Nie pomyliłam tytułu.
Klasyczne kino, jakie pamiętamy z lat 60-ych doczekało sie nowej wersji w iście amerykańskim stylu. Z przyjemnością obejrzałam w kinie SIEDMIU WSPANIAŁYCH, film nakręcony w świetnej obsadzie, przypominający charakterem oskarową produkcję Django. Oczywiście żaden ze mnie krytyk filmowy, więc proszę nie sugerować się za bardzo, to moja prywatna opinia. Western nie jest moim ulubionym gatunkiem, ale bywają takie filmy, których wymowa zapada głęboko w myśli, a w kinie wgniata nas w fotel.
Film krwawy, więc jeśli ktoś nie lubi krwi i śmierci na ekranie, to niech sobie odpuści. Idąc do kina zadawałam sobie pytanie - co jeszcze można zrobić z tak znanym motywem, co nowego można pokazać widzom, mającym w pamięci film z Yulem Brynnerem i Stevem McQueenem ? Nie rozczarowałam się i polecam. Dobór aktorów do galerii postaci występujących w filmie, jak dla mnie wspaniały, ale najbardziej zaskakujące jest powierzenie roli inicjatora zdarzeń kruchej kobiecie, która determinacji i odwagi ma za dwóch kowbojów.
I właśnie ODWAGA jest chyba głównym motywem w tym filmie. Odwaga, nie oznaczająca jednak bezmyślnego biegania z bronią i strzelania do wszystkiego co się rusza, ale odwaga przeciwstawienia się silniejszemu od siebie w imię odzyskania własnej godności, niezależności i poczucia sprawiedliwości.
Zatytułowałam post "ośmioro wspaniałych", gdyż dla mnie kobieta stająca u boku siedmiu facetów o wątpliwej reputacji w obronie swego domu i sąsiadów zasługuje na miano bohaterki, dorzuciłabym jeszcze jako dziewiątego wspaniałego reżysera, który miał odwagę zmierzyć sie z klasykiem i nakręcić własną wersję. Galeria postaci jest tak różnorodna, że o każdej można by esej napisać i nie są to charaktery kryształowe, każdy mógłby trafić do piekła za dotychczasowe dokonania na tym świecie, ale w opowiadanej historii nie o to przecież chodzi.
Chodzi o pomoc ludziom w potrzebie i nie tyle o pomoc konkretną, choć taka też występuje, ile o pomoc w znalezieniu w sobie sił i determinacji do walki. Nie każdy rodzi sie wszak bohaterem.
Ileż to razy my sami godzimy się na to, co przynosi nam los, co zastajemy w miejscu pracy, na ludzi, jakich spotykamy. Niektórzy z nas najpierw nadstawiają drugi policzek, bo tak ich wychowano, bo urodzili sie na klęczkach i tak żyliby do końca, gdyby...
Gdyby nie jakaś osoba na ich drodze, jakiś impuls, który wyzwoli całe pokłady buntu i bohaterstwa.
W myśl zasady, że lepiej umrzeć w walce o lepsze jutro, niż żyć na klęczkach i pozwolić innym na ograniczanie naszej wolności - cokolwiek to znaczy.
Podobno zbytnia pokora i uległość wzbudza w prześladowcy jeszcze większą agresję, trzeba więc nauczyć sie przeciwstawiać, nawet dla zachowania własnej godności, by zawsze patrzeć w lustro bez obrzydzenia.
Nauczmy się walczyć lub pomóżmy innym zawalczyć o siebie.
I choć wpis jak zwykle był bardzo intrygujący, to jednak moją uwagę przykuł mem, który dodałaś Jotko. Piękny cytat. Wydrukuję go i powieszę, aby mieć go na oku :)
OdpowiedzUsuńTeż mi się spodobał i pasuje do tematu :-)
UsuńJuż wisi przy moim biurku. Dziękuję :)
UsuńJa bardzo lubię westerny, więc na pewno obejrzę :-)
OdpowiedzUsuńMoim panom bardzo się podobał, więc jeśli lubisz ten gatunek, to polecam.
UsuńPo Twojej recenzji, do kina za pewne nie pójdę bo nie lubię westernów, jednak jeśli tylko będzie możliwość obejrzeć w Internecie za darmo, skuszę się, głównie po to, aby przyjrzeć się postaci Kobiety i motywu odwagi. Zaintrygowało mnie to bardzo.
OdpowiedzUsuń:)
Spodobała mi się w tym filmie galeria postaci, a kobieta ma tu szczególną rolę.
UsuńWestern to także i nie mój ulubiony gatunek,ale "Siedmiu wspaniałych" oglądałam o ile pamiętam kilkakrotnie.I niby nie pociąga mnie to ,że nowe przedstawienie w iście amerykańskim stylu..to to na co mam chęć,ale mając okazję obejrzenia w nowej obsadzie dam się ponieść. Westerny kojarzą mi się z moimi latami młodymi,pamiętam ,że wtedy często nas nimi "karmiono".....
