Nie ma to jak powrót do ulubionego fotela i własnego łózka! Podziwiam osoby, które przez większość roku żyją na walizkach... jednak miło wraca się do własnego domu.
Mimo dwóch tygodni naszej nieobecności w mieszkaniu przetrwały wszystkie moje rośliny doniczkowe. Podlałam je obficie przed wyjazdem, usunęłam z parapetów, zaciągnęłam rolety i to wszystko. Mniejsza cyrkulacja powietrza, to mniejsze parowanie i to zapewniło roślinkom przetrwanie.
Nawet gdy jedziemy w całkiem zwyczajne miejsce, to już sama podróż staje się przygodą, urozmaiceniem codzienności!
W trakcie podróży mogę podziwiać przez okna samochodu krajobrazy, drewniane kościółki, zadbane małe miejscowości, na przystankach można spotkać kogoś interesującego lub poczynić ciekawe obserwacje. Nie rozumiem tylko dlaczego nawigacja prowadzi nas inną drogą do celu i inną do domu...ale to podobno sprawa algorytmów, które przeliczają drogę, uwzględniając korki, natężenie ruchu i te sprawy.
Uwielbiam te wszystkie mosty, kładki, czy znaki drogowe typu: uwaga na płazy!
Na jednej z dróg zauważyłam parę młodych ludzi na motocyklu, którego rejestracja wyglądała tak - MY LOVE 2
Zastanawiałam się, kto lub co jest miłością nr 1 motocyklisty ?
Pomachaliśmy z daleka klasztorowi kamedułów na krakowskich Bielanach. Wygląda jak żaglowiec na morzu zieleni!
Poprawiłam podpis pod zdjęciem, bo myślałam, że to Tyniec, tak pokazywały drogowskazy, ale faktycznie opactwo wygląda inaczej. KasiaZ w komentarzu wyłapała pomyłkę.
Jechaliśmy, klucząc między burzami, koleżanka donosiła mi, gdzie akurat komórki burzowe powstają, a jej syn musiał przeczekać nawałnice na jakimś MOPie w podróży służbowej.
Tu przypomniała mi się zabawna scena z ostatniej nocy w naszym pensjonacie. Późny wieczór, zaczęła się burza, wyskoczyłam z łóżka, by zabrać z balkonu ręczniki. Wystawiłam głowę, a tu na sąsiednim balkonie jakaś para, i to już niemłoda stoi na golasa i podziwia błyskawice!
Schowałam się szybko, bo głupio mi się zrobiło, a potem długo nie mogliśmy z mężem zasnąć, bo zza ściany dobiegały odgłosy upojnej nocy w świetle błyskawic...
Mąż pieczołowicie zabezpieczył w bagażniku szklane pamiątki z gór, czyli lokalne piwo o trzech smakach. Kupiliśmy też kubek z parzenicą i koszulkę z góralem dla wnuka.
Podsumowanie krokomierza za okres naszego pobytu w Krynicy i Szczawnicy bardzo mnie ucieszyło, bo liczba kroków i spalonych kalorii oznacza, że wszystkie lody jadłam bezkarnie! A przecież krokomierz nie podlicza trudów wspinaczki i wylanego potu! Najważniejsze jest, że jeszcze daliśmy radę:-)
Gdy wróciliśmy do domu i rozpakowałam walizki, zaczęło się powyjazdowe pranie, wieszanie i prasowanie. Wszystko schło błyskawicznie, bo upał nadal straszny.
Gdy wieszałam pranie na balkonie poczułam, że ktoś mnie śledzi. Okazało się, że to kot i pies sąsiadów, wyglądało to tak zabawnie, że musiałam zrobić zdjęcie!
Zanim wrócę do opisów szlaków pienińskich, muszę uporządkować zdjęcia i przemyśleć sposób ich prezentacji, bo chyba za dużo fotek zrobiłam...
Co to znaczy, nie młoda?
OdpowiedzUsuńNo i powinniście te odgłosy zagłuszać, że tak powiem;))
No wiesz, latanie na golasa po balkonach to raczej w żadnym wieku nie przystoi, w końcu to pensjonat...
UsuńJa bym nie latała!
