Idę kiedyś do pracy, a przede mną starsza pani w bardzo długim, zbyt dużym płaszczu, a obok niej wolno idzie pies. Posiwiały, zmęczony życiem.
Gdy mijam oboje pani uśmiecha się , a pies nosem tracą moją nogę.
- No przepuść panią, nie rozpychaj sie tak- woła do psa kobieta.
- Ależ stareńki piesek - mówię - ale pyszczek ma wesoły jeszcze!
- Pani pogłaszcze, śmiało!
Schylam się, by pogłaskać posiwiałą mordkę, ale gdy cofam rękę, pies domaga się więcej pieszczot. Robię to więc ponownie i znowu...
- Niezły pieszczoch z pani pieska!
- To suczka, wzięłam ją ze schroniska. Jesteśmy ze sobą już kilka lat, a ona uratowała mi życie.
- Jak to, niech pani opowie.
- A nie spóźnisz się kochana, ty pewnie do pracy?
- Mam jeszcze czas, posłucham chętnie.
- Straciłam kiedyś radość życia, sama jestem, czasami tylko pogadałam z sąsiadką, nie wychodziłam z domu. Lekarka powiedziała, że to depresja i jeśli czego nie zmienię, to mogę nawet umrzeć. Sąsiadka namówiła mnie na psa. Pojechałyśmy kiedyś do schroniska i ta psina sama mnie wybrała.
- Śliczny piesek, ślepia ma wesołe i choć stareńki już, to pieszczoch straszny...
- Ona wszystkich tak zaczepia i domaga się głaskania, ale nie wszyscy to rozumieją, niektórzy się krzywią, a ona nic złego nie robi...
- Jak można obrażać się na takiego pieszczocha?
- O, ludzie są różni...
- A co pani zrobi gdy sunia odejdzie?
- To i na mnie przyjdzie czas!
- Nie weźmie pani następnego?
- Już nie, ja i tak ledwo chodzę, pójdę za nią...jestem jej wdzięczna za tych parę dodatkowych lat życia...
I jak tu obrażać się na listopad, gdy wokół tacy ludzie i takie historie?
bardzo ładny obrazek.
OdpowiedzUsuńtaki właśnie listopadowy.
To prawda, pozytywnie listopadowy:-)
UsuńPewnie na mnie wszyscy nakrzyczą.... ale uważam ze żadnego obcego psa nie powinno się głaskać. To nie jest bezpieczne.
OdpowiedzUsuńA sama historia oczywiście wzruszająca.
:-)
Nigdy sama nie głaszczę obcych psów, ale ten przypadek był szczególny:-)
UsuńBardzo wzruszająca i piękna historyjka :)
OdpowiedzUsuńCzasami potrzebujemy wzruszeń:-)
UsuńPiękna historia... nasz Teodor też już swoje lata ma, choć nie wygląda :) Ale ostatnio nas nieźle nastraszył - taka kolej rzeczy...
OdpowiedzUsuńNiby taka kolej, ale trudno będzie...
UsuńPsy są cudownymi zwierzakami.Co do tego głaskania-Stokrotka ma rację,
OdpowiedzUsuńnigdy nie możemy ręczyć za nawet najłagodniejszego psa, bo nie każdy dotyk i zapach obcej ręki jest dla danego psa dopuszczalny. Dogoterapia przy depresji daje najlepsze wyniki.
Trudno, ryzyko jest wliczone w przyjemność:-)
UsuńPiękna historia, wzruszająca. I smutno będzie gdy psina osamotni tą panią.
OdpowiedzUsuńZwierzak to nie zawsze recepta idealna na depresję. Znam kilka osób cierpiących na to podłe cuś i wszystkie otoczyły się już dawno zwierzakami różnej maści. A depresja tłamsi je nadal.
Gotowych recept chyba nigdy nie ma, tej pani widać terapia pomogła...
UsuńO, jak dobrze to znam z życia... Tak odchodzą starsi ludzie w mojej rodzinie - idą za swoimi zwierzętami.
OdpowiedzUsuńBywa i tak, bywa, że pies czuwa na cmentarzu...
