Słucham czasami w pracy radia i wczoraj natknęłam się na informację, że ankieterzy GUS skarżą się na trudności w docieraniu do respondentów.
Wiele ankiet obecnie przeprowadzanych jest online, ale bywają takie, z którymi ankieterzy muszą dotrzeć osobiście.
Okazuje się, że nie wszędzie są mile widziani, niektórzy lokatorzy nawet poszczują ankietera psami.
Nie jest łatwo także tam, gdzie osiedla są ogrodzone, monitorowane albo apartamentowce są pod ścisłą ochroną i do środka dostać się nie jest prosto.
Bywa także, że gdy już ankieter dostanie się do domu z wieloma mieszkaniami, to nie każdy lokator drzwi otworzy, albo rozmawiać nie chce. Sami pracownicy GUS nawet nie bardzo się dziwią takiej sytuacji, bo czasy niebezpieczne, ludzie nieufni i nie każdy chce ujawniać swój stan rodzinny czy majątkowy, a o ankiety na temat przekroju społecznego głównie chodziło.
W audycji nie zdradzono jednak, jak GUS zamierza sobie z tym problemem poradzić.
Przyznam się, że także niechętnie nastawiona jestem do wszelkich domokrążców, zgodnie z zasadą, że dom jest moją oazą i chętnie goszczę tych, których zapraszam. Jeśli chcę kupić dywan, idę do sklepu, a o dogmatach wiary lub o rychłym końcu świata nie zamierzam dyskutować na schodach...
Kiedyś śmiałam się z własnej ostrożności, bo dzwonił ktoś do drzwi, byłam sama, a za drzwiami facet z kartką i długopisem.
Nie otworzyłam, bo faceta nie znałam, ale poczekałam czy otworzy sąsiadka.
Otworzyła, podpisała papier, okazało się, że pracownik spółdzielni mieszkaniowej roznosił rachunki.
Czy Wy także bywacie tak nieufni?
Jasna sprawa!
OdpowiedzUsuńGdy jestem w domu sama to otwieram tylko osobom, które znam.To znaczy najpierw patrzę przez wizjer.
I bardzo rozsądnie robisz...
Usuńchyba najżyczliwiej traktuję ankieterki, studentki dorabiające badaniami marketingowymi lub zbierające materiały do prac (magisterskich?)... latka lecą, człowiek jest coraz rzadziej zaczepiany na ulicy przez fajne dziewczyny, więc trudno takiej odmówić :)...
OdpowiedzUsuńz wizytami w domu jest nieco gorzej, tu na wejściu jest dokładna weryfikacja pacjenta/ki "kto zacz i dla kogo ten wywiad" plus uważne patrzenie na ręce, jeśli wynik był pozytywny...
Świadkom Jehowy asertywnie dziękuję za uwagę, ksiądz po kolędzie już nie zagląda, ma odnotowane u siebie, że straci tylko czas, a akwizytorów chcących mi coś sprzedać nie widziałem już od dekad...
p.jzns :)...
A u mnie ankieterzy nigdy nie byli, widocznie nie wszędzie docierają...ale zdarzali się np. w galerii handlowej.
UsuńGdy jestem sama w domu to sprawdzam przez wizjer i otwieram tylko znajomym. Jestem nieufna, bo raz się nacięłam. Wolę w ogóle nie otworzyć drzwi.
OdpowiedzUsuńRobię podobnie:-) Poza tym jest domofon!
UsuńTeż tak robię, jeśli to osoba prywatna i nie znam to nie otwieram. Wszystkie informacje otrzymuję się w listach więc nieznana osoba to domokrążca, który chce nas ,,naciągnąć,, na np. ubezpieczenie, którego wcale nie potrzebujemy, sprzedaż jakiegoś towaru, który nie jest nam potrzebny. W obecnym czasie lepiej być nieufnym, bo za ufność można drogo zapłacić. Miłej soboty, ja dzisiaj w nocy lecę, trochę się martwię, bo śnieg jeszcze pada i żeby mi lotu nie odwołali...uściski.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żeby nie było problemów!
UsuńJa mieszkam w jakimś zagięciu czasoprzestrzennym i nikt taki do mnie nie trafia. :D
OdpowiedzUsuńDo mnie też coraz rzadziej, za to roznosiciele ulotek nagminnie.
