Dziś kilka refleksji po lekturze książki "Zamieć", której autorem jest Adam Cioczek.
Na okładce rekomendacja Andrzeja Seweryna, więc tym bardziej byłam ciekawa, co trafiło w moje ręce.
Podobno w Polsce ginie rocznie kilkanaście tysięcy osób, w tym około 2 tysięcy dzieci. To jakby znikało małe miasteczko lub mieszkańcy jednej z dzielnic dużego miasta...
Niektórzy znajdują się szybko, cali i zdrowi, innych znajduje się pogrzebanych lub nie odnajduje wcale.
Wśród zaginionych bywają także tacy, którzy znikają świadomie, bez uprzedzenia, czasami zostawiając ślad istnienia, ale są i tacy, którzy zgłaszają oficjalnie, by ich nie szukać, często też zmieniają tożsamość, miejsce zamieszkania, wygląd...
Nie wiedziałam, że jeśli osoba poszukiwana przez rodzinę zgłosi odpowiednim organom żądanie zaprzestania poszukiwań , to bliskim zostaje tylko detektyw lub jasnowidz, bo ani policja, ani stowarzyszenie Itaka tracą prawo kontynuowania postępowania poszukiwawczego.
Każda z osób znikających świadomie i z rozmysłem kieruje się innymi powodami. Kiedyś w naszym mieście znana była sprawa zaginięcia młodego przedsiębiorcy, który zniknął w trasie. Podejrzewano porwanie. Nawet żona nie wiedziała, że wszystko było ukartowane, by przykryć długi i przewinienia, których się dopuścił. Słabo jednak na tym wyszedł, bo organa ścigania doszły prawdy.
Inny przykład z mojej miejscowości, to młoda kobieta, której rodziców znam z widzenia. wyjechała do pracy w Anglii czy Irlandii, zostawiła swoja córeczkę z dziadkami i słuch po niej zaginął. Były apele w telewizji, poszukiwania, ale bez rezultatu. Dziś córka zaginionej jest już dorosłą kobietą.
Czasami młodzi ludzie tak się zagalopują w swoich staraniach wyswobodzenia się spod kurateli rodziców, że potem nie ma odwrotu lub wstyd im wszystko odkręcić.
Motywów i okoliczności jest sporo, wspomniana książka opowiada o trzech przypadkach, przy czym czytelnik ma wgląd w sprawy z punktu widzenia ofiar oraz ich bliskich.
" Jest wiele przyczyn, dla których ludzie rozpętują życiową zamieć, znikając bez śladu. Jedni ulegają tragicznym wypadkom, inni uciekają napędzani młodzieńczym buntem, starcy nie pamiętają drogi powrotnej."
Często motorem działania jest wiara, że gdzieś tam jest lepiej, inaczej, problemy znikną same, przyjaźnie będą głębsze...
Wiele razy widziałam w mediach apele o pomoc w odnalezieniu zaginionych osób i wielokrotnie chwytało za serce stwierdzenie, że jakakolwiek wiadomość o poszukiwanych jest lepsza, niż brak wiedzy i czekanie z nadzieją lub bez...
Porzuceni bliscy odchodzą od zmysłów, czekają, szukają, upatrują winy w sobie lub relacjach rodzinnych. Spotkałam się ze stwierdzeniem, że nadzieja umiera ostatnia, a wiele osób wolałoby znać najgorszą prawdę, mieć grób do odwiedzania, śmierć do opłakania, niż resztę życia łudzić się i w każdej napotkanej osobie wypatrywać męża, syna, córki...
Zawsze jednak bulwersuje mnie świadome porzucenie własnych dzieci, którym trudno wytłumaczyć, że rodzic wybrał inne życie, inna rodzinę, nie życzy sobie kontaktu, bo poszukuje swojej tożsamości i sensu życia.
