Post dedykuję Karolinie, która jest dzielną dziewczyną , a swoją aktywnością mogłaby zawstydzić niejednego maratończyka... a w swoim poście o zmaganiach z trudnościami i pojmowaniu samej siebie napisała:
"...wszyscy tak naprawdę jesteśmy wyjątkowi. Bez podziału na pełno i niepełnosprawnych. Pamiętajcie o tym! "
Często słyszymy o osobach niepełnosprawnych fizycznie lub intelektualnie, nie nam rozsądzać, która z tych niesprawności jest bardziej uciążliwa, obie utrudniają życie tym właśnie osobom i ich rodzinom, ale nie poprzez istnienie takowych ograniczeń, a raczej przez bariery architektoniczno-prawne oraz czysto ludzkie.
Sama łapię się na tym, że nie wiem jak pomóc, na przykład niewidomej osobie czy komuś na wózku, a pomagając źle, można zrobić krzywdę. Myślę, że oprócz zajęć z pierwszej pomocy, powinniśmy wprowadzić zajęcia z pomocy osobom niepełnosprawnym.
Skąd taki temat? z powodu podziwu dla Karoliny właśnie, a poza tym, moja synowa była na spotkaniu z Janem Melą.
Nie będę się rozpisywać o nim szerzej, kto nie zna, znajdzie.
Spotkanie zorganizowano dla pracowników pewnej firmy, by zmotywować malkontentów i osoby o małym poczuciu wartości do pracy nad sobą.
Bohater spotkania mówił o swoim oswajaniu się z brakiem ręki i nogi, o tym, że nadal spotyka się z różnymi barierami i nieprzewidzianymi sytuacjami, które wynikają też z tego, że chce być traktowany normalnie, ale jednocześnie wszystkiego nie przeskoczy...
Spodobała mi sie opowieść o jego pierwszej wyprawie w wysokie góry wraz z innymi niepełnosprawnymi.
Szedł w parze z niewidomym i w pewnym momencie pyta go: a ty się nie boisz?
Czego? przecież nic nie widzę...
Anna Dymna, pracująca z osobami niepełnosprawnymi intelektualnie wielokrotnie podkreślała, że bije od nich niezwykłe ciepło, radość, chęć obcowania ze sztuką. Lubia sie przytulać i chętnie pomagają.
Czy my, zdrowi na ciele i umyśle, widzący właściciele wszystkich kończyn nie boimy się czasem niepotrzebnie?
Czy własnego lenistwa i strachu przed nowym nie zrzucamy na tzw. okoliczności obiektywne?
Czy nie mamy wymówki na każdą okazję, a to brak kasy, a to czasu, a to humor nie taki...
Czasami, gdy siedzę w fotelu, moim ulubionym z widokiem na wróble i zastanawiam się czy wyjść na spacer, bo wieje, przypominam sobie tych, którzy wiele by oddali za jeden taki spacer, za możliwość wyjazdu do lasu, za spotkanie w kafejce przy kawie...
Nie na wszystko potrzebne są wielkie pieniądze, znajomości czy kalifornijskie słońce, czasami wystarczy zapał i ciekawość świata.
Może więc niepełnosprawność to raczej stan umysłu, bo jak powiedział ktoś mądrzejszy ode mnie - umysł jest jak spadochron, by móc działać jak należy, musi być otwarty.
