niedziela, 19 lutego 2017

Zabawy bez zabawek

Media doniosły o wystawie zabawek w Nowym Jorku, czego tam nie było! Co roku producenci prześcigają się wymyślaniu coraz to droższych i bardziej wymyślnych zabawek, które rodzicom spędzają sen z powiek, zwłaszcza przed Gwiazdką.
I tu pojawia się refleksja - czy naszym dzieciom potrzebne są te wszystkie zabawki? Dziecko powinno także umieć zająć się samo, by dać odetchnąć rodzicom, a i kupowanie ciągle nowych wynalazków powoduje rozleniwienie naszych milusińskich i zamiast pogłówkować, jaką zabawę wykreować, suszą rodzicom głowę o kupno nowości z reklam telewizyjnych. Mój syn też dostawał zabawki, zwłaszcza od dziadków (takie ich prawo i radość), ale najwięcej frajdy sprawiało mu odkrywanie skarbów w szufladzie kuchennej, układanie guzików i innych drobiazgów z moich zbiorów
( o dziwo nigdy niczego nie połknął) czy budowanie z tatą fortec z najprostszych klocków.
Czasami budowaliśmy też szałas z koca rozciągniętego między krzesłami i w tym szałasie był piknik i czytanie bajek i rozmowy o wszystkim, co dzieci interesuje.
Zabawki są fajne, często kształcące, ale nie powinniśmy zapominać, że dobrze jest nauczyć dzieci, że można bawić się bez zabawek, nawet na ulicy, w parku, w kolejce do lekarza.
Nauczyciele czasami narzekają, że dzieci nie potrafią głoskować, nie znają kolorów, nie umieją posługiwać się nożyczkami, nie ulepią kulki z plasteliny. To nie żart...bo w domu im tego zabrakło z różnych powodów: plastelina i farby brudzą, nożyczkami jeszcze się skaleczy itd.
Wybaczcie mi odwoływanie sie do czasów mojego dzieciństwa, ale chyba sie starzeję. Gdy słyszę czasem, jak dzieci mówią, że w domu się nudzą, bo brat zajął komputer, albo mają karę, albo nie ma co robić, bo na zabawki są za starzy, a poza komputerem nic nie potrafią wymyślić, to przypominają mi się moje zabawy.
Od wczesnej wiosny do późnej jesieni ganianie na świeżym powietrzu: wrotki, rower, fikołki na trzepaku, zabawa w czterech pancernych, budowanie szałasów, zabawa w chowanego - zresztą sami wiecie...
O zimie nie wspomnę, bo teraz trudno o śnieg.
Wyszperałam w domowym albumie dwa zdjęcia, na pierwszym wakacje na wsi i zabawy przy poidle dla koni. Na wsi człowiek nigdy się nie nudził: szukanie jajek, przejażdżki wozem po siano z łąki, karmienie królików, zrywanie czereśni, obserwowanie zajęć gospodarskich.
Najbardziej lubiliśmy, gdy ciocia z wujkiem na motorze jechali do miasta po lizaki i murzynki.


Na drugim zdjęciu mój tato utrwalił równie ciekawe zajęcie czyli pomaganie dziadkowi w malowaniu pokoju, a ile ciekawych rzeczy można było się przy okazji nauczyć: jak urabiać klej do tapet, który robiło się z mąki żytniej, jak kolorować farbę do nakładania wzorów wałkiem, jak równo położyć pasek pod sufitem. To wszystko było bardzo ciekawe...
Ulubionym zajęciem mojego brata była gra w karty z dziadkiem, oczywiście dziadek dawał wnukowi fory. Ja wolałam u boku babci uczyć sie szycia, najpierw dla lalek, później tez dla siebie. Matce chrzestnej zawdzięczam naukę robótek z włóczki, siadywało sie u cioci w kuchni, na stole pachniały jabłka antonówki, a wujek opowiadał, jak walczył z bandami UPA w Bieszczadach.


Dzisiaj dorośli często zapominają, że zamiast kupować dzieciom kolejne zabawki, lepiej podarować im wspólnie spędzony czas i nauczyć wymyślania zabaw z tego, co jest akurat pod ręką czy w zasięgu wzroku.
A jakie są Wasze refleksje na ten temat?

