Fajnie gdy mąż ma dzień wolny w pracy, zrobi zaopatrzenie, obiad ugotuje...gorzej, jeśli zacznie rozglądać się po domu i szukać co by tu naprawić, zmienić i jeśli lubi majsterkowanie, to na pewno coś do roboty znajdzie. W dodatku gdy można połączyć zakupy i majsterkowanie to już taki mąż jest w niebie.
Zaczęło się od wymiany żarówki, która się przepaliła. Poszedł mąż do sklepu, a tam wyprzedaże, więc wymyślił, że przy okazji wymiany żarówki wymieni także lampę w przedpokoju. Kupił nową, założył i byłoby dobrze, gdyby nie pomyślał, że szkoda starej lampy i można zmienić także lampę w ubikacji (łazienka i toaleta osobno). Jak pomyślał, tak uczynił. Wróciłam akurat do domu z myślą, że włączę pralkę, zajrzę do laptopa i poczytam przy herbatce. Miała nastąpić prezentacja, mąż nacisnął włącznik i... stała się ciemność, brak prądu objął także pozostałe urządzenia elektryczne w domu. W dodatku nie pomogła interwencja w centralce z korkami, okazało się, że korki wysiadły na klatce w pionie, a klucz od szafki ma pogotowie techniczne. Trzeba było więc dzwonić po fachowców. Pralka czekała samotnie, książkę czytałam przy świecach w kuchni i patrzyłam czy z lodówki nie kapie woda...
Na szczęście fachowcy przybyli na tyle szybko, że lodówka nie zaczęła się rozmrażać. Okazało się, że żarówka przepaliła się dlatego, że stara lampa była już felerna i należało założyć na powrót w ubikacji tę, która wisiała uprzednio.
Ale następnego dnia mąż zaczął mieć wątpliwości czy zakup był dobry, bo lampa tak średnio mu się podoba. Ja w pierwszej chwili nie byłam zakupem zachwycona, ale z kolei teraz podoba mi się coraz bardziej.
Czy wasi mężowie(partnerzy) też miewają podobne zrywy?
Od razu przypomniał mi sie jeden z odcinków Czterdziestolatka, kiedy Stefan poszedł na przymusowy urlop :) Pamiętasz Joasiu jak stał z Maliniakiem po robaki? :) Mój mąż nie ma takich zrywów technicznych, ale czasem ma natchnienie do chowania umytych naczyń w kuchni i chowa je nie do końca wyschnięte z suszarki a mnie to bardzo irytuje, bo potem w szafkach czuć wilgocią i pleśnią. Nic mu nie mówię, bo wiem że nie każdy mąż jest do tego skłonny. Jakoś przeżywam ten jego zryw :)
OdpowiedzUsuńTak sobie właśnie pomyślałam, że Czterdziestolatek i podobne seriale doskonale odzwierciedlały tę naszą rzeczywistość, trochę przerysowując, ale jednak...mam nadzieję, że już Ci lepiej :-)
UsuńJa tam się boję jak mój Ślubny ma za dużo wolnego czasu , bo wtedy wpadają mu do głowy rożne dziwne pomysły. Wczoraj na przykład , mimo ograniczonego czasu wymyślił że może by tak ...wymienić parkiet w pokoju !!!! Czujesz bluesa ???? Ja już mam gęsią skórkę na samą myśl o tym !!!! . U mnie w domu każdy remont to kolejna wojna domowa , więc podziękuje za to ;) . Już myślę jakby go odwieść od tego planu .
OdpowiedzUsuńO matko! Chociaż przypomniałaś mi jak mój mąż TYLKO poprawiał kawałek ściany w salonie tydzień przed Wielkanocą i spadła połowa tynku, koszmar, bo już miałam posprzątane...
UsuńAle przy okazji spędziłaś niepowtarzalny wieczór przy świecach :) .
OdpowiedzUsuńNo nie był aż taki niepowtarzalny...
UsuńMój Narzeczony ma zrywy bardziej spożywcze. Czasem kiedy jesteśmy sami może przez kilka dni na okrągło jeść kanapki i mówi, że nic więcej nie trzeba, a potem coś go złapie, robi wielkie zakupy i albo stoję pół dnia przy garach żeby to wykorzystać albo trzeba mrozić/przetwarzać w inny sposób żeby się nie zepsuło:D
OdpowiedzUsuńOj, zrywy logistyczne, a zwłaszcza promocje, to jeszcze inna bajka, moze kiedys napiszę...
