Czy zastanawialiście się, jak często i ilu z nas, zgadza się na bylejakość w życiu, postępowaniu, myśleniu, wypowiadaniu się, w relacjach ?
Skąd w ogóle bierze się bylejakość w naszym życiu? Czy wynika z lenistwa, z biedy, z rezygnacji, czy to jednak cechy naszej osobowości, a może wynosimy to z domu?
A przecież, jeśli odpuścimy sobie w drobiazgach, to z czasem i w sprawach ważnych pojawi się bylejakość i stany przygnębienia, których źródła często nie zauważamy.
Zaczyna się niewinnie: wyszczerbiony talerz, niedomyta szklanka, poplamiony obrus, dziura w skarpecie, niewyprasowana koszula. Później odkładanie wizyty u fryzjera ( przykryję czapką), zjadanie w pospiechu kanapek zamiast obiadu zjedzonego w spokoju, zasłanianie brudnych okien roletą, lekceważenie porządku w przestrzeni publicznej, niedbały strój do teatru, życzenia wysłane sms-em, zamiast składane osobiście, ignorowanie przepisów i zasad.
Nie chodzi o to, by być perfekcjonistą, każdy z nas ma lepsze i gorsze dni, raczej o pilnowanie tego, co ma/miało dla nas wartość, co wpływa na to jak postrzegamy siebie, co poprawia nam nastrój i buduje pewność siebie, a jednocześnie wpływa na jakość życia nas wszystkich.
A bylejakość myślenia?
- co mnie to obchodzi; nie mój problem;
- nie przywiązuję do tego wagi, mam inne problemy
- niech ktoś cos zrobi!
- segregacja śmieci? mam to gdzieś, bez sensu...
- w wywiadzie z powracającymi z Izraela, jeden z uczestników stwierdził, że wycieczka udana, modlili się, a że rakiety latały? niech latają!
- politycy kradną? może i kradną, byle nam dawali...
- pobili geja? pewnie ich sprowokował...
Przykłady można mnożyć. Chcemy do Europy, chcemy doganiać świat, a tak naprawdę pilnujemy tylko swojego podwórka. Przyzwyczajenie czyni z nas niewolników bylejakości, przestają nam przeszkadzać braki i niedostatki. Przymykamy oko na brudne toalety i przystanki, śmieci na chodniku, kiepską jakość usług, na wulgaryzmy i hejt, prześladowanie słabszych .
Pewna moja znajoma mawiała, że warto czasami zjeść kolację przy świecach, choćby na stole był tylko chleb z pasztetową. Liczy się celebrowanie chwili, rozmowa, wspólny czas przy stole. Inna znajoma wybiera się czasami z mężem na obiad do restauracji, choćby po to, by inaczej się ubrać, nie spędzić połowy dnia w kuchni i przy okazji odbyć wspólny spacer przez park. Randki, nawet w długoletnich związkach są wskazane.
Gdzieś spotkałam cytat, który wzięłam sobie do serca: żyjmy tak, jakby to był ostatni dzień naszego życia, celebrujmy najprostsze czynności, nie marnujmy szansy na to, by każdy dzień mógł być świętem.
Wiem, nie zawsze się da, ale próbować warto!
Związane jest to ze stanem bezmyślności (która zresztą była badana przez psychologów). Na co dzień, żeby szybko rozwiązywać problemy, korzystamy ze schematów myślowych. Niestety schematy mogą zdominować życie i w zasadzie myślenie twórcze u niektórych jednostek nie zachodzi w ciągu dnia prawie wcale. Stąd robimy tak, jak zawsze robiliśmy, nie zauważając, że świat w skali makro (w sensie długiego życia) się zmienia i wymaga od nas twórczego podejścia (zapakowana po brzegi lodówka teściowej, w sytuacji gdy nie mieszka z nią już na stałe żaden członek rodziny, jest po prostu przerażająca).
OdpowiedzUsuńZapytałam kiedyś koleżankę, dlaczego odlewa wodę od gotowania grzybów, przecież wylewa najlepszy smak i mikroelementy. Odpowiedziała, że nie wie, ale tak robiła jej mama...
UsuńNieznana mi Pani Moniko... Tragiczniejszy jest barek pełen eleganckich lecz już pustych butelek po interesujących ongiś napojach... Piszę to ja - od lat niemal abstynent. A co Pani powie o saszetce/kosmetyczce pełnej zużytych przed latami gilz po szminkach? U niektórych osób "myślenie twórcze" nie zachodzi przez całe życie i...zachodzą one wysoko [nawet do łóżek prezydentów; vide San Escobar, Zirizari, Blefusk, Koor-DuppellLand etc.].
UsuńZ uśmiechem
Lord of Paradox
Tak, zastanawiałam się. Wynika ona z braku właściwych priorytetów i braku celu.
OdpowiedzUsuńMoże tez trochę z wygodnictwa?
UsuńMoże. Ludzie kochają narzekać i marudzić, niczego na poprawę nie robiąc. To ta sama pula osób.
UsuńMnie zasmucają ci, którzy na przykład z przejściem na emeryturę rezygnują jakby z życia kompletnie...
UsuńBo to ludzie, którzy żyli pracą, nie znasz takich? Na pęczki ich jest.
UsuńZnam dobrze, nawet przed emeryturą się bronili, jakby praca wyznaczała ich wartość...
