Woda źródłem życia, szum wody pozytywnie wpływa na nasze rozedrgane nerwy. Może dlatego tak lubimy fontanny, wodospady, strumyki...
Jest też inny aspekt związany z laniem wody. Mówimy tak o kimś, kto mówi dużo, nie na temat i czasami mija się z prawdą.
Wodolejstwo, kojarzy mi się także z pisaniem prac szkolnych na tzw. wolny temat. A to wcale nie jest prosta sztuka.
Jednak wody nie powinno się marnować, jest zbyt cenna. Tym bardziej martwią nas wszelkie domowe awarie wodne, w kuchni lub w łazience.
Gorzej gdy do niepotrzebnego lania się wody przyczynimy się sami.
Na szczęście, nie zdarzyła mi się teraz awaria ( odpukać ), za to rozlałam wodę w ilości niemałej przez gapiostwo i brak przewidywania. I to dwa razy jednego dnia!
Jak to było? Podlewałam roślinki z ulubionego dzbanka, który nagle odstawiłam na podłogę, bo nowej roślince chciałam się przyjrzeć. zaniosłam ja na stolik i gdy wracałam, zapomniałam o dzbanku na podłodze, wiele nie trzeba, woda rozlana. Dobrze, ze niewiele w naczyniu zostało, a ile wycierania podłogi i ratowania dywanu było...
Drugie wody lanie pozbawiło mnie snu do rana. Postawiłam wieczorem szklankę z wodą na stoliku nocnym i jakimś trafem machnęłam ręką lub kołdrą i znów woda ze szklanki rozlana. Zerwałam się z łóżka, bo obok szafki listwa przedłużacza do wtyczek rozmaitych, no i lampka nocna. Tym razem też wody w szklance mało było, a wycierania i osuszania mnóstwo.
Na zegarze 4 nad ranem i jak tu spać po takiej akcji?
Mam nadzieję, że dość już lania wody na ten tydzień...

Kazdemu sie raz na jakis czas zdaza lac wode w jeden czy drugi sposob. Czysta woda to jeszcze mniejszy problem, wiekszy gdy ciecz ma kolor czy specyficzna konsystencje.
OdpowiedzUsuńSama przestalam stawiac szklannke wody przy lozku, stawiam mala butelke z zakretka i pamietam, zeby pic na siedzaco. Wtedy i poduszka sucha. I pizama. I przscieradlo. I materac. I podloga. :))) Unikam nocnej powodzi calej chalupy. Ba., calego osiedla czy miasteczka.
Z wiekiem zaczynaja sie niespodzianki wodne. A to kwiatka przelejemy lub trafimy strumieniem wody na listek, ktory przekieruje strumien wody w inne miejsce. A to przy obiedzie szklanka sama z reki wypadnie i zaleje stol, podloge, nawet zaslonki w oknach zamoczy, czasem krople soku granatu ozdobia sciany i sufit. Najgorsze sa kefiry. Wyjmujesz taki z lodowki, widzisz, ze jakis taki stwardnialy, zaczynasz go mieszac potrzasajac mocno a on wypada z reki i zaczyna wirowac, upada z wdziekiem i cala kuchnia zdemolowana z otwarta jeszcze lodowka wlacznie. A kefir byl z dodatkiem pysznej czarnej jagody.
Ufff. Polalam troche wody! Temat wody czy "rozlanego mleka" daje takie mozliwosci...
Dodam do tego, że chleb posmarowany masłem czy dżemem, a najlepiej miodem, zawsze spada stroną posmarowaną na podłogę, nigdy suchą.
UsuńTrochę mnie uspokoiłaś, bo myślałam, że to tylko ja ...
ciesz sie Jotko, że to była tylko woda.... ok. 2 tyg. temu wyjmując z lodówki barszcz czerwony, postawiłam garnek z barszczem na stoliku obok.... zapomniałam, że tam stoi, trąciłam i cała kuchnia tonęła w czerwieni. Wycieranie, sprzątanie , a nie mam 20 lat - no i nie było barszczu na obiad.
OdpowiedzUsuńZdarzyło mi się też z 2 razy nie zakręcić termosika z wodą, który stawiam na noc k/łózka. Szczęśliwie - czysta woda więc wsiąkła w dywan. Teraz przesadnie uważam na każdy swój krok i ruch.
Miłego dnia... bez awarii.
Ojoj, barszcz to dopiero kłopot, ale jeszcze większy, to sok z jagód...jednak barszczu żal!
UsuńPs. A to, że kromki chleba, czy bułki z masłem upadają na podłogę strona posmarowaną, jest jakoś wytłumaczone naukowo.
