W Kazimierzu spędziliśmy całe 7 dni, ale wrażeń i zdjęć starczy na kilka wpisów. Jeśli spędzać czas aktywnie i szukać ciekawostek, to Kazimierz nie wystarczy na weekend, choć wielu turystów taką opcję właśnie wybiera.
Aktywni sportowo mają do wyboru: rowery, kajaki, wędrówki piesze wąwozami, wędrówki szlakami dla kijkarzy, bieganie po bulwarach nadwiślanych. bardziej leniwi mogą zwiedzać bryczkami lub pojazdami elektrycznymi.
Dziś przygotowałam kilka z wielu ciekawostek, pomijając oczywiste, które znajdziecie w każdym przewodniku. Te najpopularniejsze też pokażę , jeśli starczy nam wszystkim cierpliwości na Kazimierz.
W drodze do zamku krótka pogawędka ze średniowiecznym grajkiem, na szczęście myszy wokół niego były maskotkami...
Na Wiśle spotkacie różne stateczki, także kursujące wycieczkowo, ale najbardziej spodobał mi się ten stary drewniany okręt. Głośne i szybkie motorówki, moim zdaniem nie pasują do klimatu Kazimierza...
Blisko naszej kwatery spotykamy zabytek techniki, mianowicie koła łopatkowe do napędu nieistniejącego parostatku "Traugutt".
Idąc do końca wiślanego bulwaru nie sposób nie trafić do portu, z którego kursuje prom na drugi brzeg Wisły , a stamtąd już tylko dwa kilometry do zamku w Janowcu. To jednak inna całkiem opowieść.
Ulica Słoneczna, a pośród ogrodów taki oto wrak, być może ktoś przy nim majstruje, być może jeszcze popłynie?
Nie przypadkiem trafiamy na dom-muzeum Marii i Jerzego Kuncewiczów, a tam niezwykle ciekawe opowieści pani kustosz, ale to tez osobna historia...
Bardzo stare i zadaszone schody drewniane do sanktuarium Matki Boskiej Kazimierskiej, a z dziedzińca wspaniałe widoki!
Na kazimierskim rynku zawsze cos się dzieje, tym razem w sobotni ranek spotykamy ćwiczenia młodych karateków, ich rytmiczne ruchy i ciche zawołania przypominają przelot bocianów lub żurawi...
Najpyszniejszy deser, jaki kiedykolwiek jadłam - kazimierski przysmak z cukierni Sarzyńskich. Kogut z ciasta piernikowego jest ozdoba babeczki z wiśnią w środku, a na zewnątrz delikatny krem /pianka, oblany ciekłą czekoladą, błyszcząca jak lustro...
Wspaniale się zapowiada... będę śledzić ciąg dalszy...
OdpowiedzUsuńNa razie miejsca, które pokazałaś, znam. I Janowiec także. Kazimierz bardzo lubię, chętnie tam zaglądam, gdy jest okazja, bo ode mnie to jakieś 4,5 godz jazdy samochodem, więc nieczęsto się zdarza :) Pozdrawiam...
Ode mnie tez daleko, byłam pierwszy raz, bo wcześniej nie miałam ochoty na wycieczki grupowe...
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńOżywiłaś, Jotko, moje wspomnienia.
Pozdrawiam serdecznie.
Powspominać zawsze warto, zwłaszcza gdy wspomnienia miłe są!
UsuńJeszcze mam co zwiedzać w Kazimierzu. Ten wrak...chciałabym go zobaczyć na żywo. Bardzo lubię stare fotografie, miasto to było piękne i za starych czasów. Miej przyjemny dzionek, pozdrawiam. :)))
OdpowiedzUsuńI wzajemnie, kochana, a nawet cały tydzień!
UsuńBardzo fajnie zwiedza się na nogach i oczami Jotki - Wędrowniczki!
OdpowiedzUsuńDziękuję, Jotko i czekam na więcej.
Tylko deseru żal, ten wolałbym skonsumować osobiście...
UsuńOj, pyszny był, ale nie wynaleziono możliwości przenoszenia na blog smaku i zapachu...
UsuńBardzo duzo widzialas i w dodatku o bardzo roznej tematyce.