UsuńTylko się ciekawię wiekiem niemłodości
No wiesz, po 20 lat już nie mieli, ale emerytami tez nie byli.
UsuńTrudna definicja...
Mogli miec po 20 lat kilka razy :)). Wiek okresla sie z wlasnego punktu wiekowego a nie z odzienia (szczegolnie jak go brak).
UsuńCzasami trudno określić, ile kto ma lat. Zdarzało się w szkole, że pomyliłam mamę z babcią i odwrotnie...
Usuń:) Pomylilas kolejnosc, bo babcia to tez mama :)))
Usuńczasami na oko nie da się stwierdzić, czy mama to mama dziecka, czy babcia...
UsuńDroga Jotko - jako osoba nadmiernie czepialska napiszę, że to na zdjęciu to klasztor kamedułów na krakowskich Bielanach. Tyniec jest dokładnie po drugiej stronie rzeki. Miłego powrotu do domu!
OdpowiedzUsuńDziękuję za zwrócenie uwagi, drogowskazy pokazywały nam Tyniec, więc zasugerowałam się i nie sprawdziłam. Już poprawiam.
UsuńBBM: I z podróży może powstać interesująca notka!
OdpowiedzUsuńOkazuje się, że chyba tak, dziękuję:-)
UsuńPonad 200 km, szacun.Obserwatorzy super.Nie wiem ale też czułabym skrępowanie na widok gołej pary a to co za ścianą też nie przystoi a może stara już jestem.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMuszę sprawdzić na mapie, dokąd by się doszło ode mnie na piechotę.
UsuńTo nie kwestia wieku, dziwnie słuchać pewnych odgłosów przez ścianę, a ścianki cieniutkie...
Nie masz rodziny, znajomych,przyjaciół, sąsiadów aby wam raz w tygodniu kwiaty podlali? Musicie byc złymi ludźmi skoro na nikogo nie możecie liczyć. Straszna perspektywa na stare lata.
OdpowiedzUsuńJaka wnikliwa opinia psychologiczna, jestem pod wrażeniem!
UsuńNie masz w sobie żadnych pozytywnych uczuć ani radości? Straszna perspektywa na całe życie.
UsuńCieszę się, że wróciliście do domu zdrowi i wypoczęci, mimo tych wszystkich gromow i pieronow ;)
OdpowiedzUsuńOj, bardzo boję się burzy, zwłaszcza na szlaku, a tam prawie codziennie burze były! Niektóre przeszły bokiem na szczęście, widzieliśmy to ze szlaku jak szły na Zakopane!
Usuńo, czyli nie jestem sama z tym, że po podróży muszę natychmiast rozpakować walizkę, zrobić pranie i dopiero wtedy ..wpadam w dołek, im lepszy pobyt tym większy dół
OdpowiedzUsuńraz płakałam już na lotnisku że muszę wracać do rzeczywistości :D
W dołek nie wpadam, zwłaszcza gdy jestem na emeryturze i wakacje mam na okrągło:-)
UsuńNo wlasnie TO - nie ma jak w domu bezwzgledu gdzie nie bylibysmy i czego nie widzieli. Wlasne lozko, wlasna lazienka i cala reszta.......
OdpowiedzUsuńInna sprawa to ta ze nigdy nie bylam zapalona turystka tylko taka okazyjna i zawsze po dwoch dniach teskniaca za domem. Zycie na walizkach nie dla mnie! I zawsze po powrocie na dom patrzylam z wieksza miloscia niz przed podroza :)
Moja kicia tez nie lubi grzmotow ale nie panikuje gdy sa, wystarcza jej schowanie sie pod lozkiem. Tutaj kiedy to tymczasowo przebywam u corki bo nadal jeszcze przebywam, jest bardzo grzeczna, takze podroz samolotami zniosla dobrze a to jej przykladne zachowanie sie bardzo nas zdziwilo. Teraz ciekawa jestem jak sie przyjmie w nowym mieszkaniu gdy kiedys wreszcie bedziemy mogly sie do niego przeniesc.
Wędrowanie wchodzi w nawyk, nawet codzienne spacery. Gdy na liczniku mniej, niż 10 tyś. kroków, to czuję niedosyt, jak pies, który musi się wybiegać!
UsuńCzekam niecierpliwie na opis twojego nowego miejsca na Ziemi i Waszego tam życia!
