Jakoś nigdy nie polubiłam kawy zbożowej, no może za wyjątkiem Inki, ale nie wiem czy to taka zwykła zbożówka, bo kawa jaką pamiętam z dzieciństwa, miała nieciekawy smak.
Moja babcia i teściowa parzyły w dzbankach kawę zbożową, w upały podobno zimna kawa najlepiej gasiła pragnienie.
Ale próbowałam niedawno kawy z jęczmienia palonego, wytwarzanej tradycyjną metodą, za pomocą specjalnych przyrządów i powiem Wam - wspaniała kawa. Gdybym nie wiedziała, że z jęczmienia, powiedziałabym, że to normalna łagodna kawa.
Skąd ta kawa zbożowa? W Biskupinie trafiliśmy na prezentację regionalizmów i warsztaty związane z Pałukami , a do skosztowania napoju zachęcał stary kredens i przemiła para w dawnych wiejskich strojach.
Urządzenia i przepis do produkcji pysznej kawy z jęczmienia odkrył na babcinym strychu pan Grzegorz Kosowski i metodą prób i błędów opracował autorską metodę parzenia owej kawy, za co otrzymał nagrodę Grand Prix w konkursie "Smaki na lato 2023"
Urządzenia do produkcji kawy jęczmiennej - piecyk do palenia ziaren jęczmienia oraz młynek do kawy.
Palone ziarna należy dwa razy przepuścić przez młynek, by były dostatecznie drobne i by wydobyć ich smak.
Jedynym zmartwieniem pana Grzegorza jest brak następców w kontynuowaniu pasji przywracania dawnych smaków teraz i w przyszłości. Młodzi nie garną się do pracochłonnych zajęć.
Przeszkodą może być też brak urządzeń. Te w posiadaniu pana Grzegorza, to jedyne sprawne, drugi egzemplarz posiada muzeum, ale nie nie jest używany...
A co jeszcze ciekawego w Biskupinie? Za każdym pobytem coś nowego, a to nowa wystawa czasowa, a to zasłyszane w jakiejś chacie ciekawostki, a to nowe smaki czy obserwacje.
Zawsze warto zajrzeć , poczuć zapach drewna i słomianej strzechy, zamyślić się nad skromnym i prostym życiem ówczesnych ludzi. Można było wziąć udział w warsztatach lepienia z gliny, wycinanek z papieru, kupić miód, wina regionalne, chleby czy zjeść dobry obiad.
Uliczki, mury, palisady - niezła gratka do fotograficznego oka...
Na górnym zdjęciu uprawy w skansenie - dawne zboża i rośliny strączkowe.
Na dolnym widoczne święte źródełko, którego woda wybija spod mulistego dna sadzawki.
Dla dociekliwych podaję link do ciekawego artykułu o tym źródle TUTAJ
W chacie mincerza miła pani opowiadała o znaczeniu awersów i rewersów dawnych monet, odkrywanych a trakcie kolejnych wykopalisk. Chętne osoby mogły wybić za opłatą pamiątkowe monety: rzymskie, celtyckie lub średniowieczne.
W biskupińskim muzeum nowa wystawa w 90-tą rocznicę rozpoczęcia wykopalisk, a dla wszystkich chętnych, zaproszenie na festyn archeologiczny we wrześniu :-)
Na zdjęciu poniżej niezwykła mapa - w okresie prowadzenia badań na terenie dzisiejszego skansenu, nie było ani dronów, ani specjalistycznej aparatury do zabezpieczania poszczególnych stanowisk.
Archeolodzy ręcznie, z benedyktyńską cierpliwością przenosili na papier wszystkie szczegóły odkrywanych detali, ich położenie względem siebie , z zachowaniem proporcji i stanu zniszczenia.
Pozdrawiam Was serdecznie, pakując powoli walizki przed kolejnym wyjazdem :-)
Gotowałam kiedyś zbożówkę, doprawiałam itd., smakowała mi. Ale nie mogę pić nawet Inki, bo negatywnie na mnie wpływa. Gastrycznie negatywnie.
