Znacie na pewno powiedzenie: opowiedz panu Bogu o swoich planach, a zobaczysz co się stanie!
Czasami nie da się nie planować w ogóle, zwłaszcza gdy w grę wchodzi jakiś większy budżet, wyjazd, pobyt w szpitalu itd.
Ale realizacja dłuższych planów życiowych zależy od tylu okoliczności obiektywnych, że wszystko może się zdarzyć i zniweczyć owe plany.
Gdy zbliżał się czas mojej emerytury, obiecałam sobie niczego w związku z tym nie planować i przynajmniej przez rok odpoczywać, cieszyć się każdym dniem, podreperować zdrowie. Zobowiązania rodzinne też mają jakiś priorytet, więc za wiele planować nie warto.
Jak powiedział ktoś mądry - rozczarowania biorą się z wygórowanych oczekiwań, więc lepiej nie mieć zbyt wielu oczekiwań, to uniknie się zbędnych rozczarowań.
Wysłuchałam kiedyś opowieści o planach różnych osób na czas ich emerytury. Co z tego wynikło?
Przedstawiam poniżej trzy historie, samo życie. Imiona zmieniłam, wiadomo dlaczego...
Halina
Szykowała się do emerytury stopniowo, zaplanowała remont mieszkania przy pomocy niedawno poznanego partnera, razem planowali wiele innych rzeczy, choć jemu do bycia emerytem jeszcze trochę zostało. Halina cieszyła się odnowionym mieszkaniem, niebawem partner miał się do niej wprowadzić, zawsze to oszczędniej zamieszkać razem.
Traf chciał, że przyszło Halinie zostać rodziną zastępczą dla własnych wnuczek, bo ich matka przegrała walkę z uzależnieniem i sąd odebrał jej prawa rodzicielskie. By dziewczynki nie trafiły do obcych ludzi, ich babcia, czyli Halina postanowiła wziąć je do siebie, swoje plany przekładając, ale zważywszy na młody wiek wnuczek, to plany nie zostaną odroczone w czasie, a raczej porzucone...
Siergiej
Przyjechał do Polski na początku wojny na Ukrainie. Uciekali z żoną i córką z Charkowa, zostawiwszy dorobek całego życia. Po przejściu na emeryturę Siergiej wyremontował mieszkanie, by wygodnie żyć z żoną, która nie pracowała zawodowo, a córka była już dorosła i samodzielna.
Urządzili się jakoś w Polsce, dobrzy ludzie pomogli, nawet mieszkanie wynajęli. Sergiej podjął pracę na pół etatu, córka pracuje na cały i nieźle zarabia.
Gdy polscy znajomi spotkali Siergieja po dłuższym czasie, zmartwił ich widok mężczyzny, myśleli, że może jakieś problemy rodzinne lub praca ponad siły.
Okazało się, że Ukrainiec zachorował na nowotwór, a badania wykazały złośliwą odmianę choroby i rokowania nie dają niestety nadziei.
Ewa
Zawsze lubiła podróże, jej mąż nie bardzo, więc często wyjeżdżała z koleżankami.
Pracowała dużo, zrobiła dodatkowy fakultet, liczyła na dobrą emeryturę, by móc w przyszłości spełniać podróżnicze marzenia.
Tuz po przejściu na emeryturę koleżanki namówiły Ewę na sanatorium, bo trzeba zadbać o zdrowie, wszak podróże , zwłaszcza te dalekie wymagają kondycji.
Po powrocie z sanatorium kobieta dopingowała męża, by zainteresował się zdrowiem i też pojechał się rehabilitować, bo coś ostatnio marnie wygląda.
Wyjazd do sanatorium wymaga zrobienia badań, które wykazały u męża Ewy ciężką chorobę układu pokarmowego i od dwóch lat mężczyzna jest pacjentem leżącym, dokarmianym pozajelitowo.
Ewa zrobiła uprawnienia do zajmowania się mężem w domu, ale choroba uniemożliwiła realizację jej planów. Nie mają dzieci, rodzina daleko, a nie stać ich, by zatrudnić prywatną opiekę dla tego typu pacjenta. Nikt ze znajomych ani dalszej rodziny nie pali się do pomocy przy chorym.
