Jak trudno dogadać się w zespole wiedzą ci wszyscy, którzy kiedykolwiek próbowali zorganizować imprezę lub wycieczkę dla kilkunastu lub kilkudziesięciu osób. Demokracja nie zawsze się sprawdza, nawet jeśli ludzie dobrze się znają, ale mają różne oczekiwania i przyzwyczajenia.
Tak się składa, że byłam kiedyś odpowiedzialna za organizowanie różnych imprez oraz paczek świątecznych dla pracowników. Działka socjalna - działalność społeczna, ale bardzo niewdzięczna, bo nawet tam, gdzie dostajemy coś za darmo od pracodawcy wymagania pracowników bywają nie do pogodzenia.
Weźmy na przykład upominki świąteczne - jedni nie piją kawy, inni nie jedzą słodyczy, kilka osób wolałoby zamiast paczki żywnościowej talony do sklepu, a kilka następnych po prostu ekwiwalent gotówkowy.
Podobnie z organizowaniem wyjść do kina. Kupić bilety na film , który wszyscy chętnie by obejrzeli i jeszcze odpowiednio obdzielić miejscami w kinie to zadanie prawie niewykonalne. Nie mówiąc o tym, że słyszy sie alternatywę w postaci wyjazdu do filharmonii lub teatru zamiast kina.
Jeszcze ciekawiej robi się, gdy pada hasło: organizujemy wyjazd, oczekujemy propozycji. Propozycje oczywista padają, ale tak różne, ile jest w danej instytucji osób, a więc część chce jechać na wycieczkę gdzieś blisko, inni na wycieczkę zagraniczną, kilku pracowników zadowoli się imprezą z grillowaniem, panie chciałyby do SPA, panowie na paint-balla.
Nie bez zgrzytów odbywają się zawsze imprezy w lokalach gastronomicznych. Czy ma to być impreza z tańcami do rana, czy tylko tradycyjna kolacja z lampką wina, czy też spotkanie przy kawie połączone z wręczaniem upominków? Nie wspomnę już o osobach, które zapisują się na listę imprezową w ostatniej chwili lub wcale, nie rozumiejąc, że z dużym wyprzedzeniem trzeba zamówić lokal, menu i ustalić szczegóły, a nie każdy lokal dysponuje salami, w których można dostawić dodatkowe stoły i krzesła. Wszelkie pretensje zaś trafiają do organizatora...
Zgodnie z przysłowiem JESZCZE SIĘ TAKI NIE URODZIŁ, KTÓRY BY WSZYSTKIM DOGODZIŁ trzeba być stanowczym i mieć grubą skórę, by z takiego szaleństwa wyjść cało...
ja mam jeszcze inne hasło na taką okoliczność: "zadowolić wszystkich się nie da, ale wku*wić już tak..." :))))
OdpowiedzUsuńa swoją drogą, matkooooo, takie grupowe "uszcześliwianie", to ja miałam ostatni raz w czasach słusznie minionych i człowiek był zadowolony, ze wszystkiego co dali lub zaproponowali, ehhhhh...
miłego dnia Jotko :)
Podoba mi się Twoje hasło :-)
UsuńKtoś powiedział, że nie cenimy tego, co dają za darmo i chyba coś w tym jest...
Wniosek wynika, że albo należy obniżyć wymagania, albo zrezygnować z partycypacji gdzieś tam... Choć to bywa trudne, bo otoczenie może taką osobę potraktować jak czarną owcą (Z nami się nie napijesz!!??)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, ale z drugiej strony, nic na siłę, nie zawsze mamy ochotę "bawić" się z niektórymi współpracownikami...
UsuńTe "socjalne" to przecież nie jest od pracodawcy, tylko jakiś procent z dochodów pracowników. Nawet emerytów.
OdpowiedzUsuńFakt, podzielić je jest bardzo trudno. Najlepiej, żeby były dwie formy do wyboru, ale nie wiem, czy każdy regulamin na to pozwala (ZZ muszą się zgodzić). Podam taki przykład z życia. W moim zakładzie pracy bardzo popularne są wspólne wyjazdy, ale jest jedna dziewczyna, inwalidka, która nie może brać w nich udziału, a zarabia dużo (bo dużo i bardzo dobrze pracuje), więc zasila socjalne wydatnie, sama wcale z tego nie korzystając. Ja też :), ale mniejsza - nie jeżdżę, bo nie chcę. Ale większość chce i nikomu nie przyjdzie do głowy, że zawsze jakaś mniejszość się do ich wyjazdów dokłada. To nie jest fair.
