Dziś krótka relacja z odwiedzin w królewskim mieście Krakowie.
Są w Polsce miasta, do których chętnie się wraca, są takie, które odwiedzić trzeba.
O Krakowie i naszym pobycie tam już pisałam w ubiegłe wakacje.
Nie udało nam się wtedy zwiedzić całego Starego Miasta, bo czasu i sił brakło, a upał był taki, że chęci nawet odbierał.
W tym roku odwiedziliśmy Kraków dwa razy, ale podzielę materiał, starczy mi na dłużej :-)
Obiecaliśmy sobie, że tym razem zaczniemy od Muzeum Jana Matejki.
Piękny to budynek, z uroczym dziedzińcem, aż chce się przysiąść na ławce i snuć wyobrażenia o malarzu, który w tej kamienicy tworzył swoje obrazy i gromadził z miłością dzieła sztuki z różnych epok i różnych stron świata.
Zachwycił mnie parawan, którego części wyhaftowane były pieczołowicie z użyciem złotych nici, niektóre z "okien" były replikami obrazów Matejki.
Krakowskie dorożki jak zwykle budzą nasz zachwyt, ale ceny za przejażdżkę nie na naszą kieszeń, podziwiamy więc z daleka...
O dziwo, nie zastaliśmy wielkich kolejek na Wawelu, dzięki czemu udało się zwiedzić Katedrę, zakłócić nieco spokój grobów królewskich, podziwialiśmy wielkość dzwonów wawelskich i oczywiście dotknęliśmy na szczęście dzwonu Zygmunta.
Zabrakło wprawdzie biletów do apartamentów prywatnych na zamku, ale obejrzeliśmy apartamenty reprezentacyjne.
W czasie zwiedzania katedry taki obrazek:
pani z plakietką przewodnika oprowadza dwoje znajomych po podziemiach, opowiadając różne ciekawostki i nawiązując w rozmowie do wspólnych znajomych. Jestem świadkiem niemiłej sceny. Podziemia zwiedza także para ze słuchawkami na uszach, pewnie to audioprzewodnik, ubrani swobodnie, jak to latem w upalny dzień, ale raczej mnie nie zgorszyli. Nagle pani przewodnik odzywa się bardzo głośno do swych znajomych - no spójrzcie, jak to się ubrało, babsko jedno, kompletny brak kultury...
Taaak, kompletny brak kultury, tylko u kogo?
Zwiedzanie nadszarpnęło nasze siły i należało odbudować zasoby energii.
Po smacznym obiedzie w barze mlecznym (tu także turyści różnych nacji posilali się z apetytem) zrobiliśmy rundkę po rynku, zaliczając oczywiście Sukiennice i szukając najlepszych lodów w mieście.
Kupiłam czekoladowe - pyszne, esencjonalne, z kawałkami czekolady, a nie kakaowe nazwane czekoladowymi.
Szukając ciekawostek dla uwiecznienia obiektywem aparatu, natknęłam się na takiego oto pana, który zapraszał do odwiedzenia muzeum figur woskowych, ale nie mieliśmy ochoty na takie atrakcje...
Mieliśmy natomiast ochotę na spacer po Plantach i kolejną porcję pysznych lodów.
A tu jeszcze jeden Matejko - widać polubił Planty i dobrze mu w tej zieleni...
Pozostał zakup tradycyjnych krakowskich precli i powrót na kolację do Zawoi.
To był udany dzień, mnóstwo wrażeń estetycznych i smakowych, nasłuchaliśmy się języków z całego świata, ale chętnie wracaliśmy do lasu...
Byłam w Krakowie raz. I bardzo chętnie bym tam wróciła. Zresztą, widać na Twoich zdjęciach,że warto. ;) Czekam na drugą część. ;)
OdpowiedzUsuńMiasto ma swój klimat, za każdym razem widzę coś innego, spotykam ciekawych ludzi....rynek z Sukiennicami to świetne pole dla obserwacji:-)
UsuńMile i intensywnie spędzony dzień Jotko. Kraków potrafi zachwycić ale ja chyba już uodporniłam się na jego wdzięki;-)
OdpowiedzUsuńNajlepsze lody w Krakowie to te na Starowiślnej.