79 komentarzy:

  1. Jakie czasy takie zabawki. Nasze dzieciaki po końcówki włosów przesiaknely postępem cywilizacyjnym. Obecnie odciąć ich od kompa , internetu , telefonu to prawdziwa tragedia. Poza tymi gadżetami po prostu nie potrafią zorganizować sobie czasu. Wina w tym też leży po stronie rodziców bo zamiast zająć się dzieckiem wolą dać mu komputer i problem z głowy. A potem podrośnie to trochę i nie ma bladego pojęcia że czas można spożytkować zupełnie inaczej. Szkoda mi tych dzieciaków. Tyle pięknych rzeczy ich ominęło i jeszcze ominie. My jednak jesteśmy szczęściarzami że wychowalismy się orzed tym szturmem cywilizacyjnym na nasze życie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, mamy co wspominać i możemy tę wiedzę naszym wnukom przekazać...

      Usuń
  2. Moja mama do tej pory wspomina, że moim ukochanym zajęciem za bardzo wcześnego dzieciństwa było wkładanie sznurówek do dziurek w butach, był to ponoć taki stan skupienia, że mamrotałem przy tym "ś, ć, ź" - no cóż :D

    Myślę, że bardzo wiele zależy w tym temacie od rodziców, dla mnie naprawdę chorym jest dawanie 1,5-rocznemu dziecku tablet, żeby zajęło się nim samo, kiedy rodzic zachęca dziecko do odkrywania świat maluch naprawdę potrafi bawić sie bez całej masy zabawek czy elektroniki. Zabawki są ważne ale mały człowiek rozwija się także poprzez poznawanie świata w sposób "niegotowy" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sznurówki i dziurki to bardzo skomplikowana zabawa, wbrew pozorom.
      Takie obcowanie z tabletem zamiast z rodzicem od wczesnego dzieciństwa, powoduje mały zasób słów u dzieci...

      Usuń
  3. Budowanie w domu szałasów było wspaniałe! Wchodziło się tam i siedziało, nie chcąc w ogóle wyjść, bo to ,,nasz" teren. Ale mi przypomniałaś dzieciństwo, lubiłam się bawić w piaskownicy, tata zrobił taką specjalnie dla nas na podwórku, w szkole grało się w gumę i skakało na skakance, były nawet zawody, kto więcej skoczy. Zabawy w chowanego, ganianego i berka to było normalne. Z zabawek no to jakaś lalka, miś, piłka, klocki i w sumie tyle. Ale jak coś reklamowali no to chciało się to mieć, ale nie zawsze było można. Dzisiaj już dwuletnim dzieciom daje się telefon albo tablet, żeby się sobą zajęły i siedziały cicho, a dorośli z głowami w swoich telefonach. Polacy też dużo pracują. Co i tak nie zmienia faktu, że jak się ma dzieci to powinno się im poświęcać swój czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moi rodzice też pracowali, my z mężem pracujemy, ale gdy ma się dzieci, to wiele spraw w życiu trzeba przewartościować.

      Usuń
  4. Podoba mi się sposób, w jaki córka wychowuje swoich chłopców. Telewizor służy tylko i jedynie do oglądania "dobranocki" z CD i to nie dłużej niż 20 minut. Czasem mogą pobawić się tabletem, jeśli pokaże się jakaś nowa gra logiczna, ale to tylko w towarzystwie taty lub mamy. Przeogromnie dużo czasu spędzają na dworze, plac zabaw to podstawa egzystencji. Poza tym starszy (8 lat) pływa i robi odznakę dziecięcego ratownika, młodszy też pływa, obaj jeżdżą z rodzicami na wycieczki rowerowe i długie piesze wycieczki, nawet po 10 km.A to przecież jeszcze małe dzieci,młodszy w piątek skończył 6 lat. W przedszkolu dzieci codziennie wychodziły na dwór, no chyba,że był duży mróz lub lał jakiś upiorny deszcz.
    W szkole na każdej przerwie dzieci wychodziły na podwórko a do tego miały szkolny plac zabaw. Jedyny minus- codziennie pranie- pralka ma tam bardzo ciężkie życie;))
    Zabawki- są i to w dużej ilości i co roku część jest oddawana dla innych dzieci, by było miejsce na nowe. Na szczęście chłopcy nie niszczą zabawek.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo optymistycznie zabrzmiała Twoja relacja, oby więcej takich mądrych rodziców. U nas wielu uczniów nie wychodzi nawet na przerwy, mają zwolnienie od rodziców, żeby się nie przemęczyły, jeszcze świeże powietrze im zaszkodzi...

