Opowiem dziś dwie historie, które potwierdzają teorię, że istnieją rzeczy niezbadane mędrca szkiełkiem i okiem, ale pewnie osoby bardziej pragmatyczne powiedzą, że to nadinterpretacja. Sami wybierzcie, która wersja bardziej do Was przemawia.
Obie historie otrzymałam mailowo i postanowiłam podzielić się nimi na blogu, bo są niesamowite.
Pierwsza opowieść:
Koleżanka z pracy dostała maila od znajomej z prezentacją, jakie często wysyła się łańcuszkowo na kolejne adresy. Prezentacje takie zawierają piękne zdjęcia, zbiory cytatów i tym podobne treści. Zapisała prezentację na dysku, obiecując sobie obejrzeć ją w wolnej chwili. To było kilka lat temu. Zagoniona, po kilku też problemach ze zdrowiem, znalazła niedawno ową prezentację, obejrzała i łzy stanęły jej w oczach. Prezentację otrzymała bowiem od znajomej, która przegrała walkę z rakiem, a treść prezentacji przypomina jakby z zaświatów, co jest w życiu najważniejsze.
Skopiowałam ostatni slajd, który zawiera najważniejsze punkty.
Druga opowieść:
Grażynka z Dukli podzieliła się ze mną historią kwitnącej rośliny, której zdjęcie mi przysłała. Parę dni temu roślinka zakwitła, a dostała ją od syna koleżanki - Krysi jako "pamiątkę " po Niej, bo niestety po półrocznej walce z rakiem Krystyna przegrała. Odeszła w zeszłym roku - 27 marca właśnie minie rok. A teraz zakwitł pierwszy raz, dosłownie dwa dni przed imieninami Krystyny - tak jakby dla Niej w prezencie, bo przecież corocznie Grażynka chodziła do Krysi na imieniny. Może solenizantka chciała przyjaciołom o sobie przypomnieć...
A tak wygląda kwiatek z "wiadomością" od Krysi.
Ja jestem z tych, którzy wbrew ludzkim opiniom wierzę, że to nie są przypadki a coś co dzieje się właśnie wtedy, kiedy ma się zadziać aby coś w naszym życiu zmienić, choćby wywołać uśmiech na twarzy. Nie wybieram pomiędzy, bo obie mają dla mnie życiowe przesłania...
OdpowiedzUsuńOdpoczynku, słońca i wewnętrznych przeżyć na zbliżający się świąteczny czas:) R.
Człowiek niby chce być racjonalny, ale jak tu nie wierzyć?
UsuńSłońce ma być, na odpoczynek bardzo liczę i wyciszenie wewnętrzne także - czego i Tobie bardzo życzę :-)
Wierzę w takie historie i w to, że zmarli mają chociaż częściowo wpływ, na to co dzieje się u nas. Opowiem historię, którą słyszałam z kolei ja. Jest w stu procentach autentyczna. Kiedy samotna matka z trójką dzieci, chora rencistka, stanęła przed faktem, że nie będzie miała co dać swoim małym dzieciom jeść, zapłakała i zaczęła rozmawiać z nieżyjącą matką. Żaliła się, że jej ciężko, że tęskni, że trudno jej poradzić sobie samej. Zmęczona płaczem poszła spać. W środku nocy z ściany spadł obraz, wisiał na solidnym haku, za jego papierowym zabezpieczeniem, z tyłu, były ukryte pieniądze, właśnie przez nieżyjącą matkę. Jak nie wierzyć, że bliscy, z tamtej strony, pomagają nam w trudnych chwilach?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Jotko serdecznie:)
To jest niezbity dowód Elu, bo jak to wytłumaczyć, obrazy z haka same nie spadają... historia na film po prostu!
UsuńPrzesyłam dużo ciepła Elu:-)
Podobnie jak panie komentujące powyżej wierzę w tego typu sytuacje. Wydaje mi się, że świat jest zbyt skomplikowany by nie miały w nim miejsca sytuacje na pozór nieprawdziwe, ludzie, którzy już odeszli i wiele innych cudów. Wierzę w to wszystko.
OdpowiedzUsuńMasz rację, coś w tym musi być, nie wszystko da się wytłumaczyć racjonalnie lub nasza wiedza jest zbyt mała.
UsuńSerdeczności:-)
I ja wierzę, że za takimi "zbiegami okoliczności" kryje się coś więcej.
OdpowiedzUsuńWiele przykładów w tej wierze nas utwierdza...
UsuńSama nie wiem Asiu, ja z tych ciągle poszukujących.
OdpowiedzUsuńKwiat pięknie zakwitł.
Pozdrawiam. :) .
Tereniu, nigdy nie ma pewności, ale jak się słyszy różne historie to włosy stają na głowie...
UsuńMiłego dnia:-)
Właśnie Asiu, nigdy nie ma pewności......, niby się wierzy, ale rozum podpowiada coś innego. Wiem jedno, że w coś trzeba wierzyć, to bardzo pomaga......
