Należę do osób, które lubią oglądać programy kulinarne, ale na oglądaniu się kończy.
Nie powiem, że nie wchodzę do kuchni, w końcu głodny nikt nie chodzi, ale nie traktuję kuchni jako pola do twórczości, za to podziwiam wszystkich, w tym mojego syna, których gotowanie czy pieczenie relaksuje lub wręcz fascynuje.
Widuję i czytam na wielu blogach o smakowitościach wszelakich, a zdjęcia to radość dla oczu.
Fotografia kulinarna należy podobno do najtrudniejszych, bo nie zawsze jakieś danie dobrze wypada na zdjęciu. Widziałam kiedyś film dokumentalny o powstawaniu zdjęć dla restauracji i producentów żywności, a modelami były plastikowe atrapy, które wyglądały lepiej, niż świeże owoce, warzywa, dania obiadowe czy desery.
Dlatego wybaczcie, bo zdjęcie mojej sałatki z buraczków wygląda mizernie, ale oprócz buraczków jest tam owoc granatu, ziarna słonecznika i ser mozarella, no i oczywiście majonez z jogurtem naturalnym.
Jeśli nie znacie sposobu szybkiego uwolnienia pestek z owocu granatu, to spróbujcie przeciąć granat wzdłuż równika i pałką do ciasta wytłuc ziarna do miski.
Wypadają koncertowo, a tak wygląda opróżniona skórka owocu i nic się nie marnuje.
Zrobiłam zdjęcie babeczek czekoladowych przed włożeniem do piekarnika, do przepisu dodałam konfiturę pomarańczową, nieco gorzkawą, bo świetnie się komponuje z czekoladą i babeczki są bardziej wilgotne.
Upieczonych nie pokażę, bo zbyt szybko zniknęły, a nie zjadaliśmy sami...
Mój syn niedawno upiekł bułeczki do vegeburgerów, bo z synową mają fazę na nowe vege smaki.
Burgery są z ciecierzycy z dodatkami, jak widać, a bułeczki z sezamem. Przepis przysłał mi na telefon - filmik z przepisami Lidla. Może spróbuję zrobić takie.
To z kolei pizza syna, on tak właśnie relaksuje się po wielogodzinnej pracy zdalnej, dla mnie niepojęte, ale tak twierdzi. odbył nawet warsztaty z kuchni meksykańskiej, bo dostał takowe w prezencie od żony.
Takie racuchy drożdżowe z jabłkami usmażył mój mąż, gdy leżałam dwa dni z migreną i dopiero wieczorem mogłam zjeść cokolwiek. Były pyszne, puszyste i miały w sobie słodycz jabłek.
Doskonale Ciebie rozumiem. Lubię od czasu do czasu zrobić coś nietypowego, ale zazwyczaj skupiam się na tym, aby zabezpieczyć rodzinę w posiłki i ... koniec :)
OdpowiedzUsuńOstatnio podejmuję niezliczone już próby upieczenia chleba bezglutenowego, ale żadna nie skończyła się jeszcze pełnym sukcesem. Przepisów w internecie pełno, ale .... A przecież czytam ze zrozumieniem :)
Ja zawsze starałam się upiec pyszną babkę mojej teściowej, ale nigdy nie wyszła mi taka sama...
UsuńO pieczenie, gotowanie to wielki relaks, frajda. Czynność pozwala zapomnieć na jakiś czas o różnych problemach. Muszę skorzystać z jakiś kursów kulinarnych.
OdpowiedzUsuńDla mnie to raczej nie relaks, ale próbować nowe smaki lubię, zwłaszcza gdy ktoś przygotuje:-)
UsuńAle sobie dogadzacie! ;)
OdpowiedzUsuńJa też lubię oglądać programy kulinarne. Nie ma dnia bez Magdy Gessler ;)
Z przepisów zamieszczonych w internecie, najczęściej korzystam z tych na pieczenie słodkości. Na tym polu mam większe osiągnięcia :)
Miłego dnia, Jotko :)
Tak naprawdę na co dzień jadamy bez fantazji, byle szybko i zdrowo:-)
UsuńVege pyszotki, uwielbiam.