      Usuń
  5. Moja córka najbardziej kochała garnki i pokrywki, oraz nakrętki i słoiki. A mój wnuk jest najszczęśliwszy, gdy się dorwie do szuflady, gdzie trzymam różne pudełka z herbatami... to jest dopiero teren do eksploracji. Natomiast za niezbędne wręcz zabawki uważam dwie - każda ilośc i wersja Lego, oraz zwykle, najlepiej drewniane proste klocki ( sześciany, prostopadłościany, różne łuki itp).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och Lego, mają swoją wartość, niedawno odkryłam w szafie karton z klockami syna i żartowaliśmy z mężem, że pół samochodu by za to było:-)

      Usuń
  6. Jotko, w pełni podzielam twoje zdanie i obserwacje. I mam identyczne wspomnienia z dzieciństwa, z podwórka. Do dziś pamiętam, jak spotykałyśmy się z koleżankami "z góry" i bawiłyśmy się w szkołę, w pocztę i w różne rzeczy, robiąc samodzielnie dziennik nauczycielski, blankiety pocztowe itp. Cóż, czasy teraz inne, ale masz rację - dzieci kompletnie nie używają wyobraźni, bawią się tylko tym, co widzą na ekranie. Nawet jak się spotkają w grupie, to albo w ruch idą telefony, albo rozmawiają o najnowszych komputerowych odkryciach. Ciekawe, co będą wspominać po latach? Grę komputerową? Szkoda, ale tego nie zmienimy, czasu nie zatrzymamy - nadzieje w mądrych rodzicach i dziadkach, że dadzą radę jakieś proporcje zachować i zaproponować coś maluchom oprócz komputerów, tabletów i smartfonów. Oby. A na marginesie uwagi, że twój syn niczego nie połknął - mój połknął ulubionego maleńkiego rycerzyka lego. Udało sie go odzyskać... w nocniku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, będzie misja, wnuków jeszcze nie mam, ale zamierzam być babcią kreatywną i rozbudzać we wnukach ciekawość świata:-)
      Rycerzyk Lego? Ale chyba nie miał miecza?

      Usuń
    2. Na szczęście był bez miecza ;-)
      Ja tez babcią nie jestem, a chciałbym, oj chciała

      Usuń
  7. Ze swoich zabaw pamiętam zabawy w "dom" i rodzinę na podwórku, gdzie było dużo rówieśników (z wyżu demograficznego lat 50 -tych). Zwykle bywałam mamą. Gimnastykowaliśmy sie też na trzepaku. I nikomu nie przeszkadzało pokazywanie majtek w pozycji głowa w dół (przecież wtedy dziewczynki nosiły tylko spódniczki). A moi chłopcy wspólnie budowali z klocków "mały architekt", potem Lego, konstruowali różne dziwne - kosmiczne pojazdy z papieru i drewna. Wspólnie graliśmy w bierki i Chińczyka, czyli "człowieku nie irytuj się". Mój wnuś, żeby odpocząć od komputera, rysuje kolorowe obrazy, często abstrakcyjne, we wszystkich kolorach tęczy.I nie słyszałam od niego nigdy, że się nudzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był jeszcze sklep w piaskownicy, wyścigi kapsli po torach rysowanych kredą. Może twój wnuczek rozwinie talent i Was zaskoczy? A może będzie projektował grafikę komputerową...

      Usuń
  8. Oj , zapominają rodzice o tym czasie, który warto poświęcać dzieciom... niestety. My może mieliśmy mniej zabawek, ale za to jaką wyobraźnię i kreatywność ?! Dla mnie najciekawszą "zabawą" była zawsze wyprawa z dziadkiem na działkę i wcale się nie nudziłam. Czas upływał mi szybko i beztrosko, a dziadek urozmaicał nam ten czas dobrymi radami, opowieściami różnymi, a na działkę czasem zawoził nas dwukołowym wózkiem, przeznaczonym na transport zebranych owoców. Ależ to była uciecha !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie zapomnę pobytów na wsi u wujków i chociaż bałam się wielu rzeczy, to co roku wracałam, by te lęki przełamać...

      Usuń
  9. Dzieciak by się zabawił byle czym, gdyby nie presja reklam TV i w następstwie rówieśników.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, presja rówieśników jest chyba bardziej dotkliwa, niż reklamowe kuszenie niewiniątek.

      Usuń
  10. Oj odnośnie tego tematu.....może nie mam wspomnień zabaw z rodzicami ,ale bardziej z siostrami (były rok starsze-bliźniaczki) i kuzynami.Te zabawy nie wymagały jak teraz "gotówki" na zakup,ot jedynie czy to kawałek gumy (zawsze w domu się znalazł) na skakanie przez gumę,czy to granie w klasy ,zabawy w chowanego,w ciuciubabkę czy też granie w państwa miasta. W to ostatnie graliśmy także z naszymi dziećmi.....bardzo lubiłam układać z nimi puzzle,grać w scrable,warcaby..Ale teraz mając jedną wnuczkę widzę jak trudno jest zająć ją czymś....bo jak może się zdecydować w ogromie zabawek.....moja czwórka dzieci nigdy nie miała tyle zabawek co ona jedna.I nie sądzę aby to tylko wiązało się ,że takie czasy.....Ja się z tym nie zgadzam.Za to zgadzam się z tą "niefajną" presją reklam i bezmyślne czasami "wpadanie" w tę modę...bo to jest trendy....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A najgorzej, że wszyscy wpadają w tę pułapkę, coraz droższe zabawki, coraz droższe prezenty na komunię, coraz droższe samochody...i tak aż do śmierci :-(

