Nie jest tajemnicą, że ani talentu, ani pasji do gotowania nie przejawiam, gotuję, bo muszę. Owszem, czasami coś mnie najdzie i lubię poeksperymentować czyli na przykład zrobić coś z niczego, zwłaszcza różne sałatki. Nie zawsze też trzymam się przepisów, coś dorzucę, coś zamienię, czasem sama coś wymyślę z inspiracji resztek w lodówce. Natomiast wpadam w panikę, gdy mam kilkoro gości, nigdy nie wiem jaką ilością ich nakarmić, logistyk ze mnie żaden.
Inaczej bywa z ciastami, bo tu jednak składniki są ważne, kolejność czynności, temperatura pieczenia itd. Tu jest mało okazji do kombinowania. Mam od teściowej przepis na babę, która jej wychodziła perfekcyjnie, mnie nie wyszła nigdy! Do drożdżówki sie nie dotykam, to specjalność mojego męża i dobrze, nie każdy musi robić wszystko.
Najwięcej okazji do eksperymentowania ze składnikami dostarczają sałatki i to lubię najbardziej, ale mam koleżanki, które sztywno trzymają się receptury i u nich nie przejdą sformułowania typu: szczypta soli, odrobina cynamonu, musztardy do smaku, kilka oliwek... Wiele osób ma z takimi miarkami problem. Tak jak oczywiste jednak wydają się szczypta, garść, kilka sztuk - tak już mniej oczywiste są : na oko, wedle uznania, na czubku noża, ciut ciut, nie za wiele, niepełna łyżka...
Sama czasami zastanawiam się, co to znaczy zagęścić do konsystencji śmietany? Ale jakiej? Jogurty też bywają różne... Albo mam w przepisie na ciasto: wyrabiać do momentu, aż ciasto samo odchodzi od ręki. To dla mnie bardzo subiektywne, nie mówiąc, że nie lubię niczego wyrabiać ręcznie!
A czy udało Wam się kiedyś gotować coś, nie doprowadzając do wrzenia? U mnie niewykonalne.
Ciastka wychodzą zbyt grube lub zbyt cienkie, gofry nie tak chrupiące jak w punkcie sprzedaży. Nigdy nie udało mi się zrobić kotletu devolay - masakra. Gdy ktoś pyta o przepis na kruszonkę do ciasta,to trudno jest precyzyjnie określić składniki, trzeba to poczuć w palcach, ja tak mam, bo może być za twarda lub zbyt sypka.
Nie dla wszystkich proste czynności są oczywiste i dlatego chyba wiele osób ogląda filmiki w sieci z laptopem pod ręką. Nie mówiąc już o pewnych tajemnicach kulinarnych typu: jak długo smażyć, w jakiej kolejności dodawać składniki, kiedy solić lub wcale, jak najlepiej odgrzewać?
Przy tej okazji przypomniały mi się określenia, które wszyscy znają, ale mało kto potrafi powiedzieć dokładnie, ile to jest:
KRZTYNA lub KRZYNA (nie mam ani krztyny cierpliwości)
OCIUPINA (ociupinkę popieprzyć)
CHWILA/MOMENT (za chwilę będę gotowa)
ŹDZIEBKO (posuń sie ździebko, bo spadnę)
CZĄSTKA (cząstka pomarańczy...)
PIĘDŹ (nie posiada ani piędzi ziemi)
Nie tęskniąc zupełnie za udziałem w konkursie Master szef pozdrawiam znad kubka pysznej kawy....
Gdyby był ktoś zainteresowany najprostszym i niezbyt kalorycznym deserem polecam taki oto przepis:
> 1 kg owoców - jabłka lub gruszki pokrojone na małe kawałki
> cynamon i cukier
> tłuszcz do wysmarowania formy
> składniki na kruszonkę
Naczynie żaroodporne wysmarować tłuszczem i obsypać bułką tartą. Cząstki owoców wymieszać z cukrem i cynamonem, wyłożyć do naczynia. Wszystko zasypać kruszonką, wstrząsnąć naczyniem, by kruszonka równomiernie wypełniła naczynie. Piec w piekarniku do zrumienienia kruszonki.
Można jeść lekko ciepłe z serkiem homo lub śmietaną - PYCHA!
