większe szanse, bo przeziębiona jestem...

      Usuń
  6. Świetna lektura! Poszukam. Nazwa castrati była adekwatna do sytuacji tych śpiewaków- część z nich była faktycznie kastratami fizycznymi, część biologicznymi, stąd też ich bardzo wysoki głos, nietypowy dla mężczyzn.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak, niektórzy nawet byli do tego zmuszani...

      Usuń
  7. Wspaniałe masz lektury Asiu. Moje uznanie.
    A dla mnie piękniejsza od ciszy jest góralska muzyka... :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Faktycznie nazwiska nie są mi znane... Dobry dowcip sprawia, że wszelkie treści są łatwiej przyswajane. Ciekawe kiedy dowcipy o koronawirusie zaleją nas falą? Pewnie jak epidemia ustąpi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pojawiają się różne filmy i obrazki tu i tam, ale nie zawsze mnie śmieszą...

      Usuń
  9. Książka jakoś nie wpadła mi w ręce , ale skoro polecasz to muszę się rozejrzeć ... a muzyka jest chyba jednym z lepszych wynalazków człowieka. Z nią jest tak jak z życiem ...i dobrze, i źle, i poważnie, i śmiesznie ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak, muzyka i literatura chyba nigdy się nie znudzą...

      Usuń
  10. Rzeczywiście świetnym językiem napisane. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam w mig i humor mi się poprawił.

      Usuń
  11. Ja lubię wsłuchać się w serię Raimond Lap. Usypiałam przy niej dzieci, ale sama się również relaksuję przy tych nutach i przypominają mi się moje początki pracy zawodowej jak jeszcze kiedyś pracowałam w żłobku...

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja mam książkę Katarzyny Kubisiowskiej - Szaflarska. Grać, aby żyć. Co prawda jej treść nie dotyczy muzyków, ale czytam ją z wielkim zainteresowaniem. Pozdrawiam Maria.

    OdpowiedzUsuń
  13. Taka książka z pewnością zachęci do zapoznania się z muzyką poważną tych, których już samo określenie "poważna" zniechęca. Pamiętam, że o muzyce ciekawie pisał też Jerzy Waldorff.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaciekawić trudnym tematem nie każdy potrafi.
      O muzyce dla dzieci świetnie pisze pani Klebańska, byłam kiedyś na spotkaniu autorskim:-)

      Usuń
  14. To wszystkiego trzeba mieć nastrój. Są utwory muzyki poważnej, które bardzo lubię. W tej chwili jednak najlepiej na mnie działa cisza i szum rzeki z oddali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To własnie lubię w górach - ciszą, odgłosy natury i szum strumyka...

      Usuń
  15. Witaj, Jotko.

    Rzeczywiście interesująco napisane.
    A cisza jest fascynująca. Szkoda, że prawie niemożliwa do osiągnięcia:)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Poszukam tej książki w bibliotece, zaciekawiła mnie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Książka, muzyka, czy książka o muzyce, wszystko, co może w tych niespokojnych dniach oderwać na moment nasze myśli od trosk, jest na wagę złota.
    Dużo zdrowia, Jotko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i wzajemnie, tylko spokój może nas uratować:-)

      Usuń
  18. Tylko takie teksty chciałabym czytać ostatnimi czasy. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakąś odskocznię od rzeczywistości trzeba znaleźć...

      Usuń
  19. Mam kupiony komplet (4 tomy) tego autora odłożone "na kiedyś". Bo jest jeszcze "Kiedy gruba dama śpiewa" o historii opery, "Baletki i baleriny" o historii baletu i "Zygzakiem przez muzykę" o historii gatunków muzycznych. Chciałabym na emeryturę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez już chciałabym, a u Was teraz to masakra, współczuję bardzo!
      Opisana książka ma już kolejny tom, ale nie mam i nie czytałam jeszcze.

      Usuń
  20. Na Trubadurach się wychowywałem, a śpiewy gregoriańskie uwielbiam i razem z muzyką relaksacyjną cichutko puszczam, aby wytłumić odgłosy miasta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chóry gregoriańskie niosą jakiś spokój, dobre dla relaksu, to prawda:-)

      Usuń
  21. Odpowiedzi
    1. Właśnie, cisza w utworze muzycznym zwiastuje zawsze jakąś niespodziankę...

