Jak by nie nazywać tego zjawiska, każdy ma jakiegoś bzika, fobię, natręctwo itd.
Czasami nas to drażni u innych, ale bez tego świat miałby mniej barw.
Pamiętacie może detektywa Monka? Jego nerwica natręctw to był wprawdzie hardcore, ale wielu ludzi miewa swoje bziki w nieco mniejszym nasileniu.
Takie na przykład uporczywe przywiązywanie wagi do tego, by przedmioty stały na swoim miejscu, jedni nazywają pedanterią, a inni niemal nie rozwiedli się z powodu dylematu czy stół ma stać 5 czy 10 cm od ściany...
Zdarza mi się zostawiać otwarte szafki, niedokręcone nakrętki, które tak denerwują mojego męża, że ciągle wszystko zamyka i dokręca.
Mam koleżankę, która potrafi przerwać rozmowę, bo widzi, że coś stoi krzywo lub inaczej niż zwykle i musi to poprawić, NATYCHMIAST.
Nie jestem zresztą lepsza, gdy widzę , że coś jest nie tak z książkami na półkach, to MUSZĘ to poprawić, żeby nie wiem co...
Sporo takich bzików związanych jest z jedzeniem, są osoby, które jedzą tylko różowe jogurty, inne rozdzielają jedzenie na talerzu i za nic nie wezmą sosu, bywają smakosze rodzynków, ale zawsze osobno, broń Boże w ciastach lub sałatkach!
Ja np. lubię owoce leśne, ale nigdy w jogurtach...
Bywają też osoby, które czytają skład każdego produktu na opakowaniach i to na głos!
Ja złapałam się na tym, że czytam głośno napisy przy drogach, gdy jadę samochodem, to się powinno leczyć, podziwiam męża za cierpliwość:-)
W temacie higiena bywa też zabawnie. A to bardzo długo wyciera ktoś sztućce, a to ciągle myje ręce i w torebce nosi zawsze chusteczki odświeżające lub żel odkażający.
Mam sąsiadkę, która zawsze sprawdza czy zamknęła drzwi i to kilkakrotnie, a z okien kuchni widuję sąsiada, który obchodzi auto po kilka razy, by sprawdzić czy zamknął drzwi w aucie. Masakra.
Słyszałam też o bziku noszenia wyłącznie czarnej bielizny i skarpetek lub zupełnie gładkich T-shirtów, bez napisów, haftów, naszywek itp.
Oczywiście, niektóre takie bziki i narowy mogą bardzo utrudniać życie, bo jeśli na przykład ktoś za nic nie może skorzystać z innej, niż własna toalety, to w podróżach ma wielki problem...
Obejrzałam kiedyś film o leczeniu nerwicy natręctw i najbardziej utkwiła mi w pamięci kobieta, która notorycznie czyściła piekarniki. Nawet idąc w gości, wędrowała od razu do kuchni i zabierała się za szorowanie pieca. Wyobrażacie sobie?
Może znacie jakieś nietypowe zachowania i przyzwyczajenia?
Takich zachowań jest trochę, sama je mam, ale systematycznie zwalczam:) Miałam kiedyś problem z wyjściem na zewnątrz bez mkp, obecnie już nie:) Sprawdzanie kuchenki...a inne i z tym nie potrafię sobie poradzić,ale złagodziłam...letarg...sporo czytałam i tyle było takich przypadków...poradziłam sobie tak, że rodzina wie, że po śmierci muszą mnie spalić. Natarczywe myśli, które wracały jak fobie skończyły się. Bardzo ciekawy wpis, uściski niedzielne.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że zdajesz sobie z nich sprawę i jakoś ogarniasz...
UsuńZnałam kiedyś osboę , która natrętnie myła ręce, ale to już była choroba psychiczna... Tak jaoś nie przyglądałam się ludziom dokładnie , ale na pewno by się znalazło i to parę...
OdpowiedzUsuńNa Ozyrysa, gdzie choroba?! To tylko niewielkie zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne, nic groźnego, wiem bo sama mam :D
UsuńCzęste mycie skraca życie, skóra się ściera i człowiek umiera...
UsuńMoim zdaniem trzeba z tym walczyć, aby żyło się lepiej, po prostu.