      Usuń
  11. Z perspektywy czasu uważam ,że praktycznie nie posiadanie zabawek lub w śladowej ilości wychodzi człowiekowi na plus. Bo jak nie ma gotowca to staje się twórczy , stara się coś sobie stworzyć w zamian. Rozwija wyobraźnię, różne umiejętności, odkrywa swoje talenty i częściej używa mózgu - co wychodzi mu na dobre . Poza tym szuka towarzystwa, a więc uczy się prawidłowo nawiązywać relacje i je podtrzymywać , odnajdować się w grupie. Nie mając zabawek czytało się książki /zawsze gdzieś była jakaś biblioteka/ co szalenie rozwijało i poszerzało horyzonty, uczyło MYŚLENIA. Dodatkowo rodzice zagospodarowywali nam czas wolny PRACĄ . Dzięki czemu nie rośliśmy w oderwaniu od rzeczywistości. Młody człowiek wiedział skąd się bierze chleb.
    I dziś wiele rzeczy mogłoby wyglądać inaczej, młodzi ludzie mogliby być
    inni gdyby ich rodzice nie szli na łatwiznę .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, nawet dzisiaj dzieci na wsiach nie narzekają na nudę, bo muszą pomagać w polu, w gospodarstwie, zbierają grzyby, łowią ryby.
      Coraz bogatsza staje się oferta dla szkół - połączenie wyjazdów rekreacyjnych z nauką dawnych prac gospodarskich.

      Usuń
    2. ale to nie powinna być oferta dla szkół ...lecz przede wszystkim dla rodziców i ich dzieci :) Bo to co dziecko wyniesie z domu rodzinnego , z relacji z rodzicem to jest podstawa, fundament, na którym buduje ono swoją osobowość i charakter ...
      Szkoła ma tylko wspierać rodziców w wychowaniu ich dzieci a nie ich wyręczać .

      Usuń
    3. Wszystko to prawda, ale powiedz to niektórym rodzicom...

      Usuń
  12. W moich dziecięcych latach to były zabawy i to bez tej całej techniki - w klasy, szukanego, podchody, wisiało się na trzepaku, goniło. Nikt nie potrzebował telefonu, komputera, a żeby się spotkac z koleżankami to wystarczyło iść i zapytać, czy wyjdzie, a nie wysyłać sms-a. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, a spróbuj wpaść do kogoś bez uprzedzenia na kawę...kiedyś ludzie byli bliżej siebie, częściej odwiedzali sie ot tak, bez okazji.

      Usuń
  13. Trudno w to uwierzyć, ale wszystkie nasze zmysły organizują się kształtują i rozwijają tylko do ok. 3-4 r.ż (!!!). Po tym okresie następuje tylko wypełnianie w mózgu określonych przegródek określonymi czynnościami. Jeżeli więc w pierwszych latach niemowlaka nie zadbamy o jego prawidłowy rozwój psychofizyczny to potem nie ma już co kombinować. Zabawa to podstawa rozwoju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wymyślając określenie NAUKA POPRZEZ ZABAWĘ autor Ameryki nie odkrył, ale zawsze jakieś nowinki trzeba wymyślać...

      Usuń
    2. To nie jest wymyślanie nowinek, tylko realny przedmiot wykładany na uczelniach pt. "Rozwój zmysłów u noworodka". Nie da się przecież posadzić raczkującego maluszka w ławce szkolnej ... ;)

      Usuń
    3. Mówiąc o nowinkach miałam na myśli to, że często bardzo górnolotnie nazywa się te sfery życia i wychowania, które mądrym rodzicom i wychowawcom wydają się oczywiste np. pedagogizacja zabawy, pedagogizacja rodziców itd.

      Usuń
    4. Mnie z kolei chodziło o postawienie wyraźnej granicy pomiędzy zabawą i rozrywką. Bo przecież np. 40-letni tatuś, pod pozorem naprawiania kolejki dziecka, nie bawi się tylko odpoczywa, relaksuje, a może i głupieje.
      Podobnie jest z dzieckiem, 2-3 letni maluszek ze smartfonem w ręku pewnie jeszcze uczy się i rozwija umysłowo, ale starszy, np. pow. 6-7 lat już tylko ... głupieje. O tym warto pamiętać, bo to co fizycznie (!) ukształtuje się w mózgu 3-4 letniego dziecka, tworząc jego umysł, pozostanie już na całe jego życie w postaci cech osobowościowych. O tym nie pamiętamy, a potem się dziwimy.

