Koniec roku szkolnego to czas kupowania nagród książkowych.
Każda szkoła zainteresowana jest kupnem nagród wartościowych w dobrej cenie.
Wydawnictwa i księgarnie wysyłkowe wyspecjalizowały się w produkowaniu książek na okoliczność. Nie lubię kupować książek w sieci, zwłaszcza z przeznaczeniem na nagrody, bo zdarza się, że oglądamy zachęcającą okładkę, katalog kusi cenami, a w środku między okładkami jeden wielki bubel.
Nachalność firm wysyłkowych też jest porażająca, niektóre wysyłają do szkół swoich przedstawicieli, którzy strzelają focha, gdy oznajmiam, że albo już zakupiłam nagrody, albo nawiązałam współpracę z konkurencją.
Przychodzą też tzw. paczki pokazowe: czyli mam obejrzeć, wybrać i zamówić w dużych ilościach, najlepiej też gdybym całą paczkę zakupiła, ale niektóre książki z owej paczki nie nadają się do niczego, dosłownie! A gdy nawet coś wybiorę i domawiam większą ilość, to czasem słyszę, że nakład wyczerpany i ewentualnie mogą włożyć coś innego lub zdarzają się egzemplarze uszkodzone!
Oczywiście sekretariat nie musi przyjmować takich paczek, ale często jest adres biblioteki lub moje nazwisko, a nikt nie wie, co w takiej paczce być może…
Ostatnio przyszła paczka z nieznanej mi firmy , nawet nie zamierzałam otwierać, ale polecenie… rozumiecie. Po otwarciu okazało się, że większość książek nie nadaje się nie tylko na nagrody, ale nawet dla biblioteki (broszurki, bajki z naklejkami, książki puzzle itp.) Ale kuriozum było dla mnie włożenie do owej przesyłki broszurowych wydań z przykładowymi arkuszami sprawdzianu dla klas szóstych szkoły podstawowej.
Dzwonię więc do firmy i taki oto uskuteczniam dialog:
- Dzień dobry, dzwonię ze szkoły X i pytam kiedy odbierzecie państwo paczkę pokazową, bo mam już dwie i trochę mi zawadzają…
- A kiedy przysłać kuriera?
- Natychmiast, najlepiej jutro, bo muszę ponownie zapakować, a dziś już kończę pracę.
- Dobrze jutro kurier będzie.
_ Super, a niech mi pani powie, czym kierowała się pani, wkładając do paczki broszury z zadaniami na sprawdzian szóstoklasisty, przecież sprawdziany już nie będzie, próbujecie wcisnąć nam broszury po 7 zł, bo nikt ich już nie kupi?
- Jak to sprawdzianu nie będzie?
- Nie ogląda pani telewizji? Sprawdzian był w tym roku ostatni raz.
- Skąd miałam to wiedzieć?
- Współpracując ze szkołami trzeba być na bieżąco.
- To proszę podać mi adres szkoły…
- Wysłała pani nam paczkę, więc chyba miała pani adres?
- Ale musiałabym poszukać…
Westchnęłam tylko i podałam adres szkoły. Szkoda jej było czasu na szukanie adresu, a ile ja straciłam czasu? W dodatku trudno było spakować książki tak, aby zamknąć i zakleić karton, chyba celowo, żeby jednak coś wyjąć i zostawić…
W zasadzie to powiem tylko tyle... BYLEJAKOŚĆ to znak naszych czasów .
OdpowiedzUsuńOj, niestety prawda, gdzie nie spojrzeć, bylejakość rzeczy i bylejakość w działaniu...
UsuńPrzesadzacie troszkę dziewczyny! Wcale bylejakość nie króluje... Właśnie wyjąłem z lodówki piwo, nie jest byle jakie, smakuje wspaniale!
UsuńZawsze po takich wydarzeniach zostaje niesmak i poczucie, że ktoś siebie ceni ale dla nas i naszego czasu za grosz szacunku...
OdpowiedzUsuńNo właśnie, pamiętam Twoje przygody z pocztą, usługi tez zostawiają wiele do życzenia, czasami mam wrażenie, ze nie zależy nikomu na kliencie...
UsuńNie powiem, jestem zaskoczona tym, że w takiej paczce pojawiają się książki uszkodzone, bo naturalne dla mnie było, że powinny być nienaruszone. A jednak się myliłam. Zgadzam się z powyższym komentarzem, że w obecnych czasach wiele rzeczy jest byle jakie.
OdpowiedzUsuńJeśli nuda to stan umysłu, to mam rozumieć, że jeśli będę sobie powtarzać, że się nie nudzę to nie będę odczuwała nudy? Pytam, bo jestem ciekawa jak to z tym jest.