Cieszmy się każdym dniem, bo nigdy nie wiadomo, kiedy staniemy wobec trudnych życiowych wyborów...
Dla równowagi powinno się podać kilka przykładów na możliwość realizacji emerytalnych planów.
OdpowiedzUsuńTak było w moim przypadku, ale tylko dlatego, że przeszłam na wcześniejszą emeryturę. Nie planowałam tego, ale już dłużej się nie dało. Nie żałuję, choć finansowo bardzo straciłam, ale miałam kilka naprawdę fajnych lat, bo byłam jeszcze młoda ;) i zdrowa. Potem wychowywałam małą wnuczkę, a potem przestało być miło. I chyba już nie będzie.
Może podam kolejnym razem, by nie było zbyt pesymistycznie...
UsuńTak, to prawda, be careful what you wish for...
OdpowiedzUsuńAle ja należę do osób która musi mieć wiele rzeczy zaplanowanych. Jak wyjeżdżam, muszę wiedzieć gdzie będę spać, może to już kwestia wygody...? Kalendarz dopięty na miesiąc do przodu... I tak było zawsze nawet jako nastolatka, miałam rozpisany każdy dzień ... Tyle że to chyba kwestia organizacji a nie planowania bo jak na pisałaś zaplanować możemy niewiele bo na bardzo niewiele mamy wpływ...
Tego typu planowanie to normalka, nie zaryzykuję spania w aucie;-)
UsuńAle gdy dostaliśmy od dzieci talon do biura podróży, czekaliśmy prawie dwa lata, bo pandemia covid wybuchła!
To prawda, lepiej zbytnio nie przywiązywać się do długoterminowych planów. A już na pewno nie warto odkładać na wieczne później czegoś, co chcemy i mamy możliwość zrealizować już teraz: bo nie wiadomo, czy później to nadal będzie możliwe. Założenia typu będę podróżować czy malować akwarelami na emeryturze, a teraz jeszcze przeczekam, mogą się nie sprawdzić...
OdpowiedzUsuńA ogólnie jestem słaba w planowaniu i planuję to, co muszę. :)
Mnie planowanie stresuje nieco, bo nie na wszystko mam wpływ.
UsuńJeśli zdrowie i sytuacja rodzinna są O.K. to można planować, choć tez raczej niezbyt daleko naprzód...
Że jestem na emeryturze dają mi znać comiesięczne wpłaty i czas wolny od nauczania- i to jest wielki plus. Nigdy nie planowałam, co będę robić na emeryturze, bo nie planuję takich rzeczy. Jeżeli mam czas i okazję oraz finanse, to realizuje na bieżąco, to co mi aktualnie w duszy gra. Nasz sklep wymaga sporo pracy, ale nie narzekam. W zasadzie to to, że nie muszę latać na uczelnię i nie jestem zawodowo od nikogo zależna, jest ogromnym plusem bycia na emeryturze. A poza tym, to co robiłam w czasie wolnym w trakcie pracy zawodowej, kontynuuję teraz też. Różnica jest taka, że nic mnie czasowo w tym nie ogranicza.
OdpowiedzUsuńJa wprawdzie sklepu nie mam, a mąż ciągle pracuje, ale w zasadzie staramy się czynnie spędzać czas, jak i przed moją emeryturą. Nowością są wizyty u wnuka, bo gdy choruje, pomagam w opiece, by synowa mogła pracować, a to i meczące i pełne radości zarazem.
UsuńC'est la vie - carpe diem... Tak czasem się życie zmienia dosłownie w kilka sekund, że aż się uwierzyć w to, co się dzieje, za bardzo nie chce, jakby się było w jakimś świecie równoległym.
OdpowiedzUsuńMam jak Katasza (przepraszam, że przeczytałam komentarz), ale też jest słaba w planowaniu, chociaż naczytałam się tysiąca knig z serii: bądź dobrym strategiem, planuj wszystko!
Życie to jedna, wielka, notoryczna zmiana i to jest jedyna stała: paradoksalnie!
