Wczoraj na godzinę przed końcem pracy asystował mi chłopiec z pierwszej klasy, powiedzmy Krzyś. Najpierw wypożyczył książkę o psach i przeglądał ja w czytelni, trochę pogadał z kolegami, w końcu przysiadł na krześle koło mojego biurka i zapytał:
- Ile to jest grubo po trzeciej?
- Ale o co pytasz, o godzinę?
- Tak, mama powiedziała, że babcia przyjdzie po mnie grubo po trzeciej.
- No wiesz, to może być kwadrans po trzeciej lub za pięć czwarta.
- A pani jak myśli, która to raczej będzie?
- To zależy jak babcia ma daleko…
- No nie wiem, ale zawsze przychodzi późno, kiedyś to pani zamykała już świetlicę.
- A wie pani, ja to kiedyś będę kimś ważnym, może nawet dyrektorem, teraz staram się nie mieć żadnych uwag i mam tylko dwie trójki, ale jeden mój kolega ma same jedynki i jest niegrzeczny, wchodzi pod ławkę i przeszkadza i pani powiedziała, że będzie chodził do innej szkoły, bo potrzebuje pomocy. Ale ja myślę, że jest zwyczajnie niewychowany… bo on przeszkadza nawet na religii, a przecież religia jest ważniejsza od angielskiego.
- Wypożyczyłeś książkę o psach, masz psa?
- Mam jednego, pół jamnika…
- A drugie pół?
- Pół yorka i muszę go wyszkolić, chcę, żeby podawał łapę, ale na razie podaje mi język… kiedyś będę miał kilka psów i już wymyśliłem imiona: Bobo, Margaret, Magda Gessler
- Dlaczego Magda Gessler?
- A dlaczego nie?
- Bo to kobieta, występuje w TV.
- No to pies będzie miał jasną lokowaną sierść…. poproszę tatę, żeby zrobił zdjęcie i pani przyniosę.
- Codziennie tak długo siedzisz w szkole?
- Tak, bo mama i babcia pracują, a moja mama jest strasznie roztargniona i zapominalska.
- Dlaczego tak mówisz?
- Kiedyś moje śniadanie wzięła do pracy, a ja znalazłem w plecaku jej portfel, a kiedyś zapomniała mnie odebrać i siedziałem w pokoju nauczycielskim.
- I nie byłeś głodny?
- Nie, kolega się ze mną podzielił. Zresztą to nie pierwszy raz, kiedyś mama przyniosła mi nawet rogaliki do szkoły, ale nie mogła mnie znaleźć, bo byliśmy w klasie obok na filmie.
- Ale w końcu Cię znalazła?
- Tak, zapytała w sekretariacie.
- To może zejdziesz już sprawdzić czy nie ma babci?
- Fajnie tak z panią siedzieć i gadać, gdy nie ma dzieci, a która jest godzina?
- Grubo po trzeciej, myślę, że babcia już przyszła…
- To do widzenia i dziękuję za książkę.
- Do zobaczenia Krzysiu….
Ale fajnie! Portfel zamiast śniadania. Też bym tak chciał (o ile nie był pusty).
OdpowiedzUsuńNie był pusty, nawet zapytałam czy mógł sobie coś kupić, ale przecież nie może sam wychodzić ze szkoły...
UsuńNo tak... z jednej strony fantastyczna rozmowa. Ale z drugiej... po pierwsze roztargniona i zapominalska mama i babcia... dzieciak trochę chyba samotny i smutny, może w Tobie znalazł jedyną osobę, która tego dnia się nim interesowała. Bo ta rozmowa aż woła: zauważcie mnie, bądźcie ze mną!. A z trzeciej strony - oceny w pierwszej klasie? Jedynki??? ( tego kolegi) Bardzo skuteczny sposób, by zniechęcać dzieci do szkoły, w dodatku przecież w ogóle , w świetle prawa oświatowego, kompletnie niepotrzebny. I po czwarte, religia ważniejsza od angielskiego. Amen.
