Starszy pan zawsze elegancki, zawsze w koszuli i krawacie. Jako wdowiec stanowił niezłą partię dla niejednej wdowy, ale gdyby panie wiedziały, z jakim skąpcem mają do czynienia pewnie ostudziłyby swe zapędy. Starszy pan nie uważał się za skąpca, co nieraz zarzucała mu rodzina, raczej za oszczędnego. Nie lubił wydawać niepotrzebnie pieniędzy. Z żoną mieli oddzielne rachunki i Inne wydatki. Ona prowadziła dom, chociaż sama też pracowała, on płacił tylko za konieczne sprawy typu: czynsz, buty na zimę, paliwo do auta. Nie żałował tylko na swoja pasję czyli numizmaty. Nazbierał ich całe albumy, majątek prawdziwy, chwalił się tym zbiorem od czasu do czasu, poczym zamykał w szafie na klucz. Podobnie traktował oszczędności na koncie, cieszyły go rosnące kwoty. Żona cerowała pończochy, przerabiała stare palta, umiała ugotować pyszny obiad z niczego, wszyscy chwalili jej gospodarność i dbałość o rodzinę. Z zaoszczędzonych pieniędzy kupowała coś dzieciom i prezenty na wyjścia, bo bywać starszy pan lubił, ale kupowanie prezentów czy kwiatów uważał za zbędny wydatek.
Gdy żona zmarła, starszy pan oszczędzał jeszcze bardziej. Do lekarza nie chodził, bo leki i tak drogie, przestał czytać , bo oczy dotknięte miażdżycą wymagały specjalistycznego leczenia, a zamiast sprawić sobie nowe okulary siadał bliżej telewizora lub słuchał radia.
Auta nie użyczył nikomu, choć sam nie mógł już jeździć, stało w garażu na kołkach, bo opon szkoda. Jadł byle co i marniał w oczach. Zmuszony przez rodzinę poddał się leczeniu w szpitalu, ale po wyjściu przestał brać leki, a że charakter miał konfliktowy, więc nie pozwalał nikomu sobą dyrygować.
Wkrótce zmarł w nocy, cicho i niezauważalnie. Spoczął na cmentarzu obok żony. Rodzina podzieliła się majątkiem, auto (stare już i zardzewiałe) kupił za bezcen ktoś obcy. I tyle zostało z oszczędności życia starszego pana.
Inna historia opowiada o wzorowej gospodyni, która jak nikt potrafiła zaplanować życie swoje i swojego męża. Każdy tydzień zaczynała od sporządzenia planu wydatków, który to plan obejmował także menu na cały tydzień. Jeśli do zaplanowanej na środę zupy pomidorowej nie wpisała śmietany, to jej we wtorek lub środę rano nie kupiła.
Mąż gospodyni jeździł na działkę autobusem, miał wyliczone bilety w obie strony. Jeśli zdarzyło się, że musiał odbyć dodatkowy kurs na działkę lub podjechać do centrum coś załatwić, musiał to zrobić na piechotę lub skorzystać z okazji. Wzorowa gospodyni oszczędzała też na rachunkach za wodę i energię. Wodę ze zmywania naczyń zbierała do wiadra i tą zaoszczędzoną spłukiwała muszlę klozetową. Prąd także potrafiła zaoszczędzić, po prostu we wszystkich żyrandolach w domu była tylko jedna żarówka, jeśli mąż chciał poczytać, to albo w dzień albo na schodach , tam wszak prąd dla wszystkich.
O swój wygląd bardzo dbała, zawsze elegancko ubrana i uczesana, z koralami na szyi, męża strzygła sama, bo umiała, tak przynajmniej twierdziła.
Na co tak oszczędzała? Tego nie wiedział nikt, może po prostu lubiła rosnące kwoty na koncie… nie mieli dzieci, nie kupili samochodu, nie wyjeżdżali za granicę. Czy mieli kosztowne hobby, nie wiem.