Dokładnie tak! ile takich zaskoczeń człowiek w życiu przeżył, a na wszystkie nie damy rady się przygotować!
UsuńZa czytanie komentarzy nie przepraszaj, często czytam komentarze na blogach, bo to przeważnie fajna dyskusja i nowe informacje:-)
Aż mnie brzuch rozbolał od tych historii, ale to jest życie. Cały czas powtarzam sobie i innym, by cieszyć się teraźniejszością. Jeśli jest dobrze, to naprawdę wielki dar, mimo że to brzmi, jakby każdy to wiedział, to jednak nie każdy rozumie, wiedzieć, a rozumieć to zupełnie co innego. Mój wujek, mega dobry człowiek, też nawet swojej emerytury nie dożył, ani dorastania wnuczki, cierpiał strasznie, zmarł, a to była jedyna osoba w mojej rodzinie, którą darzyłam uczuciem. Znam wiele osób starszych, bo też z nimi pracuję, ich historie są naprawdę ciężkie, jednej wnuczek walczy z nowotworem nawracającym, druga walczy o córkę, która męczy się z jakimś psychopatą, do tego została opuszczona przez jednego z synów, historii ogrom. Tu i teraz jest najcenniejsze i zdania nie zmienię. Jak ktoś mnie meczy, że mam skupiać się na przyszłości, na emeryturze, to szybko podważam im to ich przekonanie... Pracuję, staram się, ale moje skupienie jest na tu i teraz, bo to mam...staram się z całych sił być w teraźniejszości, choć wiadomo, że czasami polegam, ale jestem w tym coraz lepsza, bo życie ewidentnie pokazuje mi, że moja teraźniejszość jest moim darem. Takie dary nie są wieczne i naprawdę, jeśli jest dobrze, dziękuję Bogu z całego serca. Życzę nam i to baaardzo mocno, by jak najdłużej, jak najczęściej było dobrze. <3
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam kiedyś taki cytat: nie martw się o wczoraj, bo już było; nie wyglądaj jutra, bo nie wiadomo, co będzie; żyj tu i teraz, bo tylko to się liczy:-)
UsuńWszystkiego dobrego, kochana!
Asiu, kochana, cudnego Dnia Kobiet i dużo szczęścia na co dzień, uściski i serdeczności posyłam!
UsuńBył taki, jaki powinien, ze spacerem, pysznościami i kwiatami:-)
UsuńMam nadzieje, że i twój był udany!
Napewno jest mnóstwo fajnych opowieści o tym, że ludzie na emeryturze odżyli i dobrze im się układa. Mojego kolegi mama po śmierci męża zaczęła uczęszczać na zajęcia w domu dziennego pobytu dla starszych ludzi. Poznała tam pana, zakochali się, pobrali i wprowadziła się do niego. Zrobili to mając około 80 lat i nadal są razem :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że są i takie opowieści, i o tym tez będzie, ale na razie przytoczyłam te mniej optymistyczne...
UsuńNo właśnie ja też nie lubię planować bo jeśli coś nie wyjdzie to czuję się zawiedziona, zła. Jeśli już naprawdę muszę coś planować to robię to i tak na ostatnią chwilę.
OdpowiedzUsuńCzasami musimy planować, bo tego wymaga logistyka, byle nie być zbytnim perfekcjonistą, bo wszelkie zmiany potem bardzo irytują...
UsuńWiedząc z doświadczenia, że w mojej sytuacji guzik z pętelką mogę sobie zaplanować, a nawet zaprojektować i namalować, nie planuję. Idę na żywioł i jest mi o tyle łatwo, że niczego dobrego od świata już nie oczekuję.
OdpowiedzUsuńMy często tez idziemy na żywioł, zwłaszcza z wyjazdami, bo to i pogoda może spłatać figla.
UsuńNawet z koleżankami umawiam się na ostatnią chwilę, bo z terminami różnie bywa...
Napisze tak, plany planami a życie swoje pokazuje, z drugiej strony chociaż male rzeczy trzeba zaplanować, inaczej się nie da, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńSama prawda, czasami próbujemy jednak być paniami sytuacji...