Właściwie nikt nikomu nie dokłada, bo z zasady fundusz socjalny przeznaczony jest na sprawy pracownicze i pomoc socjalną, więc najwięcej zarabiający sponsorują najniżej uposażonych.
UsuńNie jest to też trzynasta ani czternasta pensja, ekwiwalent tez nie przysługuje, jeśli ktoś rezygnuje, jego strata, ja np. na wycieczki nie jeżdżę bo nie lubię...
Cóż.. Doskonale to rozumiem. Od początku studiów organizowałam coroczne wrześniowe spotkania swojej klasy licealnej. Dwa spotkania odbyły się okej - kto miał przyjść, ten przyszedł. Niestety na trzecim roku studiów bardzo się zawiodłam na kolegach i koleżankach z liceum. Miało pojawić się z 12 osób, a przyszły 3 (wliczając mnie). Dobrze, że nie zarezerwowałam stolika, za który musiałabym zapłacić. Od tamtej pory spotkań klasowych nie ma, bo i nie ma też nikogo komu by się chciało to załatwiać. Zaczęłam szanować swój własny czas i na razie dobrze mi z tym idzie. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, M.
I bardzo dobrze, dali jasny sygnał, że te spotkania mają w głębokim poszanowaniu...
UsuńZ racji pewnych, chyba wrodzonych cech charakteru, często bywałam i nadal bywam organizatorką różnych tego typu akcji. I wiem, o czym piszesz... w któryms momencie przestałam sie przejmowac, organizowałam i informowałam jak jest - jak komuś nie odpowiada, jego problem, albo niech sam coś zrobi. Takim punktem kulminacyjnym mojego wkur...nia była akcja z koszulkami dla sporej ekipy. Żeby każdy mógł swoją miec na czas, wyłożyłam własne pieniądze. I nagle okazało się, że e, jednak nie, a kolor nie całkiem taki, a chyba troszkę za drogo, a może nie teraz... a ile ty z tego masz... A ja z tego miałam tyle, że poświęciłam swój wolny czas i swoje pieniądze, bo nawet dla siebie nie miałam za darmo. I od tego czasu dalej działam, ale już na innych zasadach - najpierw kasa, a potem działanie. Wredne? Może, ale ilez można...
OdpowiedzUsuńOj, też to znam ze składkowych imprez, ileż to razy dokładałam z własnego portfela, bo niektórym ciężko jest płacić, ale korzystają chętnie...
UsuńTo prawda Asiu, że nie da się wszystkich zadowolić. Ludzie jakoś dziwnie to pojmują, zamiast cieszyć się, że jest coś organizowane, że miło spędzi się czas, to marudzą. Chyba już taka ludzka natura, na szczęście nie u wszystkich.
OdpowiedzUsuńNa szczęście są też tacy, którzy cieszą się ze wszystkiego i potrafią docenić trud organizatorów.
UsuńOoo , to Ci współczuję.
OdpowiedzUsuńByć organizatorem imprez jakichkolwiek czy wyjazdów
to zadanie nie do pozazdroszczenia ...
Podziwiam talent,że potrafiłaś to organizować
i masz racje wszystkim nie dogodzisz :-)))
Pozdrawiam serdecznie :-)
Jakoś się udawało, ale sama czułam potem niesmak...
UsuńWszystkim nie dogodzisz...to takie prawdziwe.Mnie szczególnie denerwują osoby ,które biorą udział w jakimś zorganizowanym czy to wyjeździe czy jakimś spotkaniu ,a po ....pada cała "litania" co było źle ,nie tak jak powinno być przygotowane.Bo oczywiście organizator nie słuchał wszystkich "dobrych rad". Z czymś takim się spotkałam.....i nawet zaproponowałam osobie "z pretensjami" aby przy następnej organizacji była "aktywna".....bo wie najlepiej jak ma być.Chyba mnie .....nie lubi.
OdpowiedzUsuńZnam Grazynko takich "doradców", gdy powiesz - zrób następnym razem Ty, odpowiadają - ja nie jestem od tego...ale do krytyki pierwsi :-(
UsuńPowiedziałabym, że to problem stary jak świat ;D. Przykro jest dostać coś, co się nie podoba, czego się nie użyje, ale to nie jest jakaś tragedia - można oddać komuś, komu się przyda, albo kto pije tą kawę. Co do wyjazdów to u mnie w szkole było tak, że albo się decydujemy na jedną opcję i jedziemy, albo siedzimy w szkole. Wiadomo, że woleliśmy jechać, niż siedzieć na lekcjach. Z kolei teraz u mojej siostry w klasie połowa chciała tam, połowa gdzie indziej i chyba wyszło tak, że nigdzie nie pojechali, co jest rozwiązaniem problemu, jakby na to nie patrzeć. Nie to nie. A ci co się gdzieś zapisują i nie przychodzą to naprawdę są nieodpowiedzialni, z tym że kasy już nie odzyskają, dobrze że jeszcze płacić za nich nie trzeba. Organizator to trochę niewdzięczna rola, ale to też powinien być ktoś, kto umie kierować innymi i kogo te osoby posłuchają, bo czasem naprawdę trzeba postawić sprawę jasno i stanowczo.
