Wiosną zaczynamy rozglądać się za nowym ciuszkiem i nawet jeśli szafy pełne, to na wiosnę wypada odświeżyć garderobę. Nawet kupno apaszki w wesołych kolorach poprawia czasem humor.
Niektórzy traktują modę jak zabawę, lubią poszukiwać nowości, eksperymentować, przeczesywać lumpeksy w poszukiwaniu tanich akcesoriów, które odmienią ich garderobę.
Istnieje wiele blogów, na których autorzy chwalą się nowymi aranżacjami, nie zawsze trafnymi, według mnie, ale najważniejsze, że dobrze się bawią, to tzw. kolorowe ptaki, bez których świat byłby szary i zbyt poważny.
Żyjemy zresztą w czasach, gdy chyba wszystko wszystkim wypada, bez względu na wiek, profesję, zasobność portfela. Obowiązują wprawdzie służbowe szablony , ale każdy stara się wdrożyć coś osobistego, przełamującego sztywność "mundurka". Nawet zakonnicom wolno teraz uchylić rąbka kornetu i pokazać włosy, przynajmniej niektórym.
Najlepiej na zmianach w modzie wychodzą chyba osoby wierne stylowi klasycznemu czy tzw. sportowej elegancji, kupują mało, ale wartościowe ubrania, które długo mogą im służyć, a wymiana dodatków to nie tak wielki koszt i mało biegania po sklepach.
A w sklepach - tony ubrań, kilkakrotnie przecenianych, których i tak nikt nie chce, zalegają na stertach lub w magazynach, a co z nimi później się dzieje ? Wszak magazynowanie drogie jest.
Zawsze się dziwiłam, jak moim dziadkom wystarczała jedna szafa ubraniowa i kredens w kuchni?
Ale nic dziwnego, gdy uświadomimy sobie, że dziadkowie mieli po jednej parze butów na każdą porę roku, a i ubrań niewiele.
Szafy naszego pokolenia i młodszych pękają w szwach i ciągle nam mało, co sezon jakieś nowości, których zdobycie jest obowiązkowe, by nadążać za światem, a później coraz to większe garderoby, domy, fabryki, magazyny....
Kogo stać, ten co sezon wymienia całą garderobę, a dodać trzeba, że podobnie bywa z meblami, naczyniami, dywanami itd.
Przerażające trochę są te sterty niepotrzebnych ubrań, butów, wysypiska śmieci wielkogabarytowych, bo nagle wszyscy na osiedlu zmieniają meble, remontują łazienki, wyrzucają dywany... czy naprawdę to konieczność czy chęć nadążania za trendami, za modą?
Z drugiej strony, takie postępowanie napędza gospodarkę, biznes musi się kręcić, tym bardziej, że zarabiają nie tylko producenci, ale i projektanci, twórcy kolekcji autorskich, wystawcy, hurtownicy, wizażyści, sieci handlowe itp.
Z trzeciej strony, nie chciałabym dwadzieścia lat chodzić w tym samym płaszczu, cerować pończoch czy łatać dziur w przemakających butach.
Jedno, co mnie martwi, to podporzadkowanie mody raczej ludziom młodym, bo może w moim wieku wszystko teraz wypada, ale nie we wszystkim czuję się dobrze, a na ubrania, które mi się podobają, stać nielicznych. Pocieszam się tym, że potrafię coś tam udzierać, uszyć, ufarbować, wyhaftować, ale butów niestety sobie nie zrobię.
Nowinki modowe czasami można dostosować do swego gustu, rozmiaru i portfela, ale gdy zaglądam na niektóre pokazy mody, to głowa może rozboleć!
Chociaż ta ostatnia propozycja to nawet sprytna jest, ile starych kurtek i swetrów można wykorzystać w jednej kreacji :-)
A jak Wam udaje się znaleźć kompromis między trendami mody, a rozsądkiem?
chodzę w tym, w czym mi wygodnie. i nie uważam, że ubrania mają termin ważności i sezonową kolorystykę. pewne kolory lubię i będę nosił, inne, choćby najmodniejsze są nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńale moda do mnie nie a dostępu, więc chyba nie będę dobrym przykładem. mam to po prostu w nosie i wybór między modą i rozsądkiem nie istnieje, bo nie istnieje moda.
Wygodę także wybieram, a za niektórymi moimi wyborami stoją finanse, niestety...
UsuńGeneralnie nie szaleje z zakupami staram się mieć klasyczne rzeczy które nie są super modne, bo po takich ciuchach po czasie to od razu widać że są z zeszłego sezonu.
OdpowiedzUsuńA kupno fajnego drobiazgu, bluzki czy apaszki to faktycznie pozytywne emocje.
