piątek, 19 stycznia 2018
Dialogi na cztery nogi...
Ileż to razy zdarzało Wam się słyszeć rozmowy, które wydawały się być żywcem wyjęte z jakiejś komedii?
Zasłyszane bezpośrednio lub od osób trzecich, ale zawsze wprawiające w zdumienie...
Humor sytuacyjny należy do moich ulubionych, bo podsłuchane rozmowy dostarczają pomysłów na blog, wystarczy to i owo zapamiętać lub zapisać.
Mam chyba szczęście , że udaje mi się trafiać na takie smaczki.
Pierwszy dialog między koleżankami, które dawno się nie widziały, a wpadły na siebie w galerii handlowej:
- No cześć, szmat czasu, co tam u ciebie? Syn się ożenił?
- Nie, ale ma przyjaciela, mieszkają za granicą, prowadzą biuro projektowe...
- A córka? Ma chłopaka?
- Nie, ma dziewczynę, skończyły studia, właśnie kupują mieszkanie...
- Wkręcasz mnie?
- Ale że co? że kredytu nie dostaną?
********
Pani w szkole rozmawia z mamą ucznia, który często przychodzi nie przygotowany do lekcji:
- Jestem zaniepokojona tym, że Paweł często spóźnia się i nie przynosi potrzebnych zeszytów, piórnik najczęściej ma pusty...
- Tak? Ale ja mu wszystko kupiłam.
- Powinna pani przypilnować syna, sprawdzić czy się spakował, odrobił lekcje...
- Ale on jest dorosły!
- Paweł ma dopiero 7 lat!
- No właśnie, już drugi rok chodzi do szkoły, jak długo mam go sprawdzać?
********
W kolejce do kasy w supermarkecie:
- Dlaczego pani się wpycha przede mnie?
- Myślałam, że pani nie stoi w kolejce...
- No pewnie, przyszłam popatrzeć, jak pracuje kasjerka, a koszyk z zakupami trzymam dla niepoznaki...
********
W małym osiedlowym sklepiku:
- i jeszcze pani mi da te puszki z wołowiną, co są w promocji
- ale to dla kotów...
- a mój stary i tak nie pozna, byle mięcho było, a puszki wyrzucę i cześć!
- a jak mu zaszkodzi?
- a co tam, najwyżej ogon mu wyrośnie!
Na koniec dialog znaleziony w sieci:
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
"Dialogi na Cztery Nogi"... Mam taką książkę Friedmana i Kofty. :)
OdpowiedzUsuńByły tez w radiu, klasyka:-)
UsuńTo fakt, wszystko, co autentyczne jest najlepsze. Pozwolę sobie opisać takie dwie rozmowy moich koleżanek psycholożek z dziećmi.
OdpowiedzUsuńPsycholożka mówi do matki Jasia, sprawiającego kłopoty wychowawcze:
- Jaś potrzebuje więcej ciepła.
- Dyć on mo ciepło. Wiycie, ile jo dziennie wongla spola?
Inna psycholożka, na tamte czasy stara panna, na dzisiejsze singielka, rozmawia swobodnie z bardzo rezolutnym chłopczykiem:
- Pani, a chopa mocie?
- Nie, nie mam.
Chłopczyk zatroskany:
- A pora by była.
Rewelacja, to dorzucę jeszcze taki, który mi się dziś przypomniał.
UsuńPedagog odwiedza matkę 4 dzieci w nowym mieszkaniu, widzi 3 dziewczynki, więc pyta:
- a pani ma chłopaka, prawda?
- nie, sama wychowuję
- miałam na myśli pani syna...
Każdemu głodnemu co innego na myśli :)
UsuńPadłam ze śmiechu :-)))
OdpowiedzUsuńFajne teksty :-))
Aż się wierzyć czasami nie chce,że naprawdę tak się dzieje :-)
A no tak, taki czasami czarny humor...
UsuńOplułam monitor płynem do mycia szyb.
OdpowiedzUsuńTo z kolejką do kasy przeżyłam wczoraj. Chociaż to akurat był tłumek do windy. Wiedziałam, że będzie ciasno to się ne pchałam. Ale nadbiegł spóźniony Chińczyk i się wepchnął przede mnie. Powiedziałam, żeby się nie martwił, bo lubię patrzeć na odjeżdżające windy. Zreflektował się, trzeba mu przyznać.
