Czasami niektórym z nas udaje się ziścić marzenie o własnym domu.
Bywa także i tak, że ktoś mieszkający całe życie w wolnostojącym domu zamienia się na mieszkanie w bloku, bo to i pracy mniej i z sąsiadami można zacieśnić stosunki towarzyskie.
Zasłyszana ostatnio historia przypomniała mi jeszcze dwie inne, a każda z innym zakończeniem, jedynie wspólnym motywem jest dom właśnie.
Koleżanka zdradziła mi, że nasza wspólna znajoma kupiła dom w szeregu , gdyż zawsze o tym marzyła, choć miała piękne mieszkanie w bloku na ogrodzonym osiedlu, garaż w podziemiu i te sprawy...spokojna okolica w pobliżu parku. Ale dom to dom.
Wiosną i latem dopieszczała swój nowy domek, zajmowała się ogródkiem, co w czasie ZOSTAŃ W DOMU, było całkiem przyjemne. osiedle domków rozrastało się, przybywało nowych sąsiadów i tu zaczęły się schody, bo znajoma trafiła na młodych właścicieli sąsiedniego domu, płot w płot, a owi lokatorzy to towarzystwo bardzo imprezowe, zwłaszcza nocami.
Znajoma sen ma czujny, więc nie wysypia się należycie i teraz zastanawia się czy zacząć wojnę z sąsiadami czy poszukać nowego domu...
Inny wymarzony dom nie doczekał się zamieszkania przez pewne młode małżeństwo, które w trakcie budowy nowego lokum zaczęło trzeszczeć w podstawach. W końcu para rozstała się, ale bez przyjaźni.
Kobieta wyjechała za granicę, nie zostawiając adresu, a mężczyzna poznał nową partnerkę.
Nowemu związkowi brakowało jedynie wspólnego zamieszkania, ale funduszy na mieszkanie brak, dom daleki od wykończenia, a sprzedać go nie można, bo współwłaścicielka przebywa nie wiadomo gdzie i nie upoważniła nikogo do czynności prawnych związanych z domem.
Stoi więc nieukończona budowla , kiedyś cel życia, gdzieś pośrodku pola i niszczeje, aż żal serce ściska.
Ostatnia historia związana jest z obejrzanym kiedyś filmem. Niestety nie pamiętam tytułu, ale rolę główną zagrała w nim Anna Seniuk.
Bohaterką filmu była kobieta w średnim wieku, która wyjechała do Ameryki, by zarobić na wymarzony dom. W Polsce zostawiła dorosłego syna, któremu wysyłała zarobione pieniądze, a młody mężczyzna miał dopilnować budowy domu i wysyłać matce zdjęcia, dokumentujące postęp prac na budowie.
Kobieta harowała, żyła skromnie, sił dodawało jej marzenie o pięknym domu, który powstawał w kraju, bo tak wynikało ze zdjęć, które syn regularnie wysyłał matce.
Mijały lata, kobieta wreszcie wróciła do Polski, ale chciała synowi zrobić niespodziankę.
Taksówka zawiozła ją pod wskazany adres, a tam gołe pole, ani śladu wymarzonego domu, syn mieszkający obok w jakiejś ruderze, wyniszczony alkoholem.
Pamiętam tylko przejmujący krzyk kobiety w ostatniej scenie tego filmu, gdy okazało się, że w gruzach legły wszystkie jej wysiłki i marzenia, że została oszukana i wykorzystana przez własnego syna... posiada tylko to, co zmieściła w walizce i nie ma dokąd pójść.
Mam znajomych w podobnym wieku, posiadaczy sporego domu na wsi. Dzieci wyfrunęły z gniazda, dom jest za duży dla nich dwojga, planują przenieść się do bloku w dużym mieście.
Młodsi już nie będą, pracy przy domu sporo, do lekarza i na większe zakupy daleko. Wielu ich znajomych dziwi taka decyzja, ale oni chcą być bliżej dzieci i atrakcji, które daje duże miasto.
Dom, taki osobny, z ogrodem sprawdzał się w użyciu kiedy zamieszkiwany był przez wielopokoleniową rodzinę, od prababci do prawnuczka. Dom "dla dwojga" zmienić na "mieszkanie dla dwojga" to życiowa konieczność zwłaszcza w jesieni życia.
OdpowiedzUsuńTo prawda, bo często na emeryturze nie ma nawet funduszy na remonty czy zatrudnianie ludzi do pomocy...
