Miał być ciąg dalszy doniesień z wyjazdu, ale komentarz Stokrotki pod ostatnim postem przypomniał mi pewną dawną historię, którą chcę się podzielić, jednak osoby o słabych nerwach proszone są o łyknięcie positivum...
Moi teściowie mieli kiedyś działkę, na której bywaliśmy, pomagaliśmy w różnych pracach, czasami jeździł tam mój mąż sam. Tak też wybrał się kiedyś by pomóc teściowi w usuwaniu starych drzewek owocowych.
Do dyspozycji miał skromne narzędzia, ale sił i ochoty do pracy sporo. Doświadczenia w pracy z siekierą nie miał zbyt wiele lub wcale, więc zdarzyło się, że w trakcie operowania siekierą sporych rozmiarów obciął sobie koniuszek palca.
Koniuszek mały, ale krwi było sporo. Mąż zostawił wszystko, pobiegł do pobliskiej przychodni przy zakładach chemicznych, gdzie na swoje szczęście trafił na życzliwego lekarza i doświadczoną pielęgniarkę. Koniuszek przyszyto, opatrunek jak złoto, miał tylko codziennie przychodzić na zmianę opatrunku. Jakoś wtedy nikt o ubezpieczenie i pesele nie pytał.
Były to czasy bez telefonów komórkowych, więc wyobraźcie sobie miny moich teściów, gdy przyjechali na działkę i zobaczyli taki widok - na środku działki stoi pieniek, na nim siekiera, dookoła mnóstwo krwi i ślady po bytności ich syna.
Sama w takiej sytuacji nie wiedziałabym, co robić. Na szczęście, zanim zdecydowali gdzie biec i co robić, mąż zdążył wrócić na działkę, bo wszystko zostawił jak stał, nawet się nie przebrał, aż dziw, że niczego nie ukradli.
Ja dowiedziałam sie o wszystkim ostatnia, bo byłam w domu. Poszkodowany chodził na zmiany opatrunku, nie będę Wam opisywać co robiła z palcem pielęgniarka, bo na samo wspomnienie mi słabo, ale dzięki temu nie ma PRAWIE śladu po tym wypadku.
Jedyne, czego nie udało się zarejestrować to miny teściów, wiele bym dała by je zobaczyć. Wiem - jestem bez serca...ale taki mały diabełek chyba tkwi w każdym z nas?
Nie wiem co bym zrobiła zastając taki widok... Mam tylko nadzieję, że z wrażenia bym na zawał nie zeszła ;)
OdpowiedzUsuńA krew z palca leje się masakrycznie - wiem coś o tym, bo mój brat kiedyś sobie załatwił palec. Wyglądało jak po świniobiciu ;)
Chyba nie tylko z palca...czasami małe rany powodują największe krwawienie.
UsuńWitaj Jotko ,miło ,ze do mnie zaglądasz.Ja Cię też podczytuję od jakiegoś czasu.
OdpowiedzUsuńSkojarzenia jednoznaczne ;uciekłabym z wielkim krzykiem!
O, to miło, w takim razie już się znamy:-)
UsuńNajbardziej mnie zaszokowało, że o pesel i ubezpieczenie nikt nie pytał!
OdpowiedzUsuńNo taka ludzka służba zdrowia ;-)
UsuńPrzede wszystkim zachował się wzorowo, mógł przecież zemdleć albo pobiec do przychodni bez palca...
OdpowiedzUsuńTo prawda :-) Dzięki za odwiedziny, już zaglądam do Ciebie:-)
UsuńJa dziękuję, niemiła przygoda, ale miny teściów musiały być bezcenne...:-)
OdpowiedzUsuńAle jednak bez komórki też dał radę...
UsuńZastanawiali się pewnie kto kogo zamordował- Ty męża czy mąż Ciebie;)))
OdpowiedzUsuńMogło i tak być, bo zwłok ani śladu...
UsuńNie wzięłam positivum Asiu i jakoś dałam radę...Pewnie też dlatego ,że to wspomnienie co było ,a w sumie mimo tych "widoków" wokół pieńka ,krwi itp.wszystko się dobrze skończyło. Ale rzeczywiście w chwili gdy to się stało...nie było nikomu miło ,a najmniej mężowi....bo nacierpiał się "Biedaczek"
OdpowiedzUsuńO tak, on chyba najwięcej strachu sie najadł, tylko w tamtym momencie działała adrenalina...
UsuńDobrze, że to był koniuszek palca ręki, a nie "ten większy inny", bo wtedy nie tylko krew by przerażała. Pozdrawiam(przez tydzień milczałam, bo laptopa nie miałam). Dziękuję za piękną kartkę, na widok której mojemu synowi szczęka opadła
OdpowiedzUsuńTa opadnięta szczęka to najlepszy komplement :-)
Usuń... przyznaję, ze to nieciekawe przeżycie... taka mała rzecz, a boli... pozdrawiam serdecznie z trasy...