Bardzo ciekawy post Jotko. Od zawsze chylę czoło w kierunku niepełnosprawnych .Mój brat ma syna 26 lat ,porażenie mózgowe.Wiem jak sie męczą ,ale też widzę jak ich syn pięknie sobie radzi w niektórych pracach .Nie widać u nich rezygnacji z marzeń.To wielcy ludzie,posiadają chyba większą moc niż zdrowy człowiek.Tylko ,dlaczego jest tak,że o wszystko trzeba walczyć,by niepełnosprawny mógł bezpiecznie wjechać na chodnik,zmieścić się w drzwi w urzędach,szkołach ,windy ...itd...problemow jest sporo.jakoś tak wolno wszystko robią ,by niepełnosprawny był zadowolony z pomocy.Natomiast piękne jest to,że mogą spełniać soje marzenia.Że mogą być tacy sami ,dorównać zdrowemu ,czasami nawet przewyższać go w swoich zdolnościach.Nie wolno o nich zapominać. Pozdrawiam. Niedawno oglądałam dokumentalny film o N. Vujicic ..Byłam pod wielkim wrażeniem ,jak ten człowiek potrafi wiele z siebie dać.
OdpowiedzUsuńOgraniczenia na ulicach i w budynkach to swoista dyskryminacja, nawet uwięzienie niektórych na wysokich piętrach bez windy to problem, ale wielu zachowuje pogodę ducha mimo wszystko...
Usuńjeśli się samodzielnie dotarło na komisję orzekającą o stopniu niepełnosprawności, to znaczy że się nie jest niepełnosprawnym, można mu obniżyć lub zabrać grupę i zaoszczędzić dutki z budżetu na zasiłek lub rentę...
OdpowiedzUsuńpewna pani bez nogi udała się na komisję i zdarzył się cud... z orzeczenia wynikło, że jej ta noga odrosła... a to, że nogi nadal nie ma?... nie róbmy problemu... może pani nie zauważyła?... to się zdarza...
p.jzns :)
Ja już chyba pisałam, że kolega męża nie ma ręki , prawej i co roku chodzi na komisję, może ręce odrastają, a my niedouczeni?
UsuńZ tą komisją to różnie bywa... raptem ludzie zdrowieją - odzyskują wzrok, odrastają im kończyny, rak znika, nowotwór który przed wejściem na komisję był również... cud...
UsuńNie miałabym nic przeciwko takim cudom;-)
UsuńCiekawe czy ktoś by miał ;)
UsuńTo bardzo piękne, ze znasz takich niepełnosprawnch chcących coś robić, uczyć, rozwijać się. Niestety znam taka osobę, która tak bardzo wstydzi się swojego kalectwa iż przestała wychodzić. Jej swiat zamknął się w mieszkaniu. Niestety wszelkie nasze tłumaczenia spełzły na niczym wręcz przeciwnie tylko jej żal się powiekszał. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńBywa i tak, ale raczej myślałam o tych, którzy swoją aktywnością mogą nas zawstydzać...
UsuńDla tych niepełnosprawnych, którzy coś chcą mam wiele podziwu i uznania. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
UsuńJa także i dlatego staram się nie narzekać...
UsuńTak generalnie Jotko, wydaje mi się, że każdy z nas ma jakąś "niepełnosprawność", z którą się boryka. Może to być choroba, może być fizyczny brak, może być stara trauma z dzieciństwa itp. I każdy jest odpowiedzialny za to, co z tym zrobi.
OdpowiedzUsuńZnam trzydziestoletnią dziewczynę, niepełnosprawność umysłowa w stopniu 2. Jest cudna, otwarta, czuła, dobra. Kiedy się złości i kiedy cieszy. Ona nie ma z tym problemu. To otoczenie robi problem :)
Słuszna uwaga, to najczęściej otoczenie ma z tym problem, bo to znowu jakaś inność, a my inności się boimy lub nie rozumiemy...
UsuńPrzeważnie tak jest, że ludzie niepełnosprawni mają więcej radości z życia, energii i samozaparcia niż "zdrowi" ludzie. Czytałam kiedyś piękną książkę o dziewczynie co miała wszystko i po oświadczynach miała wypadek i złamała kręgosłup i jeździła na wózku inwalidzkim. Odszedł od niej narzeczony, a ona musiała sb radzić z całą tą sytuacją, ale dała radę.