Moja córa wychodzi założenia że chce być bardzo eko i kupuje tylko na vinted w stylu daję drugie życie starym ciuchą.
Ja najczęściej na wyprzedażach, bo nie muszę mieć najnowszych kolekcji, a po co przepłacać?
UsuńCiuchom 😀
OdpowiedzUsuńTak to jest jak się pisze pod dyktando a nie klika paluszkiem 😀😀😀
Dopiero co pisałam sms-a , a telefon wybierał mi jak chciał, masakra!
UsuńNie wiem, czy osiągam kompromis, bo obecnie kieruję się prawie wyłącznie rozsądkiem, a potrzeba odświeżania garderoby, bo przyszła wiosna czy jadę na wakacje, jest mi zupełnie obca. Uważam też, że ludzie za dużo w dzisiejszych czasach kupują i wymieniają na nowe. Po iluś latach tych ubrań i butów trochę się zgromadzi, a większość tak od razu nie będzie niemodna.
OdpowiedzUsuńJa to w ogóle nie lubię kupować ubrań, męczy mnie to i nijak nie cieszy. Ostatnio rozglądałam się za butami, bo przydałyby się jakieś nadające się do spódnicy na porę przejściową i jednocześnie wygodne (mam śliczne botki na obcasie, ale ciężko się w nich chodzi... - dlatego z tym rozsądkiem to PRAWIE ;)), ale doszłam do wniosku, że ja w zasadzie nie wiem, czego chcę. ;) A w ubraniach problemem są dla mnie nogawki i rękawy, zwykle za krótkie.
Co do 20-letniego płaszcza - dla mnie czemu nie? Moja ulubiona zimowa kurtka ma dobrze ponad 10 lat i, o ile wytrzyma, najchętniej bym w niej chodziła kolejne 10. Kiedy ubranie jest troszkę uszkodzone, ale poza tym w dobrym stanie, wolę je naprawić, tak samo z butami.
W tej ostatniej propozycji widać wyraźnie, skąd czerpano inspirację. ;)
Butów nie lubię kupować, bo robią się wygodne wtedy, gdy należałoby je wyrzucić, a kurtki sportowe tez zmieniam po kilkunastu latach, gdy membrana zaczyna przeciekać.
UsuńMało chodzę w sukniach i spódnicach, bo nie lubię rajstop, latem to co innego, gołe nogi!
Dlatego ja - nie licząc zimy - na co dzień najczęściej chodzę w sportowych... Do tego nie ma w nich problemu, że mniejszy rozmiar jest za mały, a większy mi spada ze stopy. A we wszelkich półbucikach, mokasynach, balerinkach itd. musiałam powklejać silikonowe zapiętki, bo nawet te wygodne mi robią dziury nad piętą, latem to nie ruszam się z domu bez plastrów.
UsuńRajstopy lubię takie grubsze. Ale też obecnie spódnice i sukienki noszę raczej latem, są bardziej przewiewne od spodni. :)
ja z butami mam inny problem, bo moja prawa stopa jest dużo mniejsza od lewej, taki feler od narodzin i wszelkie buty bez wiązania czy zapięcia odpadają, żegnajcie czółenka, szpilki, baleriny...
UsuńNie gonię za modą, ma mi być wygodnie, ciepło lub przewiewnie w zależności od pory roku. W zeszłym roku na topie były naturalne siwe włosy, więc mimo woli byłam trendy,,,,😉
OdpowiedzUsuńMaria z PP.
UsuńTez wolałabym siwe, gdyby siwiały równo i w ładnym odcieniu:-(
UsuńNie wszystko co modne jest piękne.W szafie musi być czarna spódnica, żakiet , jakiś kostium, mam stare ale je lubię.Najgorzej z butami w sklepie są dobre a potem uwierają.Odkąd jestem na emeryturze noszę spodnie ,głównie dżinsy .Moje dziewczyny też nie są modnisiami,na sportowo .Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńButy to moja zmora z wielu powodów. Mam w szafie kilka starych ubrań, które uwielbiam i żal mi wyrzucić...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńPo iluś tam czterosezonowych rewolucjach modowych w roku człowiek zaczyna wybierać to, w czym mu dobrze, ładnie, wygodnie, a nie - modnie;)
Mam nadzieję, że dwa ostatnie zdjęcia to nie propozycje na najbliższy wiosenny sezon, bo panowie nam zamarzną, a panie - ugotują:)
Pozdrawiam:)
To raczej chyba modowy żart, bo nie wyobrażam sobie nikogo na co dzień w takich strojach...może na bal przebierańców.
UsuńNie podążam za modą, dla mnie ważniejsza jest wygoda. Zdziwisz się może Asiu, ale nie lubię kupować ubrań, z butami mam zawsze kłopot, bo obcierają mnie, z powodu cukrzycy też problem z doborem obuwia. Być może przyjdzie mi wymienić garderobę ze względu na stan zdrowia.