Na pewno musi być pyszne, pod warunkiem, że ktoś lubi owoce ;)
OdpowiedzUsuńA tak swoją drogą...myślę, że genealogia sformułowania: "do uzyskania konsystencji gęstej śmietany" wzięła się z czasów komuny. Zapewne pamiętasz, że wszystko miało jeden i ten smak ze względu na wąski asortyment produktów spożywczych ;)
Śmietana była jedna i basta. Nalewana przez ekspedientkę. Tak samo mleko. Przynajmniej taki obraz pozostał mi z dzieciństwa...
Faktycznie, tak można to tłumaczyć, to samo mam z ciastem na naleśniki, w każdym przepisie inna receptura...
UsuńPodobnie jak Ty, nie lubię gotować, ale jak trzeba robię to solidnie, co wcale nie popłaca, bo są chętni ;)
OdpowiedzUsuńLubię, natomiast, jak i chłopcy wszelkiego rodzaju koktajle owocowe. Mam jakieś tam przepisy z laptopa, ale do ulubionej konsystencji i smaku dochodzę metodą prób i błędów. Bo "dobre" jest tak samo względne jak szczypta :)
Ja większość przepisów modyfikuję, zwłaszcza gdy czegoś mi się zachce, a nie mam wszystkich składników.
UsuńOd jakiegoś czasu uwielbiam piec i gotować ale przepis to ja muszę mieć precyzyjny. Do szału doprowadza mnie zdanie PIEC AŻ BĘDZIE DOBRE. NO NIE !!! Jaki czas?? W jakiej temperaturze?? Dlatego jak moja mama podaje mi przepis to nie mówi "na oko" tylko podaje mi czas i temperaturę pieczenia - no sory- taki klimat
OdpowiedzUsuńA ja przestałam kurczowo trzymać się przepisów, bo ilekroć tak robiłam, to coś mi nie wyszło, za gęste lub zbyt rzadkie itd.
UsuńAle przepisy sprawdzone mojej mamy czy siostry są dopracowane. Ale "PIEC AŻ BĘDZIE DOBRE" w żaden sposób do mnie nie przemawia.
UsuńDobrym przykładem będzie tu książka kucharska 'Kalicińscy od kuchni', gdzie p. Mirek podaje konkretne proporcje, a p. Małgosia właśnie opisuje poetycko: na oko, tyle ile lubisz itd.
OdpowiedzUsuńA na deser na pewno się połaszę :)
To ja, jak pani Małgosia raczej, a deser jest dobry z każdych owoców, bo próbowałam, ale ja najlepiej lubię jabłka.
UsuńRobiąc obiad, spytałam kiedyś mojej mamy, ile mam dodać tej mąki.
OdpowiedzUsuń- Na oko. - Do dziś nie wiem ile to jest :(
To chyba wynika z doświadczenia, mój syn tez czasami prosi o jakiś przepis i przez telefon odbywa sie instruktaż.
UsuńLubię sobie pogotować chociaż to niekoniecznie może oznaczać, że umiem xD. Robię po swojemu, za ciasta i desery jednak jeszcze się nie wzięłam. Wolę nie słyszeć określeń typu na oko, bo wtedy nie wiem ile to tak naprawdę jest. Potrzebuje konkretów. Pozdrawiam. ;)
OdpowiedzUsuńNo tak, gdy sie zaczyna kulinarną przygodę, to trzeba mieć przepis, nie każdy sie z tym rodzi...
UsuńGotuję już od kilku lat. Zaczęłam chyba jak miałam 17 lat. Ale no nadal czasem właśnie mam przepis, a zrobię po swojemu, jakoś inaczej.
UsuńJa nadal nie znam tzw. kruczków i tajemnic, które czynią potrawy wyjątkowymi, ale nie spędza mi to snu z powiek...
UsuńMam podobne problemy, nie jestem mistrzem kuchni i rzadko gotuję. Muszę także mieć dokładny przepis co do ilości, inaczej nie robię, bo nie mam pewności czy wyjdzie. Nie lubię w ogóle ryb i jedyne co potrafię, to usmażyć rybę na patelni. :) Chyba jedni mają talent i pasję do gotowania, a inni muszą się tego nauczyć.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że ryby też najgorzej mi wychodzą, lubię jeść, ale nie mam do ich przyrządzania serca...
Usuńdemonem kuchni nie jestem, a przepisów, w zasadzie, ściśle trzymam się tylko przy ciastach, raszta potraw jakoś wychodzi i jest nawet zjadliwa :)
OdpowiedzUsuńmiłego dnia Jotko
PS. narobiłaś mi ochoty na Twój deser, tylko muszę znaleźć przepis na kruszkonkę :)
Kruszonkę tez robię na oko: np. ćwiartka masła, trochę mąki i trochę cukru, tak po połowie, bo gdy zbyt dużo mąki to jest zbyt sypka, a gdy za dużo cukru, to zbyt twarda...
