Jesteśmy różni, zarówno zewnętrznie, jak i od wewnątrz. Oczywiście nie chodzi o wielkość serca, kształt żołądka czy średnicę żył.
Nasze istotne wnętrze, to osobowość, wrażliwość, wyznawane wartości, ciekawość...
Różnią nas także typy zachowań - jedni są głośni, gestykulują, często wybuchają śmiechem; inni wyciszeni, rzadko się odzywają, czasem skiną tylko głową na pozdrowienie, oszczędni w gestach i mimice; jednym usta się nie zamykają, inni milczą godzinami; jedni na przystanku przechadzają się w tę i z powrotem, inni siedzą kamieniem na ławce.
Są cholery i flegmatycy...ale nie będzie to kurs przyspieszony z psychologii, to tylko wstęp do opisu sytuacji w pociągu.
Wracałam z Poznania w środku tygodnia, pociąg prawie pusty, nie to co w niedzielę, w moim przedziale jeden pasażer. Ucieszyłam się, bo lubię poczytać w pociągu, a gdy zdarzy się rozmowne towarzystwo lub hałaśliwa młodzież, to z czytaniem kiepsko. Pasażer był młodym człowiekiem, ale już nie nastolatkiem, choć jego ubranie "krzyczało" o uwagę, a na pewno niosło jakiś komunikat.
Pociąg stał na stacji kwadrans, w międzyczasie wsiadł i drugi pasażer, równie młody, siadł pod oknem i zanurzył w laptopie...
Wyjęłam książkę i napój, ruszyliśmy. Pasażer w krzykliwym stroju okazał się wprawdzie w miarę cichy, ale nadaktywny. Moja podróż trwała godzinę i kilka minut, a w tym czasie młody człowiek dał pokaz takiej ruchliwości, że i tak trudno było skupić się na czytaniu.
Przesiadał się z miejsca na miejsce (pustawy przedział), ruszał nogami, popijał z pogniecionej plastikowej butelki, szeleszcząc straszliwie i nie przerywając gry w telefonie, rozmawiał z kimś na linii, ustalając menu na kolację, wychodził na korytarz, szukał czegoś w plecaku, znowu wychodził.
Pokasływał przy tym potężnie i mam nadzieję, że nie zarażał żadnym paskudztwem. Jego nadaktywność była męcząca, drugi pasażer próbował odwrócić się maksymalnie bokiem i skupić na pracy w laptopie, ja siedziałam naprzeciwko , zastanawiając się czy nie zmienić przedziału...
W czasie kontroli biletów, nawet kod QR w telefonie pokazywał konduktorowi tak ruchliwie, że musiał to zrobić ponownie, bo konduktor nie był w stanie odczytać danych. Okazało się, że bilet jest ważny, ale na następny dzień, konduktor musiał wystawić nowy. Całe szczęście miejsc było mnóstwo...
Ja wysiadłam wreszcie, natomiast drugi pasażer, jeśli jechał z nadaktywnym do samej Gdyni, to współczuję szczerze.
Obserwowałam wielokrotnie osoby z podobną nadaktywnością w różnych sytuacjach i nie wiem, kogo bardziej ona męczy, samego zainteresowanego , czy jego otoczenie?
ADHD to po prostu inaczej rozwinięty mózg. Człowiek nic nie poradzi, co nie zmienia faktu, że bywa męczące dla postronnych.
OdpowiedzUsuńInaczej się to odbiera w przypadku dziecka, u dorosłych naprawdę bywa męczące...
UsuńRozumiem, poza tym powszechnie uznaje się nadal, że to są cechy i się z nich wyrasta. Tymczasem ADHD to mózg o określonej budowie (podobnie jak dysleksja i autyzm, które często z ADHD współwystępują). Poza tym, gość mógł też być pod wpływem czegoś, a to inna para kaloszy. Pewnie byłabym poirytowana ...
UsuńNa szczęście moja podróż była krótka:-)
UsuńTakie niezdrowe pobudzenie jest dla otoczenia męczące i (przynajmniej dla mnie) niepokojące. Nie łączyłabym tego przypadku akurat z ADHD. Bardziej odebrałabym go jako kogoś po zażyciu środków psychoaktywnych albo jako osobę, która nigdy nie przyswoiła sobie powszechnych zasad współżycia społecznego.
OdpowiedzUsuńMogło być i jedno, i drugie, może w ogóle bierze jakieś leki, które powodują nadpobudliwość, kto wie?
UsuńOsoby chore na cukrzyce,jesli maja wysoki poziom cukru powyzej 200 tak sie zachowuja...
UsuńNagły wyrzut adrenaliny tez chyba może to powodować...