OdpowiedzUsuńLubię gotować i wymyślać przepisy,
tworzyć nowe, tylko dla siebie,
ale po tym zdalnym nauczaniu to
będę musiała biegać na wodny aerobik. :D
Zdalne nauczanie wykańcza zdrowie , kolana i oczy bolą, sen z przerwami...widzę jak reaguje mój mąż i cieszę się, że ja nie muszę.
UsuńWłaśnie niedawno skusiliśmy się z żoną na mrożone frytki (nie było czasu na robienie własnych). Były pyszne, ale równie fascynujące były nasze rozdęte od wątroby brzuchy ...
OdpowiedzUsuńMy skusiliśmy się na wiaderko z KFC, skutki podobne...
UsuńGeneralnie lubię gotować, ale nie to co typowe dla polskiej kuchni.Zawsze u mnie jakieś "obce kuchnie", typowego schabowego czy "mielonego" nie uświadczysz. Sporo u mnie kuchni indyjskiej, arabskiej, marokańskiej. Odkąd jestem bezglutenowa pieczenie jest sporym wyzwaniem, na szczęście wiele osób już opanowało sztukę wypieków bezglutenowych (bez kupowania gotowej mąki bezglutenowej) i jest sporo dobrych przepisów w necie. Ale na co dzień przestrzegam jednej zasady- przygotowanie posiłku wraz z obróbka termiczną nie może mi zająć więcej niż 30 minut. Fotografowanie potraw jest równie skomplikowane jak fotografowanie....psa, choć model się nie rusza i w ostatniej chwili nie biegnie do człowieka.
OdpowiedzUsuńJa podobnie, wolę eksperymenty od tradycyjnych obiadów.
UsuńKiedyś więcej gotowałam i piekłam, teraz jesteśmy we dwójkę, więc potrzeby małe i chęci często brak....
No i widzisz, ja ma tak samo, z gotowaniem i z synem 😊
OdpowiedzUsuńTo witaj w klubie:-)
UsuńCzas spędzany w kuchni to dobry, domowy czas. Szczególnie teraz, bo oddala nas od tego, co na zewnatrz. Jest ciepło, pachnąco, smakowicie. Dogadzając podniebieniu dogadzamy też duszom.
OdpowiedzUsuńNa pewno sałatka z buraczków pyszna. Dla mnie najważniejszy jest smak a nie wygląd. Bo wiesz, jak to jest z wyglądem - wszystko i tak zaraz ląduje w żołądku a tam przemienia się w mało malowniczą mieszankę.
Pozdrawiam serdecznie, Jotko!:-)
No niby racja, ale je się także oczami, z kolei w lokalach czasami więcej dekoracji, niż degustacji, a danie kosztuje majątek!
UsuńWłaśnie się szykuję do kuchennego maratonu...Wnuki przyjeżdżają...;o)
OdpowiedzUsuńDal wnuków to co innego, jest motywacja i potem zachwyty:-)
UsuńInaczej się przygotowuje posiłki z obowiązku , bo trzeba nakarmić rodzinę a inaczej gdy można to robić wtedy gdy taka potrzeba obudzi się w nas sama... :) Dopiero teraz czuję tę różnicę ... NIC NIE MUSZĘ. A JEDYNIE MOGĘ GDY ZECHCĘ :)
OdpowiedzUsuńDowcipy, które zamieściłaś na końcu wpisu są świetne ... bardzo mnie rozbawiły. :) Pozdrawiam :)
Dlatego zamieściłam, to taki śmiech z siebie samej:-)
UsuńPrzyznam szczerze, że ja i gotowanie to słaba para. Choć wydaje mi się, że podołam, bo już coś tam gotowałam, ale rzadko to robie...przynajmniej na razie. Za to jeść to ja lubię, mój brat gotuje wyśmienicie, a ja zawsze zjadam dokładki, no zawsze. hihi Zjadłabym to wszystko, co pokazałaś, a syn zdolny i ta Twoja sałatka z burakiem, aj wszystko, bym zjadła. hihihihi Pozdrawiam serdecznie, cudownego weekendu dla Was. :)))
OdpowiedzUsuńSyn naprawdę ma dryg do tego, zadziwia mnie pomysłami i wykonaniem, synowa ma z nim dobrze:-)
UsuńZgłodniałam :) Poproszę o przepis na babeczki, bo wczoraj zakupiłam foremki :)
OdpowiedzUsuńBabeczki to gotowa mieszanka dr Oetkera, zawsze wychodzą, dodajesz tylko olej i 2 jajka:-)
UsuńOgrom tych specjałów naprodukowaliście! :) :)
OdpowiedzUsuńTeż nie jestem fanką kuchni, to ostatnie miejsce, w którym lubię się realizować. Pisałam o tym wiele razy i zawsze puentowałam tak samo: Strata czasu! tyle jest przyjemniejszych zajęć! :) Ale robię, bo muszę i czasem nawet dobrze mi wychodzi :)
Mus to mus, dlatego warto znać przepisy na szybkie i łatwe potrawy, najlepiej w jednym garnku.