Obie historie są prawdziwe, a przypomniały mi się po przeczytaniu wpisu Stokrotki o ludziach jak pszczółki...
Zawsze przy takich historiach ciśnie mi się na myśl jedno zdanie RODZINA SIĘ UCIESZY JAK UMRĄ .... No niestety - życie jest brutalne. Albo korzystasz z niego rozumnie albo skorzystają inni
OdpowiedzUsuńNo właśnie, pieniądze szczęścia nie dają, ale mogą je umilić...
UsuńJa osobiście nie jestem ani skąpa, ani zbytnio rozrzutna. Myślę, że w życiu trzeba "wyśrodkować" swoje cechy:-) Chociaż bywa to bardzo trudne...Pozdrawiam ze słonecznego Mazowsza:-)
OdpowiedzUsuńZawsze skrajności budzą wątpliwości, każdy sam musi znaleźć złoty środek.
UsuńPozdrawiam z pochmurnych Kujaw :-)
Przyszło mi na myśl kłamliwe przysłowie: "Oszczędnością i pracą ludzie się bogacą"...
OdpowiedzUsuńTaa, zwłaszcza pracą...
UsuńCzasami ludzie mają problemy finansowe, o których nie chcą, by ktoś się dowiedział, więc oszczędzają, jak mogą. O tym od razu pomyślałam, by przeczytalam historię tej oszczędnej pani. Oszczędność to dobra rzecz, bo wydaje mi się, że w pewnym sensie uczy samokontrolu. Bycie skąpym natomiast jest czymś, co tylko psuje człowieka. Ale wiadomo, nikt nikomu do portfela zaglądać nie będzie :)
OdpowiedzUsuńMając problemy wszyscy stajemy sie oszczędni, gorzej gdy skrajna oszczędność zabija radość życia...
UsuńOszczędzanie jak najbardziej jest spoko, trzeba w końcu mieć poduszkę finansową w razie czego, gdyby coś się stało :)
OdpowiedzUsuńno ale bez przesady :/ do grobu pieniędzy i dóbr nie zabierzemy, więc trzeba z nich korzystać! nie można ich chomikować, bo po co :)
Dobre podsumowanie, ja też lubię mieć coś na czarną godzinę, ale tyle sie w życiu naoszczędzałam, że czasem lubię pobyć rozrzutna ;-)
UsuńDokładnie, poduszka musi być, przynajmniej na trzy miesiace do przodu, tak w razie wu, jakby coś się nie daj Boże stało :)
UsuńOdkładać można, np. na wakacje czy coś co sobie planujemy ;) ale nie można się ograniczać.. trzeba korzystać z życia :D
Sama sobie czasami tłumaczę ,że nie można popadać w skrajności,ale czasami nie wiem czy tego sama nie robię.Mam sąsiada "perfekcyjnego pana domu",który jest pedantem jeżeli chodzi o porządki,wszystko poukładane w konkretnym miejscu.Nawet sama ileś tam lat temu idąc z drzwi do drzwi ( w bloku) zastanawiałam się czy kapcie mam zostawić za drzwiami wchodząc do ich mieszkania-a najlepiej chyba aby nikt nie przychodził i nie przynosił zarazków,bo one przecież są wszędzie.Oszczędzanie....mam w rodzinie osobę ,która uchodzi za skąpą (coś podobnego do opisanej przez Ciebie historii) ale słysząc o tym wprost oburza się na takie niesprawiedliwe ocenianie zapobiegliwości,troskliwości o czas....przyszły.Jestem zdania ,że dla niektórych czas przychodzi i wtedy nie sądzę aby w takich chwilach myśleli co stanie się z tym całym dobrem ,które nazbierali...tak sobie myślę,ale może się mylę...?
OdpowiedzUsuńGrażynko, myślę że takie zachowania to jak uzależnienie, a każdy uzależniony zaprzeczy, że problem go dotyczy.