UsuńJak tu...
Usuńhttps://fraube2.blogspot.com/2013/03/138-zwierzeca-dusza.html
Kiedyś opiekowaliśmy się psem mojej cioci, która wyjechała na wczasy do Rowów - musiała wrócić wcześniej, bo Misiek przestał jeść i wył całymi dniami.
UsuńCoraz częściej myślę, by wziąć pieska, coraz więcej mam miejsca w sercu dla zwierzaka. Jeszcze trochę wątpliwości zostało, czy nie będzie mu źle w domu, gdy przyjdzie mu ładnych parę godzin siedzieć samemu. Z drugiej strony - to chyba lepiej niż no. w schronisku.
OdpowiedzUsuńGdy zdecyduję się na psa, to też poszukam w schronisku :-)
UsuńAlbo na ulicy...
UsuńU nas na ulicy nie widać bezdomnych psiaków, to chyba dobrze?
UsuńCzasem tak jest, że zwierzę samo do nas przychodzi - ktoś znajdzie, ktoś uratuje zwierzakowi życie, u kogoś się urodzi... Wtedy wystarczy wziąć.
UsuńSiostra mojej bratowej dojeżdża do pracy na wsi i kiedyś znalazła psa przywiązanego do drzewa, Maks jest ulubieńcem całej rodziny :-)
UsuńTo takie budujące.Ale właśnie dzisiaj jestem po rozmowie z koleżanką,która od kilku miesięcy walczy z depresją.Najgorzej ,że leki ,które przepisuje lekarz nie pomagają. Właśnie za kilka dni wybiera się do psychiatry i ma nadzieję ,że dostanie "pomoc". W jej przypadku zwierzak jej nie pomaga .To bardziej skomplikowana sprawa. Przyłapuję się w takich chwilach ,że chcąc pomóc- nie ma jak,bezsilność.Depresja to podstępna ,bardzo zła choroba.Oj tak jakoś smutno mi się zrobiło.Ale wierzę w szczęśliwe zakończenie .A historia Twoja Asiu napawa optymizmem.I pokazuje ,że lubisz ludzi ,których spotykasz na swojej drodze. To dzisiaj cenne.
OdpowiedzUsuńU nas sporo kuracjuszy i co rusz ktoś zagaduje lub prosi o pomoc:-)
UsuńKochana!
OdpowiedzUsuńPolecam film "Mój przyjaciel Hachiko" z 2009r., wzruszający.
Pięknie dziękuję za przesyłkę, dziś doszła:)
Pozdrowionka zostawiam:)
Widziałam, ryczałam strasznie!
UsuńJa również:)
UsuńPiękna opowieść. Pani i jej pies spędzą razem starość - oby była pogodna i trwała długo.
OdpowiedzUsuńPogodna jest na pewno, ale czy potrwa długo? Zobaczymy...
UsuńBo ludzie muszą kochać, żeby żyć.
OdpowiedzUsuńŚwięta prawda, muszą, choćby kota lub psa, można też kanarka:-)
Usuńpsiak /lub kocurniak - kwestia gustu/ to znakomity sposób, by nie czuć się samotnie (co zdarza się nawet tym, którzy są sami z wyboru)... powstaje wtedy partnerstwo doskonałe, w relacjach człowiek - człowiek raczej nieosiągalne...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)...
Niektórzy nawet wolą towarzystwo zwierząt...
Usuńbo tak jest... czasem lubię pobyć sobie sam i fukam na każdego, kto mi to zaburza, ale gdy pojawi się któreś z naszych /a także nienaszych/ zwierzaków, by sobie ze mną pobyć, zawsze jest to mile widziane... chyba, że np. komar lub kleszcz, towarzystwo tych stworów jest dla mnie nie do przyjęcia...
UsuńKomar i kleszcz to nie zwierzaki, to robale...
Usuńa pszczółka?...
Usuńnie wspomnę już o biedronce, z której jest np. mleko, co wie każdy dzieciak w mieście... albo z żabki...
O nie, do pszczółek nic nie mam, szacun za miodzik!
