Obiecałam relacje z niedzielnego wypadu rekreacyjnego. Wybraliśmy się na festyn POŻEGNANIE LATA w skansenie Dziekanowice. Cieszy sie on dużym zainteresowaniem, więc pojechaliśmy wcześnie, by nie było problemu z miejscem na parkingu. Dziekanowice leżą tuż za Gnieznem i dopowiem, że stąd bardzo blisko do Lednicy , do kolebki państwowości polskiej. Warto tam się wybrać nawet gdy nie ma festynu, bo skansen jest duży, oprócz zagród wiejskich zobaczyć można młyny - wiatraki, dwór, stary cmentarz, drewniany kościół, karczmę. Kilka minut drogi dalej ciekawe muzeum, prezentujące efekty wykopalisk archeologicznych na Ostrowie Lednickim i wreszcie prom wożący turystów na wyspę, gdzie spotykamy ślady świątyni, w której prawdopodobnie odebrał chrzest Mieszko I ze swoim dworem.
Festyn na pożegnanie lata oferuje przegląd prac rolniczych na dawnej wsi, przy użyciu maszyn i narzędzi używanych na przełomie XIX i XX wieku. W poszczególnych zagrodach chłopskich prezentowano rozmaite prace wykonywane przez mieszkańców wsi w okresie wczesnojesiennym.
Obejrzeliśmy młócenie zboża, mielenie ziaren na żarnach (koń w kieracie), kiszenie kapusty, międlenie i czesanie lnu, warzenie piwa, gotowanie zupy dyniowej, smażenie powideł śliwkowych, suszenie ziół, wyrabianie octu jabłkowego, wyplatanie koszy, wykonywanie chodaków z drewna, lepienie garnków z gliny.
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym wszystkiego nie spróbowała, zarówno smakowo, jak i fizycznie i powiem Wam, że siłownia nie była ówczesnym kobietom potrzebna, samo międlenie i czesanie lnu oraz wytwarzanie wełny z runa owczego wymagały siły i kondycji, że o innych zajęciach nie wspomnę. Po raz pierwszy próbowałam lemoniady chmielowej, dostałam nawet szyszki chmielu na drogę i przepis na domową lemoniadę chmielową.
Oprócz degustacji w chatach wiejskich organizatorzy zapewnili degustację produktów własnego wyrobu okolicznych wytwórców win, piwa, miodów, przetworów owocowo- warzywnych, soków, serów i wędlin.
Za symboliczną kwotę można było kupić przepyszne domowe ciasta, chleb ze smalcem, potrawy z grilla, serca z piernika, kawy z całego świata (tu już ceny mniej symboliczne, ale kawa super), żur w chlebie...
Zachwycały suszone kwiaty, rzeźbione figurki, proste drewniane zabawki, ozdoby z wikliny,suszona lawenda, stroiki, bizuteria, poduszki, torby z tkanin. Odważni pospacerowali na szczudłach, nakarmili kozy, wspięli sie na szczyt wiatraka, by podziwiać panoramę pobliskiego jeziora.
A wszystkie te atrakcje na dużym obszarze (do bólu nóg) w naturalnej scenerii wsi polskiej i przy pogodzie iście hiszpańskiej.
Czas spędziliśmy rewelacyjnie i tylko żałowałam, że nie mam kilu żołądków na spróbowanie wszystkiego, co oferowano na festynie...
W środę będę w Biskupinie na Archeologicznym Fashion Week, więc pewnie też coś napiszę, a może ktoś z Was także będzie?
Bardzo lubię takie imprezy - także opisywać. Na szczęście jest ich coraz więcej i coraz lepiej organizowane. W moim mieście w tym roku chyba palmę pierwszeństwa przyznałbym Zawiszy nad Bzurą. Też było jadło, starodawne warsztaty i do tego walki rycerskie.
OdpowiedzUsuńA dziś inscenizacja obrony Sochaczewa.
Walki rycerskie też robią wrażenie, widywałam czasami i podziwiałam - w tych ciężkich zbrojach to nie lada wyczyn.
UsuńTo w Sochaczewie także się dzieje :-)
Szkoda, że nie zrobiłaś zdjęcia śladów tej świątyni, gdzie podobno odbył się chrzest, bo chętnie bym to zobaczyła. Czy lemoniada chmielowa smakuje jak piwo shandy? :D Niby piwo ale lemoniada :D
OdpowiedzUsuńZdjęcia gdzieś mam z innego wyjazdu, ale wystarczy wpisać w wyszukiwarkę Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy.
UsuńLemoniada chmielowa smakuje inaczej, nie jest taka słodka, niegazowana, same naturalne składniki - szyszki chmielu, cukier, świeży imbir, cytryna, mięta ogrodowa - pycha!
Jotko, aż Ci zazdroszczę! Uwielbiam takie klimaty i z chęcią spróbowałabym tych robót, np. ulepienia jakiegoś garnka z gliny! Podziwiam też zawsze rękodzieło..., ale ostatnio takie ludowe, to oglądałam... ok siedem lat temu w Chełmnie.
