Można szukać wrażeń ekstremalnych, można estetycznych, a można łączyć jedne i drugie, jeśli za ekstremalne uznamy atak muszek i komarów w pałacowym parku lub ucieczkę przed burzą... a jak nazwać bliskie spotkanie z bocianem lub sarenką?
O pałacu i parku w Lubostroniu pisałam wiele razy, ale za każdym pobytem odkrywamy coś nowego, a spacer po wielkim parku, to jak pobyt w SPA na powietrzu.
Na tle dawnych powozowni kawiarenka pod parasolami, cała w kwiatach, a kawałek dalej wystawa plenerowa zdjęć z pałuckich stron...
Razem z nami spacerował bocian, chyba i on odczuwał wpływ zbliżającej się burzy, bo kroczył wolno, nie bał się wcale, aż zniknął nam w wysokich trawach.
Nad stawem żaby i ropuchy prześcigały się w hałasowaniu z kosami, ale jaki to miły dla uszu hałas...
Nie ma nic lepszego, jak odpoczywać od upału wśród róż, a te akurat pachniały niesamowicie słodko i mocno! Burza wygoniła nas z parku, bo to tutaj przeszła nawałnica, która powaliła wiele drzew w 2011 roku.
Nowe odkrycie - Wierzbiczany. Tutaj odczułam pewien niedosyt, bo pałac po wieloletniej renowacji , ale zamknięty, a park zaniedbany. W sieci wyczytałam, że funkcjonuje tutaj restauracja, ale dopiero od pierwszej po południu. Pozostało nam obfocić całość i jechać dalej, co przyspieszył atak robactwa wszelkiego rodzaju - chyba nadciągająca burza była tego przyczyną, bo gryzły niesamowicie.
Uciekliśmy przed jedną burzą, by dostać się w szpony kolejnej nawałnicy.
Pałac w Wierzbiczanach to neorenesansowa budowla, powstała w latach 1845-1846 z inicjatywy braci von Roy, przechodził w ręce kolejnych właścicieli z rodów von Schlichting i von Harnier.
W styczniu 1945 roku , w obawie przed Armią Czerwoną właściciele opuścili pałac, a po wojnie powstały tu biura PGR, mieszkania pracowników oraz szkoła.
Po 1989 roku pałac uległ dewastacji, by w 2005 roku trafić w ręce nowych właścicieli.
Remont trwał to 2018 roku, z zewnątrz wygląda pięknie, ale w środku nie zachowały się dawne detale i meble, zniszczone lub skradzione po wojnie.
Odkryliśmy pozostałości parkowych rzeźb, po alejkach nie było śladu, a podobno na terenie parku znajduje się grobowiec dawnych właścicieli. Niestety muszki i komary nie dawały nam zwiedzić okolic pałacu, uciekaliśmy przed owadami, które wchodziły do oczu, nosa, uszu...
Pokonały nas mikroskopijne stworzenia latające wokół naszych głów!
Oj nie lubię muszek!!
OdpowiedzUsuńMuszki, a zwłaszcza meszki, okropnie gryzą!
UsuńPrzed zwiedzaniem w owadowych okolicach nalezy sie spryskac czyms anty, bowiem szkoda by zaklocaly przyjemnosc ogladania tak pieknych okolic.
OdpowiedzUsuńZazdroszcze Ci nog pozwalajacych na czeste wycieczki i lazenie :)
Nie wiedzieliśmy, ze trafimy na taki wysyp owadów w tym miejscu!
UsuńSporo chodzę codziennie, więc jakoś kondycja dopisuje, ale już czuję upływ czasu...
Bardzo ciekawe miejsce. A tego koncertu żab to tak po cichu zazdroszczę. Kocham ten odgłos. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa tez lubię, a śpiewają na głosy, jak w chórze:-)
UsuńNajwiększy minus lata - latające wampirki. Wycieczka wspaniała, już mnie nosi by ruszyć na zwiedzanie i poodkrywać takie zakątki.. Miłego dnia!
OdpowiedzUsuńNabierzesz sił i ruszysz także, wszystko ma swój czas!
UsuńPiękne te pałace. I ciągle dziwię się tym powojennym wciskaniom w mury pałaców PGRów oraz szkół i domów dziecka, a potem kompletny brak zainteresowania remontami tych budynków. W sumie to dziwię się temu temu drugiemu, bo przy głodzie budynków szkolnych czy biurowych wszystko się zagospodarowywało, ale dlaczego o to nie dbano?
OdpowiedzUsuńMoże z braku funduszy, a może z braku poszanowania własności burżuazyjnych elit, znieważano ludzi, to tym bardziej pałace i dwory.