UsuńNie każdym marzeniom towarzyszy zmiana statusu społecznego. Moi przodkowie mieszkali w dworkach, jeden z nich nawet odziedziczył mały pałac w Warszawie. Po wojnie I i II światowej z tych dóbr jednak ich wywłaszczono. Do końca lat 60' ub.w. moja najbliższa rodzina mieszkała w sześciu domkach jedno i wielo rodzinnych. Niestety też zostaliśmy wywłaszczeni pod zabudowę wilekiej płyty. Niektórzy - jak ja - próbowali się jeszcze pobudować po raz kolejny, ale sytuacja stała się podobna do tej którą opisujesz. Zamiast uciążliwych sąsiadów postawiono śmierdzącą fabryczkę, a w drugim przypadku zatruto mały strumyk przebiegający przez działkę. Jak widzisz bywa tak, że z marzeń jesteśmy odzierani przez ch... wie kogo. Przepraszam za wulgaryzm, ale taki to temat.
OdpowiedzUsuńMoja teściowa mieszkała obok pani, którą wywłaszczono z jej dworku i osadzono w małej klitce w starej kamienicy. Żałośnie wyglądały pamiątki, które ze sobą zabrała z rodzinnego domu, ostatecznie moja teściowa odziedziczyła po niej piękne kryształowe lustro...
UsuńW bliskiej rodzinie mam dwa przypadki gigantomanii budowniczej, bo "dla dzieci". W jednym matka już wymieniła to na mieszkanko w mieście, bo na strychu domu nadal nie dokończono roboty, a drugim właścicielka, też po śmierci męża, jeszcze sie łudzi. W obydwu przypadkach bryły ohydne, na które wywalono całe oszczędności, bo to i się "przyda", i sąsiedzi też budują duże. W mojej podróży poślubnej, gdy na wschodzie szukałam domu prababci, widziałam sporo miejscowości w których z chat strzechą krytych przeskoczono od razu do murowanych bunkrów. W tych brzydactwach mieszka jedna-dwie osoby najczęściej, reszta kłamie rodzicom, że kiedyś do nich wróci.
OdpowiedzUsuńTak, ta gigantomania okropna. Albo może złudne nadzieje, że dorosłe dzieci zamieszkają z nimi.
UsuńMój brat w pewnym momencie rozważał sprzedaż swojego domu, bo miał zamieszkać z dziewczyną z przychówkiem :) A jego dom miał dwie sypialnie tylko (parterowy), więc był dla nich wszystkich za mały. I wtedy przekonał się, że nikt nie chce takiego małego domu - skoro ma wywalić forsę, to obowiązkowo na DUŻY.
takich złudnych nadziei wszędzie pełno, wśród moich znajomych także. Domy wielkie i puste, na wakacje małżonkowie nigdy razem nie jadą, bo domu trzeba pilnować, a dorosłe dzieci mają swoje sprawy, swoje priorytety.
UsuńJa akurat marzę o małym, drewnianym domku gdzieś przy górach; wiem, że wiążą się z tym różne niedogodności, ale jako człowiek, który całe życie tkwi w dużych miastach mam ich po prostu dosyć :) Nie przekonują mnie udogodnienia i inne atrakcje.
OdpowiedzUsuńTakie marzenie tez mieliśmy z mężem, ale życie i portfel weryfikują marzenia, a wygrana w totka nam nie grozi...
Usuńna filmie "Pan Samochodzik i templariusze" przewijał się cytat: "tam dom twój, gdzie serce twoje" :)
OdpowiedzUsuńrożnie zdarzało mi się mieszkać i wiem, że relacje z sąsiadami nie mają nic wspólnego z tym, czy się mieszka w bloku/kamienicy, czy w zabudowie jednorodzinnej... i tu, i tu zdarzają się relacje przyjazne, wrogie lub kompletnie obojętne...
zaś co do "domu marzeń", to swego czasu najlepiej mi się mieszkało w vanie-ogórku marki Volkswagen /aczkolwiek to było tylko w sezonach "lato rozszerzone"/, po latach to się zmieniło na bardziej osiadły styl, jednak zawsze /czy w bloku, czy w domku/ preferowałem i preferuję minimalizm i prostotę: jak najmniej gratów do pilnowania, jak najmniej zakamarów do sprzątania...
p.jzns :)
Serial pamiętam i sentencję pamiętam, nadal aktualna:-)
UsuńTak chyba jest, że żaden pałac nie gwarantuje ciepła domowego ogniska, to musimy stworzyć sami:-)
W kamperach czy przyczepach fajnie mieszka się latem, ale dach mają cienki i gdy szyszki spadają na głowę, to koniec ze spaniem...
Wszystkie usłyszane przeze mnie historie o domach, to małe rozczarowania lub wielkie dramaty. Zbyt dużo wysiłku, serca, zdrowia się w jego budowę wkładało, a potem różnie to było. Dom może być dobrodziejstwem, kiedy albo go odziedziczysz albo masz wystarczająco dużo środków, żeby go sobie zbudować i utrzymywać bez wyrzeczeń.
