Mówią, że pieniądze nie leżą na ulicy.
Otóż leżą, sama sprawdziłam, wielokrotnie.
Ostatnio, o zmierzchu znalazłam na parkingu 100 zł, było mglisto i bezwietrznie i chyba tylko dlatego banknot leżał na asfalcie.
Nie był to pierwszy raz, może kwoty mniejsze...10 zł, 5 zł
W sumie zastanawiam się, jak nieporządni bywają ludzie, jak nie szanują zarobionych ciężko pieniędzy.
Po wejściu do sklepu przyglądałam się, gdzie klienci noszą swoje portfele lub nie noszą ich wcale.
Panowie i młodzież przeważnie po kieszeniach upychają bilon, banknoty, klucze, telefony.
Nie dziw, że ciągle coś gubią.
Kiedyś znaleźliśmy z mężem cały portfel. Leżał w śniegu, prawdopodobnie wypadł kierowcy auta, które odjechało.
W środku dokumenty, jakieś banknoty. Znaleźliśmy adres, poszliśmy na drugi koniec miasta, by oddać właścicielowi.
Pod adresem z portfela zastaliśmy jakiegoś starszego pana, poprosiliśmy o oddanie zguby synowi lub wnukowi. Zapewnił, że odda, mam nadzieję, że właściciel portfela się ucieszył.
Starsze osoby noszą co najmniej dwa portfele, w jednym banknoty, w drugim bilon, mało który staruszek płaci kartą.
W szkole po każdej przerwie, jakby tak przejść korytarzami - uzbierasz na bułkę lub drożdżówkę.
Wielokrotnie , chodząc na zastępstwa zwracam uczniom uwagę, by chowali pieniądze leżące na ławkach do piórników lub do kieszeni na zamek.
Podobnie jest na wycieczkach szkolnych, wieczne szukanie portfeli, pilnowanie by dzieci odbierały wydawaną resztę.
Ten przykład ze znalezionym banknotem to tylko pretekst do przedstawienia historyjki, którą znalazłam w sieci.
Zawsze mi żal tych co gubią COŚ, nie tylko pieniądze. Przyczyn może być wiele. Najbardziej jednak żal serce ściska kiedy dotyka to staruszki/ów. Jednak oszuści na nich żerują. Niedawno u nas emerytka została oszukana na... policjanta. Teraz mamy apel do starszych osób, aby najpierw sprawdzić komu otwieramy drzwi.
OdpowiedzUsuńMój mąż się zarzeka, że on nic nie zgubił w życiu, a to nieprawda. Po prostu ma krotką pamięć. Gdybym robiła listę zgubionych przez niego rzeczy, byłaby bardzo długa. Tylko jakoś nie zdarza mu się nic znaleźć :)
Oszustów, którzy naciągają starych emerytów przywiązałabym do pręgierza na rynku i kazała obrzucić zgniłymi jajami!
UsuńPomysł świetny. Tylko skąd takie jaja wziąć?
UsuńZostawić w cieple kilka, szybko się zepsują ;-)
UsuńA gubimy dlatego, że nikt nas nie nauczył , że należy zawsze myśleć o tym, co się w danej chwili robi, a nie o kilku innych sprawach jednocześnie. I wiem z własnego "podwórka", że tego trzeba się nauczyć, a początki owej nauki wcale nie są łatwe, bo trzeba być cały czas świadomym w pełni tego co się robi.
OdpowiedzUsuńTo prawda, zawsze pilnuje skrupulatnie portfela i telefonu, dla własnej wygody:-)
UsuńTa historyjka, która ma pójść świat, dla mnie nie jest wcale inspirująca. Toż to zwykłe oszustwo! Jeśli dobrze zrozumiałam, to skasowała sąsiadów z dobrym sercem po 100zł od serca, tak? Chyba jednak źle zrozumiałam.