UsuńA takie prawdziwe perełki przez to niszczeją. Niechby i były tam jakieś biura, ale żeby jednak o to dbać. I popatrz, konserwatorzy zabytków tez mają za uszami- nie pozwalają remontować z materiałów współczesnych, doskonale imitujących te pierwotne, ludzie nie mają pieniędzy na oryginały i nic nie robią- zabytki niszczeją. tak u nas padła zabytkowa gospoda- Długo stała ruina, potem ją rozebrali, kiedy groziła zawaleniem. A mogła ludziom służyć za knajpę, sklep itp. Takie "zabytki" nie zabytki, bo z początku XX wieku, ale niczym specjalnym się nie wyróżniające, tylko wiekiem, najdłużej straszą,b o jakichś specjalnych wartości architektonicznych nie mają, ale remontować jest je za drogo.
UsuńO tak, konserwatorzy zabytków bywają nieugięci, przez co już straciliśmy wiele ciekawych budowli, które obróciły się w ruinę, bo łatwiej zburzyć, niż odrestaurować!
UsuńJaskółka mnie wyprzedziła, u nas też w pałacach biura PGR ow bądź domy dziecka i dewastacja obiektów.Pomimo tych wstretnych gryzoni piekna wyprawa.Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńCzasami korci, by cos nowego zobaczyć, ale coraz mniej odkryć zostało w bliskiej okolicy...
UsuńJakie piękne miejsca.. Tyle jest ciekawych miejsc do zobaczenia.. Ja bardzo lubię zamki, pałace, parki:) A co do meszek to wiem coś o tym:))) Jak mieszkałam w Szkocji, to często jeździliśmy w góry i czasem roje tych niewidocznych stworków sprawiały że zamiast wędrować musieliśmy uciekać..
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Ja pamiętam wczasy z rodzicami w Borach Tucholskich, kiedy wyroiły się komary, chodziliśmy do lasu tylko rankiem, ubrani jak kosmici, bo komary nie dawały oddychać nawet...
UsuńDobrego dnia:-)
Niestety te gryzące bzykacze potrafią zepsuć każdy pobyt na łonie natury, więc trzeba się zawsze wysmarować którymś ze środków odstraszających te paskudy. Ale na szczęście zawsze były i zapewne nadal są w polskich aptekach różne "smarowidła" sprawiające, że przestajemy być smaczną przekąską. Nie da się ukryć, że wiele miejsc w Polsce zostało zniszczonych wcale nie w wyniku działań wojennych ale działań podejmowanych przez władze PRL po wojnie. Tylko jakoś nie przypominam sobie by ktokolwiek, po upadku tychże władz odsiedział jakąś karę, a powinien- byłoby to przestrogą dla następnych ekip.
OdpowiedzUsuńTeraz jest podobnie. Afery, nadużycia, oszustwa, ale jakoś winnych jeszcze nikt nie ukarał...
UsuńTęsknie za starówkami, zamkami, dworami i dworkami. U mnie tego nie ma. Dlatego chętnie czytam takie wpisy i z przyjemnością oglądam zdjęcia. Zwiedzaj jak najwięcej, to i czytelnicy skorzystają. 😀 Wszystkiego dobrego Jotko! 🤗😘
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie, przy okazji zapisuje wspomnienia z wycieczek:-)
UsuńBywają dni, kiedy meszki są tak natrętne i żrące przy pracy na powietrzu, że uszyłam sobie ze starej moskitiery siatkę ochronną na głowę 🙂 musi być czarna, bo przez białą nic nie widać, robi robotę. Chyba bardziej lubię odkrywać te miejsca bardziej zaniedbane, zapuszczone, mają w sobie namiastkę przygody. Z tych eleganckich czasami dozorca przegoni, bo prywatne albo zamknięte dla postronnych. Zwiedzaj Jotko, co zobaczysz , to zostanie w pamięci na zawsze, cenny skarb do wspominania. Czasami zapomni się, gdzie to było, ale detale zostaną 🫠 serdeczności Maria z Pogórza Przemyskiego.
OdpowiedzUsuńMasz rację, a w dni deszczowe lub na spotkaniach z rodziną oglądamy zrobione zdjęcia i wymieniamy się wrażeniami:-)
UsuńGryzące robactwo latające potrafi być bardzo męczące i uprzykrzać życie. Dla mnie i tak najgorsze są komary i ćmy.
OdpowiedzUsuńPałac w Wierzbiczanach doczekał się renowacji zatem może i ogród będzie kiedyś cieszył oko.
Zadbano o budynek, bo niszczał strasznie, może przyjdzie i czas na park:-)
UsuńBBM: Żaby najpiękniej koncertują przed wieczorem.
