Idę dziś do pracy, zimno, głowa mnie boli, gonitwa myśli, co muszę dziś i jutro zrobić.
Zatrzymuje mnie mężczyzna w średnim wieku, schludnie ubrany, pod kurtką widać białą koszulę i krawat.
Widzę, że wyjmuje z torby jakieś broszury. Robię się czujna...
- Dzień dobry, czy zastanawiała się pani nad tym, czy cierpienie kiedykolwiek się kończy?
- Niech pan sobie wyobrazi, że nawet tak, wszystko się kiedyś kończy, ale co to za pytanie o poranku?
- Chciałbym panie wręczyć...
- Za broszury dziękuję, nie jestem zainteresowana, a pan nie w pracy?
- Ja głoszę słowo boże, to moja praca.
- A ja do pracy właśnie...
Tak sobie szłam i myślałam: może ja też rzucę robotę, będę ludzi na ulicy namawiać do czytania książek.
Tylko kto moje rachunki zapłaci?
****
Wczoraj w naszym mieście zdarzył się wypadek.
Na ruchliwym skrzyżowaniu blisko centrum zderzyły się dwa samochody. Bywa.
Pech chciał, że jedno z aut wpadło na chodnik i uderzyło w dwie kobiety, stojące przed pasami, bo było czerwone światło dla pieszych.
Jedna z tych kobiet, młodsza ode mnie zmarła w szpitalu.
To mogłam być ja - często stoję w tym miejscu, gdy jest czerwone światło...
Nie macie wrażenia, że najwięcej wypadków z udziałem pieszych zdarza się na pasach?
Uważajcie na siebie, zwłaszcza na pasach!
Często słyszy się o wypadkach na przejściu dla pieszych, w moim mieście też niedawno kilka miało miejsce. Czasami to strach wyjść na miasto, bo przecież równie dobrze każdy mógł się znaleźć w tym miejscu w nieodpowiednim czasie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Prawdziwa ruletka, z tego wynika. W wiadomościach mówili o chłopcach potrąconych na pasach...
UsuńNie wiem z jaką prędkością jeżdżą kierowcy po Inowrocławiu, ale tu głownie 50 km/godz oraz wiele miejsc, gdzie jest tylko 30 km/godz.
OdpowiedzUsuńPrzechodzę często poza pasami (na wzór autochtonów)i wystarczy, że tylko podejdę do krawężnika a kierowcy zwalniają.Polscy kierowcy za szybko jeżdżą.Tu muszą kierowcy piekielnie uważać na rowerzystów, którzy działają na zasadach indyjskich świętych krów.Raj dla
rowerzystów.
Stanie pod światłami na przejściu dla pieszych zawsze było niebezpieczne, zwłaszcza gdy kończy się "zielone" dla samochodów- ci z przodu hamują, ci z tyłu dodają gazu.
Poza tym np. w Warszawie kierowcy mają miejsce do zatrzymania się zbyt blisko pasów.
Ciekawe ile płacą za głoszenie słowa bożego? A to pewnie Świadek Jehowy cię spotkał, sadząc po tekście.
Różnie bywa z tą prędkością, poza tym rozwiązania skrzyżowań są chyba chybione, bo na kilku ciągle zdarzają się wypadki.
UsuńPewnie masz rację...
Nie bez kozery mówi się o miejskiej dżungli. Trzeba umieć przetrwać. Też mieszkam obok niebezpiecznego skrzyżowania. Martwię się i o pieszych i o kierowców. Kobieta nie żyje, ale sprawca/czyni wypadku też nie ma lekko.
OdpowiedzUsuńWiesz, ostatnio dochodzą mnie dziwne słuchy/plotki o związkach wyznaniowych, jakoby mieli mieć jakieś pule mieszkań miejskich. Może to ich głoszenie słowa też nie jest za darmo?
Moja koleżanka w zeszłym roku przeszła na emeryturę (ze szkoły) i chwali Boga podskakując. Podobno istny cyrk.