OdpowiedzUsuńZdrowie i wygoda są najważniejsze, ja ostatnio wybieram głównie ze względu na styl życia, a że sporo łazikuję, to głównie wygodnie ma być , no i nie lubię czarnego koloru.
UsuńCzasami nawet nie zdajemy sobie sprawy, że ubieramy się modnie. Ot, w sklepie nie kupi się nic innego.
OdpowiedzUsuńBardziej stawiam na jakość niż na modę. Co mi z modnego ubrania, skoro to akryl, poliester, albo źle uszyte?!
W obu kwestiach masz racje, jak uprą się na jakiś wzór czy deseń, to innego nie kupisz, a mój mąż powtarza, że nie stać nas na kupowanie byle czego...
UsuńJoAsiu ♥
OdpowiedzUsuńod zawsze ubieram się po swojemu, tak aby mi było wygodnie,
w czym czuję się dobrze.. moda? nigdy mnie nie interesowała, a jeśli już to preferuję ubiory klasyczne ;) ..a patrząc na 2 ostatnie zdjęcia naprawdę nie wiem, czy się śmiać czy płakać? .. co to ma być?
- pozdrawiam cieplutko, moc zdrówka i cudowności ♥
No właśnie, to chyba prowokacja lub improwizacja, z codziennością bez związku.
UsuńZdrówka i dla Ciebie, no i słonecznych dni:-)
Pewne rzeczy mi się podobają, bez względu na to czy są modne. Lubię w ubiorze kolor i lubię stroje na luzie. Źle się czuję, wysztyftowana i oddęta, tak nazywam stroje galowe, dlatego wdzięczna jestem losowi, że nie zawiódł mnie na salony ;)
OdpowiedzUsuńI trochę dlatego mam opory co do organizacji wystawy moich prac, na Festiwalu Dyń było to proste, byłam sobą i występowałam w ciuchach codziennych.
No i niezwykle sobie ceniłam, że w moich miejscach pracy nie obowiązywały "mundurki" :)
A moim zdaniem modne ciuchy kupowane w sieciówkach, czyli najczęściej tandetne, produkowane tylko na jeden sezon to szkodniki, bo to one zaśmiecają ziemię.
UsuńTwojej artystycznej duszy pasuje chyba kazdy strój, a zwłaszcza fantazja w ubiorze i kolory, a na wernisażu ważniejsze są prace artysty, a nie stroje gości...
UsuńJa nie muszę szukać kompromisu. Jestem niewymiarowa i muszę brać to, co jest, że nie wspomnę o braku funduszy na modę.
OdpowiedzUsuńCo to znaczy niewymiarowa? Ktoś bezduszny wymyślił takie określenie, a wieszaki na wybiegach są wymiarowe? zależy kto bierze miarę...
UsuńPo prostu tzw. "duże rozmiary" są co najwyżej na dorodnego Chińczyka. A ja muszę ubierać się albo w jakimś ubraniowym getcie, albo w ogóle. O pieniądzach na ciuchy nie wspomnę.
UsuńMnie wkurza kupowanie bielizny, każda firma ma inna rozmiarówkę i fasony i mnóstwo majtek wywaliłam, bo nie szło w nich chodzić...
UsuńNigdy nie poprawiałam sobie humoru zakupami, ale wiem, że to dość powszechne. Na wiosnę raczej wyrzucam rzeczy z szafy (do pck czy gdzieś). Właściwie robię to około dwóch razy w roku, ale te ubrania zawsze jakoś cudownie się mnożą...
OdpowiedzUsuńModa ujednolica. Nie lubię mody właśnie przez to. Z sezonu na sezon wychodzisz na ulicę i widzisz jednakowych ludzi, co rok niby odświeżonych nową kreacją, ale obok nich gro ludzi tak samo wyglądających. Wchodzisz do galerii, tam mnóstwo zadbanych ludzi i wszyscy tacy sami pod jeden szablon. Nierzadko nawet kolory dzielą te same.
Nie lubię i nie interesuję się modą, nie chce mi się wyglądać jak wszyscy na ulicy i nie próbuję nadążać za światem, bo mnie on mierzi w większości tematów.
Zawsze miałam po jednej parze butów na porę roku. Bardziej z potrzeby pojawiły się dwie pary na zimę, (bo jedne przemiękają od deszczu).
Nie liczę butów trekkingowych.
Na lato mam jedne.
Ubrań cały czas próbuję mieć niewiele, ale jak mówiłam, w mojej szafie dzieją się cuda. Ale na szczęście nadal mam tylko jedną. Szafę, rzecz jasna.
A jeżeli muszę iść do sklepu coś kupić z ubrań czy butów, to mnie krew zalewa już u progu...