      Usuń
  22. W YouTube dwaj bracia zakonni z Fryburga Szwajcarskiego uczą śpiewu gregoriańskiego. Te średniowieczne pieśni łacińskie są paradoksalnie bardziej popularne wśród młodych ludzi niż wśród starszych, Sama chętnie chodziłam do Dominikanów, aby posłuchać, jak młodzi braciszkowie w Poznaniu wykonują te pieśni. Piękna harmonia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na żywo nie słyszałam, a szkoda. Doceniam, bo sama wiele lat śpiewałam w chórach...

      Usuń
  23. Niewiele wiem o muzyce poważnej i chociaż na co dzień jej nie słucham to bardzo ją szanuję i marzy mi się by kiedyś pójść na prawdziwy koncert muzyki poważnej a najlepiej na jakąś operę :)
    Z książek o kompozytorach polecam "X Symfonię Bethovena". Jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam w życiu. To bardziej powieść a la Dan Brown, ale naprawdę rewelacyjna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecana przez Ciebie warta uwagi, a koncerty na żywo nie mają sobie równych...

      Usuń
  24. Czasami lubię sobie posłuchać muzyki poważnej, która pozwala uporządkować mi myśli.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio słuchałam Chopina z komentarzem koleżanki od muzyki i wiem, że warto do odbioru takich utworów się przygotować.

      Usuń
  25. Słuchałam ciszy z dziećmi przedszkolnymi po to aby kształtować ich słuch fonematyczny :)
    Fajny gość z tego Gianetto Palestrini, tak sobie w międzyczasie trzaskał utwory muzyczne ;)
    Poważne treści przekazane w lekki sposób, wzbogacone anegdotą, nie tylko fajnie się czyta, ale łatwiej je przyswoić i dłużej pozostają w pamięci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasza pamięć już tak, ma, sama pamiętam wiele rzeczy ze szkoły podstawowej jeszcze dzięki atrakcyjności przekazu.

      Usuń
  26. Ja z muzyki klasycznej najbardziej lubię Mozarta, Johanna Strausa, w sumie ojca i syna... Vivaldiego także. Bacha to mam wybrane utwory. Jak zawsze inspirujesz i fascynujesz Jotko. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  27. Najpiękniejsza muzyka to muzyka natury. Przyroda gra, tańczy i śpiewa - magicznie :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Gdzieś o Farinellim słyszałam. Pozostałe nie są mi znane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno Tereniu znać wszystko, dlatego czytamy w różnych źródłach.

      Usuń
  29. 'Farinelli:ostatni kastrat'. Oglądałaś Jotko? Jeśli nie to polecam:-) Sama najbardziej cenię sobie muzykę ciszy- to dla mnie prawdziwy luksus.
    A 'Muzyka ciszy' to z kolei tytuł filmu opowiadającego historię Andrea Bocellego. Też polecam:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam na koncercie Bocellego w Poznaniu, niezapomniane przeżycie, filmu jeszcze nie widziałam, ale na koncercie była zajawka:-)

      Usuń
    2. Wyczytałam u Anabell, że Wasz wypad na Kretę może nie dojść do skutku. Nie może być! Polećcie więc już dzisiaj;-)

      https://ja-amasja.blogspot.com/2015/04/megalonissos-znaczy-najwieksza-czyli.html?m=0

      Mam nadzieję, że ta namiastka sprawi Wam przyjemność i... rozbudzi apetyty;-)

      Usuń
    3. Zajrzę, dziękuję, a na Krecie byliśmy wirtualnie już z synem i jego narzeczoną, to oni nas namówili:-)

      Usuń
  30. Ha! Mam tę książkę, nabytą już dawno temu �� Potwierdzam - napisana świetnie! Dla młodszych i starszych czytelników ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To super, jest już druga część, ale nie spotkałam...