UsuńFaktycznie męczące, ale chyba on sam z siebie tak nie robił. Może choruje, może coś zażył. Kilka razy w pociągu ( a jeździłam do pracy na długich dystansach) mając taką osobę w przedziale (zdarzało się) przenosiłam się do innego przedziału. Nie potrafię takiej nadaktywności wytrzymać.
OdpowiedzUsuńJa nie mogłam się skupić na czytaniu, nie chciało mi się przesiadać, zresztą nie jechałam długo...
UsuńNieprzyjemne doświadczenie. Otaczający nas świat staje się coraz bardziej niezrozumiały.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony, wolę pana nadpobudliwego, niż groźnego...
UsuńJest świetna książka na ten temat: Gabor Mate: Rozproszone umysły.
OdpowiedzUsuńJa bym się po prostu przesiadła. Albo zignorowała :) Kiedyś tego nie umiałam, teraz umiem.
Nie chciało mi się bagażu przenosić.
UsuńNie wszystko można ignorować, ja nie umiem.
Współczuć temu młodemu człowiekowi, bo albo jest chory, albo coś zażył. Ja na Twoim miejscu przeniosłabym się w spokojniejsze miejsce. Jestem z osób raczej wycofanych, w pewien sposób spokojnych, a jednocześnie nerwowych. Potrzebuję dużo ciszy. Pozdrawiam Asiu.
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie trafiam często na takie osoby, kilka przedziałów dalej jechało głośne towarzystwo, ale wesołe:-)
Usuńz przedziałami z głośnym, ale wesołym towarzystwem bywa różnie... kiedyś jeden pan dosiadł się do przedziału z kibolami Arki wracającymi z wygranego meczu ich idoli... pech chciał, że miał na sobie szalik, pamiątkę z wycieczki, w barwach flagi narodowej Węgier, identycznych, jak barwy Legii, tylko do góry kolami, jednak w przypadku szalika nie ma to znaczenia... i przestało być wesoło, zostało samo głośno...
UsuńO matuchno, do przedziału z kibolami nie wsiadłabym na pewno...
UsuńNajgorzej. Też nie lubię, jak się ludzie kręcą i hałasują całą drogę. Jeszcze bardziej nie lubię, jak przez godzinę kłapią jadaczką do telefonu albo oglądają filmy z telefonu czy laptopa na głos. Nie lubię też jak śmierdzą, nawet jeśli to perfum za worek złota. Najgorzej jak wtedy z nadwrażliwą autystyczną Młodą jadę, bo jak pociąg jest pełny i nie da się znaleźć lepszego miejsca, ta potrafi nawet się wydrzeć, by ktoś zamknął gębę albo siadł na dupie, a jak nie, to będzie całą drogę narzekać na ból głowy, mdłości (u niej to ma takie skutki). Na szczęście słuchawki i zamknięte oczy jej pomagają (na smród niestety nie). A już najgorsza najgorszość, wręcz tragedia i katastrofa to jechać w jednym pociągu czy samochodzie z ruchliwym, nie potrafiącycm usiedzieć spokojnie Młodym i wrażliwą na ruch Młodą :/. Moją cierpliwość ja trenuję podczas oglądania z Młodym filmów, czy choćby odrabiania zadań - wstaje, siada, coś podnosi, idzie dokądś, wraca, coś przesuwa, kładzie się, podskakuje, siada, wstaje i tak cały czas. Rozumiem zatem doskonale, że czasem ktoś nie potrafi usiedzieć, ale nie zmienia to faktu, że mnie to męczy i irytuje :-)
OdpowiedzUsuńTo naprawdę masz w domu ekstremalne warunki, w podróży jeszcze trudniej. Ciężko jest w klasie szkolnej z nadpobudliwymi dziećmi, bo można je zająć, ale często przeszkadzają tym, które potrzebują ciszy i skupienia. Z wiekiem jestem coraz mniej odporna na ruchliwość innych, sama potrzebuję więcej spokoju.
UsuńW pociągu to jeszcze da się wytrzymać, bo można się przesiąść, ale prawdziwym dramatem są np.: teatry, kina, czy samoloty.
OdpowiedzUsuńDlatego rzadko chodzę do kina, nie umiem się wyłączyć na tyle, by ignorować niewłaściwe zachowania innych.
Usuń@Jotka...
Usuńnie myślisz pozytywnie i zakładasz, że obok usiądzie jakiś pojeb... okay, tylko filmu szkoda, LOL...
I tu się mylisz, nie chodzę do kina, bo nie znoszę klamzania, szeleszczenia, opowiadania filmu na głos, bo ktoś już widział lub się domyśla, wychodzenia co chwila do toalety...