OdpowiedzUsuńTo prawda, gdy jeszcze dwoje ludzi ma różne wyobrażenia i wymagania to konflikt gotowy, a dodaj do tego jeszcze pretensje dzieci, którym wbrew woli podarowano lepsze warunki, wedle rodziców lepsze oczywiście...
Usuńrozstaniu przy budowie przeciwstawię inną perspektywę:wspólna troska, wysiłek cementuje związek pod warunkiem,że był oparty na "Zdrowym" fundamencie. W innym wypadku i tak by się rozpadł.Ponadto każdy projekt ma "plusy dodatnie i ujemne", podobnie jak wybór miejsca zamieszkania na wsi lub w mieście. Nie ma rozwiązań idealnych:))
OdpowiedzUsuńNo nie ma, już przy wyborze miejsca łatwo o kłótnie, nie każdy lubi wieś, bo i dojazdy dłuższe...
UsuńJeszcze jeden minus mieszkania w domku wolnostojacym, zawsze jest obawa przed opuszczeniem go, bo można ktoś niepowołany skorzystać z zasobów schowanych w nim tzn po prostu go okrasc, zniszczyć.....
OdpowiedzUsuńTo niestety przydarzyło się moje koleżance, tylko telewizora nie wynieśli złodzieje, bo nie zmieścił się w oknie.
UsuńMam po sąsiedzku duży pusty dom, pałac prawie. Pan przedsiębiorca ponad 10 lat temu zaczął budowę. Miał kwitnącą firmę, dostał wielki kredyt i postawił dom, gdzie salon ma 100 metrów, a cały budynek kilkaset, i dwa piętra. Poznał panią z dwójką dzieci, sprowadzili się i mieszkali w części domu ze dwa lata, reszta domu miała się kończyć. Nic z tego. Interesy zaczęły iść źle, dom zajął komornik, oni gdzieś się szwendają po świecie z ponad 2-milionowym długiem, jak mówią plotki. Domu nikt nie chce kupić od lat, niszczeje. A nie było postawiać 150 metrowy dom i cieszyć się szczęściem ?
OdpowiedzUsuńMieszkam sama na wsi, ale nie wykluczam na starość powrotu do miasta, bo jednak wieś ma swoje ograniczenia, z którymi staremu człowiekowi jest bardzo ciężko.
W trakcie wycieczek obserwujemy wiele takich domów z napisem na sprzedaż, coś pewnie poszło nie tak, a tak duże domy i jeszcze na ukończeniu trudno chyba sprzedać.
UsuńMarzył się i nam kiedyś domek, ale nigdy nie uzbieramy funduszy, a poza tym z wiekiem coraz mniej sił...
Każde miejsce zamieszkania może być radością bytowania, bądź trudnym do udżwignięcia ciężarem. Wszystko zależy od właściciela i dodatkowo od sprzyjających lub nie okoliczności. Krótko mówiąc różnie bywa- nie ma reguł.
OdpowiedzUsuńSama odziedziczyłam domek. Początkowo było potwornie ciężko- ból, pot i łzy; teraz to moje miejsce na ziemi.
Mieszkania w blokach tez mają wiele wad, a gdy człowieka nie stać na to, co chciałby mieć, cieszy się z tego, co ma i tyle:-)
UsuńFilm, o którym piszesz, to "Bilet powrotny", przejmujący! I wspaniale zagrany przez Seniuk i Herdegena.
OdpowiedzUsuńO widzisz, dziękuję za przypomnienie, ja ten krzyk ciągle słyszę, choć film widziałam dawno temu...
UsuńFilm kiedyś widziałem, faktycznie daje do myślenia.
OdpowiedzUsuńTakie filmy długo się pamięta!
UsuńDom moich dziadków, to piętrowy duży budynek. Zawsze mieszkało w nim dużo osób, ale starsi poumierali a z mojego pokolenia zostało dwoje z rodzeństwa:rozwodnik bez rodziny i kobieta z mężem i dzieckiem. Dom jest stanowczo za duży dla nich, więc może go sprzedali wraz z ogrodem. Niestety od ponad 30 lat tam nie byłam. Pamiętam jednak, jak mój wuj dziwił się, że matka musi płacić czynsz za mieszkanie,choć jest własnościowe.Mnie zawsze ciągnęło na wieś(do małego miasteczka), ale mój syn nie chciał o tym słyszeć, bo w dużym mieście atrakcji tyle. Kiedy zaczął pracować, to okazało się, że pensji wystarcza na opłaty i skromne życie, a atrakcje są tak rzadko jakby ich wcale nie było. Każdy ma swoją wizję domu i życia, wypadałoby życzyć, aby każdemu się spełniła. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSłuszna uwaga, Iwonko, każdy ma to, o czym marzy lub na co go stać, po prostu.