OdpowiedzUsuńBo ta czesc posmarowana jest ciezsza wiec przyciaganie ziemskie tak ja uklada.
UsuńPewnie macie rację, wszystko da się wytłumaczyć!
UsuńUwielbiam wodospady i rwące górskie rzeki! Mogłabym patrzeć godzinami.
OdpowiedzUsuńMnie dziwi, skąd w wodospadzie ciągle tyle wody...
UsuńNo cóż
OdpowiedzUsuńTrochę czasu mi zajęło, żeby zauważyć, że podlewam sztucznego kwiatka od koleżanki...
To musiał być świetnie wykonany, nawet czasami stosujemy powiedzenie: zobacz jaki piękny kwiat, jak sztuczny:-)
UsuńFaktycznie wygląda dobrze
UsuńUsprawiedliwia mnie jeszcze to, że to było tuż po przeprowadzce
Tyle co potracilam pelna szklanke wody w restauracji - tez bylo mase wycierania jakby szklanka zawierala jej cale litry.
OdpowiedzUsuńPrawda? też mnie to dziwi, woda poza naczyniem chyba rozciągliwa jest!
UsuńByle nie trafić na gorzką czekoladę, fuj!
OdpowiedzUsuńWoda jest moim ukochanym żywiołem, musiałam w poprzednim wcieleniu być jakimś stworem morskim.
Może byłaś syreną?
UsuńTak, strażacką 🤣 🤣 🤣
UsuńMiałam kiedyś taki fajny przypadek, że myłam okno, stojąc na drabince. Ciągle na nią wchodziłam i schodziłam, przestawiając miskę. W końcu o niej zapomniałam i schodząc z drabinki tyłem, wdepnęłam w miskę pełną wody, w dodatku ją przewracając. Ubaw jak w wesołym miasteczku.
OdpowiedzUsuńNo nie wiem czy ubaw, teraz się z tego śmiejesz, ale wyobrażam sobie niecenzuralne słowa w tamtym momencie!
UsuńTrafiłaś! Puściłam wiąchę jak wykwalifikowany budowlaniec. I w panice zbierałam wodę, żeby się nie zepsuły panele podłogowe.
UsuńJa wiąchy nie puściłam, żeby męża nie obudzić, ale i tak się zerwał i wycierał ze mną!
UsuńLania wody nie lubię ani tego w przenośni, ani dosłownego. A mam pecha i często mi się trafia jakaś awaria: a to sąsiedzi zaleją, a tu grzejnik cieknie, a to filtry przy kranach się pozapychają i trzeba odkręcać i czyścić, a to kran w ręce zostanie albo czyszczę odpływ z pralki i niedokładnie dokręcę i potem mam kałużę... Jednocześnie jestem dość niezdarna, więc i rozleję czasami. Kiedyś chciałam zrobić sobie kawę z przelewu i już była prawie gotowa, a tu nagle ją potrąciłam, kubek się przewrócił, fusy z filtra rozsypały i miałam po kawie, za to dużo sprzątania - można się wściec! Raz źle dokręciłam kubek termiczny i część zawartości rozlała mi się w plecaku z laptopem, ale sprzęt pozostał nieuszkodzony.
OdpowiedzUsuńRozlać przy podlewaniu kwiatków też mi się zdarza, ale bardziej nie lubiłam, kiedy chwiejny, wysoki kaktus lub aloes mi się przewrócił i wszędzie rozsypała się sypka ziemia...
Szklanki przy łóżku nigdy nie stawiam, nie mam nerwów na ewentualne skutki - jak już, to zakręcaną butelkę ;) A na biurku zawsze ostrożnie.
Z termosu tez zalałam torbę malinową herbatą! uszczelka w myciu się przemieściła, a ja nie zauważyłam.
UsuńChyba zacznę stawiać zakręcane butelki!
Mnie dziś w pracy kolega opowiadał jak zalało bibliotekę. Jego żona pracuje w miejskiej. Ponad kostki wody było. Wężyk pod umywalką pękł.
OdpowiedzUsuńW szkole często bywały zalania, bo chłopcy uszkadzali wężyki od pisuarów lub jabłkami zatykali muszle sedesowe!
UsuńWoda to żywioł i jak się okazuje - nawet ta ze szklanki.
OdpowiedzUsuńO tak, na szczęście ta ze szklanki, mniej groźna!
UsuńOho, kiedyś też wylałam wodę na przedłużacz. NIeciekawe doświadczenie, nie polecam xD
OdpowiedzUsuńAwarie prądu, to osobna historia...