OdpowiedzUsuńJotko, kurna, patrzę i patrzę pod nogi od dziesięcioleci i nigdy nic nie znalazłam cennego :) Widocznie w drodze wyprzedzają mnie bardziej spostrzegawczy :)
Bo jesteś widocznie bardziej konkretna lub nieufna, a ja patrzyłam z chęcią wzruszenia się, jakkolwiek by to wyglądało...może i oszustwo, ale pomoc jak najbardziej zasadna. Pojedynczo każdy nie stracił wiele...
UsuńI być może niewiele miał. Może np. ktoś zrezygnował z prezentu dla kogoś, kto był bardziej potrzebujący? I skąd wiesz, że pomoc była zasadna?
UsuńJotko, kłamstwo, to kłamstwo. Były oszustwa na "wnuczka", to teraz są na "babcię". Nie przekonasz mnie, że to fair.
Ja patrzę na to tak - sąsiedzi staruszkę znali, więc nie dawali byle komu i jest to dla mnie przykład raczej tego, że lepiej zauważyć kogoś tuż obok, potrzebującego pomocy, niż gremialnie wpłacać na różne akcje, a potem afery, bo niektóre zbiórki to bujda na resorach.
UsuńNie zamierzam Cię na siłę przekonywać, masz prawo do własnego zdania.
Asieńko ja zdecydowanie jak Ty odczytałam historyjkę i jeszcze się wzruszyłam:) Myślę, że te/takie 12 osób miało najlepsze święta w swoim życiu :)
UsuńWzruszenie jest nam czasem potrzebne, a takie historie są jak drogowskaz:-)
UsuńZ tej samej beczki: moja koleżanka, już od małego nauczona została w domu, że pieniądze trzeba zamieniać na złoto. Taka inwestycja. Pierścionki, łańcuszki, kolczyki i co tam jeszcze. To oznaka statusu i zawsze ma wartość. Już dwa razy ją okradziono, zabierając wszystko. Los przewrotny jest, trzeba uważać, co się zamawia. Kiedy cały czas zbierasz i się boisz straty, to właśnie zamawiasz. I dostajesz.
OdpowiedzUsuńLepiej zluzować Jotko :)
Bo zbieranie dla samego zbierania na mózg pada lub bokiem wychodzi...
UsuńNigdy w życiu nie znalazłem więcej niż 50 groszy, za to raz zgubiłem 500 zł, gdy takie banknoty były w użyciu, a ostatnio cały portfel z kartami i dokumentami. Od razu zastrzegłem obie karty bankomatowe, bo zbliżeniowe. Myślałem, że serce mi nie wytrzyma... Gdy wróciłem do domu, portfel leżał na półce, po prostu zapomniałem go zabrać. Za głupotę się jednak płaci. Dwa tygodnie odkręcałem sprawę kart bankomatowych. Dobrze, że mam aplikację w smartfonie...
OdpowiedzUsuńMam mieszane uczucia z tą historyjką. Raz, szyta grubymi nićmi, dwa, nawet jeśli babcia cierpiała biedę, to przecież wiedziała, że nie zgubiła.
Na twoim miejscy tez bym zeszła niemal na zawał...
UsuńCo do historyjki, nie wiem czy prawdziwa, nie wiem czy babcia naciągnęła ludzi, ale podoba mi się wymowa i nadzieja w tym zawarta.
Jaka nadzieja? Że nawet staruszka sąsiadka może Cię naciągnąć? W ten sposób zniechęca się ludzi do spontanicznych, serdecznych zachowań. Nawet babcia była tym pomysłem córki zniesmaczona.
UsuńDlaczego naciągnąć? każdy dawał dobrowolnie, przecież nie wszyscy dali...kiedyś zrobiłam paczki na święta wnukom sąsiadki, co dzieci winne, że ich matka piła i do roboty nieskora, nam nie ubyło, a widzieć tę radość na twarzy dzieci - bezcenne!