UsuńŻyczmy sobie, by wszystkim marzenia się spełniały...
Nigdy, przenigdy nie marzyłam o posiadaniu własnego domu- ani w formie szeregowca, "bliźniaka" czy też wolnostojącego domu.Owszem- duże, ładne mieszkanie w dobrej dzielnicy- to tak.Po prostu jestem realistką- własny dom to worek bez dna- ciągle weń ładujesz i ciągle pieniędzy brak.Poza tym w pewnym sensie instytucja własnego domu to jak instytucja małżeństwa- zawsze w nich zbyt mało pracowników.
OdpowiedzUsuńSerdeczności;)
Jeśli już to marzyłby mi się apartament w ładnej kamienicy, bezpiecznej, ze spokojnymi sąsiadami, blisko parku lub lasu, bez hałasu za oknem...
UsuńCiężko bez własnego kąta. Mieszkania wcale tanie nie są. Wynajem wcale nie jest opłacalny dla wynajmującego, chyba lepiej kredyt spłacać przez 40 lat ... Czasem słabe to nasze życie. Wszystkim rządzą pieniądze. No i zdrowie trzeba mieć, bo jak się go nie ma, to jest dopiero problem. Ja bym nie zamieniła domu, w którym mieszkam na mieszkanie w bloku. Mieszkanie w mieście jest dla mnie atrakcyjne tylko dlatego, że wszędzie jest blisko, a ja nie oszukując, mam wszędzie daleko i bez samochodu jest słabo. Ale sąsiadów mamy tylko i na szczęście jednych, są ludzie i ludziska, jak wiadomo, nie z każdym się człowiek dogada, a weź kup wymarzony dom i przez sąsiadów wcale się z niego nie ciesz.
OdpowiedzUsuńWspółczuje młodym ludziom, których nie stać na własny kąt, jakikolwiek, my z mężem zresztą tez czekaliśmy na swoje cztery katy prawie 7 lat, a spłacaliśmy bardzo długo...
UsuńMam doswiadczenie z jednym i drugim przypadkiem - w Polsce do zamazpojscia mieszkajac z rodzicami, pozniej w blokach, w USA zawsze mialam dom, poczynajac od malutkiego. Znajac wiec oba sposoby zawsze wybiore dom. Oznacza to ciagla robote i koszta ale ma niesamowita przewage nad mieszkaniem.
OdpowiedzUsuńPoza tym pomysl ilu ludzi na calym swiecie ma domy - musi cos w tym byc pozytywnego iz robia taki wybor. Opisane przez Ciebie przypadki zdarzaja sie ale dlatego decyzje zakupu trzeba przemyslec. Przeciez nie mozna czegos nie miec bo wiaze sie z utrzymaniem i obowiazkami - podobnie jak posiadanie np samochodu - tez oznacza koszta i opieke a kazdy ma bo daje wiecej korzysci niz klopotu.
Nigdy juz nie chcialabym mieszkac w apartamencie, o nie. My planujemy na starosc przeniesc sie w cos mniejszego i z uslugami ale musi to byc samodzielny maly domek, nie znioslabym sasiadow za sciana i ciaglego natykania sie na nich.
W naszych realiach, przy niepewnej gospodarce i innych problemach nawet mieszkanie w bloku pozostaje często w sferze marzeń, chyba że ktoś wyjedzie za granicę, by zarobić na dom lub pomogą mu w tym rodzice.
UsuńNie ma idealnych rozwiązań ... nic nie jest stałe... niestety pogoń za marzeniem często ma swoją cenę...czasem trzeba zmienić swoje przyzwyczajenia, innym razem przejść trudne chwile, przeżyć rozczarowanie... co by jednak nie powiedzieć żarłocznych ambicji ludzi nigdy nie zaspokoją spełnione marzenia... póki życia starczy ciągle za czymś gonimy , tęsknimy taka już nasza ludzka natura... i dobrze , że tak jest bo marzenia są po to, żeby nigdy nie przestawało się chcieć żyć...
OdpowiedzUsuńNo nie ma, ważne, by nie zaprzedać duszy i nie przeliczyć się w planowaniu...
UsuńOch ! Tak... tak to bywa z tym domem. "Tam dom twój, gdzie serce twoje."
OdpowiedzUsuńBez serca i ciepełka nawet pałac domem nie będzie...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńO każdy skrawek własnego świata trzeba dbać:)
Łatwiej robić to z kimś, najlepiej takim przez wielkie "ka".
Mieszkanie w bloku na pewno jest wygodniejsze, odpada wiele trosk, a koszty, dzielone na wielu lokatorów, są nieco mniejsze.