Przeciwwaga dla takich odejsc jest zakaz zblizania, zakaz kontaktow z bliskimi, nawet wlasnymi dziecmi. Rozwody, Nowe rodziny. Szukanie pracy czy szczescia na antypodach. Czlowiek przede wszystkim jest egoista. Odejscia zawsze sa bolesne. Z jednej lub obu stron.
OdpowiedzUsuńZakazy kontaktów bywają powodowane uzasadnionymi sytuacjami i dla dobra rodzi, dzieci itp.
UsuńNiektórzy nie powinni zakładać rodzin i mieć dzieci...ale jak to sprawić?
W innych przypadkach odejscia tez sa uzasadnione. No, moze nie dla dobra innych. :(((
UsuńOdejścia zawsze są uzasadnione (może nie w przypadku utraty pamięci) ale czy mamy prawo innych skazywać na takie cierpienie?
Usuńczasem czyjeś odejście jest ulgą dla pozostałych, a czekanie nadzieją, że nie wróci
OdpowiedzUsuńBywa i tak, ale w książce akurat o innych sytuacjach jest mowa.
UsuńOdejścia, o których piszesz, to także obciążenie dla nas wszystkich, dzieci przechodzą pod opiekę państwa lub pieczę rodziny i nie za darmo.
co do 5.akapitu - to dowiedziałam się o tym przy okazji zagnięcia na autostradzie p.Izabeli
OdpowiedzUsuńIlu nowych rzeczy dowiadujemy się niemal przy każdej okazji...
Usuńjeśli chodzi o przepis, to osoba rzekomo zaginiona w sumie się częściowo ujawnia, bo przecież musi udowodnić swoją tożsamość, czyli de facto te różne instytucje mają nie tyle zakaz poszukiwań, co zakaz udzielania informacji, jakiejkolwiek, komukolwiek oprócz samej sobie...
OdpowiedzUsuńnatomiast co do ostatniego zdania, pytania, to uważam, że każdy dorosły, zdrowy psychicznie człowiek, nie mający prawnych zobowiązań /np. alimenty, kredyty, etc/ ma prawo do ochrony swojej prywatności w takich granicach, jakie sam wyznacza, a gadanie o "nie liczeniu się z uczuciami innych" to jest manipulacja, taki rodzaj szantażu psychicznego, próba wpędzania takiej osoby w poczucie winy...
p.jzns :)
I masz rację i nie masz. Dopóki jesteś sam sobie kapitanem, to O.K. najwyżej znajomi się zdziwią, ale gdy chcesz odejść od rodziny, to zostaw chociaż kartkę - żyję, mam się dobrze, nie szukajcie mnie!
UsuńDziecku takim zniknięciem można zmienić życie, rodzicom zresztą także.
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńMyślę, że ludzie uciekają (odchodzą) nie licząc się z uczuciami innych, ponieważ źle rozumieją wolność i niezależność.
Pozdrawiam serdecznie.
Otóż to, świetnie to zresztą opisane jest w wymienionej książce.
Usuńuważam, że każdy ma prawo do swoich wyborów i poszukiwań, mamy jedno życie. i to my w nim jesteśmy podmiotem najważniejszym. Dokoła sporo starych, zgorzkniałych, pełnych żółci ludzi, którzy poświęcili się dla rodziców, dzieci ... inna sprawa to świadome macierzyństwo. na przykład.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że tak, ale może warto najpierw się nad wyborami zastanowić, by później nie musieć wybierać miedzy dżumą a cholerą?
UsuńDlatego mam wielki szacunek do pewnego młodego człowieka, że przeciwstawił się rodzicom, porzucił studia medyczne, oddał kasę ojcu i poszedł własną drogą, ale na starcie, a nie na końcu drogi...
Blogerki i blogerzy też tak robią. Znikają i nie wiadomo co się z nimi dzieje...
OdpowiedzUsuńPrawda...
UsuńNo właśnie, a tylko śmierć, ciężka choroba lub utrata pamięci usprawiedliwiają podobne zachowanie.
UsuńPatrzę na to z pozycji osób porzuconych i wydaje mi się, że to jedna z najgorszych możliwych tragedii.