      Usuń
  14. A ja zawsze chciałam być Marusią, a byłam Lidką :) Teraz, po latach widzę, że wcale gorsza nie była. No i mnie się przy okazji też wspominkowo zrobiło :) A dzieciństwo - miałyśmy też podobne. To se już ne wrati... a szkoda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś jakaś Czeszka zdementowała, że określenie TO SE NE WRATI wcale nie znaczy tego, co u nas, ale nie wiem co w takim razie znaczy...

      Usuń
  15. Mądre przedszkola zaczynają uczyć dzieci zabawy bez zabawek, ale tych przedszkoli jest niewiele...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może będzie ich coraz więcej, miejmy taką nadzieję...

      Usuń
  16. O Asiu jaki fajny temat, ale się wspominkowo zrobiło :) Powiem Ci, że były to czasy: i ciekawe, i kreatywne, i wesołe. Też pamiętam miło spędzony chwile z dziadkami na gospodarstwie, żniwa, wykopki, prace przy sianie, oj było tego sporo. Zabawy z kuzynostwem, czy koleżankami. Niestety współczesne czasy nie mają już nic wspólnego z tym co było lata temu, teraz dzieci nie mają takiego prawdziwego dzieciństwa i szczerze im współczuję, bo może kiedys było skromniej i trudniej, ale przynajmniej się nie nudziliśmy, potrafiliśmy połączyć przyjemne z pożytecznym. Teraz wszelkie zajęcia integracyjno, kształcąco, rozrywkowe wypierają coraz to nowsze cuda cywilizacji, które jak ja to nazywam, odmóżdżają człowieka :) My na szczęście mamy co wspominać, wiele z tego nosimy w sobie aż do dziś, zastanawiam się tylko co będą wspominać nasze dzieci, czy wnuki Nieraz, gdy opowiadam coś z tamtych czasów swojemu synowi, to wydaje mi się jakby to było wczoraj, a mój syn odbiera te wszystkie opowieści niczym historie co najmniej z czasów wojny :)

    Ściskam Cię ciepło Asiu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy maluchom w szkole opowiadam, ze kiedyś nie było klocków Lego ani komórek, to patrzą na mnie jak na wariatkę, a jedna dziewczynka zapytała czy gdy byłam mała to był jużprąd, ależ staro się poczułam...

      Usuń
    2. ha ha ha, dzieciaki potrafią rozwalić człowieka :) no bo wiesz Asiu jak nie było klocków Lego, to musiało być bardzo dawno temu, więc nie było też i prądu :)

      Usuń
  17. MNie też dziadek nauczył grać w karty, w tysiąca i 66 (polegająca na uzyskaniu określonej liczby punktów.) i do dziś pamiętam jak nienawidziłam zliczać punktów. Albo zbieranie porzeczek - i miliony gąsienic których się bałam od zawsze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie lubiłam jeździć na wykopki, zimno, mokro, błoto i myszy, brrr...

      Usuń
  18. Rodzice nie mają czasu, a jak czas mają to są zmęczeni po pracy i większości się po prostu nie chce, więc dają dzieciom tablet i same sobie czas organizują. Nie mówię, moje pierwsze wspomnienie to jak brat dostał Amigę na komunie i każdy miał wydzielony czas po pół godziny na głowę na granie :D a potem bawiliśmy się sami, podobne zabawy jak opisałaś oprócz czterech pancernych, my udawaliśmy Rambo, Rocikego, Power Rangers, itp. Teraz spędzam dużo czasu z progeniturą siostry, dzieciaki grają ze mną w gry planszowe, karty, warcaby czy szachy, rysujemy, śpiewamy, wymyślamy, do kompa w ogóle ich nie dopuszczam, technologię nadrobią, a jak się teraz nie nauczą bawić to już nigdy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To odwalasz kawał dobrej roboty, gratulacje :-)