Też lubię tak aktywnie podróżować, interesuje mnie wszystko co dzieje się za oknami pojazdu, a jeśli chodzi o ilość zrobionych zdjęć, to żadna liczba to nie jest według mnie za dużo ;) Albowiem zdjęć roooooooooobię duuuuuużo baaaaaaardzo, odsiewam potem trochę, ale mam problem z tym usuwaniem, bo mi szkoda ;)
OdpowiedzUsuńSatysfakcja z tego że dajemy radę bardzo cenna :)
A widzisz, to mamy podobnie, dobrze że dziś klisza nas nie ogranicza!
Usuńwszystko zależy od roślinki, każdy gatunek ma jakieś swoje wymagania, jedne są wrażliwe, inne jak z z tytanu...
OdpowiedzUsuńnie wiem, jak działa krokomierz, mnie ostatnio był potrzebny światłomierz, ale ogrodniczy, prostszy, niż fotograficzny, tylko żadna taka aplikacja nie chciała działać, bo w tym moim telefonie nie ma jakiegoś sensora i był to kolejny sygnał, że czas go zmienić na nowszy model...
to te golasy stały, czy jak czytam w komentarzu latały?... a w ogóle to już od dawna podchodzę z dużą dozą nieufności do relacji o golasach, bo te golasy zwykle wcale nie są gołe... tak zawsze jest necie, że wchodzę na jakiś portal informacyjny, a tam jak zwykle mnóstwo reklam i linków do jakichś tabloidalnych sensacyjek i widzę np. tytuł "Pani X (jakaś celebrytka) nago!", czasem człowiek jest ciekaw kształtów takiej pani, to klika ten link i jeszcze nigdy się nie zdarzyło, żeby taka pani była nago na fotce... dziwna jest ta polska języka, że pewne słowa nigdy nie znaczą tego, co mają znaczyć...
może "MY LOVE" już zajął w rejestrze ktoś inny i ta dwójka to tak tylko z konieczności?... tak jest często z loginami w necie, że wolny bywa dopiero ten z numerem 1000 na przykład...
p.jzns :)
Mam różne roślinki, o te grubolistne nie bałam się, bardziej o te delikatne, ale mój sposób sprawdza się od lat, tyle że najwyżej wybywaliśmy na 10 dni, teraz dłużej.
UsuńPani stała goła przy balustradzie, pan stał golusieńki przyklejony do jej pleców, a okien sporo, jeden balkon przy drugim... i gdy burza, to wiele osób wychodzi oglądać błyskawice, ale widać oni niewstydliwi.
już mniejsza z tym, ile było tej gołości, tak, czy owak byli u siebie, na swoim balkonie, na swoim terenie :)
Usuńgołość nie grill, do innych mieszkań nie dymi...
Nie dymi, ale przyznasz, że to niecodzienny widok i nie zawsze miły!
UsuńJak mówi pewne powiedzenie "Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej" ;)
OdpowiedzUsuńTeż podczas podróży lubię podziwiać za szybą samochodu krajobrazy :)
Pozdrawiam serdecznie.
Tak, w domu najlepiej, ale żeby to docenić, trzeba wyjechać:-)
UsuńPowiem krótko: Dumna jestem z Ciebie tzn z Was bo przecież razem wedrowaliscie.
OdpowiedzUsuńStokrotka
Jadziu, w górach jakoś łatwiej, na nizinach mi duszno...
UsuńNiepotrzebnie liczysz kalorie! Jedz na zdrowie. Dobrego dnia!
OdpowiedzUsuńNajczęściej nie liczę, ale w pewnym wieku trzeba uważać...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńJak przyjemne nie wydawałyby się odwiedzane miejsca, to droga do domu i tak jest najpiękniejsza:) Przynajmniej w moim przypadku:)
Pozdrawiam:)
Najpiękniejsza i jakaś krótsza się wydaje:-)
UsuńDziewięć tys. kcal??? Jesteś niesamowita! Zazdroszczę, że możesz tyle chodzić i jeść lody bezkarnie :) Całuski
OdpowiedzUsuńTak policzyła aplikacja, mężowi wyszło dwa razy tyle, więc nie wiem jak to jest faktycznie. Najważniejsze, że człowiek jest w ruchu i podziwia widoki:-)
UsuńBuziaki!