OdpowiedzUsuńJeśli nie pojawili sie na imprezie, to pół biedy, bo zapłacone porcje zjadł ktoś podwójnie. Gorzej, gdy nie zapisali się, a potem oburzył ich brak miejsc przy stole, bo jednak zdecydowali, że przyjdą.No zabić to mało...
UsuńOjejku, od zawsze nienawidziłam pracy w zespole. Ile już było wycieczek, których miejsce zależało od mojej klasy, zawsze dziewięćdziesiąt procent głosów jest na kino (bo Galeria Jurajska blisko) a nieznaczna reszta w godne (?) miejsca. Smutne , że jeśli jest możliwość zorganizowania naprawdę fajnego wyjazdu, większości z tylu miejsc w Polsce przychodzi do głowy tylko kino, i to zawsze to samo (nie mówię, ze to źle, bo do kina chodzę z siostrą często). A jak nauczyciel już powie to, co ja powyżej, zbierają się na wysiłek i wymyślają coś innego. Ciekawe, ze drugą propozycją zawsze jest były obóz Oświęcimiu. Wobec tego niedoszli organizatorzy godzą się na film...
OdpowiedzUsuńCiepełka
RO(c)K METALU
No faktycznie, dużego wyboru nie ma. To znaczy, że demokracja nie sprawdza sie także wśród bardzo młodych osób.
UsuńTo tak jak nasza Reginka. Nie organizowała spotkań "nic nie robi", organizuje spotkania - " sekta..."
OdpowiedzUsuńNo powiedz, Gabrysiu - młotek gumowy wręczyć niech się pukną gdzie trzeba...
UsuńTo prawda, nie dogodzi się wszystkim. Ja czasami staram się, ale jak nie wychodzi to odpuszczam i żeby mi nie było głupio to sprawdzam bilans - 5 zadowolonych, jeden nie, więc nie jest źle ;)
OdpowiedzUsuńWszyscy zadowoleni to nierealne, ale wkurzają ci, którym wiecznie nie w smak, prawda?
UsuńZnajoma sytuacja ☺
OdpowiedzUsuńDomyślam się...
UsuńWierzę, że to syzyfowa praca. Nigdy nie organizowałam nic na wielką skalę, czy dla "obcych", ale często umawiam spędy wśród znajomych i mimo, że znamy się doskonale to też są zgrzyty co do miejsca, terminu itp. itd.
OdpowiedzUsuńTo może przekaż pałeczkę komuś wiecznie niezadowolonemu?
UsuńTo wtedy nie będzie spędów...
Usuńtylko dodaj jeszcze, że są ludzie którzy z góry zakładają że nie będzie się im podobać i już... Ot tak, dla zasady (jakakolwiek zasada by to nie była)
OdpowiedzUsuńNo masz rację, bo łatwiej jest marudzić, niż samemu zorganizować ;-)
UsuńOsobiście dziwię się, ze są chętni do prowadzenia działalności socjalnej w zakładzie. Nie dość, że robią to wszystko za darmo, to jeszcze są bezustannie krytykowani przez wiecznych malkontentów. Osobiście cieszę się, że ktoś zgłasza się do tej fuchy i nie komentuję. Pracuję w płacach i kiedyś w naszym dziale pojawił się wniosek o dodatkową premię dla osoby od socjalu. Oczywiście nie dostała tej premii, bo przecież co z tego, że robi tak dużo dla pracowników, przecież robi to w godzinach służbowych i to w dodatku źle, a w ogóle to ileż tej dodatkowej pracy, bez przesady. A nawiasem mówiąc, ludzi mamy coś ponad dwie setki. Nie wiem skąd takie podejście do ludzi chcących się poświęcać w jakiś sposób (bo to przecież poświęcenie).
OdpowiedzUsuńO tak, dodatkowa premia to dopiero leżałaby niektórym na wątrobie.
UsuńKiedyś padło u nas hasło, kto chciałby zająć się socjalem, może zrobi to lepiej? Zero zgłoszeń...