OdpowiedzUsuńWielu bliskich nie wytrzymuje takiej próby, czasem ojcowie odchodzą, bo nie radzą sobie z niepełnosprawnością swych dzieci, ale nie wiemy, jak byśmy sami sie zachowali.
UsuńNiepełnosprawni potrzebują naszego wsparcia. Nigdy nie będą w pełni konkurencyjni wobec zdrowych, bez względu na rodzaj schorzenia.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nie, ale wielu jest tak aktywnych i samodzielnych mimo wszystko i w takim stopniu, jak wielu zdrowym sie nawet nie chce...
UsuńWiem, mam niepełnosprawnego syna.
UsuńTo lepiej znasz temat, a ja się wymądrzam...
UsuńNie jest to zły pomysł. Bo czasem zdarza się tak, że po prostu nie wiemy jak pomagać, a często nie jest to sprawa trudna jak się wydaje z początku.
OdpowiedzUsuńTrzeba umieć dobierać stroje do rożnych okazji. Niektórzy nawet są mistrzami w czymś takim w obrębie jakiejś grupy czy subkultury właśnie.
Pozdrawiam!
Jeśli mamy zrobić krzywdę, to lepiej zapytać człowieka w potrzebie, co można zrobić, by nie zaszkodzić.
UsuńPracuję z takimi ludźmi, a raczej na ich rzecz. Popieram pomysł nauki jak im pomagać.
OdpowiedzUsuńTaka wiedza wszystkim byłaby potrzebna.
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńMyślę, że podobne dylematy ma wiele osób.
Bardzo spodobała mi się myśl, którą kiedyś, mówiąc o niepełnosprawnych, podzielił się pewien stand-uper, Abelard Giza: "Jedynie jak można podzielić ludzi, to na tych, którzy mają dystans do świata, do siebie, mają poczucie humoru, i na tych, co mają poczucie humoru inaczej..."
Pozdrawiam:)
Moja znajoma mawia, że niektórzy rodzą się smutni i zmęczeni życiem...
UsuńPozwolisz, że odniosę się do zdania: "Spotkanie zorganizowano dla pracowników pewnej firmy, by zmotywować malkontentów i osoby o małym poczuciu wartości do pracy nad sobą." i do mody na Nicka Vujicica.
OdpowiedzUsuńTego rodzaju "motywacja" nie jest dla mnie żadną motywacją i nigdy nią nie była.
Fakt, że ktoś ma gorzej niż ja, nie jest ani pocieszeniem, ani nie sprawia, że moje problemy stają się rozwiązywalne.
Fakt, że Nick Vujicic czy ktokolwiek inny niepełnosprawny czuje się szczęśliwy i zrealizowany nie ma się nijak do tego, że ktoś ma sprawne ręce i nogi, a mimo to jest nieszczęśliwy.
To nawet nie chodzi o to, by brać z nich przykład, każdy ma jakieś ograniczenia, nawet nieśmiałość może byc przeszkodą, nie mówiąc o innych cechach czy depresji...myślę, że pomysłodawcom spotkania chodziło raczej o to, by zastanowić się nad tym, czy wykorzystujemy swoje możliwości rozwoju, narzekać zawsze łatwiej, niż zakasać rękawy.
UsuńSama byłam kiedyś malkontentką, ale dzięki pewnej koleżance zmieniłam nastawienie i jest mi łatwiej.
To zależy od wielu, wielu czynników. Łatwiej jest się pozbierać, gdy w układance o nazwie "życie" ma się choć parę kawałków na swoim miejscu. Jeżeli jest całkiem rozpirzona, za nic nie da się poukładać, a w dodatku niektóre części poginęły bezpowrotnie, trudno jest "zmieniać nastawienie". To tak, jakby doradzić komuś zmianę nastawienia do lecących mu na głowę bomb albo do trzęsienia ziemi, które właśnie zrujnowało mu dom i zabrało bliskich.