W wolnostojącym domu takie administracyjne niedogodności rekompensuje "kawałek" ogródka, możliwość zagospodarowania przyległości wedle własnego widzimisię.
Sąsiedzi to inna sprawa - bywają różni, niezależnie od miejsca, w którym się mieszka:)
Wszystko ma dobre i lepsze strony, myślę, że najważniejsze - z kim, a nie - gdzie - się mieszka:)
Pozdrawiam:)
Najbardziej brakuje mi ogródka lub przynajmniej tarasu, chodząc na spacery w lockdownie zazdrościłam właścicielom domów, ze nie musza wykradać krótkich pobytów na świeżym powietrzu...
UsuńCóż, moje marzenia o domu w końcu się spełniły. Cieszyłem się nim dwadzieścia lat. Dziś mieszkam w kawalerce, w dużym bloku. Złożyło się na to kilka spraw, ale to nie istotne. Nauczyłem się jednego – dom rzecz nabyta. To tylko dom. Niczego mi nie żal. Ani tego, że go miałem, ani tego, że go nie mam.
OdpowiedzUsuńZdrowe podejście, cieszmy się tym, co mamy i co niesie życie:-)
UsuńSzczerze mówiąc nigdy nie podzielałam marzeń o domu, raczej widziałam w tym same problemy. Przez kilkanaście miesięcy podczas delegacji pomieszkiwałam w takim wolnostojacym i przyjemnie było sobie wyjść do ogródka, ale to ktoś inny się tym domem zajmował, swoja drogą właściciele tego domu wynajęli go, bo kredyt zaczął ich przerastać... Odmawianie sobie, odkładanie każdego grosza i harowanie, żeby kupić czy wybudować dom, też jest dla mnie abstrakcją, chociaż w dzisiejszych czasach mieszkania w bloku też potrafią kosztować krocie.
OdpowiedzUsuńChociaż nie da się zaprzeczyć, że mieszkanie w bloku też ma swoje wady, największą są sąsiedzi - ale z kolei szeregowce czy popularne teraz "czworaki" (cztery dwupoziomowe mieszkania z ogródkami w jednym budynku) tej wady nie eliminują. :)
Czasami marzymy o czymś, czego nie znamy, wedle przysłowia - wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma:-)
UsuńJeśli dom, to tylko w lesie. W mieście może być problem. Działki małe i jedna tuż obok drugiej. Przytoczony przykład z sąsiadami to koszmar...
OdpowiedzUsuńTo samo mówi mój mąż i tak obserwujemy, ogródki coraz mniejsze, bo działki drogie...
UsuńCałe życie przemieszkałam w blokach i nigdy nie marzyłam o posiadaniu domu. Nie jestem domatorką / osobą stacjonarną, a taki domek, nawet najnowocześniejszy i teoretycznie najmniej wymagający, jest skarbonką bez dna i niestety potrafi zniewolić. Mnie marzy się życie w podróżach, tych dużych i tych malutkich, spontanicznych. Niestety podjęto decyzję za mnie i mieszkamy w domu, na razie pożyczonym, w przyszłości będziemy budować własny i ten plan już jest nam kulą u nogi, a mnie nie cieszy.
OdpowiedzUsuńDom to są same problemy. Znam mnóstwo historii, większość doświadczeń o domach jest niestety ponad moje siły. Oczywiście są ludzie, którzy to kochają, szalenie dbają o swoje małe gospodarstwa i to ich uszczęśliwia, przykłady mam liczne w rodzinie mojego męża, ale do tego chyba trzeba się takim urodzić. Patrzę na to z punktu widzenia kogoś, komu marzy się raczej kamper i mieszkanie do którego można wracać, a nie działka.
Marzenia są tak różne, jak różni są ludzie. Syn koleżanki sprzedał mieszkanie i auto i podróżuje po świecie, ma to szczęście, że partnerka podziela jego pasje :-)
UsuńPamietam ten film z Seniuk. Bardzo smutny w swojej wymowie. Jak dostaliśmy pierwsze mieszkanie, tez myślałem, ze to na wieki wieków amen....ależ mi się nie sprawdziło. Każde lokum lubiłem ale jakoś tak wyszło, że zmienialiśmy adresy dość często. Każdy z nas kiedyś marzył o własnym domu...nie każdy zdaje sobie jednak sprawę z pracy związanej z jego utrzymaniem
OdpowiedzUsuńCzęsto życie weryfikuje marzenia, czasem przypadek.
UsuńOby każdy dostał to, o czym marzy.