Też myślałam, że w paczce powinno być wszystko O.K.
UsuńCo do nudy - jeśli jesteś osobowością kreatywną, to nawet nuda nie zaświta w Twej głowie, nie ma o czym myśleć...
Serdeczności:-)
Podpisuję się pod komentarzem Ferdydurke.
OdpowiedzUsuńSzkolne nagrody książkowe wspominam z łezką w oku. Jak to lubiłam... a potem zbieranie wszystkich autografów od każdej koleżanki i każdego kolegi z klasy. W zasadzie książka "należała się" za coś, ale pamiętam taki przypadek, kiedy zrobiono odstępstwo. Książkę otrzymał klasowy leń (adwersarz czytania jakichkolwiek książek) na zachętę do zmiany nastawienia. I nie zgadniesz jaki zawód wykonywał, kiedy się spotkaliśmy po wielu latach - został POLONISTĄ. Jak wiele może w życiu człowieka zmienić jeden gest.
Słonecznego weekendu
Świetny przykład, chociaż ja nie miałam tyle szczęścia, gdy podarowałam kuzynce na imieniny książkę (bo to był dla mnie najlepszy i jedyny wybór) miałam okazję zobaczyć, jak książka trafia do szuflady w kuchennym stole...kuzynka czytaniem nie zaraziła się, niestety.
UsuńAle może byłam egoistką, bo trzeba było kupić prezent pod solenizanta, a nie pod własne ambicje...
Będą chyba burze, bo moja głowa wariuje...oby przeszły łagodnie.
Zgadzam się z Ferdydurke. Bylejakością i brakiem kompetencjami aż kipi. Mam kilka doświadczeń........ Pozdrawiam Asiu. :) .
OdpowiedzUsuńAle przecież każdy chciałby być potraktowany inaczej...
UsuńTak to jest jak ktoś się mało interesuje swoją pracą... Zdarzyło mi się dostać taką książkę w nagrodę, nawet chyba więcej niż 2 razy, ale moje pytanie zawsze było takie: co ja z nią zrobię? Bo słownik ortograficzny czy wyrazów obcych się przyda, jeśli się go nie ma, a ja raczej miałam, jakiś tam atlas z ładnymi zdjęciami - niech będzie, ale coś o jakimś żółtym kwiecie, nawet nazwy nie pamiętam, po co? U mnie wiele tych książek było nietrafionych, nawet jak inne osoby się chwaliły, co dostały. Jak to sprawdzianu szóstoklasisty nie będzie? xD Nie będzie, bo tak chce pani minister. Właściwie, to moim zdaniem on faktycznie jest niepotrzebny, bo obowiązek szkolny i tak uczniowie muszą odbywać, a ja akurat miałam podstawówkę połączoną z gimnazjum, jedynym w okolicy i i tak wiedziałam, że tam właśnie trafię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;)
Nagrody powinny też sprawiać przyjemność, lepiej kupić jakieś książki, z których nagrodzony się ucieszy, w wakacje poczyta, a nie takie, które odłoży lub przekaże dalej.
UsuńProblem ze sprawdzianem jest jeszcze ten, że i tak wprowadzą coś zamiast czyli inna formę sprawdzania szkół, bo do tego to się sprowadza...
Udanego weekendu:-)
Witaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńBylejakość i nachalność posunięte do granic przyzwoitości. Prymitywne tricki, które mają skołowanego delikwenta zmusić do kupienia czegoś, czego wcale kupować nie chce.
Mnie dość trudno wyprowadzić z równowagi, ale ostatnio pewnej pani to się prawie udało. Chodziło o "wetknięcie" mi jakiegoś książkowego cudu - "kompilacji profesorskiej" o... brzuchorzęskach.
Powtarzane przeze mnie, mało twórcze "nie, dziękuję" kompletnie do niej nie docierało.
Rozmowa (czytaj: monolog pani, w który w przerwach na oddech wtrącałam to nieszczęsne "nie, dziękuję") trwała do momentu, gdy weszłam jej w słowo i spytałam: "Mam pani naubliżać, żeby pani zrozumiała, że nie kupię kompilacji profesorskiej o brzuchorzęskach?".
Myślałam, że to zakończy sprawę, ale prawie natychmiast usłyszałam:
"Proszę podać adres, na który wyślemy zamówioną przez panią książkę wraz z bardzo interesującą ofertą innych naszych propozycji. Mamy teraz promocję..."
Rzadko to robię, bo rozumiem, że po drugiej stronie siedzi ktoś, kto wykonuje swoją pracę, ale tym razem nie wytrzymałam - rozłączyłam się.
Pozdrawiam :)
Lena Sadowska.