UsuńZdaję sobie sprawę, dlatego napisałam o sobie, nie miałam nigdy takiej sytuacji, żebym nie widziała światła w tunelu, dlatego uderzam się w korpus i nie chcę nikogo pouczać, broń boże...zawsze chodzimy w swoich, a nie cudzych butach.
UsuńWiem, wiem. Dostrzegam tylko taki psudopsychologiczny trend, w gruncie rzeczy funta kłaków niewarty.
UsuńAnna Dymna często organizuje koncerty na ktorych ,grają i śpiewają niepełnosprawne dzieci i mlodzież. Koncerty odbywają się na Rynku, gromadzą bardzo wielu życzliwych ludzi.A potem już wszyscy śpiewają.
OdpowiedzUsuńJeszcze wiele trzeba zrobić, aby życie tych ludzi uczynić godniejszym. A zacząć trzeba, niestety od kasy.
Kasa jest potrzebna wszędzie i często wsparcie wielu osób, ale w pomaganiu jest wielki sens, dla nas samych.
UsuńPrzeciwności hartują. Gdyby nie choroba nowotworowa nigdy nie dowiedziałabym się ile mam w sobie siły. To wielki apetyt na życie, zagrożone chorobą, pomógł mi tą moc w sobie odgrzebać.
OdpowiedzUsuńPodobno coś w tym jest, pracowałam kiedyś z niezwykle życzliwą i pogodną osobą, gdy dowiedziałam sie co przeszła z mężem i chorobą syna, szczęka mi opadła do podłogi.
UsuńMądry i mega ważny tekst Jotko...Dziękuję
OdpowiedzUsuńPisząc, myślałam także o Tobie, przecież Ty także udzielasz się społecznie...
Usuńto prawda, niepełnosprawność jest obciążeniem psychicznym i tę "niepełnosprawność" trzeba przede wszystkim przezwyciężyć. Wszystko zaczyna się w głowie, także u "pełnosprawnych", którzy nierzadko nie radzą sobie z różnymi problemami.
OdpowiedzUsuńPoprosiła mnie kiedyś o pomoc na pasach kobieta, może w moim wieku. Powiedziała, że idzie do domu dziennej opieki, na zajęcia, by nie dać sie chorobie i samotności. To był jej sposób na postępujący reumatyzm, wyjść z domu, mimo wszystko...
UsuńDla ich bliskich także, bo często niepełnosprawni robią się zgorzkniali i zamykają w 4 ścianach...
OdpowiedzUsuńSzacunek dla takich ludzi❤️
OdpowiedzUsuńPomimo niesprawności fizycznej mają siłę i odwagę walczyć, aby radzić sobie w życiu samodzielnie🤗
Pięknie, że poruszasz takie tematy i przedstawilas tak wartościową osobę 😀
Pozdrawiam serdecznie 🌼🙋
Czasami przypadek rządzi tym, o czym napiszemy na blogu, w tym wypadku była to wczorajsza rozmowa:-)
UsuńSpodobało mi się jak jakiś wnerwiony lekarz wypisując coroczne orzeczenie o niesprawności inwalidy bez jednej nogi napisał mniej więcej tak: "Ujebało mu nogę, i do kurwy nędzy, nic nie wskazuje na to, aby ta noga mu odrosła".
OdpowiedzUsuńpamiętam, nawet zamieściłam chyba kiedyś taki demotywator, to było dosadne, ale tak bywa...
UsuńWielki szacunek dla Karoliny i podobnych osób. One pokazują że warto walczyć o każdą rzecz, każdy dzien!!! Pamiętam film o Janku Meli, to ten co zdobył biegun bez nóg. Niesamowita postać!!!
