Od razu przyznam się, że za pączkami nie przepadam, może dlatego, że rzadko można kupić dobre paczki, a sama nigdy nie robiłam. Czemu? Bo nie opłaca się robić kilku, a pączki muszą być świeże i w 3-osobowej rodzinie ile można ich zjeść?
Najlepsze pączki robiła moja babcia, sprężyste, z marmoladą, obtaczane w grubym cukrze. Podobne piekła moja ciocia Irena, ale do środka wkładała powidła śliwkowe własnej roboty. Moja mama robiła szybką wersję pączków z serka homogenizowanego, obsypywanych cukrem pudrem, wielkości orzecha włoskiego, ale następnego dnia już były niejadalne.
Dobre pączki jadłam kiedyś w Zakopanem w prywatnej cukierni, były wielkie i z konfiturą z róży wewnątrz i tej konfitury było sporo i wcale nie kosztowały majątek. Jak słyszę, że u Magdy Gessler pączki są po 8zł, to zastanawiam się kto kogo nabija w butelkę,,,
Nie zachwyciły mnie pączki od Bliklego, a próbowałam...
W moim mieście była kiedyś cukiernia STAROPOLSKA, przynajmniej z nazwy i tam można było kupić prostokątne pączki z konfiturą różaną, duże, przyznam, że smakowały mi bardzo, długo świeże i pachnące...niestety tej cukierni już chyba nie ma.
Dziś usłyszałam, ze zgodnie z tradycja trzeba zjeść przynajmniej 1 pączka, żeby mieć szczęście przez kolejny rok i zastanawiam się, gdzie te pączki kupić i jak je potem spalić, żeby nie poszło w boki...
Tłusto, ale smacznie, jak tu się nie skusić. 1 pączek to wprawdzie 200 kcal, ale jeśli nie zje się obiadu, to 4-5 szt w bioderka nie pójdzie. Mam nadzieję.
OdpowiedzUsuńJotko, blog mój unicestwiony i raczej się nie odrodzi, ale pozwolę sobie wpadać od czasu do czasu w Twoje progi. Miłego dnia.
pani L.
Może zmienisz zdanie co do bloga, znika już trzeci blog z tych, które odwiedzałam...ale oczywiście zapraszam, bo bardzo cenię sobie Twoje komentarze :-)
UsuńZjadłam 1 pączka, na razie....
Siła wyższa, a ściślej, trzeba uważać co się pisze na swoim blogu(!) ale wpadł mi do głowy zupełnie nowy pomysł, założyłam nowy blog pod tą samą nazwą, ale na razie tylko z krótkim info, bo póki co nie bloguję.
UsuńPS pożarłam masę pączusiów... dla towarzystwa cygan dał się powiesić, a ja przytyję.
Pozdrawiam
W takim razie czekam cierpliwie...
UsuńSerdeczności :-)
Co roku piekę pączki i nawet nieźle mi wychodzą. W tym postanowiłam zrobić bezglutenowe, w związku z moją dietą ( a niektórym też dobrze robi przy okazji :) i użyłam mąki uniwersalnej bez glutenu. Niestety ciasto poszło dla kur. Nie ma glutenu - nie ma pączków - jest babka :) Buziaki
OdpowiedzUsuńOj, nie wiedziałam że umiesz robić pączki i nie wiedziałam, że mąka bezglutenowa nie nadaje się...
UsuńTo mają kury karnawał, Gabrysiu, może przełoży się to na specjalne jajka? Ale babka tez super!
W moim przypadku tradycji stało się zadość... zjadłam jednego pączka.I tak Jak Ty Asiu nie przepadam....Corocznie smażę faworki,a kilka lat temu spróbowałam także upiec faworki w piekarniku (podobno bardziej dietetyczne?).Za pączki się nie biorę,ale w Dukli jest takie jedno miejsce -potocznie nazywamy je "U kochaniutkiej" gdzie są pyszne pączki z "różą" takie najbardziej lubię.Od Bliklego także miałam okazję jeść.A co do Magdy Gessler,jak ostatnio byłam w W-wie,moja przyjaciółka zaprosiła mnie na jedzenie w jej restauracji....szczerze powiem,nie mam pojęcia czym niektórzy się tak zachwycają ,takie ochy i achy.....Gabrysiu to przy okazji kury Twoje też zaznały "tłustego czwartku"....a co każdemu się należy....