Też dobry tekst z tą windą...na tej samej zasadzie wpychają się ludzie w każdą wolną przestrzeń, staniesz by posłuchać lub popatrzeć, a ktoś staje mi tuż przed nosem, choć obok tyle miejsca...
UsuńOoo, dialogi na cztery nogi- to były czasy! Mnie się często zdarzało prowadzić takie dialogi ze znajomymi. Bo gdy się jest zajętym i myśli zupełnie o czymś innym to odpowiada się na zadane pytania zupełnie bez sensu.
OdpowiedzUsuńZdarza się także, że wchodzi ktoś do pomieszczenia, wypowiadając na głos swoje myśli a ja mam wiedzieć o co chodzi, jakbym była w jego głowie...
UsuńZ rana na poprawę nastroju takie dialogi jak znalazł :)
OdpowiedzUsuńPoprawić nastrój zawsze jest dobrze...
UsuńDialog pierwszy doskonały, a co do puszek dla kotów to podobno są naprawdę dobre :):):)
OdpowiedzUsuńGdy widzę reklamy, to sama mam ochotę spróbować tej wołowiny z galaretką...
Usuń1. Zasłyszałam w pociągu:
OdpowiedzUsuńDziecko: Tato, ty jesteś normalny, czy jaki?
Ojciec: Wypad z baru, bo, kurwa, piwa nie dają!
2. Moja córka i ja:
- Mam takiego doła, że jak wrócimy, to będę sprzątać.
- To nie jest dół – zawyrokowało dzieciątko ponurym tonem.
- A co?
- Jeżeli ty chcesz sprzątać, to to jest choroba psychiczna!
3. Najlepszy dialog zapisałam tu:
http://fraube2.blogspot.com/2015/06/269-dialogi-na-cztery-nogi-czyli.html
Sprzątanie czasem mnie resetuje, ale najbardziej mycie okien:-)
UsuńRozmowy robotników na budowie to sam cymes!
A ja nienawidzę sprzątać, dlatego dziecko, stwierdziwszy u mnie chęć do sprzątania, zdiagnozowało ciężkie zaburzenia.
UsuńAsiu super , ale się naśmiałam, bardzo dowcipne dialogi. Ten drugi to od śmiechu nie mogłam się powstrzemać, miłego piątku.
OdpowiedzUsuńMiłego całego weekendu, Jolu:-)
UsuńDzięki Asiu za poprawę humoru, ale się uśmiałam, zwłaszcza z tego dialogu w kolejce do kasy :)) Szczerze mówiąc nie sądziłam, że ludzie potrafią pleść takie głupoty, ja wiem, że czasem można być zakręconym, tak jak np. ja i nie skupiać się nad tym co ktoś do mnie mówi, bo myślę o stu kolejnych sprawach, które mam do załatwienia, ale te Twoje przykłady brzmią jak dobre dowcipy :)
OdpowiedzUsuńNo cóż, przecież skądś się te kawały biorą i już chyba wiem skąd ;)
Pozdrawiam i miłego weekendu Ci życzę Asiu
Masz rację, chyba wszystkie dowcipy mają początek w realu...
UsuńAsiu wiesz jak wprowadzić człowieka w dobry ,ba nawet wyśmienity nastrój.Już nic mi to ,że za oknem wieje (wczoraj straszyli nas huraganem FRYDERYKA). Uwielbiam humory ,ale nigdy nie mogę zapamiętać...a te sytuacyjne są wyjątkowo fajne.Pozdrawiam dzisiaj z dukielskim wiatrem.....
OdpowiedzUsuńU nas wiatr trochę się uspokoił, ale przez te ciągły zmiany pogody głowa szaleje!
UsuńPrzy ostatniej sytuacji wybuchnęłam śmiechem xD. Za to trzecia najbardziej mi się podoba. Ludzie są niesamowici! Nieraz zaskakują. A co do pierwszego to ta pani ot tak przyznała, że syn mieszka z kolegą, a córka ma dziewczynę i w Polsce tak bez problemu, bez wstydu się do tego przyznała przed koleżanką - ja się nie dziwię tej koleżance, że pomyślała, iż tamta z niej żartuje xD.