OdpowiedzUsuńBez jednej nogi i ręki, ale jego droga nie była łatwa, ani na biegunie, ani życiowa:-)
UsuńJotko, wspaniale napisane. Sama bym tego lepiej nie ujęła! A na wspomnienie o mnie aż się zaczerwieniłam. No bo przecież jestem zwyczajnym człowiekiem. Jeszcze tak a propo pomagania nam - wiem, że wiele ludzi ma z tym kłopot. Moja rada jest prosta - po prostu podchodźcie do nas i pytajcie jak nam pomóc. Większość z nas na pewno Was poinstruuje, albo grzecznie podziękuje. Bo pamiętajcie, że nie we wszystkim jej potrzebujemy. Ważne jest, aby nie być zbyt nachalnym i na siłę np. nie przeprowadzać niewidomego przez jezdnię, bo robiąc to w nieodpowiedni sposób tylko spotęgujemy jego niepokój. A przy okazji podsunęłaś mi temat na jeden z najbliższych postów :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam mocno i serdecznie
Bardzo cenne uwagi, a jeśli Ty jeszcze coś napiszesz u siebie, to niemal mała akcja uświadamiająca:-)
UsuńDziękuję:-)
Wydaje mi się, że choć w tym temacie wiele się zmienia na plus to jednak wciąż jest wiele do zrobienia. Czytałem kiedyś o miss niepełnosprawnych. Myśle, że wielu z tych ludzi nawet nie potrzebuje pomocy, bardziej chcą być akceptowani
OdpowiedzUsuńNo właśnie, przecież brak fizyczny czy inne postrzeganie świata nie czyni z nich wybrakowanych ludzi...
UsuńCzłowiek ma niewyobrażalną moc do pokonywania granic swojej niemożności, przekraczania barier... Tę moc musi jednak w sobie wyzwolić sam lub przy wsparciu innych osób. Warunek podstawowy, nie może mentalnie się "załamać"...
OdpowiedzUsuńPsychika ma chyba decydujące znaczenie, nawet wśród zdrowych i silnych...
UsuńMyślę, że natura rekompensuje nierzadko ubytki w sprawności (także intelektualnej) niektórych ludzi, dając im, bo ja wiem, jakąś szczególną siłę, wolę działania, samodyscyplinę, wrażliwość, etc., ale bywają też osoby, dla których spotkanie z własnym kalectwem jest jeśli nie wyrokiem śmierci, to dożywociem. Oczywiście próba ułożenia sobie życia pomimo i ponad defektami ciała (i duszy), jeśli podawana jako przykład, może być niezwykle pomocna tym drugim, którzy poddali się rezygnacji.
OdpowiedzUsuńPamiętam przypadki osób, które zostawione sobie i na łasce rodziny domagały się prawa do eutanazji, ale po otrzymaniu konkretnej pomocy zaczęły nawet pracować.
UsuńSzczęśliwi i niepełnosprawni są dobrym przykładem na to, że się da. Zdarzyły im się rzeczy, których nie da się odwołać, a oni idą dalej.
OdpowiedzUsuńRównie dobrym przykładem może być zdrowa fizycznie osoba, ale która np. pokonała depresję – pokazuje, że się da.
Nie na każdego jednak ta motywacja jest nią w istocie.
Nie podziwiam tych osób za to, że "pomimo...". Podziwiam ich waleczne, zwycięskie serca.
Mało tego, oni często nie uważają, że robią coś nadzwyczajnego.
UsuńMogę jedynie powtórzyć za poprzednimi komentatorami, że pokonywanie własnej niesprawności wymaga ogromnego hartu ducha i że podziwiam ludzi, którzy go w sobie odnajdują.
OdpowiedzUsuńTo prawda, sama nie wiem czy starczyłoby mi odwagi...
UsuńMądry tekst. Dzięki.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo:-)
UsuńW pewnej chwili powstały w Polsce szkoły integracyjne- pomysł był dbry, natomiast jego realizacja wcale nie była i nie jest prosta, bo polskie społeczeństwo z dziwnym zapałem piętnuje każdą inność- tak samo fizyczną jak i umysłową jako fakt naganny. A program integracyjny, uczenie, że każdy człowiek "inny" jest tak samo ważny powinien zaczynać się jeszcze na poziomie żłobka, bo prawdą jest, że "czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąci".