OdpowiedzUsuńDzięki, czy u Ciebie też takie upały i duchota?
UsuńKrwawa sceneria jak z kryminału! Dobrze, że Twój mąż będąc jednak w szoku pomyślał o uciętym palcu i go zabrał.
OdpowiedzUsuńNa szczęście to nie był palec, tylko opuszek i wisiał na kawałku skóry :-(
UsuńZobaczyłam to. Chyba bym zwłok szukała idąc za krwią
OdpowiedzUsuńFakt, dawało to do myślenia...
UsuńNo teściowie swoje przeżyli i szczerze mówiąc to im współczuję. Wszak to rodzice...
OdpowiedzUsuńOczywiście, w sumie dobrze, że dowiedziałam się po wszystkim:-)
UsuńZ palca krew potwornie sika. Mój mąż upuścił duży nóż, który wbił mu się w palec u stopy. Usłyszałam, jak szpetnie zaklął i hałas, więc poszłam sprawdzić, co się dzieje, a tam cała podłoga w krwi, omal nie zemdlałam z wrażenia.
OdpowiedzUsuńO matko, aż mnie zabolało, a wyobrażam sobie Ciebie!
UsuńMimo że rana niezbyt wielka, to i tak współczuję mężowi - pewnie był w niezłym w szoku na widok krwi, której było tak wiele. A teściowie pewnie prawie padli na zawał, bo widok jaki zastali, nic dobrego na myśl nie przywodził. Krwawa historia, ale uśmiechnęłam się :)
OdpowiedzUsuńTeraz, po latach, to i ja mogę się uśmiechnąć :-)
UsuńMój brat kiedyś uderzył sobie siekierą pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym. Też go zszyli i w ogóle przez parę miesięcy nie mógł do końca poruszać kciukiem. Rąbiąc drzewo czy w ogóle posługując się siekierą trzeba bardzo uważać. A miny , no nie wiem, ja bym się najpierw wystraszyła, zastanowiła co tam się wydarzyło, a potem czy mi ktoś jakiegoś żartu nie wykręca.
OdpowiedzUsuńOj, bo pewnie coś ważnego sobie przeciął...brrr!
UsuńCo prawda nie siekierą lecz maczetą, ale wyrządziłem sobie podobną krzywdę, podczas demontażu czatowni. Najgorsze w tym wszystkim, że będąc na odludziu i szukając czegokolwiek do zatamowania krwi, odciąłem kawał T-shirtu. Dopiero w samochodzie dotarło do mnie, że był to mój ulubiony i niemożliwy do odkupienia T-shirt z łosiem!
OdpowiedzUsuńNo to podwójna strata i to maczetą! To nawet bardziej egzotycznie, niż zwykłą siekierą ;-)
UsuńNie bez powodu krew pobiera się dzieciom z opuszka palca, bo jest bardzo dobrze ukrwiony. Wyobrażam sobie, co się działo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ale bez telefonów komórkowych jakoś sobie ludzie radzili ;-)
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńPorzucona siekiera i zakrwawiony pieniek działają na wyobraźnię... Brr.
Kiedyś nadcięłam sobie opuszkę, otwierając tubę farby z drugiej strony. Do tej pory zestawienie kobaltu z karminem dziwnie na mnie działa. Bliznę mam do dziś. Jest prawie niewidoczna, chociaż zanim dojechaliśmy na pogotowie, już się nie kwalifikowało do zszycia. Miesiąc nie mogłam zamoczyć tej rany i dzięki pomocy Bliskich - udało mi się, choć wszystkie czynności związane z wodą wymagały nie lada akrobacji:)
Pozdrawiam:)
To naprawdę masz straszne wspomnienia, pomyśleć, że tylu ludzi coś takiego ma za sobą!
UsuńStrasznie było do zrobienia opatrunku - bolało i w ogóle.
UsuńPotem - im dalej, tym bardziej zabawnie:)
Zmywanie, pranie i takie tam "przyziemne" sprawy spadły na Bliskich.
Kłopot miałam przy myciu - prysznic odpadał, więc miesiąc wchodzenia do wanny z uniesioną ręką, pamiętanie, by jej nie zamoczyć, etc.:)
Nie chodziło o względy estetyczne - to był palec wskazujący, a ja parałam się wtedy rzeczami wymagającymi dużej precyzji manualnej i niesprawna ręka położyłaby kres "karierze":)
Pozdrawiam:)
Z iloma to problemami człowiek jednak umie sobie poradzić, dobrze że mogłaś liczyć na bliskich :-)
UsuńZnam podobną historię, chyba jeszcze bardziej krwawą, bo z piłą tarczową. Ale więcej nie zdradzę, bo już zupełnie by było mrocznie i strasznie.