Moja koleżanka ma kogoś takiego wśród bliskich i razi ją ich zakłamanie w wielu sprawach, a o mieszkaniach nie wiem...
UsuńJa liczę nie lata, a miesiące, jest coraz gorzej fizycznie i psychicznie.
Niby wiem, że na ulicach może być niebezpiecznie, ale przecież i w domu może dojść do jakiegoś wypadku, nie zawsze z naszej winy.Jako ta urodzona sceptyczka staram się "wyprzedzać myślą" i jako piesza jestem bardzo ostrożna (gdy zamieniam się w kierowcę, to chyba jestem znacznie bardziej "energiczna"). Aż dziwne, że pan głoszący słowo boże był sam, oni zwykli dwójkami chodzić. Namnożyło się tych "apostołów" różnych wyznań (Świadkowie Jehowy raczej po domach kolędują i słyszałam, że są tacy "pełnoczasowi", na etacie). W moim miasteczku ruch jest mały i co kawałek światła, które skutecznie uspokajają ruch. Natomiast drogą przez wieś auta pędzą, nie oglądając się na ograniczenie prędkości, niestety. Całe szczęście, że jest chodnik i , jednak, mały ruch.
OdpowiedzUsuńU nas po domach już nie chodzą, stoją na ulicy z takim małym kramikiem lub zaczepiają parami, ten faktycznie był sam, dlatego się zdziwiłam...
Usuńkwestia rozumienia słowa "praca"...
OdpowiedzUsuńnie wiem, czy zauważyłaś, ale często jest tak, że gdy ktoś komuś zadaje pytanie "czym się zajmujesz?", to tak naprawdę oznacza: "jak zarabiasz pieniądze?"... tak, jakby życie ludzkie tylko do tego się sprowadzało...
ja na przykład na pytanie "czym się zajmujesz?" udzielam różnych odpowiedzi, ale nigdy nie opowiadam o tym, jak zarabiam te pieniądze... w ten sposób kontestuję taką buracką mentalność...
...
dlaczego ludzie tak często dają się zabijać lub ranić na pasach?...
to proste... większość ma stadną mentalność, wierzą prawu, systemowi, społeczeństwu... po prostu wierzą stadu, zamiast wierzyć sobie i rozglądać się dookoła... większości nagich małp bliżej mentalnie do krowy lub owcy, niż do człowieka (nie wspomnę o kocie, istocie doskonałej)...
p.jzns :)...
Mnie interesowało nie tyle gdzie i ile zarabia, byłam zdziwiona, że facet w godzinach porannych może sobie pozwolić na łażenie po ulicach i zaczepianie ludzi, samotny może lub bez obowiązków?
UsuńSęk w tym, że obie kobiety stały na chodniku, czekając na zielone światło, zdarza sie , że ludzie giną na przystankach, bo jakiś naprany w nich wjeżdża.
Nie lubię takiego zaczepiania na ulicy, zwłaszcza w opisanym tu celu. Kiedyś takie osoby chodziły też po mieszkaniach, ale już dawno do mnie nie zaglądały. Ciekawe, kto temu człowiekowi płaci za jego pracę. Chyba nie "Góra". Co do wypadku - cóż, życie, myślę, że po prostu zdarzyło się na asach, mogło wszędzie, na chodniku, przystanku... Życie to wielka niewiadoma. Uważaj na siebie Asiu.
OdpowiedzUsuńNie wiem, może energia z kosmosu go napędza lub ktoś go utrzymuje...
UsuńDzięki, staram sie uważać, nawet na pasach:-)
Często chodzę taka zamyślona i wtedy
OdpowiedzUsuńbardzo mnie drażni, gdy ktoś/coś zakłóca
to moje zamyślenie.
Często też jeżdżę - raczej ostrożnie,
bo już dwa poważne wypadki przeżyłam...
Życie i tak nas zaskoczy. Prędzej czy później,
ale na pewno...
No właśnie, idę sobie zamyślona, podziwiam przyrodę a ten do mnie z takim tekstem... to co, mam rankiem wdawać się w dyskusje filozoficzno-religijne?