      Usuń
  19. Pozmieniało się na tym świecie, Jotko. Ja oczywiście zabawki dostawałem, a uwielbiałem głównie te mające coś wspólnego z grami... jakieś tam chińczyki i inne planszowe, warcaby i szachy; żołnierzyki i samochody też, ale przecież najznakomitszymi samochodami były pudełka po zapałkach, którymi jako ciężarówkami jeździłem już wtedy po całej Europie :-)
    Potem nastąpił okres książek, zeszycików, notesów i tym podobnych historii, którym poświęcałem wiele czasu. Grywałem też w "cymbergaja" monetami na wielkim, czarnym, dębowym stole, startowałem guzikami w Wyścigu Pokoju na podwórku, posiadałem oczywiście "piłkarzyków", grywałem w "pchełki", w karty, "loteryjkę", przyglądałem się brydżowym rozgrywkom rodziców... hm, no i miałem też swego najlepszego przyjaciela, pluszowego niedźwiedzia ogromnych rozmiarów, z którym z upływem lat coraz mniej spędzałem czasu, natomiast pełnił on rolę wypełniacza potrzeb społecznych w okresie, kiedy to byłem jedynakiem (siostrę podrzucił mi bocian po jedenastu latach).
    Tak że w moim przypadku zabawki odgrywały sporą rolę, lecz bez przesady. Wtedy więcej czasu spędzało się poza domem, na podwórku, przy trzepaku, z piłką, na "podchodach", jak i też bawiąc się w chowanego. Ale też przebywało się w ogrodzie, gdzie w ramach zabawy kopało się grządki, siano i pielono... a były też słodkowodne połowy "płetwaków" z wędziskiem w dłoni.
    Się nie nudziłem i na dobrą sprawę nie sądzę, abym wtedy zamienił swoje zabawy na komputerowe gierki, gdyby dziwnym zbiegiem okoliczności zaistniał podówczas komputer... a dzisiaj.. powiem tak, trzeba mieć wiele samozaparcia w sobie, aby wychowując dzieci, powalczyć z nimi o to, aby oderwały swe nochale od komputera, a tym bardziej od komórki... pewnie będzie to walka przegrana.... niestety....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tak czasami to walka z wiatrakami, ale próbować trzeba, chociażby po to, żeby mieć z wnukami czym się bawić lub w co...

      Usuń
  20. Wszystko to prawda Jotko, tyle tylko, że dzieciaki nie samym domem żyją. Można tłumaczyć, wymyślać zabawy, zabierać na wyprawy, co z tego, skoro potem wracają do swoich rówieśników i ... tyle naszych starań. Moja córka nie chciała mieć barbie, dopóki nie poszła do przedszkola. Odmówiłem, ale krecią robotę wykonał oczywiście dziadek :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To samo ze słodyczami i innymi niezbyt dobrymi nawykami, bo potem szkoła, gimnazjum itd.
      dziadkowie są szczęśliwi gdy mogą rozpieszczać wnuki, więc niech będzie im wybaczone:-)

      Usuń
    2. Mam nadzieję, że nigdy nie będę dziadkiem :)))

      Usuń
  21. Mam podobne wspomnienia z dzieciństwa jak Ty! Rodzice nie myśleli za dużo o zabawkach dla mnie, ale ja i tak umiałam znaleźć sobie jakieś zajęcie. Wtedy żyliśmy w innym świecie, inne sprawy nas zajmowały. Dzisiaj dzieci mają inne życie: ich dzień wypełniony jest nauką i dodatkowymi zajęciami, bo przecież dziecko musi również łapać chwilę i ścigać się w wyścigu szczurów, żeby później nadążyć. A kiedy już wszystko ma odfajkowane na dany dzień, to zostaje wessane w wirtualny świat za pomocą komórki czy laptopa. W wirtualne gry z innymi siedzącymi w swoich domach. Niektóre dzieci żyją niczym mali-starzy ludzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo trafne spostrzeżenie, jeśli dodać do tego, że starsze dzieci przejmują obowiązki rodziców, to robi sie niewesoło...

      Usuń
  22. Witaj, Jotko.

    Kiedyś profesor Wolszczan powiedział, że żal mu współczesnych dzieciaków, bo oferowane zabawki zabijają w nich kreatywność. Zgadzam się z nim.
    Trudno jednak całkowicie pozbawić swoją pociechę nowinek, bo presja otoczenia jest ogromna. Teraz rodzicom jest trudniej - jeśli chcą dobrze wychować dziecko, muszą umieć to wszystko wypośrodkować: dać mu i odpowiednią ilość uwagi i... zabawek :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu presja z każdej strony, w takich czasach żyjemy, trudno zachować równowagę.