OdpowiedzUsuńCzyli mamy podobnie ze skansenami. :)
Fakt, czasem z rodziną najlepiej na zdjęciu wychodzić. :)
Akurat chodzi o moje inne problemy, wydaje mi się, że nieco się pogłębiły. Ale to już pewnie zdecyduję za jakieś dwa tygodnie w jaką stronę z tym wszystkim iść.
Pozdrawiam!
O Skansenie na Słowacji jeszcze napiszę. Przykro słyszeć, że dopadają Cię nowe problemy lub pogłębiają dawne :-(
UsuńTakie wydarzenia przechodzą do historii i jest co wspominać. Dobrze że wszystko dobrze się skończyło - ale nie chciałabym być na miejscu teściów - normalnie jak w horrorze :)
OdpowiedzUsuńNo u Was sercowych problemów też sporo było, nie ma co!
UsuńKiedyś założyłem się, że jednym uderzeniem siekiery rozwalę dość dużego pniaka. Wziąłem zamach i wtedy ostrze siekiery zsunęło się z trzonka i wykonując kilka imponujących obrotów w powietrzu przeleciało obok mojego nosa wbijając się w pieniek. Jakoś nie przypominam sobie abym po tym czasie brał do ręki siekierę. ;)
OdpowiedzUsuńW takiej chwili można zobaczyć przed oczami całe życie, podobno.
UsuńJednak niektórych takie doświadczenia nie zniechęcają...co mnie dziwi.
Siekiera wbita w pieniek, wokół krew.. toż to triller w czystej postaci. Wyobrażam sobie co mogli teściowie pomyśleć ;)
OdpowiedzUsuńOpuszek jest bardzo ukrwiony, wiadomo, krwawi przy małym draśnięciu nawet, a co dopiero w takim wypadku.
Ja sobie kiedyś obcięłam fragment opuszka przy rozpakowywaniu podchoinkowego prezentu, którym było urządzenie do szatkowania warzyw. Wielofunkcyjne. :D Do tej pory jakoś go nie lubię, przyglądam podejrzliwie i rzadko używam.
Okazuje się, że wiele osób miało bliskie spotkania z niebezpiecznymi narzędziami...
UsuńCo za historia. Tragiczna i śmieszna zarazem. Wiele takich historii już słyszałam, dzięki Bogu moje ciało na razie jest całe i daj Boże tak do końca moich dni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
I tego Ci życzę, żadnych ran i zadraśnięć:-)
UsuńMąż zachował zimną krew. Dobrze,że wtedy służba zdrowia zadziałała blyskawicznie i palec uratowała ,a dziś ,najpierw wpełnia siè papiery,a potem udziela pomocy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Nie wiem czy dziś byłoby to takie proste...
UsuńHa, ha, ha ;) tytuł jak z horroru. Jako osoba posiadająca działkę byłam czasem świadkiem dzięki Bogu raczej niegroźnych wypadków przy pracy. Dobrze, że u Was dobrze się skończyło pozytywnie. A opowieści z działki za miastem to trochę temat rzeka - jak widać choćby w komentarzach moich Przedmówców.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
To prawda, nie spodziewałam się, że aż tyle!
UsuńSkoro paluch działa to nie mamy aż takiej najgorszej tej służby zdrowia. Faktycznie trochę mnie ciary przeszły.
OdpowiedzUsuńPamiętam jak moje kuzynostwo opowiadało, że spędzając wakacje u dziadków wzięli się raz za rąbanie drzewa. Kuzyn był operatorem siekiery, kuzynka trzymała mu drewka bo nie mógł trafić inaczej. Cud, że to przeżyli :D
No widzisz, lepiej nie brać siekiery do ręki. Ciekawe jak to wygląda wśród drwali?
Usuńojacie! miny ich musiały byc bezcenne!!! :O
OdpowiedzUsuńtez bym wiele dała zeby je zobaczyc - czyli dwa diabełki z nas :D
http://czynnikipierwsze.com/
A co, nie można wiecznie być tylko dobrym...
UsuńPrzeświadczenie, że rąbanie jest prostą pracą fizyczną i można wyłączyć myślenie, a tylko mocno się zamachnąć, jest dość powszechne :) Mój ex prawie sobie nogi nie odrąbał, bo nie przewidział, że siekiera może odskoczyć od twardego podłoża. Przywiózł go z lasu wozak, a za wozem ciągnęła się strużka krwi.
OdpowiedzUsuńA Twoje zakończenie opowieści jak o partyzancie złapanym w sidła;-)
UsuńMasz rację, siekiera to niebezpieczne narzędzie!