Szkoda, że zabrakło Ci czasu na kawę ze mną;-)
Pozdrawiam i czekam na dalszy ciąg relacji. Ciekawe czy odwiedziłaś Hipolita?:-)
Kochana, na wszystko za mało czasu, nawet wypad był spontaniczny.
UsuńBędzie druga relacja, bo zdjęć mnóstwo.
Wiele osób zachwyca się moim miastem i czasem jestem zdziwiona, bo dla mnie to codzienność:-)
Jeśli Kraków, to głównie stare miasto, Kazimierz ... i za Matejką nie przepadam, wolę jego ucznia, Malczewskiego. Za to chodzić po mieście bez celu ... ZAWSZE. Właśnie mam za sobą taką przebieżkę w drobnym deszczyku :) Pozdrawiam ze wsi ;)
OdpowiedzUsuńBył i Kazimierz;-) Wielkie obrazy historyczne Matejki to niemal skarb narodowy, szczerze mówiąc wolę jego portrety, zwłaszcza te w stylu Rembrandta.
UsuńPewnie już to kiedyś pisałam, ale ja Krakowa nie lubię. Na szczęście już nie muszę w nim mieszkać, i kontaktów z nim coraz mniej. Ale fakt, bywa piękny i interesujący dla przyjezdnych. I dobrze, że nie jechałaś dorożką - dla koni to nie jest fajne.
OdpowiedzUsuńWielkie miasta, zwłaszcza z atrakcjami lubią turyści, dla mieszkańców to z pewnością koszmar, wyobrażam sobie.
UsuńWidziałam konie, które spanikowały przed śmieciarką... okropny widok.
Właśnie wróciłam z Krakowa. Niczego nie zwiedzałam, wpadłam w odwiedziny do rodziny. Krakowa mam powyżej dziurek w nosie, a nigdy go nie lubiłam.
OdpowiedzUsuńLubię jeździć do syna do Poznania, ale nie wiem czy chciałabym tam mieszkać...to zależy czego kto szuka.
UsuńTo się Wam udało z tym brakiem kolejek, bo kiedy ja byłam z maju, z uczniami, to .....armagedon po prostu.
OdpowiedzUsuńZa drugim razem było już gorzej, nawet pani z grupą dziwiła się, że nie ma już biletów...chyba mieliśmy szczęście.
UsuńBardzo podoba mi się Wasz sposób spędzania wakacji. Są góry i przyroda, zabytki i historia. My robimy podobnie. Nigdy nie potrafiliśmy jechać w jedno miejsce i spędzić tam na przykład dwa tygodnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę kolejnych pięknych wrażeń :)
Póki są siły i zdrowie staramy się być aktywni, szkoda życia by siedzieć w jednym miejscu.
UsuńTego wyjazdu to Ci zazdroszczę :-)
OdpowiedzUsuńAch ten Kraków, warto go odwiedzić od czasu do czasu :-)
Pozdrawiam serdecznie, zajęta jestem ostatnio,
ale póki nie zrobię, to nie mogę się wyrwać nawet do Ciebie ech...
Krysiu, ważne, że zdrowie Ci pozwala być aktywną, przypomnij sobie, jaka byłaś przybita, gdy nie mogłaś nic robić:-)
UsuńBył czas, że w Krakowie bywałam rok w rok, bo przecież do Zakopanego
OdpowiedzUsuńmus jechać przez Kraków.Poza tym mieliśmy tam znajomych no i różnych "zagranicznych" gości też ciągaliśmy do Krakowa. I zawsze się dziwiłam,że ten Kraków taki mały jest, no bo dla mnie Nowa Huta to już nie Kraków.Ale już dawno tam nie byłam.
Wiesz, zawsze marzyłam by mieć w domu taki ozdobny parawan, niestety w mieszkaniu typu M3 wyglądałby co najmniej dziwnie;)
Miłego;)
W niektórych lokalach widuje parawany, odrobina intymności dla gości przy stolikach.