UsuńChyba cały czas życie nas zaskakuje...
Właśnie dlatego wierze w przeznaczenie. Jak przyjdzie nasz dzień...
OdpowiedzUsuńCiężko się czyta tego typu informacje.
Bardzo ciężko, idziesz sobie na spacer lub na zakupy i nie wracasz...
Usuń1. Beznadziejne sa takie spotkania z Jehowami. Bo rozumiem, że to Jehowa był?
OdpowiedzUsuń2. A taki wypadek to przeraża. Czasami tylko przypadek sprawia że żyjemy...
Chyba Jehowa, nie dam głowy...
UsuńZmroziło mnie, bo często tam stoję:-(
Ja nie lubię dzieci z caritasu, z chowającym się za nimi dorosłym, w sklepach przed świętami :-) Blokują specjalnie dojście do koszyków, albo wyjście z kas. Narzucają się, wymuszają. Ojtam, Jotko. Pan se wybrał, ja tam uważam, że to ciężki kawałek chleba, nikt ich nie lubi i dostają cięgi. kasa tego penie nie zrekompensuje. Lepiej w bibliotece pewnie :-) O martwieniu się obejrzyj koniecznie ten krótki filmik, samo sedno. Bardzo mądra kobieta :-)
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=zSgi4Jgd6Xw
Też nie lubię, jak mi kiedyś zakupy zapakowali, to teraz grzecznie dziękuję za usługę...
UsuńWszędzie dobrze, gdzie nas nie ma, w każdym razie w szkolnej teraz jak w świetlicy, chwili spokoju nie zaznasz.
Wiem coś o tym - przed oknem mam przejście dla pieszych, w pracy za oknami też. To jest niemal nieprawdopodobne, ile jest tych wypadków - czasem odnoszę wrażenie, że co chwilę. A wszystko to przez głupotę i arogancję kierowców, którzy nie zatrzymują się, jadąc drugim pasem, podczas gdy na pierwszym stają. Jest to przestępstwo drogowe, a tacy ludzie to zbrodniarze. Zresztą, daleko nie trzeba szukać przykładu - córka mojej przyjaciółki została własnie w ten sposób potrącona na pasach w drodze do szkoły przez policjanta! To, że się nie zatrzymał, tłumaczył w ten sposób, że na poprzednim przejściu zdenerwowała go inna kobieta. No to świetny sposób na odreagowanie - potrącić drugą! A gdy leżała w szpitalu, powiedział: "Nic ci nie będzie" i poszedł.
OdpowiedzUsuńBrak słów, a zwykłemu człowiekowi wlepią mandat za przechodzenie poza pasami...
UsuńGdy byłam w podstawówce, także policjant (a raczej milicjant, bo to za złej komuny było) potrącił na przejściu moją koleżankę i jej córkę. Sam je odwiózł do szpitala, codziennie je odwiedzał (choć nie były zbyt poturbowane), przynosił im ogromne bukiety kwiatów, do rodziców przychodził z kwiatami i przeprosinami.
UsuńCóż, czasy się zmieniły i mamy "dobrą zmianę".
Errata: koleżankę i jej siostrę, nie córkę.
UsuńJa nakryłam kiedyś policjanta sikającego na ulicy, powiedział Dzień dobry i sikał dalej.
UsuńTrzeba było wlepić mu mandat :)))
UsuńNie zabrałam bloczka :-)
UsuńSwoją drogą - wczoraj przydarzyło mi się coś podobnego do Twojego faceta od "słowa bożego", tylko w nieco bardziej hardkorowej wersji.
OdpowiedzUsuńCzytałam, aż wierzyć się nie chce, u nas jeszcze nie słyszałam o podobnej akcji:-)
UsuńMnie się do dzisiaj nie chce wierzyć, choć w tym uczestniczyłam i dopiero trzeci dzień mija. Trzeba powiedzieć, że kreatywność proboszcza jest godna podziwu. Nie zasypia gruszek w popiele...