UsuńCiekawe co Ci się śniło, że tak ręką machnęłaś? 🙂
OdpowiedzUsuńMiałam kilka przygód z rozlaną wodą podczas podlewania roślin i teraz jestem już przesadnie ostrożna. A wodę najbardziej lubię w dużych akwenach, takich sięgających po horyzont, najlepiej w towarzystwie mięciutkiego piasku pod stopami...
Nie pamiętam...do pływania wolę baseny, zwłaszcza ze słoną wodą, ale spacer po plaży jest super :-)
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńMasz rację - dość:)
Teraz nadchodzi pora na lanie wosku;)
Pozdrawiam:)
A, faktycznie, niebawem Katarzyny i Andrzeja:-)
UsuńObecnie na teściową uważać trzeba, kilka razy nie zauważyliśmy, że zostawiła odkręconą wodę. MS zamontował czujnik w łazience na wypadek, gdyby lało się na podłogę.
OdpowiedzUsuńLania wody nie lubię, wolę konkrety. Pozdrawiam :)
Taki problem mieliśmy z sąsiadką z góry, zalała nas gorącą wodą, później zięć staruszki zakręcał zawory.
UsuńJa za to często przelewam kwiatki, zwłaszcza i sąsiadki. Zdarza się, że podlewam też te sztuczne 🤣
OdpowiedzUsuńKwiatki nie lubią zalewania, lepiej przesuszyć.
UsuńMimo niedoborów w obrębie wzrokowej funkcji poznawczej ;) rzadko zdarza mi się lać wodę obok szklanki. Lanie wody kojarzy mi się głównie z politykami.
OdpowiedzUsuńPolitycy, zwłaszcza niektórzy są w tym mistrzami...
Usuńsztuka lania wody jest cenna na policji, aby tak zeznawać, żeby dużo gadać, lecz za dużo nie powiedzieć...
OdpowiedzUsuńjeden z naszych kotów, gdy uważa wodę za zbyt nieświeżą, to wali łapką w miskę z wielkim hałasem część wody rozlewając... niby wszystko jasne, ale ten sam komunikatywny sierściuch nieraz był widziany, gdy pił wodę z jakiejś brudnej kałuży na podwórku... i weź tu pojmij kota...
p.jzns :)
To faktycznie dziwne, ale kto nadąży za kotami?
Usuńwspółczuję bardzo takich akcji. osobiście nie lubię. ale non stop mi sie przytrafia w kwestii podlewania kwiatków, no choćbym sie nie wiem, jak starała, to chyba ułomność jakaś.
OdpowiedzUsuńNie ułomność, tylko złośliwość liści i innych części roślin, ja tez uważam, a tu nagle bach i parapet zalany!
UsuńWoda zawsze była i jest w kręgu moich zainteresowań. No ale nie lubię przykrych niespodzianek z nią związanych. Co prawda nie zdarzył mi się wypadek "przelania" szklanki, chociaż raz kilka lat temu "udało" mi się zalać łazienkę. :)
OdpowiedzUsuńTe domowe zalania to jakieś fatum, chyba nie ma nikogo, kto choć raz nie doświadczył...
UsuńPsychologię i socjologię miałem na trzecim roku studiów, ale mimo tego, że to pokrewne dziedziny, to przedmioty obejmowały dość odległe rewiry. Oba zaliczenia były na prawach egzaminów i do obu nie byłem przygotowany. Zagrałem więc "va banque", bo moim konikiem była biografia Z. Freuda. Na obu egzaminach udało się tak zwekslować rozmowę ("lać wodę"), że - jako jeden z niewielu - zaliczyłem oceny "db". I gdyby nie to, że obaj egzaminatorzy skonfrontowali swoje obserwacje takiego "zdolnego" studenta, to pewnie przez następne egzaminy z tych wiodących przedmiotów przeszedłbym bez potknięcia. Niestety dalej miałem "wywalone", czyli egz. poprawkowe i komisyjne. Obu nie zdałem, ale wstawiennictwo dziekana pomogło, bo nikt tak dobrze nie lał wody na egzaminach.
OdpowiedzUsuńJa popłynęłam na egzaminie z historii, bo akurat wyszła książka "Barok" Hernasa , a mój egzaminator był fanem tej epoki, ja książkę kupiłam i pogadaliśmy...
UsuńJeśli chodzi o prawdziwe rozlewanie wody to prawda jest taka, że nie szanujemy tego, co mamy pod dostatkiem. Traktujemy takie rzeczy, że są i być muszą. Jak bardzo się mylimy ?