UsuńMiałaś cudowny wieczór przy świecach :) a Ty się oczywiście czepiasz! :) no jak tak możesz, mężuś chciał dobrze dla Ciebie, niespodziankę zrobić :) Mój aż takiej inicjatywy nie ma... jak pranie wstawi Luby mój to oczekuje że zaraz go nagrodz czy coś :D To samo jest przy sprzątaniu :) To ja oczywiście wyskakuje z tekstem że pochwały za podstawowe rzeczy skończyły się już dawno temu, teraz musi się wysilić :)
OdpowiedzUsuńNo własnie, a znasz ten tekst: umyłem Ci piec... w dodatku piec i czajnik lśnią czystością, ale podłoga już nie...ale doceniam oczywiście :-)
UsuńAsiu to co Cię spotkało nie było fajne,ale ciągle byłam uśmiechnięta czytając .Nie był to "koniec świata" dla Ciebie ,bo jak pamiętam brak światła u nas,to mój najmłodszy syn po prostu jakby nie potrafił normalnie funkcjonować.Tak pomyślałam,że pewnie dobrze ,że mój mąż przy swojej pracy nie ma wolnych dni ( co prawda wyjątkowo może sobie zrobić).
OdpowiedzUsuńA jako taki zryw ....to potrzeba "upychania" wg mnie niezbyt przydatnych rzeczy....wg zasady wszystko się przyda,ale to chyba siedzi w "głowie" odziedziczone po swojej mamie....
Mój syn czuje się zagubiony już bez Internetu, że o telefonie nie wspomnę...a chomikowanie kabli do niczego i śrubek do wszystkiego to chyba każdy facet ma we krwi :-)
UsuńMąż, któremu się chce stanąć przy garach - bezcenny.
OdpowiedzUsuńCo do "zrywów", u pana M. ograniczają się one do wrzucenia prania do pralki i jego rozwieszenia oraz podlania kwiatów. Ewentualnie wzywa fachowca, jak trzeba coś w domu naprawić. Najczęściej jednak jego pomysły to kupienie czegoś do żarełka. Niespodziewane pomysły upiększania domu to moja domena. Pozdrawiam.
Muszę mojego pochwalić, że przy garach staje często, więc na inne fanaberie nie narzekam za bardzo :-) Serdeczności :-)
UsuńTaak, nie można dopuścić, by chłop miał czas wolny. Już się boję jego emerytury. Ale czy u Twojego to nie był przypadkiem zryw romantyczny? Taki wieczór przy świecach... Jakie to ładne!
OdpowiedzUsuńTak mu chyba wyszło przypadkiem, ale masz rację, facet gdy ma wolne staje się niebezpieczny :-)
UsuńTak jest, gdy facet bierze się za coś na czym się nie zna. Twój mąż chyba nie jest typem "złotej rączki". :)
OdpowiedzUsuńA wręcz przeciwnie, ale tu miał pecha, bo oprawa miała ukryty feler. Życzyłabym każdej kobiecie takiego majsterkowicza....
Usuńhaha, no mój mąż aż tak nie "szaleje" :D zwykle jeśli ma wolny dzień, albo więcej czasu, zaszywa się w komórce i wciąż porządkuje, układa, przekłada, montuje... komórka to jego ulubione "domowe" pomieszczenie :D
OdpowiedzUsuńSłyszałam o takich komórkach, piwnicach, garażach, co oni tam robią godzinami?
UsuńŻeby chociaż coś "wyprodukowali"....
Czasem trzeba dać się wykazać mężczyźnie, choćby i nie był złotą rączką albo zwyczajnie mu nie wyszło. A nawet pochwalić za dobre chęci, bo przecież takie miał. Nam, kobietom też nie wszystko się udaje. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJasne, a żeby było śmieszniej to musiałam męża przekonywać 2 dni, że ta lampa coraz bardziej mi się podoba :-) Serdeczności...