Tak to jest w życiu, że z czasem zmieniają się nasze potrzeby i oczekiwania co do naszego domu. Gdy dzieci opuszczą dom, to nagle staje się on za duży dla dwóch czy czasem jednej osoby. Kiedyś domy były wielopokoleniowe i tętniły życiem cały czas, teraz każdy jednak woli iść na swoje.
OdpowiedzUsuńMam znajomych, którzy wybudowali 600m2 dom, który miał służyć właśnie kolejnym pokoleniom, ale młodzi nie chcieli w nim pozostać i dom został wystawiony na sprzedaż. Tyle, że dziś nikt nie chce takiego wielkiego domu.
Nawet duże mieszkania teraz trudniej się sprzedają, zmieniają się priorytety, sytuacja niepewna...
UsuńCiekawe historie, filmu nie widziałam.
OdpowiedzUsuńMam duże mieszkanie w kamienicy,
nigdy jakoś nie chciałam mieć domu, a teraz,
gdy jest jak jest, myślę o nim coraz częściej.
Dobrego!
Dom mały i przytulny to może bym i chciała, ale jak długo starczyłoby sił, by się nim zajmować?
UsuńDzień dobry
UsuńMoja ex teściowa miała dom, w którym mieszkała samotnie po wyprowadzce dzieci.
Z tamtych czasów pamiętam koszmar, jakom była konieczność grabienia liści, odśnieżania chodników, naprawy spadających dachówek i noszenia węgla do pieca (obowiązki te spadały solidarnie na zięciów)...
Domek z ogródkiem ładnie wygląda na zdjęciu ale w realnym życiu to jeden wielki koszmar...
Jak chcę się napić piwa (pobyć w domku z ogródkiem) to nie muszę OD RAZU kupować browaru...
Pozdrawiam
Krzysztof z Gdańska
Na tej zasadzie zawsze chętnie korzystamy z zaproszeń znajomych i rodziny, by pobyć latem w ogrodzie, pogrillować, oczywiście zawozimy jakieś wiktuały;-)
UsuńHistorie ciekawe, ale jednocześnie też smutne. Bardzo mnie zaciekawił ten film i chętnie bym go obejrzała.
OdpowiedzUsuńikroopka podpowiedziała, że to "Bilet powrotny", polecam:-)
UsuńZamknięcia w domach spowodowały, że wsiele osób przenośi się do domów na wsi. Remontują, zmieniają, unowocześniają, a z kolei starsi chcą być bliżej lekarzy, więc sprzedają dom na wsi, by kupić mieszkanie w mieście i nie martwić się o opał, odśnieżanie i dojazd do poradni, sklepów, kin i bibliotek.Przez cały rok pandemii Castorama i inne siecówki miały klientów i nie narzekały na obroty.
OdpowiedzUsuńSerdeczności
O tak, a tylu starych mebli na śmietnikach dawno nie widziałam!
UsuńMnie się wydaje, że te stare meble na śmietnikach to z mieszkań dziadków, którzy umarli, a teraz wnuk czy wnuczka opróżnia mieszkanie przed remontem... Jest ich więcej, bo i więcej starych ludzi umiera, niestety.
UsuńTo też, ale nie tylko, my sami zmieniliśmy to i owo. Długie siedzenie w domu i oszczędności na podróżach powodują, że chcemy zmienić nieco najbliższe otoczenie.
UsuńWidziałem ten film, ale podobnie jak Ty, nie mogę skojarzyć szczegółów odnośnie tytułu, etc. - przykry w wymowie.
OdpowiedzUsuńJa już nie doczekam się własnego, wymarzonego domu, a nawet myśl o takim domu wprawia mnie w zakłopotanie, co zwykle ma miejsce, gdy realizacja marzeń nijak się ma do rzeczywistości. Ale oczywiście tkwi we mnie jakaś wizja domu oddalonego od ludzkich siedzib, niekoniecznie luksusowego, bardziej związanego z naturą, aczkolwiek również z kontaktem ze światem. Coraz częściej myślę też alternatywnie o domu pogodnej starości...
Koleżanka szukała takiego domu dla teściowej, emerytowanej lekarki, bo potrzebuje towarzystwa i te domy teraz to luks torpeda, tylko niestety koszty przerastają wielu chętnych...
UsuńA z nami jest tak, że "siedzimy" na 10-tym piętrze bloku w wielkim mieście .... i marzymy żeby przyszła wiosna. Bo wtedy będziemy mogli przenieść się do domeczku na małej działce położonej 25 km. od Warszawy.
OdpowiedzUsuńA tak przy okazji - to dom to nie ściany gdzieś tam.... dom to ludzie w nim mieszkający...
Serdeczności Asiu :-)
Ta działeczka ratuje Wam życie, nam zostają wycieczki bliższe i dalsze, no i park:-)
UsuńJa bym chciała mieć własny dom. Duży ogródek, różnorodności kwiatów i krzewów.