OdpowiedzUsuńDlaczego osoba porzucająca nie potrafi tego osobiście przekazać, przynajmniej na piśmie?
Oczywiście, w przypadku małolata nadal pozostaną wątpliwości czy list nie był pisany pod czyimś naciskiem, ale jednak to już chyba łatwiejsze.
Tez tego nie rozumiem, czy to zwykłe tchórzostwo? Przecież można dziś skorzystać z wielu form poinformowania, wytłumaczenia, niekoniecznie osobiście. Chyba, że ktoś ucieka przed zemstą...
UsuńPo takiej lekturze jest więcej pytań niż odpowiedzi...Dylemat smutny i okrutny...Jak bardzo trzeba "zaplątać się" w życiu, żeby pozostało tylko tak drastyczne rozwiązanie ??
OdpowiedzUsuńAno właśnie życie nieraz tak zapętla, że jedynym wyjściem są drastyczne cięcia.
UsuńCzasami to zjawisko kuli śnieżnej, jeden głupi ruch, a potem nie ma odwrotu...
UsuńW miejscowości mojej koleżanki zaginęła kobieta 60 plus, jej mąż chorował na raka, miała dwie dorosłe kochane i kochające córki. Poszła na bazar i zniknęła. Wstrząsające, bo nie można było znaleźć wytłumaczenia typu, uciekła.
OdpowiedzUsuńWspółczuję jej rodzinie, zagadka i tragedia jednocześnie.
UsuńHmm większość z nas raczej ma jakieś zobowiązania, więc takie zniknięcie, bo tak chcemy raczej nie jest w porządku. Wiadomo też, że bliscy się martwią. Pytanie ilu ludzi naprawdę ginie, a ilu "ucieka", zmienia tożsamość , swoje życie... Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy są takie wyliczenia, bo wielu nie odnalazło się, nawet jako ofiary przestępstw.
UsuńWiele razy myślę o tych, co zostali bez odpowiedzi i staram się wczuć w ich położenie. Trudno mi sobie wyobrazić, co czują i jak prosperują. Ja bym pewnie umarła ze stresu. Najgorsza pewność jest lepsza od niepewności i niewiedzy.
OdpowiedzUsuńTez tak uważam, to samo mawiają np. bliscy osób , które zaginęły w górach, na morzu, na wojnie...niepewność zabija wszystko.
UsuńHej Asieńko. Bardzo dobra książka chętke przeczytam. Kiedyś oglądałam film lub serial na ten temat. Współczuję bliskim poszukującym. Nie wiem, czy bym nie zwariowała ze zgryzoty, gdyby moje dziecko tak zniknęło. Trudno to ogarnąć.
OdpowiedzUsuńNiedawno oglądałam dokument o rodzicach zaginionego chłopaka, ojciec co tydzień wynajmuje łódź i szuka w rzece jego ciała...i tak od lat.
UsuńDziękuję , Kasiu za wszystkie komentarze:-)
Są także i takie sytuacje że aby uwolnić się od toksycznego związku, trzeba wybrać ucieczkę. Moja serdeczna koleżanka tak zrobiła 40 lat temu. Nie zrobiła tego po kryjomu, ale to ucieczka była, do rodziców którzy mieszkali za granicą. Albowiem wiedziała, że jak pozostanie w kraju to albo wcale nie uda się jej uwolnić od toksycznego męża, albo będzie się to ciągnęło przez długie lata. Nie była to dla niej łatwa decyzja i przyniosła także negatywne skutki, no ale życie nie jest czarno-białe, wszystkie nasze wybory mają plusy i minusy.
OdpowiedzUsuńTo nieco inna sytuacja, bo rodzice i pewnie jeszcze ktoś wiedział, jedynie dla męża chciała zniknąć na zawsze...
UsuńTak, każdy wybór może okazać się nietrafiony, jak to w życiu, nigdy nie masz pewności!