Kocham podróże, ale też uwielbiam wracać do domku. Niestety... Stopa boli i boli od dwóch miesięcy i nie chodzę teraz tyle, ile bym chciała, ile lubię... Uściski Jotko!
OdpowiedzUsuńMnie czasami pobolewa kolano, oby to nie była zapowiedź czegoś poważnego...
UsuńBrawa za ilość kroków! :) Przydałaby mi się taka kondycja, tymczasem wracam do niej powoli.. Dzięki Twoim wpisom mogłam choć poczytać o wędrówkach i widoki pooglądać:) A powroty do domu i ja lubię (jak już się ogarnie popodróżny bałagan).
OdpowiedzUsuńRozpakowywania się nie lubię, a najgorzej, gdy przemieszczamy się w inne miejsce, bo są ubrania brudne i czyste, ale wszystko da się ogarnąć:-)
UsuńIlość kroków i kilometrów mnie poraża! Podziwiam i gratuluję! Nie mam krokomierza, ale to bardzo ciekawe, może poproszę dzieci o takie urządzenie? A z tymi roślinami w domu też podziwiam! Nie wyjeżdżamy zwykle na tak długo, a jeżeli (np. sanatorium), to proszę synów o podlanie choćby raz w tygodniu. Na tydzień też mi Twoja metoda starczała, na więcej dni miałabym obawy o stan roślinek. Najważniejsze, że przetrwały.
OdpowiedzUsuńU nas się zdarzyło, że wszyscy w rozjazdach, ale na razie mój sposób działa, a na dłużej niż dwa tygodnie raczej nie wyjeżdżamy...
UsuńHaniu, na pewno po swoim ogrodzie robisz mnóstwo kroków, gdy zainstalujesz aplikację, to sama się zdziwisz!
Mam tez krokomierz w opasce, ale nie lubię tej gumy, zwłaszcza latem.
wyjeżdża się, żeby wracać. i opowiadać. to chyba najpiękniejsza część wyjazdu. ale może dlatego, że jestem gawędziarzem. Ty też? też.
OdpowiedzUsuńLubię słuchać i czytać jak podróżują inni, ale gdy sama coś ciekawego trafię, to lubię się też tym podzielić:-)
Usuńludzie tak mają. kiedyś byli gawędziarze, trubadurzy, minstrele. a teraz? FB i Instagram.
UsuńNie mam konta w żadnym z wymienionych...
UsuńFajny wpis. :) Jednak nie ma jak w domu. My na szczęście mamy zaufaną sąsiadkę i w razie czego podleje kwiaty. Ba, pod jej opieką można nawet zostawić koty, bo sama ma cztery i wie co i jak. :)
OdpowiedzUsuńMiło, że tak przyjemnie spędziłaś ten wypad. A co do pary... można im tylko pozazdrościć. :D
A można, w dodatku lato i urlopy sprzyjają miłości, a w pensjonatach i hotelach widuje się słyszy to i owo...
UsuńGdzies czytalam jak pewna kobieta pisala, ze z mezem wyszli sobie na balkon ogladac burze a tu nagle na sasiedni balkon wpadla jeszcze mokra spod prysznica, gola ale wesola niestara jeszcze emerytka po recznik. Maz wpatrzony w nia stwierdzil: Oooo, u sasiadow nie tylko sie blyska i grzmi ale nawet pada deszcz. Do rana sie klocilismy czy jest juz na emeryturze czy jeszcze aktywna. (historyjka jak nic zmyslona).
OdpowiedzUsuńBardzo "zachodzone" dwa tygodnie. Liczba krokow wrecz nierealna (dla mnie, choc tez troche chodze).
Zdjec nigdy nie jest zbyt duzo choc czasem trudno wybrac odpowiednie, gdy takich jest dziesiatki, setki... Moze jedno zdjecie - jedna opowiesc i tak czas milo minie do nastepnych wakacji. Dla Ciebie piszac, dla innych czytajac.
Zyczenia setek zdjec!
Tak to może wyglądać z innego punktu widzenia:-)
UsuńJakoś to rozgryzę, w końcu czasu mam moc!