UsuńMy przestaliśmy jeździć do Zakopanego z powodu tłumów, może kiedyś jednak wrócimy...
No wiesz, jak się ma chłopa taternika to trudno w inne góry jeździć w Polsce, a zaczęliśmy tam razem jeździć od 1964r.Ale w pewnym momencie odpuściliśmy Zakopane latem i jeździliśmy tylko zimą.Tłumy to tam były tylko na Krupówkach, ale my z reguły na nich nie bywaliśmy.
UsuńA potem "odkryliśmy" Słowację i to był strzał w 10 i na lato i na zimę.
Świetna infrastruktura dla turystów, której w Polsce brak.
Nasz ostatni raz to były tłumy także w Kościeliskiej, na Kalatówkach, wszędzie...a Gubałówka to istne wesołe miasteczko.
UsuńSłowacja jest na razie jeszcze super i bardziej przyjazna turystom, bez dojenia ich portfeli.
Kiedyś do Krakowa jeździłam ot takie sobie, na spacerek plantami lub zakupy. Ach, młodość...
OdpowiedzUsuńPo to są wspomnienia, prawda? Moje związane są z Toruniem...
UsuńKrakòw jest uroczym miastem, ma tyle do zaoferowania. Nie byłam w tym mieścię parę ładnych lat, a więc dziękuję za uroczy spacer.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Bardzo proszę, będzie jeszcze jeden:-)
UsuńKraków jest tylko jeden. Nawet tępy przewodnik nie jest w stanie tego zmienić.
OdpowiedzUsuńMasz rację, my szukamy zawsze pozytywów i jasnych stron, o które nieraz trudno...
UsuńKraków to Krakow. To nasz duma i historia. I nikt ani nic tego nie zmieni....
OdpowiedzUsuńDla prowincjuszy to zawsze atrakcja, podobnie jak stolica:-)
UsuńPani przewodniczka rzeczywiście się popisała :( Kraków kocham, stamtąd mój ród i wakacje najpiękniejsze wspominam w tamtych okolicach.
OdpowiedzUsuńKoni mi żal najbardziej...
Nie mówiąc o tych , które idą nad Morskie Oko...dorożki wyglądają fajnie, ale konie w upale to niefajny widok.
UsuńJeśli to było w ostatnią niedzielę, to aż dziw, że się nie spotkaliśmy ;)
OdpowiedzUsuńJak wiesz byłem na recitalu i tu odrobinę się zdziwiłem. Odrobinę, bo w zasadzie nic mi do tego jak kto się ubiera, może to tak ma być, że latem na takie koncerty też w stroju wręcz plażowym się chodzi. I raczej nie chodzi o panie, kreacje różne ale i piękne. Faceta w krótkich szortach i kwiecistej koszuli raczej się nie spodziewałem.
My byliśmy w środę. Kiedyś na koncercie w Opera Nova w Bydgoszczy też byłam zdziwiona strojami widzów - od taftowych kreacji i smokingów po swetry i dżinsy...
UsuńNa zakończenie roku w szkole tez zdarzają się stroje plażowe u rodziców.
Kocham Kraków - to jedno z "moich" miast. Lubię bardzo się w nim zgubić. No i jeszcze ma smoka. :-)
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszą Twoją relację.
Podobnie działają na mnie Gdańsk i Poznań:-)
UsuńA ja niedługo wybieram się do Krakowa. Będę wiedziała w jakie miejsca się udać :)
OdpowiedzUsuńPolecam muzeum pod Sukiennicami:-)
UsuńWypad do Krakowa wspominam niezwykle miło. Poświęciłem aż trzy wpisy na opisanie wrażeń. Z chęcią bym tam jeszcze pojechał...
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, ja marzę o Wrocławiu i Gdańsku:-)
UsuńDom Jana Matejki? Chciałabym zobaczyć jak również zwiedzić Karków ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobał ;-)
UsuńJedno z piękniejszych miast w Polsce? :)
UsuńNa pewno!