OdpowiedzUsuńNie jest prosta nadal, a zdarza się, że przeciwni są rodzice zdrowych uczniów...
UsuńCzasem sami siebie ograniczamy. Kiedy ja czasem mam dość, przytłacza mnie moja choroba to przypominam sobie ludzi na onkologii. I wtedy uświadamiam sobie że nie jest ze mną źle. Chodzę, oddycham i nie leże w szpitalu. A wtedy? Zapominam o narzekaniu i działam :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMoja teściowa mawiała, że gdy zechcemy narzekać, wystarczy iść do szpitala i popatrzeć na ludzkie nieszczęście...
UsuńDzięki za odwiedziny:-)
To trudny temat. Wspieram niepełnosprawnych. Podziwiam tych,którzy walczą o swoje szczęście.
OdpowiedzUsuńTo jest temat na który trzeba rozmawiać. Pięknie, że o tym piszesz.
Pozdrawiam bardzo serdecznie.
Temat trudny, ale nie można udawać, że takich ludzi nie ma lub że nie widzimy jak im ciężko...
Usuń.... nikt się nie dowie, jako smakujesz, nim się zepsujesz ...
OdpowiedzUsuńO tak, poeta wiedział to już dawno...
UsuńTo temat na czasie dla mnie, bo dzisiaj miałam spotkanie z niesłyszącymi dziećmi, było na prawdę cudnie - będę miała teraz porównanie... ile niektórym dzieciom " sprawnym" brakuje do poziomu tych dzieciaczków.
OdpowiedzUsuńKoniecznie napisz o tym doświadczeniu!
Usuń1.Przede wszystkim bardzo serdecznie pozdrawiam Karolinę. Bywam bardzo często na jej blogu i nawet jak nie pozostawię komentarza to zawsze uważnie przeczytam to co napisała. Jestem pełna uznania dla tej niezwykłej Dziewczyny. Pozdrawiam Cię serdecznie Karolinko -)
OdpowiedzUsuńA Tobie Asiu chciałam się pokłonić że piszesz o tak powaznym zjawisku.
Akurat jak czytałam Twój tekst w komórce to jechałam autobusem przez cetrum Warszawy. I obserwowałam dwie osoby na wózkach inwalidzkich. Wsiadały a właściwie wjeżdżały do autobusu którym jechałam i wysiadaly po jakimś czasie. Za każdym razem poagał im kierowca obniżając lub zamykając specjalne podesty w drzwiach. Pomagali też inni ludzie. To było wspaniałe.
Nie wiem czy mi się wydaje ale kiedyś nie było tylu niepełnosprawnych. A może po prostu teraz polepszyły się dla nich warunki życia i mogą oni wyjeżdżać z domów i jeżdzić do pracy... A może i jedno i drugie???
Być może jedno i drugie, chyba też częściej wychodzą teraz do ludzi, kiedyś nawet wózek nie każdy miał...jeszcze wiele barier do pokonania, ale dobrze, że wzrasta świadomość i wielu z nas pomaga.
UsuńBywa różnie i to naprawdę trudny temat. Mój tata jest niepełnosprawny, bo ponad 10 lat temu miał udar. Mi samej trudno się nim opiekować, bo najszczęśliwszy jest kiedy kręci się wokół niego mama. Owszem, zrobić kawę, jakieś jedzenie, przeprowadzić do łazienki, ale nic ponad. Mi nie każe się dotknąć. W gruncie rzeczy, więc kiedy spotykam się z kimś niepełnosprawnym to nie wiem czy on sobie tego w ogóle życzy i czy ma ochotę. W podstawówce mieliśmy w klasie chłopaka z upośledzeniem umysłowym. Przyjeżdżał do nas tylko na religię i jakieś uroczystości i wtedy pomoc jemu niesiona była jakaś taka naturalna, ale jak jest się smarkiem to wszystko jest łatwiejsze.