UsuńMam zaprzyjaźnioną ankieterkę, którą zawsze wpuszczam do domu, ale ona zawsze przedtem dzwoni i się umawia. Raz wpuściłam studenta socjologii, bo okazało się, że to sąsiad z drugiej klatki i moja córka go zna.
OdpowiedzUsuńO odczytach liczników energii elektrycznej, przeglądach instalacji lub przewodów kominowych zawsze informuje administracja - kilka dni wcześniej wywiesza stosowne ogłoszenia z dokładną datą i godzinami.
Jeżeli przed południem jestem w domu, to sprawdzam przez wizjer, kto dzwoni lub puka i decyduję, czy otwieram (przeważnie nie, ale czasem to ktoś z administracji itp). Po pracy to zależy od tego, czy kogoś się spodziewam, czy nie.
A moja córka ma wyrąbane i nie otwiera nikomu, bo jej się nie chce :))
To tak jak mój bratanek, kiedyś nawet nas nie wpuścił:-)
UsuńKiedyś, w jakiś weekendowy wieczór, obie miałyśmy nastrój na "nie ma mnie", "czytam", "piszę", "reszta świata nie istnieje". Ktoś się dobijał bezskutecznie, olałyśmy sprawę, a na drugi dzień okazało się, że to Eks wpadł w odwiedziny.
UsuńJa kiedyś udawałam, że mnie nie ma, domofon wyłączyłam, a to był teść, ale nie lubiłam go...
UsuńMy Eksa też już nie lubimy :) A teścia nie lubiłam nigdy, w odróżnieniu od Teściowej.
UsuńJako licealistka brałam udział w spisie powszechnym jako ankieterka. Boże, jakie meliny nam się z koleżanka dostały! Dziś to chyba jest nie do pomyślenia, żeby nieletnie wysyłać, ale kiedyś były inne czasy.
OdpowiedzUsuńRzetelny ankieter powinien się najpierw na wizytę umówić, co daje szansę mieszkańcom na sprawdzenie go i ewentualne zabezpieczenie sobie towarzystwa :) To nie jest duży problem: jak w przypadku np. odczytu gazu można wywiesić ogłoszenie o celu ankiety i dniu jej przeprowadzenia. Małe "proszę" też nie zaszkodzi ;)
Ja otwieram drzwi ludziom ku rozpaczy syna :( Wiem, wiem...Czy wpuściłabym do domu? Nie. Oczywiście, gdybym jeszcze miała wybór :)
Odczyty gazu i wizyty kominiarzy są anonsowane, ale mimo to, nikt na czole nie ma napisane po co przyszedł...
UsuńTo prawda Jotko, ale jeśli zamkniemy się na wszystkie zasuwy, to nawet nie będziemy musieli być skazani, żeby znaleźć się w więzieniu.
UsuńW więzieniu, to nie ja decyduję kiedy otwieram drzwi... a więzienie tak naprawdę jest w głowie :-)
Usuńkiedyś nikogo nie dziwiło, gdy ktoś pukał do drzwi. teraz czasy wymuszają czujność na każdym kroku. odczyty liczników energii i przegląd kominiarski są zawsze z dużym wyprzedzeniem obwieszczone, więc wszystko inne jest wstępnie weryfikowane przez wizjer.
OdpowiedzUsuńNo tak, czasy się zmieniają i ludzie przede wszystkim...
UsuńW Warszawie jest miły zwyczaj,że takie akcje są ogłaszane i pilotowane przez administracje domów. Podają wtedy kto, w jakim celu przybędzie, podają dość dokładnie termin i proszą lokatorów o sprawdzenie legitymacji służbowej tej osoby. A i tak, gdy ktoś zupełnie obcy i nieznany powie, że coś rozdaje, to jest więcej niż pewne, że czujni emeryci go wpuszczą i na słowo uwierzą, że ma dla nich jakąś zapomogę lub prezent. Na szczęście stany liczników gazowych, c.o., i poboru elektryczności są już możliwe do odczytu poza mieszkaniem. A tu- jeszcze nie wiem.
OdpowiedzUsuńAkcja jest ogłaszana, ale przez wizjer nie widać kto i po co przychodzi. Fakt, niektórzy nawet przez domofon nie pytają, tylko od razu otwierają...
