Kiedyś kolega po fachu napisał na blogu, że każdy z nas ma określona biografię czytelniczą. Myślę, że to ciekawy aspekt naszego życia, wszak biografie bywają rozmaite, a przy tym jest wiele książek, które miały wpływ jeśli nie na nasze życie bezpośrednio, to na ukształtowanie światopoglądu na pewno.
Jako dzieci wszyscy (prawie) zaczynamy od bajek, opowiadanych lub czytanych, oglądanych oby jak najmniej. Tu wiele zależy od rodziców. Ja miałam to szczęście, że moi rodzice dużą wagę przywiązywali do literatury i wykształcenia, choć sami mieli tylko średnie. Książki w naszym domu były najlepszym prezentem na wszelkie okazje, a że telewizja wówczas raczkowała, to czytało się dużo. Mama podrzucała mi niektóre lektury: baśnie Andersena, Alicję w krainie czarów, wiersze Brzechwy,Dzieci z Bullerbyn, później także literaturę typu "Nie wierzę w bociany"
Jako podlotek czytałam różne rzeczy, poszukiwałam, byłam ciekawa świata. Pamiętam z tego okresu trylogię Szklarskich, przygodówki Karola Maya, cykl Nienackiego, przygody Tomka na różnych kontynentach. Nie polubiłam fantastyki, bliższa była mi raczej fantazja. W odpowiednim czasie przyszła pora na Siesicką, Snopkiewicz, poezję miłosną różnych autorów. Liceum i studia "zobowiązywały" do zapoznania się z kanonem, czytało się wiele, bo wypadało, bo potrzebne było do olimpiad, egzaminów itp. Pod ławką czytało się Wisłocką i to szybko, bo w kolejce czekali następni. Było też wiele książek, których do dziś nie przeczytałam, bo postanowiłam nie zmuszać się, jeśli po dwóch rozdziałach męczyłam się straszliwie. Podobnie jest u mnie z muzyką i malarstwem, nie jestem koneserem, ale czuję co mi się podoba, a co do mnie w ogóle nie przemawia.
Dziś lubię książki, które wnoszą coś nowego, z których mogę jeszcze czegoś wartościowego się dowiedzieć lub poruszają do głębi. Szkoda mi czasu na rzeczy oczywiste czy lektury typu romansowego. Kiedyś na tzw. wczasach zorganizowanych przeczytałam ogromną ilość Harlekinów, bo mieszkaliśmy w lesie, a do czytania były tylko romanse w świetlicowej szafie i nawet kiosku z gazetami nie było. Po takiej lekturze czułam, jakby mój mózg przeszedł w stan uśpienia i dziś nie pamiętam żadnego tytułu ani fabuły.
Nie lubię pobijać rekordów czytelniczych typu 52 książki w 52 tygodnie, nie sięgam z marszu po przeboje księgarń. Do moich lektur podchodzę z rozwagą, tak jak szuka się przyjaciela. Gdy znajdę coś, co przypadnie mi do serca lubię się rozsmakować, jak w najlepszym winie, a niektóre książki czytam po kilka razy i zawsze znajduje coś nowego...
Czy mam lekturowe dziwactwa? Mam jedno: gdy trafię na pasjonującą lekturę, oddalam w czasie jej zakończenie, bo mi żal, że wkrótce pożegnam jej bohaterów, dlatego lubię cykle, wielotomówki itp.
Niestety spotykam niewielu ludzi, z którymi można porozmawiać o literaturze lub filmie, nawet w pracy najczęściej kobiety rozmawiają o kosmetykach, ciuchach, dzieciach lub wnukach.
Przywołałaś Joasiu cudne wspomnienia... Dzieci z Bullerbyn, Babcia na jabłoni...Gałka od łóżka... ależ się rozmarzyłam.
OdpowiedzUsuńSiesicka, Snopkiewicz..a pamiętasz taką serię z imionami? Młodzieżowa taka, miałam chyba wszystkie książki z tej serii.
Potem miałam przerwę w takim solidniejszym czytaniu, a potem lawina ruszyła po przeczytaniu " Gosposi prawie do wszystkiego" Moniki Szwai
To była przełomowa książka która sprawiła to, że musiałam kupić biblioteczkę dostosowaną do ilości moich książek. Moje dziwactwo związane z czytanie? Chyba takie, że nałogowo kupuję. Nie gniewaj się za to co napiszę, ale jakoś biblioteczna książka nie ma takiego smaczku, jak ta pachnąca - prosto z księgarni :) No i jeszcze to, że mam słabość do naszych polskich pisarek :)
Jutro wyruszam do Lublina - tam czekają mnie niezwykłe chwile na spotkaniach z Czytelnikami moich wierszy, jak i w domu cudnych , kochanych Przyjaciół. Oczywiście w torebce książka - bo to 5 godzin w pociągu :) Pozdrawiam serdecznie
Oczywiście, że pamiętam serię "Portrety", tez czytałam. Ja kupuję i dostaję książki, a kiedy robi się naprawdę ciasno, zanoszę w darze do zaprzyjaźnionej biblioteki, z której korzysta wiele starszych osób i często nie stać ich na kupno drogich jednak książek. Samych miłych chwil w Lublinie :-)
UsuńA ja kupuję. Także stare książki z biblioteki. Udało mi się w ten sposób zdobyć kilka ciekawych pozycji. A jeśli chodzi o rozmowę o książkach i filmach, masz rację. Na szczęście mam w pracy jednego pasjonata literatury i dwóch kinomaniaków, więc wymieniamy się poglądami.
OdpowiedzUsuńNa szczęście też mam takie koleżanki do rozmów "kulturalnych" i o tzw. sensie istnienia...
UsuńMam sporą bibliotekę domową ale głównie z czasów panieńskich. . . oj... zawstydziłaś mnie trochę - kiedyś uwielbiałam Dzieci z Bullerbyn uwielbiałam Krystynę Siesicką Zapałkę na zakręcie łykałam w całości - Makuszyński, Stanisława Fleszarowa- Muskat ...A teraz niestety preferuję audiobooki - ale się stoczyłam
OdpowiedzUsuńA ja własnie nie próbowałam, a przecież lubiłam kiedyś słuchowiska radiowe. Moim zdaniem nie stoczyłaś się, ale idziesz z duchem czasu, chociaż znalazłam kiedyś taki demotywator, że słuchanie książki z audiobooka jest jak zaspokajanie głodu przez oglądanie jedzenia. Muszę spróbować... Miło znów Cię gościć:-)
UsuńJestem cały czas :) Ciągle podczytuje ale ambitne plany i szczytne cele niweczą zakusy dłuższego posiedzenia przy kompie. :) Słucham często jak biegam .... Godzinka co drugi dzień. A czytam wszystko co wystukasz
UsuńPodziwiam, że biegasz, ja kiedyś próbowałam, ale jednak wolę długie wędrówki i rower. Chyba za późno zaczęłam... Ale bardzo kibicuję wszystkim biegaczom, np. w maratonie Wings for life. U nas za parę dni Bieg Piastowski.
UsuńPozdrawiam serdecznie:-)