UsuńFajny temat Asiu :) Jakąś wybitną kucharką nie jestem, ale zdaniem męża pysznie gotuję, a zwłaszcza zupy :) Przy moich wariacjach kulinarnych, daniach ciepłych, przystawkach, czy sałatkach raczej dodaję wszystko na oko, czyli intuicyjnie, natomiast ciasta raczej piekę z dokładnego przepisu, czasem coś zmodyfikuję, ale raczej nie szaleję bardzo z obawy, że potem mi nie wyjdzie.
OdpowiedzUsuńDeser brzmi pysznie, tylko napisz mi jak robisz kruszonkę, bo ja z reguły zawsze odrywam kawałek z ugniecionego na kruche i z tego trę na tarce :)
Pozdrawiam smacznie z deszczowego Krakowa :)
Trochę napisałam wyżej, staram sie wyczuć palcami gdy rozgniatam wszystkie składniki czy nie jest za suche lub zbyt twarde. W palcach musi sie łatwo dawać rozdzielać na dość duże grudki, jeśli nie zlepia sie w grudki, to za mało cukru lub masła.
UsuńŻyczę udanego deseru, u nas ciągle gorąco, a deszczu na lekarstwo...
Jan znam KRZTA. Wypróbuję deser, bo jestem pewna, że jest dobry.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :) .
Tereniu, ja potrafię zjeść połowę za jednym zamachem...
UsuńJa lubię gotować i piec - ale muszę mieć dzień do tego :) Zawsze zastanawiam się nad „szczyptą” .Szczypta - to od szczypania?
OdpowiedzUsuńChyba tak, Gabrysiu, bo w powstawaniu szczypty biorą udział te same palce:-)
UsuńI teraz tak: szczypta Bogdana i moja szczypta - to dwie różne miarki - prawda Asiu ?
UsuńDokładnie tak! Poza tym mężczyźni mają inne preferencje smakowe, dla mojego męża wszystko jest zbyt łagodne i za mało słone...
UsuńTo jest właśnie ten problem, którego moja mama nie widzi! Często jak pytam, ile czegoś dodać, to mówi, że na oko. Z tym, że ja nie wiem, czy na oko to tak 1 szklanka czy może 1 łyżka. Pamiętam, jak pytałam o przepis na mojego ukochanego piernika i mama mówi, że nie wie, ile się tam czego daje, bo ona to z pamięci i na oko zawsze. Wzięłam więc kartkę i ołówek i zapisywałam. Często bywało też tak, że jakaś koleżanka prosiła i przepis na jakies ciasto od mamy, ale mama zawsze mówi, że to tak na oko się daje, więc nie umie sprecyzować przepisu. Bardzo mnie to irytuje :D
OdpowiedzUsuńMoja teściowa też miała przepisy, ale gotowała i piekła z głowy, trochę się od niej nauczyłam, nawet dodawać na oko:-)
UsuńZe mną jest podobnie - gotowanie, to nie jest moje ulubione zajęcie, ale gotować trzeba. Kiedyś trzymałam się ściśle przepisów, ale z czasem nauczyłam się dodawać "na oko". Czasem nachodzi mnie ochota i nawet chętnie coś upichcę i wymyślam jakieś nowości. Ciasta uwielbiam i piec i jeść. Chętnie skuszę się na Twój deser - pachnie mi szarlotką:)
OdpowiedzUsuńTo taka odmiana szarlotki, ale z innymi owocami też niezłe.Ja generalnie lubię proste i krótkie przepisy, nie cierpię spędzić w kuchni pół dnia nad daniami, które zostaną zjedzone w parę minut...
UsuńPrzyznam się ,że od pewnego czasu bardzo rzadko piekę.Z takiego prostego powodu ,że jak pomyślę,że z Mietkiem będę musiała to zjeść...?Ale gdy jest nas więcej lub jest jakaś uroczystość to bardzo chętnie.Mam kilka przepisów ,ale robiąc np.rogaliki krucho-drożdżowe (właśnie wczoraj robiłam) nie zaglądam do "ściągi" bo przepis siedzi w głowie .Tak samo jak placek kruchy ze śliwkami z bezą i kruszonką.A co do gotowania to mój mąż potrafi "stworzyć" taką potrawę...swoim tajemniczym sposobem,ze kto je tylko musi chwalić.A ja mogę się pochwalić,że z mojego Mietka kucharz wyśmienity...