UsuńAle wyręcza się laikatem...nieładnie!
UsuńCi ludzie to niesłychane oszołomy - być może inicjatywa wyszła z ich strony.
UsuńNadgorliwość jest gorsza od....
UsuńJa powiedziałabym mu, że rano bardziej od słowa bożego potrzebuję kawy.
OdpowiedzUsuńKażda wzmianka o jakimkolwiek wypadku powoduje u mnie gęsią skórkę. Chyba dlatego, że sama przeżyłam bardzo poważny...
No widzisz, nie wpadłam na to, następnym razem będę mądrzejsza, ale zamyślona byłam...
UsuńCzęsto ludzie głaszący słowo Boże są nie do pozbycia,zwłaszcza jak przychodzili do domu. Nie lubię jak ktoś mnie zaczepia na ulicy.
OdpowiedzUsuńWypadków na przejściach jest coraz więcej, kiedyś też zostałabym potrącona na pasch, ponieważ jeden samochód się zatrzymał, a ten na drugim pasie jechał bardzo szybko. Współczuję rodzinie zmarłej kobiety.
Pozdrawiam
Gdyby jeszcze sami stosowali się do tego, co głoszą, a różnie z tym bywa...
UsuńTa...ciekawa praca takie nagabywanie, ale...raczej tak zwani "normalnie pracujący"się do niej nie nadają.
OdpowiedzUsuńNiestety wypadki samochodowe zdarzają się tak często...Można zmniejszyć ryzyko, nosić odblaski, ale w takim przypadku, jak opisujesz, raczej nie da się uniknąć nieszczęścia i to jest właśnie najgorsze. :(
No własnie, co z tego, że uważam ja, skoro straceńców nie brakuje...
UsuńJuż drugi blog gdzie dzisiaj trafiłam na wzmiankę o świadkach. A sama właśnie o nich napisałam.
OdpowiedzUsuńWiesz, że niektórzy uczą ewangelii sukcesu? Jest to na podstawie biblijnego tekstu o tym, że ewangelista z ewangelii żyć będzie. Ale trzeba to naprawdę dobrze zrozumieć i też przełożyć na obecne czasy. Kiedyś ewangelista był też apostołem i nauczycielem, wędrowcem, któremu wikt i opierunek (oraz wałówkę na następną drogę), zagwarantowywały zbory, które odwiedzał.
Mam nie tylko takie wrażenie, ale i pewność. Z autopsji także się to bierze. Przezornie gdy staję przy przejściu dla pieszych i czekam na zielone, to tak, aby w razie co, jadący samochód najpierw uderzył w słup, a potem we mnie.
No niech naprawdę spróbują żyć z ewangelii, życzę powodzenia.
UsuńBa... ja we Francji miałem przyjemność spotkać polską parę zachęcającą do przyjrzenia się światu z innej strony, natomiast zanim przeszki do rzeczy porozmawialiśmy sobie całkiem normalnie :-)
OdpowiedzUsuńBądź pewna,że nawet przejeżdżając przez najpodlejsze skrzyżowanie w twoim mieście nie dość, że cię przepuszczę, ale i dam ci znać, czy możesz przejść po pasach,bo zwykle przechodnie są potrącani przez idiotów jadącymi autami lewym pasem i wyprzedzają względnie mijają auto, które zatrzymało się przed przejściem dla pieszych... uff, no to się trochę namądrzyłem :-)
O tak, często się to zdarza, niestety, dlatego szczególnie uważam na pasach, a mąż uważa jako kierowca..
Usuń1. U nas najczęściej chodzili wcześniej "namawiać" do domów.Do mnie też kilka razy zawitali .Rzeczywiście zaczynają od podobnych pytań ,o którym piszesz.Zawsze grzecznie dziękuję i rzeczywiście od pewnego czasu nie przychodzą. Ale w Dukli mają swoją "Salę Królestwa" (tak się nazywa).