UsuńWszystkie potrawy wyglądają niezwykle apetycznie. Mój syn też lubi pichcić, ale rzadko u nich jadam, bo kochają pikante jedzenie, jakiego fanką akurat nie jestem.;(
OdpowiedzUsuńA ja sama gotuję, gdy muszę i niespecjalnie się wtedy wysilam.Ale w końcu nie każdy musi kochać gotowanie czy pieczenie...
No właśnie, nie każdy musi być zawołanym kucharzem, wystarczy by apetyt dopisywał, kiedy siły rozłożą się równo, ktoś chętnie ugotuje, ktoś chętnie zje:-)
Usuńjedyny program kulinarny oglądałem regularnie, gdy po operacji biodra byłem na przymusowej "kwarantannie" w domu, było to "Ewa gotuje", ale wartości edukacyjnej to nie miało, gdyż pani Ewa, bardzo fajna kobitka zresztą, swoim uśmiechem (i w ogóle) odwracała uwagę od potraw...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Masz rację, pani Ewa w pięknej kuchni i z rozbrajającym uśmiechem wbijała mnie zawsze w kompleksy...
UsuńMniam, mniam, ślinka mi leci na samą myśl o tych pysznościach. A wiesz, że ja też lubię oglądać programy kulinarne zaś z gotowaniem mam podobnie.Kocham jeść, ale mieszanie w garach jakoś mnie nie relaksuje, więc chętnie ustępuję pola.
OdpowiedzUsuńJa też chętnie oddaję kuchenne berło komuś, kto lubi i potrafi, nie muszę robić wszystkiego, prawda?
UsuńŻartowałam z koleżanką, że ja jej posprzątam, a ona niech lepi pierogi:-)
Oj, to nie moje klimaty, ale podziwiam :)
OdpowiedzUsuńJa też podziwiam, jedyne co mi wychodzi dobrze, to sałatki z niczego, podobno:-)
UsuńEch Jotko taki syn jak twój by mi się przydał! :) No ale nie urodziłam, nie wychowałam to muszę sama zająć się pichceniem, ale gdyby nie trzeba było jeść to bym sobie to pichcenie darowała ;)
OdpowiedzUsuńNiezwykle lubię fotografować, ale nie jedzenie. Też kiedyś oglądałam film z przygotowania jedzeniowych eksponatów. W tym filmie jedzenie po prostu malowano na intensywniejszy kolor i dopiero wtedy fotografowano, albo filmowano.
Gdyby nie mąż, to codziennie jadłabym makaron, 3 razy dziennie:-)
Usuńta sałatka z buraków mnie zaciekawiała bardzo
OdpowiedzUsuńsame pyszności u Ciebie
Robiłam barszczyk, więc buraczki były przy okazji:-)
UsuńMój mąż granaty jeszcze jakoś inaczej wydobywa, podpatrzył własnie w jakims kulinarnym programie. A do gotowania straciłam serce, zabiła mnie codzienność.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, chociaż poprzedni lockdown wyzwolił we mnie kreatywność w kuchni, ten jakoś nie...