UsuńMasz w mieście jakieś kino studyjne czy coś podobnego poza komercją gdzie nie sprzedają jedzenia? Polecam.
UsuńJakiś czas temu w kinie studyjnym też z niepokojem obserwowałam panie siedzące obok... Ale kiedy zaczął się film, były już cicho. :) Wychodzenia to toalety to bardzo dawno nie spotkałam.
UsuńNiestety, u nas jest tylko jedno kino i już po wejściu wita nas zapach kukurydzy i naczosów, a cola leje się litrami, także na podłogi!
UsuńKino nieźle na tym zarabia!
Niestety i w kinach studyjnych już zmienili się widzowie, przynajmniej w Bydgoszczy. Zaczyna się to, co w multipleksach. A szkoda... bo potrafią zabrać całą przyjemność z oglądania filmów...
UsuńTo smutna wiadomość, bo liczyłam, że choć w dużym mieście skorzystam...
UsuńW takim razie zapraszam do Łodzi, kultura i żadnych naczosów.
UsuńOj, wzywa mnie ta Łódź...
UsuńOch - ale nie lubie znalesc sie w towarzystwie takiego czlowieka, zwlaszcza na dluzszy okres czasu. Juz nie jezdze pociagami ale latam i zawsze, ale to zawsze gdzis w poblizu lub tuz kolo mnie znajdzie sie taki.
OdpowiedzUsuńJak Jaskolka mysle ze opisanemu cos dolega bo jego zachowanie sie faktycznie bylo nadzwyczaj aktywne i nienaturalne.
Wiesz co ? Ja mam takie niespokojne stopy zanim usne. Co sie nimi naprzekladam, naprzesuwam a bez powodu bo nie ma bolu czy scierpniecia tylko samo mi sie tak dzieje. To jest czeste zjawisko u ludzi bo czytalam o tym - ale na szczescie kiedy indziej i gdzie indziej jestem moze najbardziej spokojna osoba na swiecie :)
Mój mąż bardzo długo mości się przed snem, ile on się naukłada, naprzymierza, normalnie jak na madejowym łożu...
UsuńTo było nierzyjemne, niestety mamy takich ludzi w otoczeniu, (ślubny jak ma takie napady )dlatego boję się jechać z nim w pociągu czy autobusie tylko ze ja wiem kiedy to następuje ale on uważa że wszystko jest ok.Gorzej jak ten gościu był na głodzie.Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńNie wydawał się agresywny, raczej nadruchliwy, wszystko robił niezwykle szybko!
UsuńJuż bym chyba zniosła tego nadaktywnego. Ostatnio wracałam z Gdyni i gość - też młody facet, całą drogę gapił się w laptop, jadł i non stop obgryzał skórki wokół palców. Niby siedział, ale wciąż się ruszał. Pazury miał też obgryzione do krwi. Myślałam, że zwymiotuję, bo zawsze wyobrażam sobie te połykane bakterie. Modliłam się, żeby nie jechał do samego Wro, ale na szczęście wysiadł w Poznaniu. Tak to jest w miejscach publicznych.
OdpowiedzUsuńJa jechałam kiedyś z trzema dziewczynami, którym buzie się nie zamykały i ciągle cos popijały z kubków i chyba nie był to sok ;-)
UsuńBBM: Rzadko jeżdżę pociągami, więc chyba bym wytrzymała bez większego bólu.
OdpowiedzUsuńTo podziwiam! ja zawsze czuje się nieswojo w takich wypadkach.
UsuńJa raczej spokojnie jeżdżę pociągami czy innymi środkami komunikacji. Ale jak widać są różni ludzie. W sumie ciekawe czy zdają sobie sprawę ze swojej wysokiej aktywności?
OdpowiedzUsuń:) Kolana jak na razie nie narzekają. A i ja mam różne pola do obserwacji i robienia zdjęć.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
Na szczęście nie zawsze trafiam na dziwne osoby:-)
UsuńTakie zachowanie obserwuję niemal każdego dnia u podopiecznych ze świetlicy, w której pracuję. Wiem, że potrafi to być absorbujące. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńCzłowiek sam robi się nadaktywny, prawda?
UsuńPowiem Ci, że ja jestem osobą mało ekspresyjną i przy ludziach, którzy mocno okazują emocje albo dużo mówią czuję się często nieswojo i szybko się męczę, ale w bezruchu raczej nie siedzę, tylko często zmieniam pozycje, bawię się rękami itd. Raz koleżanka narzekała, że się za bardzo wiercę w samolocie. Ale tak, jak ten pan, to zdecydowanie nie. ;) I staram się nie zajmować cudzej przestrzeni i ogólnie nie zwracać na siebie uwagi.