OdpowiedzUsuńKredens z czasów mojej babci, stroje państwa chyba jednak przedstawiają czasy znacznie starsze.
Myślałam żeby kiedyś wrócić do Biskupina. Byłam tam z podstawówką, mało pamiętam. Jest taki wiek w życiu człowieka, gdzie turystyka nie ma zupełnie sensu, bo i tak niczego nie zapamiętuje.
Poza tym, w wieku nastoletnim na inne rzeczy zwraca się uwagę, co obserwowałam w czasie licznych szkolnych wycieczek :-)
UsuńNa zupełnie inne. Pamiętam tylko to, co nie było związane z tym historycznym miejscem. ;)
UsuńDzieciaki w Malborku biegały głównie za pamiątkami i lodami, a i toalety ważna rzecz :-)
UsuńKawe zbożową pamiętam ze szkoły , piłam ale nie przepadałam za tym. Wolę goracą czekoladę :-) Do Biskupina nie dotarłam, póki co.Ciekawa wycieczka.
OdpowiedzUsuńNajciekawsze festyny są we wrześniu właśnie, bo wiele stoisk tematycznych, występy i bogata gastronomia, ale i ludzi sporo...
UsuńW dziecinstwie pijałam duzo kawy zbożowej. I mile to wspominam, chocby dlatego, że owa kawa była częścią owego dobrego dziecinstwa, wspomnieniem o Mamie. Prostym, codziennym rytuałem, bliskością i poczuciem bezpieczeństwa rodzinnego.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem smaku kawy jęczmiennej! Na pewno te by mi przypadła do gustu.
Smakowała jak normalna kawa!
UsuńPamiętamy takie smaki z dzieciństwa, na wspomnienie których ślinka i łezka leci...
Też nigdy nie lubiłam zbożówki i tak mi zostało. Ale chętnie bym spróbowała nowości czyli starości
OdpowiedzUsuńSpróbować zawsze warto, choćby dla zaspokojenia ciekawości:-)
UsuńNigdy nie smakowała mi żadna kawa, no więc się nie zmuszałam do polubienia no i nie pijam kaw ;)
OdpowiedzUsuńFajne jest to że w skansenach można zobaczyć jak kiedyś wyglądało życie, ale to już przeszłość. Ludzie nie powrócą masowo do prymitywniejszych form życia, przecież po to wymyślają ciągle nowe udogodnienia aby nie trzeba było ciężko fizycznie pracować. Dobrze by jednak było aby ludziska nauczyli się stosować złoty środek, czyli nie rezygnować całkowicie ze wszystkiego co stare bo nie wszystko co stare jest złe i nie wszystko co nowe jest bardzo dobre. Jednak znajdowanie złotych środków to ludzkości zazwyczaj nie wychodzi ;)
Świetnie podsumowane!
UsuńJa kawę zaczęłam późno pić, ale nigdy nie lubiłam parzonej w szklance. gdy mam do wyboru kiepska kawę lub dobrą herbatę, wybieram to drugie...
Dalas mi szanse zobaczenia tego dawnego piecyka i mlynka. Oj, jak dobrze ze sie zachowal. Chyba musi byc przyjemnie a takze napawac duma posiadanie czegos bedacego jedynym na swiecie egzemplarzem - swietnie ze istnieja ludzie zachowujacy takie przedmioty.
OdpowiedzUsuńGdy bylam mloda i zastanawiajaca sie nad studiami myslalam o archeologii (podoba mi sie do dzisiaj) - wiec kto wie czy jeslibym zrealizowala zamiar nie musialabym tworzyc takich odrecznych map.
Dokad sie tym razem wybierasz? Skoro mowisz o walizkach musi byc daleka podroza?
Tez myślałam o archeologii, ale zagrzebałam się między regałami.
UsuńWybieramy się na grecką wyspę, zdam relację po powrocie:-)
BBM: Dobrze jest pooglądać skanseny i przypomnieć sobie niektóre momenty z własnego siermiężnego dzieciństwa, nawet je z sympatią powspominać, ale powrotu do tamtych czasów już bym nie chciała!
