Bywali kiedyś STACZE KOLEJKOWI , którzy zarabiali na życie lub dorabiali do renty staniem w kolejkach za kogoś : do sklepu po upragniony towar, który mają rzucić, do rejestracji w przychodni, do urzędu. Gdy nie mógł ktoś stać sam, a było go stać, płacił staczowi. Od jakiegoś czasu natomiast obserwuję facetów w różnym wieku,przeważnie jednak chyba starszych (może emerytów), którzy wystają godzinami w stałych miejscach, jakby przenieśli swoje życie z domów na zewnątrz. Przyszła mi do głowy nazwa STACZ ALTERNATYWNY. Bo jakby stać nie muszą w konkretnym celu, ale stoją pojedynczo lub grupami, nie są bezdomni, wyglądają w miarę schludnie, a co robią? Rozmaicie: jedni przyglądają się przechodzącym, inni podglądają jak pracują służby miejskie (takie wywożenie śmieci lub praca koparki to niezwykle zajmujący obiekt dla obserwacji), jeszcze inni dyskutują, wymachując laskami (teraz już nie mogą złorzeczyć - panie to wszystko przez Tuska).
Są też stacze przypisani do sieci Biedronka, którzy schodzą się grupowo, robią zrzutkę na wino marki wino lub najtańsze piwo, wypijają pod sklepem i po krótkiej wymianie wrażeń, co tam u kogo ostatnio, gdzie była rozróba, kto nie wrócił na noc do starej, wykonują kolejną rundkę zbiórkową.
Kiedyś taki stacz zaczepił mojego męża: pan da 2 zł na piwo, bo tak mi się pić chce. Mąż dał złotówkę za szczerość, stacz grzecznie podziękował, podszedł do kolegi stacza i podliczali groszaki, na jakie piwo wystarczy.
Jest także gatunek STACZY KLATKOWYCH: tacy dosyć młodzi mężczyźni, nie wiadomo czy powinni być w szkole czy w pracy lub żadna z opcji i stoją godzinami w wejściu na klatkę schodową, z rękami w kieszeniach, gadają nie wiadomo o czym, taki chyba sposób na życie...czasami nawołują kolegę z innego bloku lub śledzą coś na swoich telefonach komórkowych, czasami coś piją i konsumują.
Zdarzało się, że sąsiadki z parteru w moim bloku przeganiały takich staczy, bo zostawiali po sobie śmietnik. Nie wiem czy to tak przyjemnie wystawać na ulicy, może w domach im duszno, może to taki alternatywny Internet, a zawsze taniej niż w knajpie...
A każ takiemu w autobusie czy tramwaju stać...ojojojoj. Ale będzie mamrotał i biadolił :) Może to stanie to tak dla zabicia czasu?? A może żona mu gdera za bardzo ? A może ...może....Reszta staczy mi nie przeszkadzała poza staczami klatkowymi. Wypowiedziałam im wojnę i powiedziałam że pod moimi drzwiami pluć przeklinać i palić nie będą...a że młode stacze więc wypluty słonecznik pozamiatali a że zimno i stać nie mieli gdzie następnym razem zadzwonili grzecznie przepraszając zapytali czy mogą sobie postać na "mojej" klatce. Ujęli mnie szczerością i łaskawie zezwoliłam młodym staczom z zakazem plucia i palenia oczywiście :)
OdpowiedzUsuńOd nas na razie też się młodzi wynieśli, stacze innego rodzaju mi nie wadzą, jeśli nie zaczepiają, tylko dziwię się, że im nie zimno...
UsuńOd wiosny do jesieni widzę nie "staczy", ale starszych panów siedzących na ławkach, obserwujących przechodniów i wszystko, co dzieje się w zasięgu ich wzroku. Nie każdy emeryt musi tak się nudzić, widocznie nie mają pomysłu na swoje życie.
OdpowiedzUsuńNo chyba nie mają, a spacer niektórzy uważają za stratę czasu, jakby stanie było czymś ciekawszym...