OdpowiedzUsuńTo nasze "ego" jest od kreowania takich natręctw, problemów... a przecież jest możliwe, aby je roztapiać swoją świadomością...
Pozdrawiam! :)
Ba! Łatwo powiedzieć :-)
UsuńMoim natręctwem jest talent do robienia bałaganu. Najgorsze jest jednak to, że sam muszę ten bałagan sprzątać, czego totalnie nie cierpię. I tak się ten kołowrotek kręci...
OdpowiedzUsuńczyli jesteś w czarnej d...e znaczy w tunelu, ale na końcu pewnie jest światełko...
UsuńZastanawiam się, czy ja mam coś takiego... Niedokręcone nakrętki :) witam w klubie, Bogdan też ciągle dokręca lub zamyka pootwierane butelki w łazience. O - już wiem, brudne podłogi, potrafię o północy myć jak mi skrzypi coś pod nogami, podczas gdy Bogdanowi wcale to nie przeszkadza. Jaka ja jestem nieszczęśliwa, jak czasem jestem chora i muszę patrzeć na to. Wykorzystuję chwilę , kiedy zostaję sama i resztkami sił łapię za mopa :)
OdpowiedzUsuńA moją zmorą są brudne szyby...
Usuńmój najlepszy kumpel, gdy przyjdzie do mnie, to jego pierwszą czynnością jest przetarcie ekranu telewizora /co wcale nie oznacza, że go potem odpala/...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)...
Bo jak jest wyłączony to właśnie kurz widać...
UsuńZastanawiam się, co ja takiego mam... Jak siedzę w toalecie, to liczę płytki na ścianie... to też się leczy?
OdpowiedzUsuńA tą panią od piekarników to ja bym chętnie zaprosiła :)
Ja też, ale chyba ja wyleczyli...
UsuńW toalecie niektórzy czytają :-)
Aż się zaczęłam zastanawiać nad swoimi natręctwami. Trochę ich jest. Ale dopóki nie są przesadzone to jest ok. ;)
OdpowiedzUsuńChyba nie ma osoby bez małego bzika :-)
UsuńMam taką jedną fobię - bielizna tzn majteczki i biustonosz muszą być zawsze tego samego koloru. Nie mogę ubrać biustonosza czarnego, a majteczek białych - nie ubiorę i już. Kiedyś próbowałam i cały czas o tym myślałam :)
OdpowiedzUsuńTo taki elegancki bzik, Aniu :-)
UsuńJa ma wrażenie, że wszyscy na ulicy to wiedzą ;)
Usuń:) Znam to z doświadczenia, można powiedzieć, że z detektywem Monkiem mógłbym sobie podać ręce, choć oczywiście nie w całej rozciągłości tych bzików.
OdpowiedzUsuńUwielbiam krewetki na różne sposoby, lubię też małże, lubię kokos, można powiedzieć, że żyję kulinarnie przynajmniej nie w tym kraju co trzeba. :)
Coś w tym musi być, bo jak para zastanawia się jaki kolor dekoracji mieć w kościele przez dwa miesiące, to może oznaczać podobne problemy między nimi w przyszłości.
Pozdrawiam!
A wiesz, że z kulinariów ja też wolę wszystko inne, niż kuchnia polska :-)
UsuńWłaściwie to mam podobnie, bo wiele rzeczy mnie denerwuje. Tyle tylko, że nie staram się tego poprawiać, ani u siebie, ani u innych. A tą kobietę, która szoruje piekarniki chętnie bym zaprosił do siebie. ;)
OdpowiedzUsuńTo jesteś niespotykanie spokojny...
UsuńZ tym zaproszeniem jesteś trzeci w kolejce:-)
Witaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńKażdy ma jakieś słabości. Jedne są nieszkodliwe, inne - ciążą otoczeniu i utrudniają życie.
Uśmiecham się, bo wczoraj zaczęłam obrazek o podobnej tematyce:)
Pozdrawiam:)
To czekam, chętnie poczytam, na pewno będzie super :-)
UsuńChyba nie mam... aczkolwiek lubię kiedy nim zajmę jakimiś głupotami (graniem albo serialami), wszystko jest już zrobione. W skład "wszystkiego" wchodzi zrobiony obiad na jutro, pozmywane gary itd.
