Każda miejscowość, który liczy na turystów lub chce uatrakcyjnić czas swoim mieszkańcom organizuje imprezy plenerowe ogólnie dostępne, zgodnie z hasłem - chleba i igrzysk.
Osoby z mało zasobnym portfelem mają możliwość udziału w kulturze bez kupowania biletów na spektakl czy dojazdy do instytucji typu teatr, opera galeria sztuki.
Moje miasto ma status uzdrowiska, wiec kuracjuszy mamy mnóstwo cały rok, a oprócz tego widuję coraz więcej osób z plecakami. Przy okazji zwiedzania turyści mogą uczestniczyć w wielu sympatycznych imprezach.
Jedna z takich imprez było Święto Królowej Jadwigi obchodzone w Parku Solankowym.
Królowa Jadwiga wizytowała kiedyś nasze miasto przy okazji sądu nad Krzyżakami, uczyniono jej wysokość patronką uzdrowiska, jej imię nosi jedno z liceów, główny deptak miasta oraz kościół.
W trakcie wspomnianego święta, w muszli koncertowej widzowie obejrzeli inscenizację z udziałem uczniów liceum im.Królowej Jadwigi , przemarsz orszaku królewskiego oraz festyn średniowieczny z różnymi atrakcjami.
W mniejszym gronie spotkali się miłośnicy robótek ręcznych, którzy przed gmachem biblioteki publicznej dziergali różności dla uczczenia Dnia Dziergania w Miejscach Publicznych.
Na krzewach zawisły kolorowe wytwory zdolnych i cierpliwych czytelniczek .
W Poznaniu widziałam kiedyś pnie drzew i znaki drogowe przyozdobione szalikami udzierganymi na drutach i szydełkiem.
Od wielu już lat odbywa się w naszym mieście Festiwal Orkiestr Dętych.
Popisy uczestników to nie tylko koncerty w muszli koncertowej, ale i pokazy musztry orkiestrowej.
W tym roku po raz pierwszy widziałam grę na tubie, z której ogień buchał w górę, a na końcu muzyk musiał zmienić pióropusz na czapce, bo poprzedni okopcił na czarno:-)
Ale w końcu była to orkiestra strażacka!
Ostatnia plenerowa atrakcja to Przegląd Zespołów i Kapel Ludowych. Ale nie tylko muzyką i śpiewem człowiek żyje. Na stoiskach w parkowej alei głównej prezentowały wyniki swego kunsztu gospodynie wiejskie, a czego tam nie było!
Placki, miody, kiełbasy, pierogi, smalec, ale i serwety, kapelusze i wiele innych ... mimo upału apetyt zwiedzającym dopisywał!
Oczywiście to nie wszystko, to tylko wycinek z maja i czerwca tego roku.
Czy lubicie podobne atrakcje plenerowe?
Osobiście nie jestem jakąś wielką fanką imprez plenerowych ale lubię gdy w mieście coś się dzieje, gdy ludzie często całymi rodzinami wychodzą z domów, cieszą się , przy okazji spotykają się ze znajomymi... a potem mają o czym pogadać :) Uważam , że i taka forma integracji społecznej jak najbardziej jest też potrzebna.
OdpowiedzUsuńJa byłam kiedyś urzeczona obchodami Święta 11 listopada w Poznaniu, całe rodziny radośnie uczestniczyły w imprezach zorganizowanych przez miasto.
UsuńCo do tego rodzaju imprez- popieram je, chociaż na nich nie bywam - mam zdecydowaną awersję do....tłoku.To pewnie pozostałość z okresu dzieciństwa, gdy pozostałam w zatłoczonym tramwaju a matka wysiadła. W pewnym okresie były jakieś takie akcje ubierania drzew i różnych pomników w dziergane "ubranka", ale z powodu sklerozy już nie kojarzę kto i gdzie na ten pomysł wpadł. Ale mimo wszystko wolę gdy w "dziergadełka" ubrani są ludzie a nie przyroda lub pomniki.
OdpowiedzUsuńTłoku tez nie lubię, miałam go dość w pracy, ale czasami uczestniczymy z daleka lub z boku:-)
UsuńBardzo lubimy takie imprezy plenerowe. Kiedy grają, śpiewają, prezentują, a czasami nawet częstują!
OdpowiedzUsuńCzęstowanie też lubię, zwłaszcza za friko:-)
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńJa, jak Anabell, mam awersję to tłoku, choć wszelkie imprezy jak najbardziej popieram. Są potrzebne, bo nie dość, że dają rozrywkę na świeżym powietrzu, to jeszcze budują więzi społeczne.
Pozdrawiam serdecznie.
To prawda, w niektórych miastach obchodzi się imieniny ulicy i wszyscy jej mieszkańcy świętują:-)
UsuńKiedyś pokazywałam na blogu niedźwiadki, które poustawiano w moim mieście. Zimą zauważyłam, że założono im dziergane czapeczki i szaliki.