OdpowiedzUsuńTakie dzieci bardzo łakną uwagi, najtrudniej wysłuchać wszystkie, które tego potrzebują. Myślę, ze w tym wypadku oceny cyfrowe, to taki skrót myślowy, przekaz raczej dla rodziców...
UsuńTo smutne mieć tylko pół Yorka, i pół rodziców. Całe szczęście, że Krzyś jest cały. ;)
OdpowiedzUsuńNa razie jest cały i całkiem dobrze sobie radzi, na razie...
UsuńO jak słodko - dogadałabym się z Krzysiem chyba... Ale trochę mu współczuje, bo wydaje i się, że mama i babcia mogłyby poświęcić mu troszkę więcej uwagi, on z kolei nie wydaje się tak zapominalski.
OdpowiedzUsuńCiepełka
też dla Krzysia
Martyna :)
A wiesz, czasem własnie trudno się przestawić osobie dorosłej na rozmowy z dziećmi w różnym wieku i z różnymi potrzebami.
UsuńSerdeczności:-)
Dzieci są szczere. Takiej prawdy w całości nie powie nikt, tylko dziecko. Szkoda Krzysia, bo dziecko małe czuje się źle, kiedy wszystkie dzieci idą do domu, a ono musi czekać. Kiedy zdarzy się to raz, nie szkodzi, kiedy regularnie, jest niedopuszczalne. Na szczęście Krzyś może być z Panią od biblioteki, a to dla niego na pewno dobre doświadczenie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Jotko serdecznie:)
Ostatnio przychodzi codziennie:-)
UsuńCiepło pozdrawiam Elu:-)
Wzruszające... "Krzyś" poczuł się z Tobą dobrze. Może w końcu trafił na kogoś, kto go naprawdę wysłuchał?
OdpowiedzUsuńWażne, że może się wygadać, chociaż nie ukrywam, że po całym dniu w towarzystwie różnych dzieci jest to dla mnie trudne...
UsuńTo brzmi jak całkiem nieprawdopodobna anegdota :) Już jest grubo po dwudziestej trzeciej więc zmykam spać.
OdpowiedzUsuńNo niestety Gabrysiu, takich "anegdot" znalazłabym pełno...
UsuńMam nadzieję, że dobrze spałaś:-)
Najpierw pewne wyjaśnienie. Kiedy czytam niektóre teksty z pewnych blogów, kiedy słucham jakichs opowieści, kiedy przypadkowo "podsłuchuję" czyjąś rozmowę, czy też nad czymś sobie rozmyślam w samotności, bardzo często zdarza mi się, że to, co przeczytałem i usłyszałem ubieram w wyobraźni w formę literacką... to takie moje niesamowite skrzywienie...
OdpowiedzUsuńNie inaczej odebrałem Twój tekst, Jotko, przy pisaniu którego posłużyłaś się dialogiem. I powiem tak: tekst jest świetny, po prostu świetny. Mniejsza nawet o tę "fabułę", którą chciałaś przedstawić, o ten w gruncie rzeczy wzruszający i zagadkowy temat rozmowy pomiędzy Tobą a Chłopcem. Forma jest świetna, nieco surrealistyczna, bo wymuszona osobliwością myślenia tego młodego człowieka. Zupełnie inaczej wygladałaby ta rozmowa z kimś o kilka/kilkanaście lat starszym. A zastanawiam się na poważnie nad tym, na ile ta dialogowa opowieść jest odzwierciedlaniem rzeczywistej rozmowy, a na ile jej kreacją. Podejrzewam, że nie jest możliwe zapamiętanie przebiegu rozmowy w stu procentach, a więc zakładam, że posłużyłaś się pewnymi sformułowaniami ex post. Jeżeli tak właśnie było, to tym bardziej Cię podziwiam, bo wspaniale wyszła Ci ta kompozycja tekstu... no i jeszcze jeden plus... tytuł, jak najbardziej uzasadniony i spinający całość... gratuluję!!!