UsuńJa nie otwieram nikomu drzwi, parę razy się nacięłam , a to Cyganie coś sprzedawali, a to jakieś pijaki i skończyłam z otwieraniem. Jak nie zadzwoni do mnie przez telefon to nie otwieram.Z rodziną się umawiam, listonosz awizo zostawia, firmy przewozowe mają podany telefon dzwonią, prąd przychodzi rachunek online, gaz, na cały rok przychodzi w kilku rachunkach, woda , zostawiają kartkę ,że byli podaję telefonicznie.
OdpowiedzUsuńFinito ! ;-)
U nas podobnie, więc nie ma powodu, by ktoś nachodził mnie w domu.
UsuńDo mnie poza znajomymi i rodziną, to mało kto dzwoni domofonem. Najczęściej administracja, żebym podpisała jakiś rachunek lub zlecenie, bo jestem w zarządzie wspólnoty mieszkaniowej. Pana, który odczytuje wodomierze i listonosza znam, pozostałe liczniki są na zewnątrz mieszkania. Czasami przychodzą Świadkowie Jehowy, ale im grzecznie dziękuję, bo kiedyś wpuściłam i już nie mogłam się latami odczepić. Kolędy nie przyjmuję. to tyle.
OdpowiedzUsuńTeraz nawet Świadkowie Jehowy chyba po domach nie chodzą, stoją na ulicach z dziwnymi stojakami...
UsuńChodzą, chodzą, widuję też na ulicach ze stojakami, ale niedawno pukali do mnie.
UsuńDo nas dziś zapukał kominiarz z życzeniami na Wielkanoc - należało się 2 zł :-)
UsuńJakiś chyba przebieraniec, bo do kominiarzy dodzwonić się nie można tacy zajęci, brak jest ich na rynku, przynajmniej u nas :-)
UsuńMoże zbierał na piwo ?? :-)
No właśnie nie, miał plakietkę i strój jak należy, przystojny był nawet i uśmiechnięty, tylko dawniej roznosili kalendarze, a że ludzie marudzili : w marcu nowy kalendarz, to teraz z życzeniami chodzą:-)
UsuńNasz pies straszny wrzask robi kiedy ktoś dzwoni domofonem. Musimy więc wpuszczać wszystkich, bo i tak nie da się dopytać kto idzie..
OdpowiedzUsuń:) Dokładnie tak jak u nas
UsuńCzyli weryfikacja wstępna jest jednak...
UsuńObrazek z tekstem na dole uderza w samo sedno. Otwieram drzwi, ale ankieterom dziękuję. Nie lubię należeć do liczb.
OdpowiedzUsuńŚwietne podejście, statystyka jest martwa...
UsuńW zeszłym roku z rana, jeszcze przed pracą usłyszałam dzwonek do drzwi. Przez judasza nic nie dało się dojrzeć, ale dzielnie otworzyłam. A tam dwóch policjantów.
OdpowiedzUsuń- Dzień dobry, czy zna pani Patrycję... (i stanęło mi serce, bo ja mam na imię Patrycja) Kowalską (odetchnęłam z ulgą, bo to jednak nie o mnie chodziło).
Powiedziałam im, że nie znam i dopiero niedawno się przeprowadziłam, więc w ogóle nie znam sąsiadów. Do końca dnia byłam nabuzowana tą chwilą strachu o własną wolność.
Oj, nie dziwię się...
UsuńNam kiedyś policjant przyniósł mandat radarowy, akurat moje imieniny były - taki antyprezent, ale przykro mu było i nie dał sie niczym poczęstować...
Wiem, że to też są ludzie i też chcą jakoś żyć, ale muszą się liczyć z tym, że wybierając tę pracę będą niechętnie odbierani przez potencjalnych respondentów. Nasze społeczeństwo stało się bardziej ostrożne i podejrzliwe ze względu na to co się słyszy od jakiegoś czasu o napadach i rozbojach. Skoro "pseudo" urzędnik, czy nawet ksiądz może nas napaść, to czego się spodziewać po ankieterze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z mroźnego i słonecznego Krakowa :)
No właśnie, przecież może ktoś kombinować na ankietera!