UsuńWzajemnie Asiu miłego dnia. :) .
Nic nie dzieje się bez powodu.
OdpowiedzUsuń:-)
No właśnie i jeszcze ta zbieżność faktów rozmaitych, trudno o zbieg okoliczności, prawda?
UsuńMyślałam że takie rzeczy tylko mnie się przytrafiają :) ale wbrew zdrowemu rozsądkowi - lubię takie sygnały zza światów
OdpowiedzUsuńNo właśnie, rozum mówi swoje, a serce swoje...może też dlatego lubimy filmy o duchach?
UsuńUwielbiam :)
UsuńTo polecam film PAY THE GHOST , świetny!
UsuńNie wierzę, że ktokolwiek steruje z zaświatów. Gdyby tak było, to matka przyszłaby ochronić swoje dzieci przed pijanym ojcem.
OdpowiedzUsuńHistorie opisujesz ciekawie, więc czyta się z przyjemnością.
Wiosennie pozdrawiam.
Może nie wszystkie dusze mają takie możliwości...
UsuńPozdrawiam z nadzieją na cieplejszą wiosnę:-)
ja jak Ultra, czysty pragmatyzm. Co nie przeszkadza mi być pod urokiem takich historii.
OdpowiedzUsuńNo ja niby też, aż do następnej zasłyszanej historii :-)
UsuńJestem trochę "zamieszana" w jedną z historii,ale równie w obu przypadkach wierzę ,że nie wszystko można wytłumaczyć "mędrca szkiełkiem i okiem".Mam także osobiste doświadczenie mojej Mamy ,która będąc w śmierci klinicznej znalazła się w miejscu ,skąd nie chciała "wracać" ,bo było tak kolorowo,pięknie....Ale to nie był jeszcze Jej czas.....Wierzę w takie "zbiegi okoliczności" ,ale są chwile gdy...rozum coś tam innego wymyśla,więc pewnie bardziej prawdą jest ,że chcę wierzyć ,bo jednak wątpliwości pojawiają się...Asiu dziękuję Ci ,że uznałaś,że ta historia jest warta aby o niej wspomnieć na Twoim blogu....pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńA ja dziękuję za podzielenie się historią i drugą w komentarzu Grażynko. Duża buźka:-)
UsuńWłosy mi stanęły na baczność, ale nie ukrywam, że lubię takie historie i wiem że są jak najbardziej możliwe. Nie wiem czy kiedyś juz o tym pisałam, kiedy odszedł mój tata, trzymałam go za rękę siedząc przy jego łóżku w szpitalu. Gdy wróciliśmy do domu nie mogliśmy znaleźć naszego Teodora - foksteriera. szukaliśmy go po całym domu a on siedział wciśnięty w kąt kuchennej rogówki - tam gdzie się stykają dwie ławy. Był tak przerażony, że nie umieliśmy go stamtąd wyciągnąć. Tata zawsze lubił się z nim bawić w ogródku i pewnie przyszedł się pożegnać...A jak zmarła mama męża to w pierwszą niedzielę po jej śmierci w telewizji był koncert życzeń, który ona bardzo lubiła oglądać. W pewnym momencie Teodor usiadł na tylnich łapach i zaczął potwornie ujadać patrząc w jedno miejsce , tak jakby ktoś tam stał. Nigdy jeszcze nie słyszałam żeby tak szczekał, a ona po prostu przyszła na swój ulubiony Koncert życzeń...
OdpowiedzUsuńZnam podobną historię z psem w roli głównej, opowiedziała mi ją babcia. Gdy była w Gdańsku u rodziny, a pojechała z dziadkiem na pogrzeb, pies szpic też tak siedział jak Twój Teodor i wpatrywał się w róg pokoju - mówiono, że to zmarły przyszedł się pożegnać...
UsuńI ja też skłaniam się ku większości, szczerze wierzę w te wszystkie jak to inni mówią "zbiegi okoliczności". Uważam, że nic nie dzieje się bez przyczyny, chociaż jestem trochę jak "niewierny Tomasz", lecz sama doświadczyłam wielu znaków tak i z zaświatów, jak też od Boga. Element po elemencie układam pewne wydarzenia jak puzzle, które po jakimś czasie układają się w całość, w obraz, który daje wytłumaczenie swemu zaistnieniu.
OdpowiedzUsuńPiękne historie i jak dla mnie najbardziej prawdziwe. Rozumiem o czym pisze Grażyna Kowalik, bo sama walcząc o życie w ubiegłe wakacje byłam na takiej pięknej i słonecznej łące pełnej kwiatów, lecz widocznie to jeszcze nie był mój czas.
Ściskam Cię Asiu cieplutko :)
W takim razie jesteś Agnieszko "dowodem w sprawie", bo jak to nazwać inaczej. To zdecydowanie nie był Twój czas!