No właśnie, ubrania dziwnie się mnożą...co niektórym jeszcze kurczą.
UsuńOd kiedy jestem na emeryturze prawie nic nie kupuję, czasami cos z biżuterii, ale to raczej dostaję, no i na drutach dziergam dla zajęcia rąk na filmie...
Ja niestety jestem "szmaciarą". Lubię ciuchy i mam ich wiele. Za wiele... Dw razy w roku robię czystkę, ale to nic nie zmienia :) Chociaż wydaje mi się, że już bardzo mocno zredukowałam kupowanie, to jednak wciąż za dużo. Mam teraz manię na "zero waste" i kupuję w second handach :) Niby taniej, ale wcale nie tanio. Bo rzeczy można naprawdę spotkać nowe, i bardzo dobrej jakości. Dziś wyjęłam z paczkomatu płaszczyk lniany [cudeńko], a wczoraj płaszcz- wełna z moherem [zimowy] i teczkę skórzaną. To już a' konto 13-tki hahahaha...
OdpowiedzUsuńNo jak z tym walczyć? gdy lubię kreatywnie? :) :) :)
Walczyć nie ma sensu, w końcu trochę radości nam się należy, a zawsze można później z kimś się podzielić:-)
UsuńW naszych lumpeksach trudno o ciekawe ubrania, same szmaty, czasem trafi się jakaś apaszka, ale na wyprzedażach w sieci czasem lepsze ceny.
Nie tylko głowa boli, ale i oczy! Ja tam za modą nie idę (teraz np modne flauszowe kurtki w kratę, co całkowicie ukrywają kobiece kształty -nie zamierzam nabywać), szukam ubrań, które mi się podobają i w których dobrze się czuję i dla siebie ładnie wyglądam. Na wymianę całej garderoby mnie nie stać i nawet nie mam takiej potrzeby. Lubię swoje ubrania, choć owszem z wiosną jakaś nowa sukienka na pewno wpadnie :)))
OdpowiedzUsuńTe koszule/kurtki w kratę nazywam strojem drwala i na pewno nie będę drwala udawać, nie mój styl.
UsuńO tak , ulubione stroje czy buty wyrzucam, gdy już naprawdę muszę lub pozbywam się gdy kupiłam nietrafione czy niewygodne.
jako facet mam łatwiej i prościej: albo być praktycznym, albo być niewolnikiem uniformu, w którym to temacie zbyt wielkiego wyboru dla chłopów nie ma... wybieram od dawna to pierwsze, aczkolwiek za małolackich czasów trochę inaczej na te sprawy się patrzyło...
OdpowiedzUsuńza to różnicę między "pret-a-porter" i "haute couture" rozumiem, a nawet czuję, choć przyznam szczerze, że dość późno się stało, zanim to załapałem...
p.jzns :)
To i tak sporo załapałeś, bo wielu facetów nie odróżnia spódnicy od sukienki, a odcienie kolorów to istna magia.
Usuńsam na to nie wpadłem, babencja pomogła, bo miała telewizję ustawioną na sztywno na FashionTV, a że czasem razem rzucaliśmy okiem na ekran, to jakoś tak się zrobiła o tym rozmowa, ja zapytałem, ona odpowiedziała, wyjaśniła i teraz już wiem :)
Usuńz kolorami z kolei istnieje pewien mit, jakoby faceci rozróżniali ich o wiele mniej, ale to jest nieprawda, faceci używają tylko mniej nazw kolorów, bo tak im wygodniej, po co robić problemy z niczego?... wyjątek stanowią tylko takie zawody, jak np. lakiernik samochodowy, tam spis kolorów to istny leksykon, encyklopedia...
Na lakierach to z kolei nie znam się kompletnie, ale nie podobają mi się matowe. Matowa karoseria wygląda jak ze składu złomu...
UsuńCzasami fajnie kupic sobie cos nowego,polecam ciekawy blog o typach urody i etheralach olgabrylinska.com...
OdpowiedzUsuńZajrzę, dziękuję:-)
UsuńPrzez całe życie starałam się być na modowym topie. Teraz zależy mi na wygodzie.
OdpowiedzUsuńW pracy jest większe parcie na nadążanie za modą, tym bardziej, że nawet uczniowie bacznie obserwują i oceniają.
UsuńTeraz nic nie muszę , ale czasami robię sobie trochę radości.
W pracy szefowa kazała mi ciągle ściągać spódniczkę w dół ;) Sama miała krzywe nogi.
UsuńMoja podobnie, poza tym raziły ja dekolty...
UsuńLubię sobie pooglądać obuwie czy ubrania, ale od wielu lat już nic nie kupuję. Nie interesują mnie trendy, a to co czasami pokazują na wybiegach raczej ma na celu zaszokowanie, a nie ubranie.