UsuńHmm, mam skojarzenia ze swoją manią patrzenia pd nogi - cały czas znajduję różne rzeczy. Małżonka naigrywa się czasem, że mam zwyczaje kury - odgrzebuje z niemi butem jakiś zagrzebany w niej przedmiot, by zobaczyć co to jest. Najstarszą zgubę znalazłem podczas spaceru - XVII wieczny szeląg Jana Kazimierza. :)
OdpowiedzUsuńZiarnko do ziarnka...
UsuńPrawdziwy instynkt poszukiwacza, podobnie z obserwowanie - ilu mijam ludzi zapatrzonych w telefony lub zamyślonych, a obok kaczka spaceruje trawnikiem lub na niebie klucz gęsi niezauważone- jak w obrazie Upadek Ikara...
Albo idzie mama wpatrzona w ekranik, pcha drugą ręką wózek z dzieckiem nie zwracając na nie uwagi, jak również na większe dziecko plączące się z tyłu tuż przy ulicy. Tu o mało zawału nie dostałam.
UsuńMiałam podobny przypadek, dziecko niemal pod autobus wbiegło...
UsuńRównież raz znalazłam portfel pod sklepem... był nim dowód osobisty i 100zł. Zaniosłam do sklepu i dałam ochroniarzowi, kiedy wyszłam podszedł do mnie zmartwiony i zpanikowany dziadzio z pytaniem czy nie znalazłam portfela - odpowiedziałam jaka sprawa. Bardzo mi dziękował
OdpowiedzUsuńJa znalazłam 2 razy czyjś telefon, oddałam raz w kasie ZOO, za drugim w punkcie informacji ośrodka edukacji.
UsuńSą tacy ktprzy przywłaszczją ;/
UsuńTo sumienie im mózgi wygryzie...
UsuńJa znalazłam kiedyś 20 zł na chodniku. Zerwała się straszna ulewa i wszyscy uciekali się ukryć w budynku uniwersyteckim. Ja wyszła zanim przestało całkiem padać, bo było przyjemne ciepłe lato i jakoś deszcz niespecjalnie mi przeszkadzał...i tu trach! Taka niespodzianka:)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję jednak, że masa ludzi nosi portfele w tylnej kieszeni spodni, a półprzezroczystych torbach. Przecież to niesamowite ułatwienie pracy dla złodzieja.
W kieszeniach z tyłu spodni noszą portfele i telefony, a te często wpadają do muszli w toaletach...
UsuńA ile mozna znaleźć różnych różności na polskiej plaży. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńTo fakt, gorzej, gdy grzebiesz nogą w piachu, a tu wyłazi brudny pampers lub podpaska...
UsuńRok temu mój tata znalazł 100 zł w kałuży. Druk z banknotów nie schodzi w wodzie, więc wziął i wysuszył.
OdpowiedzUsuńPamiętam jak kiedyś mój tata nosił dwa portfele, osobno na bilon i papierki. Potem się to zmieniło, moda itd.
Sama rzadko znajduję pieniądze. Może Szwajcarzy rzadziej gubią?
Albo ktoś znajduje przed Tobą albo rzadko patrzysz pod nogi?
UsuńMam dziwny nawyk ciągłego patrzenia pod nogi, więc raczej to pierwsze. ;)
UsuńAlbo Szwajcarzy pilnują swoich pieniędzy:-)
UsuńTacy jesteśmy roztargnieni, że dopiero chwilę po wyjściu z domu, czy ze sklepu sprawdzamy, czy mamy wszystko! Prawda jest taka, że gadżetów przybyło...Sama ostatnio znalazłam 5 euro. Wypiłam sobie kawkę. Ktoś zapłacił za mój dobry Humor. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKawa tak podrożała?
UsuńMoże to były dwie kawki?
Usuńzdarzyło mi się zgubić, wypadły pieniądze, gdy wyciągałam coś z kieszeni. Wróciłam, były:)) Gorzej, gdy schowam, żeby nie zgubić. Tak było, gdy pracowałam. Wkładałam miedzy kartki książki i ...zapominałam.