UsuńDefinitywnie nadaje się tylko do mięsa w alkoholu..po trzeciej butelce....😂😂😂😂
OdpowiedzUsuńMój mąż uwielbia podjadać składniki do sałatek, kiedyś wyjadł mi połowę ananasa. Ciekawe, że w innych przypadkach ananas leży i nie budzi jego zainteresowania...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńTytuł skojarzył mi się trochę drastycznie, pewnie z powodu tego, co się wokół dzieje w ostatnim czasie, a tu takie smakowite zaskoczenie:)
Potrawy wyglądają apetycznie, a dowcip o modlitwie przed jedzeniem - zawsze wywołuje mój uśmiech.
Lubię kucharzyć, jeśli mam dla kogo. Lubię też, gdy jedzenie jest ładnie podane. Bawi mnie dekorowanie stołu, te wszystkie serweteczki, sztućczyki, spodeczki. Wyniosłam z domu (zabrzmiało, jakbym przytuliła cichcem parę rodzinnych bibelotów:)) tę dbałość o szczegóły, przekonanie, że wspólnie przygotowywane dania (nadal tak gotować lubię najbardziej) powinna wieńczyć odpowiednia oprawa:) Przyjemnie, gdy posiłek jest maleńką celebracją, czymś w rodzaju ukłonu wobec tych, którzy się przy nim krzątali:)
Pozdrawiam:)
To punkt dla mnie tak zaskoczyć Ciebie tytułem:-)
UsuńCelebrowanie wspólnych chwil przy stole łączy biesiadników i zamienia zwykła czynność w spektakl:-)
Wow, widzę same pyszności na zdjęciach. Nie kucharzę zbyt często, ale gdy już się za to zabiorę, to faktycznie jest czynnością odprężającą (u mnie szczególnie w przypadku robienia chleba bananowego)... I pojawia się też satysfakcja, gdy danie się uda.
OdpowiedzUsuńLubię od czasu do czasu oglądać filmiki o gotowaniu w sieci w nadziei na to, że się czegoś nowego nauczę :-)
Pozdrawiam Serdecznie!
Ja chciałabym się nauczyć fachowego krojenia warzyw i mięsa, ale u nas nie ma kursów...a filmiki to nie to samo.
UsuńWszystko takie pyszne! Nawet burger wege. Ni mam nic przeciw wegańskiej kuchni, pod warunkiem, że sama nie muszę tego przygotowywać. To zbyt czasochłonne. Granat bardzo zdrowy, ale jak radzisz sobie z tymi pestkami w owockach? Zawsze mnie powstrzymują. Ale sposób na wyłuskanie owoców wypróbuję, pomysłowy. :)
OdpowiedzUsuńPestki zjadam, nie da się chyba inaczej...
UsuńWłaśnie pracochłonność mnie powstrzymuje przed częstym gotowaniem w stylu wege, choć wczoraj zrobiłam kotlety ziemniaczano - jaglane z żółtym serem. Ale pewnie jak z serem to już nie wege...
Same pychotki. Ja nie przepadam za gotowaniem, ale dobrze zjeść lubię.
OdpowiedzUsuńOj, bo wszystko, co pyszne wymaga tyle zachodu...
UsuńPodziwiam Twojego syna, Jotko. O mnie mówiło się swego czasu w kwestii kulinarnej, że jestem zdolny, ale leniwy. Przypominam sobie niegdysiejsze moje kulinarne dzieło "pieczona kaczka a'la zając", do której zużyłem pół litra dobrego wytrawnego wina, ale to było tuż po ślubie, a że miałem gotującą i pieczącą teściową i mam żonę, więc postanowiłem nie narzucać się nachalnie swoimi talentami. Dzisiaj potrafię zrobić bardzo dobry rosół i naleśniki, tudzież na moją głowę spadają wstępne przygotowania warzywne jak i też mięsne do wszelkiego rodzaju posiłków obiadowych.
OdpowiedzUsuńMężczyźni często gotują lepiej, niż kobiety, tylko niektórzy boją się ujawnić, z różnych powodów.
UsuńMój mąż robi rewelacyjne pulpety i wątróbkę z cebulką:-)
Super, że Twój syn lubi przyrządzać cos w kuchni. Pizza wygląda smakowicie a i nie gorzej racuszki drożdżowe Twojego męża.