OdpowiedzUsuńOd razu też wzięłabym ze schroniska jakiegoś psa i kota. No może nawet dwa koty.
Miałby Piesol towarzystwo.
Pomarzyć zawsze warto, może zacznij grać w Totka?
UsuńWłasny dom nie zawsze daje szczeście...Też znałam parę, która długo go szukała.Aż w końcu, gdy go znaleźli okazało się, że tak naprawdę to tylko to szukanie było spoiwem między nimi. Tylko gonienie króliczka. Bardzo szybko się rozstali...
OdpowiedzUsuńWidocznie spełnianie marzeń nie wszystkim służy, może powinny pozostać w sferze marzeń?
UsuńTakie zycie ze maly domek to maly problem, duzy dom duzy problem i zawsze cos nie tak. Kiedys tez marzylam o domku, wyniesc sie gdzies daleko od cywilizacji miec spokoj od ciekawskich sasiadow ale no... problemy nie znikna a kolo domu trzeba robic i to duzo.
OdpowiedzUsuńCzęsto realia weryfikują nasze plany, samo życie, kochana...
UsuńCzy ja wiem... chyba jednak z dala od cywilizacji , sąsiedzi są bardziej ciekawscy :) mam akurat porównanie ze swojego życia. Mniej innych atrakcji - to większość mieszkańców żyje życiem swoich sąsiadów :)
UsuńW blokach podobnie, albo nadmierna ciekawość, albo samotność w tłumie...
UsuńDzień dobry
OdpowiedzUsuńJa jestem w innej sytuacji niż reszta komentujących.
Ja bowiem kupuję tanio duże domy i zasiedlam lokatorami zarabiając na płaconym przez nich czynszu. Dlatego nie istnieje u mnie problem dużego, pustego, domu.
Sam natomiast mieszkam w 2 pokojowym mieszkaniu w bloku i nie zamierzam zamienić swojego mieszkania na dom :)
Ludzie mnie pytają dlaczego, mając już kilka domów, nie zamieszkam w jednym z nich?
Odpowiadam, że nie mam czasu ani pieniędzy na prace, które musiałbym wykonać przy utrzymaniu takiego domu.
Prace, wykonywane przy domach wynajętych lokatorom to co innego. Za te prace otrzymuję od nich zapłatę w czynszu i te prace zapewniają mi zachowanie MOJEGO miejsca pracy w dobrym stanie na przyszłość ale w innym wypadku NIE CHCIAŁO BY MI SIĘ wykonywać takiej pracy ;)
Pozdrawiam
Krzysztof z Gdańska
Czyli współczesny kamienicznik;-)
UsuńW sumie ciekawy sposób na życie, ale mam nadzieję, że nie gnębisz swoich lokatorów?
Sam sobie jesteś szefem, inwestorem i fachowcem.
Podoba mi się Twoja argumentacja:-)
Dzień dobry
UsuńNie gnębię :)
Wręcz przeciwnie, proponuję bardzo przystępne ceny najmu wychodząc i tak na swoje (efekt skali).
Dlatego lokatorzy są (chyba) zadowoleni ;)
Pozdrawiam
Krzysztof z Gdańska
W takim razie gratuluję pomysłu na życie:-)
UsuńJa ma swój wymarzony dom i póki co, jednak nie zamieniłabym go na nic innego. Mam nadzieję, że stan ten potrwa jak najdłużej.
OdpowiedzUsuńWasz naprawdę jest wymarzony, bo i okolica cudna i wszędzie blisko...
UsuńPisałam ja o domu mojej mamy...nadal zastanawiam się ;)
OdpowiedzUsuńW miasteczku jest sporo różnych historii. U nas pół miasta siedziało i nadal siedzi w Belgii. W miasteczku zostają dzieci, współmałżonkowie, czasem babcie zajmują się dziećmi. Budują się domy, wyposażają, samochody, drogie prezenty...a potem czasem nie ma do kogo wrócić, bo już nie ma małżeństwa, dzieci nie nawiązały więzi z rodzicem, różnie. "Dom tam, gdzie serce twoje" i to chyba najlepsze ;)
To prawda, problem dotyczy wielu rodzin, u nas także takich wiele, najwięcej tracą na tym dzieciaki...
UsuńKiesyś dziwiłam się mężowi, że swoich klientów pyta , czy zastanowili się nad tym, wybierając projekty dużych powierzchniowo domów. Wiedział, co robi, bo wiele tych domów zostało po pewnym czasie sprzedane lub opuszczone przez właścicieli, którzy łudzili się, że dzieci, jako dorosłe, jednak z nimi zamieszkają. Nikt nie chce uczyć siena cudzych błędach, woli je powielać w swoim życiu.