OdpowiedzUsuńZa to przy każdej jeździe pociągiem żałuję, że nie wzięłam miejsca w przedziale ze strefą ciszy... chociaż czasami nawet ciekawie się słucha. ;)
Wiadomo, że nie siedzimy kamieniem, to nawet niezdrowe dla kręgosłupa, ale osoba dorosła powinna umieć wytrzymać choć trochę, chyba że nerwy jak postronki:-)
UsuńMam taką koleżankę, bardzo sympatyczna dziewczyna ale właśnie ręce "chodzą' jej nieustannie. To poprawia włosy, to pstryka palcami, przygryza paznokieć, co i rusz dotyka twarzy, coś przestawia, układa. Patrzę na nią ze spokojem i zaczynam się robić nerwowa. Na dłuższą metę to jest męczące..
OdpowiedzUsuńCzłowiek z czasem nie może się skupić, bo obserwacja takiego rozedrganego rozprasza...
UsuńJechałam ostatnio w takim "cichym" przedziale z Krakowa i wcale nie było tam cicho, bo był to otwarty przedział wieloosobowy i zajmowała go grupa młodzieży licealnej wracająca z wycieczki. Mnie to nie przeszkadzało, młodzi ludzie byli inteligentni i sympatyczni, wychowawcy ich uciszali, ale inny pasażer wygłosił przed wyjściem mowę surowo- karcącą i wszystkim zrobiło się głupio.
OdpowiedzUsuńKiedyś w teatrze siedziałam za facetem, który bezustannie drapał się po głowie i to kompletnie zepsuło mi spektakl.
Kiedyś jechałam autokarem z Zawoi do Krakowa, pasażer przede mną zdjął buty...koszmar zapachowy, a nie było wolnych miejsc...
Usuńgdy jadę w dłuższą trasę /ponad tą umowną godzinę/, wybieram wariant autobusowy, czyli wagon bez przedziałów, mniejsze ryzyko, że dosiądzie się ktoś upierdliwy...
OdpowiedzUsuńa co do tematu, to ciekawe, na granicy koanu, jest pytanie, czy próbując leczyć osoby z ADHD chcemy mieć od nich spokój, czy uwolnić je od cierpienia, którego być może wcale nie doświadczają?... kto ma problem, oni, czy my?...
p.jzns :)
Dobre pytanie, trzeba by zapytać nadpobudliwych:-)
UsuńMyślę, że skrajne wypadki wymagają leczenia, tak wynikało z obejrzanego dokumentu, gdzie chłopak często robił sobie krzywdę.
ADHD w tej formie przeszkadza głównie otoczeniu, natomiast są też objawy, które przeszkadzają bardzo samemu człowiekowi z ADHD. Brak koncentracji, ciągła gonitwa myśli i wiele innych.
UsuńA pytanie Piotra jest filozoficzne :)
Nasilone ADHD jest problemem dla dziecka, nauczyciela i rodziców.
Usuńpytanie, czy do problemów chorego zaliczymy taki problem pochodny, gdy otoczenie ciągle go napomina "uspokój się!", czy coś w tym guście, a w skrajnym wypadku przykuwa do kaloryfera lub zapina w kaftan, bo to chyba nie byłoby dlań przyjemne...
UsuńO przykuwaniu do kaloryfera nie słyszałam, ale czasami miałam taką ochotę, trzeba by jeszcze słowotok ograniczyć jakoś ;-)
UsuńWspółczuję i Tobie i ... w jakiś sposób pasażerowi, bo dla mnie ewidentnie miał jakąś formę nadaktywności.
OdpowiedzUsuńTeż unikam takich sytuacji, i pewnie bym poszukała innego przedziału w tej sytuacji. Kiedy czasem zdarzało mi się w pociągu natrafić na biegające i krzyczące dzieci, szukałam od razu miejsca z dala od nich.
Długa podróż w towarzystwie hałaśliwych współpasażerów może bardzo wymęczyć!
UsuńMożliwe, że taka nerwowa nadaktywność wiaże sie z jakimś rodzajem klaustrofobii, wrażenia uwięzienia u takiej osoby. Jeśli tak, to współczuję tej osobie. Jednak i współpasażerom współczuję. Czasem bywa trudno z innymi ludźmi, zwłaszcza że każdy z nas ma swoje przyzwyczajenia i swoja strefę komfortu, której naruszanie bywa nawet bolesne...