UsuńCałe życie pracujemy nad znalezieniem swojego stylu życia i myślę, że najważniejsze to cieszyć się, także z wydawania pieniędzy, a nie tylko z gromadzenia...
Oszczędna to jest moja mama, która od dnia swojego ślubu, czyli od ponad 54 lat notuje przychody i wydatki rodziny. Pozwala jej to dokładnie planować rodzinny budżet, orientuje się, gdzie szukać rezerw i ogólnie świetnie tym co ma, zarządza. Absolutnie bez skąpstwa. Rozrzutna bywam ja, bo 150 para butów nie jest mi potrzebna, ale ja zarabiam okresowo, i okresowo wydaję. Mam, wydam, potem żyję skromniej. Skąpstwo mnie przeraża, oszczędność podziwiam.
OdpowiedzUsuńMoja też tak miała, ale potrafiła sie także rozpieszczać i doradzać innym jak mają inwestować swoje oszczędności. Ja już tego talentu nie mam, ale nie spędza mi to snu z powiek, oszczędzam gdy muszę, ale ostatnio nauczyłam sie też wydawać :-)
UsuńNie wiem, co powiedzieć szczerze mówiąc, bo aż tak skrajnych przypadków chyba nie spotkałam, chociaż zauważyłam, że ci, którzy prowadzą własne firmy czasem sobie na coś żałują i tylko powiększają cyfry na kontach w banku, od czasu do czasu gdzieś jadą albo mieszkanie kupią, a potem znowu tylko gromadzenie pieniądza, przy czym nie inwestują w sprzęt lub nie dają podwyżek pracownikom i wolą zatrudniać kogoś kto się nie zna, bo taki to dużo nie będzie chciał. Czasem trzeba zacisnąć pasa, czasem trzeba na coś nazbierać, czasem trzeba sobie czegoś odmówić, bo taka sytuacja akurat jest. Ale co komu z pieniędzy, których się nie używa? I to oszczędzania na własnym zdrowiu... Brak słów. Ostatnio gdzieś przeczytałam, że zrozumie się, że pieniądze szczęścia nie dają, gdy już się je będzie miało. A w tych przypadkach to chyba widać.
OdpowiedzUsuńMasz rację , w przedstawionych przypadkach nie widać sensu takiego oszczędzania, ale może ci ludzie byli szczęśliwi, gorzej z ich bliskimi...
UsuńBardzo cienka granica rozciąga się między skąpstwem, a oszczędnością. Skąpi uważają, że są po prostu oszczędni. Zbierają te pieniądze, z których skorzystają spadkobiercy lub... skarb państwa. Każde przegięcie jest niedobre, tylko z własnego punktu widzenia, tych przegięć się nie dostrzega...
OdpowiedzUsuńPodobnie jak swoich wad i złych skłonności. Może ktoś powiedzieć, że każdy ma prawo żyć jak chce, ale jego bliscy też...
UsuńJa też znam dwie historie. Pierwsza mówi o tym jak obydwoje małżonkowie pracowali i mieli wspólne konto. Zanim żona w dzień wypłaty dojechała do bankomatu, konto było wyczyszczone, a na stole codzień pojawiało się piętnaście złoty ( trójka dzieci) do zagospodarowania na dany dzień. Resztę trzeba było trzymać na „czarną godzinę”, tylko mąż wiedział - gdzie. Czasem była to koperta przyklejona do spodu fotela, innym razem koperta w starych walizkach trzymanych w pawlaczu, lub pod podwójnym dnie tegoż pawlacza. Żona radziła sobie jak umiała, czasem musiała pożyczyć, żeby potem znów móc spłacić, ciągle tylko słyszała, że żony kolegów zarabiają więcej. Czarna godzina nadeszła, kiedy ona nie wytrzymała i zamknęła za sobą drzwi, by więcej nie powrócić. Czasem tylko zastanawia się, czy nowa towarzyszka owego pana , też razem z nim oszczędza na czarną godzinę. Jak się nietrudno domyślić, kiedy spotkała człowieka o całkiem odwrotnym charakterze, przekonała się, że pieniądz jest po to by nieść sobie i innym radość, a nie po to by leżał w bardzo dziwnych miejscach. I teraz nadrabia zaległości :)
OdpowiedzUsuńTo właśnie jest sedno problemu, chcesz oszczędzaj, jak lubisz, ale czy wszystkim domownikom taki sam styl odpowiada?