OdpowiedzUsuńTak, w dodatku okazuje się, że część skansenu. to nie muzeum, ale nasze dzieciństwo:-)
UsuńTaka stara kawa zbożowa którą się chyba gotowało trochę, przecedzona , z mlekiem i cukrem była bardzo dobra a na zimno to bez mleka ,lubię.Świetna wycieczka a ja skanseny lubię, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMy tez lubimy i często odwiedzamy, zawsze tam się cos dzieje, bo teraz to żywe muzea...
UsuńZ kawy zbożowej chyba tylko Inkę znam. Czasami piłam jeszcze cykorię. Zaintrygowało mnie, jak smakuje taka, jaką próbowałaś, ciekawe, czy kiedykolwiek będę miała okazję spróbować...
OdpowiedzUsuńOstatnio się zainteresowałam, co to na Śląsku znaczy "bonkawa" i wyszło mi, że po prostu kawa z ziaren kawowca, w odróżnieniu od zbożowej właśnie.
Gwara śląska jest ciekawa, rozumiem, że bonkawa czyli dobra kawa:-)
UsuńTak by mi też pasowało, ale jak to "bon" tam trafiło? Mam taką teorię, że w śląskim jest dużo słów z niemieckiego, a w niemieckim część (większa niż można by się spodziewać) pochodzi z francuskiego, ale to taki mój wymysł. :D Nie znalazłam informacji, skąd taka nazwa. Znalazłam tylko, że to można przetłumaczyć jako "prawdziwa kawa".
UsuńPodobnie w naszej gwarze kujawskiej jest sporo naleciałości niemieckich, to wszystko spuścizna po zaborach, niestety...
UsuńBonkawa to kawa ziarnista, są u nas rejony z gdzie są te naleciałości z niemieckiego ale są też rejony ze jest typowa gwara, bądź naleciałości często morawskie.Bonen to określenie też ziaren fasoli w niemieckim a są niektóre podobne do ziaren kawy.
UsuńO, super, dziękuję za wyjaśnienie, faktycznie pamiętam, jak babcia nazywała bonem fasolę lub bób. Języki i gwary to fascynująca dziedzina...
Usuńzawsze lubiłem kawę zbożową, byle bez mleka, ale obecnie z lenistwa zadowalam się właśnie Inką, mimo gderania mojej Lady, jakoby tą Inkę apgrejdowano jakimiś dziwnymi dodatkami... a ja uważam, że lepsza taka Inka, niż sieciowe piwo, które mimo, że też z jęczmienia, to na chemii warzone...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Smak Inki mi pasuje, ale mleko odpada, musiałabym jakieś roślinne zastosować.
Usuńteraz Inki są w różnych smakach: waniliowa, kokosowa, czekoladowa, lodowa(?) i coś tam jeszcze... a co było przed Inką?... to się nazywało Marago, smaku już nie pamiętam...
UsuńA tak, była taka kawa w puszce, ale nie piłam...
UsuńW jednym z seriali padło zdanie: kawa Marago i figo-fago :-)
Usuńjest jeszcze taka w torebkach do zaparzania Anatol... w smaku okay, a sposób parzenia wiadomo...
UsuńKtoś tu wspominał Anatola:-)
UsuńZimna kawa wypieknia czyli poprawia urode!
OdpowiedzUsuńOstatnio dowiedzialam sie, ze czesc ludzi pije kawe przelewowa (????), cokolwiek to znaczy.
To albo z expresu przelewowego, albo specjalną metodą powolnego przelewania przez filtr w dzbanku, ale nie piłam takiej.
UsuńDzieki za wytlumaczenie. Nie znalam tego pojecia bo u mnie wszystkie normalne kawy sa wiec przelewowe. Jak to wraz z nowymi wynalazkami rowniez jezyk ewoluuje :)). (ufff!)
UsuńJak mawiała moja babcia - człowiek całe życie się uczy i głupi umiera...
Usuń:))) gupi jak but! Prawda to.
UsuńCzy ktos pamieta kawe zbozowa Dobrzynke?
Pamiętam, i była też kawa Turek!
Usuń...i popijajac kawe Turek siedzialo sie jak na tureckim kazaniu; dorosli tylko mieli prawo glosu.