UsuńMój nowy zespół w pracy bardzo lubię, ale widzę że są pracoholiczkami, ta praca je wartościuje i widzę, że wyrosną na takie właśnie... przynajmniej na razie podążają tą drogą... osoby żyjące pracą. Może uda mi się je popsuć. 🙂
UsuńJeszcze tego nie widzą, za młode są albo poza pracą nie mają alternatywy...
UsuńTak sobie myślę... one mają po dwadzieścia kilka lat. Co ja miałam w ich wieku? Jeszcze pstro w głowie, ale nie żyłam dla pracy. Byłam szczęśliwym singlem, mnóstwo pasji (do dziś zresztą) i kochałam wolność. Już wtedy wiedziałam, że kierat nie dla mnie.
UsuńI za tego wolnego ducha Cię podziwiam:-)
UsuńJak spędzać czas , aby był niepowtarzalny .....to jest odwieczne pytanie każdego z nas. Ja ciągle mam masę pomysłów do zrealizowania , spraw do załatwienia. Otoczenie mi mówi, że jestem osobą bez dna , oczywiście chodzi tu o dobór planów na najbliższe dni , tygodnie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńI tak trzymaj, bo nie ma nic smutniejszego, niż człowiek bez planów i pasji...
UsuńBylejakość życia - wydaje mi się, że to złożony temat.
OdpowiedzUsuńIstotne jest kto dokonuje oceny?
Ta sama sprawa może wyglądać całkiem inaczej w oczach zainteresowanej osoby, jej rodziny, sąsiadów, szefa w pracy.
Ktoś może być doskonale zorganizowany w życiu prywatnym i obijać się w pracy lub odwrotnie - robić karierę byznesową a zaniedbywać siebie i dom.
A w oczach własnych? Przy samoocenie ktoś może używać zupełnie innych kryteriów i z dwóch osób o pozornie bliźniaczej sytuacji, jedna może być szczęśliwa a druga - odwrotnie.
Wydaje mi się, że w obecnych czasach, gdy każdy standard czy norma może być zakwestionowany, ocenianie jest bardzo skomplikowane.
Każda skomplikowana kwestia warta jest dyskusji. Jesteśmy różni, każdy ma inne priorytety, inna sytuacje finansowa i rodzinna. Chodziło mi takie zachowania, które maja wpływ na jakość życia nas wszystkich - ktoś dba o zieleń, porządek na osiedli, ktoś inny gryzmoli po ścianach lub wywraca śmietniki, ktoś przestrzega norm współżycia, ktoś inny łamie wszelkie zasady, uprzykrzając innym życie.
UsuńZ tym się zgadzam, nie psuć życia innym.
UsuńDo tego już się jednak nie zalicza utrzymanie porządku w domu itp.
Inna sprawa, że standardy życia publicznego się zmieniają.
Choćby taki temat jak - karmienie niemowlaka piersią w restauracji.
Niektórym może to odebrać apetyt.
Podobnie jest z praktycznym równouprawnieniem niepełnosprawnych. Niestety częste są przypadki gdy niesprawność jest taka, że wywołuje strach lub obrzydzenie.
Zgadzam się, że takie osoby powinny mieć takie same prawa i możliwości jak osoby pełnosprawne, ale czasami może być trudno.
Masz rację, ale czy czasami nie zmieniamy norm i zasad dla własnej wygody? jak mawiał prof.Bartoszewski - zawsze warto być przyzwoitym, a to nie jest łatwe...
UsuńZgodzę się z Lechem, to zbyt skomplikowane i wielopłaszczyznowe, by ogarnąć co dla kogo jest bylejakością. Mój maż kropkę na koszulce uważa za powód do włożenia innej, ja nie. Można mieć cały dom i siebie na tiptop a w głowie ubogo bardzo. Spadek standardów może być oznaką depresji i innych chorób. Poza tym Jotko, nie da się celebrować każdej chwili życia i ciągle pamiętać o Śmierci z kosą :)
OdpowiedzUsuńChyba poprostu należy pogodzić się z tym, że ludzie są różni i tak jest najlepiej.
Wyjaśniłam mój punkt widzenia Lechowi. Absolutnie nie mam zamiaru nikomu układać życia, zastanawiam się tylko, skąd biorą się podobne zachowania, bo wszystko bierze się skądś.
UsuńWielokrotnie powtarzałam, że zdumiona jestem wielowiekowym nawarstwianiem się niektórych zachowań, przez które Polacy generalnie uważani są za brudasów, bałaganiarzy, pijaków itp.
Oczywiście, że nie wszyscy, ale opinia to opinia.
Nigdy nie było w moim życiu "byle jakości" bo wychowywała mnie babcia-perfekcjonistka, która ten perfekcjonizm wyniosła ze swojego domu rodzinnego. Ciężko jest być dzieckiem wychowywanym w domu perfekcjonistki- nie było "zmiłuj", każda czynność powtórzona aż do płaczu, dopóki nie zadowoliła wymagającej perfekcjonistki. I potem często czułam się w gronie koleżanek w szkole niemal jak u jaskiniowców, a dla nich zapewne stanowiłam jakieś curiosum. Ale nie wykluczam, że perfekcjonizm, dążenie do niego, może być również uwarunkowane genetycznie, bo moja córka też perfekcjonistka, chociaż nie powielałam metod wychowawczych własnej babci. A "bylejakość" tak dobrze się rozmnożyła, bo jest znacznie łatwiejsza w stosowaniu niż perfekcjonizm. Serdeczności;,
OdpowiedzUsuńanabell
Wiesz, to nawet nie chodzi o perfekcję, perfekcjoniści , jak zauważyłaś są męczący dla siebie i otoczenia. Ale po przeciwnej stronie, kompletny tumiwisizm tez nie jest dobry, hamuje pozytywne zjawiska, psuje relacje podobnie jak perfekcjonizm.