UsuńOstatnio mało kto do nas przychodzi bez zapowiedzi, więc właściwie nie mam się o co martwić, kiedyś pamiętam, że była jakaś pani z GUS-u właśnie w sprawie spisu powszechnego. Ale to jeden jedyny raz był.
OdpowiedzUsuńTo masz okazję nadrobić, bo to serial składający się z 13 odcinków, chyba w czwartki na TVN7 ok. 23.
Pozdrawiam!
To trochę późno, skowronkiem jestem...a rano do pracy.
UsuńNie martw się - ja też nie otwieram obcym ludziom. Wszak nigdy nie wiadomo kto jest po drugiej stronie drzwi. A jak to złodziej albo zboczeniec? Przecież nie dam rady ich odepchnąć. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDokładnie tak, czasem człowiek nie zdąży zawołać o pomoc.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńJa otwieram, ale nie wpuszczam do domu.
Pozdrawiam serdecznie.
A ja nie otwieram domofonem, zwłaszcza roznosicielom ulotek, bo ciągle dzwonią do mnie i wściekam sie...żeby choć poprosili o otwarcie.
UsuńU nas nie ma domofonów, a ulotki są zostawiane na zewnątrz w specjalnej skrzynce.
UsuńNie mam żadnych problemów nawet z świadkami Jehowy. Za to ja 220V działają na mnie promocje i zaproszenia na spotkania z upominkiem markerów telefonicznych. Jaki świat był piękny bez powszechnie dostępnych telefonów... Szef do pracy niespodziewanie nie wzywał, zwykli znajomi się nie naprzykrzali, żona na delegacji mnie co kwadrans nie sprawdzała. Był problem z wezwaniem pogotowia, ale ja z usług tej instytucji nie korzystałem od ćwierćwiecza.
OdpowiedzUsuńZ tego powodu skasowałam telefon stacjonarny, nie miałam siły odmawiać lub dociekać, kto im udostępnił mój numer...
UsuńMoże to będzie dziwne, ale nie mam w zwyczaju zamykania za sobą drzwi wejściowych. Wiadomo, mądry Polak po szkodzie,jednak mam nadzieję, że będę wyjątkiem akurat w tym przypadku.
OdpowiedzUsuńO matko, to masz więcej szczęścia niż rozsądku:-)
UsuńJa nieznajomym nie otwieram, mysle że każdy z nas ma wybór, tym bardziej że nie wiadomo kto tak na prawdę jest po drugiej stornie. Myślę, że bezpieczenstwo ponad wszystko.
OdpowiedzUsuńZaufanie zaufaniem, ale przezorność przede wszystkim:-)
UsuńTeodor jest najlepszym znawcą ludzkiej duszy. Z racji miejsca zamieszkania i średnio zaopatrzonego sklepiku, robię często zakupy internetowe nawet te spożywcze. Panowie kurierzy wchodzą z nimi do środka i jego reakcje są skrajnie różne. Od pełnego zachwytu, do warczenia takiego, jakiego nie znam. O gościach można powiedzieć to samo. Zna się pies na ludziach ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie chciałam powiedzieć, że psy i koty wyczuwają dobrą aurę, podobno...
UsuńJa rozumiem, że się nie zna, to się nie ufa, że nie każdy ma ochotę, że po prostu nie musi. Ale czasem przydałaby się dobra wola i pomoc. Kiedyś stałyśmy na dworcu z przyjaciółką, była zima i podeszła do nas pani ankieterka, zapytała czy może nam zadać kilka pytań, dosłownie 3 minuty z nami stała, pozaznaczała, co jej potrzebne i poszła, w miejscu publicznym. Jako przyszły socjolog odpowiadam osobom, które przeprowadzają badania. Czy to osobiście, czy to przez Internet. Co prawda zwykle są to znajomi, bo też dają posty na portalach społecznościowych, ale też zdarzyło mi się odpowiedzieć na ankiety osobom nieznajomym. Nie mieszkam w bloku, ani w mieście, więc też nie odwiedzają mnie ankieterzy w domu, myślę, że jeśli jest lato i jest ciepło to wcale nie musiałbym zapraszać tego kogoś do domu, tylko zaprosiłabym go na ławkę przed domem. Poza tym, oni chyba muszą mieć legitymacje i okazać się, że naprawdę są z GUS-u. Dzisiaj wiele osób oszukuje i chce po prostu kogoś okraść, trzeba być ostrożnym, ale no właśnie czy też nie dajemy się zwariować?