      Usuń
  23. Zabawki nawet te najnowocześniejsze, wcześniej, czy później wylądują w koszu. Mój Młody uwielbiał budowanie bazy w mieszkaniu. Uwierz , nie miałam jak stawiać kroku, cały parkiet zagospodarowany
    Technologie służ do szybszego rozwoju, ale do wszystkiego należy podchodzić z głową
    zolza73.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas cały dywan w puzzlach lub torach wyścigowych dla resoraków ;-)

      Usuń
  24. Najdroższe i najnowocześniejsze zabawki nie zastąpią czasu spędzonego z rodzicami...Te wszelkie "dobra" dla dzieci to według mnie uśpienie sumienia rodziców, którzy nie mają czasu dla swych pociech.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To też prawda, zabawki, dodatkowe zajęcia po szkole, a dzieci marzą o wypadzie z rodzicami do lasu na przykład...

      Usuń
  25. Zabawki są fajne, ale często jakieś przypadkowo dorwane przedmioty są najlepszymi umilaczami czasu. Stare garnki do piaskownicy, chwasty na tajemnicze mikstury, zużyte opony na tajne bazy kosmiczne. I ciągłe "mamo mamooooo, a możesz mi dać ..." albo "tato tatooooo, pomóż bo się psuje". A teraz... smartfon, kilka poinstalowanych gier i dziecko z głowy. Ostatnio coś takiego widziałam i aż ręce opadają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio czekałam w szpitalu na lekarza i w tej samej poczekalni malutkie dziecko bawiło się tabletem, a rodzice siedzieli z nosami w telefonach.

      Usuń
  26. Stare dobre zabawy - w dom, w sklep, w szkołę. A wieczorami różne gry towarzyskie jak - karty, bierki, chińczyk albo w fanty. Jak byłam starsza, to często graliśmy w państwa, miasta itd. Zawsze można było coś wymyślić, nikt nie znał określenia "nudzę się" Oczywiście dużo czasu spędzało się na dworze grając w piłkę, klasy, dwa ognie... I to było zdrowe wychowywanie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś chyba dorośli nie zastanawiali się czy dziecko się nudzi, a na wsiach rodziny były liczne, by miał kto pomagać w pracy.

      Usuń
  27. W czasach mego dzieciństwa dzieci musiały zajmować się sobą same, w dodatku często starsze opiekowało się młodszym - na nudę nie było czasu.
    W czasach dzieciństwa mego syna, trzeba było wymyślać mu zabawy - nie miałam dla siebie czasu przez dobrych kilka lat. Faktem jest, że nasze zabawy były kreatywne i nie polegały wcale na kupowaniu nowych zabawek. Były one często z papieru, tworzone przez nas samych. Za półprodukt służyło nam także ciasto, z którego wypiekaliśmy statki kosmiczne. Utwardzone temperaturą, wykańczał syn, malując je farbami. Sporo w naszych zabawach było także elementów motoryzacji - pasji syna aż po dziś dzień :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, gdy chcemy dziecku zapewnić kreatywne zabawy, to dla nas czasu zostaje mało, ale to potem procentuje:-)

      Usuń
  28. Budowanie szałasu z koca to zabawa, która się chyba nigdy nie zestarzeje. Te stare patenty wciąż działają, bo junior to uwielbia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo chyba najprostsze rzeczy są ponadczasowe :-)

      Usuń
  29. Pracowałam kiedyś w sklepie z zabawkami. Przychodzili do mnie rodzice i pytali o polecenie zabawek, którymi dzieciaki będą się długo bawić. A czy nie jest tak, że dziecko chętnie się tym pobawi, ale razem z rodzicem? Sama zabawka pewnie będzie na topie przez kilka dni, a potem dziecko ją zostawi i będzie szukać zajęcia. Inną sprawą jest też fakt, że dzieci lubią się bardziej bawić jakimiś garnkami czy przedmiotami codziennego użytku :D Siostrzeniec mojego Lubego uwielbia wycierać okna ścierką lub pomagać w myciu naczyń, zabawki tego nie pobiją ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak myślę, zwłaszcza gdy dziecko np. ma sporadyczny kontakt z rówieśnikami, to zabawki nie zastąpią mu towarzystwa...

      Usuń
  30. Moje dziecko najlepiej lubiło się bawić lalkami szmacianymi i szyłyśmy ubranka ściegiem fastrygowym, wnuk pustymi butelkami po napojach oraz drewnianymi klockami. Gotowe zabawki nie rozwijają kreatywności ani wyobraźni. Klocki lego są godne polecenia, ponieważ mogą tworzyć przeróżne połączenia.
    Zasyłam serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję, że klocki lego potrafią wciągać i rozwijają wyobraźnię. Klocki mojego syna czekają w pojemnikach na jego dzieci.
      Mam nadzieję, że wnuki będą...