Był kiedyś program w TV że rodzina prosiła o ujawnienie się bądź jakikolwiek znak.Lepsza prawda nawet zła niż czekanie.Niestety są osoby które pozorują swoją śmierć i wyjeżdżają nie napisze gdzie i tam żyją jak pączki w maśle i rodziną o tym wie ale to trzeba mieć potężną kasę i tu i tam.Fakt, to jednostki .Pozdrawiam i dzięki za poprzedni wpis bo przerobiłam kuchenne szafki w 95 %,jeszcze 1 mała szafka i przy okazji piekarnik,
OdpowiedzUsuńJa muszę poprzeglądać szafy, bo mi zaczęły mole latać!
UsuńZ amerykańskich filmów wiemy, że kto ma kasę, może wszystko!
Trudno jest zrozumieć ucieczki z różnych powodów. Typowe zaginięcia, kiedy odnajdujemy już tylko ciało, daje rodzinie pewien smutny co prawda, ale komfort, że ich czekanie nie było daremne. Gorzej, kiedy dotyczy osób, które mają za nic uczucia bliskich i zwyczajnie chcą zmienić diametralnie swoje życie. Szkoda, że kosztem innych. :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Właśnie, tego nie rozumiem, narażać bliskich na taki stres i rozpacz?
UsuńBBM: Wpadła mi kiedyś w ręce książka o niewytłumaczalnych zniknięciach. To był jakiś horror. Odłożyłam, nie byłam w stanie tego czytać, nawet zakładając, że to li- tylko czysta fantazja…
OdpowiedzUsuńPolecaną pozycję dobrze się czyta, mimo wszystko warto, nawet by wejść w myśli uciekinierów.
UsuńNigdy nie byłam w takiej sytuacji, ale znajomych córka zaginęła. Okazało się, że uciekła z chłopakiem i już do nich nie wróciła, w ogóle nie mają kontaktu.
OdpowiedzUsuńKsiążka na pewno ciekawa, jednak wolę inną literaturę. Coben np. często pisze o zaginięciach. :) Uściski Joasiu, do miłego, nie będzie mnie kilka dni w netach. :D
Nie tylko Coben :-)
UsuńNie znikaj tylko na długo!
Posyłam Ci Joasiu moc buziaków z Inowrocławia, z pociągu do Gdańska. Do miłego! 😘🥰😍❤️🍀🌹🍁🌻🌞🍒🌸🦋
UsuńOj, szkoda, że nie dałaś znać, wyszłabym na dworzec:-)
UsuńMiłego pobytu!
Ludzie są samolubni i ani myślą wczuwać się w sytuację innych. Znałam matkę która zostawiła (tak z marszu) swego dwuletniego synka w Domu Dziecka, a potem wiele lat się dziwiła, że dzieciak jakiś znerwicowany, ma problemy z nauką i ogólnie jest nieprzystosowany. Zgoda, miała trudną sytuację, jego ojciec go nie uznał, ona była bez pracy, ale chyba do samej swej śmierci nie zrozumiała, że to ona mu życie zniszczyła, bo cała ta sytuacja, ten stres, który dziecko przeszło miał wpływ na całe jego życie.
OdpowiedzUsuńZnam kilka przypadków, gdy matka porzuca dzieci, a dziadkowie przejmują pieczę nad wnukami...niestety nie są to rzadkie przypadki.
UsuńMnie wychowali dziadkowie, rodzice mego ojca bo rodzice " się nie dobrali" i rozeszli gdy miałam raptem rok a ja, choć wiedziałam, że to są dziadkowie nazywałam ich "mama i tata".
UsuńPamiętam tę historię, dobrze że miałaś kochających i odpowiedzialnych dziadków!
UsuńKażde zniknięcie to inna historia, ale masz rację trudno zrozumieć porzucenie dzieci. Zwłaszcza, gdy porzuca matka.
OdpowiedzUsuńPodobnie jest ze znęcaniem się nad dziećmi lub zamykaniem oczu na znęcanie się przez konkubenta...