OdpowiedzUsuńZ pewnoscia byla to wspaniala wycieczka bo takie wrazenie odnosze z reportazu.
O tak, wspaniały pobyt, bogaty w ciekawostki, marsze, smaki, obrazy...
UsuńW Kazimierzu nigdy nie byłam ale znam go z...blogów, bo kilka koleżanek blogowych go pokazuje dość często, a to co pokazujecie dopełnia się, bo każda z was pokazuje to miasteczko z trochę innej strony :)
OdpowiedzUsuńA wczoraj dokonałam odkrycia ;) a mianowicie, że film Wyspa Złoczyńców z Panem Samochodzikiem kręcona była w okolicach Kazimierza, hmmmm oglądałam ten film pierwszy raz :)
Fajny ten grajek z myszkami, a z tego wraku to ciekawą knajpkę można by zrobić.
Kazimierz to mekka artystów, podobałby Ci się na pewno, w następnym poście będzie o sztuce.
UsuńByłam w Kazimierzu chyba dwa razy. Ale za każdym razem na zasadzie: tam i z powrotem, biegiem - biegusiem... I w efekcie niewiele pamiętam. Pozwiedzam więc z Tobą :)
OdpowiedzUsuńTeż mam parę takich miejsc, które chciałabym zwiedzić prywatnie, a nie na szkolnej wycieczce.
UsuńW Kazimierzu byłam tak dawno i tak krótko, że teraz chętnie Ci potowarzyszę! :)
OdpowiedzUsuńcała przyjemność po mojej stronie:-)
UsuńNajpiękniejszy widok na Wisłę ze wzgórza zamkowego. I Janowiec też było widać. A mnie zaintrygowały tytuły książek. Tę o Lapończyku chyba sobie kupię.
OdpowiedzUsuńPunktów widokowych jest kilka i każdy zachwyca.
UsuńGdybym mogła, wykupiłabym pół księgarni...
Pozdrawiam pięknie, oglądam, podziwiam, nie podróżując póki co🍀🌼💚😊
OdpowiedzUsuńCzasami tez tak lubię, zwłaszcza gdy marne nadzieje, by zobaczyć osobiście:-)
UsuńDziękuję za życzenia , kartka dziś była w skrzynce:-)
😊💝
UsuńSmak Kazimierza pozostaje na lata.
OdpowiedzUsuńNa pewno, zwłaszcza słodyczy i drożdżowego koguta!
UsuńKazimierz bardzo mi się spodobał, byłem parę razy w życiu.
OdpowiedzUsuńReklama Shopee. Piosenka jak z horroru.
W sumie to nawet dobrze, że co jakiś czas zmienia nam się gust. Można dzięki temu odkryć dla siebie coś ciekawego z muzyki, literatury czy sztuki.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com
O tak, zaczynamy lubić inne kolory, smaki, dlatego życie jest takie ciekawe.
Usuńfaktycznie ciekawe te ciekawostki...
OdpowiedzUsuń...
czy to jest prom linowy, czy swobodnie pływający?... bo na fotce tego za bardzo nei widać...
...
skojarzenie z żurawiami niezłe, bo w karate jest takie ćwiczenie, zestaw ruchów zwane "gankaku", czyli "żuraw na skale"...
...
koguta aż szkoda jeść, taki ładny...
...
a wyprzedaże książek, czy księgarnie "tania książka" bywają wciągające... i wyciągające... z kieszeni... niby niewiele, ale frank do franka, a zbierze się szklanka i w chałupie miejsca zaczyna brakować na te książki...
p.jzns :)
Prom linowy, na szczęście!
UsuńKoguta z deseru zjadł mąż, a pamiątkowego zjedliśmy dzisiaj!
Zgadza się, wyjść nie mogłam, a potem mój luby dźwigał to w plecaku...
Wystawa starych fotografii na wzgórzu by mi się spodobała!
OdpowiedzUsuńDeser kuszący. :)
Jeśli chodzi o książki, to wspominam czasami antykwariat, gdzie za jedną sztukę wyszło 2 euro... ale jeszcze żadnej ze zdobyczy czytać nie zaczęłam. :)
Ja czasami zbieram zachłannie, upycham w biblioteczkach i powoli wyciągam, a później rozdaję...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńCzytam, że Kazimierz skradł Twoje serce:)
Ciacho wygląda obłędnie, a na wystawę starych fotografii też poszłabym, nie bacząc na trudności:)
Bawcie się dobrze.