UsuńBylejakość mój mąż nazywa dziadowaniem - np. nie stać cię na porządny prezent, kup tylko kwiaty i złóż pięknie życzenia.
Nie zapakujesz prezentu w gazetę lub nie zastąpisz zapięcia naszyjnika agrafką...
A może ta bylejakość wynika z tego, że to świat i otoczenie wokół nas stało się byle jakie? Inaczej przecież, czyli gorzej, wyglądają relacje pomiędzy uczniami, inne są stosunki w pracy, służba zdrowia i opieka społeczna też jakby inne, gorsze. Moralnie upadły także instytucje i osoby godne zaufania, o politykach i służbach mundurowych już nie wspomnę ...
OdpowiedzUsuńAle nic nie dzieje się samo, to nie świat się zmienia, to my zmieniamy świat!
Usuń"My" to znaczy jakieś 500-700 mln. ludzi wyształconych, pozostałe 7,4 mld. walczy nie o lepszy świat, ale o "picie, jedzenie, i metabolizowanie". My to świat?
UsuńKropla drąży skałę, efekt domina, nazwij to jak chcesz...
UsuńPodzielam Twoja opinie - bylejakosc zycia prywatnego, domowego , nie budzi zaufania do tej osoby jako pracownika i na odwrot. Przeciez wymagamy rzetelnosci od kazdego fachowca czy to hydraulik czy pielegniarka/lekarz, albo urzednik. Nie zgadzam sie z Lechem mowiacym ze to zalezne kto ocenia. Jesli szef bylejaka prace ocenia wysoko to sam jest bylejakim szefem ( i nalezaloby go wymienic). Jak mowisz rzetelnosc a ona nie musi byc perfekcja przeciez, moze sie zaczac od brudnej szklanki.
OdpowiedzUsuńCzesto bylam w domach delikatnie mowiac "przyniedbanych" i dawalo mi to niska ocene wlascicieli, choc nie oczekiwalam przesadnej perfekcji - po prostu narzucalo odczucie iz u tych ludzi wszystko ujdzie, wszystko jest dopuszczalne, nawet jesli nie mogli w swoim balaganie odnalesc potrzebnego przedmiotu. To do mnie krzyczalo wrecz iz sa bylejakosciowcami pewnie w pracy zawodowej tez.
Inny temat - staram sie by moj kazdy dzien byl niezmarnowanym , teraz jeszcze pilniej jako ze ile mi ich jeszcze zostalo?
Doskonale się rozumiemy:-)
UsuńGdy widzę lekarkę z brudnymi paznokciami lub sprzedawczynię w mocno poplamionym fartuchu lub zakład fryzjerski zakurzony po sufit, co mam myśleć o higienie usługi?
Byłam kiedyś w domu ucznia, gdzie zaproponowano mi kawę, ale gdy zerknęłam do kuchni, wymówiłam się bólem żołądka.
Myślę, że bylejkość najczęściej bierze się właśnie z lenistwa, ale i wygody jaką fundują nam nasze czasy. Z drugiej strony mój nadmierny perfekcjonizm też bardzo często mnie męczy ;)
OdpowiedzUsuńCzyli sprawdza się jak zwykle złoty środek:-)
UsuńPoza tym, czasami do pewnych spraw przywiązujemy większą wagę...
ja dla odmiany zgadzam się z Lechem...
OdpowiedzUsuńkto dokonuje oceny?... bo "bylejakość" jest oceną i bynajmniej nie pochlebną, tak się utarło... a po drugie: co oceniamy i co w danym momencie jest dla nas priorytetową sprawą?...
podam taki sportowy przykład:
ktoś przychodzi na trening do fitness klubu ubrany w łachy i solidnie ćwiczy, a ktoś inny przebiera się w drogie, markowe ciuchy, ale ten jego trening jest pożal się Perunie, porusza się trochę dla pozorów, ale większość czasu poświęca pogaduchom...
obaj są w swoich działaniach i bylejacy, i solidni, porządni na raz, tylko w różnych tematach...
p.jzns :)
No właśnie o to chodzi, bylejakość w działaniu , pozory, fajne ciuszki, a ćwiczenia psu na budę...
Usuńto Ty tak oceniasz... ale być może ten "byle jak ćwiczący" rozmawia tam z nie byle jakimi ludźmi, to go wzbogaca mentalnie, a nierzadko potem wychodzi holując do domu jakąś nie byle jaką panienkę wzbogacając się potem o nowe wrażenia?... i co teraz?... czy on wtedy spędził byle jak czas w tym klubie?... on chyba raczej tak nie uważa :)
UsuńTo zależy w jakim celu tam poszedł, jeśli poćwiczyć, to oszukał sam siebie, jeśli na podryw, to inna sprawa.
UsuńNie oceniam, przyglądam się.