U mnie w rodzinie sierpień jest miesiącem, gdzie wszyscy uważają na maksa - bo kilka lat pod rząd właśnie w sierpniu siekiery lądowały w nogach, jakies noże latały... no horror. Od kilku lat szcześliwie cisza...
OdpowiedzUsuńOby trwała nadal, czas przerwać tę "tradycję"...
UsuńZ ciekawych wycieczek to jakiś czas temu byłem w zoo w Czechach. Jak dla mnie inny poziom nieco niż u nas.
OdpowiedzUsuńOj tam, jak na razie da się żyć z tymi moimi problemami. Nie jest źle.
Skansen na Słowacji, to brzmi ciekawie.
Pewnie tak, poza tym zasady niektórych dyscyplin są jasne chyba tylko dla twórców.
To fakt, zwłaszcza jak ostatnio wspominali w mediach o Polaku, który wybrał Syrię i terrorystów na swoje otoczenie do życia.
Pozdrawiam!
Można to podsumować wzorem Niemena - dziwny jest ten świat...
UsuńMina teściów była na pewno niezła, szkoda, że nie było gdzieś ukrytej kamery to mogłabyś ją zobaczyć prawie na żywo. Na pewno byli bardzo przerażeni, nie wiem co bym zrobiła w takiej sytuacji jakbym zobaczyła dużo krwi.
OdpowiedzUsuńWtedy o ukrytych kamerach nikt nie słyszał, ale masz rację, to się nadawało do takiej akcji:-)
UsuńSiekiera, to niby proste, ale bardzo niebezpieczne narzędzie. Jakiś czas temu lekko zadrasnąłem się w dłoń. goiło się przez miesiąc.
OdpowiedzUsuńA twój mąż miał wtedy wiele zdrowego rozsądku i kupę szczęścia.
To fakt i przychodnia była blisko, bo nawet roweru nie wziął...
UsuńHistoria jak z filmu!
OdpowiedzUsuńLub programu rozrywkowego :-)
UsuńTo jak już jesteśmy "w tym temacie" to kiedyś krojąc kajzerkę na dwie części ukroiłam też sobie kciuk. Tak naokoło. Na szczęście tylko skórę. Ale do dzisiaj mam znak, chociaż byłam wtedy dzieckiem.
OdpowiedzUsuńNo ładnie, kajzerka jak hot dog, brrr!
UsuńO! Aż mnie ciarki po plecach przeszły jak to przeczytałam.
OdpowiedzUsuńMoja mama jest wrażliwa na takie widoki, więc pewnie by na miejscu padła jaka długa.
Trzeba było zachować zimną krew i nie spanikować.
Ale sytuacja faktycznie... nie do pozazdroszczenia...
Pozdrawiam!
W takich wypadkach omdlenia się zdarzają i pacjentów jest dwoje...
UsuńOsobiście jestem przyzwyczajona do widoku krwi - jeśli jakiś krwawy przypadek ma się komuś przytrafić, będzie to mój mąż ;)
OdpowiedzUsuńOj, to nie życzę :-)
UsuńAno można. Niemen już tyle lat temu wymyślił takie słowa, które są nadal aktualne. I to jest coś.
OdpowiedzUsuńTak to już jest z tym Internetem, niby lepsze modemy, a jest jak dawniej z działaniem.
Takie święto dla podróżników wszelkiej maści. :)
Pozdrawiam!
Czyli dla nas także :-)
UsuńA mówią, że na działkach jest nudno!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
No właśnie, a ile historii opowiedzianych w komentarzach!
UsuńNa działkach nic się nie dzieje poza tym, że czasem jakiegoś trupa można znaleźć mówi piosenka. Znam pana, któremu nie siekiera, a kawałek rąbanego drewna rozciął głowę i trzeba było zszywać.
OdpowiedzUsuńSerdeczności
To chyba zastanowię się czy na emeryturze działkę kupić ;-)
UsuńOjojo...Mina teściów musiała być kosmiczna. Wierzę...
OdpowiedzUsuńPotrafię sobie to wyobrazić :-)
UsuńNa pewno musiał to być straszny widok i współczuję dla męża, że musiał coś takiego przeżyć. Sama wiem jakie to jest straszne bo sama miałam mały wypadek ale nie z siekierą i nie z palcem u ręki tylko z palcem u nogi. Jak i widziałam coś o wiele strasznego bo mój narzeczony rozciął sobie blachą rękę i to niestety nie była rana.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam :)
Palec u nogi niby mały, ale też potrafi dokuczyć...czasem nawet chodzić nie można.
UsuńZgadzam się a jeszcze jak na pół był przecięty to ból był niesamowity i widok nie za fajny.
OdpowiedzUsuńTaki chirurg to musi mieć nerwy!
Usuń