UsuńJakie to prawdziwe! Widzę jak starzeją się seniorzy w mojej rodzinie i zastanawiam się czy ja zdążę zrealizować swoje życiowe plany i marzenia? Może trzeba je przyspieszyć? A odkąd zobaczyłam obostrzenia i plany zielonego ładu UE, to tym bardziej myślę, że trzeba żyć chwilą i korzystać. 👍
OdpowiedzUsuńJa to głównie myślę o zdrowiu i siłach witalnych, bo tych ubywa z każdym rokiem, a tyle jeszcze by się chciało!
UsuńJotko, zdrowia i pogody ducha. Szczęśliwego Dnia Kobiet. Pozdrawiam 🤗
UsuńI wzajemnie, samych przyjemności!
UsuńNie wiem gdzie moj komentarz , plany planami a życie swoje jednak bez jakichkolwiek planów nie da się żyć, pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńKomentarz był w spamie, ale nie martw się, zawsze sprawdzam spam, tym razem 4 komentarze tam wpadły!
UsuńŻyć trzeba dzisiaj...;o) Ja to nawet czasem słyszę jak moja Bozia chichocze...;o) My to raczej "granatniki", odpalamy z zaskoczenia...;o)
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie, do Was nawet pasuje cytat: nie jedź szybciej, niż twój Anioł Stróz potrafi latać:-)
UsuńLekko Biedak nie miał, teraz to już z górki, więc może poluzować gumkę w galotach...;o)
UsuńTaką ma robotę:-)
UsuńTak właśnie wygląda życie pełne zaskakujących niespodzianek czasami pozytywnych, czasami negatywnych. Staram się żyć kadym dniem, bo nigdy niewiadomo czy przyniesie jutro.
OdpowiedzUsuńMarek z E
Z tego co czytam, to dobrze wykorzystujesz każdy dzień!
UsuńBBM: Życie to jedna wielka wiązanka niespodzianek. Dobrze mieć plany ale nie przywiązywać się zbytnio do ich realizacji, bo różnie z tym może być.
OdpowiedzUsuńPięknie powiedziane, gotowy napis na plakat:-)
Usuńdysonans poznawczy to takie niezbyt miłe uczucie, gdy coś jest inaczej, niż miało być, więc aby tego uniknąć zalecane jest, aby nie tworzyć sobie iluzji tego, jak ma być...
OdpowiedzUsuńnie dotyczy to ludzi, którzy lubią się czuć niemiło, a warto zaznaczyć, że wbrew temu, co się gada na mieście jest ich nawet sporo...
p.jzns :)
Iluzje nigdzie chyba się nie sprawdzają, chyba że ktoś jest masochistą, ale masz rację, wielu z nas katuje się iluzjami...
UsuńMożna mieć wielkie plany, lecz życie potrafi zweryfikować wszystko...niestety. Niektórzy nawet nie nacieszą się emeryturą, bo coś się zadzieje takiego. Znajoma poszła w grudniu na świadczenie emerytalne, a teraz, na początku marca nagle zmarł jej mąż. Przykre.
OdpowiedzUsuńKiedyś, na cmentarzu spotkałam trzy panie sprzątaczki z naszej szkoły, przyszły na pogrzeb męża czwartej koleżanki. Cztery wdowy na emeryturze...
UsuńTeż znam jedną taką historię: szczęśliwe wieloletnie małżeństwo, ludzie pięćdziesięcioletni, troje dzieci, z czego dwójka już odchowana i na swoim, najmłodsze dziecko "przytrafiło" im się trochę po czterdziestce. Właściciele dobrze prosperującego, małego biznesu, którego byli również pracownikami. Na poprawinach po ślubie drugiego dziecka bohaterka mojej historii opowiadała, że dwoje starszych dzieci już poszło w świat, została im tylko jedenastoletnia córka, zatem od teraz postanawiają żyć tak jak zawsze chcieli a nie mogli bo dzieci, praca itp. Planowali podróże i wydawanie oszczędności, życie pełnią życia i spełnianie marzeń. Kilka dni po ślubie córki owa pani umarła nagle...
OdpowiedzUsuńO matko, taka młoda jeszcze, tyle marzeń... los naprawdę bywa okrutny, brak słów!