OdpowiedzUsuńCzasami też tak mam, ogarnąć wszystko, na zasadzie - najpierw obowiązek, potem przyjemność...
UsuńJa mam manię poprawiania różnych rzeczy, niekoniecznie muszą być w na tych samych miejscach, ale nie mogą być położone krzywo, byle jak, bo muszę poprawić;)
OdpowiedzUsuńNo widzisz, to mnie rozumiesz...
UsuńPoproszę adres do tej czyścicielki piekarników, NATYCHMIAST!!!
OdpowiedzUsuńNo niestety nie znam :-(
UsuńOj, ja bez sprawdzenia czy pokrętła kuchenki nie odkręcone i czy żelazko wyłączone na sto procent z domu nie wyjdę :) Ale nie cierpię, gdy mąż układa łyżeczki w szufladzie w drugą stronę, no i gdy nie zawiązuje woreczków w który zapakuje produkt do zamrożenia. Za to ja wciąż zostawiam odkręcona pastę i wciąż słyszę, jak to się zsycha. No dobrze, zsycha się, to prawda :) A, no i że nie gaszę światła w łazience. Bo faktycznie nie gaszę. Każdy ma jakieś swoje przyzwyczajenia, ale Monk, którego zresztą uwielbiałam, ten to był dopiero ...Monkiem po prostu :D
OdpowiedzUsuńA ja nie lubię, gdy mój wyczyści piec i czajnik, a o podłodze zapomni...
UsuńAle takiej manii jak ja mam to chyba nikt nie ma.
OdpowiedzUsuńMuszę, ale to muszę obskubywać zawsze i wszędzie uschnięte listki i przekwitłe kwiatostany na różnych kwiatach. Robiłam to już u wszystkich znajomych, na klatkach schodowych, w przychodni, a ostatnio nawet w muzeum.
:-)
Też tak mam! Nie mogę się powstrzymać. Gdy mam zajęcia w sali, gdzie stoją zaniedbane ros linki, to nie mogę sie skupić, nawet podlewam...
UsuńO moich nerwicach natręctw pisałam już u kogoś na blogu, niestety nie pamiętam gdzie - a mogę długo... od konieczności odpowiedniego zawieszenia rolki papieru toaletowego, sposobu wieszania mokrego prania - inaczej koszule, inaczej inne rzeczy...długo by. Układanie w szafie tylko w określony sposób i kolorami. Książki na półkach. Pewne zachowania związane z samochodem. Filiżanki i inne takie w szafkach kuchennych. sposób ustawienia kosmetyków w łazience. I jeszcze dużo...ale uwaga - ja jestem straszną bałaganiarą, to sie w ogóle nie kłóci. A jeszcze zawsze liczę schody, po których idę. I nie chodzę po pęknietych kafelkach, płytkach chodnikowych, takich tam. Nie wejdę na szklaną podłogę, bo nie. Długopisy i inne urządzenia piszące muszą być w pojemniku piszącym na dół. Ech, nuda to...
OdpowiedzUsuńNo właśnie nie wyobrażam sobie,że bałaganiarstwo nie kłóci się z opisaną wcześniej pedanterią, bo pasujesz do opisu mojej znajomej, która jest maniaczką porządku wszędzie, nawet w swojej torebce...
UsuńPewnie mam swoje bziki, ale nigdy się nad nimi nie zastanawiałam, więc nie potrafię wymienić. Gdy oglądałam Monka pierwszy raz, jego nerwica mnie bawiła. Teraz gdy trafię na powtórkę, to już nie mogę oglądać, bo jego zachowanie mnie irytuje. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA wiesz, to chyba nie tyle irytacja, co magia świeżości, bo za drugim oglądaniem ten serial już mnie tak nie bawił.
UsuńFajny temat :)
OdpowiedzUsuńTakie natręctwa, jeśli nie przeszkadzają zbytnio otoczeniu, można potraktować z uśmiechem.
Ja też mam różne bziki, np. lubię segregować rzeczy, liczę pasy podczas przechodzenia przez ulicę, ale wydaje mi się, że z wiekiem niektóre bziki mijają.
Niektóre mijają, a inne mogą się pojawić...