Dzięki, starałam się po jego wyjściu spisać krótko najważniejsze elementy, bo bardzo ujęła mnie ta rozmowa, jeśli przekaz udał się, to cieszy mnie to bardzo:-)
UsuńSzkoda mi dzieci dla których rodzice nie mają czasu. Najgorsze jest to że te dzieci zdają sobie sprawę ze swojej samotności.
OdpowiedzUsuńNiektóre są smutne, niektóre wycofane i skryte, a niektóre wręcz agresywne, zawsze prawie przyczyna tkwi w domu...
UsuńWiesz, ja też zauważyłam Twoją swobodę w konstruowaniu dialogu, który niezwykle buduje akcję i posuwa ją naprzód. Cały czas w napięciu oczekujemy: co dalej. Super.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Zawsze myślałam, że dialog to moja najsłabsza strona...
Usuńdzięki:-)
Przeczytałam ... i zrobiło mi się smutno.
OdpowiedzUsuńMądry ten chłopiec. Myślę, że nawet ma podejście kogoś starszego niż jest naprawdę. Każde dziecko potrzebuje miłości i uwagi ze strony swoich rodziców. Nie mieści mi się w głowie, jak można zapomnieć o własnym dziecku albo żeby nie dać mu śniadania do szkoły. Naprawdę, nie mieści mi się to w głowie. To nieodpowiedzialne. Rozumiem, że praca, a ona jest dzisiaj bardzo ważna, ale są sprawy i osoby ważniejsze od tego. Myślę, że ten chłopiec jest nieszczęśliwy i to mnie zasmuca. Grubo po trzeciej, to dla mnie tak 15.35 i dalej ;D.
Pozdrawiam.
Trafiłaś z czasem:-)
UsuńNie osądzałabym tak surowo rodziców, każdy z nas jako rodzic pewnie ma coś na sumieniu, ja chyba też, a chłopiec na szczęście nie wydaje się bardzo skrzywdzony przez los...
No nikt nie jest idealny, każdemu coś tam się zdarza, ale jednak dziecko to dziecko, jest ważne i trzeba o nie dbać. Dosyć często spotykam dajmy na to młode matki, które palą papierosy przy dzieciach, albo gadają przez telefon czy piszą sms-y zamiast pobawić się z córką czy synem albo chociażby je nakarmić. Nie sądzę, żeby to było odpowiednie. Skoro Krzyś nie czuje się bardzo skrzywdzony no to można powiedzieć, że jest dobrze, ale pewnie trochę mu przykro czasami.
UsuńTego o czym piszesz też nie pochwalam, dzieci nie powinny w życiu przeszkadzać, a nawet jeśli absorbują nas obowiązki czy pasje musimy dziecku zabezpieczyć minimum, a nade wszystko miłość i poczucie bezpieczeństwa.
UsuńAsiu,to masz "swojego Krzysia" bo jak mówisz przychodzi codziennie.Już z rozmowy Waszej wynika ,że to chłopiec ,który radzi sobie całkiem ,całkiem w tym "swoim życiu".I tak myślę,że jak przychodzi codziennie to czuje się dobrze ,gdy go wysłuchasz,porozmawiasz....bo czasami potrzeba tak niewiele.Można tę historię odczytać ....uśmiechnąć się jeżeli chodzi czy o roztargnienie mamy czy imię dla pieska ,ale w życiu "prawdziwym" chyba nie jest śmieszno....
OdpowiedzUsuńChłopiec jest raczej pogodny i rezolutny, gaduła co się zowie, mama młoda, widziałam, bo odebrała go wczoraj i przytuleni schodzili do świetlicy, więc chyba nie jest najgorzej...