UsuńDziękuję, że jesteś:-)
Ja chyba też wierzę w coś więcej niż to co mogę zobaczyć, dotknąć czy powąchać; czasami zdarzają nam się sytuacje, które wytrącają nam wszystkie argumenty przemawiające za tym, że nic więcej nie istnieje poza realnym światem. Wiem, że na pewno mam jakiegoś anioła stróża, który "wskazał" mi to i owo w życiu, dzięki czemu może reszta mojego żywota będzie wyglądać zupełnie inaczej :)
OdpowiedzUsuńPodobno każdy ma swego Anioła Stróża, tylko niektóre Anioły nie zdążają z pomocą. Tym bardziej cieszę się, że twój nadąża:-)
UsuńMyślę, że to sygnał o tym, że dana osoba była nam droga i mamy ją we wdzięcznej pamięci.
OdpowiedzUsuńWłaśnie dlatego chyba mówi się, że człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim...
UsuńJak powiada największy dramaturg renesansu "Więcej jest rzeczy na ziemi i w niebie, Niż się ich śniło waszym filozofom." Jest coś w tym co napisałaś. Zdarzają się sytuacje, które trudno wytłumaczyć szkiełkiem i okiem. Poza tym jak miło jest myśleć, że nasi kochani zmarli bytują gdzieś tam, czasem opiekując się nami, czasem przesyłając sygnały swojej obecności.
OdpowiedzUsuńTwoje ostatnie zdanie najbardziej do mnie przemawia, w głębi duszy chyba mamy taką właśnie nadzieję...
UsuńMoim zdaniem to nic innego, jak zbieg okoliczności. A jeśli chodzi o Anioła Stróża to gdyby każdy miał takowego, to w atakach terrorystycznych nie ginęliby niewinni ludzie, a zwłaszcza matki małych dzieci.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
No tak, to samo z dziećmi umierającymi na raka...temat boskiej czy anielskiej opieki jest kontrowersyjny bardzo, podobnie jak cudownych uzdrowień itp. Zawsze jednak gdy rozum twardo stoi na ziemi, serce coś szepce do ucha...
Usuńwierzę w podobne rzeczy... i szkoda, że przekonamy się jak jest naprawdę zbyt późno.
OdpowiedzUsuńCzasami serce zwycięża z rozumem...
UsuńWiem, że takie rzeczy się zdarzają. Jaka jest ich przyczyna, nie dociekam. Każdy nadaje interpretację historiom, które mu się przytrafiają...
OdpowiedzUsuńktoś powiedział, że wierzymy w to, co chcemy aby było prawdą, takie placebo na duszę, może coś w tym jest?
UsuńJak przeczytałam wpis to aż ciarki mnie przeszły. Niby nie wierzę w kontakty z zaswiatamu ale chyba faktycznie cos w tym jest. Sama doswiadczylam raz jedyny w życiu pozegnania z zaświatów.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, niby nie wierzymy, ale coś jest na rzeczy...
UsuńDobre duchy starają się nam pomagać, ale te złe jakby silniejsze są. Dlatego jest jak jest.
OdpowiedzUsuńTeż byłabym skłonna przychylić się do tej tezy, bo złe duchy mogą nieźle namieszać...
UsuńWitaj ponownie:-)
Niesamowite historie!
OdpowiedzUsuńŻycie naprawdę potrafi nieraz zaskoczyć. Nawet to po...życiu....
I jak tu sprawdzić, jak jest faktycznie?
UsuńWiem, że nic nie dzieje się przypadkiem. Nie chcę tutaj odsłaniać prywatności...ale moje życie to dowód na działanie Opatrzności. Nigdy nie miałam wątpliwości, że jest coś więcej....Człowiek, tak ubogi, bo tylko te kilka zmysłów...i chce zrozumieć, dlaczego tak się dzieje, że są zamachy, że giną ludzie, i ja też jestem w tym gronie. Też serce mi pęka, gdy widzę umierającą matkę, gdy na świecie zostają jej małe dzieci. Mamy problem z akceptowaniem i pogodzeniem się z tym, co nas spotyka. Z wiekiem to przychodzi. Mogę oczywiście mówić w swoim imieniu. Jako dziecko też nie rozumiałam zachowania bliskich, przez lata hodowałam w sercu żal, to droga donikąd. Prawdziwe szczęście daje przebaczenie, choć to jest bardzo trudne. I nie każdemu się udaje.
OdpowiedzUsuńZeszłam z tematu trochę, ale jestem z tych, którzy słuchają nie tylko rozumu, ale przede wszystkim serca. Widziałam i widzę zbyt wiele ludzkich dramatów, które za wszelką cenę, chcą sobie coś wytłumaczyć, a się nie da.
Pozdrawiam Asiu:)
Zawsze trwa walka między sercem a rozumem, a niektóre zdarzenia trudno wyjaśnić, zaakceptować. Przebaczanie to bardzo trudna sztuka...
Usuń