OdpowiedzUsuńMoja mama robiła z ciasta na faworki róże karnawałowe z konfiturą w środku...podoba mi się nazwa "U kochaniutkiej", chyba domyślam się skąd się wzięła...a kury Gabrysi faktycznie miały wypas :-)
UsuńNajlepsze pączki robiła moja mamusia ...ale to było i minęło, niestety. Objadać się pączkami nie będę, bo jakoś teraz za nimi nie przepadam ,lecz by tradycji stało się zadość jednego sobie nie odmówię - co tam ! :)
OdpowiedzUsuńWszystkim życzę smacznego ! ;)
Jeśli zjesz jednego to już tradycji stanie się zadość, smacznego więc:-)
UsuńKochana Asiu właśnie upiekłam pączki, zapraszam Cię serdecznie. Akurat tak się złożyło, że jestem sama, więc w Twoim towarzystwie będą lepiej smakować.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :) .
Oj, Tereniu, masz złote rączki, zjedz za moje zdrowie, jesteś kochana tak pięknie zapraszając :-)
UsuńZjadłam dwa, więc jednego za Ciebie i obydwie będziemy miały szczęście,/podobno jednego trzeba w ten dzień/ właśnie na szczęście bo innej opcji nie ma, jak się ze mną trzyma. ;) .
UsuńJa zjadłam dzisiaj już dwa i na tym poprzestanę. Niestety cukiernia, która serwowała najlepsze pączki w moim mieście od kilku lat jest nieczynna.
OdpowiedzUsuńNo co to jest z tymi cukierniami, już któraś osoba mówi o likwidacji, za to sklepy z alkoholem i tytoniem rosną jak grzyby po deszczu...
UsuńSkoro trzeba zjeść przynajmniej jednego pączka, to ja będę miała baardzo szczęśliwy rok ;)
OdpowiedzUsuńI tak trzymaj, trzeba szczęściu dopomóc :-)
UsuńNie jestem przesądna - co ma być i tak się stanie :) Obejdzie się bez pączka (nie lubię), za to będzie chrust (to chyba to samo, co faworki?) na spotkaniu ze znajomymi i na nie cieszę się najbardziej. Oczywiście mam na myśli spotkanie :)
OdpowiedzUsuńFaworki tez się chyba liczą, też smażone na tłuszczu i tez karnawałowe :-)
UsuńA ja jako cukrzyk też zjadłam pączka i chrustu trochę, więc mam nadzieję, że rok będę miała udany zwłaszcza, że szykuję się do poważnego zabiegu i wszystko się może zdarzyć. Do tych frykasów dodam jeszcze oponki, które uwielbiam. Najlepsze pączki piekła moja śp. babcia, a teraz kupujemy w miejscowej cukierni i nie są najgorsze :)
OdpowiedzUsuńUdanego popołudnia Asiu i smacznego tłustego czwartku :)
Tradycja dopieszczona, więc szczęście MUSI Ci sprzyjać, a gdy do zabiegu będzie blisko to daj znać, będziemy słać pozytywną energię w Twoja stronę :-)
UsuńI wzajemnie kochana, samych smaczności:-)
W Szczecinie jest taka sieć Pączki Babci Janci (czy jakoś tak), która robi je po prostu rewelacyjnie! Każdemu kto będzie miał okazję być w moim mieście polecam spróbować! Zakochacie się! Pączki są świeże, pyszne i w wielu najróżniejszych smakach (od tradycyjnej róży, po maliny z czekoladą, milky waya,krówkę itd.). Cena też jest przystępna, bo 2,50 zł za pączka to nie jest źle (Oszaleli z tymi pączkami po 8 zł ?! W gardle by mi taki stanął :P).
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu regularnie je co weekend kupuję, więc dla mnie nie tylko czwartek jest tłusty, ale praktycznie każdy weekend :P
Dla takich pączków robię wyjątek od mojej zasady jedzenia tylko wypieków rąk własnych :D
UsuńNo bajecznie to opisałaś i chociaż za paczkami nie przepadam, to na te Babci Janci na pewno bym się skusiła...fakt 8zł za pączka - też by mi w gardle stawało...