OdpowiedzUsuńPanowie nie zawsze chętnie wchodzą do kuchni, ale bywają świetnymi kucharzami. Mój mąż tez ma swoje dania w zanadrzu, nie mówiąc o placku. A ciasta tez ostatnio kupujemy po kawałku, bo gdybyśmy piekli, a oboje lubimy, to trzeba by zmienić garderobę na większą...
UsuńWychodząc z domu nie potrafiłam nawet zupy ugotować,a wodę na herbatę mogłam z powodzeniem przypalić. Przez kilka lat jadaliśmy w związku z tym w stołówkach, potem gdzieś były "obiady domowe" i dopiero gdy wreszcie miałam własne mieszkanie to zajęłam się gotowaniem.Ostatnio gotuję tylko to,co nie wymaga więcej niż 30 minut przyrządzania. Ale wiele lat gotowałam, a raczej eksperymentowałam, przenosząc "kuchnie świata" na polski grunt.Teraz jestem na bezglutenowej diecie, więc gotowanie żadnej frajdy mi nie sprawia.
OdpowiedzUsuńA bezglutenowe ciasta to jednak nie to co te z prawdziwej mąki, więc nie piekę. Zresztą mam 5 minut od domu (wolnym krokiem) sklep, w którym zawsze są różne świeżutkie wypieki, więc mój mąż tam często bywa.
Miłego;)
Kiedyś próbowałam ciast i deserów bezglutenowych i przyznam się, że nie smakowały mi. Wyznaję zasadę, że jak sie tuczyć, to czymś dobrym, nawet w małej ilości.
UsuńStaram się gotować szybko, bo kuchnia to nie mój azyl, nawet telewizor mam w kuchni, żeby przy krojeniu i obieraniu zająć głowę:-)
Ja mam Hashimoto i jestem po rzekomobłoniastym zapaleniu jelit , stąd ta dieta. Marzę o takiej normalnej chrupkiej bagietce, ale niestety raz zjadłam a tydzień chorowałam. Mało opłacalne to było. Ale dieta paleo mi pasuje.Mięso i warzywka.
UsuńMiłego;)
Oj, znam ten ból, też miewam problemy z jelitami, ale wyznaję zasadę, że lepiej nie jeść, niż cierpieć. Smak niektórych potraw już zapomniałam, a inne modyfikuję tak, żeby móc jeść.
UsuńWszystkiego smacznego:-)
Ja z kolei bardzo długo bałam się wejść do kuchni i stanąć do garów, ale upływający czas zmusił mnie do nauki. Muszę przyznać, że w gotowaniu się zakochałam (ku uciecze mojej mamy, która również gotuje, bo musi), ale do szału doprowadza mnie brak precyzji kucharskiej. Kiedy gotuję jakąś zupę i pytam mamę ile powinnam czegoś dodać oczekuję konkretnej liczby, a nie odpowiedzi "troszkę" w końcu "na oko to chłop w szpitalu umarł":D
OdpowiedzUsuńNo właśnie, problem w tym, że kucharz czy cukiernik z talentem lubi eksperymentować i sie nie boi. Ja czasem jestem zbyt leniwa by ćwiczyć kulinarne umiejętności...
UsuńTen przepis to jest owocowe crumble... Sprawdza się zawsze, może być rabarbar, truskawki, jabłka . Idealny na chłodniejsze dni:)
OdpowiedzUsuńO, jaka fajna nazwa, jak taniec egzotyczny:-)
UsuńNajbardziej jednak smakują mi jabłka.
Niektórych produktów nie da się określić precyzyjnie, dlatego zawsze musi być na oko. Niech ktoś spróbuje zakwasić potrawę kwaskiem cytrynowym - odważyć się tego nie da, można policzyć kryształki, ale jedne są większe, drugie mniejsze. To samo z czosnkiem, często jeden ząbek jest większy niż kilka główek czosnku razem wziętych, już pomijam to, że nasilenie zapachu i smaku też jest różne. Jeszcze gorzej jest z sypkimi ostrymi przyprawami, bo ich moc jest nie do określenia. Nawet zwykłe jajko nie jest tej samej wielkości i konsystencji. No i właśnie kiedyś prosiłem żonę, aby ubiła krem do tortu weselnego. Na pytanie ile dać cukru odpowiedziałem: "Tyle ile wejdzie". Już po kilku minutach poczułem zapach palonego silnika miksera. Okazało się, że żona do czterech jajek wsypała 1,8 kg. cukru bo "tyle weszło" do ... pojemnika. Skoro przy kremach, to niech ktoś powie, ile dajemy soli, kwasku, zapachów, cynamonu, itp. składników dla t.zw. "przełamania smaku"? Odpowiedź jest prosta: Tyle, ile kucharz poczuje na języku. A ile cukru i musztardy do sosów mięsnych? itp. itd. ... Nie da się inaczej, kuchnia to nie są klocki Lego.