UsuńJest tyle różnych przyczyn takich zachowań, że jednoznacznie ocenić się nie da. Można patrzeć na coś albo przez pryzmat siebie, albo otoczenia . Jeżeli ktoś opuszcza dane otoczenie, to znaczy, że nie ma/ nie czuje z nim więzi, lub sytuacja zmusza do odejścia. Dobre to jest czy złe? To co ludzie przeżywają ( obie strony) i w jaki sposób -w związku z tym - jest też indywidualnym odczuciem . Tak myślę...
OdpowiedzUsuńWiadomo, każdy czuje i myśli inaczej, jednak nasze wybory nie powinny nikogo krzywdzić, a przynajmniej nie naszych bliskich.
UsuńAsiu ten post to prawdziwy rollercoaster emocji i skłania mocno do refleksji. Temat zaginięć to rzeczywiście trudna i bolesna sprawa, szczególnie dla bliskich, którzy latami trwają w niepewności. A ta myśl o tym, że niektórzy decydują się na 'zniknięcie' świadomie, szukając lepszego życia czy ucieczki… ciężko to pojąć, zwłaszcza gdy w grę wchodzą dzieci. Dzięki za polecenie książki – wydaje się mocna, zmuszająca do przemyśleń. Na pewno dodam do swojej listy...
OdpowiedzUsuńTo prawda, ciężko to pojąc i obyśmy nigdy nie stanęły wobec takich dylematów życiowych!
UsuńBardzo ciekawy temat.
OdpowiedzUsuńSama znam dwa przypadki tajemniczych, nigdy nie wyjaśnionych zaginięć (?). W każdym z nich najbliższa rodzina chciała wierzyć, że nie żyją, ale już otoczenie snuło różne przypuszczenia, bo ciał nigdy nie odnaleziono.
Nie ma ciała, nie ma zbrodni, a jednak ustalono chyba jakiś przedział czasowy, po którym zaginioną osobę uznaje się za zmarłą.
UsuńTo chyba głównie dla rozwiązań prawnych...
Trudno zrozumieć powody świadomego znikania. Myślę, że powinno karać się rodziców pozostawiających swe dzieci na pastwę losu, bo jak inaczej przemówić do rozumu?
OdpowiedzUsuńSerdeczności
Niektórych nawet kary czy grzywny nie nauczą rozumu...
UsuńTo horror jakiś jest. Budujmy stabile relacje i kochające się rodziny... Nikt, kto dobrze się z nami czuje nie znika ot tak bez słowa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę spokojnych dni, dobrej pogody.
Czasami to skutek choroby lub przypadku, ale rodzina cierpi najbardziej.
UsuńDobrych dni i dużo słońca!
Kiedyś pisałam artykuł o zaginionych. I byłam przerażona skalą tego zjawiska. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSkala mnie także przeraziła, niewiarygodne liczby!
UsuńTeż uważam, że w przypadku zaginięcia najgorsza jest niewiedza bo przecież wyobraźnia podrzuca różne, najczęściej najgorsze scenariusze. I to szukanie zaginionej osoby w każdej napotykanej twarzy to jest przecież niewyobrażalny ból. Ale chyba jestem w stanie wyobrazić sobie, że ktoś znika bez śladu z własnej woli, bez poinformowania najbliższych, zwłaszcza jeśli to oni są powodem takiej a nie innej decyzji. Czasami człowiek musi zacząć od nowa żeby się ratować.
OdpowiedzUsuńTak naprawdę nigdy nie wiemy, co może nas samych spotkać lub co zrobilibyśmy pod wpływem emocji, choroby itp.
UsuńDla bliskich takie zaginięcie jest najgorsze, kiedy nie wiadomo, na czym się stoi... I te liczby dużo większe niż bym się spodziewała.
OdpowiedzUsuńO zaginięciach kiedyś czytałam coś innego, "Żywi czy martwi?" włoskiego autora, ale to było o wymuszonych i o Meksyku.