UsuńKażdy ma jakiegoś bzika więc i ja mam. Pewnie nie jednego dlatego nie potrafię wymienić,a nawet go opisać. Bo może to nie jest bzik?Moja siostra jest "uczulona" na punkcie mycia rąk,ale także innych rzeczy ot np. bananów. Ale jej tłumaczenie jest bardzo "sensowne"...bo to wiadomo ,kto i jakimi rękami wcześniej je zrywał.Tak sobie pomyślałam....nazbierałoby się wiele takich "rzeczy" ......Ja znów mam czasami (na szczęście) rozbieranie tematu na czynniki pierwsze....Czasami Mietek musi mnie stopować i doprowadzać do normalności....to już chyba jakaś kiepska mania....
OdpowiedzUsuńTo chyba raczej męska przywara, Grażynko, bo oni lubią krótko i bez zbędnych szczegółów. Gdy zaczynam coś tłumaczyć synowi, słyszę: mama, w jednym zdaniu!
UsuńJa zliczam wszystko do parzystości. Na tablicy korkowej miałam 13 pinezek, więc tą 13 wyrzuciłam, żeby było 12.
OdpowiedzUsuńLiczę szyby w mieszkaniu moich rodziców i jak mi nie wychodzi parzyście, no to doliczam np. ekran telewizora, chociaż odkąd wymienili kineskopowy na taki nowoczesny to naginanie rzeczywistości, bo ekran nie jest szklany, ale ważne, że jest parzyście :D
Oj, chyba też wolę gdy jest parzyście :-)
UsuńDzięki za odwiedziny :-)
Znam osobę, która uwielbia wieszać ściereczki na uchwytach kuchennych szuflad. Do szału mnie to doprowadza!
OdpowiedzUsuńMój teść wieszał krawaty na krzesłach i fotelach...
UsuńJa trochę inaczej rozumiem słowa "mieć bzika". Dla mnie bzik, to w żaden sposób nie jest fobia, czy natręctwo, tylko w pozytywnym znaczeniu oznacza jakąś pasję, hobby, czy wielką sympatię do kogoś (czegoś). Ktoś ma bzika na punkcie jeździectwa, inny na punkcie uprawiania ogródka lub na punkcie czytania i kolekcjonowania książek. A to przecież nie natręctwo. Owszem, może i można powiedzieć, że ktoś ma bzika na punkcie czystości i wiecznie sprząta, ja mówię wówczas, że ktoś ma fioła na tym punkcie. Bzik, ma dla mnie wydźwięk sympatyczny, pozytywny i przy tym pozostanę ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
No właśnie, nazwy funkcjonują różne, może być bzik, fioł, wiemy o co chodzi...
UsuńTak naprawdę z tych wszystkich kuchni co znam, co spróbowałem do tej pory to właściwie każdą lubię. Co najwyżej mam dania, które nie za bardzo mi odpowiadają ale to wszystko. :)
OdpowiedzUsuńJasne, akurat te książki są o tyle cenne, bo z jednej strony przypominają mi ciocię, a z drugiej mogą stać się kiedyś niezłym źródłem poznania historii starożytnej. W końcu poza małymi zmianami podyktowanymi przez odkrycia różne archeologów wszystko jest w miarę aktualne. :)
Chałwa jest dobra, jednak nie za często.
Pozdrawiam!
Ja zaczynam być w wieku, że wiele mi smakuje, ale nie wszystko mogę jeść...
UsuńMam bzika na punkcie ogrodów ( szalonego!!!), nie cierpię jogurtów, słodkich zup, lodów i czekolady. A tak w ogóle... Ma ktoś namiary na tę kobitę od piekarników? Przydałaby się :)
OdpowiedzUsuńJak można nie lubić jogurtów?
UsuńCiekawe, że wszyscy chcą pani od piekarników! Może to pomysł na biznes?
A jak lubić jogurty? Od samego patrzenia na kosystencję jest mi niedobrze :)I to zupełnie poważnie!
UsuńA dla mnie dzień bez jogurtu jest dniem straconym!
UsuńZnam wiele dziwactw, Jotko, i to z własnego podwórka. Nigdy nie zamykam pralki, wysuwam również szufladkę do proszku. Niestety mąż nie może przejść obok żeby powstrzymać się przed zamknięciem. Ja otwieram on zamyka. Prośby nie pomagają. Nawyk jest silniejszy od rozsądku. Znam osobę, która przed pójściem spać układa wszystko co jest w lodówce, przelewa zupę z większego garnka do mniejszego.