OdpowiedzUsuńBardzo fachowo to wyjaśniłeś, dlatego trzeba właśnie zwracać uwagę na jakość składników, nawet jajka bywają tak różnej wielkości, że potem trzeba zrobić korektę reszty składników.
UsuńNo i serce do do kuchni trzeba mieć, jeden uwielbia, drugi unika...
Tak właśnie jest, jak pisze Andrzej, ciężko jest dodając przyprawy, by określić się ile ich sypiemy. Każdy ma inny smak i lubi zupełnie inne przyprawy, jeden woli bardziej słodkie, drugi bardziej pieprzne, a inny znów bardziej słone. Dlatego każdy sobie doprawia potrawy według własnego uznania. Uważam jednak, że lepiej nie przesadzić z przyprawami, bo lepiej ich potem trochę dodać, by zepsuć smak zbyt dużą ich ilością :)
UsuńKtoś powiedział, że dodawanie przypraw do gotowej potrawy to zniewaga dla kucharza. Mój mąż miał kiedyś zwyczaj, że do każdej zupy dolewał maggi zanim jeszcze spróbował. Na szczęście zmienił ten zwyczaj...
UsuńJa również nie mam dużego talentu kucharskiego. W tym roku zrobiłam kilka przetworów. To był mój debiut w tej materii;-) Zawsze podziwiałam moja koleżankę, która doskonale spełnia się jako kuchareczka i "z niczego" potrafi wykonać doskonałe danie:-) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZ tym nigdy nie wiadomo, ja nie za bardzo, a mój syna mawia, że zajęcia w kuchni go odstresowują i lubi eksperymentować.
UsuńWymyślanie nowych dań i eksperymentowanie zapewne może być przyjemne. Trzeba tylko odkryć w sobie tę pasję.
OdpowiedzUsuńI mieć dla kogo eksperymentować...ja sama jadłabym jogurt i kanapki lub co dzień makaron:-)
UsuńTylko ciasta piekę wg przepisu, wszystko inne robię "na oko" i zawsze wychodzi, tak intuicyjnie - w sam raz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ja też lubię na oko, ale nie zawsze mi wychodzi...
UsuńWitaj Asiu:) Bardzo dziękuję za ten przepis, mam w domu miłośników cynamonu, sama go uwielbiam:) I często tak jest, że jak nie wiemy, co zjeść...to zawsze sprawdza się ryż z jabłkiem, jogurtem, cukrem i cynamonem:)
OdpowiedzUsuńTwoje przemyślenia bardzo trafne. Zgadzam się ze wszystkim. Ja osobiście uwielbiam gotować, piec i kręcić się w kuchni, ale przez te lata ile szczególnie ciast wylądowało w koszu, to moja tajemnica;))) Metoda prób i błędów...a jeszcze słabych książek kucharskich, bo mamy tego mnóstwo na rynku:)
Dobrej niedzieli:)
Lubię ten przepis, bo jest łatwy, składniki zawsze pod ręką i zawsze wychodzi:-)
UsuńWszystkiego smacznego:-)
Po prostu przepyszny tekst :-) Oczywiście w realiach kulinarnych nie jestem najlepszy (znacznie doskonalej wychodzi mi smakowanie :-) ) i rozumiem Twoje trudności z właściwym odczytywaniem składnikowych ilości... natomiast pragnę zauważyć, że gość przybyły do poczęstowania się Gospodyni potrawą, winien powściągać negatywne emocje związane z użyciem tej odrobinę pojemniejszej ociupiny soli lub pieprzu na talerzu, albowiem wcale nie jest powiedziane, że podczas rewizyty nie popełni wiekszej smakowej gafy :-) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚwietnie podsumowane, nic tak nie sprawia przykrości, jak krytyka gości, gdy tak bardzo sie starałeś...