UsuńMożna chyba nazwać to jakimś rodzajem mobbingu, tak sadzę i niektóre kobiety zgadzają sie na to całe życie, inne odchodzą...
Gdy zbytnia lub nieuzasadniona oszczędność zabija radość życia lub związek, to nie ma sensu.
Mam wiele wad, ale ta jest mi całkowicie obca. Całej mojej rodzinie zresztą też. Majątku się nie dorobimy ;)
OdpowiedzUsuńA czy musimy wszyscy mieć majątki? Ja też nie mam, ale może wiele problemów nas omija, a z innymi sobie zawsze można poradzić?
UsuńTrochę przerażające, zwłaszcza to planowanie wydatków, zapisywanie szczegółowo zakupów... Ja wiem, że wydatki trzeba planować, nie szaleć żeby starczyło na opłaty, na jedzenie na cały miesiąc, ale bez przesady żeby tak każdą złotówkę liczyć jeśli - jak piszesz - na nic konkretnego tych pieniędzy nie przeznaczali potem.
OdpowiedzUsuńAle po co zapisywać? Jeśli z zapisków wyniknie, że za dużo wydaję na jogurty, to mam przestać kupować? Chyba nie potrafię...
UsuńRodzinę miałem liczną i do tego mieszkali wszyscy w jednym dużym domu, stąd znam jeszcze bardziej skrajne przypadki skąpstwa, oszczędności i rozrzutności. Jeden z braci mojego dziadka był chyba typowym skąpcem, u niego nic się nie marnowało, stare buty i ubrania wynosił na strych, a oszczędności zamieniał na złoto. Jednak, gdy przyszła II wojna światowa to właśnie on uratował 3 osoby z rodziny, płacąc za nie solidne okupy.
OdpowiedzUsuńMyślę, że tak nas chyba ukształtowano abyśmy nie byli podobni do siebie.
Poza tym nie ma chyba jasnej i jednoznacznej definicji odróżniającej skąpstwo od oszczędzania, a nawet od rozrzutności, bo jest to uwarunkowane wieloma nieznanymi czynnikami.
Przypomniała mi się taka piosenka:
https://www.youtube.com/watch?v=pyewz3w3pnA
Prawda, wiele zjawisk ma cechy subiektywne, każdy z nas ocenia to samo inaczej, inne cechy uważa za pozytywne...
UsuńNajważniejsze, według mnie, to nie narzucać swojego stylu życia innym, bo każdy z nas jest inny i inne ma potrzeby...tak jak w tej piosence...
Może nawet problem nie leży w ocenie tego samego zjawiska, ale w okolicznościach w jakich się pojawia.
UsuńPrzypomniała mi się taka stara sentencja, że "bogatym nie jest ten, który dużo ma, ale ten, który potrafi dużo dać innym. Z drugiej jednak strony trudno znaleźć bogatego, który byłby rozrzutny. Eeech, dziwny ten świat ...
Wręcz przeciwnie, podobno najchętniej dzielą sie ci, którzy sami mają niewiele. Masz rację, bardzo dziwny jest ten świat...