UsuńFantastyczny tekst ~jotko - gratuluję :) Ileż tu treści , ile poruszonych problemów- można by na ich podstawie napisać poważną rozprawę pedagogiczno - psychologiczną. Na tym etapie rozwojowym dzieciaki są szczere do bólu, potem już uczą się kłamać lub przekłamywać rzeczywistość rodzinną. Gdy zaczną dojrzewać, wiele z tych kumulujących się w całym dzieciństwie problemów znajdzie swoje ujście . Nie jeden z tych pseudo rodziców będzie zdziwiony a nawet w szoku... Dojrzewanie pociech to pierwszy poważny test rodzica, sprawdzian dotychczasowej jakości ich rodzicielstwa. I tu nie mam wątpliwości , że znaczna część go obleje ... Zaniedbania, zaniechania wychowawcze , niedoinwestowanie uczuciowe, a niejednokrotnie brak uczuć , dziecięca samotność , brak poczucia bezpieczeństwa itd, itp to wszystko trwale kaleczy kształtującą się dopiero osobowość młodego człowieka. Odkręcanie potem skutków tego wszystkiego jest strasznie trudne , bywa też, że jest niemożliwe .
OdpowiedzUsuńDzięki za gratulacje:-) Masz rację z tymi rodzicami. Kiedyś powiedziałam koleżance, że dziękuję losowi, że mam takie fajne i dobre dziecko, a ona, psycholog z wykształcenia powiedziała: to nie przypadek i nie los, ale twoja praca i uwaga, jaką mu poświęcasz oraz dobre relacje z wami jako rodzicami. to prawda, zawsze dbałam przede wszystkim o dobre relacje z synem starałam się wsłuchiwać i czytać między wierszami i właściwie nawet nie zaliczyliśmy nastoletniego okresu buntu, może nie miał przeciwko czemu się buntować?
Usuńotóż to ... i gratuluję :)
UsuńUrocza rozmowa. Lubię takie rezolutne dzieci, choć ten Krzysiu jest chyba dość smutną postacią.
OdpowiedzUsuń:)
Własnie chyba nie, mimo wszystko :-)
UsuńO mnie rodzice (nauczyciele, to sporo wyjasnia) też kiedyś zapomnieli. Dyrektorka przedszkola zabrała mnie do siebie i karmiła parówkami. Obrzydliwe były! Ale nie czułam się samotna czy odtrącona. Moze nie wyrosłam na całkiem normalną, ale na całkiem głupią też nie.
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi moje grzechy, bo mój syn to także dziecko nauczycieli...ale chyba nie ucierpiał tak bardzo:-)
UsuńJa chyba też nie ucierpiałam... Taką mam nadzieję ;)
UsuńSzczerze? Szkoda mi tego chłopca. Wydaje się mądrym, rezolutnym dzieckiem, o którym dorośli 'zapominają'...Dobrze, że ma Ciebie Jotko :)
OdpowiedzUsuńAniu, powiem szczerze, że czasami od tych zwierzeń uczniów w różnym wieku, aż głowa puchnie, ale co tam! taka karma:-)
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńO lekkości Twojego pióra napisali już inni, więc nie będę się powtarzać :)
Skupię się na temacie.
Dobrze byłoby, gdyby każde, nawet chwilowo osamotnione dziecko spotkało na swojej drodze taką Panią Od Biblioteki :)
Pozdrawiam :)
Lena Sadowska
Mam nadzieję, że spotyka, ja też lubię pogadać z panią od biblioteki gdy korzystam z osiedlowej.
UsuńSerdeczności:-)
Bardzo ciekawa historia, poruszyłaś tu temat bardzo ważny, o ile ten chłopczyk może nie jest aż tak samotny, ale lubi sobie porozmawiać, tak jest wielu dzieci, dla których niestety ich rodzice nie mają czasu. Szukają jakichś zajęć typu gry na komputerze, filmy, bajki, internet, by tylko pozbyć się swoich pytających, pragnących pogadać, czy nawet coś porobić wspólnie rodzinnie, dzieci. To smutne, ale prawdziwe.