Usuńno tak, jeden przepis a każdemu wychodzi coś innego :D osobiście gotować lubię, choć bardziej piec niż gotować.. ale nie wszystko wychodzi i czasem (głównie z eksperymentalnych przepisów) jest tak, że nawet kury nie zaszczycają spojrzeniem mojego dzieła... ale nie ma co się poddawać, to, co wychodzi dobre rekompensuje to, co niedobre :D
OdpowiedzUsuńMasz rację, ćwiczenie czyni mistrza. Kiedyś nie lubiłam robić naleśników, teraz robię z zamkniętymi oczami:-)
UsuńKtoś powinien usystematyzować i określić dokładne miary tych wszystkich "ciut ciut" ;)
OdpowiedzUsuńPrzyszłam tu jeszcze, bo niecnie nominowałam Cię do LBA (czy jakoś tak). Jeśli lubisz takie internetowe Złote Myśli --> http://w365dnidookolazycia.blogspot.com/2016/07/i-looking-for-answers-not-given-for-free.html :)
Jako ekonomistka może spróbujesz?
UsuńDzięki za nominację, wchodzę, ale chyba tylko w odpowiedzi na pytania...
Jotko, wszystko jest kwestią wprawy i treningu :) Ćwiczenie czyni mistrza :) No chyba, że nie sprawia Ci to przyjemności, to nie ma się co silić :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, niektóre rzeczy lubię robić , inne mniej, ale zawsze dla bliskich, którzy chętnie zjadają gotuje sie fajniej.
UsuńRównież mam taką miarkę "na oko". Mózg dziwnym sposobem rejestruje takie rzeczy i potrawa zawsze ma taki sam smak. Pochwalę się po amerykańsku: jestem świetną kucharką. Rzadko korzystam z cudzych przepisów, i nigdy z internetowych, jeśli autor przepisu nie jest uznanym kucharzem, takim jakim był np.Maciej Kuroń. W Internecie głównie działa system: kopiuj - wklej. Kiedyś na jednym z kucharskich blogów natknęłam się na absurd. Grzecznie zapytałam, czy przypadkiem nie zaszła pomyłka i... autorka skasowała cały swój post.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o letnie desery to preferuję sernik na zimno i galaretkę z owocami, najchętniej z malinami. Owoców tyle, ile tylko zdoła pokryć płynna galaretka z torebki.
Deser na Twój sposób robi moja szwagierka, ale zawsze jest przecynamonowany.
Pozdrawiam słonecznie
Każdy ma inny smak, jednemu za słono, drugiemu za ostro.
UsuńCieszę się, że jesteś świetną kucharką, więcej osób powinno oceniać się po amerykańsku. Gdy zapytana przez znajomą na ulicy co słychać, odpowiedziałam - wszystko w jak najlepszym porządku, nie wiedziała jak kontynuować rozmowę, bo przecież powinnam trochę ponarzekać...
Też mam kilka sprawdzonych przepisów, chociaż jeśli bardzo się staramy, to czasem kuchenny chochlik zrobi psikusa...
Na początku człowiek wszystkiego się boi i potrzebuje dokładności w przepisach. Ja gotuję od czasu do czasu, więc korzystam z przepisów, ale zawsze, nawet jak coś robię po raz pierwszy, korci mnie aby coś zmienić i zmieniam. Przeważnie wychodzi to korzystnie, ale był jeden wyjątek ... przez kilka lat piekłem chleb i tam trzeba było ściśle trzymać się przepisów, inaczej po prostu nie wychodziło. Bardzo mnie ta przepisowość denerwowała :-)
OdpowiedzUsuńTakie ścisłe receptury strasznie stresują...
UsuńTeż mnie strasznie irytują przepisy zawierające słowa "szczypta", "trochę do smaku" itp. itd. - lubię mieć wszystko pomierzone i zważone, przynajmniej w przypadku ciast, bo tam już nie da się nic poprawić czy doprawić "w trakcie". Ale jednocześnie sama się czasem łapię na tym, że komuś tłumaczę "no wiesz, żeby nie było ani za gęste ani za rzadkie"... :-D
OdpowiedzUsuńTeż sie na tym złapałam, gdy pisałam o kruszonce, ale chyba nie da się ściśle określić składu kruszonki...
UsuńLubię gotować, piec już niekoniecznie. I czasami korzystam z przepisów, ale takich , gdzie wszystko jest jasno napisane. Nie lubię się domyślać, czy mi się uda czy nie. Muszę dokładnie wiedzieć ile i jakich składników dodać.
OdpowiedzUsuńNatomiast przy następnej okazji, gotując można poeksperymentować. Dodać "swojego ja".
Tu się zgodzę, gdy mam gości, wolę nie eksperymentować z czymś nowym, bo moze być katastrofa...
Usuń