OdpowiedzUsuńja zgubiłam kiedyś rękawiczkę, gdy wyrzucałam śmieci...
UsuńNie gubię pieniędzy i nie znajduję ich... taka równowaga :) ale gdy kiedyś przez roztargnienie zostawiłam parasol na krześle w lokalu, nigdy się nie odnalazł. :)
OdpowiedzUsuńParasol zostawiłam w pijalni wód mineralnych, ale gdy wróciłam, jeszcze tam był:-)
UsuńSzczęściara :) A może mój parasol bardziej się podobał :) Oczywiście żartuję :) Pozdrawiam :)
UsuńMożliwe, mój był czarny...
UsuńKiedyś po pracy podjechałam z córką pod naszą klatkę i córka, która chodziła wtedy chyba do pierwszej klasy, zobaczyła na chodniku następnej klatki leżący portfel. Podeszłyśmy do niego, poszukałam jakiegoś dokumentu o adresie. Okazało się, że właściciel zguby mieszka w tej klatce na siódmym piętrze. Akurat nie działała winda, więc doczłapałyśmy jakoś pod drzwi, które otworzył niemłody mężczyzna. Gdy wytłumaczyłam, o co chodzi, potwierdził, że to jego portfel, podziękował i zamknął nam drzwi przed nosem.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy w portfelu były jakieś pieniądze, czy tylko dokumenty, ale wydaje mi się, że mógł córce dać choć 10 złotych na czekoladę, bo uchroniła go od problemów z wymianą dokumentów.
Największy nominał, jaki znalazłam na chodniku to 10 złotych, ale na stare pieniądze, więc po denominacji byłaby to złotówka.
Ach, chyba w ubiegłym roku znalazłam na podłodze w markecie zadeptaną 20-złotówkę, którą odniosłam do kasy ku zdziwieniu ludzi stojących w kolejce.
Faktycznie pan mógł chociaż dziecku na czekoladę dać parę groszy.
UsuńKoleżanka znalazła w markecie 50 zł, ale przy samej kasie, nikogo nie było, więc włożyła do kieszeni. Tego samego dnia przyszedł ktoś ze sklepu, bo na monitoringu widzieli, kto znalazł, a ona miała w sklepie znajomą...
Mam nadzieję, Jotko, że wiesz co wypada zrobić ze znalezioną stówą?
OdpowiedzUsuńNo wiem, ale chyba raczej przejem, niż przepiję...
UsuńJa podnoszę nawet 1grosz, bo to też pieniądz!
OdpowiedzUsuńTo prawda, że ludzie po monety nawet się nie schylają.
Znalazłam i ja duży zwitek banknotów. Widziałam, jak młodemu człowiekowi wypadł z kieszeni w polu. Za chwilę by zniknął z mojego pola widzenia.
Pozdrawiam cieplutko na miły dzień i jeszcze raz cudnie dziękuję za listowną niespodziankę💖🏵️☕🧁🤗
Kto nie szanuje grosza - nie wart miliona , gdzieś to czytałam.
UsuńBardzo proszę:-)
Bardzo fajny artykuł. Jestem pod wrażeniem. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję, ale nie widzę adresu bloga, wpadłabym z wizytą:-)
UsuńPrzyznaję, że się wzruszyłam. Fajnie gdyby to była prawda
OdpowiedzUsuńTeż bym się ucieszyła, bardzo budująca historia...
UsuńOstatnio podeszłam do pewnego małżeństwa na parkingu Biedronki, bo zostawili kartę przy terminalu i powiedziałam im, że się zapomnieli. Dobrze, że tak długo się pakowali do samochodu ;)
OdpowiedzUsuńNo to dopiero roztargnienie...
UsuńNom, poza tym trochę mi głupio było, bo facet był strasznie gderliwy i zburczał od razu swoją żonę. Pomyślałam sobie jednak, że pewnie gorzej by się jej dostało gdyby brak karty odkryli w domu, albo dopiero przy kolejnej transakcji.