UsuńMoże brak miejsc takich dla emerytów i dla tych młodszych? jak myślisz czy takie klubo - świetlice, gdzie nie trzeba by za nic płacić a można by się spotkać to nie był by jakiś pomysł? Tylko kto ma się tym zająć. U nas marnuje się ogromny dom parafialny. Kiedyś były organizowane w nim rekolekcje dla młodzieży, ale zbyt duży kłopot. teraz stoi pusty a młodzież oblega i niszczy przystanek autobusowy. Nie ma się gdzie podziać. Ale kogo to interesuje...Emeryci też siedzą z nosami przy szybach i żyją życiem innych bo nie ma z kim zagadać o swoim. A dobra kościelne się marnują ech...
OdpowiedzUsuńGabrysiu, to też prawda, ale u mnie są kluby i miejsca spotkań nawet dla seniorów i gdy zaglądam na lokalne strony , żeby poczytać co w moim mieście ciekawego, to widzę, że chodzi garstka osób i to tych samych...
UsuńA dlaczego nie ma staczek? Bo kobieta zawsze ma coś do roboty czy to młoda, czy to stara. A ci faceci, to takie trutnie - na żony tylko narzekają, w domu w niczym nie pomogą, wolą mitrężyć czas nie wiadomo na czym. Od dawna uważam, że to gorszy gatunek, choć niektóre kobiety też mają swoje za uszami. Jednak chyba są w mniejszości, albo mniej je widać ;).
OdpowiedzUsuńTo prawda, kobitki na ulicach nie stoją, ale za to tkwią w oknach w papilotach na głowie i zamiast w telewizor patrzą przez okno...
UsuńMam wrażenie, że taki stacz to element folkloru - miejskiego czy wiejskiego :) Choć na wsi raczej chyba są "siadacze" :) Ja przynamniej tak obserwuję ;) Siedzą na ławce przed domem lub pod sklepem :) Póki są niegroźni - lubię ich :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Faktycznie, to już chyba lokalny koloryt, każda miejscowość ma swoich ławeczkowiczów lub staczy :-) jak jedziemy przez Polskę to widujemy takich wszędzie...
UsuńNie miałam pojęcia, że istniał taki pseudo-zawód jak "stacz" i po chwili namysłu doszłam do wniosku, że faktycznie kiedyś to miało sens. Dziś do grupy alternatywnych staczy dorzuciłabym towarzystwo trzepakowe pod moją szkołą (i pewnie nie tylko moją) Kawałek od budynku szkoły znajduje się osiedle i klasyczny trzepak, a to miejsce spotkań i integracji zarówno pierwszaków jak i maturzystów (głównie się tam pali) bez względu na temperaturę i pogodę zawsze pełno staczy ;)
OdpowiedzUsuńMasz rację, też widuję takie kluby strzelających w płucko i ozdabiających chodnik petami i wypluwkami...niektórzy palą w rękawiczkach ;-)
UsuńO istnieniu "staczy kolejkowych" dowiedziałam się z serialu "Zmiennicy". Natomiast "klatkowych" ani przed sklepami nie uświadczysz w mojej okolicy. Starsi panowie z rzadka kokoszą się na ławeczkach osiedlowych. Może przyczyna tego stanu rzeczy leży w tym, że w wielkim mieście jest więcej możliwości na spędzanie wolnego czasu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPewnie coś w tym jest, albo mieszkasz w porządnej okolicy ;-)
UsuńZawsze to jakaś rozrywka. Obserwowanie życia osiedla jest ciekawsze niż telewizja. I wrażeniami jest się z kim podzielić. Wolę takich alternatywnych staczy niż poczekalniowych, w kolejce do lekarza.
OdpowiedzUsuńO tak, przychodnia i jej bywalcy to jeszcze inna bajka, czasem mam wrażenie, że niektórzy nawiedzają lekarzy towarzysko...
UsuńJeśli idzie o młodych wystających na klatkach, to sprawa jest dość prosta. Rodzice nie chcą ich u siebie w domu. Ja zawsze wpuszczałam kolegów synów, choć mąż dostawał wściku, jak potykał się o stosy butów w przedpokoju, ale wolałam mieć ich w domu, niż nie wiadomo gdzie.