OdpowiedzUsuńZ dziećmi bywa różnie, czasem są serdeczne i otwarte, czasem okrutne, to chyba także część wychowania w domu. ktoś, kto zetknął sie wcześnie z niepełnosprawnością ma do tego chyba inny stosunek.
UsuńIdę dzisiaj parkiem, przed chwilą właściwie,
OdpowiedzUsuńz psem, bo ciepło i pięknie i słonecznie i jedzie
sobie takim specjalnym wózeczkiem elektrycznym
pan bez nóg i uśmiecha się do mnie, mówi, że ładny piesek.
Biorę psa na ręce, żeby pogłaskał, chwilę rozmawiamy.
Dla mnie człowiek to człowiek.
Na co dzień spotykam niepełnosprawne osoby,
zarówno intelektualnie jak fizycznie.
Ale zawsze widzę człowieka. <3
Otóż to, czasami o pomoc w sklepie prosi ktoś kto słabo widzi, a czasami osoba na wózku, która nie może dosięgnąć towaru z góry, kolejna bariera - zbyt wysokie półki...
UsuńTakie zajęcia z pomocy niepełnosprawnym na pewno by się przydały.
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę, tym bardziej, że niepełnosprawności jest wiele.
UsuńTo jest też właśnie siła marzeń - pomimo i mimo... O sile marzeń pisałam ostatnio. Ja to chylę czoła i zawstydziłam się... Pozdrawiam i dziękuję.
OdpowiedzUsuńSiła ducha i determinacja czynią cuda:-)
UsuńMyślę, że ze stosunkiem do osób niepełnosprawnych jest u nas już ciut lepiej. Bardzo dużo zależy od wychowania. Sama pamiętam jak kiedyś dzieci nachalnie przyglądały się osobom niepełnosprawnym, zwłaszcza intelektualnie, jak pokazywały paluszkami. Dawniej rodzice nie przywiązywali wagi do nauki równego traktowania ludzi niezależnie od ich fizyczności i stanu umysłu. Dziś odnoszę wrażenie, że niepełnosprawni nie wywołują już niezdrowego zaciekawienia. Albo lepiej jesteśmy wychowywani albo/też więcej jest osób niepełnosprawnych na ulicach i taki widok już nie zadziwia.
OdpowiedzUsuńRóżne akcje w mediach tez zrobiły swoje, poza tym niepełnosprawni w sejmie i na uczelniach...
UsuńSzanuję takich ludzi, którzy pomimo tak trudnych przeciwności nie poddają się i walczą o siebie. To prawda, że często szuka się różnych wymówek, a tak naprawdę często niepotrzebnie sami je sobie wymyślamy.
OdpowiedzUsuńMoże to nasze lenistwo, a moze strach przed nieznanym?
UsuńJak zwykle potrafisz Asiu znaleźć taki temat, o którym jeszcze długo po zapoznaniu się z nim myślę. Czytałam książkę o Nicu Vujicicu ,o Janku Meli oczywiście też wiem co nieco. Obserwując osoby właśnie o pewnej niedoskonałości-niepełnosprawności i widząc co osiągnęli mimo pewnych "kłód"to jest mi po prostu wstyd gdy niekiedy -właśnie nawet teraz narzekam bo u nas bardzo wieje i to jest przeszkodą w moim spacerze.I przy okazji Twojego tematu przypomniałam sobie jak byłam z moją córką w Warszawie na "Niewidzialnej wystawie".Przez ok. pół godziny "zamieniliśmy" się w niewidzące osoby i poruszaliśmy się z przewodnikiem .Do dzisiaj pamiętam jaka byłam nieporadna,nieszczęśliwa nie widząc.Po wyjściu stamtąd byłam szczęśliwa,że widzę świat i ludzi wokół.