OdpowiedzUsuńJeśli nie jestem zmęczona i mam czas to ankieterów w galerii czy na ulicy nie przeganiam, taka praca, wiadomo. Często też wypełniam ankiety znajomych na studia, do pracy, to też rozumiem, sama korzystałam, ale chodzenie po domach to już nie, dziękuję...
UsuńNiestety takie teraz czasu,ze niestety dwa razy trzeb się zastanowić zanim pozwoli się próg domu obcej osobie przestąpić.
OdpowiedzUsuńU mnie ankieterów,żadnych nie było.Za to z trzy,cztery telefony dziennie mam z różnymi propozycjami,za które zawsze grzecznie dziękuję
Dzwonią do mnie głównie z banku. kiedy miałam telefon stacjonarny to była istna plaga, dlatego zlikwidowałam...
UsuńJa również jestem ostrożna jeśli chodzi o otwieranie nieznajomym. Jeśli nie jestem w domu sama to nie mam co prawda z tym większego problemu, natomiast jeśli nikogo oprócz mnie nie ma to nie otwieram. Wolę być nieufna niż narażać się na niebezpieczeństwo.
OdpowiedzUsuńA jeszcze większy dyskomfort odczuwam, gdy idę gdzieś sama wieczorem i nie ma wokół ludzi oprócz jednej osoby idącej za mną. To dopiero napawa mnie strachem...
Masz rację, kiedyś dostałam niemal zawału, idąc przez ciemna okolicę i słysząc za sobą kroki, masakra!
Usuńucinam rozmowę telefoniczną, zanim dzwoniący wyłuszczy sprawę do końca, do domu wpuszczam tylko listonosza, nie wierzę w sondaże, generalnie niski poziom kultury:)) Ale nie wiem po której stronie drzwi czy łącza. Mam wrażenie, że ktoś nie wycierając butów, wchodzi w moje sprawy.
OdpowiedzUsuńMamy dostęp do mediów i towarów, więc gdy czegoś potrzebuję, załatwię to po swojemu:))
Irytujący są zwłaszcza ludzie , których zadaniem jest namówienie nas na kupno czegoś, ubezpieczenie lub nowe konto, trudno zachować spokój...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńZ powodów zawodowych nie zawsze mogłam pozwolić sobie na luksus niewpuszczenia:)
W tej chwili mam inny system pracy - bardziej wyczerpujący, ale mniej naruszający moją "przestrzeń prywatną", co sobie chwalę, bo już przywykłam:)
Najbardziej irytujący (kiedyś i teraz) jest brak punktualności. Niektórzy nie rozumieją, że "pół godzinki w tę czy we w tę" stanowi różnicę zarówno na miejscu jak i w terenie (tu poślizgi czasowe są o wiele rzadsze i przeważnie usprawiedliwione).
Wszelkie rachunki reguluję "zdalnie". Ankieterzy nas nie odwiedzają, a "nagabywaczom oferującym" - jeśli się trafią - dziękuję i odmawiam.
Nie jestem nieufna, ale staram się do minimum ograniczyć wizyty przypadkowych osób.
Pozdrawiam:)
Brak punktualności to jeszcze inna opowieść.
UsuńO widzisz i już pomysł!
Jestem nieufna, jak słyszę, co się dzieje, jacy są naciągacze. Jeżeli np. tak jak ostatnio młody człowiek przedstawił się, jako reprezentant Wioski Dziecięcej. Jemu i tym podobnym odpowiadam, że szanujące się firmy po chałupach nie chodzą. Zamurowało go, nie wiedział, co mi powiedzieć. Zamierzam też zlikwidować telefon stacjonarny, bo znowu częściej dzwoni i zaprasza na różne takie........
OdpowiedzUsuńMiłej niedzieli Asiu. :) .
Dobrze mu powiedziałaś, ja stacjonarnego nie mam już dawno...