OdpowiedzUsuńU nas ostatnio została uszkodzona linia energetyczna ( nie pierwszy raz ). Nie wiedzieliśmy co począć, a ja martwiłam się o zamrożoną żywność w zamrażarce. Okazało się, że bez prądu niewiele można zrobić. Natomiast, gdy on jest - przeważnie nie szanujemy tego dobrodziejstwa. Pozdrawiam :))
To prawda, bez prądu i bieżącej wody trudno się żyje, zwłaszcza w blokowiskach...
UsuńWoda potrafi być nieobliczalna;-) Uspokaja, ale potrafi też przyprawić o dreszcz emocji, zwłaszcza o czwartej nad ranem. Dobrze, że wszystko skończyło się szczęśliwie i może trochę oczyszczająco;-)
OdpowiedzUsuńOczyszczająco na pewno i przemyśleń sporo...
UsuńU nas do rozlewania wody największy talent ma moja córa ;) Wodę jednak bardzo szanujemy i zbieramy każdą kroplę... Kiedy myję warzywa albo owoce to zbieram wodę do dzbanka i później podlewam nią rośliny :)
OdpowiedzUsuńTo super! tez staram się oszczędzać podobnie, wszystkie resztki wody wlewam do doniczek i staram się prać na krótkich programach.
UsuńCzasem się tak machnie pechowo ręką i woda rozlana. Co począć, trzeba wytrzeć.
OdpowiedzUsuńMoja kotka, z kolei, ma jakieś dziwne hobby polegające na wylewaniu wody z pojemnika, z którego powinna tą wodę pić...
Pozdrawiam serdecznie :-)
Może lubi obserwować, jak się woda rozlewa po podłodze?
UsuńSzum wody - bardzo cenny.
OdpowiedzUsuńLanie wody w szkolnych wypracowaniach... dopiero w 5 klasie, szkolny kolega uświadomił mi, że pisanie wypracowań może sprawiać przyjemność - możesz.... polać wodę. Od tego czasu miałem doskonałe stopnie w polskiego.
Swoją drogą woda to cenny skarb, w Australii co kilka lat mamy klęskę suszy... na ogół skutkuje zakazem podlewania trawników
U nas podano informację, że już macie upały, a to dopiero wiosna!
UsuńWoda wylana na komputer - s to mi się zdarzyło - to chwila mrożenia e żyłach. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTego jeszcze nie miałam, odpukać!
UsuńSzum wody - nie nie nie! Gdybym mieszkała w pobliżu młyna wodnego to bym oszalała!
OdpowiedzUsuńCo do zalewania, zdarzyło mi się niedawno potrącić kubek z herbatą na stoliku obok łóżka... a tam i wokół stanowczo za dużo papierów...
Jednak najbardziej spektakularne było położenie butelki z wodą na kanapie obok aparatu fotograficznego. Butelka okazała się niedokręcona, a aparat szlag trafił. Właściwie to nie było spektakularne, tylko kosztowne. Na następny wydałam 1600 zł czy jakoś tak.
Tak się skończyły próby polubienia się z piciem wody 😂
A wiesz, mieszkaliśmy w Zawoi nad strumieniem i po deszczu musiałam zamknąć okno, bo ten szum nie dawał mi spać!
UsuńNiedokręcony termos z herbatą malinową to tez nieszczęście, cała torba mokra i czerwona!
No, fakt nie masz lekko...
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że to już koniec...
UsuńW latach 50.XX wieku mieszkaliśmy w drewnianym domku. W sieni stała ręczna pompa,której ja z bratem nie umieliśmy uruchomić,co by się napić wody.Machaliśmy dźwignią pompy,góra dół,góra dół,a wody ani kapka.Języka niemieckiego też nie znaliśmy.
OdpowiedzUsuńObok pompy stała konewka z wodą,na ścianie wisiała żeliwna tabliczka z napisem po niemiecku:"Gieben Sie das gesamte Wasser in die Oberseite der Pumpe,um sie zu entluften, Sie erhalten das Wasser,das Sie brauchen" (wlej całą wodę do górnej części pompy,aby ją zalać,otrzymasz potrzebną wodę).
Podpatrzyliśmy jak rodzice uruchamiają tą pompę i sobie na niej używaliśmy.Sień zalana,w studni prawie zero wody.
Gdy rodzice wrócili z pracy, nie było lania wody-było WSW.
:)
Trochę dziwna zasada działania, moja wyobraźnia jest zbyt mała.
UsuńSień zalana, ale ile frajdy!