Usuńa za chlebek powszedni?... nie tylko zresztą...
Usuńhttps://audycje.tokfm.pl/podcast/Minister-rolnictwa-kontra-pszczoly/69185
Za całokształt :-)
UsuńZawsze miałam psy.Jeden z nich wybrał sobie mojego tatę. I kiedy on umarł, Modi poszedł za nim. Teraz mam 5 piesków i nie wyobrażam sobie bez nich życia. :)
OdpowiedzUsuńMiałam psy, żółwie, chomiki, papugi... może na emeryturze do tego wrócę, sprzęt w piwnicy:-)
UsuńSzkoda mi takich samotnych ludzi. Często te zwierzęta są ich jedynym ratunkiem przed obłędem i samotnością. A ja do tego stopnia lubię psy, że jestem w stanie czochrać na ulicy każde psisko . Psa poznać po reakcji na obcego i nie wierzę żeby pies mógł bez ostrzeżenia ugryźć kogoś. Zresztą pies się upodabnia do właściciela (już wiem dlaczego moja psica była taka fajna!! :) )
OdpowiedzUsuńNie mam lęku przed psami, ale nie głaszczę każdego, bo mój pies nie każdego akceptował, wiec i ja się nie narzucam...
UsuńChętnie przystanęłabym z tą Panią na pogaduszki i żeby wysłuchać jej wzruszającej historii. Ale nie wiem czy odważyłabym się pogłaskać jej pieska mimo zapewnień o jego łagodności... Miałabym obawy podobne do tych, o których wspomniała Stokrotka i Anabell. Poza tym...mam do psów (zwłaszcza małych) duży dystans. Gdy miałam 4 lata jeden taki ugryzł mnie w policzek. Chyba dlatego jestem kociarą;-)
OdpowiedzUsuńA obecność zwierzaka w domu naprawdę potrafi przywrócić radość życia.
Pozdrawiam Jotko:-)
To masz uzasadnione obawy, podświadomy lęk.
UsuńZnam osoby, które zmieniły się na lepsze pod wpływem kontaktu z psem:-)
Moja siostra Jo ma dwie kocie znajdy. Opieka nad nimi dobrze jej robi. A może raczej powinnam napisać, że to ich opieka nad nią dobrze na nią wpływa;-)
UsuńNigdy nie wiemy kto kim się opiekuje...
Usuńnasz Benek to chyba niepies, bo owszem, cieszy się, merda ogonem, ale prawo głaskania mam tylko ja i J.
OdpowiedzUsuńPodobno psy zawsze wybierają człowieka i najbardziej szanują tego, co daje michę:-)
UsuńTak jeszcze mi przyszło do głowy... Na 4 moje koty 3 to arysKOTracja - hodowlane, rodowodowe... Czwarty - zwykły dachowiec ze schroniska. I to własnie on jest chodzącą miłością i wdzięcznością, podczas gdy reszta to władcze i roszczeniowe hrabiny. Do niego też mam największą słabość...
OdpowiedzUsuńSwoje przeszedł, więc ma za co być wdzięczny :-) podobnie chyba jest z ludźmi...
UsuńMiałem kiedyś okazję zobaczyć jak to jest z takimi pieskami. U rodziny kiedyś będąc wzięliśmy na spacer jamniko podobną suczkę, ze schroniska właśnie. Jak tylko usłyszała imię swojego właściciela, to sama trafiła do domu, a mi przy okazji mało nie urwała ręki, tak za smycz ciągnęła. Niesamowita miłość z tego zwierzaka biła.
OdpowiedzUsuńTo coś pewnie jest z tymi pionami z wodą nie tak czy coś w tym stylu.
Pozdrawiam!
Też widywałam takie scenki, żaden człowiek tak się nie cieszy...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńWzruszająca opowieść.