UsuńA kobieta miałaby awanturę jak stąd do Alaski...
UsuńWierze, że jest w nas dużo dobra. Chociaż politycy, przede wszystkim, robią co mogą aby zabić to w nas jako coś niemodnego. Warto dzielić się tego typu opowieściami.
OdpowiedzUsuńGdyby oglądać tylko polityków, człowiek straciłby wiarę we wszelkie wartości.
UsuńOstatnio w bramie ktoś z mojej klatki znalazł pieniądze. Na szczęście znalazł je ktoś z takiego biura projektowego i zostawił kartkę z informacją. Ciekawe czy właściciel się zgłosił.
OdpowiedzUsuńJednak nie byliśmy w Nieborowie. Pogoda i niedyspozycja ze strony rodziny Staruszka tak sprawiła.
Pozdrawiam!
Gdy kwota jest większa lub zwitek banknotów czy portfel, to można się pokusić o szukanie właściciela...
UsuńKiedyś w Krynicy znaleźliśmy na deptaku 40 zł i poszliśmy do baru mlecznego które uwielbiamy, na obiad. To był pyszny i dla nas szczęśliwy obiad... mam tylko nadzieję że ten kto zgubił kasę tego dnia też miał obiad... pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNa pewno skromniejszy, ale trudno, może będzie bardziej pilnował...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńAnegdotka opowiedziana ku pokrzepieniu serc i tak bym ją traktowała, nie doszukując się niepięknych podtekstów:)
Zdarza mi się znaleźć od czasu do czasu zgubiony banknot. Gdy widzę właściciela - oddaję natychmiast, gdy takowego brak na horyzoncie, prędzej czy później - wrzucam znalezione do puszki z serduszkiem:)
Pamiętam opowieść Taty, który, będąc pod wrażeniem oliwskich organów, wrzucił do puszki (bodajże) dwadzieścia złotych na ich renowację. Kiedy wyszedł ze świątyni, na schodach znalazł inne dwadzieścia złotych i jako stuprocentowy ateista z niebywałym poczuciem humoru, pomyślał: "Pan Bóg ofiary nie przyjął." Kiedy opowiadał to znajomym, jedna z bardziej obeznanych w tych tematach niewiast odparła: "Wręcz przeciwnie - przyjął i pobłogosławił.":)
Pozdrawiam:)
Świetne zakończenie , też jestem za tym, by takie historie traktować jako balsam dla duszy, potrzeba nam tego od czasu do czasu.
UsuńJeszcze w PRL moja mama wyprała ojcu kurtkę w której trzymał t.zw. "zaskórniaki", dużo tego było. Banknoty wytrzymały pranie, bo były w wewnętrznej kieszeni, więc mama je wypłukała i mokre przykleiła na kafelkach w kuchni, aby się wyprostowały. Widziała to sąsiadka i po niecałej godzinie do drzwi zapukała milicja. Było trochę "smieszno i straszno".
OdpowiedzUsuńA mówią, ze pranie pieniędzy to przenośnia:-)
UsuńPod nogi warto patrzeć, bo jeśli nawet nie znajdzie się pieniędzy, to można znaleźć coś ciekawego, na przykład ładny kamyk :) Kiedyś zbierałam kamienie, teraz za mało mam sił do zbierania takich "skarbów" :)
OdpowiedzUsuńMożna znaleźć kamyk, ciekawy wzór na chodniku, mnóstwo rzeczy...
Usuńzdarzyło się kiedys i mojemu mężowi przynieść znalezioną stówke
OdpowiedzUsuńja schylam się nawet po grosik :)
piękna historia
W górach znalazłam 5 zł, które za chwilę dałam przygodnemu gawędziarzowi za opowieść...
UsuńHa, ha i ha!
OdpowiedzUsuńNigdy nic nie znalazłam.
Może dlatego, że gapię się
w niebo? Albo podziwiam przyrodę?