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńKrakowa nigdy za dużo. Nigdy też nie zobaczy się wszystkiego.
Pozdrawiam serdecznie.
Nie sposób być wszędzie, doba za krótka!
UsuńMieszkam niedaleko, ale ostatnio Kraków, to moje częste wizyty u lekarzy i na badaniach. Nie mam kiedy leniwie pospacerować.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie na dalszy ciąg Twoich wojaży:)
To faktycznie wizyty w Krakowie niefajnie Ci się kojarzą, współczuję bardzo.
UsuńKraków to miasto, które niejednego zachwyca swoim pięknem i historią. Bardzo dużo turystów zakochuje się w nim od pierwszego wejrzenia i z chęcią do niego wraca. Z wymienionych przez Ciebie obiektów nie byłam tylko w podziemiach Sukiennic, ale mam nadzieję kiedyś to nadrobić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ja też się zakochałam, ale blisko siebie mam Toruń, podobny w klimacie:-)
UsuńMy zwiedzaliśmy Kraków powierzchownie. Dosłownie, czyli tylko spacerowaliśmy po starym mieście, bo wszędzie były koszmarne kolejki. A Tobie się udało. :)
OdpowiedzUsuńSpacerowo to byliśmy w ubiegłym roku, więc teraz nam bardzo zależało...
UsuńByłam kilka razy w Krakowie, ale trudno byłoby mi powiedzieć, że zwiedziłam Kraków. Tyle jest jeszcze do zobaczenia, nie sposób poznać wszystkiego nawet przy kilku powrotach.
OdpowiedzUsuńOch, ja też nie powiem, że zwiedziłam, zaledwie zaczęłam;-)
UsuńTez uwielbiam wracać do Karkowa, to miasto się nie znudzi :) Aż mi się zachciało znowu wybrać hehe i na te lody czekoladowe tez mnie skusiłaś :)
OdpowiedzUsuńLody próbowałam w kilku miejscach, są naprawdę dobre!
UsuńHej. Ostatnio zabrałaś mnie na Babią Górę, dziś Kraków, czuję się dopieszczona ;) O takich miejscach można czytać zawsze i chętnie wracać. Dobrej zabawy życzę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej stronie:-)
UsuńBardzo lubię Kraków. Nie pamiętam ile razy tam byłam. Piękne miasto z tak wielką ilością zabytków, ludzi usmiechajacych się. Po prostu wspaniałe. Na pewno jeszcze tam pojadę. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia.
OdpowiedzUsuńMasz rację, morze uśmiechniętych twarzy:-)
Usuńbo to turyści, my, tubylcy, przemykamy w pośpiechu pod ścianami czasem tylko irytując się na spacerujących środkiem drogi
UsuńMoże i tak jest, do nas też coraz więcej turystów nadciąga, ale są i tego plusy...
UsuńIle razy przyjedziesz do Krakowa, tyle razy będziesz zaskoczona, a jeszcze podziemia w Rynku czekają, Pawilon Czapskiego, Wyspiańskiego, Cricoteka, MOCAK, Dom Sztuki... wakacji nie starczy, by wszystko zobaczyć.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Podziemia w Rynku zaliczone, a na cała resztę to i życia nie starczy...
UsuńKraków mogę odwiedzać o każdej porze roku , zawsze. Gdy tylko jest cień szansy (np. po drodze), to zawsze się zatrzymam i pochodzę po ulubionych ulicach, plantach, wstąpię do ulubionej cukierni (Cichowskich, na Starowiślnej).:) Przyjemności w Beskidach!
OdpowiedzUsuńLody są co kawałek, cukierni mnóstwo, wymienionej przez Ciebie nie znam...
Usuńcoś sobie uświadomiłam - Ty nie byłaś w żydowskiej dzielnicy, w Podgórzu! Koniecznie, koniecznie znajdź czas aby tam dotrzeć, tam jest dopiero klimat!
