Święto Niepodległości to nie tylko dzień wolny na wypoczynek i spędzenie czasu z bliskimi. To także czas refleksji o tym, jak jest obchodzone i jaki mamy do niego stosunek. Budujące są rozmaite formy świętowania, od wspólnego szycia flagi, poprzez biegi uliczne , do marszy i wieców , o dziwo w tym roku spokojnych. Świątecznym prezentem było także zwycięstwo naszych piłkarzy w meczu z Rumunią.
Każdy z nas świętował na swój sposób. U nas było kameralnie, spacerowo z dodatkiem niespodzianek, ale i refleksji, że nie ma wokół tylu flag i akcentów patriotycznych, jakie bywają choćby w czasie rozgrywek piłkarskich.
Na świątecznym spacerze trafiliśmy do pijalni wód mineralnych, gdzie otwarto wystawę poświęconą postaci Jerzego Giedroyca i jego emigracyjnej działalności, a wokół przy stolikach kuracjusze z całej Polski w czasie rozmów przy kawie i kujawskich przysmakach. Obok pijalni palmiarnia z ptaszarnią, gdzie udało się podpatrzeć zaloty ptaszków, zaloty przyjęte przez samiczkę, co wróży optymistycznie, że ptaszków przybędzie.
W parku mnóstwo biegaczy i kijkarzy, którzy aktywnością fizyczną uczcili święto.
W domu swojski obiad z pierogami dwojakiego rodzaju, a potem pyszny placek drożdżowy, dzieło mojego męża. Przy kawie, zajadając drożdżówkę obejrzeliśmy na małym ekranie, jak w kraju obchodzono Święto Niepodległości.
Cieszę się, że obyło sie bez ekscesów, które zwykle pomniejszają radość ze świętowania. Do ideału daleko, ale nie wymagajmy zbyt wiele.
Jeśli jesteście ciekawi jaka drożdżówka wyszła z rąk mojego męża, oto ona:
Rogali marcińskich próbowaliśmy, ale żadne nas nie zachwyciły, może tylko zadziwiły cenami...
Nie ma to jak domowy placek upieczony z miłością:-)
No ja napiszę parę słów u siebie o wczorajszym dniu, ale pewnie dopiero wieczorem, albo rano jutro. Prześladuje mnie apel poległych, niedługo jakiejś wysypki dostanę, jak będę tego słuchał.
OdpowiedzUsuńTak to działa, niby chcą uświetnić i oddać cześć, a obrzydzą nam ten apel w każdym miejscu i przy każdej okazji...
UsuńJak widać, takie święto można spędzać różnie. A spacery wśród pięknych miejsc w towarzystwie męża, który w dodatku taką pyszną drożdżówkę upiekł - to świetny pomysł;)
OdpowiedzUsuńTo prawda, jeśli niepodległość to i patriotyzm lokalny odpowiedni :-)
UsuńPodejrzewam, że gdyby Piłsudski żył, to pewnie by uznał, że najważniejsze święto to 9 Maja (a nie 8!), albo 22 Lipca. Piłsudski był realistą i 11 Listopada nie był dla niego najważniejszym dniem, nie była to nawet Bitwa Warszawska. 11 Listopada w II RP obchodzono na równi z innymi wydarzeniami minionego XX-lecia międzywojennego, dopiero po prawie 20 latach (w 1937 r.) uznano je za święto państwowe.
OdpowiedzUsuńOj, wiele dat już nam zmieniano na inne, więc i ta zmiana nikogo nie zdziwiłaby...
UsuńDomowe ciasta zawsze mają niesamowitą moc: ciepła, miłości i...szczęścia rodzinnego;-)
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest, kupne jakoś inaczej smakują ;-)
UsuńA do mnie przyjechał najmłodszy członek rodziny, ma dopiero 6 tygodni, i to on był najważniejszy :)
OdpowiedzUsuńMa się rozumieć, przyszłość narodu i radość dla całej rodziny :-)
UsuńCiasto drożdżowe - pycha! Pięknie wygląda. Ale mi smaku narobiłaś. I to jeszcze upieczone przez mężczyznę! Dobrze, że było spokojnie, bo w tym święcie nie chodzi o kłócenie się.
OdpowiedzUsuńTak mam dobrze, że nie tylko drożdżówkę umie upiec, obiad czasem też zrobi :-) A pizza lepsza od włoskiej!
UsuńDomowo, rodzinnie, smacznie a wieczorem świetne sportowe zakończenie dnia. Ciastem narobiłaś mi smaka i mam ochotę pomaszkiecić 😉
OdpowiedzUsuńja dziś sernik upiekłam i tradycyjnie mi siadł. Czy ktoś wie, co robić żeby sernik nie opadał?
UsuńMoja babcia zostawia sernik w wyłączonym piekarniku na 10-15 minutek żeby się "nie przeziębiło" albo stopniowo uchyla drzwiczki od piekarnika.. Może pomoże. :)
UsuńPozdrawiam, M.