UsuńPrzez cały Tłusty Czwartek we wszystkich pączkowych rozmowach ze znajomymi, tak je zachwalałam, że chyba Babcia Jancia powinna mi jakiegoś pączka co jakiś czas gratis dawać, bo na pewno pozyskała wielu nowych klientów :D
UsuńJa również nie przepadam za pączkami, a jak już to tylko hiszpańskie. Słuszne spostrzeżenie o kupno dobrego pączka naprawdę dziś ciężko. W Warszawie jest taka cukiernia do której dziś ustawiały się gigantyczne kolejki, ponoć takie dobre wypieki. No ale do Warszawy mam za daleko by przetestować samej ;) Dlatego w ramach "tłustego" święta postanowiłam sięgnąć po gorącą czekoladę, w końcu w boczki i tak pójdzie, więc niech idzie coś co naprawdę lubię ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, jak się tuczyć, to czymś co bardzo lubimy, a swoja drogą czemu wszystkie przysmaki muszą iść w boczki?
UsuńMogłyby znaleźć inne drogi te komórki tłuszczowe...
Mógłby iść w mózg i człowiek stawałby się jeszcze mądrzejszy - przyjemne z pożytecznym ;)
UsuńPyszne pączki i chrusty piekła moja mama. Mnie ciasta drożdżowe nie wychodzą. Terenia ( blog ,,Z prowincji" podała przepis na pączki. Wypróbuje kiedy będzie nas więcej czyli w okresie Wielkanocy, odwiedzą nas córki. Kupiłam 8 pysznych pączków, w dwóch różnych cukierniach, zostały jeszcze na jutro.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Jotko:)
U mnie wszystko, co z drożdży robi mój mąż, teściowa go nauczyła...
UsuńŻyczę udanych wypieków:-)
Nie martw się, ja dzisiaj też pączka nie jadłam, bo ich po prostu nie lubię. Także, jesli będziemy nieszczęśliwe to obydwie, a nudzić się razem to już rozrywka! ;)
OdpowiedzUsuńJa zjadłam dwa razy po pół, ale z różnych cukierni...druga połówka za Twoje zdrowie :-)
UsuńDziękuję bardzo! Ja za to dzisiaj nadrobiłam ciastem, więc chyba też się liczy :)
UsuńMój rezultat na ten rok - 5 pączków :D I tylko domowych, w wykonaniu mojej mamy :)
OdpowiedzUsuńJak domowe i w dodatku mamy, to w biodra nie wchodzą :-)
UsuńJa dziś odstąpiłam od wszystkich norm zdrowego odżywiania i rozsądku i zjadłam aż sześć dużych pączków i nic oprócz tego ha ha ha. Na pierwsze śniadanie pączek, na drugie pączek, na obiad też pączek i to samo na kolację. A jutro z powrotem owsianka :)
OdpowiedzUsuńFajna dieta, ale w końcu to tłusty czwartek :-)
UsuńTeż nie bardzo lubię. Zwłaszcza, że żadne nie wytrzymają porównania ze wspomnieniem...
OdpowiedzUsuńZwykle spędzaliśmy wakacje na wsi, u najstarszej siostry mojej mamy. Była ona mistrzynią ciasta drożdżowego. Zmęczyło ją zagniatanie, więc samo formowanie pączków przekazała drugiej siostrze. Tej nie przyszło do głowy, że pączki rosną. Robiła więc spore, takie jakie powinny być już po usmażeniu i nadziewała przepysznymi domowymi powidłami. Urosły przeogromne, wielkości piłki do ręcznej. Chrupiące z zewnątrz, puszyste w środku. Jeden wystarczał za cały obiad. Mmmm, jeszcze teraz ślinka mi cieknie na wspomnienie. Nigdy później nie jadłam czegoś tak pysznego
No właśnie , wszystko, co wspominamy czule jest zawsze lepsze, smaczniejsze, idealne wręcz i bez konkurencji...
UsuńJeśli mam ochotę na pączka, to idę do cukierni, którą potocznie nazywamy na studiach Trumienką. Cukiernia ta mieści się obok zakładu pogrzebowego, stąd nazwa. NA co dzień mają tam szeroki wybór pączków - chyba z 7 rodzajów, niestety w Tłusty Czwartek sprzedają tylko pączki z różą, a w kolejce trzeba czekać nawet dwie godziny.