Masz za to wrażeń estetycznych mnóstwo:-)
UsuńWitaj w ten szary, jesienny, ale już prawie zimowy dzień, a raczej wieczór.
OdpowiedzUsuńGrudzień już puka do naszych drzwi. Za oknem coraz częściej ciemniej niż jaśniej.
A pieniądze jak dla mnie rzeczywiście leżą na ulicy. Od lat zbieram te, które znalazłam. Niedawno musiałam nawet kupić kolejną świnkę. Są to jednak same drobiazgi, nawet te znalezione w innej walucie.
Pozdrawiam wieczorową porą i życzę Tobie aby dobre myśli rodzące się w głowie zawsze do Ciebie docierały...
O śwince nie pomyślałam, dobry pomysł...
UsuńA mnie zastanawia, jak to jest, że tyle pieniędzy znajdujesz. Mnie się takie rzeczy nie przytrafiają, ani groszowe, ani grubsze. Może u nas ludzie nie gubią? Albo sprzątanie solidniejsze?
OdpowiedzUsuńMoże wszystko naraz? Teoretycznie powinnam się wzbogacić, ale inni też znajdują:-)
UsuńCóż, na początek znalazłam na siedzeniu w autobusie 1 grosz. Nie czuję się oszołomiona bogactwem znaleziska :)
UsuńWczoraj też znalazłam grosz...
UsuńWzruszyłam się, naprawdę. Przed denominacją znalazłam banknot o nominale 10 tys. zł. Grosiki nieraz znajduję, wrzucam do puszki. Kiedy Szilkę przygarnęliśmy, znalazłam 50 zł, akurat było na weterynarza :)))
OdpowiedzUsuńczyli wydane zostały w dobrym celu:-)
UsuńPiękna, wzruszająca historia. Jako że idą Święta, starajmy się w ludziach widzieć dobro. Bo ono w nich jest!
OdpowiedzUsuńWłaśnie, wolę w ludziach widzieć dobro, przynajmniej czasami...
UsuńW mojej klatce nie mieszka 12 wspaniałych ludzi, ale za to mniej więcej tylu uczniów Szkoły Podstawowej nr 6 z Inowrocławia, przysłało mi kartki z wierszami z okazji Dnia Życzliwości. Wszystkim, którzy nadesłali życzenia i wiersze dziękuję z całego serca i serdecznie pozdrawiam Ich i opiekunkę pomysłu Jotke.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, ze kartki doszły, a jeśli ucieszyły, to radość podwójna:-)
UsuńAsiu - przypomniałaś mi moją koleżankę, której w pewnego firmie zrobiono pranie mózgu i żeby sprzedać to, co kazano jej sprzedawać , specjalnie wyszukiwała starsze osoby , żeby nie widziały do końca jaką umowę i na co - podpisują . Z tego co wiem - los jej „oddał”. A obrazek bardzo wzruszajacy - podam dalej .
OdpowiedzUsuńPodawaj, może jakieś refleksje wywoła:-)
UsuńJest sporo ludzi, którzy nie szanują pieniędzy. Może przychodzą im zbyt łatwo? Dla mnie każda zarobiona złotówka jest ważna. Bywało, że szukałam po kieszeniach drobnych na mleko dla dziecka. Aż mi się wierzyć nie chce, że coś takiego przeżyłam. Czasem znajduję pieniądze, a swoich mocno pilnuję.
OdpowiedzUsuńPomagam potrz4ebującym, jak potrafię, daję pieniądze kiedy ktoś prosi, czasem coś sponsorujemy, ale "uciekam" od fundacji", Nie dowierzam, ze te pieniądze idą na potrzebujących, a na pewno nie takie, jakie mogłyby pójść. Najpierw trzeba opłacić panie w coll-center, potem one przysyłają tony jakichś papierów- ile to pieniędzy zżera? Najbardziej mnie cieszy dawanie różnych rzeczy w schroniskach dla zwierząt.
Nie daję datków na ulicy, bo obejrzałam kiedyś program jak takie zbiórki funkcjonują. Na przykład gdy rozprowadzał ktoś długopisy po 5 zł, to okazało się, że do potrzebujących trafiało tylko 50 groszy...
UsuńNo jest to pewien problem: znalezienie. Teoria: znalezienia - oddanie ponoć zależy od kwoty znalezionej.
OdpowiedzUsuńGdybym znalazła jakąś porażająca kwotę w torbie lub innym opakowaniu, to szukałabym tego, kto zgubił...
UsuńBardzo nie lubię gubić potrzebnych rzeczy, a do nich z pewnością należy portfel i jego zawartość, czyli pieniądze i karty, a nawet dowód.
OdpowiedzUsuńDlatego zawsze starannie go pilnuję. Portfele mam dwa, jeden z polskimi pieniędzmi, drugi z niemieckimi. :)
Annabell ma rację, większość nie jest w stanie skupić się na tyle na bieżących zajęciach, żeby przeprowadzić je z uwagą.
Wielofunkcyjność to umiejętność wykonania paru czynności nie na raz, tylko szybko jedną po drugiej i dobre ich zaplanowanie.
No i w ogóle to wzruszające, że ludzie nadal chcą pomagać :)
OdpowiedzUsuńZawsze podziwiam ofiarodawców w zbiórkach na operacje czy protezy...to powinna być jednak rola państwa, ale rozumiem doskonale, że każdy szuka ratunku na własną rękę.
UsuńStaram się nie gubić , ale często znajduję jakieś porfele !!
OdpowiedzUsuńMoże masz jakąś cudowną moc?
UsuńRaczej pecha - nawet mam wpisa na bloga o znaleziskach wykopaliskach
UsuńJeszcze nigdy pieniędzy na ulicy nie znalazłam :/
OdpowiedzUsuńA ta historia... z początku wzruszająca, ale gdy doczytałam do końca poczułam pewien niesmak. Historia pozostałaby wzruszająca i pouczająca, gdyby starsza Pani nie brała tych 100 zł... przecież ich nie zgubiła.
Nie znamy zakończenia, nie wiemy, co z nimi zrobiła ostatecznie...
UsuńTo prawda, może kiedyś poznamy dalszą część tej opowieści :)
UsuńNajwięcej to znalazłam 50 zł. Sama staram się nie gubić, a najbardziej dotyka mnie gubienie rękawiczek ...
OdpowiedzUsuńRękawiczki też mi się zdarzyło, ale pojedynczo...i etui od parasolki.
UsuńNo fajnie gdybym tak codziennie na stówę trafiała... albo chociaż na piątaka.
OdpowiedzUsuńwakacje byłyby za friko:-)
UsuńHistoria o staruszce wzruszająca, pamiętam podobną z tego roku, która wydarzyła się naprawdę. Złodzieje podający się za pracowników spółdzielni z Bielska-Białej okradli 99-latkę. Zabrali pieniądze, które kobieta odkładała od 30 lat - 4 tys. zł. Historia poruszyła serca internautów, dzięki którym w kilka dni udało się zebrać dla seniorki ponad 330 tys. zł. A skoro mowa o znajdowaniu kasy, sama tylko 10 zł najwięcej znalazłam. Wy z tym portfelem mogliście się domagać 10% znaleźnego :-)
OdpowiedzUsuńPamiętam tę staruszkę, tych oszustów to ...napisałam już wyżej co.
UsuńNie pamiętam ile tego było, najważniejsze dla nas to oddać dokumenty, ich brak to wielki kłopot!
No patrz, a ja od razu o nagrodzie pomyślałam :-D
UsuńJak widać są jeszcze uczciwi ludzie na tym świecie :)
OdpowiedzUsuńTrzeba wierzyć, że ludzie są dobrzy z natury...