OdpowiedzUsuńMoże apetyty w tym wypadku są większe, niż możliwości?
UsuńA dzieci dzisiaj chcą iść swoją drogą, często wyjeżdżają daleko od domu.
Mam dom rodzinny, ale jednak częściej mieszkam w swoim własnym mieszkaniu..
OdpowiedzUsuńDo domu rodzinnego fajnie wraca się np. na święta, prawda?
UsuńDom tam gdzie serce.
OdpowiedzUsuńJa wolę przytulne i mniejsze domy lub mieszkania. Czuję się w nich lepiej, bezpieczniej. We mnie jest i domatorka i podróżniczka... - taki kontrast nad którym czasami się zastanawiam. Domy, o domach to można sporo pisać, tyle różnych opowieści. Gdy jest dach nad głową i łóżko to już jest dobrze.
Nie widzę w tym nic dziwnego, po podróżach, spacerach najlepiej się odpoczywa w domu, tam mamy azyl, do którego chętnie wracamy:-)
UsuńWymarzony dom tam gdzie miłość i moje serce <3
OdpowiedzUsuńNo tak, gdy znajdziemy, nie szukamy więcej:-)
UsuńMi się zawsze marzył jednorodzinny domek bo cały czas mieszkałam w bloku. Mieć swój ogród, huśtawkę i po prostu swoje własne miejsce. Jak latałam do mojej przyjaciółki do Polski to łapałam te chwile szczęścia bo ona ma własny domek i mnie u siebie gościła, a wieczorami bujałyśmy się na huśtawce.
OdpowiedzUsuńAle mam nadzieję, że kiedyś będę mogła mieszkać we własnym domku.
Spełnianie marzeń to motor naszego działania, więc tego Ci życzę:-)
UsuńNasz domek jest mały (mieszkanie mojego taty miało taki metraż), szeregowy - więc sąsiedzi są jak w bloku, ogródeczek malutki ale jest. Chodziło o to, żeby babcia D. miała swój pokój i swoją łazienkę, mogła posiedzieć w ogródku i była przez nas "zaopiekowana" jak to się teraz mówi. I całe szczęście, że to zrealizowaliśmy, bo okazało się, że choruje i sama nie mogłaby żyć, demencja uniemożliwia samodzielne funkcjonowanie. Właściwie w ostatniej chwili się udało. Problemów z domkiem jest dużo, ale to inna bajka. Na pewno był i jest idealnym rozwiązaniem w czasie pandemii i zamknięcia. Pokochałam nasz domek i chciałabym w nim zostać na zawsze, ale nigdy nie wiadomo co przyszłość przyniesie... Oby tylko prawdziwie dobre zmiany :)
OdpowiedzUsuńAniu, tylko pozazdrościć i życzę Wam, aby dalej było tylko dobrze:-)
UsuńDziękuję, ale żeby nie było zbyt wesoło to Ci powiem, że mamy frankowy kredyt...
UsuńNo masz, czyli placek z zakalcem...
UsuńWitaj końcówką stycznia Jotko.
OdpowiedzUsuńMój Dom, to tam gdzie moje serce, najbliżsi...
Ale tak, za parę lat chciałabym mieć swój własny domek z ogródkiem.
Pozdrawiam nadzieją na odrobine bieli za oknem
W takim razie życzę Ci spełnienia marzenia o własnym domu:-)
UsuńW Norwegii 80% ludzi ma swoje domy, mamy i my... taki nie duży z ogródkiem przy samym lesie... syn powoli wychodzi z domu została jeszcze córka i mówię do mojego, że może zamienimy dom na mieszkanie w takim teraz ładnym nowoczesnym "apartamentowcu" co mieszka w nim cztery lub pięć rodzin... ale moj mówi nigdy w życiu... No i co marzenia o takimmałym mieszkanku prysły niczym banka mydlana... a teraz gdy na świecie cuda się dzieją nawet dla mnie nie chce się myśleć i pakować w kredyty...
OdpowiedzUsuńOj tak, a poza tym, gdy nakładają lockdowny, to masz do lasu blisko i ogródek, balkon to nie to samo...
UsuńKiedy ludzie budują domy, zwłaszcza duże, nie myślą o starości.
OdpowiedzUsuńA dzieci często w dzisiejszych czasach chcą mieć swoje "gniazdko" i miejsce na ziemi ich wymarzone. Opuszczają rodzinne domy.
Starzy ludzie pozostają sami, dobrze, kiedy jest ich dwoje!
To prawda, dziadkowie mojej synowej mają ogromny dom, który sprzatac trzeba z tydzień chyba, oczywiście oni już nie mają siły...
UsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń