Gdyby chciał ktoś dowieść sensu istnienia małych bibliotek osiedlowych to powinien pójść ze mną do filii na moim osiedlu, gdzie udałam się dziś rano w celu wymiany przeczytanych książek na nowe.
I nie uwierzylibyście, ale stałam dość długo w kolejce. W kolejce, żeby oddać książki i potem jeszcze raz, znacznie dłużej, aby wypożyczyć nowe, bo w międzyczasie czytelników przybywało. I nie były to same starsze panie, przekrój wiekowy szeroki, w tym panowie, jedna bardzo młoda osoba korzystająca z Internetu i jedna czytająca czasopisma. Bogaty tez był wachlarz tematyki wypożyczanych książek. Były oczywiście miłośniczki romansów Danielle Steel lub polskich pisarek w rodzaju Moniki Szwaji czy Katarzyny Grocholi, ale pytano też o książki podróżnicze, psychologiczne, kryminały,pamiętniki z okresu II wojny. Pan przede mną oddawał książki Marka Krajewskiego i Zygmunta Miłoszewskiego (jeszcze nie czytałam, ale podobno dobre). Tu zauważyłam taki podział: niektórzy czytelnicy wybierają swoje lektury sami, długo i pieczołowicie, niektóre panie są wierne kilku autorkom romansów. Są także czytelnicy polegający w całości na propozycjach bibliotekarza oraz innych czytelników i wreszcie osoby pytające wyłącznie o nowości i wybierające chętnie książki z wystawki nabytków.
W pracy mam koleżankę, która nie korzysta z bibliotek, a wszystko co czyta kupuje, dostaje lub ewentualnie wypożycza od zaufanych osób. Taką ma fobię, nie lubi używanych książek.
Ja nie mam takich obiekcji i wyszłam jak zwykle z ciężką siatką, bo biorę też zawsze lektury dla męża, który lubi czytać, ale nie lubi chodzić do biblioteki, dziwne prawda, bo żonę ma bibliotekarkę...
Jeżeli książka nie zainteresuje mnie po kilkunastu stronach, to ją odkładam, nawet gdy poleca mi znajomy. Nie lubię sięgać po tzw. bestsellery i czytać coś co akurat jest "modne".
OdpowiedzUsuńJa też tak mam. Nie przekonują mnie np. skandynawskie kryminały, niezależnie od ilości poleceń.
UsuńGdy słyszałam, że "wszyscy" czytają "50 twarzy Greya", tym bardziej mnie odrzuciło, zresztą książka jest przereklamowana, podobnie jak film.
UsuńDziewczyny, mam dokładnie tak jak Wy. Daję książce szansę na początku, ale gdy autor przynudza lub nie odpowiada mi narracja, to rezygnuję z lektury, szkoda życia, jest tyle innych książek. Nie sugeruję się też nagrodami literackimi, bo mam wrażenie, ze to, co podoba się krytykom jest niekoniecznie strawne dla zwykłego czytelnika. "50 twarzy Greya" też nie czytałam i nie zamierzam, nie lubię takich książek, ale niektóre skandynawskie kryminały lubię...
UsuńTeż Greya nie czytałam. Cały ten zgiełk wokół książki mnie totalnie zniechęcił, poza tym tego typu literatura mnie nie porywa.
UsuńA propos dostępu do książek - to widziałam w Holandii ciekawe zjawisko: wioska i wystawiony w publicznym miejscu regał z książkami. I pudełko na pieniądze. Książki są używane, możną wziąć, którą się zechce, tylko warto wrzucić parę euraków do pudełka. I pudełka nikt nie pilnuje... Szkoda, że książki były po holendersku.
W moim mieście , w pijalni wód mineralnych też stał taki regał i książki były za symboliczną złotówkę. Widziałam, że byli chętni, nie było osoby, która nie zatrzymałaby się przed regałem...
UsuńCzytam książki bardzo rzadko ale jeśli już sięgam po książkę to w okresie jesienno - zimowym. Zazdroszczę ludziom, którzy czytają książki z pasją i umiłowaniem. Nie znam się na książkach ale czasem czytam coś od koleżanki, która jest właśnie miłośnikiem czytania.
OdpowiedzUsuńAle za to bardzo lubie przebywać w bibliotece a najlepiej by była to bardzo stara bibliotek :)
Uważam też że jest coś magicznego z byciu bibliotekarzem :)
Ja też mam okresy, że czytam zachłannie, zwłaszcza jeśli trafię na "swojego" autora ( np.Jodi Picoult lub Noah Gordon), ale bywa, że czytam tylko czasopisma , przeglądam albumy, złote myśli itp.Miałam kiedyś okazję zwiedzić bibliotekę na Jasnej Górze, tam to jest magia! Wybieram się też do Rogalina, żeby obejrzeć tamtejsza bibliotekę po restauracji, niech tylko naprawią samochód.