OdpowiedzUsuńChyba tak, bo to ani ładne, ani praktyczne...
UsuńPonoć moda i przemysł z nią związany jest jednym z najwiekszych brudasów niszczących środowisko. Gdzieś to wyczytałem, ale już nie pamietam gdzie. Tak czy inaczej pamietam jak się kupowało Burdy a w nich były wykroje i z nich się szyło, sam to robiłem. Jak patrzę na te Oscary i temu podobne „ekscesy” to mój stosunek do mody natychmiast robi się negatywny. Nie mnie krytykować, wydaje mi się jednak, że zbyt łatwo dajemy się wciągnąć w te modowe zmiany.
OdpowiedzUsuńMarek z E.
Sama miałam stosy pism i sporo szyłam, ale to było w czasach pustych sklepów i miałam zdrowsze plecy. teraz głównie dziergam a maszyny używam do przeróbek.
UsuńDemokryt wraz ze swoimi atomistami, miałby wreszcie świetny przykład dyfuzjonizmu, ktorym jest moda w naszych czasach.
OdpowiedzUsuńWielcy krawcy zarabiają krocie, a małe chińskie lub tajwańskie rączki grosiki na ich szyciu, środowisko zaś cierpi najmocniej.
Sama mam dwie szafy... Niestety. Co do butów, naprawdę ciężko trafić na modne, ładne i wygodne jednocześnie, nawet wśród tych z tzw. wyższej półki.
Myślę, że niebawem to się zmieni, bo nie da się tak dłużej po prostu (pomijam układ planet, ale i on na to wskazuje). :)
Zawsze są argumenty za i przeciw, zdrowy rozsadek i dzielenie się z potrzebującymi mają sens. warto tez czasami samemu cos wyprodukować.
UsuńKiedyś kompromisu nie było. To było coś normalnego, że raz na dwa miesiące coś tam sobie kupowałam... a teraz wyprzedaję za ułamek ceny.
OdpowiedzUsuńNajlepsza metoda to ta, o której piszesz - klasyka i dobra jakość, a bawimy się dodatkami :)
O właśnie, kupować mniej, ale wartościowe rzeczy i ponadczasowe!
UsuńRok temu postanowiłam nic nie kupować z ubrań ( wszystko mam i dużo) ale w tej wiosny chyba nie wytrzymam i coś kupię. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTez mam sporo, ale choć bluzeczkę czy sweterek na wiosnę dla odświeżenia...
UsuńKażdego roku robię przegląd i zbędne ciuchy wywożę do kontenera PCK. jest tego coraz mniej, bo mniej kupuje, a jak kupuje to sprawdzone fasony. Teraz ubieram się w wygodne ciuchy- jeansy, legginsy i bluzy/bluzki/tuniki. Jednak dyżurne klasyczne ciuchy też w szafie mam.
OdpowiedzUsuńJak trzeba to uszyję, poprawię, przeszyję. Do ciucholandu już nie chodzę, bo wtedy namnażałam ciuchy w szafie.
Natomiast wymianę mebli itp. bardzo częste uważam za szkodliwy kaprys.
ja nie lubię kupować ubrań, na jedną okazję, by cały rok wisiały w szafie, wiec gdy zdarza się okazja, to kombinuję z tego, co mam...
UsuńTrendy mody przestały mnie ograniczać w szkole średniej. Do pewnego momentu jeszcze się orientowałam, co jest modne, a potem to już wcale mnie to nie interesowało. Ubieram się w swoim stylu. Kupuję właściwie tylko używane ubrania, oprócz bielizny i butów. Staram się kupować niewiele, zwracam uwagę na jakość materiału bardziej niż na rozmiar - maszyna do szycia jest sprawna, a ja w miarę ogarniam temat zwężania i skracania czy innych przeróbek.
OdpowiedzUsuńPrzez parę lat mieszkałam w Holandii, tam nawet meble miałam ze śmietnika i ulicy.
Osobiście pociąga mnie minimalizm w sferze materialnej. Powiedzmy, że dążę do ideału, ale mi niezbyt wychodzi. :-D
Minimalizm jest mi bliższy, niż nadmiar, ale w lumpeksach przestałam kupować, bo ubrania bywają mocno zniszczone, więc kupowanie nowych i tak taniej wychodzi, zwłaszcza na wyprzedaży.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńTo ja jestem, jak Twoi dziadkowie. Też mam tylko po jednej parze butów na każdą porę roku. Właściwie to mniej, bo wiosenne służą za jesienne. (Nie liczę 40-letnich pantofli do piwnicy i kaloszy na śmietnik, do którego trzeba przebrnąć przez błoto). Szafę ubraniową także mam tylko jedną, w której prawie połowę zajmują kołdry i poduszki dla gości.