Pozdrawiam:)
Już wróciliśmy, teraz wspominamy;-)
UsuńCzyli powrót dobrej zabawie nie przeszkodził;)?
UsuńW żadnym razie, humory nadal świetne:-)
UsuńBardzo lubię stare fotografie. Na widok ciastka taka mnie chęć na słodycz jakąś naszła, że poszłam do kuchni :)
OdpowiedzUsuńTeż tak mam ;-)
UsuńCóż powiedzieć? Trafiłaś do polskiego Shaolin. ;)
OdpowiedzUsuńNo prawie, ćwiczenia na rynku robiły wrażenie...
UsuńPiękne zdjęcia zrobiłaś :)
OdpowiedzUsuńRobiliśmy na zmianę z mężem:-)
UsuńObudziłaś Jotko bardzo odległe w czasie wspomnienia.
OdpowiedzUsuńRok 1943, albo 1942. Okupacja. Wakacje w Janowcu u wujostwa, którzy latem tam jeździli przewożąc jakieś podziemne materiały. Zabierali mnie i kuzynka - rówieśnika. Oboje mieliśmy po 8 lub 9 lat. Z Warszawy do Kazimierza płynęliśmy statkiem. Podobno było to bardziej bezpieczne. Zajmowaliśmy dużą, rodzinna kajutę z łóżkami. W czasie podróży jeden krótki postój, W tym czasie Niemcy przeprowadzali rewizje. Mnie nie wolno było wstawać…. Miałam być chorym dzieckiem. Niemcy bardzo bali się zaraźliwych chorób, więc nawet nie zbliżyli się do mnie. Szczęśliwie dopłynęliśmy do Kazimierza….za jakiś czas, gdy już byłam dorosła dowiedziałam się, że pod materacem mojego łóżka schowany był ten „trefny towar”
Niezapomniane wakacje. Wędrowaliśmy z kuzynem po całym Janowcu. W pamięci pozostały mi do tej pory zupełnie puste domy z kwitnącymi przepięknie, kolorowo kwiatami w ogródkach. Bez ludzi i bez zwierząt. Nie przypominam sobie nikogo żywego…… pusto, brak oznak życia. Ale mimo to odnosiło się wrażenie, że ktoś wyszedł i pewnie zaraz wróci.
Tylko, że nigdy nikt nie wrócił…. Pozostawione domy przez żydowskie rodziny zostały puste na zawsze.
Puszczeni samopas chodziliśmy po całym Kazimierzu . …. Dzięki Tobie Jotko zobaczyłam na placu targowym zbiegowisko i furmankę z zakrwawionym mężczyzną. Wspomnienie, które od lat nigdy nie wracało. W zamku chyba nie byliśmy, bo przecież nie wpuściliby dzieci bez opieki.
Nigdy też nie zapomnę krzyczących wieczorami pawi, przez które nie mogłam usnąć. Nie wiem czy to były pawie z Janowca, czy Kazimierza, czy hodowlane, czy dzikie?
Czy nadal są?
Pawi nie spotkałam, ale Twoja opowieść bardzo ciekawa, jeśli pozwolisz, wykorzystam w jednym z wpisów o Janowcu...
UsuńDziękuję, zaiste rysunki z Nazca są interesujące ;-)
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis. Wygląda na to, że w Kazimierzu każdy odkryje coś miłego i intrygującego.
Pozdrawiam Serdecznie! ;-)
Dokładnie tak , nie sposób się nudzić:-)
UsuńDefinitywnie opowiadam się za deserem, chociaż wszystko co pokazałaś bardzo ciekawe. Jestem chyba typowym chłopem, dla którego życie bez słodkiego traci sens…😂😂😂😂
OdpowiedzUsuńMarek z E.