Prawdą jest, że taki czworonóg daje wiele radości. Chyba dlatego, że nawet jeśli mikrym rozumkiem, fochowym mruczeniem, czy różowym jęzorkiem, to zawsze - kocha bezwarunkowo i bezinteresownie:)
I zgadzam się z Frau Be. Nasz rodowodowiec był cudny, łagodny i kochany, ale to ta odcięta od drzewa kupka nieszczęścia, którą mamy teraz, emanuje rozbrajającą wdzięcznością i bezgranicznym oddaniem.
Pozdrawiam:)
Tej kupce nieszczęścia daliście nowe życie, więc kocha podwójnie:-)
UsuńZwierzęta wprowadzają radość do ludzkiego życia. Ja sobie nie wyobrażam życia bez zwierzaka, jasne, koty lubię najbardziej ale równie dobrze mogłabym mieć kurę i pewnie też by było miło. W Twojej historii fajne jest to że ta osoba, wzięła starszego psa. Często ludzie biorą sobie szczeniaki, nie myśląc o tym, że kiedy oni umrą te psy pewnie trafią do schroniska.
OdpowiedzUsuńO tak! lub szczeniaki na święta, na wakacje...
UsuńPiękna ta Twoja historia. Dziękuję Ci za nią :*
OdpowiedzUsuńBardzo proszę :-)
UsuńPopłakałam się ale pieski są bardzo mądre. Ratują życie nie tylko w taki sposób. Mojego tatę też psy uratowały, może nie ze schroniska ale uratowały.
OdpowiedzUsuńNie wyobrażamy sobie domu bez psa, chociaż jednego a zawsze mamy po dwa - to minimum :)
Płakałam jak to pisałam...
UsuńWcale się nie dziwię.
UsuńJoasiu, jesteś niesamowita! Tak pięknie potrafisz przekazać proste historie. I jeszcze wziąć w nich czynny udział. Dziękuję Ci bardzo!
OdpowiedzUsuńTo ja Tobie dziękuję, że przeczytałaś i że pochwaliłaś, to miłe:-)
UsuńI chciałam dodać, że ja głaszczę każdego pieska i napotkanego kota, który sobie tego życzy, a ze sobie życzy, to widać.Chyba zwierzęta czują, że ja je wszystkie szanuję. Nigdy się nie zawiodłam.
UsuńZwierzęta rozpoznają dobrych ludzi, dlatego dają Ci się głaskać:-)
UsuńWarto, wiem to bardzo dobrze. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKażdy z nas ma podobne doświadczenia, jeśli nie własne, to w otoczeniu...
UsuńPoczytaj Dean Koontza "Wielkie, małe życie". On tam porównuje psy do aniołów. I ja się zgadzam :-)
OdpowiedzUsuńTego akurat nie czytałam, ale polecam "Balsam dla duszy miłośnika psów" :-)
UsuńBardzo optymistyczna opowieść, choć trochę melancholijna...:) MNie córki namawiają na psa...Są nieugięte ;)
OdpowiedzUsuńMój syn też chciał, ale sama pamiętałam swoje chcenie w dzieciństwie i że na ojca spadły obowiązki:-)
UsuńKocham psy,sama mam teraz 6 <3
OdpowiedzUsuńNo to już cały psiniec:-)
UsuńPiękna historia Jotko... Pies to naprawdę najlepszy przyjaciel człowieka. Wreszcie i ja mam okazję przekonać się o tym samemu ;))) Chociaż czasami bardzo łobuzuje, nie oddałbym już Buddy'ego za żadne skarby <3
OdpowiedzUsuńOn dzień po dniu ubarwia nasze życie :)
Celcie, Ty to wiesz najlepiej, prawda?
UsuńOwszem :) Z "pierwszej łapy", wręcz bym powiedział :D Chociaż dzisiaj jest baaardzo niegrzeczny :D
UsuńNie wierzę, po prostu ma gorszy dzień:-)
UsuńNiesamowita historia. Aż brakuje słów co napisać więcej.
OdpowiedzUsuńPies to najlepszy przyjaciel człowieka :)
Ludzie dzielą się podobno na psiarzy i kociarzy:-)
UsuńDla wysłuchania takich historii warto spóźnić się do pracy. Zresztą nie tylko do pracy...
OdpowiedzUsuńMasz rację, robota nie ucieknie, a takie spotkania to perełki życia...