OdpowiedzUsuńNo nie byłam, ale teraz już za późno, wróciłam do Zawoi, może innym razem!
UsuńTak, Kraków to zdecydowanie miasto, do którego chętnie się wraca. A nasze ostatnie krakowskie odkrycie to Park Edukacji Globalnej "Wioski świata". Polecam, nie tylko dla dzieci.
OdpowiedzUsuńW każdym komentarzu kolejna podpowiedź, super, zrobię notatki na następne odwiedziny w Krakowie.
UsuńUwielbiam Kraków. Dla mnie jest najpiękniejszym miastem w Polsce, miastem nr1. Miło było z Tobą powędrować po znanych mi miejscach.
OdpowiedzUsuńDo usług, równie miło oglądać zdjęcia po czasie:-)
UsuńW Krakowie byłam tylko przejazdem, ale niestety nie zwiedzałam tego miasta. Chciałabym tam kiedyś pojechać :)
OdpowiedzUsuńCudowne zdjęcia.
Mam podobnie z Wrocławiem, więc Ty do Krakowa, a ja do Wrocławia :-)
UsuńW Krakowie byłam kilka razy gdy odwoziliśmy syna na studia.Jednak tylko raz byłam tam razem z córką i synem.Dostałam taki prezent na któreś urodziny .Zwiedziłam wtedy i Wawel,oczywiście smoka ziejącego ogniem również.Dużo spacerowaliśmy,oczywiście rozglądałam się i robiłam zdjęcia kapliczkom.Byłam oczywiście na kopcu Kościuszki ale dopiero niedawno dowiedziałam się jak wiele jeszcze kopców jest w Krakowie.W tym roku syn,który tam mieszka i pracuje coś wspominał ,że nas zaprosi więc czekamy cierpliwie.Tymczasem zwiedzamy bliższe okolice.Przez 2 ostatnie dni byliśmy na wycieczkach- w Korczynie i Odrzykoniu oraz wczoraj w skansenie w Sanoku i Zagórzu.I tak najbardziej kocham swoja Duklę ale bardzo chętnie lubię się ruszyć odrobinkę dalej.Pozdrawiam Wędrowniczko Asiu.
OdpowiedzUsuńGrażynko, to z Was także niezłe łaziki i ruszacie się sporo.
UsuńMyślę, że Twoich zdjęć i wycieczek starczyłoby na ciekawą prelekcję, może w Twojej ulubionej bibliotece?
A my z kolei mamy ochotę na zwiedzenie stron bliskich Twemu sercu, może za rok lub dwa?
Witaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńJuż pisałam, że miło się z Wami wędruje i czekam na kolejne części "urlopowego reportażu", ale znikło w odmętach internetu, więc piszę jeszcze raz:)
Pozdrawiam:)
Oj, dzięki za cierpliwość, mam małe problemy z siecią tutaj, więc może i komentarze znikają:-(
UsuńZa każdym razem można znaleźć coś nowego, co się przeoczyło a też inaczej czasem się ogląda te same miejsca. Pozdrawiamy juz z domu ;)
OdpowiedzUsuńTo prawda, a w Krakowie tyle miejsc jeszcze do obejrzenia.
UsuńTutaj też pada...
Jak Gabriela pisze, za każdym razem można znaleźć coś nowego...i to nawet codziennie...i nawet jak się mieszka w... nie tylko Krakowie...
OdpowiedzUsuńA w Krakowie trudno polski język usłyszeć i to nie tylko tam gdzie turyści :)
Oj, trudno, nawet naganiacze mówią po angielsku:-)
UsuńNo masz Ci los. Ty byłaś w Krakowie, a ja w Toruniu. Ja nie jeżdżę dorożką bo jestem przeciw męczeniu koni w mieście i na szlaku do Morskiego Oka, także moich dudków na pewno nie uświadczą. Katedrę czasem odwiedzam i wchodzę na wierzę do Zygmunta pogłaskać go jak zwykle.
OdpowiedzUsuńAle przypadek, no popatrz, jak się minęłyśmy!
Usuń