Jest w tym dużo racji. Świetny post :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, napisałam, jak czuję:-)
UsuńStaczanie się świata po równi pochyłej, deprecjonowanie wartości przez media i nie tylko, wulgarny język wszędzie i u prawie wszystkich, kult bożka pieniążka, chamstwo i brak kultury bycia i w wielu jeszcze innych obszarach życia- do czegóż innego może prowadzić? Odsetek normalnych nie da rady zawrócić "tej rzeki"...
OdpowiedzUsuńA przy pochwale pewnych zjawisk przez obecne władze bylejakość jeszcze wzrosła...
UsuńZwłaszcza prostacto z PO,,,jebać PIS,wypierdalać, bylejakosć była jak to mowił sienkiewicz od POpapranców....huj,dupa i kamieni kupa.... to 8 lat rządów PO i gumofilców zPSL-u.... .
UsuńSzkoda, że anonim pamięta wulgaryzmy tylko jednej opcji politycznej.
UsuńBrak podpisu pod komentarzem to także bylejakość.
Co za subtelny i-n-t-e-l-e-k-t-u-k-a-ł rodem z Paranoi i Schizofrenii. Być może "dał właśnie w szyję".
UsuńA jaki szacunek dla innych przebija z tej wypowiedzi...
UsuńIdę w myśleniu za Piotrem, bo takie miałam odczucia czytając notkę. Każdy ma inną definicję bylejakości i inną wizję celebry.
OdpowiedzUsuńNa przeciwko mnie mieszka p.Krysia, która myje okna co miesiąc. W tym czasie ja pochłaniam kolejną książkę. Bardzo jej współczuję, a ona pewnie oburza się moim nieróbstwem :) Gdybyśmy się zamieniły rolami, każda z nas byłaby nieszczęśliwa.
Nie żyję przypadkowo, absolutnie, ale w/g zasady, że obowiązki są ważne, niemniej przyjemności najważniejsze :)
Natomiast jeśli chodzi o stosunki międzyludzkie, to całkowicie się z Tobą zgadzam. Normy i zasady muszą istnieć, żebyśmy się szanowali i żyli z sobą w miarę bezkonfliktowo.
Tak jak napisałam Piotrowi, pozorowanie ćwiczeń na siłowni to tez bylejakość, markowy strój nie jest ważny, ale już nie chciałabym ćwiczyć obok osoby, która tygodniami nie pierze swoich ubrań.
UsuńJa lubię porządek, ale nie jestem maniaczką sprzątania, staram sie tak organizować swój czas, by nie robić zaległości , bo to powoduje u mnie dyskomfort, nie znoszę mieć nic na głowie...
sorry, ale używane, nie nowe fabrycznie ubranie treningowe wcale nie musi oznaczać, że jest brudne i śmierdzące... a poza tym chyba trudno wymagać od ludzi na siłowni, zwłaszcza ostro ćwiczących, żeby pachnieli fiołkami :)
UsuńOczywiście , że nie musi, napisałam tak dla kontrastu. Zdarza się przecież , że nowe i markowe noszą osoby stroniące od mydła, a pot świeży pachnie inaczej, niż przepocone nieprane koszulki... bo niektórzy wietrzą zamiast prać.
UsuńAsiu, też lubię porządek. Teściowa uważała mnie za perfekcjonistkę, choć ja żyłam w poczuciu winy, że zrobiłam tak mało i tak niedokładnie :) Kiedy zabrakło mi sił (i pieniędzy :) ) zobaczyłam, że wystarczy być schludnym, a świat się nie wali. I masz rację: robota nie zając nie ucieknie :)m i jak się człowiek na bieżąco nie ogarnie, to potem go przytłoczy.
UsuńAle celebry nie lubiłam nigdy. Ani kostiumików do pracy...brrrr...
To tak jak ja, stanowczo wystarczał mi zawsze drugi plan, może nawet z powodu kompleksów, z których leczyłam się długo.
UsuńOd dłuższego czasu twierdzę, że już nic nie muszę, ale to nie znaczy, że odpuszczam wszystko, choćby dla siebie, by czuć się lepiej w tym, co mnie otacza, a nie ma nic smutniejszego, niż zaniedbany stary człowiek..
Bardzo ciekawy post, mam różne dni,raz więcej zrobię raz mniej.Tak, co roku (odgruzowuję wszystkie szafy i szafeczki )bo mama tak robiła, zresztą już zaczęłam. Mało wychodzę na spacery ale to już inny temat.Nie wiem czy my się zmieniamy czy świąt, często idziemy na skróty.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPorządki są czasami jak oczyszczenie, ale muszę mieć wenę na te generalne, kiepska pogoda pomaga, bo gdy nie można spacerować, warto uporządkować swoją przestrzeń do życia:-)
UsuńWartościowy tekst. Skłania do przemyśleń. W sumie do niektórych tematów, które poruszasz chyba sama właśnie tak byle jak podchodzę. No niestety nie da się każdego dnia przeżywać w sposób wyjątkowy, jakby był tym ostatnim, ale choć raz na jakiś czas warto na pewno.
OdpowiedzUsuńNa pewno warto czasami posnuć podobne refleksje :-)
UsuńJeśli większość życia jest się szkolonym do tego, żeby nie zwracać uwagi na te wszystkie bylejakie rzeczy w swoim życiu, to u niektórych tak już zostaje. Bo aktywny sprzeciw wymaga siły, odwagi i asertywności. Nie dla wszystkich jest to łatwe, chociaż to wcale nie tłumaczy tych zachowań.