OdpowiedzUsuń2. W tamtym roku w Dukli też zdarzył się wypadek na pasach. Szły dwie starsze kobiety (do kościoła),jedna zdążyła przejść ,druga nie miała tego szczęścia.Zginęła na miejscu.W tym miejscu świateł u nas nie ma ale pasy owszem. Ja sama rozglądam się na wszystkie strony,bo mam to "szczęście" mieszkać przy międzynarodowej drodze. Tiry zasuwają jeden za drugim....makabra.Od kilkunastu lat mówi się o budowaniu obwodnicy....Ja na pewno tego nie doczekam.
Grażynko, przy tak ruchliwej trasie masz bardzo niebezpiecznie. U nas wywalczono obwodnicę dla dużych aut i autokarów, ale i tak ruch przez miasto jest spory.
UsuńBądźmy więc ostrożne:-)
Wczoraj czarna seria jakaś była, w Tychach dziecko wbiegło na pasy prosto pod trolejbus, w Sosnowcu dwoje dzieci zostało potrąconych na pasach w drodze do szkoły i jeszcze wypadek, też z udziałem dzieci, ale juz zapomniałam gdzie to było. Tych głoszących to my mamy średnio raz na tydzień. Zostawiają samochody i chodzą i zastanawiamy się, czy oni mają płacone od godziny, czy kilometrów. Ileż można chodzić po takich Ławkach ?
OdpowiedzUsuńMoże mają czipy i rozliczają ich od kilometra, musza ciągle być w ruchu:-)
UsuńSłowo Boże głoszone na ulicy, wczesnym rankiem, może tylko, no co? Na pewno nie poprawi nastroju, a jeszcze na tapecie cierpienie?
OdpowiedzUsuńZawsze ktoś się znajdzie w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie. Szkoda kobiety:(
Dziwnie zaczynać dzień z bólem głowy i dyskusją o nie kończącym się cierpieniu, chandra murowana...
UsuńPanicznie boję się latać samolotem i nie przekonują mnie zapewnienia, że katastrofy lotnicze zdarzają się rzadziej niż na przykład właśnie wypadki uliczne. Wszyscy mamy chwilę zastanowienia nad tym dlaczego ten, albo czemu w tym miejscu. Wtedy mówię" co komu pisane..."
OdpowiedzUsuńTo prawda, nie wiemy co komu pisane i czasami mamy po prostu szczęście.
UsuńJest taki program Jedź bezpiecznie i tam Pan e każdym odcinku przypomina karci gani...krakowskich kierowców nagminnie wuprzedzajacych na pasach :/ Takich wypadków...W 100% z winy człowieka jest ogrom:/
OdpowiedzUsuńTak osobiście to ja nie lubię pasów żeby nie napisać że się ich boję:)...wolę te że światłami, ale jednak mąż mi zwraca uwagę, że jak stoję na czerwonym, to żeby przynajmniej "za" sygnalizatorem...Ale czy to coś pomoże, jak miejskie prędkości takie trochę jak poza zabudowanym...
A Państwo Świadkowie...cóż...ostatnio próbowali zagadać pytając czy lubię zwierzęta;)
Ja przynajmniej nie stoję tuż przy jezdni, o kilka kroków od krawężnika, bo te wielkie ciężarówki mogą przewrócić podmuchem powietrza...
UsuńO zwierzętach to nowy sposób:-)
W latach 90' przypadło mi uczestniczyć w wyrywkowej kontroli warunków pracy na jednej dużej budowie wieżowca. Dostałem ubranie robocze (aby się nie wyróżniać) kask i radę: "Niech pan się tak zachowuje jakby to była wojna i każdy by pana chciał zabić". Już po kilku minutach obok mnie wylądowała kilkunastokilogramowa ława drewniana, którą jakiś robotnik wyrzucił z okna drugiego piętra. Okazało się, że stojący na dole robotnik, który miał ostrzegać przechodzących odszedł na siku. Potem jeszcze przeleciałem przez źle zamontowane rusztowanie, ale uszedłem z życiem. Wyniki naszej kontroli były drastyczne, ale uwzględniliśmy to, że w tamtym środowisku stanowiliśmy zakłócenie, bo nikt - poza nami - nie poruszał się bez określonego celu. Takim środowiskiem stają się nasze ulice, gdzie kierowcy i piesi zachowują się tak jak by chcieli się nawzajem pozabijać.