UsuńŚwiadków Jehowy traktuję z góry i zwyczajnie wyśmiewam. Nie toleruję nachodzenia ludzi w domu i zaczepiania na ulicy, żeby porozmawiać o życiu wiecznym. Mam zasadę, że nie wpuszczam do domu obcych ludzi. Jest domofon i pytam kto dzwoni. Goszczę u siebie tylko znajomych i rodzinę, z którymi umawiam się na spotkanie. Ankiety można przeprowadzać telefonicznie, ale jest to naruszenie prywatności - jeśli ktoś zna mój numer telefonu, to zna też moje nazwisko i na to się nie godzę.
OdpowiedzUsuńWyśmiewanie nie jest konieczne, ale też mnie drażnią zaczepki na ulicy, nie czas i miejsce.
UsuńU nas problem w tym, że niektórzy lokatorzy wpuszczają kogo popadnie, nie licząc się z innymi...
Tak, u mnie kiedyś wpuścili bezdomnego, który spał całą noc na korytarzu i zostawił po sobie potworny smród...
UsuńDo mnie na szczęście tak łatwo nie można się dostać - ogrodzenie, zamknięta bramka i pies, który biega szybciej niż wiatr.
OdpowiedzUsuńMożna zadzwonić i wtedy osobiście weryfikuję, czy wpuścić kogoś, czy nie. To komfort mieszkania w domu prywatnym i posiadania specyficznego psa ;)
Chętnie bym się zamieniła, ale z kolei, zostając samej w domu umarłabym ze strachu...
UsuńJeśli jestem sama w domu, to nie otwieram drzwi, jeśli kogoś nie rozpoznam po głosie lub nie zobaczę przez wizjer.
OdpowiedzUsuńJeśli w domu jest mąż, to otwieram.
Z listonoszem umówiłam się, że przez drzwi zawsze zwraca się do mnie w specyficzny sposób.
Teraz jest tylu niegodziwych ludzi, że aż strach otwierać drzwi.
Serdecznie pozdrawiam.
To prawda, u mojego syna w bloku jest w dodatku wideofon, więc nawet przy furtce widać delikwenta...
UsuńMój syn też chciał takie ustrojstwo założyć przy furtce swego domku i uważam, że to dobry pomysł.
UsuńJeśli ktoś nie stoi przy moich drzwiach na wprost wizjera, to go nie zobaczę.
Kiedyś rodzicom zainstalowałem videofon w drzwiach, i drugie wyciszone drzwi. Potem administracja założyła domofon w drzwiach wejściowych do klatki. Teraz sam tu mieszkam z żoną. Jeżeli do tego dodać słuchawki, a w nocy korki w uszach to już wiadomo, że otwieram drzwi tylko kilka razy do roku. Zresztą po co częściej? Kto ma przyjechać uprzedza telefonicznie i jest witany z wszelkimi honorami.
OdpowiedzUsuńAndrzej Rawicz (Anzai)
No tak. Wszystko jasne. Ja kiedyś nie mogłam wejść do domu, bo zapomniałam kluczy, a syn siedział w słuchawkach...
UsuńJa także należę do tych nieufnych ,może też dzięki kilku sytuacjom.Zostałam "wkręcona" w coś z czego musiałam się przez pół roku wykręcać.Jednak kilka razy przyjęłam młodą osobę-ankieterkę tłumacząc sobie ,że moje dzieci też mogą znaleźć się w takiej sytuacji .Ale w tych przypadkach nauczona wcześniejszymi "przypadkami" byłam asertywna ,czego może wstyd się przyznać ,ale nauczyłam się dzięki córce.Ostatnio częściej odbieram telefony z jakimiś zaproszeniami na pokazy garnków,oczywiście zawsze jest zachęta prezentem dla pary....I tu też staram się być asertywna i podziękować o ile można grzecznie.
OdpowiedzUsuńTakże staram się być miła, ale czasami jest to naprawdę trudne...
UsuńHłe hłe ,,,, mój pies dobiega do bramki w 4 sekundy :) a po ostatnich wizytach ankieterów okradli wszystkie domy wokół - nasz oszczędzili - moja psica nie lubi ankieterów
OdpowiedzUsuńBrawo pies! Prawdziwy ochroniarz:-)
UsuńNa poprzednich studiach miałem najczęściej tak, że egzamin czy zaliczenie było z góry ustaloną osobą. Dopiero teraz mam sporą liczbę wykładowców i niemal każdy ma jakąś formę zaliczenia jego kawałka przedmiotu z nami. Może to i dobrze, mózg mi się nie wyłączy, a i praca w domu to jakaś satysfakcja jest.