OdpowiedzUsuńJa akurat od zawsze byłam buntownicza i jeśli czegoś nie lubiłam, to dawałam temu wyraz, najpierw biernym oporem, a z czasem nauczyłam się o tym głośno i wyraźnie mówić i komunikować.
Celebrowania też się musiałam sama nauczyć, czasem wychodzi mi lepiej, a czasem gorzej.
Zdecydowanie lepiej jest celebrować, wstawiać się za słabszymi i nie pozwalać się gnoić ani nawet pomijać nawet w najprostszych rzeczach. I oby coraz więcej ludzi tak żyło, to będziemy mieli szczęśliwsze społeczeństwo. Aczkolwiek dla niektórych muszą upłynąć lata, żeby się coś zmieniło, żeby rodzina zaakceptowała ich bunt i zaczęła się zachowywać stosownie, zamiast niestosownie.
Pozdrowienia!!!
Iwonko, pięknie i trafnie napisałaś, właśnie o to chodzi, o ten bunt przeciw lekceważeniu tego, co ważne, bo gdy wszyscy zaczniemy odpuszczać, to jak będzie wyglądał ten świat?
UsuńDwa cytaty na temat domowych porządków: "Kurz jest po to, żeby leżał" oraz "Tylko mało inteligentne kobiety mają nieskazitelnie czyste domy".
OdpowiedzUsuńZiuta
Zgadzam się, sama ich używam, ale nie tylko o kurz tu chodzi...Ziuto.
UsuńTeż tak uważam, jak Ty. Ciekawe, czy tym ludziom z "bylejakością" ona przeszkadza, czy oni nawet nie zauważają, że wiodą byle jakie życie. A bylejakość w przestrzeni miejskiej, publicznej, to na pewno świadectwo czasów, wychowania, czy raczej jego braku, brak wzorców z domu, braku czasu dla dzieci. Bo rodzie są 'nieobecni" (bo stale pracują) albo wręcz zbyt "obecni", bo nie pracują i trwają z dnia na dzień (ten "metabolizm" i żadnego celu). Możemy wpływać własnym przykładem tylko na bliskich i najbliższych.
OdpowiedzUsuńNo zobaczymy w niedzielę, co nam "bylejakość" zgotuje . Aż się boję.
Mysle,ze dla kazdego bylejakosc ma inne znaczenie Haniu Mrok.Bylejakosc to pojecie wzgledne i nie nam oceniac...
UsuńHaniu, zgadzam się w 100%, przez lata pracy w szkole napatrzyłam się na te bylejakie rodzaje wychowania, które skutkuje bylejakimi obywatelami. Oby w niedzielę zwyciężyła jakość!
UsuńMysle,ze wiekszosc Polakow nie odzywia sie dobrze,bo nie ma pieniedzy.Ludzie stoja przed dylematem oplata czynszu,czy jedzenie.Dochodzi rutyna,przepracowanie,klimat.To rodzi w pewnej chwili chec machniecia na wszystko reka.Polacy uchodza za smutny narod,bo nie maja po prostu pieniedzy na odpowiednia diete i odpoczynek.Oczywiscie sa ludzie,ktorzy nie daja sie,ale o wiele lepiej usmiechac sie w kraju ktory zapewnia ludziom godziwe warunki.Najgorsze jest to,ze stres,brak diety rodzi choroby.Jesli przytrafi sie komus choroba zostaje z tym sam,bo panstwo nie zapewni mu leczenia,jesli wychodzi poza standard...
OdpowiedzUsuńOczywiście wiem, bo żyję w tym kraju i mam te same problemy. Z moich obserwacji wynika jednak, że wielu ludzi z prawdziwymi problemami nie zapomina o pryncypiach, więc nie od zawartości portfela czy talerza to zależy. Od niedawna powodzi mi się lepiej, przez lata musiałam wybierać między butami dla siebie a kurtką dla syna, ale pewne wartości są bezcenne.
UsuńRozumiem Pania,ale co kryje sie pod pojeciem bylejakosci?jesli ktos nie krzywdzi innych niech zyje sobie,jak chce...
UsuńKrzywda to tez pojęcie szerokie. Na osiedlu mieszkaniowym krzywdzimy innych hałasem, wyciem psa całymi dniami, smrodem z aut, które parkują pod oknami, bo parking za daleko, śmieceniem gdzie popadnie itd.
UsuńTrzeba tez zachowac rownowage,bo nadmierny porzadek,chec kontroli i wypowiadania sie na kazdy temat jest zwiazany z perfekcjonizmem,takze troche luzu i bylejakosci od czasu do czasu tez jest ok.Fajnie jest czasami odpuscic nie sprzatam,bo mi sie nie chce,nie gotuje,bo wole poczytac etc.Powiedziec,ze nie wie sie kto jest premierem Polski,bo nie musi sie Tego wiedziec etc. i miec swiadomosc ,ze brudne naczynia w zlewie nie sa wyznacznikiem naszej wartosci,bo kto powiedzial,ze te brudne naczynia nie moga stac tam jeszcze dwa dni,jesli mi to odpowiada?...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że anonim widzi tylko kurz i brudne naczynia, nie o to przecież chodzi, ale czasami ten pełny zlew i brudna pościel o czymś świadczą, może czas szukać pomocy?