OdpowiedzUsuńJa najbardziej pamiętam Bonanzę, chociaż to akurat lubiłam oglądać, taki raczej familijny był.
UsuńTen film, mimo ciężkiego kalibru podobał mi się.
Pięknie to napisałaś Jotko.Tyle tylko, że ja jakoś od wielu, wielu lat nie chodzę do kina i zapewne teraz też nie pójdę. Było w historii kina kilka naprawdę dobrych westernów, niekoniecznie z szufladki zabili go i uciekł lub zawsze wygrywa ten szlachetny. Siedmiu Wspaniałych to był jeden z lepszych westernów z tamtych lat.
OdpowiedzUsuńA kom3ntarz do "mema" bardzo trafny i mądry.
Miłego;)
Siedmiu wspaniałych to typ podobny do 12 gniewnych ludzi. Lubię filmy, gdzie nie wszystko jest oczywiste i nie wszyscy są aniołami.
UsuńSerdeczności:-)
Buntowniczka...hehehe :) Ale ja się z Tobą zgadzam. Na klęczkach, szczególnie w moim wieku, jest bardzo niewygodnie. I niegodnie.
OdpowiedzUsuńNa klęczkach nawet kiepsko się myśli, bo skupić się nie można...
UsuńNie lubię westernów, nie oglądam ich, nudzą mnie, choć strój kowboja jest całkiem ciekawy. ;) Dobrze, że doceniłaś kobietę jako ósmą wspaniałą ;). Podobam i się to. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNa tym chyba nie miałabyś czasu się nudzić...ponad dwie godziny minęły błyskawicznie :-)
UsuńKlasyk widziałam dopiero dwa lata temu, taki naiwny i naciągany, ale to są właśnie uroki tych starszych filmów tak więc ogólnie zrobił na mnie dobre wrażenie :) Fanką tego gatunku nie jestem, więc raczej do kina nie pójdę, ale jak pojawi się w telewizji to na pewno zobaczę :)
OdpowiedzUsuńNo tak, klasyk z lat 60ych to jak pierwsze filmy o Bondzie, a wersja obecna, to raczej jak Spectre.
UsuńIle to ja się ostatnio zastanawiałam, ilu było tych wspaniałych... Mi się dostał zdawało, że 5 xD
OdpowiedzUsuńGdzie tam pięciu, siedmiu ich było, a w tej wersji jeszcze kobieta do kompletu.
UsuńNie lubię westernów, i raczej nie polubię. Ale dzięki tobie nabrałam ochoty żeby iść do kina. Dawno nie byłam. Bardzo chce obejrzeć Ostatnią Rodzinę, film o rodzinie Beksińskich.
OdpowiedzUsuńRozmawiałyśmy o tym filmie z koleżankami w pracy, czekam aż któraś zobaczy pierwsza, bo bo obawiam sie ciężkiego kalibru, a takie filmy wolę oglądać w zaciszu domowym, a nie w towarzystwie popcornu...może poczekam więc aż będzie dostępny poza kinem.
UsuńMądrze, choć nie zawsze i nie każdy znajdzie w sobie siłę, by walczyć z oprawcą.
OdpowiedzUsuńJa też nie przepadam za westernami, choć w takiej odsłonie może bym się skusiła - siedmiu walczących chłopa i kobieta. No, no, no :)
Dla mnie to też była niespodzianka, a do filmu zachęciły mnie 2 rzeczy: obsada i chęć porównania z klasykiem. I do kina mam blisko, mogę iść w kapciach, dosłownie :-)
UsuńPamiętam ten film... Ukraincy tak mówią: będziemy leżeć albo stać, nigdy nie będziemy na kolanach. Jak bohaterka filmu...
OdpowiedzUsuńJak wielu podobnych, choćby powstańcy, których w naszej historii dostatek.
UsuńTeż nie należę do fanek tego gatunku i raczej filmu nie obejrzę, ale o tej godności - to masz całkowitą rację. Nie dalej jak wczoraj dowiedziałam się, że moja pokora sprzed lat wzbudziła w kimś bardzo wielkie pokłady wyższości, którą wtedy okazywał wszem i wobec. Tylko ten ktoś nie przewidział, że może to się odwrócić po latach przeciwko niemu, bo co dajemy - wraca podwójnie...
OdpowiedzUsuńPodobno wraca, tylko co wtedy wróci do mordercy, bo zabić tej samej osoby nie można dwa razy...tak mi sie skojarzyło.
UsuńMoże się wybiorę, choć za westernami też nie przepadam
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Za horrorami też nie przepadam, a czasem z domownikami oglądam, choć zawsze mówię, że nigdy więcej...
UsuńHorrory są najlepsze!
UsuńŻebyś wiedział, byle nie o zombie!!!