Podobną sytuację do opisanej przez Ciebie miał mój mąż, nie chciał przerywać pani po drugiej stronie i tak się męczył, w końcu też nie wytrzymał, chociaż trudno go wyprowadzić z równowagi...
UsuńSerdeczności zasyłam:-)
Bo to jest tak, jak wyżej wspomniała Lena Blackrose - ktoś chodzi do pracy, za którą nie przepada, więc nie ma ochoty poszerzać wiedzy ani wdawać się w szczegóły. Wyraźny brak zaangażowania wyczuwam w przypadku Twojej rozmówczyni ;-)
OdpowiedzUsuńMasz rację, pytam kiedyś panią w drogerii o krem, bo nie miałam okularów, a pani mi czyta z kartonika... ja jej na to, ze prosiłam o poradę, bo czytać umiem. Podszkoliłaby się z nudów, poczytała, ale może się nie nudzi?
UsuńNauczyciele zwykle starają się kupować ciekawe pozycje książkowe na nagrody, niemniej często nie mają z czego wybrać, stąd kupowane są słowniki. Ja już zrozumiałam, że książki na prezenty kupuję tylko nielicznym znajomym...
OdpowiedzUsuńZgadza się, a te pozycje, które chcielibyśmy kupić są strasznie drogie, budżet za to bardzo okrojony.
UsuńPrawdą jest również, że prezent książkowy nie każdego ucieszy.
Strasznie mnie denerwują tacy ludzie. Całkowity brak zainteresowania potencjalnym klientem, próba wciśnięcia na siłę bubli.. Czasy bylejakości. Współczuję Ci jotko, że musisz z takimi babami się użerać. Nie chcę tu marudzić jak to drzewiej bywało, bo było jak było, ale chyba nie tak. Znalazłam nie tak dawno błąd merytoryczny w atlasie do geografii córki. I gruby błąd ortograficzny w powieści, którą czytałam. Może dla niektórych to nic ważnego, ale dla mnie nie do przyjęcia.
OdpowiedzUsuńO tak, kiedyś korekta była bardziej rzetelna, a do książek dołączane były erraty, dziś spotyka sie książki z wieloma błędami i nawet renomowane wydawnictwo nie gwarantuje braku poważnych błędów.
UsuńMam kilkanaście cennych książek nagród, i prezentów, ale najbardziej sobie cenię autografy złożone pod dedykacjami.
OdpowiedzUsuńA może dzieciakom zamiast książek bardziej przydałyby się oprzyrządowania do komputerów? :)
Pozdrawiam
Andrzej Rawicz (Anzai)
Autografy i dedykacje to osobny rozdział, ważny nawet w badaniach historycznych nad książką i czytelnikiem.
UsuńTeż zaczęłam się zastanawiać nad kupnem nagród typu audiobooki, e-booki, ale chyba budżet tego nie udźwignie, a poza tym dyrekcja ma do tego stosunek bardziej zachowawczy...
Pozdrawiam również:-)
A ja myślałam że takie cuda to tylko w erze ;-).
OdpowiedzUsuńA swoją drogą widać jacy niekompetentni ludzie pracują w takich wydawnictwach , a dodatkowo jak są mało zorientowani co słychać na edukacyjnym rynku. Oby następne wydawnicze oferty były bardziej trafione i przydatne.
Ostatnio już nie wiadomo, gdzie po takie oferty sięgać...konkurencja duża, a mimo to nie ma gwarancji na jakość:-(
UsuńMiejmy nadzieję, że nie jesteśmy skazani na "jakość" za "rozsądną cenę" i że prawdziwa jakość i kompetencja jeszcze istnieje.
UsuńPozdrawiam ;)
Też mam taką nadzieję:-)
UsuńTo tak podobnie miałam wczoraj w Urzędzie Miasta :) jeden kraj a dwa różne języki - jak napisałaś :) buziaki
OdpowiedzUsuńDokładnie tak, to taka bylejakość urzędnicza. Petent wytrzyma wszystko!
UsuńWłasnie przeszła nad nami burza i wreszcie spadł deszcz!
I chyba o to chodzi, żeby było jak najtrudniej... Może liczą na to, że tej paczki nie odeślesz w wyznaczonym terminie i wtedy będzie można ją potraktować jako zaakceptowany towar?
OdpowiedzUsuńNawet o tym nie pomyślałam, nie zamawiałam jej przecież, nawet nazwa firmy nic mi nie mówi...