UsuńBylejakość dla każdego może być czymś innym, więc wolę być ostrożna z oceną.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się natomiast spodobał ten fragment o celebrowaniu prostych rzeczy.
Celebrowanie jest jakby w sprzeczności z bylejakościa, bo znam osoby, które nawet urodzin nie obchodzą, bo po co? Nie musi to być drogi tort i kupa gości, ale choćby chwila przyjemności dla siebie:-)
UsuńJotko! NIE OBCHODZĘ. Brzydzi mnie wszelka celebra - tak typowa na przykład dla smrodku dydaktycznego szkoły [7 lat podstawówki, 5 lat lic.ped., 45 lat pracy w szkole] i dla Kościoła. Fakt urodzin nie był / nie jest zależny ode mnie. Już wolę - z oporami - imieniny.
UsuńTo nie musi być celebra i zawsze miło kwiatek choćby dostać:-)
UsuńCiekawy poruszyłaś problem. Skoro bylejakość nas otacza, to nic dziwnego, że i my w niej tkwimy. Prosty przykład ze śmieciami. Kiedy przed laty byłem przez okres dziesięciu dni w Londynie, zamieszkaliśmy w takim domku, gdzie mieszkali ludzie o różnych narodowościach. Ponieważ gospodarze oraz współlokatorzy mieszkający tam wcześniej bardzo przestrzegali segregacji śmieci (aż do przesady), to i my postępowaliśmy przez te 10 dni identycznie. A teraz tu gdzie mieszkam (wydawałoby się, że nawyki do segregacji śmieci i w naszym kraju są obecne) wrzucam śmieci do byle jakiego kosza, bo i tak wszystkie śmieci trafiają do jednej śmieciarki, więc segregacja nie ma sensu i stąd owa bylejakość. Teoretycznie można by to organizacyjnie zmienić, ale dają sobie cokolwiek odciąć, że jak znam nasze polskie zwyczaje, trzeba by słono zapłacić (znaczy się my, obywatele, społeczeństwo :-) ) za to, że jesteśmy bardziej ekologiczni. A teraz z innej beczki... jestem już w tym wieku, że celebrowanie jakichś rodzinnych uroczystości nie ma już dla mnie sensu; siostra nawet sms-a nie prześle na urodziny, rodzinka dalsza - zapomniała, więc mówienie o kolacji przy świecach zakrawa o kosmiczny żart. Przykro mówić, ale mam to wszystko, za przeproszeniem, gdzieś i jeno mózg swój, a myślenie trenuję, abym nie popadł w jaką przykrą chorobę i w panikę nie wpadam, bom, jak myślę, to, co dobre, przeżył, a żeby lepiej być miało, to chyba trzeba by wymyśleć jakiś wehikuł czasu, co by do przeszłości na tę kolację przy świecach powróci, a rzecz jasna, nie nażreć się, bo nie wypada.
OdpowiedzUsuńCieszy mnie, że humor i dobre pióro Cię nie opuszczają.
UsuńZ tym wrzucaniem do jednej smieciarki nie wszędzie jest tak źle.
Gdy przebywam u syna, obserwuje wywóz śmieci i tzw.gabarytów, może to tylko w Wielkopolsce, nie wiem, ale warto naśladować.
Dla mnie świętem jest każda wspólna wycieczka z mężem i zjedzenie obiadu lub wypicie kawy poza domem, wtedy świętujemy oboje:-)
Dbanie o siebie nawzajem to tez celebrowanie codzienności, niekoniecznie przy świecach:-)
mnie pytają, czy biorę antydepresanty, bo bladym świtem uśmiecham się, choćby w robocie piekło przeprowadzało rewolucję. a ja się cieszę, bo mogło być gorzej - mogło nie być dnia!
OdpowiedzUsuńI tak trzymaj, życie nie ma konkurencji!
UsuńŻycie ma konkurencję. Jest nią Śmierć. Ta pani jest bezkonkurencyjna.
UsuńRaczej nieunikniona, dla życia to żadna konkurencja, nikt nie wybiera śmierci...
UsuńBBM:Dziękuję Ci, Jotko, za ten tekst. Jest bardzo ważny!
OdpowiedzUsuńMyślę, że o ważne rzeczy trzeba dbać, żeby lepiej nam się żyło!
UsuńRyby - na niby
OdpowiedzUsuńŻaby - na aby aby
A rak - byle jak!
Wygląda na to, że bierzemy przykład z niektórych zwierząt...
Trafne spostrzeżenie:-)
UsuńMyslę, że często to, co nam wydaje się prostotą, rodzajem swobody w życiu, innym wydawać sie moze bylejakością. Wszystko zależy od punktu widzenia. A grunt byśmy my sami byli zadowoleni z życia, jakie mamy. By takie jakie ono jest bardziej nas cieszyło, niż frustrowało. I by opinia społeczna nie niewoliła nas, nie odbierała siły i ochoty do życia po swojemu.
OdpowiedzUsuńA celebrowanie chwil? Często to robię, ale nie dlatego, że wypada, ale dlatego, ze moje serce tego potrzebuje i pragnie!:-))
Olgo, prostota i skromność nigdy nie kojarzą się z bylejakością, to raczej marne naśladownictwo bogactwa może takim się okazać i to nie opinie powinny nami kierować, a wartości i szacunek dla innych.
UsuńPo co się trudzić, by było dobrze [albo - o zgrozo - lepiej], skoro bez trudu może być jakoś tam?... No i jest...