UsuńA ja westerny inaczej niż większośc lubię, bo nie dzielę filmów na westerny, komedie romantyczne czy dramaty, tylko na dobre albo inne. I jakoś tak się składa, że wśród tych dobrych jest całkiem sporo westernów. Bo czym jest na przykład Zjawa, jeśli nie westernem? A genialne Unforgiven? Django na przykład, wspomniane przez Ciebie? I cała masa tych starszych, istotnie czasem dla współczesnego widza nieco naiwnych, ale z dobrym aktorstwem i świetnym scenariuszem... o, i jeszcze Tajemnica Brokeback Mountain... to przeciez tez jest western, jakby co.
OdpowiedzUsuńSłusznie, bo są westerny i westerny, dobry film zawsze się obroni, bez względu na gatunek :-)
UsuńTo był jeden z moich ulubionych filmów. Jeszcze jako maluch widziałem tylko sprawność fizyczną bohaterów ... ten strzelał szybko, inny walił z biodra, kolejny rzucał nożem. Gdy byłem nieco starszy zaintrygowała mnie "dobra gadka", fabuła, i motyw - sprawiedliwi bronią gnębionych. Za 4-5 razem dostrzegłem to co Ty, czyli doskonała reżyserkę i grę aktorską, a potem element obudzenia w upokarzanych woli odzyskania własnej godności, niezależności i poczucia sprawiedliwości. I dopiero teraz się zastanawiam, czy każdy musi się rodzić bohaterem? Czy rolnik powinien bronić swoich podstawowych praw, skoro państwo tego nie robi? No, ale wtedy takie były czasy i prawa Dzikiego Zachodu.
OdpowiedzUsuńI na Dzikim Zachodzie powinny pozostać ;-)
UsuńLubię westerny, może się wybiorę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Asiu. :) .
Na pewno Ci się spodoba Tereniu :-)
UsuńNie wiem, Jotko, ale coś odpycha mnie od amerykańskich filmów. Wszędzie widzę Hollywood i te historie wymyślone "pod widza", "pod oglądalność". Moja przygoda z westernami skończyła się już dawno... natomiast podzielam Twoje zdanie w kwestii, że nie należy przeżywać życia na klęczkach i potrafić znaleźć w sobie odwagę na przeciwstawianie się złu... pozdrawiam
OdpowiedzUsuńProdukcji hollywoodzkich też nie lubię, ale ten jest raczej mocny niż wymuskany i budzi skrajne uczucia.
UsuńChętnie obejrzę, ale dopiero jak będzie dostępny w internecie. Twój opis filmu jest zachęcający;)
OdpowiedzUsuńCzasami też czekam na internetowe wersje, zwłaszcza gdy film , moim zdaniem, należy obejrzeć kameralnie.
UsuńDrzewiej oglądało się każdy western jaki pojawił się w naszej telewizji ;) ... dziś już generalnie nie oglądam. Jednak Django obejrzałam w kinie film był dobry , ale jednak nie lubię rzeźni i wolę kino psychologiczne bez krwawych efektów.
OdpowiedzUsuń"Lepiej umrzeć stojąc, niż żyć na kolanach" ... pełna zgoda .
Pozdrawiam :)
Nie powiem ,że lubię, ale akceptuję rzeź uzasadnioną fabułą, a nie nawalanki dla widzimisię scenarzysty czy reżysera.
UsuńPsychologiczne też lubię :-)
Z kronikarskiego obowiązku nadmienię, iż amerykańska wersja z Yulem Brynnerem,to już był remake filmu "Siedmiu Samurajów" samego Kurosawy. Nie pamiętam niestety tego oryginału, ale sądzę, że był to właśnie taki obraz alegoryczny, jak opisałaś w notce.
OdpowiedzUsuńA ja pamiętam, inna kultura, asceza gry aktorskiej i świetna kreacja Toshiro Mifune, masz rację - od tego sie zaczęło...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńPóźno zaglądam, ale mam teraz urwanie głowy :)
Nie widziałam jeszcze, ale mam nadzieję, że nadrobię. Choćby ze względu na obsadę.
Zawalczyć o siebie nie zawsze jest łatwo, ale "każde działanie jest lepsze od bierności".
Pozdrawiam :)
Kochana, jakie późno, to nie wyścig :-)
UsuńObsada według mnie świetna, prawdziwa ludzka menażeria...
Serdeczności:-)
Kiedyś go obejrzę.
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy Ci się spodoba...
Usuń"patrzeć w lustro bez obrzydzenia" MĄDRE - to motto od dawna mi przyświeca - nie zawsze wychodzi to na dobre wszystkim wkoło ale warto żyć ze swoimi przekonaniami
OdpowiedzUsuńNie można wszystkich zadowolić i często samemu sie obrywa, ale trudno, taka cena...
UsuńZachęciłaś mnie Jotko. Bo również podchodziłam do tego filmu sceptycznie mając w pamięci tamtych pamiętnych "Siedmiu wspaniałych" i rzecz jasna "Siedmiu samurajów". Po przeczytaniu jednak Twojej recenzji postanowiłam obejrzeć. I myślę, że się nie zawiodę. Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńNo ładnie, to w razie co, będzie na mnie ;-)
UsuńUściski:-)