OdpowiedzUsuńKrzyś wydaje się być bardzo rezolutnym i fajnym chłopcem, lubię takie dzieciaki :) Cieszę się, że może sobie z Tobą porozmawiać. Przypuszczam, że to też na pewno jest dla niego ważne, kto wie, może kiedyś w przyszłości będzie wspominał taką sympatyczną panią od biblioteki, która miała zawsze ochotę i czas aby z nim porozmawiać :)
Ściskam serdecznie
Masz rację, wielu rodziców nie docenia wspólnych zajęć, nawet wspólnych posiłków, każda okazja może potęgować bliskość...
UsuńSerdeczności Agnieszko:-)
Żal mi tego dziecka. Samotny chłopiec, dobrze, że ma obok siebie taką życzliwą duszę :)
OdpowiedzUsuńTakie dzieci szukają towarzystwa komputera, więc ograniczam im to towarzystwo na rzecz innego...
UsuńMoże i matka jest zapominalska (choć zamiana kanapki na portfel to niezły deal :) ), ale dziecko ma ufne, umiejące sobie nieźle radzić. Mógłby przecież siedzieć na schodach i smarkać w rękaw.
OdpowiedzUsuńMasz rację, w dodatku ciekawe pytania zadaje:-)
UsuńUważam, że Krzyś znalazł odpowiednią osobę do rozmowy. Inteligentny chłopiec, który ma smutne serce.
OdpowiedzUsuńMiędzy innymi takie rozmowy są fajne w mojej pracy, ważniejsze od statystyk i całej tej biurokracji...
UsuńSkoro podobała mu się rozmowa z Tobą, to znaczy, że w domu pewnie nikt z nim nie rozmawia i go nie słucha. A tutaj poczuł się zauważony i wysłuchany. Mądry chłopak!
OdpowiedzUsuńMoże tak być, a może jest po prostu gadułą:-)
UsuńGratuluje doskonałej pamięci, nie każdy potrafi zapamiętać z marszu długi dialog słowo w słowo. Co do chłopca, dzisiaj dzieci są bardzo śmiałe i rezolutne. Niedawno zagadał do mnie chłopiec czekający na przystanku na przyjazd ojca z pracy. Okazało się, że rodzice nie chcą dam mu kluczy, z uwagi na bezpieczeństwo jego i mieszkania. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZrobiłam małe notatki po wyjściu chłopca, żeby nie zapomnieć ...
UsuńKiedyś mówiło się o dzieciach z kluczem na szyi, a teraz to nawet klucz niebezpiecznie powierzyć dziecku.
Niby taka jestem bystra, a o tym nie pomyślałam i troszeczkę zaczęłam Tobie zazdrościć, bo ja co najwyżej jestem w stanie odtworzyć "fotograficznie" góra 2-3 zdania przez kogoś wypowiedziane. A czasy faktycznie mamy trochę wredne.
UsuńAsiu, Krzysiu to symbol, a może nawet reprezentant pewnej grupy dzieci, dużej grupy, którą widuję codziennie. Znam rodziców, widzę ich zabieganie, wręcz wypychanie z auta rano, bo oni się przecież śpieszą...Widziałam też na własne oczy dziewczynkę, która nawet gdy przyjeżdżała po nią mama, to nie chciała się "odkleić" od pani ze świetlicy...A znam tę rodzinę i wiem, że matematycznie dziewczynka więcej spędza czasu z panią ze świetlicy, niż z mamą, bo zaraz "po świetlicy" jedzie na balet, potem na angielski, potem odrabia lekcje i idzie spać...Temat rzeka.
OdpowiedzUsuńCiekawie to przedstawiłaś i zwróciłaś uwagę na ważny problem społeczny.
No właśnie, Krzyś znów mnie odwiedził i opowiedział, jak spędza dzień, masakra! A buzia nie zamyka mu się ani na chwilę...
Usuń