OdpowiedzUsuńDla mnie to idealna sytuacja, u syna jadam różne nowe dania, a gdy nie mam ochoty na pichcenie, proszę męża o jego popisowe potrawy:-)
UsuńPodziwiam rodzinne kulinarne zajęcia. Kuchnię traktuję jako miejsce pracy. Czekam, że ktoś wymyśli te zajęcia jako zdalne:))
OdpowiedzUsuńFotografie kulinarne najczęściej są bardziej ponętne niż smaki:))
No niestety, ani sprzątania, ani obiadu nie wymyślono zdalnie, a szkoda!
UsuńMoje zajęcia kuchenne zaczynają się i kończą na przygotowaniu wspólnego śniadania. Resztę, czyli najważniejsze wykonuje moje lepsza połowa.
OdpowiedzUsuńŚniadanie to bardzo dużo, bo miło zaczyna się dzień:-)
UsuńMeza racuchy dobily mnie! Bardzo lubie a nie jadlam od hoho. Z lenistwa oczywiscie. Jestem zupelnie przyzwoita kucharka ale nie lubie gotowac, gotuje jak to mowia, bez najwazniejszego skladnika, milosci don. A takze nie eksperymentuje gotujac tradycyjnie za co mnie tez chwala. Moje dzieci maja okazje u siebie jesc niby polskie potrawy a tak "unowoczesnione" iz niepodobne do pierwowzoru iz dopiero odwiedzajac mnie moga spozyc "prawdziwe" , ktore pamietaja z Polski. I bardzo to cenia.
OdpowiedzUsuńCala rodzina mnie chwali za ta tradycyjnosc i uwaza ze moje najlepsze.
Juz z niechecia mysle o wigili choc robie bardzo skromna.
Nie wiem jak on to robi, bo moje racuchy jakieś plaskate wychodzą...
UsuńKażdy ma swoje sposoby i smaki, lubię, gdy w każdym domu czekają mnie znajome i niepowtarzalne dania.
Lubię gotować i mnie to też odstresowuje, ale nie gotuję często. Fajnie poeksperymentować w kuchni. Programy kulinarne ohlądam z przyjemnością, ale nie zdarzyło mi się odtworzyć z żadnego przepisu we własnej kuchni.
OdpowiedzUsuńU mnie na oglądaniu kończy się najczęściej, najwyżej zapożyczę jakiś drobiazg lub ogólny pomysł...
UsuńSkoro się nie mdolę przed jedzeniem, czy to powód by uznać siebie samego za doskonałego kucharza? ;)
OdpowiedzUsuńJak najbardziej! Brawo Ty!
UsuńZjadłabym domową pizzę i racuchy. Moja mama robi zawsze przepyszne racuchy A ja robię domową pizzę (chyba kiedyś o niej pisałam na blogu). Naszła mnie ochota znowu na te smaki dzięki Tobie :)
OdpowiedzUsuńTo jedz na zdrowie, czasami niektóre smaki warto sobie przypominać, ja zapomniałam smak bigosu, ale nie za bardzo mogę jeść...
UsuńJa ostatnio, wszędzie odwrotnie niż syn Twój, widzę mięso...I właśnie zapragnął mi się hamburger absolutnie mięsny;)
OdpowiedzUsuńTrzeba słuchać swojego organizmu, ja miewam fazy na różne rzeczy, raz tylko na słodko, innym razem tylko na kwaśno:-)
UsuńNie lubię i nie oglądam programów kulinarnych w telewizji.
OdpowiedzUsuńA w kuchni to jestem raczej średnia. Chociaż zdarza mi się czasami zaszaleć i zrobić coś wyjątkowego :-)))
Zakalec te mi czasami wyjątkowy wychodzi...
Zakalec w babce lub serniku zjadłabym, uwielbiam!
UsuńMój mąż wyrzucił kiedyś placek z zakalcem, syn z synową byli niepocieszeni, może zakalec niezbyt zdrowy, ale jaki pyszny:-)
Ja jestem z tych, których gotowanie relaksuje, więc w sobotę, po ciężkim tygodniu zawsze zamykam się w kuchni.
OdpowiedzUsuńTo ja wolę na wycieczkę za miasto, by na horyzont popatrzeć:-)
UsuńJa w kuchnią się lubię raz bardziej raz mniej. Czasem mam wielką ochotę coś zmajstrować, ale czasem wolę nawet na garnki nie patrzeć.