Miałam szczęście- wszędzie gdzie pracowałam nie było żadnych zorganizowanych "balang, wycieczek itp."Za to można było sobie wykupić ulgowy abonament do opery na cały kwartał.
OdpowiedzUsuńAle zauważyłam, że nawet w nielicznym gronie 4 lub 6 osób trudno się czasami dogadać- i co do zaplanowania wspólnej eskapady i do ułożenia jej programu.
Osobiście należę do "kameralistek" i spotkanie w gronie większym niż 6 osób to już dla mnie TŁUM.
Miłego;)
To mamy podobnie, dlatego nie bywam na wycieczkach...
UsuńKiedyś wywiesiliśmy ogłoszenie o zapisach na abonament do SPA, nie zgłosiło sie nawet 10 osób, chociaż wcześniej padały takie propozycje.
Podziwiam osoby, które biorą się za organizacje różnych imprez. U mnie na roku na studiach był chłopak, który przez wiele lat po naszej nauce regularnie organizował spotkania całego roku. Ostatnio z jakiegoś powodu tego nie robi i nie ma nikogo, kto by po nim przejął pałeczkę. ja przyznaję bez bicia - nie nadaję się do tego. Na wywiadówkach zawsze uciekałam spojrzeniem, gdy trzeba było się zgłaszać do trójki klasowej. Oj, dobrze że to już przeszłośc.
OdpowiedzUsuńAle wyglądasz mi na osobę, która nie kręci nosem bez powodu, a że nie czujesz bluesa w temacie, to żaden grzech, ja do trójki klasowej też się nie pchałam :-)
UsuńWłaściwie nie znam problemu. Nigdy nie organizowałam niczego dla większych grup dorosłych. Organizowałam, owszem, jakieś akademie klasowe (grupowe, bo ze studentami), wyjazdy ze znajomymi (6 osób), imprezy rodzinne na 30 osób, ale nie demokratycznie, autorytarnie. Było tak, jak ja zarządziłam. Pozwalanie na wybory, to mnożenie problemów. Ludzie wymyślają (a potem krytykują), jeśli tylko mają taką możliwość. A Polacy chyba szczególnie: gdzie 3 osoby, tam 5 poglądów. Zorganizowanych przeze mnie akcji nikt nie skrytykował (w każdym razie głośno). A na organizowane wyjazdy, czy imprezy chodzę, jeśli wszystko jest już ustalone i mnie to odpowiada. I nie mam zwyczaju (powodu) wtedy, żeby coś krytykować.
OdpowiedzUsuńNo widzisz, a mnie bardziej stresuje zorganizowanie imprezy prywatnej dla tylu osób, wpadam w panikę już na etapie zakupów...
UsuńOd wczoraj próbuję wpisać u Ciebie komentarz, ale nie pokazuje mi się pole komentarza :-(
To właśnie jest nauka demokracji od podstaw. Nie trzeba by było "naprawiać Najjaśniejszej", gdyby na drodze kariery polityków pojawiła się umiejętność organizacji takich akcji grupowych, środowiskowych i społecznych. Wyobraźmy sobie naszego naczelnika państwa, który organizuje wycieczkę na grzybobranie z Tuskiem, Kwaśniewskim, itp. ... :-D
OdpowiedzUsuńMoja wyobraźnia tak daleko nie sięga :-)
UsuńOrganizowanie różnych imprez, wyjazdów to bardzo niewdzięczne zajęcie.
OdpowiedzUsuńChętnych do tego nie ma zbyt wielu, ale do krytykowania to prawie wszyscy.
Mało kto docenia poświęcenia organizatora, niestety.
I gdzie tu znaleźć złoty środek?
UsuńPodobne przeprawy znam choćby z czasów gimnazjum, jak nauczyciel geografii organizował nam wyjazdy na pięć-sześć dni za granicę. Po powrocie rozliczał się z rodzicami z pozostałej gotówki. I już odzywały się głosy, że za mało przywiózł, że za dużo, że to i tamto. Masakra. Tak samo miał przed wyjazdem. Czy hotele mają mieć trzy czy pięć gwiazdek, autokar czy samolot, zwiedzanie nad łażenie w czasie wolnym czy na odwrót itp. itd.
OdpowiedzUsuńTak to bywa czasem z żałobą, że niektórzy nie potrafią jej zakończyć. Tu chodzi o inne cele oczywiście, jednak ogólnie masz rację, żałoba powinna się kiedyś kończyć.
Podobno ma być jeszcze zimniej, z deszczem a nawet ze śniegiem w najbliższych dniach.
Pozdrawiam!