OdpowiedzUsuńW ogóle ten rechot jakiś taki swojski:-)
UsuńOpisałam się i wszystko uciekło.To jedynie wspomnę,że będąc z koleżanką w Sandomierzu w drodze na Góry Pieprzowe zostałam bardzo dotkliwie pokąsana przez meszki.Przez 2 tygodnie już w Dukli miałam niezbyt fajny wygląd nóg.Co ciekawsze ,moja koleżanka idąc obok mnie żadnych śladów meszek nie wyniosła stamtąd.
OdpowiedzUsuńGrażynko, tak bywa i z komarami, jednego gryzą, drugiego wcale. ktoś powiedział, że to kwestia grupy krwi, nie mam pojęcia.
UsuńWyobrażam sobie , jak musiałaś cierpieć, moją mamę tez kiedyś pogryzły, całą twarz miała spuchniętą!
Jak człowiek wyjdzie z domu i ruszy przed siebie - to zawsze coś ciekawego zobaczy, pozna, przeżyje. Ciekawa wycieczka ! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńA tak, i dusza się cieszy, i ciało relaksuje:-)
UsuńAsiu Twoje opisy zawsze przenoszą mnie w opisywane miejsca :) Spacer po tym parku w musiał być niezwykły, mimo komarów i burzy. Nie znam tego miejsca i fajnie bylo jes zobaczyć dzieki Tobie :) Spotkanie z bocianem brzmi jak magiczna chwila! Szkoda, że Wierzbiczany nie były w pełni dostępne, ale Twoje słowa nadal oddają ich urok. Z niecierpliwością czekam na kolejne Twoje przygody :) pozdrawiam z deszowej Norwegii :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Aniu:-)
UsuńU nas pogoda w kratkę, ale mają wrócić upały, co wcale mnie nie cieszy...
Bardzo lubię spacery w tak wielkich parkach. Miło jest usłyszeć
OdpowiedzUsuńrechotanie żab i ropuch :)
W ogóle, odgłosy przyrody są miłe dla ucha:-)
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńTeż lubię wracać do miejsc już odwiedzonych i odkrywać kolejne sekrety:)
Kiedyś kroczący po łąkach bocian zwiastował kobiecie, która go wypatrzyła, rychłe macierzyństwo:)
I ja mam słabość do róż, zwłaszcza tych jesiennych.
Bardzo przyjemny spacer mi zafundowałaś, a tym milszy, że - jak to przed monitorem - bez natrętnych owadów:)
Pozdrawiam:)
Szkoda, że za pomocą laptopa nie można przesyłać zapachów i ciepełka:-)
UsuńPiękne pałace. Myślę że w przyszłości ten drugi rownież będzie miał piękny ogród ale takie przestrzenie to równie duża inwestycja...
OdpowiedzUsuńTo prawda, najpierw ratuje się mury, przyroda sobie poradzi, może kiedyś sprawdzimy, co z parkiem...
Usuńw moich stronach to się bardziej boimi dzików, które biegają po naszym osiedlu :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam, tez bym się bała!
UsuńCo tam Wierzbiczany! Żabka jest przecudna!!!
OdpowiedzUsuńA ile ich tam było! I ryby żebraczki! pierwszy raz widziałam ryby, które wychylały głowy ze stawu, by im cos rzucić!
UsuńFajne miejsce, ryby żebraczki - też nie wiedziałam. Kaczki jak najbardziej, i jeszcze łabędzie proszące o przysmak, ale nie ryby. Muszek jest pełno i u nas, szczególnie wieczorem gdy wychodzimy z Szilą to po prostu chcą nas pożreć żywcem!
OdpowiedzUsuńNo takie ryby, mały staw, zarybiony i gdy tylko zbliżasz się do brzegu, one wyraźnie czekają na karmienie!
UsuńO, nowe miejsce, nowa nazwa. Może kiedyś trafimy tam "po drodze" (jeśli jest z drogi, to wiemy, że można tam skręcić i najlepiej po 13.00) ;)
OdpowiedzUsuńA te gęsi w mieście, w parku, to wspaniała sprawa. W Niemczech w parkach też widzieliśmy stada różnych dzikich gęsi :)
Gęsi zobaczyłam w tym nowszym wpisie ;)
UsuńSporo gęsi widzieliśmy nad Jeziorem Żnińskim, u nas tylko trzy rodzinki:-)
UsuńDziękuję Asiu, że dzielisz się z nami tyloma ciekawymi doświadczeniami. Odwiedzasz fantastyczne miejsca. Róże uwielbiam ponad wszystko. Ich zapach jest zniewalający zawsze i wszędzie.
OdpowiedzUsuńBuziaki z Krakowa
Och, Kraków, dawno nie byłam, stęskniłam się za jego atmosferą!
Usuń