OdpowiedzUsuńU nas są żaczkowie i czasami dostają okolicznościowe ozdoby:-)
UsuńU nas też figurki zwierzaków miały zimą wydziergane szaliczki🙂
OdpowiedzUsuńTo miła inicjatywa:-)
Usuńno pewnie, że lubię, można by rzec, że jedna z moich branż... aczkolwiek kiedyś byłem aktywniejszy w handlu, obecnie wycofałem się do produkcji...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
O, to jesteś mistrzem przystosowania!
Usuńmożna by rzec "mężczyzna pracujący... i takie tam"... aczkolwiek od Kwiatkowskiej różnię się tym, że istnieją zajęcia do których mam stosunek: "nie chcę tej roboty, nie chcę tej kasy"... np. nigdy bym nie został policjantem... ale w ochronie zdarzało się robić, bo to było w słusznej sprawie... w policji niekoniecznie tak jest...
Usuńw adaptacji też jestem niezły, bo gdzie nie pojadę, to szybko staję się "Tutejszy", jak z książki Broszkiewicza...
To bardzo ważne cechy i ułatwiające życie.
UsuńZ robotą mam podobnie i w niejednym miejscu pracowałam/dorabiałam ;-)
Osobiście nie przepadam za takimi imprezami, bo nie lubię tłoku, ale wiem, że wielu lubi, zatem fajnie, kiedy się coś w miastach dzieje :) Czasem są ciekawe stoiska, można pogadać ze sprzedawcami i coś niecodziennego kupić. Albo czegoś się dowiedzieć :)
OdpowiedzUsuńZawsze można znaleźć złoty środek, np. odwiedzić imprezę wcześnie, a tłok zaczyna się z reguły w godzinach drugiego śniadania;-)
UsuńZależy od rodzaju imprezy. Nie mniej najważniejsza jest różnorodność, tak aby każdy mógł znaleźć coś dla siebie. :)
OdpowiedzUsuń:) Tak mi do głowy wpadło jak siedziałem i się nudziłem chwilę.
Gotować nie muszę, bo mam gotowych parę zestawów do odgrzania. Poza tym mam jeszcze parę knajp w okolicy, więc z głodu nie padnę na pewno.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
Tak, różnorodność imprez jest ważna, by uczestnicy w każdym wieku dobrze się bawili:-)
UsuńPamietam ze lubilam za dziecinstwa, zreszta ilez wtedy bylo dostepnych atrakcji? Korzystalo sie wiec z kazdej. Obecnie nie lubie, glownie przez tlumy. Niemniej rozumiem ze sa przez ludzi lubiane i interesujace. Pewnie wiele trace nie uczestniczac ale innym usprawiedliwieniem sa upaly.
OdpowiedzUsuńDo upałów zaczynam się przyzwyczajać, byle był cień i woda do picia:-)
UsuńŹle ze mną. Zamiast "w muszli koncertowej" przeczytałam "w muszli klozetowej". 37 stopni w cieniu to dla mojego mózgu lekka przesada...
OdpowiedzUsuńW muszli klozetowej czasami tez niesłychane rzeczy się dzieją ;-)
UsuńAle żeby aż tak rozrywkowe...?
UsuńA wyskoczył Ci kiedyś szczur z muszli?
Usuńjotka
A w życiu nie!
UsuńW życiu!
OdpowiedzUsuń😂
Ale akceptuję fakt, że ktoś może lubić, więc jasne, niech organizują igrzyska 😉 U nas na osiedlu są na przykład Dni Bronowic i córka nawet zagląda, mnie to nie ciągnie absolutnie, musiałabym się nie wiem, jak nudzić, żeby tam iść.
A ja lubię taki folklor, choćby w celach obserwacyjnych:-)
UsuńJeżeli chodzi o uliczne imprezy, mój największy zachwyt budzą teatry uliczne (oczywiście rekomenduję w tym miejscu wspaniały festiwal teatrów ulicznych w Jeleniej Górze) oraz koncerty wykonawców spoza kręgu muzyki popularnej, więc jak najbardziej kapele ludowe (w tym festiwal kapel ludowych w Kazimierzu Dolnym), ale też koncerty fortepianowe, jazzowe, poetyckie, muzyki spoza głównego nurtu.
OdpowiedzUsuńCiekawe są też rekonstrukcje historyczne, jarmarki regionalne, kiermasze książek i płyt itp.
UsuńJak śliczna królowa, jak z obrazka.
OdpowiedzUsuńOryginalna Jadwiga chyba jednak tak ładna nie była. ;)
Pięknością nie była, choć pewnie w jej czasach kanon urody był inny...
UsuńFakt, można miło spędzić czas.
OdpowiedzUsuńNa pewno urozmaicenie, zwłaszcza po czasach pandemii...
UsuńJak ja lubię takie imprezy !? Jest wtedy taka specyficzna atmosfera jarmarkowa... Można spacerować, rozmawiać z ludźmi, podziwiać, a i zjeść coś dobrego i napić się, pamiątkę kupić, spotkać znajomych. Lubię bardzo !!!