OdpowiedzUsuńNajbardziej smakuje chyba, gdy podadzą na tacy z uśmiechem:-)
UsuńMmm smakowitości! Aż się głodna zrobiłam. Też nie czuję jakieś specjalnej pasji gotowania. Zwykle podążam punkt po punkcie według przepisu, żeby mieć pewność, ze wyjdzie. Za to mój mąż lubi eksperymentować. Zdjęcia dobrze wyszły. Fakt w internecie znajdzie się o wiele lepsze i wyglądające tak, że ślinka cieknie. Nawet się nie orientujemy, że ślinka cieknie na widok plastiku i innych składników, których na pewno nie da się zjeść :D. Najlepsze lody na zdjęciach są z puree z barwnikiem :D
OdpowiedzUsuńOkazuje się, że wielu panów lubi eksperymenty kulinarne:-)
UsuńAleż smakowicie to wszystko wygląda.
OdpowiedzUsuńTeż przez lata nie widziałam siebie w kuchni, ale podczas kwarantanny polubiłam pichcenie.
Pozdrawiam serdecznie
Gdy mam czas wolny i dobre samopoczucie to czasami też coś tam wymyślam ...
UsuńAle pyszności, aż chciałoby się otworzyc monitor i wszystko zjeść :)
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię piec ,gotować też lubię ale myślę, że czerpie większą radość z robienia ciast, babeczek czy jakiś zdrowych pyszności.
Ciasta nie wychodzą mi tak dobrze, jak innym, może dlatego, że mało cierpliwa jestem?
UsuńŚliczne bułęczki i pizza i sałatka na pewno pyszna :)
OdpowiedzUsuńBułeczki to też dla mnie nr 1:-)
UsuńOglądając telewizję dochodzi się do wniosku, że dziś cała Polska gotuje , śpiewa i tańczy. Ja bardzo lubię gotować, a ściślej mówiąc próbować nowe przepisy. Monotonne gotowanie nie jest moją pasją. Wielokrotnie jednak przekonałam się , że nie każdy przepis jest strzałem w dziesiątkę. trzeba jednak spróbować, żeby się o tym przekonać.Pozdrawiam cieplutko ☀️
OdpowiedzUsuńTo prawda, czasami już z przepisu widać czy przypasuje nam taka potrawa.
UsuńSerdeczności:-)
Jotuś, a przepis na takie udane bułeczki, sprawdzony, można byłoby jakoś wyprosić od młodych? Mnie by się podobało zdalne sprzątanie, gotować i piec lubię sama, ale - dla jasności - nie używam skomplikowanych przepisów, tylko proste. A Twoje dzieła wyglądają bardzo apetycznie, mniammm :))))
OdpowiedzUsuńTo ja Ci posprzątam, a Ty ugotujesz cos pysznego:-)
UsuńPrzepis wpisałam u Ciebie:-)
Jotko! Dziękuję za przepis :))) Powiedz tylko ile tłuszczu wziąć, bo nie wiem. Jutro mam mieć Calineczkę w domu, nie będę miała czasu, ale pojutrze spróbuję upiec. Buziaki! anka
UsuńChciałam jeszcze o sprzątaniu a tu coś się samo zrobiło i wskoczył drugi raz poprzedni komentarz. Cuda jak nic, cuda.
UsuńFajnie byłoby wpisać w Lapcia: bałagan i po prostu usunąć go jednym kliknięciem :))) anka
W bloggerze różne cuda się zdarzają, ale nic to...
UsuńJa też spróbuję upiec, ale przedtem będę próbować u syna, bo się wybieramy w Mikołajki:-)
To chyba nie bloger tylko moja nieumiejętność radzenia sobie z techniką w każdej postaci 😉
OdpowiedzUsuńUpieram się jednak, że blogger, bo wielu z nas ma podobne problemy...
UsuńWitaj już grudniowo Jotko
OdpowiedzUsuńTwoja "pałka" przywiała wspomnienia
Pozdrawiam oczekiwaniem na św. Mikołaja
U mnie już był:-)
Usuń