Pozdrawiam serdecznie.
To podziwiam, nie mogłabym mieć jednej pary butów, zdarłabym zbyt szybko...poza tym w różnych miejscach różne typy obuwia muszą być, nie pójdę w sandałach w góry, ani w trekkingach na plażę.
UsuńNo ten pierwszy plakat mnie totalnie rozbawił. hahahah No i mamy dowód, że nie warto wydawać kupy kasy na ubrania. hahahaha Jakbym zobaczyła faceta tak ubranego jak na zdjęciu...to przynajmniej bym się pośmiała...albo uciekła...tego nie wiem. ;D Przyznam, że nie śledzę mody, ubieram się, jak mi się tam chce, nie przywiązuję dużej uwagi do tego.... no już tak mam. Ubieram się po swojemu, wygoda musi być, czuć się mam dobrze, a czy to wyszło z mody, czy innym się podoba...u mnie to zupełnie się nie liczy, mam tak od lat. Choć na wiosnę może se coś kupię...nie wiem...pierw muszę ogarnąć moją szafę tornado i wywalić sporo rzeczy. hehe Pozdrawiam Cię serdecznie, przytulam mocno. :)))
OdpowiedzUsuńOgarnianie szafy to niezłe wyzwanie, w końcu szafy nie są z gumy:-)
UsuńJa coraz rzadziej kupuję, bo nic mi się nie podoba, pewnie się starzeje:-)
Buziaki, kochana!
Trendów mody nie znam i szczerze mówiąc nie zawracam sobie nimi głowy. Podoba mi się podejście Francuzek o którym kiedyś przeczytałam. 10 rzeczy w szafie, dobrego gatunku, takich by można z sobą łączyć i na wszystkie okazje.
OdpowiedzUsuńObawiam się, że jednak 10 to za mało, ale rozumiem ideę:-)
UsuńBBM: Nigdy nie byłam super modna- kupowałam ubrania, w których się dobrze czułam I tak mi zostało do dziś. A do lumpeksów lubię zaglądać- czasem da się tam wyszperać całkiem fajny łaszek za niewielkie pieniądze. ;)
OdpowiedzUsuńMoże w dużych miastach tak, u nas jakby resztki z pańskiego stołu, albo ja nie umiem szukać...
UsuńTak z ręką na sercu - zawsze "olewałam" modę. Po prostu nauczono mnie, żeby nie lecieć na oślep za innymi. To była pierwsza zasada- druga- nim wbijesz się w modną aktualnie kreację pomyśl, czy będziesz w tym dobrze wyglądała. I przez to nie latałam w spodniach dzwonach, bananowych spódnicach lub w mini sukienkach. I jedna szafa zawsze mi do szczęścia wystarczała i wystarcza. Jedyne czego miewałam sporo to...buty. Głównie dlatego, że większość mi maltretowała stopy. I, pewnie śmieszne, ale uwielbiałam chodzić w szpilkach i bez bólu i problemu spędzałam w nich całe dnie. Problemy zaczęły się, gdy ze względów zdrowotnych nie mogłam chodzić w szpilkach - znalezienie wygodnych, nie ocierających stóp butów były problemem. Gdy tu trafiam do sklepu z ubraniami i widzę te kilometry wieszaków z ciuchami to zastanawiam się kto to kupi.Tu zaraz po sezonie jest przecena i wtedy to ceny jak w lumpeksie.
OdpowiedzUsuńW szpilkach nie chodziłam nigdy, nawet wyższy obcas był dla mnie problemem, a do niektórych kreacji wypada założyć eleganckie buty.
UsuńW niektórych sklepach nowe ubrania wyglądają jak z lumpeksu i jest problem...
Z modą zawsze byłam na bakier. To znaczy nie ubrałam czegoś tylko dlatego, że było modne. Nie, ja musiałam czuć ochotę na jakieś ubranie czy dodatki. I tak, kiedy królowały welury, chodziłam w sztruksach,gdy nikt nie nosił drewnianych korali, moje ręce były ozdobione nimi do łokci ;). Nie uznaje narzucania mody, jeśli jestem z modą po drodze mogę skorzystać, ale nigdy nie podporządkuje swojej szafy pod cod, co ktoś wmawia. A juz tym bardziej meblowania domu w naszym domu jest chaos, zero spójności, jednym słowem wypadliśmy z najnowszych trendów 😄.
OdpowiedzUsuńMam podobnie, z mody wybieram to, co mi pasuje i w czym się dobrze czuję!
UsuńTa ostatnia propozycja świetna na mroźną zimę tylko trzeba zacząć się ubierać kilka godzin przed wyjściem z domu.