OdpowiedzUsuńA poza tym...- "Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś tam nie było" [Jarosław Haszek – Przygody dobrego wojaka Szwejka].
No właśnie, jakoś to będzie...ile razy to słyszałam, a potem pretensje do państwa/społeczeństwa, że zapomogi nie płyną obfitym strumieniem.
UsuńHm, to złożony problem, bo to, co wydaje się być bylejakoscią, może byc swiadomą rezygnacją z perfekcjonizmu na rzecz wygody. Ale, jak mówię, to skomplikowane 😉
OdpowiedzUsuńGdyby było proste, to już teraz wszystkim nam lepiej by się żyło...
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam Cię Jotko - komentarz był zbyt osobisty.
UsuńZdążyłam przeczytać, ale szanuję Twoją decyzję:-)
UsuńMoze badziewiejemy, bo nam się nie chce. Ja np.: rezygnuje z rozmów z badziewiakami, bo uważam, że to nix nie daje. Oni wiedzą swoje ja swoje. Oni zaczynaja uważać mnie za gorsze badziewie niż oni sami.
OdpowiedzUsuńNie, nie chce mi się walczyć o jakość życia wokół.
Całego świata nie zmienimy, czasami już cierpliwości brak...
UsuńDo jakiej Europy chcemy ? Tej w której i mnie i Panią, pewnie by zgwałcono gdybyśmy wyszły na ulicę zbyt późno ? Może tej holenderskiej , rasistowskiej, przeciwko Polakom ? Może tej francuskiej z palonymi samochodami zamiast świateł w nocy, a może tej szwedzkiej ?. Najpierw trzeba tę Europę naprawić a potem zobaczyć gdzie lepiej ...Kloszard.
OdpowiedzUsuńZgodzę się z "pewną znajomą",że pasztetowa przy świecach to jest coś wyjątkowego, bardziej niźli kawior z szampanem w towarzystwie Putina.
Nie wiem do jakiej Kloszard chce Europy, ale radziłabym mniej telewizji rządowej oglądać!
Usuń"Kawior z szampanem w towarzystwie Putina". Doprawiony nowiczokiem...Всего наилучшего, шлюха.
UsuńZnam Europe z autopsji. Pani jedynie z opowiadań innych może stąd ten zachwyt nad nieznanym. Nie mam TV. Gwoli formalności. Kloszard.
OdpowiedzUsuńA to dziwne, bo przemówienie w stylu TVPis, nawet te same przykłady, pewnie od proboszcza.
UsuńUrocza riposta. To język miłości ? Kloszard.
OdpowiedzUsuńJęzyk miłości usłyszy Kloszard u biskupa Jędraszewskiego, polecam, ciekawe doświadczenie.
UsuńA praktykę może zaliczyć na probostwie w Dąbrowie Górniczej...
UsuńW "Europie" [dla kloszardopodobnych Polska najwyraźniej Europą nie jest, takim najwyraźniej lepiej odpowiada subtelny świat i wonie kołchozów Białorusi] takich jak Kloszard nie gwałci się nawet na ich usilną prośbę i za dopłatą. Względy estetyczne między innymi... Ryzyko zarażenia także zbyt duże... "Argument" Kloszard rodem jest z rozsyłanego ostatnio masowo papieru toaletowego niejakiego endekofaszysty Sakiewicza [za 32 000 000 zł dotacji od Morawieckiego]. Poza tym Holandia nie jest rasistowska. Holandia jest przeciwko chamom - kibolom. A że to są akurat ostatnio Polacy... Tam nie ma miejsca dla kloszardów. A jak przed haską katedrą spotkałem latem przeklinające głośno młode i cuchnące pijane bydlę z butelką heinekena, to był to... nasz rodak [ok. 17-19 lat]...
OdpowiedzUsuńPropaganda rządowa widać jest skuteczna...przynajmniej na niektórych działa.
UsuńLudzie z natury nie zwracają uwagi na innych ludzi. W dzisiejszych czasach każdy żyje wyłącznie dla siebie - moim zdaniem to jest trochę przerażające do czego dąży ten świat... To prawda, że ludzie przymykają oczy na wulgaryzmy, hejt czy też prześladowania słabszych osób. Niektórzy boją zwrócić komuś uwagę prosto w twarz lub zareagować, kiedy widzą jakieś sytuacje, bo tak naprawdę każdy patrzy wyłącznie na siebie. "Żyjmy tak, jakby to był ostatni dzień naszego życia, celebrujmy najprostsze czynności, nie marnujmy szansy na to, by każdy dzień mógł być świętem." Bardzo mądry cytat. Życie jest bardzo krótkie, więc trzeba z niego korzystać :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA przynajmniej próbować, by nam wszystkim było lżej, jeśli nie może być lepiej.
UsuńNo to moja bylejakość ma się dobrze:) Nie przejmuję się dziurą w skarpetce, znoszonymi mocno portkami i trzymającymi się sznurówek butami. Nie przejmuję się nieschowanym praniem, brudnymi garami i byle jakim obiadem. Sprzątam w dni deszczowe, a tych mamy o wiele za mało. Nie celebruję tego ani tamtego. Ja zwyczajnie żyję. Nie wiele chcę od świata i nie wiele mam mu ochotę oddać, bo i tak sobie weźmie, co zechce i zawsze za dużo. Na życie nie ma właściwego przepisu, trzeba je jedynie przeżyć najlepiej jak się umie:)
OdpowiedzUsuńM
Nie chodzi o przepis czy instrukcję, byśmy wszyscy robili tak samo, ale by zważać jednak na innych, by cenić jakieś wartości. Nie wierzę, że nie ma niczego, do czego jednak przywiązujesz wagę...