OdpowiedzUsuńTo przykre, jeśli dziecko nie może zapraszać kolegów. Kiedyś piekłam hektary pizzy dla syna i jego kolegów lub smażyłam naleśniki. Teraz zamawiają do domu, żeby mnie oszczędzić, choć rzadko, bo syn w innym mieście ...
UsuńDzięki Bogu poszło! O komentarzu piszę :) Ostatnim razem poległam...
OdpowiedzUsuńCzasem bywają takie awarie i nigdy nie wiadomo dlaczego...
UsuńJesteś świetną obserwatorką Jotka :) dodałabym jeszcze SIADACZY AUTOBUSOWO-TRAMWAJOWYCH. Czyli te Panie (najczęsciej), które uwielbiają podróżować rankami, w godzinach szczytu, transportem miejskim. I które wszem i wobec głoszą jak niekulturalna jest młodzież w dzisiejszych czasach i nigdy nie ustępuje im miejsca... Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńA ta młodzież czasami może czuć się gorzej i słabiej niż niejeden starszy pasażer. Takie paniusie, gdy ja byłam młoda musiały siedzieć w autobusie, ale w kolejkach potrafiły stratować innych...
UsuńDokładnie, co potwierdza że nie chodzi o to, że "młodzi nie ustępują" albo "Starsi muszą siedzieć" tylko wszystko zalezy od charakteru. Widzę też pełno Pań, które dziękują serdecznie za miejsce i takie, które "kochaneczku,jadę tylko dwa przystanki, ale dziękuję".
UsuńJak tak się zastanawiam nad tymi "staczami"to w ubiegłych latach szczególnie w porze letnio-jesiennej trochę ich było,a to na ryneczku dukielskim,a to blisko jakiegoś sklepu bo tam ( słusznie) mogło coś im "kapnąć".Teraz albo jestem mniej uważna albo z różnych powodów gdzieś się "przenieśli"....niektórzy całkiem w "inny świat"."Staczki" natomiast spotykam ,ale w moim środowisku (małego miasteczka) to jest po prostu wpisane....w krajobraz?
OdpowiedzUsuńTak jak ławeczka w serialu RANCZO,taki lokalny głos ludu...
UsuńO staczach kolejkowych do lekarza gdzieś tam się jeszcze czasem słyszy. W sumie to sama mam ochotę czasami takiego stacza wynająć, bo w poczekalniach do lekarzy, czy na badania wystałam się już 3/4 swojego życia :)
OdpowiedzUsuńTych różnego rodzaju staczy też mam okazję spotkać, a to pod sklepem, a to w parku, czy na placku z huśtawkami, bądź przy boisku piłkarskim.
Siadaczy ławeczkowych też nie brakuje w mojej okolicy, więc jak widzę po komentarzach, to raczej standardowe i powielane zajęcie, a może hobby? ;)
Uściski serdeczne przesyłam
To pewnie wszystko po trochu, z nudów, z braku zainteresowań, w ucieczce przed gderaniem żony lub hałaśliwymi wnukami...
UsuńDla Ciebie tez Gabuniu same serdeczności:-)
Cenne obserwacje :) A stacze to element krajobrazu w wielu miejscach, pewnie z nudów tak sterczą i czekają na lepsze czasy ;)
OdpowiedzUsuńTylko ciekawe, co według nich znaczą lepsze czasy? To pewnie taki ich klub pod chmurką:-)
UsuńW sumie w różnych miejscach podobne zachowania, ciekawostka...
To bardzo ciekawy temat :) A takich staczy alternatywnych też czasem warto poobserwować ;) Ja bardzo często nazywam ich aborygenami, takimi stałymi bywalcami, mieszkańcami, którzy wszystko wiedzą i wszystkich znają :)
OdpowiedzUsuńŚwietne określenie! Wiesz, zauważyłam na australijskich filmach, że aborygeni też w tych miasteczkach białych ludzi wystają tu i tam , obserwując, śledząc, niemi posiadacze pierwotnych tajemnic...
Usuń