Oj, deserów tam było mnóstwo, wakacji nie starczy, by wszystkich spróbować:-)
UsuńW Kazimierzu znam każdy dom, wawoz, drzewo, uliczke I widok. Znam też osobiście kilku kazimierskich malarzy i zwykłych mieszkańców. Pani Ania z kazimierskiej biblioteki umieściła na jednej z półek wszystkie moje książki.
OdpowiedzUsuńOkropnie zatęskniłam i .. pewnie znowu tam pojadę...
Jadziu, na tyle wyjazdów to ja się nie dziwię, każdy z nas ma takie miejsca, do których chętnie wraca:-)
UsuńSłuchaj, jaki zbieg okoliczności! Na spacerze patrząc na kury na mijanym podwórku opowiadałam córce, że czytałam raz jakąś książkę (wspomnieniową?), gdzie autorka pisała o "odkręcaniu kur" - że były przywiązane do drzewa, żeby nie uciekały, i w ciągu dnia sznurki owijały się wokół tego drzewa i ktoś tam miał w obowiązkach odkręcanie tych sznurków co trochę 😁 Ale nie mogłam sobie przypomnieć, co to była za książka. A teraz, gdy u Ciebie zobaczyłam dom Kuncewiczów, przyszło mi do głowy, że może "Dwa księżyce"? Muszę pożyczyć z biblioteki i sprawdzić, bo niestety nie mam w domu!
OdpowiedzUsuńTej książki też nie mam u siebie, za to w muzeum zakupiłam "Klucze", a najlepsza była cena - 3 zł!!!
UsuńW środku mam pamiątkowy stempel:-)
Niczego sobie cena 😁
Usuń"Dwa księżyce" to chyba jednak nie to, co myślałam - bo już przyniosłam z biblioteki i przejrzałam, niemniej przeczytam z przyjemnością. Ale kwestia odkręcania kur dalej mnie będzie męczyć 😂
No to mnie teraz także, trzeba poszperać!
UsuńHm... to mógłby być "Dom nad łąkami" Nałkowskiej. Tyle, że też nie mam w domu i nie sprawdzę.
UsuńNiezła zagwozdka!
UsuńTo musiała być udana wycieczka :) Tyle dobrego słyszałam o tym miejscu,ale jeszcze nigdy tam nie byłam.
OdpowiedzUsuńPojechałam z tego samego powodu, by zobaczyć na własne oczy i poczuć klimat:-)
UsuńAniołek, którego przywiozłam z Kazimierza , stoi na półce do dziś :) Bardzo miło wspominam to miejsce.
OdpowiedzUsuńJa też będę miło wspominać, było romantycznie!
UsuńUwielbiam wszystko co stare i z duszą, również uważam, że te nowe motorówki psują klimat takich miejsc. Jej tego kogucika byłoby mi szkoda zjadać :) czekam na kolejne wpisy, do Kazimierza z chęcią się wybiorę, chociaż mnie ostatnio naszło by odwiedzić Toruń :). Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńToruń polecam, jak najbardziej, nie tylko w wakacje!
UsuńKazimierz to miejsce , które się nie nudzi, które za każdym kolejnym pobytem można odkrywać na nowo ...
OdpowiedzUsuńNa pewno, sama bym chętnie jeszcze wróciła...
UsuńWspaniale pokazujesz Kazimierz. Tutaj nie można się nudzić.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam :)
Kazimierz przypomina mi klimatem krakowską starówkę:-)
Usuńjotka
Nie byłam w Kazimierzu, ale widzę, że mieliście udany wypad, że to miasto jest ciekawe i cieszę się, że są takie miejsca w Polsce. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKazimierz warto odwiedzić, jest gdzie spacerować, jest gdzie kawę wypić w miłej atmosferze.
UsuńCudny ten Kazimierz, cudny! Każdy znajdzie dla siebie coś fajnego a deser to prawdziwe arcydzieło, aż żal jeść 😄
OdpowiedzUsuńFakt, żal było popsuć, a i inne w gablocie były małymi dziełami sztuki...
UsuńPiękne będziesz miała te wspomnienia. W Kazimierzu parę razy byłem i doceniam piękno tego miasteczka... a zdjęcia... przepiękne...
OdpowiedzUsuńZdjęć wystarczy na długie jesienne wieczory:-)
Usuń