UsuńNiektóre firmy tak działają, że stawiają klienta przed faktem dokonanym (nawet, jeśli on niczego nie zamawiał ,a tylko przyjął)...Dobrze, że się tego pozbyłaś ;)
UsuńDlatego uważam, że pomimo tego, iż trzeba poświęcić sporo własnego czasu, lepiej udać się do księgarni. Natomiast pani z którą rozmawiałaś telefonicznie, powinna sobie wziąść głęboko do serca Twoje słowa.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy tak zrobi, bo raczej obrażona była... a w księgarni sama lubię wybierać, mogę godzinami:-)
UsuńAsiu za co się obraziła? Za to, że jej powiedziałaś prawdę, że zwróciłaś uwagę. Czy może za to, że częściowo wypełniłaś jej obowiązki? W moim mieście usłyszałaby, że na jej miejsce znajdzie się wiele osób z lepszą motywacją do pracy.
UsuńNo nie wiem własnie, może za to, ze wytknęłam jej niewiedzę, normalnie powinna przeprosić, ale cóż...
UsuńNo i właśnie chcą niby sprzedać, ale żeby się wysilić trochę i bardziej zaangażować w swoją pracę, to najlepiej po najmniejszej linii oporu, a nóż się uda wcisnąć komuś jakieś buble książkowe. Do mnie czasem dzwonią z propozycją sprzedaży jakichś przypuszczam starych encyklopedii itp. Oczywiście nie daję się nabrać na te wszystkie opowiastki, bo jak będę chciała sobie kupić coś takiego, to sama wybiorę się na poszukiwania toż to dla mnie sama przyjemność buszowania po księgarniach :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Podobnie jest ze sprzedażą wszystkiego przez telefon lub Internet, gdy raz coś zamówisz, to potem trudno się wymiksować...
UsuńDobrego tygodnia :-)
No cóż... Ja jestem z rodzaju tych, którzy nie kupują nagród, tylko na nie liczą :P Ale zamawianie w sieci często jest mega kłopotliwe. Właśnie z Karoliną próbujemy załatwić sprawę pewnej przesyłki. Łatwo nie jest. A z tego, co piszesz, sprzedawcy potrafią być okropnie nachalni, aby tylko sprzedać...
OdpowiedzUsuńCiepełka
Martyna
Nacięłam sie na kilku przesyłkach i nie lubię zamawiać w sieci...
UsuńSerdeczności :-)
Głupota ludzka nie zna granic :P Ja dość często zamawiam w sieci i nigdy nie miałam z tym problemu. Z taką głupotą jako klient spotykam się najczęściej w restauracjach czy kawiarniach. Właśnie w maju miałam taką czarną serię :P
OdpowiedzUsuńTo możesz opisać na blogu, zawsze warto poznać doświadczenia innych, żeby uniknąć niektórych niespodzianek:-)
UsuńNo tak - szkoda słów.
OdpowiedzUsuńA ja Cię dzisiaj zapraszam do siebie wyjątkowo serdecznie.
:-)
Już przeczytałam i jeszcze raz dziękuję:-)
UsuńNie umiem zamawiać w sklepach internetowych, bez względu na oferowany asortyment. Raz tylko, gdy planowany dla przyjaciółki prezent gwiazdkowy nie wypalił, zakupiłam książkę przez internet ale za pośrednictwem telefonu. Kurier się spisał, był jeszcze tego samego dnia. Teraz kiedy trudno mi jest się poruszać, kupowanie przez internet byłoby uzasadnione, a jednak wolę nie mieć książki, niż zamówić nie widząc jej. A czy dla siebie też przewidziałaś nagrodę? Buziaki.
OdpowiedzUsuńNie przewidziałam, podobno mogę coś wybrać, ale chyba raczej zamówię coś dla dziewczynek z kółka bibliotecznego na koniec roku :-)
UsuńSerdeczności:-)
podręczniki kupuję w sieci - tutaj raczej nie można czegoś schrzanić. całą resztę książkowego asortymentu wolę najpierw obejrzeć.
OdpowiedzUsuńkto by pomyślał, że karton wypełniony książkami wątpliwej jakości ma zachęcić do dokonania zamówienia. najwyraźniej nadawcy nie doceniają osób, które weryfikują jego zawrtość.
No właśnie nie wiem, chyba liczą, że szkoły wszystko kupią...za pieniądze rodziców.
UsuńBardzo nie lubię takiego olewania, bylejakości i niedbalstwa. Ręce czasami opadają. Brrrr...jak najdalej od takich, czasami się nie da:/
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego:)))
Czasami się nie da i to tym bardziej denerwuje.
UsuńWszystkiego pięknego :-)
Dzień Dobry
OdpowiedzUsuńZ tej strony Mikołaj Mika. Dzwonię na zlecenie Boi. Zajmę dosłownie minutę, dobrze?
Tak, minutkę, a potem się nie odczepię...
Usuń