UsuńLudzie zdrowi pełni życia z jakąś mniejszą euforią budzą się co rano
OdpowiedzUsuńPies i człowiek to istoty stworzone by kochać
Sama prawda i tylko prawda:-)
UsuńCoś w tym jest, że takie znajdki, albo psy bezdomne odwdzięczają się nam w cudowny sposób.
OdpowiedzUsuńA my to z radością przyjmujemy :-)
UsuńJeśli oglądasz w niedzielę Szkło kontaktowe, to chyba na zakończenie widzisz "Każdy zwierz ma swój czubaszek", gdzie prezentowane są psy ze schroniska, szukające domu.
OdpowiedzUsuńZawsze ogarnia mnie litość nad tymi biedakami, których nie ma kto pogłaskać. Dobrze, że są wolontariusze, którzy zabierają pieska, aby mógł się wyhasać.
Nie mogę wziąć psa, bo mój syn jest alergikiem i nie mógłby do nas przyjeżdżać.
Psy potrafią się odwdzięczyć ludziom za ich serce.
Oby pies z Twojego opisu żył jak najdłużej i jego właścicielka również.
Oglądam oczywiście, choć ostatnio szybko zasypiam...
UsuńMyślę, że więcej byłoby psich adopcji, gdyby nie różne przeszkody.
Wzruszająca historia - obie podarowały sobie nowe życie :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, obie na tym skorzystały:-)
UsuńJaka piekna historia, aż się wzruszyłam ,a ja się rzadko wzruszam...
OdpowiedzUsuńSerdeczności dla Ciebie , za takie piękne historie :-)
Wzruszenie jest czasami potrzebne, zwłaszcza gdy historia optymistyczna:-)
UsuńWspaniała historia,psia miłość do człowieka potrafi zdziałać cuda,chociaż ludzie nie zawsze potrafią ją docenić. Nie wyobrażam sobie mojego domu bez psa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Oj nie potrafią, a niektórzy wręcz nie powinni mieć psa...
UsuńDlatego jeśli ktoś zastanawia się nad zwierzakiem to warto jest przemyśleć sprawę ze schroniskiem. Tam zawsze znaleźć można dla siebie kompana do końca życia.
OdpowiedzUsuńWażne jest tylko to, by w czasie tych spotkań atmosfera nie była psuta przez niezbyt właściwie dobrane tematy.
Pozdrawiam!
Czasami trudnych tematów nie da się uniknąć...
UsuńA moje dziewczyny nie chciały ze schroniska. Koniecznie chciały yorka. Na szczęście suczka okazała się oszukanym yorkiem i jest całkiem fajna.
OdpowiedzUsuńGdyby jej nie kupiły, pewnie i tak trafiłby do schroniska albo i gorzej...
Nieważne skąd, ważne, że cała rodzina zadowolona a pies szczęśliwy:-)
UsuńSmutna ta historia. Gdyby człowiek przysiadł w poczekalni u lekarza ( niekoniecznie psychiatry ) - to dopiero nasłuchałby się smutnych historii. Dobrze, że sąsiadka pomogła tej Pani i wybrały sunię ze schroniska. Najgorsza jest samotność.
OdpowiedzUsuńMasz rację, ta samotność skraca ludziom życie...
UsuńMój syn gdy mieszkał ze mną przyprowadził dwa psy(jedna suczka ze schroniska, druga znaleziona). Po wyprowadzce na wynajmowane mieszkanie, zostawił je u mnie, bo rzekomo tam nie wolno było. Jakieś 3 miesiące temu przyszedł z takim małym pieskiem-Atosem.Okazało się, że wziął go od jakiejś kobiety 5 lat temu i do tej pory tak udanie skrywał jego obecność. W pierwszej chwili ogarnęła mnie złość, bo wolałabym żeby zajął się tym znajdującym się u mnie, ale on mi odparł, że dba o moje bezpieczeństwo i o to abym miała do kogo gębę otworzyć. Syn należy do tych, którzy w towarzystwie zwierząt czują się lepiej niż wśród ludzi. Piękna opowieść jak zawsze u Ciebie. Wzruszyłam się.