OdpowiedzUsuńTo prawda, dlatego dobrze mieć auto, choć dla mnie podróż pociągiem jest tańsza:-)
UsuńADHD? Narkotyki? Przedawkowanie energetyków? Bo co on pił z tej puszki? Opętanie? 😆
OdpowiedzUsuńO, o opętaniu nie pomyślałam, nie wyglądał na opętanego, choć w oczy mu nie patrzyłam...
UsuńPił wodę z plastikowej butli, bardzo pogniecionej.
Opętanie rzadko wygląda jak to na filmach, a w wodzie mógł mieć wszystko... Jednakże chyba bym stawiała na jakiś problem psychiczny.
UsuńButelkę miętosił tak, jakby wroga tam miał...
UsuńJeżeli człowiek wybiera się w podróż autobusem czy też pociągiem
OdpowiedzUsuńto należy uszanować to, że nie jest się samemu. Pozdrawiam.
Teoretycznie tak powinno być, ale wielu ludzi nie szanuje spokoju innych.
UsuńWizyta u wnusia z pewnością zrekompensowała niewygody podróży. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZawsze miło pobyć z wnukiem:-)
UsuńTakie zachowanie męczy wszystkich..
OdpowiedzUsuńChyba, że ktoś potrafi się wyłączyć, co nie jest łatwe...
UsuńMy Belferki, doskonale wiemy, jakie ludzie [najpierw dzieci] mają problemy czy deficyty. To widać, jak na dłoni...
OdpowiedzUsuńA w czasach obecnych, przy całodobowym oddziaływaniu fal elektromagnetycznych na mózg, sytuacja może się tylko masowo rozwijać :(
Mam wrażenie, że z każdym rocznikiem jest coraz gorzej, a i pomoc niedostateczna.
UsuńTaka nadruchliwosc ma coraz wiecej ludzi spwodowane jest to pospiechem,stresem,nadmiarem bodzcow.Sama lapalam sie na tym,ze czasami nie moglam sie zatrzymac.Tutaj pomaga powiedziec sobie ,,stop,,poswiecic chociaz pare minut na medytacje.I zaczac robic jedna rzecz wolniej,ale ale dokladniej,zaczac smakowac,obserwowac,zyc tu i teraz.Fajna metoda jest kaizen...
OdpowiedzUsuńTo prawda, pomagają tez wypady do lasu, na bezludzie, bez elektroniki, tylko głowę czasami trudno wyłączyć.
UsuńNie mam takich doświadczeń, pociągiem jechałam ostatnio dwadzieścia lat temu...;o)
OdpowiedzUsuńWybierz się kiedyś z wnukami, spodoba im się:-)
UsuńA jak nazwać gadulstwo telefoniczne? Znam takie osoby, które od pierwszych sekund połączenia, bez podania po co dzwonią zaczynają opowiadać, gdzie były, co robiły wczoraj, przedwczoraj, tydzień temu, z kim sie spotkały, dlaczego się pokłóciły z mężem, co im dolega, co powiedział lekarz itd. itd. Nie ma możliwości wtrącić się do tego monologu.
OdpowiedzUsuńCzy to jest również nadaktywność i jakiego rodzaju?
Przestałam odbierać od nich telefony.
Oj, taki przypadek też znam, gorzej gdy bywa zawodowy...musisz odebrać!
UsuńPoszukaj komentarza, bo wleciał w czarną dziurę...;o)
OdpowiedzUsuńZawsze sprawdzam spam, tam mnóstwo wlatuje!
UsuńWszelkich bodźców zbyt wiele, taki świat mamy:-(
OdpowiedzUsuńW drodze na Podlasie w pociągu miałam po sąsiedzku nadaktywną parę 5 letnich bliźniaków i ich młodszego 2 letniego brata. Do wieczora jeszcze słyszałam ich w swojej głowie. Błogosławiona godzinka, gdy poszli do wagonu restauracyjnego, Ale co najdziwniejsze , gdy ich mama znikała to toalety, to robiło się zupełnie cicho. i nagle każde z nich znajdowało zajęcie. Jechała z nimi sama i chyba wpojone mieli że od mamy należy chcieć coś bez ustanku.
OdpowiedzUsuńOgarnąć taką trójkę, w tym bliźniaki, to wyczyn nie lada. Na szczęście nie trafiam dzieci w pociągach, na razie :-)
UsuńMyślę, że większość z nas jest przebodźcowanych i nadaktywność stała się prawdziwą plagą, nie tylko u dzieci.
OdpowiedzUsuńZapewne, z telefonem nie rozstaja się nie tylko młodzi, słuchawki w uszach nawet na ulicy, a czasami ptaki tak pięknie śpiewają...
Usuń