OdpowiedzUsuń:) Tak przeplatam te klimaty muzyczne.
Pozdrawiam!
Mózg jak mięsień, trzeba ćwiczyć:-)
UsuńAnkieter GUS powinien wcześniej umówić się na wypełnianie ankiety. Niedopuszczalne jest zaskakiwanie ankietowanego. Czego się ten ankieter spodziewa? W czasach, gdzie każdy niezapowiedziany chce nas na coś naciągnąć. Czy taki ankieter GUS też też chce nas wykorzystać? Gdy zadzwoni lub wcześniej przyjdzie umówić termin, to być może ktoś poświęci mu swój czas. Bo to zwykle zabiera sporo czasu taka ankieta. Kiedyś nawet umówiłam się wcześniej z ankieterką. Bardzo dużo mi czasu zabrała, pytając bardzo szczegółowo o środki czystości. Mnie te pytania nudziły i irytowały, bo zupełnie mi jedno czym czyszczę dom. Nie chciała wyjść, mimo, że ją wręcz wypraszałam, bo " jeszcze chwilę". Od tego czasu jestem głucha na wszelkie ankiety. A te w internecie, to jawne wyłudzanie numeru telefonu, żeby potem wysyłać komuś płatne sms-y. Kolejne oszustwo i nadużycie. Nie wiem, kto się na to daje nabrać. A w Internecie przecież żadna ankieta nie jest anonimowa. Jestem bardzo sceptyczna i nieufna. I mam obawy, że wyniki ankiet nie są w żadnym stopniu miarodajne. Są co najwyżej prognozami. No, ale jak się popsuło "rynek" ankiet, to trudno o wiarygodność.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, czasami jest to prawdziwa powódź ankietowania wszystkich na każdy temat i w każdym miejscu, nie dziwi więc, że ludzie uciekają przed ankieterem...
UsuńJa też uważam, że mój dom to moja twierdza. Ankieterzy akurat do mnie nie przychodzili, ale za to cała masa roznoszących ulotki, sprzedających rozmaite rzeczy itp. Nigdy im nie otwierałam (dzwonili domofonem), ale ktoś ich musiał wpuszczać na klatke, bo mimo domofonu ciągle ktoś chodził od mieszkania do mieszkania. Zawsze się zastanawiałam czy jest jakiś przepis nakazujący otwieranie drzwi każdemu dzwoniącemu :) Przecież jak ktoś nie jest umówiony, to powinien się liczyć z nieprzyjazną reakcją.
OdpowiedzUsuńTeraz mam wideofon, ale raczej domokrążcy się nie pojawiają. Tylko na początku, tuż po przeprowadzce nachodzili nas panowie z telewizji publicznej oferujący abonament (= nakazujący wykupienie) i akwizytorzy proponujący prenumeratę gazet.
O ulotkach itp. to już nawet pisać mi sie nie chce, jedyny może z tego pożytek, że roznosiciele mają pracę...
UsuńJestem z natury bardzo ufna i gdy jeszcze chodziłam, to otwierałam drzwi każdemu. Od wielu lat nie mam domofonu, więc nie jestem w stanie sprawdzić, kto został przez sąsiada wpuszczony na klatkę(a to się zdarza bardzo często). Mam jednak psy, które "anonsują" stojącego pod drzwiami. Jednak teraz zanim wsiądę na wózek i podjadę do wyjścia mija tyle czasu,że zazwyczaj ludzie rezygnują z czekania. Wyjątkiem był listonosz, ale tera mamy nowego,który zostawia awizo w skrzynce. Ankieterzy mi się nie trafiają, Świadkowie Jehowy też już zaprzestali odwiedzin. Mam więc spokój. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCoś leniwi ci listonosze ostatnio lub zbyt mało im płacą:-(
UsuńZdecydowanie nieufna :) Zasadniczo i własnego ogona bym się przestraszyła :) Z Panem uzbrojonym w kartkę i długopis postąpiłabym podobnie zapewne...chociaż nie...otwieram, bo wizjer kurtkami zasłonięty :) ale nogą drzwi przytrzymuje :)
OdpowiedzUsuńA ankieterzy...cóż...u nas tylko tacy w zielonych kamizelkach z pandą na przodzie, świadkowie Jehowy i ewentualnie Pan z zapytaniem, czy gazetki z kauflandu były regularnie w ostatnim czasie :/ ...i to jest to pytanie, na które nigdy odpowiedzieć nie umiem :)
Pozdrawiam :)
Zajrzałam do Ciebie, wpisałam komentarz, ale nie wiem czy nie trafi do spamu, taki mój pech...