UsuńTurek i Dobrzynka... wiem, pamiętam... która lepsza?... nie pamiętam... tylko to jest zabawa nie dla leni... jak już wspomniałem w innym miejscu, mnie urzekłam Inka, bo nie przepadam za bardzo za grami wstępnymi...
Usuń@ Echo
Usuńdobrze, że te czasy minęły...
@ PKanalia
Smak Turka był taki sobie, ale Inka chyba wszystkim smakuje i fakt, mniej z nią zachodu!
Och, skanseny, warsztaty i jak tu nie kochać Twojego bloga? 😉
OdpowiedzUsuńZbożowej też nigdy nie lubiłam, niedawno kupiłam orkiszową ale też mi nie podeszła - oddałam tacie, on lubi takie wynalazki. Serdeczności 🤗
No właśnie, kawa to kawa!
UsuńDzięki i wzajemnie:-)
"zamyślić się nad skromnym i prostym życiem ówczesnych ludzi" - to zdanie najbardziej zapadło mi w pamięć po przeczytaniu notki. Syn powiedział mi dziś, że "żyjemy na absolutnym minimum", a ja pomyślałam o mojej babce, mamie w czasie wojny a i wcześniej...To były takie same dzieci, potem kobiety, jak ja...
OdpowiedzUsuńTak, zawsze gdy zaczynam marudzić przychodzi wspomnienie życia babci, od razu przestaję, zawstydzona...
UsuńBardzo ciekawie opowiadasz:) Byłam w Biskupinie tak dawno temu, że niewiele pamiętam. Głównie to, że po powrocie z wycieczki chciałam zostać archeologiem :)
OdpowiedzUsuńSporo się zmieniło, zaplecze turystyczne poprawione i nawet parking darmowy:-)
UsuńKawa zbożowa kojarzy mi się z PRL em, jako, że z prawdziwą kawą były wtedy kłopoty. Tak czy inaczej, podziwiam ludzi, którzy starają się kultywować takie stare sposoby przyrządzania czegokolwiek. To przecie część naszej kultury.
OdpowiedzUsuńMarek z E
To musi być pasja, tylko szkoda, że następców brak...
UsuńKawa zbożowa - przez wiele lat była to stała pozycja w codziennym menu.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy ja piłem "prawdziwą" kawę przez 20 rokiem życia.
Teraz też mamy ją w spiżarni i pewnie raz na tydzień jest w użyciu.
Dziękuję za przypomnienie dawnych czasów.
Prawdziwą piłam jeszcze później, chyba po 30-ce, może dlatego, że nie było wtedy dobrej kawy...
UsuńOj, pamiętam taką kawę zbożową niesioną w kance na pole.
OdpowiedzUsuńWspaniała wizyta w Biskupinie i bardzo ciekawa fotorelacja.
Pozdrawiam
Dziękuję, każda wizyta w skansenach niesie coś nowego...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńJak zwykle - interesująco:)
Bardzo lubię kawę zbożową, więc jest stałym elementem moich śniadań.
Pozdrawiam:)
O, to na pewno bardzo zdrowo!
UsuńChoć nie jestem miłośniczką kawy, to takiej niezwykłej kawy w Biskupinie bym chętnie spróbowała. Podziwiam ludzi, którzy odkrywają dawne zwyczaje i pielęgnują je, by nie zaginęły. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, pasja nadaje sens życiu, a i my przy okazji korzystamy!
UsuńBył czas, gdy wybierałam kawę zbożową, zamiast tradycyjnej. Ale nawet teraz chętnie spróbowałabym tej z palonego jęczmienia. Wizyta w Biskupinie bardzo dla mnie ciekawa. Czy woda w źródełku na tyle crysta, aby móc ją pić?
OdpowiedzUsuńWoda mocno żelazista, ale nie wiem czy można pić...