      Usuń
  31. Podane w ten sposób fakty są dla wielu z nas znacznie przyjemniejsze do przyswojenia, bo lubimy anegdoty i ciekawostki :) Niektórych z tych muzyków nawet nie znałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Forma przekazu jest ważna, zwłaszcza gdy czytamy dla relaksu:-)

      Usuń
  32. Fakty i rozrywka w jednym :)

    OdpowiedzUsuń
  33. ale się zgrałyśmy - :D :D :D - u mnie też muzycznie i klasycznie

    OdpowiedzUsuń
  34. Ciekawa notka. Zachęciłaś mnie do pochylenia się nad tą pozycją ;)

    OdpowiedzUsuń
  35. Nie mam nic przeciwko słuchaniu muzyki klasycznej, chociaż sama z siebie jej sobie nie włączam. Fajne ciekawostki. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też niezbyt często, musi być okazja ku temu...

      Usuń
  36. Dla mnie tytuł jest tym, co lubię najbardziej. Ostatnio bardzo pokochałam ciszę, ale ciekawostki przeczytałam i sporo się dowiedziałam.

    OdpowiedzUsuń
  37. Muzykę klasyczną lubi mój Mąż, ja przy nim także słucham.
    Ja natomiast mam swoich ulubieńców muzyki lekkiej, pisałam o tym niejednokrotnie na blogu.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wielu gatunków także słucham przy okazji, uczymy się od siebie nawzajem:-)

      Usuń
  38. Ciekawa publikacja! Z chęcią przeczytam :)
    Tym bardziej, że znawcą też nie jestem, ale lubię jej słuchać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze można się czegoś ciekawego dowiedzieć:-)

      Usuń
  39. Zupełnie nie znam się na muzyce poważnej, znam tylko kilka nazwisk kompozytorów i ich największych dzieł, no może jeszcze jakieś dzieła ze słuchu kojarzę. Jest tak dlatego, że ta muzyka nie przyjęła się u mnie, mimo że próbowałam. Nie znajduję jednak żadnej radości w jej słuchaniu, chociaż mówi się też o jej pozytywnym wpływie na mózg.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozytywnego wpływu nie sprawdziłam, ale nie wszyscy musza lubić to samo...

      Usuń
  40. Ale fantastyczny post, od fenomenalnego tytułu po ostatnie zdanie "Cisza nigdy nie jest całkowita"... Uwielbiam wielkich klasyków, więc słuchanie tej ciszy jest przyjemnością.
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka jest fantastyczna, dawno nie czytałam tak lekkiej i jednocześnie pouczającej pozycji.

      Usuń
  41. Bardzo ciekawa lektura ! Lubię śpiew gregoriański. Czytając Twojego posta - od razu sobie włączyłam do posłuchania Miserere deus. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  42. Jak zwykle ciekawy wpis, ale to już pewnie napisało Ci 50 osób przede mną.

    OdpowiedzUsuń
  43. najpiękniejsza w lesie. W teatrze znacząca. w rozmowie może być wyrazem zakłopotania, między małżonkami..., no i ta grobowa. jest ich od liku. A muzyka też nią gra.
    fajny post!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo, cisza jest czasami bezcenna...

      Usuń
  44. Tyle ciekawostek w jednym miejscu... Bardzo lubię śpiew gregoriański. I muzykę prawosławna:) i oczywiście Korteza i OMD i Cigarette After Sex i Niedokończoną symfonie Schuberta... Nie ma życia bez muzyki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma, nawet sami często sobie nucimy jakieś kawałki:-)

      Usuń
  45. Nie wiem, czy takie lekkie podejście do tematu by mnie nie zdegustowało. Po 10 latach edukacji muzycznej stale dużo jeszcze pamiętam ;) Na ile autor sili się, żeby było dowcipnie, a na ile podaje rzetelne, prawdziwe fakty? Castrati - to l. mn od "castrato". I oczywiście byli oni celebrytami, ale to była tylko grupa mężczyzn pozbawionych jader w okresie poprzedzającym dojrzewanie płciowe. W żadnym razie nie nazywano tak wszystkich śpiewaków, cieszących sie popularnością i wpływami w tamtym czasie. Gdyby z takim humorem opisywano zjawiska fizyczne, to z pewnością bym przeczytała (bo o fizyce mam tylko zielone pojęcie). O muzyce i muzykach wolę jednak nieco poważniejsze pozycje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do każdego tematu można podejść na różne sposoby, być może mój skrót informacji jest na tyle niedoskonały, że umniejsza wartość książki.
      Ja też w tym temacie jestem amatorem.

      Usuń