OdpowiedzUsuńCzasem jak oglądam propozycje modowe na kolejny sezon to się łapię za głowę. Ciekawi mnie też to, czy ktoś w ogóle wyszedłby w czymś takim z domu, np. prezentująca dany strój modelka albo sam projektant.
Dobrze mi z myślą, że nie idę z modą na bieżąco i pomimo tego, że ciuchów mam sporo to noszę je wszystkie a nie, że kupuję i mam. Stawiam na wygodę i ubieram po swojemu a i tak najczęściej wyróżniam się z tłumu bo nie noszę czarnych i ciemnych ubrań.
Niektórzy są na tyle odważni lub nie mają własnego stylu, że biorą od projektanta jak leci, co widać na tzw. ściankach i wygląda to często żałośnie.
UsuńCzarny to także nie mój kolor, jedynie buty lub rękawiczki, ewentualnie torebka...
Jak ci ludzie kiedys zyli to obecnie niepojete. Moja mama miala w mlodosci dwie sukienki. Jedna odswietna, druga codzienna i pare fartuszkow aby tych sukienek nie zabrudzic. Dziadkowie nie nalezeli do biedoty , ale taki styl zycia wyniesiony z wlasnych domow reprezentowali. Mama mowila, ze wtedy wszyscy tak zyli. Dopiero jak siostra mamy poszla do szkoly sredniej, do wiekszego miasta, wtedy zaczely sie mama i ciocia stroic.
OdpowiedzUsuńTeraz kazdy domownik ma swoja szafe i kupe zalegajacych ciuchow , ktorych szkoda wyrzucic, bo moze jeszcze kiedys sie w nich pochodzi.
ten niepohamowany konsumpcjonizm musi troche ustapic rozsadkowi.
Może było tak dlatego, że dawniej ludzie stroili się tylko do kościoła, więc ubiór zakładany tylko w niedziele starczał na długo...
UsuńMiałam rodzinę na wsi, gdzie w butach chodzono dopiero zimą i do kościoła właśnie, gdy ciotka przeprowadziła się do miasta, sąsiedzi nie mogli się nadziwić, że do listopada nie nosi pończoch.
Ja też lubię sprawić sobie od czasu do czasu nowy ciuszek, chociaż nie gnam ślepo za trendami i najczęściej sięgam po klasykę. Ubrania chętnie kupuję w lumpeksach. Co sezon robię też porządki w szafie i pozbywam się rzeczy które rzadko noszę. Dokładniej rzecz ujmując oddaję je do lumpeksów ;)
OdpowiedzUsuńPorządki w szafach trzeba robić, bo nie są z gumy i co nieco bardzo się zużywa.
UsuńMam swój własny styl. Najważniejsza jest dla mnie wygoda i umiar...
OdpowiedzUsuńStokrotka
Własny styl to największa wartość!
UsuńAbsolutnie nie przejmuję się żadnymi trendami w modzie. I tak jak kilka osób powyżej jestem minimalistką. Przede wszystkim liczy sie dla mnie wygoda ubrać i ich użyteczność.Dlatego bardzo rzadko cokolwiek kupuję a jak już coś wybiorę to chodzę w tym ubraniu aż do kompletnego zdarcia.
OdpowiedzUsuńJa tak mam z ulubionymi ubraniami i z wygodnymi butami. kiedyś mąż wyrzucił mi zajechane buty, bo mówił, że wstyd w takich chodzić ;-)
Usuńsama natomiast wyrzucam takie ubrania, w których źle się czuję z różnych powodów.
Żadnego kompromisu nie znajduję, bo mnie moda kompletnie nie interesuje. Albo interesuje a' rebours - bo śmieszą mnie na przykład dżinsy z dziurami 😂
OdpowiedzUsuńCzyli jestem stara babcia!
Za mego dzieciństwa głównie się szyło u krawcowej. Oczywiście różnie to mogło wyjść i pamiętam swoje wielkie rozczarowanie, gdy krawcowa uszyła mi ciepłe spodnie z wychodzonego gdziesiś materiału (i o to nie było łatwo) - zupełnie nie wyglądały tak jak w Burdzie 🤣
A dziś? Dziś chciałabym, owszem, stworzyć sobie taką uniwersalną kompaktową szafę, żeby wreszcie mieć strój na każdą okazję i nie myśleć o tym... Ale - pomijając koszty - jak, skoro do galerii handlowej nie zagonią mnie nawet batem? Kupowanie online, bez przymiarki, absolutnie nie wchodzi w grę.
Spodnie z dziurami to też nie moja bajka.
UsuńKiedyś szyłam dla znajomych to i owo i miałam koleżankę, która przyniosła materiał zgrzebny, a chciała z niego suknię jak burdy, tylko w Burdzie sukienka była jedwabna...