UsuńCzytając o perypetiach z planami na emeryturę doszedłem do wniosku, że początkowa rada - powiedz o tych planach Panu Bogu - jest bardzo dobra.
OdpowiedzUsuńJak plany się spełnią to mamy komu podziękować, jak się nie spełnią - mamy wytłumaczenie.
Otóż to, bo nie wszystko od nas niestety zależy...
UsuńŻycie lubi spłatać brutalnego filgla. Wiem o tym. Na razie doświadczyłam tego dwa razy i raz było naprawdę brutalnie. Ale co mnie czeka na emeryturze, na którą mam bardzo bogate plany?
OdpowiedzUsuńNie nastawiam się nijak. Robię dalej swoje w nadziei, że to się przyda.
O emeryturze w tym wieku się nie myśli, póki co, żyj na pełnej petardzie...
UsuńJak to nie. Oczywiście, że tak. Cały czas i bez zmian działam na petardzie właśnie po to, by na emeryturze być o zdrowych siłach.
UsuńGdybym o tym nie myślała, nie chciałoby mi się żyć na petardzie.
No w tym sensie na pewno, ale w wieku 30+ raczej emerytura nie spędza nam snu z powiek i dobrze.
UsuńSnu z powiek nie spędza, ale już się doczekać nie mogę. 😆
UsuńNo trochę Ci jeszcze zostało ;-)
UsuńZostałam wychowana przez babcią- sceptyczkę, która od samego początku mi tłumaczyła, że życie trudne jest i mało zabawne, chociaż ciekawe. I zapewne dzięki takiemu wychowaniu ominęły mnie różne rozczarowania, bo zawsze byłam w pewnym sensie przygotowana do tego co złego może mnie spotkać w związku z moim wyborem. I do dziś każde "novum" rozpatruję właśnie pod kątem "tego złego" co się wiąże z danym wyborem.
OdpowiedzUsuńBardzo racjonalne podejście. Podobne mam przy bardzo prozaicznych wyborach typu: może to i ładne, ale bardzo się kurzy; kurtka śliczna, ale co z praniem ;-)
UsuńWydaje mi sie, ze przejscie na emeryture jest zbyt prowokacyjne dla wyzwan, marzen, pragnien co zrobic ze swoim wolnym czasem. Zapomina sie, ze wraz z pozegnaniem codziennej rutyny i motywacji "zycia w zdrowiu", codziennej dawki stresu czlowieka napadaja cienie; tak samo jak mocno chcielismy wytrzymac zachowujac twarz, tak samo wyzwalaja sie inne demony o nazwach choroby. My mamy wreszcie czas ale i tak samo te demony "uwazaja". Nie mozna na emeryturze nadrobic straconego czasu, rozluznionych relacji miedzyludzkich, zrealizowac marzen o podrozach, teatrach, wczasach... Zaczyna sie "prawdziwe" pielegnowanie zdrowia, przyzwyczajanie sie do swoich oznak starzenia sie itp. Pocieszeniem jest zdanie: "Juz nic nie musze a wiele jeszcze moge" ale nalezy popatrzec przy tym w lustro. Wszystkim emerytom spokojnych dni!
OdpowiedzUsuńŚwietne podsumowanie, zwłaszcza uwagi o straconych szansach, relacjach itp., których nie da się nadrobić.
UsuńCzy masz swoje miejsce w sieci, gdzie mogłabym zajrzeć?
Jotka, nie mam swojego miejsca: tylko w X i Fb, inne media ale nie blogi. Kiedy mialam cos do powiedzenia to nie bylo mediow a teraz wystarczy mi czytanie innych i czasem komentowanie. Ciebie podczytuje juz dawno, tak po fachu mi to odpowiada :)))).
UsuńW każdym razie dziękuję bardzo za każdy komentarz.
UsuńI ja dziekuje za mile przyjecie. :))))
UsuńŻycie czasem jest niesamowicie ciężkie i napotykamy wiele przeszkód :/
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, ze niektórzy mają wielkiego pecha!
UsuńNie zakładam, że będę coś robić na emeryturze, chociaż staram się dbać o zdrowie i kondycję po porostu od kiedy pamiętam.
OdpowiedzUsuńJeśli robię plany, to głównie zawodowe, mieszkaniowe, od dość dawna nie planowałam urlopów innych, niż wyjazd do Polski, żeby coś załatwić: dentystę albo inną usługę, bo jest tam po prostu lepsza jakość i znam już specjalistów.
Ale mój przypadek jest dość nietypowy, bo ja dość późno zdecydowałam się na wyjazd, a jeszcze później podjęłam wyzwanie o całkowitej zmianie profilu zawodowego i tutaj się nie planuje, tylko raczej usilnie dokształca, bo konkurencja jest olbrzymia. :)
Dlatego może nie za bardzo rozumiem ludzi, którzy planują emeryturę. Jakieś ogólnie wyobrażenie warto mieć, ale faktycznie życie może w szybkim tempie skomplikować wszelkie plany.
Uściski!!!
To zapowiada się, że będziesz miała długo co robić, a jeśli energii Ci wystarczy i zapału, to spoko, byle zdrowie równie dopisało, czego Ci bardzo życzę:-)
UsuńI tak nie zamierzałam odejść jakoś wcześniej na emeryturę. Oby tylko zdrowie dopisywało, dlatego o nie dbam i dziękuję za życzenia, te się zawsze przydadzą! :)
UsuńUściski Joteczko!
Wszystkiego dobrego, Iwonko, podziwiam Twoje działania:-)
UsuńTeż uważam, że trzeba się cieszyć dniem dzisiejszym i wykorzystywać go na maksa, bo nie wiadomo co przyniesie jutro :)
OdpowiedzUsuńPodobno docenianie zapobiega narzekaniu i tego się trzymajmy:-)
UsuńLepiej za dużo nie planować, bo życie bywa przekorne i nieprzewidywalne. Trzeba dbać o siebie i cieszyć się z drobnostek. Pozdrawiam serdecznie Asieńko.
OdpowiedzUsuńTo prawda, zwłaszcza że często nasze wysiłki różnie skutkują:-)
UsuńNa emeryturę poszłam(wcześniej, bo mogłam), żeby mieć czas bez ograniczeń. zwłaszcza, żeby mieć wakacje wtedy, kiedy ja chcę, a nie wtedy, kiedy muszę (czyli kiedy jest najgoręcej i "wszyscy" chcą mieć wakacje). I dobrze, że zostałam emerytką w sile wieku ;) Zobaczyłam kawał świata, na który nie miałam czasu (ani środków) gdy pracowałam. Ostatnio nie planuję dalej, jak na 2 tygodnie do przodu. Zrobiłam wyjątek, zarezerwowałam wyjazd . Czy wyjadę, okaże się niedługo. Na szczęście ubezpieczyłam się od kosztów rezygnacji. Ale przecież trzeba wierzyć, że wszystko się uda. A życie z dnia na dzień? Cieszenie się każdym kolejnym dniem, nawet najzwyklejszym, takim samym, jak wczorajszy? Jestem marudna i wymagająca. Nie każdy dzień mnie zadowala. Ale życie jest piękne i ciekawe. I wierzę, że jeszcze coś miłego i pożytecznego dla innych z siebie dam, a dla siebie wyłowię :)
OdpowiedzUsuńTeż zauważam, że ludzie, którzy przeszli wcześniej na emeryturę (o ile mogli) mają więcej sił i oczywiście czasu, by coś jeszcze zrobić dla siebie i innych. Dlatego nie rozumiem, jak można pracować dłużej i więcej, sił z wiekiem ubywa, a Peselu się nie oszuka.
UsuńJa tez planuję wakacje, oby wypaliło!
Ja sobie zrobiłam 8 letnią emeryturę w kwiecie wieku, także zaliczone i teraz mogę pracować ile sił wystarczy ;)) Wprawdzie moja "emeryturka" była z maleństwem u boku, ale i babcie na emeryturze często maleństwa niańczą. Za to była i swoboda, były podróże i czas dla siebie się znalazł. Teraz życie w pędzie i odliczanie do weekendów i do urlopu, ale doceniam, że na ten urlop dzięki pracy można sobie pozwolić..
OdpowiedzUsuńCzas z dzieckiem jest bezcenny, tak szybko rosną i pewnego okresu się nie nadrobi. Ja cenię sobie czas z wnukiem i mam nadzieje, że dobrze mnie zapamięta:-)
Usuńoj zgadzam sie ze "oczekiwania są źródłem naszych frustracji" to chyba najmądrzejsze słowa jakie usłyszałam. Jednak nie ta sie tak do końca niczego od nikogo nie oczekiwać
OdpowiedzUsuńTego nie unikniemy, niestety. Chyba że ktoś jest zobojętniały na wszystko...
UsuńNie planuję, nie wybiegam daleko w przyszłość, bo los bywa przewrotny, a czasami okrutny. Kiedyś przeczytałam takie zdanie - To, że jutro wstanie słońce, to pewne, ale nie jest pewne, że każdy je zobaczy. ...Dlatego cieszę się każdym dniem i wszystkim, co przyniesie, raczej bez planowania 😁😁😁 serdeczności Maria z Pogórza.
OdpowiedzUsuńMądry cytat, dokładnie tak jest!
UsuńMinimalnego planowania się nie uniknie, ale warto zmienić podejście do ewentualnych porażek...
Samo życie. Czasami takie zmiany zyciowezachodzą w ciągu kilku tygodni, a czasami jeszcze krócej.
OdpowiedzUsuńJak to mówią - niekiedy życie zaskakuje, spada gromem z nieba...
UsuńSmutne i przygnębiające, ale - to samo życie. Ostatnio usłyszałam, by nie planować, nie oczekiwać lecz każdą chwilę wykorzystywać do tańca na kolorowym kręcącym się dywanie, którym obraca Wszechświat...
OdpowiedzUsuńAniu, jaka piękna metafora, tańczmy więc, ile sił!
UsuńTańczmy 🌞
UsuńCo za historie. Nigdy nie znasz dnia ani godziny, aż prosi się to powiedzieć. Gdy przechodziłam wreszcie na emeryturę po trzyletnim zastanawianiu się, przyznam, że nie myślałam co będę robić. Bardziej zajmowała mnie myśl, że będę mogła nic nie robić. Wtedy poddałam się temu etapowi spontanicznie. Co ma być to będzie. Teraz, gdy już spędzam emeryturę po swojemu i gdy nie zastanawiam się, co będę robiła jutro, widzę, że ten czas sam jakby się układa.
OdpowiedzUsuńMam też poczucie, że tym czasem steruje ktoś inny, a ja się tylko dostosowuję. Nie wybiegam za daleko na przyszłość, właściwie to wcale nie planuję i jest mi z tym dobrze. Dość się już w życiu naplanowałam. Nawet powiem Ci Jotko, że jest fajnie, nie wiedzieć, co jutro Cię spotka. Taka odrobina niewiedzy też urozmaica dni. I tak, właśnie tak jak mówisz, ważne jest co TU i TERAZ.
I wiesz, skoro życie tak bardzo doświadcza ludzi, skupiam się na tym co mam, doceniam każdą godzinę i jedyne czym od czasu do czasu się martwię, to zdrowie dzieci i wnuka.
Pozdrawiam Cię Kochana bardzo serdecznie... życząc wszystkiego dobrego Tobie i Twoim Gościom z okazji Naszego Dnia...
Chyba odbieramy podobnie, bo i ja cieszę się i czekam, co dzień przyniesie, jakoś nie miałam okazji ani nudzić się, ani tęsknic za pracą jakakolwiek:-)
UsuńDziękuję i wzajemnie:-)
Według mnie starość to bardzo trudny czas w życiu człowieka i trzeba umieć się chyba na niego przygotować.
OdpowiedzUsuńJest to czas, w którym możemy przeżyć coś na styl sieroctwa. Choroby dokuczają, no bo i wiek taki sprzyjający wysiadaniu ciała. Bliscy np.: partner może od nas odejść ( śmierć) koleżanki też się sypią, dzieci daleko... czyli do lecącej w dół kondycji fizycznej, może dołączyć się smutna psyche. Finanse również podupadają, bo wiadomo jakie są emerytury, więc marzenia o dalekich podróżach raczej mogą pozostać w sferze nieosiągalnych realizacji niż realnych realizacji.