UsuńRzadko cokolwiek znajduję a jeśli już - to jakieś drobne monety. Zatrzymuję je na "szczęście", chociaż ze szczęściem to wiele wspólnego nie ma! ;)
OdpowiedzUsuńDla jednych szczęście, dla innych pech.
UsuńPiękna, wzruszająca historia, którą opowiedziałaś, jest wielu dobrych, życzliwych ludzi, na których można liczyć w potrzebie.
OdpowiedzUsuńCo do znajdowania, ja nie mam do tego szczęścia, za to mój tata zawsze znajdował różności. Chyba po prostu był dobrym obserwatorem, a ja zwyczajną gapą :)))
Pozdrawiam ciepło, Agness:)
Moja mama miała szczęście do wygranych w różnych konkursach:-)
UsuńJa kiedyś zgubiłam telefon, ale na szczęście znalazła go starsza Pani i mi go oddała...
OdpowiedzUsuńTo poważna zguba, skutki mogły być poważne...
UsuńSyn znalazł portfel na klatce schodowej, sprawdził adres, zaniósł, piętro wyżej. I co? Zamiast dziękuję było sprawdzanie, czy wszystkie pieniądze są w portfelu! A przecież ktoś wcześniej mógł "się poczęstować" pieniędzmi. Niektórzy ludzie, to jednak buce.
OdpowiedzUsuńTeż się tego obawiałam, zanosząc portfel...
UsuńJotko, Ty to umiesz trafić swoimi postami w serce. A ta historia na końcu mam nadzieję, ze prawdziwa :)
OdpowiedzUsuńNawet jeśli nie, to zmusza do refleksji na temat pomagania...
UsuńNa wiosnę nawet milej może być do zwiedzania.
OdpowiedzUsuńO, to ciekawe. I pewna nowość dla mnie, bo nie spotkałem się z knajpą azjatycką, gdzie sprzedaje się na wagę jedzenie.
Pozdrawiam!
Świetna sprawa, bo wybierasz co chcesz, trochę chińszczyzny, sajgonki, sushi, bogactwo smaków.
UsuńA ja jakoś nie mam szczęścia do znajdowania cudzych pieniędzy.
OdpowiedzUsuńHistoria ze staruszką bardzo wzruszająca i dająca nadzieję.
Pozdrawiam serdecznie
Bo za szybko biegasz:-)
UsuńZgubiłam trochę kasy, i znalazłam trochę kasy. Najwięcej to chyba było 20 zł. Zgubiłam więcej niż 20 zł. Myślę, że najczęściej ludzie gubią drobniaki. Raz też znalazłam czyjś portfel na parkingu, ale zaniosłam do sklepu, bo tam łatwiej się komuś zgłosić po odbiór. Ładna historia, przywraca wiarę w ludzi, ale jednocześnie pokazuje, jak bardzo niektórzy ludzie cierpią biedę.
OdpowiedzUsuńW Toruniu znalazłam kiedyś cały plecak ucznia, sprawdziłam legitymację, plecak oddałam w kasie muzeum, bo nigdzie w pobliżu żadnej wycieczki nie było...
UsuńAle z Ciebie Szczęściara Jotko. Ja nigdy stówy nie znalazłam. Wstyd się przyznać ale ja to nam szczęście do gubienia i wydawania kasy.
OdpowiedzUsuńKtoś musi zgubić, by inny mógł znaleźć :-)
UsuńPrzepiękny ten gest sąsiadów wobec starszej pani.
OdpowiedzUsuńI straciła tylu najbliższych, historia wyciska łzy z oczu, piękna.
Dla mnie niewyobrażalne po prostu...
UsuńMoim zdaniem wszystkie kociaki są bardzo fajne i ja większość z nich uwielbiam. Mimo wszystko na ten moment zapadła mi w pamięci rasa kota bengalskiego https://abc-kot.pl/kot-bengalski/ która jak widzę, wygląda całkiem fajnie. W moim przekonaniu to będzie kolejny kociak którego zaadoptuję do siebie do mieszkania.
OdpowiedzUsuń