UsuńKurcze, a ja nie chodzę do bibliotek, bo jestem zachłanna. Kiedy czytam książkę i bardzo mi się podoba, muszę ją mieć u siebie na półce! Czyli byłabym złym klientem, wypożyczałabym, ale nie zwracała :) Dlatego wybrałam bardziej przyzwoitą formę i kupuję książki :)
OdpowiedzUsuńAniu, też tak wolałabym, ale szafy nie są z gumy i czasem nawet swoje książki zanoszę do biblioteki osiedlowej. Wymieniamy się też z koleżankami w pracy.
UsuńPrzypomniałaś mi, że miałem zapisać się do biblioteki, ale jakoś to odkładam na święty nigdy. Też wolę mieć własne książki, ale szafy nie są z gumy, poza tym nie mam tyle pieniędzy, aby kupić wszystkie, które chcę :-)
OdpowiedzUsuńTo jeden z paradoksów naszych czasów, że kasę mają w większości ci, którzy książek nie czytają...
UsuńJa właśnie postanowiła wrócić do książek papierowych.
OdpowiedzUsuńZauważyłam że oczy bardzo mi się męczą jak czytam na tablecie ebooki.
Także Kochana może się kiedyś okazać , że będę stała przed Tobą w ogonku do wypożyczenia :D ;)
Nie mam nic przeciwko, stałam i serce mi się radowało :-)
Usuńu nas w bibliotece jest ostatnio szał na biografie. nie wiem od czego się zaczęło, ale nagle zaczęły się robić takie pustki na półkach w tym dziale :O poza tym też historia wojen dobrze idzie, kryminały. i te paskudne erotyki, a ja zła bibliotekarka nawet nie potrafię doradzić, który lepszy... fuj!
OdpowiedzUsuńOj nie wiedziałam, że Ty też jesteś panią od biblioteki :-) mam koleżankę, która czyta prawie wyłącznie biografie, a mój mąż nie uznaje beletrystyki (poza fantastyką). czasami czytelników dziwi, ze bibliotekarz nie przeczytał tych wszystkich książek, które wypożycza, prawda?
UsuńJeszcze nie tak dawno, Gazeta.pl grzmiała, że Polska to czytelnicze pustkowie. Po Twoim poście okazuje się, że wcale jeszcze nie tak źle z tym u nas. Jako mola książkowego do szpiku kości, bardzo mnie coś takiego cieszy :)
OdpowiedzUsuńW kwestii bibliotek ja Twojego Męża kompletnie nie rozumiem - dla mnie są to miejsca spokojne, ciche i pełne magii.
Od najmłodszych lat wolałem książki od gier komputerowych i tak mi już zostało. Uwielbiam fantastykę i fantasy, tematykę celtycką, historyczną oraz kryminały z Sherlockiem Holmesem... :)
Pozdrawiam!
Ja go też nie rozumiem, bo on czyta dużo, ale wypożyczać nie lubi, różne są dziwactwa, a może zdaje się na mnie z racji zawodu... lub woli mieć dodatkową niespodziankę, nigdy nie wie co mu przyniosę:-)
UsuńJuż kiedyś pisałam Joasiu, że na książki potrafię wydać ostatnie pieniądze. Do biblioteki lubię chodzić i wypożyczam (też... głównie chodzi o spotkanie z moimi zaprzyjaźnionymi paniami :) )Ale w księgarni potrafiłabym zamieszkać i delektować się zapachem nowych książek. Rzadko , bo rzadko ostatnio, ale sprawiam sobie prezenty z najtańszej księgarni internetowej. dziś na przykład tulę świeżo przywiezioną książkę z cudownym uśmiechem pani Małgorzaty Braunek na okładce. Pozdrawiam Joasiu
OdpowiedzUsuńO tak, bo biblioteka to przecież miejsce spotkań, wymiany wrażeń po lekturze, plotek itd. U nas w rodzinie książki to obowiązkowy i ulubiony prezent na wszystkie okazje, od świąt, po urodziny itd. Twoja misia uśmiecha się do mnie, wezmę ją do pracy i będzie mi towarzyszyć codziennie jak talizman:-)
UsuńCieszę się, że pozna nowe zakątki naszego kraju i Ciebie Joasiu :)
UsuńPozna też moje koleżanki i inne misie w bibliotece, a mam ich kilka!
UsuńKiedyś MUSIAŁAM przeczytać książkę od deski do deski, nawet gdyby to była największa chała... lecz z wiekiem zmądrzałam i już się tak nie męczę tylko wypożyczam inną :)
OdpowiedzUsuńI tak trzymaj, ja też zmądrzałam w tym temacie, dlatego biorę na raz dużo, żeby mieć wybór! Nie wszyscy, którzy uważają, ze potrafią pisać, robią to dobrze...
UsuńWasze posty i komentarze są czasem ciekawsze niż niejedna książka:-)