UsuńChyba nieco się nie zrozumieliśmy, ale to moja wina. W przytoczonej sentencji zabrakło na końcu cudzysłowu. A powinna ona brzmieć tak:
Usuń"bogatym nie jest ten, który dużo ma, ale ten, który potrafi dużo dać innym"
Można, a nawet należy wyciągnąć z tego wniosek, że np.: jeżeli biedny odda swoją bułkę bezdomnemu, i do pracy pójdzie głodny, to jest on bardziej bogaty niż ten, który ma wille i samoloty, ale bułki bezdomnemu nie da. I tutaj masz rację. Filantropi i darczyńcy to najczęściej ludzie biedni.
Witaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńJedni mają przyjemność z wydawania pieniędzy, inni - z gromadzenia.
Masz rację, Jotko - najbardziej poszkodowani są zawsze najbliżsi skąpców. Komuś z boku może wydawać się zabawne rozwałkowywanie tubki po paście do zębów, przecinanie butelki po kefirze, pisanie kratka w kratkę w zeszycie od polskiego (tak - od polskiego) i nierobienie marginesów... Co jednak ma zrobić dziecko, gdy ta pasta, kefir i zeszyt mają starczyć na określony czas i nie ma zmiłuj, a jest... kara. Kara wredna, perfidna, sadystyczna...
Ktoś powie - patologia. Ależ skąd - rodzic wykształcony, dobrze zarabiający, nawet miły i kulturalny. Taką ma tylko maleńką wadę - jest skąpy.
Takie skąpstwo to najczęściej objaw schorzenia o podłożu psychicznym, które powinien zdiagnozować specjalista. Niestety - do gabinetów najczęściej trafiają ofiary :(
Pozdrawiam :)
Pół biedy jeśli trafią w odpowiednim momencie i uzyskają pomoc, ale często zdarza sie, że prywatnie ich nie stać, a z ubezpieczenia czeka sie baaardzo długo, przynajmniej w małych miastach...
UsuńNajczęściej trafiają jako osoby dorosłe - pozornie z zupełnie innymi problemami :(
UsuńWiesz, Jotko, dziś mamy dwudziestego trzeciego sierpnia, a ja byłam u Gabrysi...
Ha! Nie spóźniłam się :)
Pozdrawiam :)
Masz nosa! Raz jeszcze dziękuję serdecznie:-)
UsuńMnie życie też poniekąd zmusiło do oszczędzania jeszcze tak niedawno temu, bo kiedy trzeba przeżyć razem z dzieckiem za 200 zł miesięcznie - nie ma innego wyjścia jak oszczędzać. Rozumiem dlatego ludzi, którzy oszczędzają bo mają taką a nie inną sytuację finansową. Jednak trudno mi zrozumieć tych, którzy oszczędzają, bo.. No właśnie? A życie ucieka. A potem się kończy. I jak to ktoś kiedyś napisał: "Kobietę pochowano do trumny w pięknej nieużywanej bieliźnie, którą kupiła kilka lat wcześniej na specjalną okazją."
OdpowiedzUsuńTeż przeżyłam niejeden taki okres, gdy musiałam wybierać czy kupić bieliznę czy dezodorant i tym bardziej nie rozumiem, że ktoś może świadomie wybrać taki styl życia...
Usuńjak widać we wszystkim potrzebny jest zdrowy rozsądek i świadomość tego po co się żyje :)
OdpowiedzUsuńJak śpiewa M.Jopek ..."Bo życie przecież po to jest, żeby pożyć
Nim w kołowrotku pęknie nić ... :) Jeśli ktoś uważa inaczej - jego problem :) Świetny post . Pozdrawiam :)
Jak ktoś powiedział, pieniądze po to są by je wydawać, a wydawać też trzeba umieć:-)
UsuńDobrej nocy:-)
Ja też jestem raczej oszczędna, ale jak już oszczędzę, to sobie nie żałuję. Pieniądze są po to, żeby z nich korzystać. Tyle tylko, że ja zamiast brać kredyty, po prostu oszczędzam na coś konkretnego i tyle. No i skąpstwo a oszczędność to dwie różne rzeczy. Nie przyszłoby mi do głowy zbierać wodę ze zmywania do spłukiwania kibelka, albo siedzieć wieczorem przy jednej żarówce i nie móc czytać, bądź ze skąpstwa nie wykupić leków
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Czasem trzeba zacisnąć pasa, niekiedy bierze sie coś na raty lub zbiera na wymarzoną wycieczkę, ale w końcu na tę wycieczkę się jedzie! Opisane przypadki to dla mnie jakaś forma zaburzeń, masochizm, nie wiem jak to nazwać...
