Z kronikarskiego obowiązku, by nie zapomnieć tych wszystkich miejsc i wrażeń, związanych Pieninami kończę dziś relację z naszego wyjazdu. Zdjęć jeszcze jest mnóstwo, ale będzie okazja pokazać niektóre na drugim blogu.
Pierwsza długa wyprawa, to marsz trasą pieszo-rowerową wzdłuż Grajcarka i Dunajca do Czerwonego Klasztoru.
Można oczywiście śmigać rowerem, ale wtedy widoki łatwiej przeoczyć, mniej detali zauważyć i wywalić się w tłoku, bo rowerów mnóstwo, a nie wszyscy przestrzegają zasad.
W drodze zajrzeliśmy do słowackiej Lesnicy, by ochłodzić się napojami i lodami, a pionowe skały przy drodze dodawały uroku wędrówce. Choć powiem szczerze, że nie chciałabym znajdować się tam w chwili zejścia lawiny kamieni...resztki skał jeszcze widoczne były na drodze.
Z Czerwonego Klasztoru zamierzaliśmy spłynąć ze Słowakami Dunajcem do Szczawnicy, ale oczekiwanie trwałoby 3 godziny. Zawędrowaliśmy więc do Sromowiec Niżnych i po obejrzeniu Trzech Koron ze wszystkich stron i zjedzeniu lodów wróciliśmy busem na obiad.
Niesamowite spotkanie po słowackiej stronie - trzeba jechać na drugi koniec Polski, by spotkać swoje byłe uczennice , a w zasadzie to zauważył mnie ich tato. Bardzo było mi miło, że powitali mnie tak serdecznie!
Nie widziałam dziewczynek kilka lat, a tu taka niespodzianka!
Być w okolicy, a Czorsztyn i Niedzicę ominąć? Nie wypada!
Z Czorsztyna popłynęliśmy gondolą do Niedzicy i ten wybór był dobry. Na statku bowiem skwar straszny, niczym na patelni, a pod pokładem sauna. Na gondoli wiaterek, lepsze widoki i przemiły pan kapitan:-)
W kolejce do zwiedzania zamku w Niedzicy nie staliśmy, upał zbyt duży, a już kiedyś byliśmy tutaj i tłumy straszliwe wokół.
Powrót do Szczawnicy był nietypowy. Mąż zadzwonił do kierowcy busa, który nas wiózł do Czorsztyna i żona kierowcy zabrała nas z Niedzicy wypasionym elektrykiem za przyzwoitą opłatą.
Gdy nie używasz własnego auta, to wrócić o dowolnej porze ze szlaku trudno...a parkingi drogie, wiec na jedno wyszło, tyle że mąż nie musiał prowadzić:-)
Będąc w Niedzicy za to, podziwialiśmy widoki na dwa zamki i jezioro z poziomu zapory.
Zapora rozgrzana niczym piec hutniczy, wiadomo - betonoza.
Ale gdy z zapory zeszło się dalej na szlak wśród zieleni, to zauważalnie poprawiła się jakość powietrza i komfort termiczny. Doszliśmy do urokliwej bacówki, ale baca nieobecny, serków nie kupiliśmy.
Zamek w Czorsztynie gorzej zachowany, ale jak powiedział jeden z turystów, ruiny są lepszą pożywką dla wyobraźni, niż odremontowany pałac.
Będąc kilka dni w danej okolicy, zaczynasz rozpoznawać turystów spotykanych w tych samych miejscach, no cóż, wszyscy chcemy odwiedzić najbardziej polecane...
Wyjątkiem w naszych pieszych wyprawach był wjazd na Palenicę kolejką. Na usprawiedliwienie mamy straszliwy upał tego dnia i nie chcieliśmy tracić całej energii na wspinanie się mniej ciekawą trasą. Łatwiej rozpoczynać wędrówkę z wyższego poziomu...
Palenica zamienia się w Gubałówkę, atrakcji tu moc, większość turystów wjeżdża i zjeżdża po obejrzeniu gigantycznych grzybów, wielkich owadów i wypiciu piwka. Dla każdego cos dobrego. Wiele rozrywek dla dzieci, jakby ktoś podróżował z rodzinką.
My powędrowaliśmy dalej w kierunku schroniska Orlica, gdzie z tarasu podziwialiśmy piękne widoki, popijając pyszną kawę.