OdpowiedzUsuńZnam kilku samotników, co gęby do ludzi nie otwierają, a z psem potrafią się dogadać:-)
UsuńDzięki, Iwonko:-)
Szczególnie psy nadają się na towarzyszy życia , ciche , wierne i pieszczotliwe !
OdpowiedzUsuńMąż choruje na nowotwór , córki to bardzo przeżywają , najbardziej młodsza, dlatego wzięliśmy od znajomych na wiosnę szczeniaka i radość jest obopólna! Nawet mąż się uśmiechnie jak psinka przyleci do pana do łóżka :))I cieszy się tak ,że ledwo ogon nie odpadnie !!
Mojej mamie pewnie też lżej było odchodzić w towarzystwie psa, a pies, jak to wierny przyjaciel odszedł tuż po Niej...
UsuńMoże Wsza psina cudu uzdrowienia dokona, kto wie!
Życzę mężowi pomyślnego leczenia, a Wam siły i nadziei:-)
Az mi się łza w oku zakręciła. Kocham takie historie... Kocham rozmawiaćz ludźmi na ulicy... Ludzi starych, co już im się nigdzie nie śpieszy i psy kocham...
OdpowiedzUsuńBo każdy człowiek to ciekawa historia:-)
Usuń"Samotność to taka straszna trwoga". Zwierzak potrafi być wspaniałym remedium. Wzruszająca historia Jotko. Mam nadzieję, że gdy przyjdzie ich czas, odejdą razem :(
OdpowiedzUsuńJeszcze trzy grosze wtrącę a propos komentarzy o niegłaskaniu.
Nie wolno głaskać samowolnie, to oczywiste. A obawy, że pies ugryzie mimo zapewnień opiekuna? Jeśli ktoś zna psy, to to, czy pies życzy sobie dotyku obcej ręki poprostu zobaczy. Po całej postawie psa, napięciu lub nie mięśni, ułożeniu uszu, mimice (tak, psy też robi miny;)), zachowaniu etc. Poza tym nawet jeśli całe psie ciałko mówi głaszcz, nigdy od razu nie kładziemy ręki na psiej głowie, tylko dotykamy z boku szyi, miźniemy i patrzymy na reakcję. To tak na marginesie.
Ale jeśli nie jesteśmy pewni, to oczywiście nie głaszczemy :)
Tak byłoby najlepiej, ale kto to wie?
UsuńMiałam dwa psy, więc lęku nie mam ale nigdy sama ręki nie wyciągam:-)
Masz rację Jotko, przestaję narzekać:)
OdpowiedzUsuńOj tam, ja czasem też narzekam, zwłaszcza gdy zmarznę:-(
UsuńChciałabym, by było więcej takich staruszek o gołębim sercu :)
OdpowiedzUsuńZwiedziłam w tym roku parę miejsc i w żadnym z nich nie ma tylu niechcianych czworonogów... :(
Chyba coraz więcej ludzi przygarnia pieski ze schroniska, z kim nie rozmawiam, to ma psa takiego właśnie.
UsuńNo i popłakałam się...
OdpowiedzUsuńTak pięknie pokazałaś nam tę historię...
Ale Ty umiesz rozmawiać z ludźmi.
Zobacz, sami Ci na tacy przynoszą historie na bloga. :)
Chyba czasem mam szczęście , te historie same do mnie przychodzą:-)
UsuńAsiu jaka piękna wzruszająca historia. Tak pięknie ją opisałaś, cudowna. Masz szczęście do takich historii. Masz wspaniałe serce i je przyciągasz, a dzięki Tobie mogę je poznawać, uściski.
OdpowiedzUsuńGdy dużo się chodzi to i obserwacje bywają rozmaite...
UsuńDziękuję:-)
Ah, aż mi w sercu drgnęło i oczy się mokre zrobiły.. Taki obraz naprawdę chwyta za wszystkie emocje.
OdpowiedzUsuńBo to taki wzruszający obrazek:-)
Usuń