UsuńO tak! Mój też ma takie zrywy, średnio raz w miesiącu. Przez większość czasu leży na kanapie i udaje, ze nie słyszy, kiedy proszę go o zaangażowanie w domowych obowiązkach. Był taki incydent, że chcąc zmusić go do poodkurzania mieszkania, manifestacyjnie przerwałam gotowanie obiadu i usiadłam z książką w fotelu. Dopiero wtedy dotarło do niego, ze mi też może się nie zechcieć ;-) Ale kiedy ma zryw, to klękajcie narody! Oczywiście każdy jest mu do pomocy potrzebny. Ktoś ma coś przytrzymać, ktoś coś przynieść, inny coś znaleźć. Chyba już wolę, kiedy siedzi cicho na tej swojej kanapie...
OdpowiedzUsuńJak to mówią : z deszczu pod rynnę... nie ma ideałów i my też nie jesteśmy, na szczęście idealne :-)
UsuńZłoto nie mąż! Nie mam przypadkiem starszego brata :)
OdpowiedzUsuńStarszego brata brak, niestety....
Usuń:) Z dwojga złego lepiej jak mąż się nudzi - z moich "nudów" wynikła wymiana podłogi i dewastacja połowy domu a tu końca nie widaaaaać :(((
OdpowiedzUsuńNo Ty to potrafisz się nudzić... jakbyś tak ponudziła się u mnie, to może coś twórczego by z tego wynikło? Wal jak w dym...
UsuńLepiej jak chłop się nie nudzi ;) Takie nudzenie zazwyczaj kończy się spustoszeniem w domostwie ;)
OdpowiedzUsuńA najgorsze, że jemu przeszkadza to, na co ja nie zwracam uwagi i odwrotnie, ostatnio coś napomknął, że sufit tu i tam mu się nie podoba, już się boję....
UsuńMojego zapędzić w domu do zrobienia czegokolwiek to wielki sukces, a że nigdy nie ma czasu to gdy wolna niedziela chce odpocząć, jednak jak już się zabiezrze w koncu za coś wyproszonego to zrobi to idealnie, bo to taki mechanik od wszystykiego, nie tylko od samochodów, jedyną rzeczą której się nie tylka to komputer chyba że poprzegląda strony.
OdpowiedzUsuńCzyli u Twojego ilość przechodzi w jakość, a poza tym nikt nie musi znać się na wszystkim...
Usuńmój prawie były, miał kiedyś wymienić klamkę w drzwiach w JEDNYM pokoju, bo tam się zepsuła... wracam z pracy, a tu klamki wymienione w drzwiach od trzech pokoi ("bo sobie pomyślałem, że we wszystkich będą takie same" - koniec cytatu) , i, co najlepsze, w każdym z nich są teraz problemy z zamykaniem.... jak to mówią, nadgorliwość jest czasem gorsza od faszyzmu...
OdpowiedzUsuńmiłego dnia :)
Oj, tak! ja się boję, gdy mąż rozgląda się i szuka czegoś do roboty, to zawsze źle wróży...
UsuńMój mąż ma zrywy, jak zagrożę mu rozwodem :) A tak serio, to nie ma nigdy. Sam z siebie- nie. Jak go poproszę, albo wymuszę na nim, to zrobi. Jeśli ma dzień wolny, to wstanie, zje śniadanie, wróci do łóżka z pilotem w ręku i poczeka, aż wrócę z pracy. Kran mi cieknie w łazience już pół roku (i naprawdę, nie przesadzam, bo pierwsze duże krople pojawiły się wiosną), lodówka może być pusta, podłoga może się kleić. Nieważne. On ma wolne, więc musi odpocząć, szkoda że ja nie mam wolnego, bo nawet na urlopie zasuwam od rana do nocy ze wszystkim :(
OdpowiedzUsuńBo my tak mamy, Aniu, że nawet na urlopie szkoda nam czasu na nicnierobienie...ale czy czytanie to lenistwo?
UsuńEhhh, mój mąż rzadko ma wolne...ale to typ złotej rączki, więc awarii brak;) Kurcze, no nie mam do czego się przyczepić;) Na razie bynajmniej;)
OdpowiedzUsuńJa w sumie też, ale najlepszemu magikowi zdarza się wpadka:-)
Usuńjasne, że mają takie zrywy, nieraz głęboko oddychałam i ganiłam się w myślach, by nie wyjść z mądrością, po co się za to brał...bo z takimi rzeczami jest tak, że jak jedno się zmieni, to wtedy okazuje się, że kolejne też trzeba...no i nie ma końca....;)
OdpowiedzUsuńNajgorzej, gdy coś nie jest po mojej myśli,a muszę robić dobrą minę do złej gry...
Usuń