OdpowiedzUsuńJeszcze więcej atrakcji było kiedyś w skansenie w Klukach nad morzem. W tegorocznym festynie zabrakło mi występów zespołów ludowych, które kiedyś oglądaliśmy.
UsuńW Chełmnie występowało właśnie dużo ludowych zespołów. I nie wiedziałam czy oglądać rękodzieła czy stać pod sceną, bo tak pięknie grali i śpiewali!:) Tam jest co roku festyn albo jarmark jaszczurzy, a czemu tak się nazywa - nie wiem
Usuńbardzo lubię takie festyny, zwłaszcza kiedy można degustować produkty domowej roboty. w tej chwili bardziej niż kiedykolwiek powinniśmy doceniać ludzi i miejsca, które oferują produkty naturalne.
OdpowiedzUsuńMam wielki szacunek do rzemieślników, którzy kultywują stare tradycje i fajnie, że są takie żywe skanseny.
UsuńFajna impreza. Muszę w przyszłym roku wybrać się tam z juniorem. Nie mamy aż tak daleko.
OdpowiedzUsuńWarto, zawsze w drugą niedzielę września, ale organizują także inne imprezy w tym skansenie lub w innych oddziałach Muzeum.
UsuńAle ekstra klimat! Tak spróbować i poczuć jak to było kiedyś - świetna sprawa. Więcej takich powinno być. Archeologiczny Fashion Week też brzmi interesująco ;). Czasem może i lepiej, że mamy tylko jeden żołądek ;D. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTo prawda, bo gdybym miała choć dwa, to zjadłabym dwa razy więcej, a to nie skończyłoby sie dobrze :-) Jeden chleb i inne drobiazgi przywieźliśmy do domu.
UsuńNo właśnie ;D. Ooo i dobrze, będzie na potem ;).
UsuńUwielbiam takie imprezy! Dzieci wtedy mnóstwo się uczą. Szkoda,że Biskupin tak daleko!
OdpowiedzUsuńOj, dzieciaki szalały na szczudłach i biegały z kółkiem, podziwiały pszczoły w gablotach, ale najbardziej podobały się kozy i konie.
UsuńTakich skansenów jest coraz więcej, więc może uda wam się coś znaleźć...
No tak, kilka żołądków ma sens:). Odwiedziłam w życiu kilka skansenów, bywają takie, które zyją i zachęcają, bywają nudne niemiłosiernie. Ten Twój to zdaje się z tych żyjących:)
OdpowiedzUsuńTe nudne też zaliczyłam, wszystko zależy od opiekunów, bo nawet pani oprowadzająca może być wiedźmą...
UsuńAsiu ale miałaś atrakcji moc. Ciekawa jestem smaku chmielowej lemoniady. W podobnym skansenie byłam jakiś czas temu w Sierpcu. Uwielbiam takie skanseny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Asiu. :) .
Na początku smakowała dziwnie, ale po kilku łykach można się rozsmakować, gasi pragnienie.
UsuńSerdeczności:-)
Witaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńBardzo inspirujące te Twoje podróże :) Przywołują wiele wspomnień. Choć może nie aż z czasów, gdy trzeba było ziarno "pobruszać" :)
Pozdrawiam :)
No aż z tak dawnych to nie, najstarsza zagroda była XVIII wieczna chyba, ale dla całkiem małych turystów były to zamierzchłe czasy...
UsuńA więc nareszcie coś się rusza w polskiej turystyce.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie było młynów, przy których Ty byś "poczywała", a Twój pan by "pobruszał". ;)
Były młyny, były żarna, ale upał taki, że chciało się tylko leżeć pod lipą i lemoniadę chmielową popijać...
UsuńBogdan pewnie chętnie spróbował chmielowej lemoniady :) Piękne te Twoje wrażenia Asiu smakołyków pod dostatkiem i te cudne rzeźbione figurki...Jednym słowem taki trochę wehikuł czasu
OdpowiedzUsuńWłaśnie wehikuł czasu, chociaż nie tak odległy, bo niektóre rzeczy pamiętam z dzieciństwa, więc może już stara jestem?
UsuńOkolice o których piszesz są mi bardzo słabo znane, głównie przez odległość. Ale każdą taką ciekawostkę lubię znaleźć i zapisać. Mam nadzieję, że w niedługim "potem" uda mi się odwiedzić tamte okolice.
OdpowiedzUsuńMiłego i ciekawego kolejnego wyjazdu.
Pozdrawiam:)
Mam nadzieję, że ciekawy, bo w Biskupinie na festynach archeo bywam co roku i zawsze jest fajnie:-)
UsuńByłem w tym skansenie (mało jest skansenów, gdzie nie byłem :-), ale nie w czasie wielkiej imprezy. Skansen jest piękny i rozległy. Natomiast, co do dużych imprez, zawsze mam wątpliwości. Lubię poznawać, jak pracowali dawniej ludzie, lubię kosztować nowych smaków, ale nie znoszę tłumów.
OdpowiedzUsuńNa tym terenie nie odczuwa sie obecności tłumów, bo tłoku też nie lubię, najwięcej ludzi było w restauracji w porze obiadu...