Czasami trzeba pomaszkiecić, a powody co najmniej dwa: jesień i długi weekend :-)
UsuńSernik też nam zawsze opada, więc nie pomogę, ale jak smaczny, to nie przeszkadza, że opadł :-)
Babcine sposoby podobno dobre i pewnie każda babcia ma inny...
O! Widzę, że narodziła się nowa świecka tradycja: niepodległościowy placek drożdżowy!
OdpowiedzUsuńA wiesz, to świetny pomysł, jedni mają rogale, my będziemy mieć placek!
UsuńBardzo mi się podoba propozycja ~boji i proponowałabym by taki niepodległościowy placek wprowadzić do tradycji obchodów 11.XI w całym kraju :) Zamiast pochodów , marszów i obrzucania się inwektywami lub hasłami lepiej byłoby zjeść taki placek w zgodzie i miłej pokojowej atmosferze :)
UsuńJestem za całym sercem - zdrowy, tani placek drożdżowy ku pożytkowi całego narodu:-)
UsuńSkoro publicznie wszyscy dzielą sie opłatkiem wigilijnym, możemy zaproponować narodowe pieczenia placka i spożywanie ku czci Niepodległej!
Byłoby genialnie, gdyby tak było ! :) Pozdrawiam .
UsuńJeśli placek się mężowi udał to musiał być pieczony z miłością. Nie ma innej możliwości.
OdpowiedzUsuń:-)
Tak myślisz? To uczucie wielkie być musi, bo wyrósł nadspodziewanie wysoki...
UsuńRównież uważam, że domowe ciasto jest najlepsze, a kiedy ma się z kim usiąść do stołu i zjeść - czy może być coś wspanialszego? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMoja babcia mawiała, że choćby kartofel z solą, a w szczęśliwym domu zawsze smakuje...
UsuńPodziwiam mężczyzn, którzy pieką ciasta i zazdroszczę ich żonom, że wyzwoliły w nich chęci, by dzielić się swoimi umiejętnościami. Niektórzy mężczyźni, nie wiedzieć czemu, unikają kuchni jak ognia, twierdząc że nic nie potrafią. Np. mój mąż. Ale sprawiedliwie dodam, że ma wiele innych zalet.
OdpowiedzUsuńMój mąż wiele umiejętności nabył pod okiem teściowej, natomiast teść tylko wodę umiał ugotować.
UsuńCzasami potrzeba życiowa wyzwala w naszych mężach umiejętności kulinarne, ale skoro inne zalety doceniasz to jest O.K.
Masz rację, nasz syn wcześnie się z domu wyprowadził i potrzeba sprawiła, że zaczął... gotować. dziś jest prawie mistrzem w tej dziedzinie
UsuńTo tak jak nasz, gdy wyjechał do Poznania stał sie namiętnym kucharzem, mówi, że go to relaksuje i lubi eksperymentować, ale nie wiem po kim to ma?
Usuńa pierogi ? jakie pierogi ?????
OdpowiedzUsuńJa lubię wszystkie, ale najbardziej ze szpinakiem, a mój mąż ruskie lub z serem.
Usuńja też wszystkie al najbardziej ruskie z falbankami
UsuńDrożdżówka spod rąk Twojego męża wyszła pięknie !!! Święto jak święto - każdy ma na świętowanie swój pomysł. Ja akurat byłam w pracy, ale gdy nasze dzieci były młodsze, chodziliśmy na Plac Zwycięstwa i oglądaliśmy uroczystości a potem był pokaz pojazdów wojskowych. Teraz już nie chodzimy na takie imprezy.
OdpowiedzUsuńU nas organizowano także święto z gęsiną, ale późnym popołudniem i już nie chciało nam się iść, zresztą za gęsiną nie przepadam...
UsuńAż mi zapachniało ciastem i jutro z samego rana wezmę się za pieczenie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wieczornie
Super, to udanych wypieków życzę :-)
UsuńMoje święto było pracowite. Tak wyszło. Ale gdzie to jest powiedziane, że nie można czcić niepodległości swojego kraju pracą? ;)
OdpowiedzUsuńNigdzie nie jest powiedziane, każdy obchodzi na swój sposób i to jest piękne:-)
UsuńŚwięte słowa, jak ktoś zrobi i poda - podwójnie smakuje :-)
OdpowiedzUsuńCo tam rogale - kiedy arcydzieło na stole :) aż pachnie... My też wczoraj spacerkowo i słonecznie, a dziś przeciwnie. Za oknem hulał wiatr i sypało takie niewiadomoco - w cieple domowego ogniska zajadaliśmy pyszny makowiec :)
OdpowiedzUsuńCzyli święto pysznościami uhonorowane: kominek, miłość i domowe ciasto - cóż chcieć więcej?
UsuńAsiu jak pięknie spędziliście ten dzień. Ja też cieszyłam się.że obyło się bez zadym. Marzy mnie się jeden WIELKI MARSZ NIEPODLEGŁOŚCIOWY. Ale czy to możliwe? Złóż podziw dla Twojego męża za ciasto drożdżowe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. :) .
Wczoraj zawieźliśmy placek dzieciom i ich gościom, więc mąż zebrał tyle pochwał, że był dumny jak paw :-)
UsuńMiłej niedzieli :-)
Już sobie wyobrażam tę Jego dumę. Miłego popołudnia dla Was Asiu. :) .