UsuńMnie się pieniądze nie trzymają, co jest moją bolączką i nad czym pracuję. Ale taka przesadna oszczędność też jest niestety patologiczna. Bo życie mamy tylko jedno, pieniędzy ze sobą do grobu nie zabierzemy i chyba na tym polega życie, żeby żyć, a nie żeby wegetować i upychać w skarpetę... a może się nie znam?
OdpowiedzUsuńNo i dobrze, nie mają się trzymać Ciebie, tylko Tobie służyć, żeby sie lepiej żyło :-)
UsuńZnasz się jak nikt, świetnie sobie radzisz:-)
I właśnie takie pszczółki miałam na myśli Jotko.
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie.
To ja dziękuję za inspirację:-)
UsuńCzasem skrupulatne oszczędzanie (nawet większe niż w opisanych przypadkach) jest koniecznością, do tego zmusza życie... Sama pamiętam okresy, gdy jadło się suchy chleb z margaryną i liczyło każdy grosz. Pamiętam też moją Mamę, która mówiła, że gdy zaczyna się planować domowy budżet z dokładnością do złotówki (a nie do 10 groszy), to już nie jest źle...
OdpowiedzUsuńJednak co innego oszczędność czy gospodarność, a co innego skąpstwo, które jest stanem umysłu a nie portfela.
Trudno nie zgodzić się z powyższymi komentarzami - pieniądze powinny być środkiem, a nie celem. Pogoń za ich zarabianiem ani też ich gromadzenie nie mogą dać prawdziwego szczęścia...
Ale - jak to mówią - nie zaglądaj drugiemu do portfela! ;-)
Każdy, kto przeżył lata chude i doczekał dostatku ma już we krwi oszczędność, ale nie każdy staje sie skąpy...
UsuńMnie to prostu żal takich ludzi. Ale pewnie oni są szczęśliwi z tymi swoimi dziwactwami?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Asiu. :) .
Może są, a może innego szczęścia nie znają?
UsuńSerdeczności, Tereniu :-)
Osobiście nie rozumiem tego typu ograniczeń. Czy człowiek potrafi być z nimi szczęśliwy? Czy może dawać radość codzienne odmawianie sobie podstawowych czynników, z których inni korzystają w naturalny sposób?
OdpowiedzUsuńTrzeba by ich o to zapytać ;)
Miłego dnia, Asiu :)
No własnie, bo co innego znosić ograniczenia, gdy trudna sytuacja tego wymaga, w nadziei na lepsze czasy, ale narzucać sobie dobrowolnie? też nie rozumiem...
UsuńBył miły, czego i Tobie życzę Ariadno:-)
Mam drobną uwagę - warto byłoby podzielić tekst na akapity, będzie czytelniej :-).