OdpowiedzUsuńInny pan nigdy nie zamyka deski klozetowej. Jednak pani od piekarnika nikt nie przebije.
Pozdrawiam serdecznie:)
Ale przyznasz, że bez niektórych dziwactw nie byłoby tak ciekawie?
UsuńNawet klienci piekarni mają swoje bziki, jeden lubi skórkę spieczoną, drugi bladą, wielu musi mieć chleb z makiem i najlepiej ciepły...a i w ciastkach niejedno dziwactwo mieszka:-)
Przydałoby się mieć takiego bzika, by lubić szorować garnki, rondle, piekarniki, zamiast bzika na punkcie słodyczy. Niedługo w nic się nie zmieszczę.
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności
Bzik na słodkości w naszym domu też panuje i to od rana do wieczora, obiadu może nie być, ale placek zawsze mile widziany :-)
UsuńOsoba w czarnej bieliźnie to ja! Latem, gdy trzeba ubrać pod jasną sukienkę -białą, czuję się nieswojo! Myślałam, że to przyzwyczajenie, a proszę, mam natręctwo! Poszukam w sobie, mam ich pewnie więcej!!!
OdpowiedzUsuńSuper wpis! Pozdrawiam serdecznie, bardzo serdecznie!!!
No widzisz, kochana, a ja w czarnej dziwnie się czuję, co człowiek to ciekawostka!
UsuńPamiętasz mój post o fobiach? Nie miałam problemu z określeniem, na co cierpię (klaustrofobia). Ale w wypadku natręctw grzebię i grzebię w głowie - i nie mogę się dogrzebać.
OdpowiedzUsuńJa pisałam kiedyś o gołębiofobii, bo mnie kiedyś ozdobiły straszliwie... a jeśli nie rejestrujesz natręctw to lepiej dla Ciebie:-)
UsuńJa mam właśnie problem z toaletami. Przez 3 lata liceum ANI RAZU nie skorzystałam z kibla, a miewałam nawet 9 godzin lekcyjnych. Od naprawdę wielkiego dzwonu, jak już naprawdę nie mogę wytrzymać, jestem w stanie załatwić się na stacji benzynowej ale tylko na shell, ewentualnie BP, oni jako tako dbają o te toalety... Po skorzystaniu z takiej toalety zawsze pierwsze co robię, po dojechaniu na miejsce to biorę prysznic a wcześniej nakładam tonę żelu antybakteryjnego na ręce a i tak na pewno nic nie zjem :p
OdpowiedzUsuńNie potrafię również ubrać drugi raz np. spodni, jeśli nie były wyprane. Podobno normalni ludzie chodzą w spodniach 2-3 razy za nim piorą, albo kilka dni po domu w domowych ciuchach... No nie, ja nie umiem ubrać drugi raz niczego w czym już chodziłam.
Podobno jakieś badania wykazały, że w toaletach jest mniej bakterii, niż w kuchennym zlewie...daje do myślenia!
UsuńSpodnie noszę kilka dni, ale resztę zmieniam codziennie:-)
Spodnie po jednym do prania tylko jak brudne. Kiedyś w sklepie kupowałam jeans dla synusia i pan mnie poinformował, że aby się jeans ładnie i równo ścierał nie należy ich prać przez pół roku...No chyba pierwszy raz w życiu podniosły mi się brewki!
OdpowiedzUsuńA ja byłam świadkiem reklamacji spodni, której nie uznano, bo pani zbyt często prała...
UsuńNo kumam, tak to jest właśnie z człowiekiem, że z biegiem czasu różne rzeczy się zmieniają, raz na lepsze, a raz na gorsze.
OdpowiedzUsuńO to właśnie chodzi z tym filmem, to trochę tak jakby zrobili film o Niemenie i ktoś miałby próbować śpiewania jego utworów, tak samo z filmem o Queen, może być różnie z tymi wykonaniami. Poza tym wprawne ucho może wyłapać czy daną partię śpiewał Freddie czy aktor go grający.