Od strony rodziców uczniów też to znam, czasem trzeba sobie odpuścić lub nie puszczać dzieciaków na wycieczki...
UsuńPodobno nie ma złej pogody, jedynie niewłaściwe ubrania:-)
Serdeczności:-)
Witaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńNarzekaczy się nie zmieni - niestety:) Taki już mają uciążliwy "styl bycia".
Ja zawsze po serii utyskiwań zagajam słodko: "A teraz opowiedz, co było dobrego?"
Reakcje są różne, ale przeważnie para z takiego delikwenta uchodzi, a jeśli nie, to dodaję: "Rozumiem, że o następnej inicjatywie mam cię nawet nie zawiadamiać?".
Popłoch bywa zabawny, bo w gruncie rzeczy większość wiecznie niezadowolonych za żadne skarby świata nie przepuściłaby tych "nieudanych" imprez:)
Pozdrawiam :)
Dobre wyjście, ale nie na wszystkich działa, więc lepiej mieć grubą skórę lub przestać się w to bawić...niech podziałają młodsi :-)
Usuńa byłam kiedyś taką od spraw socjalnych. bardzo szybko doszłam do wniosku, że najszybszą i najskuteczniejszą metodą wobec "maruderów" było sporządzenie ogłoszenia w stylu: 01.05.2017 organizujemy spotkanie integracyjne w plenerze-grilla w miejscu X. firma zapewnia jednorazowe naczynia, zimne napoje i transporta tam- i powrót. proszę wpisywać się na listę chętnych. ludzie to takie dziwne stworzenia, że pewne rzeczy trzeba im narzucić, bo w obliczu możliwości wyboru głupieją/grymaszą/wymyślają istne fanaberie ;)
OdpowiedzUsuńMasz rację, możliwość wyboru powoduje, że niektórzy głupieją...
UsuńLudzi trzeba uczyć nie tylko punktualności, ale także umiejętności przystosowania się do zasad w grupie. Zauważają to obcokrajowcy, którzy widzą wiedzę Polaków, doceniają ją, ale twierdzą, że nie są nauczeni pracować zespołowo. To się wynosi ze szkoły, a ta uczy indywidualizmu, bo taki program przypisano odgórnie.
OdpowiedzUsuńSerdeczności
Coś w tym jest, u nas zbyt dużo indywidualistów i każdy wie najlepiej i zrobiłby inaczej...
UsuńZgadza się, u mnie w pracy jest to samo. Często jest tak, że wisi lista na imprezę/wyjazd i nie dochodzi do skutku, bo jest za mało chętnych. Może ludzie nie lubią spędzać czasu wolnego w swoim towarzystwie.
OdpowiedzUsuńCzęściowo też tak jest, masz rację, ja też wolę spędzić weekend z mężem, niż z kolegami z pracy, zwłaszcza z niektórymi...
UsuńDlatego mój zakład pracy nie pyta, tylko robi swoje. Pamiętam paczkę świąteczną, którą dostała moja roczna córka. Ani jeden produkt nie był przeznaczony dla niemowlaka, ale na szczęście ojciec sobie poradził :)))
OdpowiedzUsuńU nas paczki dla dzieci przestaliśmy robić, gdy okazało się, że mają być zróżnicowane... ale gdy były, to częścią słodyczy jeszcze w szkole "zaopiekowali" się rodzice :-)
UsuńZnam to z trochę innej strony - w mojej grupce dominuje płeć piękna, dlatego nawet wyjazd do kina bywa uciążliwy, ile to razy faceci mogą siedzieć na wyciskaczach łez lub komediach romantycznych? :)
OdpowiedzUsuńNo faktycznie, w temacie zakupy i kino trzeba czasem dać panom ulgę od naszych preferencji...
UsuńZdaje się, że tylko Stalin potrafił radzić sobie z zespołem... Ale chyba lepiej ze Stalina nie brać przykładu?
OdpowiedzUsuńStanowczo nie ze Stalina !!!
UsuńCiekawy temat poruszyłaś. I zgadzam się w 100 %. Ciężko zblizyć się do ideału;) Zawsze znajdzie się ktoś mało zadowolony;) Ale tak to już jest z nami, ludźmi;) Co sztuka to inne podejście:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńCzasami ręce i wszystko inne opada, ale cóż, ktoś musi ciągnąć ten wózek:-)
UsuńSerdeczności:-)
Chyba nie ma nic gorszego, niż próba porozumienia się z grupą ludzi :)
OdpowiedzUsuńNo łatwe to nie jest, a niektórzy jakby specjalnie piętrzyli trudności...
Usuń