OdpowiedzUsuńCzasami też mam takie wrażenie - ulice jak corrida, szczęście ma ten, kto ujdzie z życiem...
UsuńWiesz, że prawo jazdy u nas z reguły można kupić, a kto jeździ, w jakim stanie i po jakich lekach, strach pomyśleć. Znam chłopaka, który nigdy nie powinien dostać prawa jazdy ze względu na chorobę psychiczną, innego z upośledzeniem i pana, który z powodu nadużywania alkoholu zapadł w śpiączkę alkoholową na ulicy. Niestety, to piesi muszą uważać, a nawet bać się tych po środkach.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Jak mawia mój mąż, nigdy nie wiemy, kto siedzi za kierownicą, zawsze puszcza przodem podejrzane typy...
UsuńCzasami mam wrażenie, że całe moje życie składa się z takich właśnie przypadków i zbiegów okoliczności. A z drugiej strony zastanawiam się o czym tacy kierowcy myślą...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Sęk w tym, że nie myślą, czasem gadają przez telefon, z pasażerem lub wracają nabuzowani z pracy.
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńMoże zbyt dosłownie wziął słowa z Ewangelii św. Mateusza:
"Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się o życie swoje, co będziecie jedli albo co będziecie pili, ani o ciało swoje, czym się przyodziewać będziecie. Spójrzcie na ptaki niebieskie, że nie sieją ani żną, ani zbierają do gumien, a Ojciec wasz niebieski żywi je;":)
Pozdrawiam:)
Może i tak, ale na kwestarza nie wyglądał, raczej na biznesmena:-)
UsuńW radiu kierowców uczulają pieszych, żeby być czujnym i z z ograniczonym zaufaniem. Ja zawsze czekam, aż kierowca się zatrzyma. Ale jak bym stała na chodniku, no cóż można w takiej sytuacji zrobić?........Tragedia straszna dla tej rodziny.
OdpowiedzUsuńTo prawda, kobieta wyszła pewnie na zakupy lub z pracy wracała i nie dotarła do domu...
UsuńJotko jestem i czytam ostatnią notkę. Bardzo nie lubię gdy mnie nagabują na ulicy ze swoimi ulotkami, a także pukają do drzwi.
OdpowiedzUsuńOdnośnie wypadku to nigdy nic nie wiadomo, co się może wydarzyć. Pozdrawiam.
Ja nie lubię i na ulicy i w sklepie, a w domu to już w ogóle:-(
UsuńCóż niektórzy pracujący mają jakby więcej czasu niż my
OdpowiedzUsuńi dlatego rozdają ulotki, też nie biorę...
Uważam na pasach i uważam aż do znudzenia, ciągle jeździ dużo nieodpowiedzialnych osób , którym się bardzo spieszy...
Śpieszy im się na cmentarz, tylko niech biorą zakładników!
UsuńCzemu tym ludziom się wydaje, że ciągle muszą do czegoś namawiać? Jak mi będzie trzeba, to sam ich znajdę!
OdpowiedzUsuńOtóż to, podobnie z dzwonieniem i reklamą uliczną...
UsuńZnam kogoś, kto na rozdawnictwie świętych pisemek dorobił się mieszkania, więc to całkiem intratne zajęcia:))) Co zaś tyczy wypadków, to winni są i kierowcy i piesi. Nagłe wchodzenie pod samochód, czy przeglądanie internetu na pasach, to standard. Sam jestem i jednym i drugim i staram się myśleć, ale chyba nie wszystkim się to udaje:)
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, może dorobię coś na emeryturze i kondycję przy okazji poćwiczę...