UsuńSuper taka wyprawa do skansenu. Można poobserwować jak wyglądało dawne życie:)) I spróbować przysmaków;))
OdpowiedzUsuńTo prawda, zwiedzanie interaktywne to jest to!
UsuńPamiętam ten skansen z jednej ze szkolnych wycieczek, niestety zwiedzaliśmy go pod koniec dnia, wszyscy padali ze zmęczenia i jedyne o czym marzyliśmy to powrót do pensjonatu i zasłużony odpoczynek. Tak czy owak zrobił na mnie naprawdę pozytywne wrażenie, lubię miejsca ociekające taką swojskością :))
OdpowiedzUsuńGdy byłam tam pierwszy raz z uczniami, to przemknęli przez chaty lotem błyskawicy, bo interesowały ich głównie pamiątki :-)
UsuńPodziel się przepisem na tę lemoniadę z szyszek chmielowych. Wprawdzie nie mam pojęcia, skąd wezmę szyszki, ale ważne, by mieć przepis.
OdpowiedzUsuńAsiu, atrakcji miałaś sporo i dobrze, bo kiedy zaczną się pluchy, rozjaśnią mrok te miłae wspomnienia. Zasyłam serdeczności.
Proszę bardzo, oto przepis:
Usuń50 g szyszek chmielu, kawałek świeżego imbiru (wielkości orzecha włoskiego), szklanka świeżych liści mięty, 1-2 cytryny, cukier
Do dużego rondla wlać 6 litrów wody, wrzucić pokrojone cytryny, obrany i pokrojony imbir.Zagotować, dodać szyszki chmielu i gotować 30 min.Gdy płyn zredukuje sie do połowy dodać cukier i gotować kilka minut. Przecedzić i przelać do butelek. Schłodzić.
Dziękuję serdecznie. Mam nadzieję, że pozwolisz wkleić na mój blog.
UsuńSerdeczności.
Oczywiście :-)
UsuńAsiu ta Twoja sobota -pożegnanie lata na pewno obfitowała w różne ciekawostki i dla ciała i dla ducha i z przyjemnością poczytałam i obejrzałam. Moja sobota jak wiesz to też było "pożegnanie lata" ale zupełnie w innym otoczeniu...tłumów na pewno nie było chociaż jak niektórzy widzieli na naszej działce ponad 20 osób....o w tym miejscu to już był tłum.Cieszy mnie ,że tak nagłaśnia się to witanie lub żegnanie lata....ja witałam końcem maja ,a teraz żegnam.A co z innymi porami roku...?Jak myślisz Asiu? Jesień też lubię i wiosnę ,najmniej może zimę .Biskupin gdzie Będziesz..to miejsce ,które chciałabym odwiedzić tak samo jak i Inowrocław...
OdpowiedzUsuńKażdą porę roku warto jakoś uczcić. Naszą tradycją jest witanie jesieni ziemniakami w mundurkach z twarogiem i solą oraz zupą dyniową i oczywiście plackiem drożdżowym ze śliwkami.
UsuńNa zimę nie mam sposobu, no może pieczenie pierników...tylko w grudniu tak smakują:-)
Tak sobie czytam i stwierdzam że bardzo spodobałoby mi się to miejsce :) w sensie ten festyn ^^ Człowiek się czegoś dowie, porusza i w ogóle :D fajnie!
OdpowiedzUsuńByliśmy tam od otwarcia do końca i ani chwili nie nudziliśmy się :-)
UsuńMoje klimaty...Jakoś tak z wiekiem coraz bliżej mi do przodków :)
OdpowiedzUsuńTo jesteśmy dwie w te klocki :-)
UsuńNa coś podobnego jeździłem jako dziecko co wakacje do Biskupina. :-)
OdpowiedzUsuńZgadza się, teraz oferta skansenu jest znacznie poszerzona, jutro sie wybieram, więc napiszę jak było...
UsuńFantastycznie spędziłaś czas. Uwielbiam skanseny, zamki i wszystko, od czego wieje historią!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia ślę :)
Zamki i dwory, piękne parki - tego zawsze szukamy w naszych wędrówkach.
UsuńSerdeczności :-)
rewelacja :) Osobiście w skansenie byłam tylko raz . Był to skansen wsi lubelskiej w Lublinie ... niezapomniane wrażenia dla całej rodziny. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWierzę, zwłaszcza, że gdy mamy do czynienia z tzw. żywym skansenem, to wiele sie tam dzieje :-)
UsuńUwielbiam takie klimaty. I sama chętnie napiłabym się lemoniady chmielowej.:)
OdpowiedzUsuńW Biskupinie byłam jeden, jedyny raz na koloniach.:) Warto pojechać.:)
Na ten festyn jeździmy co roku, bo zawsze czegoś nowego można się dowiedzieć i spróbować:-)
UsuńNa festynach nie bywam, a po Twojej relacji widzę, że wiele tracę.
OdpowiedzUsuńMoże spodoba Ci się, warto spróbować :-)
Usuń