OdpowiedzUsuńCelna uwaga, postaram się :-)
UsuńKiedy czytałam te historie, od razu stanęły mi przed oczyma dwie osoby, jedną z nich niestety jest mój ojciec. Tak, spędziłam pierwsze dwadzieścia lat życia pod bezpośrednim wpływem... cóż, skąpca. Nie zrozumiałam dzięki temu, skąd biorą sie takie postawy i chyba nie zrozumiem, odnoszę wrażenie, że to wynika być może z choroby nerwowej, jaka trapi danego człowieka. O ojcu już oszczędzę, ale pewien znajomy jest tak skąpy, że (mieszkając w domku na wsi) nie pozwolił podłączyć do łazienki i kuchni wody. Jedyny kran nie wiedzieć czemu znajduje się w zimnej piwnicy, gdzie podczas zimy zamarza. A więc kłopotliwe jak ch...a. Łazienka jest, ale z miską i wiadrem. Wszystko dlatego, żeby nie płacić rachunków za wodę. Mając wodę pod nosem, domownicy (dwoje dzieci i żona) mogliby zacząć jej nadużywać ;-)
OdpowiedzUsuńZ tego samego powodu niektórzy działkowcy nie podłączają wody bieżącej i wożą w baniakach, chociaż inni obok wodę mają...ale żeby w domu sobie ograniczać, to już średniowiecze :-(
UsuńW życiu zawsze trzeba zachować umiar. Oszczędzanie potrzebne, ale każda przesada jest straszna, szczególnie dla rodziny.
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam.
Szczególnie dla rodziny, która nie podziela, a jest zmuszana...
UsuńJa też chciałam od półrocza być oszczędna, bo marzyło mi się wysłanie syna z kobietą na wczasy do Zakopanego między Świętami, a Sylwestrem. Syn bardzo się z takiej perspektywy ucieszył. Jednak gdy widzi dodatkowe pieniądze na moim koncie, zawsze znajdzie dla nich zastosowanie. Tak było i tym razem.Marzenia o spokojnych świętach bez konieczności urządzania Wigilii mogę zakopać głęboko pod ziemią. Ultra ma rację, każda przesada jest niewskazana.
OdpowiedzUsuńA może rozdziel zadania do wykonania i ogłoś święta zrzutkowe, każdy coś kupuje,przygotowuje, albo ogłoś okres oszczędzania na Twój wyjazd ...
UsuńWniosek z tego taki, że nie warto oszczędzać, Ale z pewnością powinno się życie przeżyć z godnością, znaleźć radość i szczęście w życiu. Jeśli dla kogoś to oszczędzanie nie było zgryzotą, a istotą bytu i szczęścia - to proszę bardzo, niech żyje jak chce! Każdy jest kowalem własnego losu. Niektórzy budzą się ze snu i zmieniają swoje życie, a inni pozostają w malignie. Ściskam :))
OdpowiedzUsuńDobrze powiedziane - gdy oszczędzanie bywa zgryzotą, to traci sens...a my radość z oszczędzania.
UsuńSerdeczności:-)
Zawsze się uważałam za osobę oszczędna, ale ostatnio trochę poszalałam z wydatkami - na podróż, na coś ładnego. Po coś się męczę 8 h na dobę ;)
OdpowiedzUsuńByleby tylko pieniądze powstawały środkiem, a nie celem.
No właśnie, po to się męczymy, żeby trochę przyjemności potem było...
UsuńJa jestem bardzo oszczędny (niektórzy mówią, że nawet skąpy), ale myślę, że czasami warto wypić piwo, pójść do kina czy zjeść obiad w restauracji.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że skąpstwo u niektórych to objaw jakichś chorób lub zaburzeń psychicznych. Miałem krewną, która oszczędzała w zimie na ogrzewaniu (miała w domu 15 stopni), chodziła spać, gdy zachodziło słońce, by oszczędzić na prądzie.
Gdy zmarła, okazało się, że miała w domu schowane kilkadziesiąt tysięcy złotych..
Pozdrawiam:)
Dobry przykład, też znam panią, która chwaliła sie oszczędzaniem na ogrzewaniu, a gdy chciała sprzedać dom, to okazało sie, że jest tak zawilgocony i zagrzybiony, że nikt go nie chciał kupić.
UsuńDzięki za komentarz:-)
Oszczędzanie nie jest złe. Ale uważam , że skoro oszczędzać - to na jakiś konkretny cel. Nie dla grubego konta.
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam :-)
Usuń