OdpowiedzUsuńWspaniałe doświadczenie! podobno są także symulatory starości, wkładasz specjalne ustrojstwo i możesz poczuć się jak ograniczona ruchowo staruszka...
UsuńPodziwiam tą siłę ducha i determinację; mnie nie byłoby na to stać; załamałabym się. A oni potrafią odnaleźć sens życia i...szczęście;
OdpowiedzUsuńchylę czoła przed takimi bohaterami.
Wielkim szacunkiem darzę osoby opiekujące się niepełnosprawnymi;podziwiam ich poświęcenie, wytrwałość i cierpliwość.
Miałam koleżankę w podstawówce, której mama opiekowała sie niepełnosprawnym fizycznie i umysłowo synem. Dzielna kobieta, życie poświeciła opiece, ale i ojciec zapracował się niemal na śmierć, by utrzymać rodzinę...
UsuńChyba ogólnie rzecz ujmując chodzi o znalezienie kogoś, kto będzie intensywnie pomagał w pracy danej jednostki (były trzy wydziały do wyboru). Też się dziwiłem nieco, że staż tylko miesiąc. Ale może da się wydłużyć o kolejną umowę na miesiąc.
OdpowiedzUsuńPowoli się przyzwyczajamy do nowego wyposażenia kuchni. :)
Pozdrawiam!
Nowe sprzęty lub remont działają odświeżająco na psychikę:-)
UsuńCzęsto osoby niepełnosprawne mają wiele pasji :) Wspierajmy ich :) Nie bójmy się ich...
OdpowiedzUsuńTo niepewność i brak edukacji powodują strach...
UsuńKarolina jest więcej niż wyjątkowa ♡
OdpowiedzUsuńJak Ją czytam widzę dorosłą kobietę, jak pisze o sobie...malutkiej i szczuplutkiej...od razu chcę się nią zaopiekować:) A potem widzę, jak jeździ na swoim rowerze, albo biegnie w zawodach...A ja potrafię znaleźć wymówkę, żeby z domu nie wyjść!
Prawda? ja nie lubię chodzić do pracy zbyt wcześnie, a ona wstaje o 4 rano by jechać na zawody...masakra!
UsuńDobrze, że jesteś kobietą w szkole pracującą, bo wiadomo wtedy, że masakra jest super ;)
UsuńWniosek z postu mam taki ... każdy może w jakimś sensie być niepełnosprawnym, ale najistotniejszym jest, by niepełnosprawność nie była nim.
OdpowiedzUsuńPiękne podsumowanie, wręcz złota myśl:-)
UsuńAch, co za temat! Powinni uczyć, jak się zachowywać w stosunku do niepełnosprawnych. Bo ja sama nie bardzo wiem, czy takie osoby, sprawne umysłowo, bardziej boli to, że ktoś na nie patrzy (nie gapi się, tylko zauważa), czy może to, że udajemy, że ich nie widzimy, jak gdyby wstydząc się naszej sprawności? Ja mam dylemat. Ale poznając taką osobę, juz po kilku zdaniach nie pamiętam o tej niepełnosprawności. Jasiek Mela - niesprawny? Przecież zdobył biegun południowy! Daj Boże taką sprawność nam "czterokończynowym"!
OdpowiedzUsuńA osoby niepełnosprawne intelektualnie traktuję, jak delikatne istoty, które trzeba ochraniać. Szczególnie te z większym problemem. Ale niektórzy ich opiekunowie będą ich tak bardzo ochraniać, że zrobią z nich "rośliny", żeby sie "nie męczyli".
No właśnie, Haniu, bardzo cenna uwaga, nie można trzymać też pod kloszem, by nie zagłaskać kota na śmierć...
UsuńJotko, jesteś cudowna. Ściskam Cię za ten mądry i piękny post.
OdpowiedzUsuńOch, trochę mnie przeceniasz, ale to miłe, dziękuję:-)
UsuńBynajmniej! :)
OdpowiedzUsuńBuziaki:-)
Usuń