OdpowiedzUsuńTak, wszystko co wyliczyłaś ma swoją wartość, mój ojciec uwielbiał atmosferę festynów:-)
UsuńTo doskonała forma reklamy miasta. Aktywowanie historycznych wydarzeń i dla mnie ma sens. Takie wizualne obejrzenie czegoś na żywo, często zachęca do zgłębienia tematu i o to chyba chodzi. Poza tym czas miłe spędzony.
OdpowiedzUsuńMarek z E
O właśnie, wybierając się gdzieś szukamy dodatkowych informacji, a i rozmowy z ludźmi na miejscu są dobrym źródłem wiadomości.
UsuńJakoś nigdy nie przepadałam za takimi festynami, choć... inscenizacje historyczne bywały ciekawe... :)
OdpowiedzUsuńGwar i tłok szybko męczą, to fakt, ale jest i wiele zalet:-)
UsuńNo, to trzeba bywać! Osobiście lubię Święto Pszczoły.
OdpowiedzUsuńA ja festyny w skansenach :-)
UsuńNa ten festyn średniowieczny to bym się z chęcią wybrała. :)
OdpowiedzUsuńW Biskupinie są co chwila...
UsuńTak średnio lubię, bo zazwyczaj to jest niskobudżetowa impreza, więc atrakcje są słabe, ale czasem biorę udział.
OdpowiedzUsuńNam wystarczy popatrzeć, posłuchać, zjeść cos dobrego:-)
UsuńMam wrażenie, że wszyscy chcą być razem. Tak jakby chcieli odrobić zaległości, ale to dobrze. To raczej fantastycznie.
OdpowiedzUsuńTak to wygląda, bo frekwencja jest spora:-)
UsuńBardzo lubimy tego typu imprezy :) Po pandemii człowiek jest ich jeszcze bardziej zgłodniały :)
OdpowiedzUsuńChyba tak, a kto wie, co będzie jesienią?
UsuńOd zawsze nie lubię festynów. Jestem szczęśliwa, że pochodzę ze wsi i u mnie tego nie było. Czasem organizowali dożynki, był czas kiedy mama mnie ciągnęła do pomocy w organizacji, ale na samej "imprezie", nie byłam. Kompletnie nie trafiają do mnie takie formy "rozrywki". Cisza, spokój, to jest życie;))
OdpowiedzUsuńCisza i spokój to dla mnie tez najważniejsze, ale czasami lubię zajrzeć na festyn, przyjrzeć sie ludziom i stoiskom, popróbować smaków:-)
UsuńKiedyś bywałam bardzo częstym uczestnikiem wielorakich plenerowych imprez, zaczęły jednak przegrywać z przyrodą. Chmary ludzi coraz bardziej mnie męczą, a i imprezy jakby coraz mniej ciekawe. W 2016 r moje miasto było Stolicą Kultury, działo się oj działo, wtedy widziałam we Wrocławiu plenerowe imprezy giganty, na przykład :http://echmarychachacotyrobisz.blogspot.com/2016/01/uczestniczyam-w-przebudzeniu.html
OdpowiedzUsuńAlbo
http://echmarychachacotyrobisz.blogspot.com/2016/06/jeszcze-troche-wrocawskiej-kultury.html
Zajrzyj Jotko pod linki :)
To ja Maria Nowicka :)
Gdy pracuje się w szkole lub innym miejscu, gdzie ludzi pełno, to ucieka się w plenery. Zajrzę w linki oczywiście, bo chyba wtedy nie znałam Twojego bloga:-)
UsuńKażda okazja jest dobra, żeby trochę ubarwić rzeczywistość, festyny też. Lubię i chodzę z przyjemnością chociaż nie wszystkie mi się podobają. Ale najbardziej lubię takie tematyczne 😊
OdpowiedzUsuńTematyczne bywają w Biskupinie właśnie, każdego roku inny temat, inne atrakcje:-)
UsuńJa oczywiście lubię takie festyny, z tym, że często podczas ich trwania organizowane są jarmarki czy coś w tym rodzaju i w tych budkach można sobie kupić po straszliwie drogich cenach jakieś smakołyki z różnych regionów kraju. Zawsze zachodziłem w głowę, że skoro miasto zwykle udostępnia przestrzeń handlową za grosze, tedy ceny winny być dla zachęty niższe. Dla mnie oprócz dętych (i innych) orkiestr podobają mi się atrakcje nawiązujące do historii, ale broń Boże nie mam na myśli inscenizacji b, itp.itew z ostatniej wojny, powstań
OdpowiedzUsuńTo, co nam wydaje się oczywiste, dla organizatorów widocznie nie jest, przecież gdyby ceny były niższe, więcej by sprzedali...
UsuńTakie festyny potrafią zaktywować lokalną społeczność :)
OdpowiedzUsuńNo i dla turystów niezła gratka!
UsuńFajne są takie imprezy i jak tylko mamy okazje to korzystamy. Tu w Norwegii jest ich mniej niż w kraju, bo co kraj to obyczaj :)
OdpowiedzUsuńNiektóre festyny to świetna możliwość poznania lokalnego kolorytu:-)
Usuń