Znam to, czasem Rodzicielka wchodzi do sklepu po koperek, a wychodzi mając w siatkach pół asortymentu. :D
No tak to już jest z zespołami wykonującymi grindcore, nawet nazwy szokują.
Pozdrawiam!
Filmy biograficzne tak mają, nie zawsze jesteśmy zachwyceni wykonawcą, wcielającym się w bohatera...
UsuńPróbowałem znaleźć u siebie jakieś natręctwa, ale ... chyba nie mam. Myślę, co prawda, że wiele takich znalazłaby Iwona (czyli gŁoś), ale to już jej sprawa :)))))
OdpowiedzUsuńJeśli nie masz, to tym lepiej dla Ciebie i Iwony :-)
UsuńZastanawiam się i zastanawiam, ale niczego takiego nie znajduję, pewnie lepiej by zrobili tu inni :-)
OdpowiedzUsuńPewnie tak, bo sami nie zauważamy pewnych cech u siebie :-)
UsuńJezu, Joasiu, ale się uśmiałam! Sama jakoś nie widzę u siebie natręctw, ale bzika to mam na pewno, tak generalnie. Jednak na przykład mój syn długo jadł tylko plastikowymi sztućcami. Ciągle trzeba było dokupować. Mój mąż z kolei używa wciąż tego samego talerza, starego i brzydkiego, pamięta jeszcze czasy króla Ćwieczka. No i ma tez swoje osobiste sztućce. A jedna z moich suk, kiedy mówię,że wychodzimy na spacer,idzie do miski i napycha się suchą karmą jak chomik. Jeszcze od drzwi wraca i doładowuje. Tak więc natręctwa i bziki nie omijają też zwierząt.
OdpowiedzUsuńSerdeczności
O, to ciekawostka...może myśli, że w razie długiego spaceru nie umrze z głodu?
UsuńMój syn jadał tylko różowy nabiał i w domu pewnych składników nie lubił, za to w restauracjach jadał wszystko:-)
Może... Różowy nabiał? Na przykład truskawkowe jogurty i serki, tak? Niezłe:)
UsuńGdybym miała, to na bank bym się do bzika nie przyznała ;)
OdpowiedzUsuńOj tam, oj tam... pokazałabyś ludzką twarz :-)
UsuńMoja bratowa jest psychiatrą. Gdy pytałam po czym poznać, że człowiek jest normalny, odpowiedziała, że nie ma definicji normalności, że każdy jest w jakimś stopniu "walnięty" (to moje słowo, nie Jej) ;) Także, no wiesz...;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z bratową, jest chyba tylko skala walnięcia :-)
UsuńŁatwo diagnozować natręctwa u innych, dla siebie zawsze zajdziemy uzasadnienie normalności ;)
OdpowiedzUsuńNo pewnie, u innych wyraźniej widać :-)
Usuń... o jednym z takich bzików, nawyków, przyzwyczajeń czy pasji rozwinę opowieść w kawiarence... na tę chwilę podam dwa przykłady nieswoich:
OdpowiedzUsuń- żona... podobnie jak ty ma manię pozostawiania otwartych tubek, butelek, słoików, itp :-)
- mój zmarły ojciec miał z kolei bzika na punkcie niezaczesanych frędzli dywanu. Mogłem zatem odkurzyć, wyszczotkować, przemyć na mokro dywan, a pozostawiłem frędzle w nieładzie - cała moja robota przepadła :-) pozdrawiam
Chętnie poczytam o bzikach u Ciebie. Co do frędzli, to miałam w liceum koleżankę, u której w domu panował nienaganny ład, a frędzle dywanów czesała specjalnym grzebieniem. Bałam się u niej oddychać, a herbatę piło się w kuchni...ale fajna dziewczyna była tak poza tym :-)
UsuńKiedyś już pisałam jak to mój mąż sypia z wariatką ,ale mogę dodać wieszaki które muszą wisieć "wygięte" wszystkie w tą samą stronę , ręczniki składam zawsze tak samo, i papier toaletowy wieszam w jedną stronę
OdpowiedzUsuńPamiętam, takich wariatek i wariatów jest więcej :-)
UsuńProszę mnie wpisać na listę wariatek...
OdpowiedzUsuńWpisuję i uśmiecham się do Ciebie:-)
Usuń