Dlatego ja jakieś 5- 6 lat temu postawiłam weto mojemu małżonkowi, że skoro nie chce jeździć i poznawać świata ( poza Polską) , to ja i tak będę moje marzenie realizować, bo z czasem emerytury nie wiadomo jak to będzi- ciągle przebąkują, że mojemu pokoleniu czas zejścia na emeryturę i tak wydłużą. Nie wiadomo czy będziemy mieli wystarczające finanse na starość, czy nie będziemy się za bardzo bać podróży...
Czyli jeżdzę z Marie , a mąż sprawdza potajemnie pogodę, która ma nam na miejscu towarzyszyć i z przyklejonym do komórki nosem oczekuje podróżniczych wieści od nas i zdjęć wszelakich.
Dodam tylko, że mieliśmy różnice poglądowe- ja i mąż. On wszystko chce zwalać na czas emerytury. Będzie jeździł, kiedy zejdzie na emeryturę... a ja po nim widzę, że on się coraz bardziej boi. Z roku na rok maleje jego odwaga do wyściubienia nosa w nieznane. Ot i tyle z tych jego zapewnień, że na emeryturze to ho,ho i jeszcze więcej.
UsuńDokładnie bywa tak, jak piszesz. Odkładamy wszystko na później, a to później może nie nadejść lub zwyczajnie siły nie pozwolą na realizację planów, no i funduszy o wiele mniej.
UsuńDziś rozmawiałam z koleżanką, myślałam, że wyjechała, bo się nie odzywa, wysłałam smsa, a ona mi pisze, ze jest po operacji mózgu, ledwo mówi i jest na rehabilitacji w Bydgoszczy. Jestem w szoku...
Wprawdzie Panu Bogu nie zwierzałem się ze swoich planów na emeryturze, ale i tak wszystko się potoczyło na odwrót. Poza tym nie wiem, czy jestem na emeryturze, czy jeszcze pracuję zdalnie, bo klienci z serwisu RTVComp. nadal do mnie trafiają. W zamian mam darmowe wędliny i miód.
OdpowiedzUsuńO, czyżby płacili w naturze?
UsuńTo są raczej takie umowy barterowe. Cenne, bo np. jeden z sąsiadów monitoruje mieszkanie i miejsce parkingowe. ;)
UsuńTaka wymiana sąsiedzka, bardzo cenne!
UsuńMój dawny kolega zwykł kiedyś mawiać: Jak Pan Bóg da kupca to diabeł faktora!
OdpowiedzUsuńI to też dowodzi, że nasi przodkowie na wszystko wymyślili porzekadło:-)
UsuńPrawda jest taka, że życie potrafi zaskoczyć nas niespodziewanie, pomimo najskrupulatniejszego planowania. Historie, które przedstawiłaś, są tego doskonałym przykładem. Mimo wszystko, warto doceniać każdy dzień i cieszyć się chwilą, która przynosi radość i spokój. To, co się wydarzyło w życiu Haliny, Siergieja i Ewy, pokazuje, jak bardzo ważne jest elastyczne podejście do planów i gotowość do adaptacji wobec zmieniającej się rzeczywistości. Dziękuję za podzielenie się tymi historiami, które przypominają nam, jak kruche i nieprzewidywalne może być życie.
OdpowiedzUsuńI tylko ono pisze tak ciekawe, mimo wszystko historie.
UsuńWarto doceniać każdy dzień i czerpać z doświadczeń innych:-)
Ech, życie, życie... Czasem jest okrutne. Na pewno nie da się wszystkiego przewidzieć. Sama jestem na etapie, że mam zaplanowane jakieś wyjazdy, ale nie wiem, co z nich będzie, więc się jeszcze nie nastawiam. To tylko plan, założenia, a czy uda się je zrealizować czas pokaże.
OdpowiedzUsuńWyjazdy trzeba planować wcześniej, a nie wszystkie można odwołać bez straty, niestety...
Usuń