UsuńTrudny p, według mnie, temat choćby dlatego, że jesteśmy inni zatem i bylejakość dla każdego może oznaczać coś innego. Jeszcze chwila i zostanę filozofem.
OdpowiedzUsuńMarek z E
Filozofami bywamy wszyscy, nawet zachwycając się wschodem słońca w górach lub pytając o sens naszych codziennych wysiłków:-)
UsuńTemat - rzeka.
OdpowiedzUsuńNapiszę tylko ze bylejakosc w dużym stopniu zależy od kultury człowieka i otoczenia w jakim żyje.
Stokrotka
Zgadza się, od wielu rzeczy to zależy, od osobowości także.
UsuńTo nie bylejakość Jotko tylko brak kultury osobistej i nie zwracanie uwagi na to, że funkcjonujemy w społeczeństwie i warto pomyśleć też o innych, a nie tylko o sobie...
OdpowiedzUsuńTo tez prawda, widać takie zachowania na każdym kroku, nawet w sklepie.
Usuńmi sie przytrafila ostatnio bylejakosc pracy. znalazlem prace i wszystko super tylko ze nie ma umowy i placa 10 zl za godzine. czyli mnie okradaja. i chcialem tam pojsc bo nie mam wiary w siebie ale przyjaciele mnie zastopowali i bede szukal czegos na moja miare a nie bylejakosc
OdpowiedzUsuńDobry przykład, bylejakość dotyczy także warunków pracy i płacy.
UsuńTrzymam kciuki, byś trafił lepiej!
Celebruję. Czasem nie mam siły, ale staram się. Moja babcia też mówiła: można zjeść suchą bułkę z Rosenthala. Nie mam, ale cerami bolesławiecka też jest ładna.
OdpowiedzUsuńCzasem jednak - raczej gdy nikt nie slyszy - klnę sobie jak szewc. To mi pomaga.
Siarczysty język bywa wentylem na niektóre sytuacje i emocje:-)
Usuń*ceramika - czasem nie nadążam za własnymi myślami.
OdpowiedzUsuńKażdemu się zdarza:-)
UsuńBardzo pięknie i mądrze napisałaś Asiu i w pełni się z tobą zgadzam. Bylejakość zaczyna się od drobiazgów. Wtedy już przestaje człowiekowi zależeć.
OdpowiedzUsuńSpokojnej nocy
Kasia Dudziak
Dzięki, kochana, napisałam jak to widzę i czuję, to nawet widać w wyborach...
UsuńBylejakość bardzo często jak wyrazem braku szacunku - do siebie, do innych, do codzienności którą mamy a na którą bardzo często musimy ciężko pracować. To również lenistwo, byle jak to z reguły szybciej niż zwykle. Ciekawe tylko co ludzie robią z tą przeogromną ilością zaoszczędzonego czasu? Zapewne trwonią byle jak...
OdpowiedzUsuńOtóż to, najczęściej marnotrawimy ten czas na inne mało ważne rzeczy...
UsuńJotko, Twój wpis to jest sztos, petarda (czy jak to się teraz mówi)!
OdpowiedzUsuńMega ważny i mega potrzebny (choć nie znoszę słowa mega, ale w tym uzasadnione, więc niech będzie).
Doskonale wyczuwam, co masz na myśli. Pewnie, że nie chodzi tu o Wersal i kawiory, czy wakacje na Majorce, bo może być i pasztet przy świecach.
Ważne by nam się chciało. Chciało coś dawać od siebie swoim bliskim, światu, też sobie samemu.
Od czasu do czasu pozwolić sobie na bylejakość jak najbardziej można, a nawet trzeba czasem poluzować krawat, włożyć dres i odpuścić sprzątanie. Ale niech to będzie wyjątkiem, a nie regułą.
Choć nie to sprzątanie jest tu najważniejsze.
Najważniejsze, by była codziennie motywacja do życia i życie wciąż cieszyło. A cieszyć mogą drobiazgi - jak napisałaś.
Promyk słońca zaglądający przez okno, dobra książka, ciepłe kapcie nasunięte na zziębnięte stopy...
Dziękuję za ten tekst. Przypomniał mi coś ważnego. Buziaki. :)
Dokładnie tak, bo te drobiazgi przekładają się na rzeczy ważne i nasz stosunek do innych:-)
UsuńBardzo ważne przemyślenia! Życie to skarb, a bylejakość i rutyna mogą go osłabić. To prawda, że często przekładamy ważne sprawy na potem, a drobne zaniedbania mogą skumulować się i wpłynąć na naszą jakość życia. To wyzwanie, by docenić i celebrować codzienne chwile, być bardziej świadomym, i wiedzieć, że małe rzeczy, takie jak zadbany talerz czy uśmiech, mają znaczenie. Dzięki temu możemy czerpać więcej radości i pełniej doświadczać życia. Dlatego tak ważne jest zrozumienie, że bylejakość nie prowadzi do spełnienia...
OdpowiedzUsuńPięknie to napisałaś, Aniu, dziękuję:-)
Usuń