      Usuń
  31. Bardzo mądra i bardzo bliska mi notka.
    Na marginesie: moja 89latnia matka bawi się z moją wnuczką śpiewając o praczkach, gdzie do kolejnych zwrotek wplata się pokazywanie czynności: pierze, wyżyma, suszy, składa, prasuje. Mała, niestety, nie wszystko kojarzy, np. symulowanie prania na tarze :), ale bierze na wiarę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli prababcia stosuje zabawy interaktywne, super:-)

      Usuń
  32. Nastały takie czasy, że rodzice są zabiegani, gdzieś ciągle pędzą i zapominają, że dzieci się wychowuje, a nie hoduje.Aż chce sięTzapytać, komu przeszkadzały zajęcia ZPT w szkołach, gdzie chłopcy uczyli się budować np.karmniki a dziewczyny przyszywać guziki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My robiłyśmy też sałatki i piekłyśmy ciasteczka, szyłyśmy fartuszki :-)

      Usuń
  33. Moim zdaniem wiele zależy od rodziców.
    Moje dzieci miały wiele zabawek. Pomimo tego , znają nie tylko "Chińczyka" ,ale i zabawę w podchody czy raz dwa trzy baba jaga patrzy. I to właśnie ja ich uczyłam tych zabaw. Nie żebym się przechwalała, ale byłam jedną z nielicznych matek, która siedziała z dziećmi w piaskownicy i uczyła robić babki. Albo biegała z dziećmi i kredą naokoło bloku.:) O robieniu baniek mydlanych czy piknikach na kocu nie wspomnę.
    Kiedyś usłyszałam "że mam dobre podejście do dzieci". Być może tak - bo zamiast herbatek i plotek z sąsiadkami, wolałam zabawę z moimi (i nie tylko) dziećmi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niektórych sąsiadek nie znam do dziś, to znaczy kłaniamy się sobie, ale tylko tyle...
      Kasiu, nawet patrząc na twoje zdjęcia widzę pogodną i kreatywną osobę i to nie przechwalanie się, tak powinno być we wszystkich rodzinach, by mieć z dziećmi dobry kontakt :-)

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję za miłe słowa.:-)

      Usuń
  34. Może fakt, że dopiero co kilka dni temu skończyłam 21 lat, sprawia, że nie powinnam się wypowiadać w takich kwestiach... W końcu zdaniem wielu osób sama jeszcze niedawno byłam dzieckiem :D Aczkolwiek muszę przyznać, że ja też mogę mówić już o "moich czasach" i "moim dzieciństwie". Dzieciaki z lat 90 jako ostatnie doświadczyły tego, co opisane jest w tej notce. Bieganie od rana do wieczora na dworze, budowanie szałasów, rowery, rolki, wspinanie po drzewach, cuda na trzepakach, zabawy w wojnę, kuchnie, robienie z patyków pistoletów... To były czasy! Szkoda, że obecnie dzieci tego nie znają :) Tak, też należę do pokolenia uzależnionego od telefonu, internetu i ciężko jest, gdy tych rzeczy z jakiegoś powodu brakuje choć na chwilę. W końcu to teraz źródło komunikacji, uzyskiwania informacji i wielu innych rzeczy. Bo jak inaczej skontaktować się z koleżankami ze studiów, zapytać o coś, przesłać sobie notatki, materiały kiedy każda mieszka w innej części województwa? :) Nie ukrywam więc, że tak samo jak i dzieciaki, tak i ja nie mogę żyć z różnych powodów bez technologii, ale jednak niesamowicie doceniam swoje dzieciństwo, kiedy tego wszystkiego nie było :) Uważam, że dzieciaki nie powinny spędzać całych dni przy grach i komputerach. To czas, kiedy mogą nacieszyć się wolnością, naturą, rówieśnikami - jeszcze zdążą w życiu nasiedzieć się przy internecie, gdy zaczną licea, studia, pracę, bo wtedy to niestety nieuniknione ;) Myślę, że kiedyś dzieciństwo było piękniejsze, bardziej klimatyczne. Dzieciaki nie były uprzedzone i pełne nietolerancji, wtedy nikogo nie interesowało jakiej firmy masz buty i skąd pochodzisz. Każdy był równy, wszyscy byli radośni. Eh... Tyle refleksji nasuwa się przy tym temacie. Ciężko ogarnąć ten chaos :) Można by było pisać i pisać o różnych sytuacjach z obecnych czasów i z tych minionych. Myślę, że na tym zakończę, bo i tak się już mocno rozpisałam :) Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za Twoje przemyślenia. Mój syn też z technologii zaczął korzystać wcześnie, my też korzystamy , od tego się dziś nie ucieknie. Ważne, by zachować rozsądek w korzystaniu i mieć kontrolę nad tym, co robią nasze dzieci.
      Serdeczności:-)

      Usuń