UsuńZjadłabym ze smakiem taki placek! Ja jestem fanką jabłecznika. Mam nawet swój sprawdzony przepis na jabłecznik. Dokonałam w nim paru zmian (zamieniłam biały cukier na brązowy, bo nie przepadam za białym cukrem) i jest dla mnie idealny. :) Musiałabym w końcu coś upiec, ale mieszkanie wynajmowane, piekarnik jakiś taki.. no nie ufam temu piekarnikowi, bo jeszcze go nie testowałam. Poza tym wydaje mi się, że drzwiczki się nie domykają.. Ogólnie to słabo, bo zrobiłabym chociaż ciacha zbożowe albo muffinki, a tu taka klapa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, M.
To przydałby Ci sie prodiż elektryczny, a mam fajny przepis na szarlotkę bez jajek i bez ucierania, ale konieczny jest prodiż lub górna grzałka w piecu...
UsuńCiasta z owocami też lubię, na specjalną szarlotkę chodzę zawsze do mojego brata :-)
Serdeczności:-)
Także w dniu 11 listopada myślałam o tych różnych "sposobach" spędzania tego dnia. Mieliśmy właśnie w tych dniach-11 i 12 odwiedziny naszego syna-Jakuba z Dianą (partnerką)czyli było rodzinnie przy smakołykach,które wcześniej sobie "życzyli" oczywiście za naszą zgodą....Też piekłam drożdżowo-kruche rogaliki ale także kulebiaka i kapuśniaczki.I też oglądaliśmy mecz..i cieszyliśmy się z gry i wyniku,ale mniej z zachowania kibiców (zresztą czy można ich tak
OdpowiedzUsuńnazwać?)
Grażynko, w wielu domach same pyszności z okazji świętowania i spotkania rodzinne, my też byliśmy wczoraj u syna.
UsuńMasz rację, niektórych kibiców trudno nazwać łagodnie, a i świętowanie niektórych rodaków ogranicza się do picia wódki w dużych ilościach...
Witaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńJak byłam mała, nie rozumiałam, czemu tego dnia zawsze jeździliśmy na "nielegalny" żołnierski cmentarz i zapalaliśmy tam znicz, a potem spacerowaliśmy pomiędzy ledwo widocznymi mogiłkami...
Dziś już wiem i nadal to robimy, choć już bez moich Rodziców.
I też uważam, że miłość to przyprawa wynosząca każdą potrawę na szczyty sztuki kulinarnej :)
Pozdrawiam :)
Nasi rodzice i dziadkowie znali wiele takich tajemnic...
UsuńMnie też jakoś te rogale marcińskie nie kręcą, a już szczególnie nie za prawie 6 zł. Już drugi rok bez bitwy na ulicach Warszawy, nie wyglada to na przypadek ani cud... Mam własną teorię na ten temat ;-)
OdpowiedzUsuńCiekawe jaką, bo ja nie mam żadnej...
UsuńBitwy skończyły się wraz ze zmianą władzy, czy to zbieg okoliczności?
UsuńOch ja rogaliki marcińskie (takie prawdziwe) uwielbiam, warte są tego kalorycznego grzechu :))
OdpowiedzUsuńBije z tego wpisu tyle piękna, okazanie tego święta w pozytywnych barwach - sama przyjemność z czytania :)
Dziś jadłam rogaliki upieczone przez koleżankę z jej własną konfitura z jagód, takie lubię najbardziej :-)
UsuńRogali marcińskich nigdy nie jadłam, na południu ich nie ma, natomiast drożdżówka upieczona z miłością niezwykle pociągająca. Kiedy byłam dzieckiem, zawsze wyjadałam kruszonkę z góry, przez co wynikała kłótnia z siostrą, ona dostawała bez kruszonki. Podrzuć tego placka, od wakacji nie piekłam drożdżowego, a jeść lubię.
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam.
Plackiem podzieliliśmy się z bliskimi, ale następnym razem zapraszam :-)
UsuńDomowy placek upieczony z miłością TO jest TO! :)
OdpowiedzUsuńW moim rodzinnym domu jadało się TYLKO drożdżówki. Jadało się na gorąco, w pośpiechu. Takie były pyszne ;)
Święto, przynajmniej częściowo, spędziłam w pracy. Wielu z Was razem ze mną ;)
Serdeczności Jotko :)
Ja też podjadam jeszcze ciepłe, ale to podobno niezdrowo :-)
UsuńPieczenie ciasta drożdżowego, to jest sztuka. U mnie w domu tylko ojciec potrafi dokonać tego cudu. Ja wyspecjalizowałem się w serniku i chociaż po upieczeniu opada, jest smaczny i po wyjęciu z piekarnika ma dziwną właściwość znikania w zastraszająco szybkim tempie :-)
OdpowiedzUsuńWidocznie ciasta to męska specjalność, zresztą wielu słynnych kucharzy i cukierników to panowie. Opadanie sernika nie przeszkadza mi :-)
Usuń