Ostatni pomysł świetny, tez bym tak chciała, jak najbardziej i tylko od czasu do czasu kupić jakiś top czy skarpetki...
jotka
Dawniej cerowało się skarpetki, a teraz podarte się wyrzuca. To dużo bardziej wygodne :)
OdpowiedzUsuńPoza tym , cerowanie nie na długo starczało...
UsuńJak kiedyś jeszcze oglądałam pokazy mody to też zawsze mnie zastanawialo jak w tym można wyjść na ulice.
OdpowiedzUsuńSerdeczności ♥️
Widocznie projektanci są odważniejsi;-)
UsuńPatrze na te zdjęcia i nie wierzę że można coś takiego zaprojektować 🙈 wiem że są dziwadła, ale ludzie czasami przechodzą samych siebie... ale może o to w tym wszystkim chodzi... Ja staram się nie szaleć i z głową podchodzić do wiosny i kupowa nowych sztuk. Oczywiście chce się, ale czasami zapomina że coś kupiłam bo jedt troche tego. Zdecydowanie wolę kupić dzieciom bo one bardziej potrzebują:) stram się kupować to co jest mi w danej chwili potrzebne a nie ze a taki kaprys :) ja na inne przyjemności wydaje pieniądze 🤪
OdpowiedzUsuńDzieci wyrastają i bardziej niszczą, a my miewamy także inne priorytety, na wszystko nie zawsze wystarcza funduszy:-)
UsuńRaczej nie podążam za trendami. Czasem coś mi się spodoba i chce to mieć. Ale wiadomo nie wszystkim wszystko pasuje. Lubię rzeczy wygodne i przyznaję, że też lubię mieć dużo tych ubrań. Niestety miejsce i portfel ograniczają. No i prawdą jest, że aż tak wiele nie potrzebuję, bo mam się w co ubrać.
OdpowiedzUsuńja ostatnio stoję w sklepie, oglądam i pytam siebie - czy potrzebuję kolejnej bluzki? z drugiej strony, gdybyśmy mieli tylko, czego potrzebujemy, to szafy bardzo by się skurczyły...
UsuńMoja córka ma podobny rozmiar, więc podrzuca i już mam coś nowego. :-)
OdpowiedzUsuńSerdeczności
Ważne, że zasada zero waste się sprawdza!
UsuńJa jakos nieszczegolnie podążam za modą a bardziej wlasnym gustem, lubię lumpexy przyjemnosc sprawia mi gdy tanio coś fajnego upoluję.
OdpowiedzUsuńKiedyś zaglądałam częściej do lumpeksów, teraz jakoś nie trafiam nic ładnego...
UsuńMy (ja i moje dziewczyny) interesujemy się modą o tyle, by wiedzieć, czy w danym sezonie będzie gdzie jakiego wygodnego łacha kupić na damskim dziale, czy raczej trzeba na męskim robić zakupy. Zasadniczo, jak mówi Młoda "łachmany to nasz styl". Obie uwielbiamy szerokie, bawełniane ubrania, nie rzadko dwa numery za duże, najlepiej sportowe. Wdzięczna jestem za wrowadzenie do trendów noszenia sportowych butów do sukienek i eleganckich spódnic, bo teraz jest od groma fajnych butów sportowych. Kocham tredny za ciuchy oversize. Uwielbiam za kolorowość i mieszanie stylów, bo wtedy mamy duży wybór fajnych rzeczy, które nam się podobają. Co nie znaczy, że nie możemy od czasu do czasu pobuszować w lumpach i na pchlich targach... No i tak, ja ZAWSZE noszę skarpety do sandałów, więc kocham tredny za te wszystkie porąbane skiepy. Tak mam 46 lat i noszę skarpetki w śmieszne wzory do sandałów. Chodzę też bez biustonosza i protezy w ocisłych koszulkach i bluzkach, a nawet eleganckich sukienkach, a moją fruzurę robię sobie sama goląc siwiutką łepetynę na 13 mm, bo mogę. ;-)
OdpowiedzUsuńPrzystojnemu i w garnku do twarzy:-)
UsuńMoja nienachalna uroda wymaga nieco podretuszowania, zwłaszcza gdy przekroczyłam 60 lat, a w za dużych ciuchach już się nachodziłam...
Nadmiar szkodzi nawet naturze. Ja nigdy nie szaleje z kupnem ciuchów, wole je wydać na książki albo płótno i farby akwarelowe :) Bardzo mi się podoba moda lat 60 tych. Pozdrawiam serdecznie Asiu
OdpowiedzUsuńKasinyswiat
Umknął mi gdzieś Twój komentarz, Kasiu.
UsuńJa na wiosnę kupiłam dwie bluzeczki i na tym chyba koniec, za to kupiłam 7 książek:-)