Uściski:-)
Podróże napewno kształcą i zmieniają naszą optykę świata … dom to jednak dom. Upojna noc w świetle błyskawic, golasy na balkonie…Świat jest jak pudełko czekoladek, jakby powiedział Forrest.
OdpowiedzUsuńMarek z E
Nawet wielkie pudło, powiedziałabym:-)
UsuńNa razie mogę pomarzyć o wyjazdach. Ale może za jakiś czas się uda. :)
OdpowiedzUsuńMurale na żywo robią wrażenie. Zwłaszcza ten drugi będący tryptykiem jest wymowny.
:) Jeszcze nieco zdjęć będzie w kolejnych wpisach u mnie. Może w przyszłości wygrzebię starsze zdjęcia z różnych wyjazdów, kto wie.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
O tak, zdjęcia rozpalają apetyt na dalsze opowieści:-)
UsuńPiękne wspomnienia Asiu, ale w domu zawsze najlepiej. Dziękuję za pamięć o mnie i śliczną kartkę, sprawiłaś mi dużo radości. Ściskam mocno.
OdpowiedzUsuńDo usług :-) ze znaczkami bywa problem, jakby nie mogli sprzedawać kartek już z opłaconą wysyłką...bo kartki kupisz wszędzie!
UsuńCo do miłości motórzysty to zapewne jedną z nich jest Motór, wcale nie koniecznie drugą hihi. A co do pary na balkonie... to może oni właśnie tak lubią, kręci ich gdy inni mogą ich zobaczyć... co oczywiście nie znaczy, że innym musi się to też podobać ;-) Ja bym tam popatrzyła, szczególnie jakby było na co... haha
OdpowiedzUsuńSkoro szukali przyjemności, to nie chciałam przeszkadzać, zreszta boję się burzy!
UsuńJa kupiłam kiedyś takie plastikowe ptaki z ceramicznym trzonkiem, trzonek idzie do ziemi, ptaka napełnia się wodą i na czas mojej nieobecności te wynalazki podlewają mi rośliny 😊. Znajomym i przyjaciołom nie ufam bo albo przelewają albo zapominają zatem w tych ptakach nadzieja i muszę stwierdzić, że radzą sobie świetnie.
OdpowiedzUsuńPowroty do domu są super, podróżowanie też ale podobnie jak Ty nie umiałabym żyć na walizkach. Powód jest prozaiczny i przez większość niezrozumiały - nie wyobrażam sobie życia bez pracy.
Uwielbiam obserwować burzę z balkonu chociaż nago jeszcze nie próbowałam 😊.
Dobrego powrotu do codzienności.
Zamierzałam kupic specjalne kule do podlewania, ale w stacjonarnym sklepie bardzo drogie, a bałam sie zamówic w sieci, bo mogłyby nie dojśc na czas.
UsuńKiedyś też nie wyobrażałam sobie życia bez pracy, ale w końcu to się zmieniło...
Powrót nie taki straszny, nadal są wakacje , a w sierpniu kolejny wyjazd.
Oj tak, powroty też mają swój urok. I to prawda, że wszędzie dobrze ale....
OdpowiedzUsuńSerdeczności ❤️
Mamy swoje przyzwyczajenia i w sumie dobrze mieć gdzie wracać:-)
UsuńZdecydowanie tak!
UsuńPodróże są wspaniałe, ale wracać do domu też przyjemnie. Chyba też nie mogłabym cały czas żyć na walizkach, ale z drugiej strony do wszystkiego idzie się przyzwyczaić. Zwierzęta są zabawne, co niejednokrotnie udowadniają. 😉
OdpowiedzUsuńŻeby docenić dom, trzeba wyjechać:-)
UsuńAsiu powroty do domu zawsze mają swój urok, zwłaszcza gdy można cieszyć się komfortem własnego fotela i łóżka po dłuższej podróży :) w niedzielę w nocy wróciliśmy po 10 dniach jeżdżenia kamperem i wiesz ci powiedziałam do męża.. jak ja marzyłam o tej chwili :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam podróże ale jeszcze bardziej uwielbiam powrót do domu...
Tak, to jest ten moment, ale tak powinno być, bo dom, to nasz azyl :-)
Usuń