OdpowiedzUsuńFajna nazwa, nie ma co! Ale widzę, że górują pączki z różą.
UsuńNie wiem czy stałabym w takiej kolejce, chociaż stałam w długiej kolejce po lody w Krynicy :-)
Jest też we Wrocławiu lodziarnia Polish Lody, gdzie przy pierwszych promieniach słońca kolejki są przynajmniej 30-metrowe :)
Usuńkurczę, w tych babcinych pączkach to naprawdę jakaś magia jest. Bo chociaż z tego samego przepisu robiła i mama, i Ciotka, i ja nawet, to one nigdy nie były tak wybornie smaczne :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, takich jak pączki mojej babci nie robił już nikt, bo chyba dużo serca wkładała i robiła specjalnie dla wnuków...
UsuńPączki zalały wczoraj cały internet. ;-) Artykuły o tym, ile chemii jest w pączkach z marketu i o tym, ile trzeba te słodkości spalać, wymieszane z fotkami internautów, chwalących się tym, że tak, oni też kupili, zrobili i zjedli... Ufff. ;-)
OdpowiedzUsuńJa dostałam 2 pączki, więc zjadłam, żeby tradycji stało się zadość (w ciągu roku pączków nie jadam). Więc mam nadzieję, że z tym szczęściem to prawda. ;-) Pozdrawiam!
No widzisz, takie niby ciastko, a tyle zamieszania...
Usuńja też jeśli jem to tylko w ten czwartek, dla tradycji, bo niby nie wierzymy, ale kto wie?
na trzy osoby? a setkę jak są łakomczuchy :P te domowe są mniejsze, ja w tym roku na 4 osoby zrobiłam prawie 50, z czego sama zjadłam tylko trzy;) ale u mnie pączki są często, więc tłusty czwartek to bardziej na chrust się nastawiam, bo tylko raz do roku się robi:)
OdpowiedzUsuńSą dania i ciasta, które faktycznie raz do roku tylko naprawdę smakują, ale to tez ma swój urok:-)
UsuńMmmm, ale bym teraz zjadła pączuszka ;) Zgadzam się, bo naprawdę dobrego pączka ciężko dostać, chyba, że... Mieszka się w pobliżu mojej Babci! Robi chyba najlepsze na świecie, a myślę, że dla nikogo by nie zabrakło, znając moją Babcię - cała okolica zostałaby serdecznie obdarowana ;) Ale w tym roku postawiliśmy na pączki w wersji "light" (no nie wiem, czy pączki można nazwać "light", przecież to PĄCZKI) - pieczone w piekarniku, ale chyba bardziej przekonują mnie te ociekające tłuszczem... No co, raz w roku można ;)
OdpowiedzUsuńPączków light jeszcze nie jadłam, ciekawe...słyszałam też o faworkach pieczonych w piekarniku.A taka babcia to skarb!
UsuńU nas też jest Staropolska, ale ostatecznie niedaleko siebie mieszkamy... Natomiast zastanawiam sie czy u Ciebie jest Sowa, bo stamtąd pączki są najpyszniejsze na świecie (po 1,99). W tym roku obiecałam sobie, że tylko jednego zjem, a skończyło się na trzech :-/ Ale ten zapach, to było nie do odparcia!
OdpowiedzUsuńSowa oczywiście jest! Z tej cukierni najbardziej lubię tartaletki z jabłkami i rodzynkami lub z wiśniami i migdałami...no masz, już mi ślinka leci...
UsuńNo to zjadłam tego JEDNEGO, żeby losu nie kusić.
OdpowiedzUsuń:-)
Ja też wolałam nie kusić:-)
UsuńWitaj Asiu:))) Ja lubię pączki, choć zgadzam się z Tobą, że trudno znaleźć takiego prawdziwego...Szkoda:))) Lubię pichcić w kuchni, ale jakoś pączków jeszcze nie przygotowywałam, choć tyle razy to miał być już ten czas;)
OdpowiedzUsuńW tym roku zjadłam całe trzy i mam nadzieję na szczęście w przyszłych latach...Ehhh, żeby to od pączków zależało;))) Pozdrawiam:)
Od pączków pewnie to nie zależy, od łusek karpia pewnie tez nie, ale takie drobiazgi ubarwiają życie :-)
UsuńSerdeczności:-)