Kolejna wyprawa zaczęła się od Wąwozu Homole, skąd wyruszyliśmy zdobywać Wysoką(1052m)
Warto było, choć trasa trudna, pomimo nie tak spektakularnej wysokości, za to powrót był bajeczny. Połonina pod Durbaszką jest cudowna i tylko z daleka migały nam stada owiec. Gdzieś z oddali słyszeliśmy odgłosy burzy, ale poszła bokiem...
Durbaszka, jak podaje Wikipedia jest zarośnięta lasem, przed II wojną były to tereny rolnicze Łemków z Jaworek.
Nie dotarliśmy do opisywanego w Wiki schroniska pod Durbaszką, bo nasza trasa wiodła jeszcze dalej, czego nie przewidzieliśmy i głodni wracaliśmy na przysłowiowych oparach...
Mijaliśmy bacówkę, ale cos nie mamy szczęścia, znów nie było bacy i obeszliśmy się smakiem.
Ostatni dłuższy marsz łączony, to najpierw wyprawa do Wodospadu Zaskalnik, a potem wejście do schroniska pod Bereśnikiem. Chyba przyzwyczailiśmy się do upałów, ale i w górach, w cieniu drzew i przy szumie strumyków gorąco nie robiło nam krzywdy, jedynie pić się chciało okrutnie...
Nasze szlaki, to także spacery, przeważnie popołudniami i wieczorami, park Górny i Dolny, plac Dietla, promenada nad Grajcarkiem i obowiązkowe lody w lodziarni u Jacaka.
Wszędzie w mediach zobaczyć można tzw. paragony grozy. Jaka jest nasza obserwacja?
Można jednak znaleźć miejsca, gdzie zwykły turysta , nie szejk arabski może zjeść tanio i smacznie.
Znaleźliśmy lokal blisko naszego pensjonatu, gdzie obiad z 2 dań plus kompot kosztował 39 zł, codziennie inny, a pierogi z karty 24 zł ( w życiu tak pysznych nie jadłam)
Były lokale, gdzie kawa kosztowała 20 zł, a piwo 19 zł, czy kawałek ciasta 25 zł, ale takie miejsca omijamy z daleka!
Konkurencja jest spora, wystarczy cierpliwie poszukać i odejść z głównego szlaku gastronomicznego...
BBM: Bardzo piękna wycieczka i świetne zdjęcia. Kiedyś bardzo kochałam góry. Nadal je kocham, ale takie wycieczki jak Twoja/Wasza już nie dla mnie.:(
OdpowiedzUsuńOj, my też z roku na rok coraz łatwiejsze szlaki wybieramy, a górki coraz niższe, ale mogło być gorzej, cieszymy się , póki co:-)
UsuńPięknie spędziliście czas i pięknie to przedstawiałas. Czytam Cię od dawna, choć nie komentuje.
OdpowiedzUsuńTeż jestem na emeryturze, też pracowałam w szkole, uczyłam polskiego, i też mam syna w Poznaniu, do którego czasami wpadam, żeby zająć się wnusiem:)
Jeśli masz ochotę, podaj jakieś namiary, żebym mogła napisać prywatnie. Może kiedyś udałoby się nam spotkać w Poznaniu. Myślę, że dobrze by się nam rozmawiało:)
Pozdrawiam - I.
O, jak miło, mój syn teraz pod Poznaniem, ale szansa jest!
UsuńPodaję więc adres mailowy: jotka1962@gmail.com
Serdeczności:-)
Piękne zdjęcia! Duzo z tych widoków miałam okazję oglądać na własne oczy, ponad 20 lat temu. I cieszę się, że nic sie od tamtej pory nie zmieniły. Cudne są Pieniny. A zamek w Czorsztynie zachwycał mnie i nadal zachwyca kolorytem, atmosferą, legendami z nim związanymi!
OdpowiedzUsuńJeśli cos się zmienia, to raczej na lepsze, a tłumów zawsze można uniknąć:-)
UsuńJa też byłam tam ponad 20 lat temu. Pamiętam z okazji 20 rocznicy ślubu, które mieliśmy w sierpniu. Na szczęście uroki natury te same. Pamiętam że deszczyk pokrapywał i chodziliśmy w takich pelerynach jak wczoraj widziałam w Paryżu na ceremonii otwarcia.
UsuńJa mieszkam około 250 km od tych rejonów, to ulubione miejsce wycieczek szkolnych i zielonych szkół. Moje córki jezdzily. Podobnie Krynica. Wąwóz Homole obowiązkowo każdy zalicza. W dawnych czasach atrakcją była wizyta na Słowacji, bo kupowało się tańsze alkohole.🤣
Kiedyś wypady na Słowację czy do Czech bywały atrakcją, teraz wszystko mamy, nawet chyba piwo lepsze, ja nie przepadam za piwem, ale tak słyszałam.
UsuńCudny urlop. Czytajac mam wrazenie, ze stapam po Twoich sladach tymi szlakami. Prawda jest, ze lata temu wyprzedzalam dzisiejszych turystow. Robilismy wypady do tych miejsc, z zapleczem gastronomicznym bylo inaczej a i zapory jeszcze nie bylo, potem utrudnienia z budowa zwiazane. Czorsztym to byly tylko ruiny. Milo bylo tam wrocic z Toba. W dobrym towarzystwie czas plynie milo.
OdpowiedzUsuńMoja pierwsza wizyta w Szczawnicy odbyła się chyba w szkole podstawowej, tato zabrał mnie na wycieczkę z emerytami, pierwszy raz płynęłam wtedy Dunajcem i głównie to pamiętałam:-)
UsuńNiejednokrotnie sygnalizowalam ze gory to moja milosc i zywiol , wiec co moge powiedziec poza ZAZDROSZCZE!
OdpowiedzUsuńZwlaszcza teraz mieszkajac na plaskiej jak stolnica Florydzie......
Bylam w niektorych miejscach wspomnianych przez Ciebie i dobrze pamietam ich urok, majestat i uczucie jakim mnie napawaly.
Niezapomniane!
Tak, niektóre miejsca, emocje pamięta się całe życie!
UsuńTy zazdrościsz Pienin, ja Tobie Florydy...tak jest ten świat urządzony, nie można być wszędzie, ale od czego Internet :-)
Same perełki dzisiaj, przepiekne widoki ,niektóre mi znane.Masz rację z tymi paragonami grozy , nie wiem po co ludzie się tym chwalą, kiedy dzieci były male i jeździliśmy na wczasy też szukałam tańszych obiadów, nie każdego stać.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBywało, że gdy podróżowaliśmy z synem, to były głównie kanapki i termos, jedynie dla dziecka jakiś obiad. Bywało, że jechaliśmy 12 godzin pociągiem, bo auta nie mieliśmy. Można się dobrze zorganizować, byle zwiedzać i gromadzić wspomnienia.
UsuńKiedyś to się własną wałówkę na wczasy brało, ale i my wolimy poszukać jakichś domowych obiadów w dobrej cenie. I da się, ostatnio nad morzem widzieliśmy porcję obiadową za 35 zł, był duży kotlet, frytki i surówka. Gdy Mężowi pokazywałam rejony w jakich wędrowaliście odpowiedź była jedną - jedziemy tam! :)) Piękny urlop mieliście.. To teraz pora na kolejną wyprawę :))
OdpowiedzUsuńSpodoba Wam się w Szczawnicy, na bank!
UsuńKolejna wyprawa w sierpniu:-)
Piękna okolica, do której chce się wracać :). Wędrówki w takie upały nie są łatwe, więc podziwiam :D, ale sama też mam ostatnio dużo chęci na spacery :)
OdpowiedzUsuńW górach inny klimat, ale fakt, gorąc był...
Usuńspędziłem w Szczawnicy kiedyś sporo czasu, ale i tak wszystkiego nie dałem rady obejść... ale za to najbardziej pamiętam dwie rzeczy od razu po powrotach stamtąd: na plus - wybitny wzrost kondycji, na minus - wybitnie mniej wybitny smród wielkiego miasta...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
My w dodatku wracamy z gór na nizinę równą jak stół, adaptacja ponowna do gęstego powietrza jest bolesna!
UsuńZ przyjemnością oczytałam i przypomniałaś mi mój pobyt w tych okolicach sprzed dwóch lat, dziękuję:)
OdpowiedzUsuńJa z kolei podziwiam Twoje wpisy i ogrom miejsc już odwiedzonych!
UsuńJesteście niesamowicie dzielni - mój mąż za nic w świecie nie "latał" po Pieninach, bo jego zdaniem jedyne góry w Polsce to....Tatry. Wspinacze tak mają, nawet wtedy gdy własna żona taternika z kilkoma kontuzjami ledwie po tych Tatrach łaziła. A uprzedzałam przed ślubem - musiał wybrać- albo lina albo ja.Ja to w Szczawnicy to byłam latem w celu spływu Dunajcem a w Krynicy zimą. Jotko - wyglądasz na nastolatkę!!!! Serdeczności;)
OdpowiedzUsuńanabell
Nastolatka z daleka i w okularach, ale miło słyszeć:-)
UsuńWiele ciekawych miejsc zwiedziliście.
OdpowiedzUsuńA ile jeszcze zostało!
UsuńŻycia nie starczy, a tu czekają inne miejsca i inne wrażenia...
Nic tylko pozazdrościć ci aktywności. Już wkrótce Polska nie będzie dla Ciebie miała żadnych tajemnic…jeśli jeszcze je ma w ogóle.
OdpowiedzUsuńMarek z E
O, jeszcze wiele jest do odkrycia, oby zdrowie pozwoliło!
UsuńŚwietna wycieczka, na dodatek okolice znane mi sprzed ponad kopy lat.
OdpowiedzUsuńI oczywiście świetne zdjęcia.
A czy w zamku w Niedzicy wspominali o ukrytym kodzie do skarbu Inków ?
Tym razem nie weszliśmy na ten zamek, za dużo ludzi, za długa kolejka do kasy...
Usuńhttps://podroze.onet.pl/polska/z-dreszczykiem/zamek-w-niedzicy-i-tajemnica-skarbu-inkow/0yysssg - Agnieszka Szymaszek: "Zamek w Niedzicy i tajemnica skarbu Inków" pisze o tej historii, tekst z 2012 roku.
UsuńPrzeczytałam z przyjemnością, niesamowite historie!
UsuńByłam kiedyś na tym zamku, ale chyba tego wątku nikt nie poruszył...
Szacuneczek wielki!!! Wyobrażasz sobie że wszędzie tam byłam? I wiesz jak okropnie teraz zatęskniłam?
OdpowiedzUsuńStokrotka
Jadziu, byłaś i opisywałaś pięknie!
UsuńAle mieliście fajowy urlop, atrakcja goniła atrakcję. W którymś z poprzednich wpisów wspomniałaś, że codziennie pobijaliście rekordy kroków co w ogóle mnie nie dziwi patrząc na to, że niemal nieustannie byliście w ruchu.
OdpowiedzUsuńZarabiam w euro zatem ceny w Polsce nie powinny mnie tak bardzo szokować ale cóż, czasem szokują bo nawet jak sobie przeliczę na euro to wychodzi drogo. Jednak podobnie jak Ty wychodzę z założenia, że jak się chce to można zjeść pysznie i tanio. W Dubrowniku mrożona kawa kosztowała 9,50 a w mniejszym miasteczku, również turystycznym, za trochę więcej można było zjeść obiad.
Spotkanie z byłymi uczennicami to niezapomniane wydarzenie, fajne są takie zbiegi okoliczności.
Fajnej niedzieli.
Wszystko w tym wyjeździe było magiczne, nawet nasza kondycja nas mile zaskoczyła:-)
UsuńWspaniała relacja! Od samego oglądania zdjęć się odpoczywa :)
OdpowiedzUsuńO, to się cieszę:-)
UsuńAsiu Twoje wspomnienia z Pienin brzmią niesamowicie! 🌲🚶♂️ Muszę przyznać, że widać u Was doskonałe wyczucie, jak łączyć aktywność z relaksem i podziwianiem widoków. Marsz wzdłuż Grajcarka i Dunajca musiał być pełen przygód, a odwiedziny w Czerwonym Klasztorze i Sromowcach to świetny pomysł na urozmaicenie wyprawy. Nigdy tam nie byłam i nie znam tych mieszczą ale już wpislam na Listę:) kto wie może kiedyś ibja tam dojadę:)
OdpowiedzUsuńSama bym chcia skorzystać z takiej gondoli :) Dzięki za super relację i inspirację na przyszłe wycieczki ;) pozdrawiam serdecznie...
Polecam bardzo te okolice, jest spory wybór różnych aktywności dla każdego wieku!
UsuńMi też bardzo podobały się Wasze szlaki. W niektórych miejscach byłam, a niektóre są nowe. Może kiedyś uda mi się pokazać je dzieciom? Polska jest piękna. Pozdrawiam 🤗
OdpowiedzUsuńBardzo Ci tego życzę, bo przecież nawet w znajomych miejscach ciągle się cos zmienia!
UsuńPodziwiam Twoja kondycje, chodzenie po gorach podczas upalow to nie przelewki. Mi to zapewne serce by wysiadlo...W tych okolicach bylam pare razy ale zawsze za krotko. Dzieki Tobie zobaczylam znacznie wiecej :-)
OdpowiedzUsuńStaramy się zachowywać rozsądek, poza tym klimat górski jest łaskawszy, po zejściu w dół jest gorzej.
UsuńCieszę się i dziękuję za miłe słowa.
Miałem okazję być w tych okolicach parę razy. Bardzo malownicze miejsca. :)
OdpowiedzUsuńNa szczęście to dość rzadkie zjawisko na razie te samoloty. A wojskowe to faktycznie mogą powodować ból głowy.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
Gdy w Ukrainie wojna, to dźwięk wojskowych samolotów dziwnie niepokoi...
UsuńO mamo, jestem pod wrażeniem mnogości odwiedzonych przez Was miejsc. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńStaramy się zobaczyć jak najwięcej, w końcu droga była długa:-)
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńKolejna porcja widoczków bardzo atrakcyjna, więc z przyjemnością obejrzałam:)
Zdumienie malujące się na licu odpływu nad liliowym stawkiem urocze.
A Ty w tych różykach rozkwitasz niczym bodziszek wśród przydrożnych zieloności:)
Pozdrawiam:)
Ale masz oko do szczegółów , Leno!
UsuńLubię kolory, zwłaszcza na wakacjach:-)
To był piękny czas, będziecie go długo wspominać:)
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję za pocztówkę, dziś dotarła:)
O tak, odwiedzamy niektóre znane miejsca, póki są siły:-)
UsuńDawno temu, gdy jeszcze nie było mostu nad Dunajcem, poszliśmy z MS Pienińską Drogą do Czerwonego Klasztoru z myślą, że spłyniemy potem słowacką tratwą ... No cóż, tratwy już nie było, musieliśmy piechotką wracać i ja ledwo dociągnęłam do końca... Za to jest co wspominać :)
OdpowiedzUsuńO, to kawał drogi, kiedyś tez tak szliśmy z synem, ale byłam dużo młodsza...
UsuńCzęść tych miejsc zwiedziłam trzy lata temu ale widzę że tylko część! Podziwiam Twój zapał i energię! Serdeczności 🤗
OdpowiedzUsuńTo taki głód zwiedzania i pazerność na widoki ;-)
UsuńPrzywołałaś Joasiu miłe wspomnienia z czasów, kiedy jeszcze chodziłam po górach :) Też wyszliśmy z mężem z wąwozu Homole i poszliśmy na Wysoką. To było w maju i jedna z bacówek była otwarta. Piliśmy żętycę, jedliśmy świeży bundz, kupiliśmy też oscypki owcze, z mleka tych owieczek, co się wokół pasły :) I zjechaliśmy potem z Palenicy na dół, bo już padnięci byliśmy (a maj był cudny tamtego roku) :) I byliśmy oczywiście na tamie na Dunajcu, ale zamków nie oglądaliśmy. Udało nam się spłynąć tratwą do Szczawnicy, akurat nie było tłoku. Byliśmy też wypożyczonymi rowerami w Leśnicy (chyba dalej nam sie nie chciało), Byłam tam wcześniej, będąc w sanatorium, wtedy pieszo. Wtedy jeszcze trzeba było przejśc przez posterunek graniczny, ale zdaje się, że dowód wystarczył. Przynajmniej wiedziało się, że jest sie za granicą ;)
OdpowiedzUsuńO, to też cudne wspomnienia!
UsuńKiedyś widywało się posterunki graniczne nawet na szczytach i oczywiście zakazy fotografowania, absurd kompletny, bo dookoła góry!
Piękna przygoda, zazdroszczę. I mam wrażenie, że odmłodniałaś na tej emeryturze. Wprost promieniejesz, to niebywałe!
OdpowiedzUsuńI tak się czuję, dziękuję, ale lepiej odpukać, by nie zapeszyć:-)
UsuńStraszne ceny! Ale super zdjęcia. :)
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie wszędzie bywa tak drogo!
Usuń