UsuńMiałam w zeszłym roku to nieszczęście trafić na festyn we wrześniu (ten na zakończenie sezonu). Pogoda była przepiękna i takich tłumów, jak tam w okolicach skansenu, nie widziałam nigdy przy żadnym muzeum. Koszmar. Nawet nie próbowaliśmy wejść do środka(byliśmy z małym wnukiem). Człowiek przy człowieku, jak w moskiewskim metrze w godzinach szczytu. Nie cierpię tłumu, boję. Ale widocznie są ludzie, którzy lubią 'sie przytulać' do innych, zwykle nieznajomych. Cóż ich wybór.
OdpowiedzUsuńA Tobie życzę przyjemnych wakacji i czekam na relacje :)
Tez nam się tak raz zdarzyło, niestety.
UsuńWrześniowe festyny są o tyle tłoczne, że pełno wycieczek szkolnych.
Mój tato uwielbiał tłum, rozmowy, stragany z jedzeniem:-)
Dziękuję, już się spakowałam:-)
Kawoszką nie jestem ale Inkę akurat lubię, inne kawy zbożowe też, np. Anatol, z takim miłym starszym panem na opakowaniu. Ale koniecznie doprawioną mlekiem. Jak byłam dzieckiem to moja babcia parzyła Inkę w wielkim dzbanku i może faktycznie coś w tym jest, że gasi pragnienie bo pół podwórka się nią raczyło, czarną z cukrem.
OdpowiedzUsuńFajnego kolejnego wyjazdu. Tym razem może morze?😀
Ja w ogóle smak kawy polubiłam późno, ale zbożową lubię najmniej, Inka ma nieco inny smak, ale teraz z kolei mleko mi nie służy.
UsuńZgadłaś, tym razem nad morze!
Piłam i "Dobrzynkę" i "Turka" oraz Inkę(ale nie dlatego, że nazwa przypomina zdrobnienie mojego imienia). Prawdą jest, że zimna zbożówka dobrze gasi pragnienie. W czasie żniw, moja babka tylko taki napój posyłała pracującym w polu. Życzę dalszych udanych wędrówek i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZnany sposób, prosty i tani:-)
UsuńDziękuję, dam znać!
Przepiękna wycieczka, Jotko. I mnóstwo rzeczy nie tylko do zobaczenia, ale też do przeżycia, doświadczenia, czy posmakowania jak choćby ta kawa jęczmienna. W Biskupinie byłam lata temu z wycieczką klasową, ale widzę, że wiele się zmieniło. I to na plus. Warto podjechać. Dziękuję za relację.
OdpowiedzUsuńSporo się zmieniło i chyba warto zajrzeć, gdy jest się w pobliżu:-)
UsuńByłam w Biskupinie kilka razy. Nigdy nie piłam kawy zbożowej jęczmiennej, ale generalnie bardzo lubię pić zbożową kawę. To moje smaki z dzieciństwa :)
OdpowiedzUsuńWszyscy mamy jakieś smaki ulubione, to prawdziwa magia, że nawet smaki pamiętamy:-)
UsuńRównież nie byłam i nie jestem fanką kawy zbożowej, ale takiej jęczmiennej nie piłam, więc może jestem w błędzie. Na pewno, zachęcona przez Ciebie, spróbuję gdy nadarzy się okazja. Wspaniała wycieczka i miejsce godne polecenia.
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten wirtualny spacer i pozdrawiam serdecznie, Alina
Na pewno, jeśli lubi się skanseny i takie klimaty, polecam:-)
UsuńI ja nie zaliczam się do kawoszy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa tak, ale nie zbożowych...
UsuńKawa zawsze dobra.
OdpowiedzUsuńZwłaszcza w pochmurne dni:-)
UsuńMój tato do dziś piję kawę zbożową :) ja nigdy nie lubiłam tego smaku :)
OdpowiedzUsuńJa też nie, bo to ani kawa, ani napój, takie nie wiadomo co...
UsuńJa w ogóle nie piję kawy. Ani czarnej tradycyjnej, ani wariacji na temat kawy, ani wspomnianej przez Ciebie zbożowej. Jestem wierna herbacie. Pozdrawiam.😉
OdpowiedzUsuńJa późno poznałam smak kawy, ale polubiłam dopiero, gdy odkryłam expresy do kawy:-)
Usuń