UsuńKiedyś często spotykałam świadków Jehowy, nawet chodzili od domu do domu, zadawali podobne pytania. Jednego razu zostałam zapytana, czy wiem dlaczego na świecie jest tyle zła, odpowiedziałam niewiele myśląc, żeby zapytali wujka google.
OdpowiedzUsuńŚwietna odpowiedź, gratuluję refleksu:-)
UsuńW moim mieście też niedawno był wypadek. Też na pasach. Też tamtędy przechodzę. Zginął młody chłopak.
OdpowiedzUsuńOj, coś dużo tych wypadków ostatnio, wszędzie!
UsuńOsobiście jestem "po drugiej stronie barykady" i jeżdżę autem ale mam już odruch i machinalnie zwalniam koło przejść - bo nigdy nie wiadomo czy zza samochodu nie wylozie jakieś telefoniczne zombi ze słuchawkami na uszach
OdpowiedzUsuńPo obu stronach bywają nieodpowiedzialni ludzie, a na fatum losu, nie mamy wpływu...
UsuńJa zawsze mówię, że zgine właśnie w wypadku,miałam ich mnóstwo,co prawda do tej pory z każdego wychodziłam obronną ręką i myślę, że to mój Anioł Stróż tak mnie pilnuje. Ale mój mąż powtarza,że kiedyś Anioł straci do mnie cierpliwość:)
OdpowiedzUsuńOdpukać, kochana, jedź wolniej, niż twój Anioł potrafi latać:-)
UsuńW sumie to tak do końca nie wiadomo, kto Cię Asiu zaczepił, bo tak jak większość pisze, że Jehowy chodzą grupą, a nie w pojedynkę, do nas czasem przychodzą całą grupą, ale dyskutować z nimi nie mam zamiaru, bo oni mają swoje teorie na temat wiary, a w dodatku to jest sekta, więc od takich ludzi najlepiej się trzymać z daleka.
OdpowiedzUsuńNa ulicach jest bardzo dużo wypadków i ginie wiele ludzi w takich głupich okolicznościach, aż skóra się jeży na samą myśl. Niestety często piesi nie są bez winy, nagle wylatując na ulicę w celu dogonienia tramwaju lub autobusu, przecież samochód to się w miejscu zatrzyma. Brak jakiejkolwiek wyobraźni i rozsądku tak i u kierowców jak i u pieszych :(
Mojemu synowi wyleciał na przejściu młody chłopak, miał czerwone światło, a na przystanku stał tramwaj, na którego ów chłopak chciał zdążyć, całe szczęście mój syn jechał powoli. Chłopakowi nic się na szczęście nie stało, była policja i ukarała go mandatem, pytanie tylko, czy ten chłopak wziął sobie poważnie do serca lekcję życia jaką dostał, bo następnym razem może nie mieć tyle szczęścia :(
Nie mam pewności, bo nie pytałam, nie chciało mi się dyskutować o poranku.
UsuńCzasami trzeba mieć szczęście, by uniknąć tragedii.
Też się czasem zastanawiam jak to jest z tymi "Jehowymi"? Jak pracują skoro chodzą po domach, stoją na dworcach, ulicach ... w sumie nie mój problem, kto im tam płaci za to - byle nie my :D
OdpowiedzUsuńA wypadki są coraz częstsze i trzeba mieć czujność nie małą.
Jak widzę kierowców z telefonem przy uchu lub jedzących śniadanie kierując samochodem to ciśnienie mi rośnie - o wypadek wtedy nie trudno.
Obyśmy jednak nigdy nie doświadczyli potrącenia przez samochód.
PS. Aaaa Opatrzność jednak czuwa Jotko nad Tobą!
Dzięki, mam nadzieję, że mój Anioł Stróż nie zaśpi, gdy będzie potrzebny:-)
UsuńGenialny pomysł z tym namawianiem do czytania książek. Ministerstwo edukacji, min kultury - powinni finansować takie przedsięwzięcie.
OdpowiedzUsuńPrawda? Takie mikro biblioteki uliczne na przykład...
Usuń