UsuńŻaden komentarz nie zbłądził :)
UsuńDziękuję :)
Myślę podobnie, jak Ty, czyli nie wpuszczam nikogo, nie odpowiadam także na ankietę przez telefon ani w internecie. Jeśli taka potrzeba, umawiam się na konkretny termin.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Wszystko można zorganizować, takie teraz czasy...
UsuńJa należę do tych osób, które absolutnie nie ufają tym wszystkim ludziom za drzwiami. Czasami nie chce mi się otwierać, czasami robię to umyślnie, a czasami najzwyczajniej w świecie się boję. No jakoś nie wyobrażam sobie, zebym w razie czego dała radę facetowi 2x większemu ode mnie. Dlatego nie dziwię Ci się, że też nie ufasz.
OdpowiedzUsuńA co do ankiet, to sama stałam kiedyś na ulicy i takie przeprowadzałam na zajęcia. Straszna to jest praca, ale... nie zmieniła mojego stosunku do ankiet i wciąż nie zatrzymuję się, gdy ktoś chce mi zająć na to 5 min.
Czasem ankiety są na siłę i nie zawsze temat mnie interesuje.
UsuńNie ufam Jotko, chociaż nie za wiele mam okazji żeby to pokazać, bo do nas na tym odludziu nikt nie puka:)
OdpowiedzUsuńAle za to masz ciszę i spokój i może bezpieczniej...
UsuńNie mam z nimi problemu, ponieważ po moim podwórku biega luzem owczarek niemiecki, więc nieproszony gość nie może wejść na moją posesję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
No tak, stróż domu czuwa:-)
UsuńA ja póki co dość ufnie się zachowuję. Może dlatego, że sama dużo ankiet w życiu zrobiłam. Najmilej wspominam wędrówki po wsiach z ramach ankiet dotyczących produkcji rolnej. I wspaniałe noclegi u sołtysów, bo, biedacy, mieli obowiązek organizować jakieś spanie ankieterom ze stolicy.
OdpowiedzUsuńTo masz nietypowe doświadczenia, chętnie poczytałabym...
UsuńBo mózg nie używany marnieje. :)
OdpowiedzUsuńO tak, emocji było po przysłowiową kokardkę i jeszcze trochę w czasie tych mistrzostw w lekkiej atletyce.
Ale z tego zdjęcia też widać, że w Afryce są nauczyciele, którzy swoim zapałem i samozaparciem, by przekazać wiedzę mimo wszystko i też należą im się słowa uznania. Każda forma pomocy jest dobra, chociaż najlepsza byłaby systemowa, jak na razie nikt nie wymyślił jak miałoby to działać.
Pozdrawiam!
No właśnie, tyle pieniędzy idzie na bzdury i zbrojenia, a można je wykorzystać pożyteczniej...
UsuńPonieważ w swojej pracy sam często posługuję się tzw. kwestionariuszami wywiadu, nigdy nie odmawiam ankieterom. Wpuszczam również tzw. świadków, ale zwykle po trzech zdaniach sami wychodzą, choć zapewniam Cię, że zawsze jestem uprzejmy. Z drugiej strony, masz rację, że bycie ostrożnym, zwłaszcza w przypadku kobiet, nie zawadzi:)
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę, bo oszustów i innych takich pełno wszędzie...
UsuńW tych czasach zaczynam niestety coraz bardziej się bać komukolwiek otwierać drzwi, bo nigdy nic nie wiadomo kto to może być po tej drugiej stronie.
OdpowiedzUsuńTo fakt, chyba większość z nas tak ma....
UsuńAbsolutnie się zgadzam :)
Usuń