OdpowiedzUsuńNo niestety, nadal trudno się przyznać w niektórych środowiskach do takich konfiguracji.
UsuńPierwszy dialog rozwalił mnie dokumentnie :D Prawdy czy nie prawda, kobieta ma optymistyczne spojrzenie na życie :)
OdpowiedzUsuńDrugi dialog też niczego sobie. Wskazuje na kobietę pracującą nad samodzielnością syna :)
Takie dialogi w kolejce były na porządku dziennym. Och ludzie... ;)
A wiesz, że żarcie dla kotów jest ze zdrowszego mięsiwa niż to do kupienia w ladzie w mięsnym? ;)
Dowcip z internetu złośliwy XD
Oglądałam kiedyś program konsumencki, w którym porównywano konserwy dla zwierząt i ludzi, te pierwsze okazały się zdrowsze...
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńNajbardziej rozśmieszyło mnie mycie okien. :)))
Pozdrawiam serdecznie.
Wnioski wyciągnięte bezbłędnie...
UsuńLudzie to mają pomysły jednak. :)
OdpowiedzUsuńOj tak zima przypomniała sobie o nas chyba.
Mam troszkę do czytania jeszcze. :)
Pozdrawiam!
Nie tylko przypomniała, nawet rozszalała sie na dobre...
UsuńJotka, ależ Ty masz pamięć... i dobry słuch :D Uśmiałam się :))
OdpowiedzUsuńĆwiczenie czyni mistrza, poza tym to takie zboczenie blogowe, gdy coś widzę lub słyszę, od razu zapala mi się lampka- to dobre na blog...
UsuńCzasami jakiś dialog tak się rozkręca, że przestajemy nad nim panować. Miałam pare takich sytuacji :)Potem wszystko wychodzi bardzo zabawnie
OdpowiedzUsuńKomizm sytuacji jest inspirujący:-)
UsuńNiczego Twoim dialogom nie ujmując, gdyż, pierwszy jest rewelacyjny, jednak palme pierwszeństwa przyznałbym Frau Be za tę rozmówkę matki i córki. Że ja tego nie znałem, gdy żona robiła porządki, szczególne te świąteczne ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, ale sprzątanie czasami oczyszcza głowę...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńUbawiłam się:) Najbardziej przypadła mi do gustu kolejkowa riposta.
A z "Dialogów..." Kofty i Friedmanna pamiętam taki:
– Wypijesz kieliszeczek?
– Krakowiaczek.
– Jaki krakowiaczek?
– Jeden, łamago, refleksu trochę…
– Nie sprzeczajmy się. Z naszymi kłótniami na dzisiaj Tetmajer.
– Co za Tetmajer?
– Przerwa.
Pozdrawiam:)
Świetny przykład, tego nie znałam lub nie zapamiętałam:-)
UsuńWielki, ogromny, wielopiętrowy supermarket, w którym kupicie wszystko. Szef przyjmuje do pracy nowego sprzedawcę, dając mu jeden dzień okresu próbnego żeby go przetestować.
OdpowiedzUsuńPo zamknięciu wzywa szef nowego sprzedawcę do biura:
- No to ile dziś zrobił pan transakcji? - pyta sprzedawcę.
- Jedną, szefie.
- Co? Jedną?! Nasi sprzedawcy mają średnio od sześćdziesięciu do siedemdziesięciu transakcji w ciągu dnia! Co pan robił przez cały dzień? A właściwie to ile pan utargował?
- Trzysta osiemdziesiąt tysięcy dolarów.
Szefa zatkało.
- Trzy... sta osiem... dziesiąt tysięcy? Na Boga, co pan sprzedał?!
- No, na początku sprzedałem mały haczyk na ryby...
- Haczyk na ryby? Za trzysta osiemdziesiąt tysięcy?
- Potem przekonałem klienta żeby wziął jeszcze średni i duży haczyk. Następnie przekonałem go, że powinien wziąć jeszcze żyłkę. Sprzedałem mu trzy rodzaje: cienką, średnią i grubą. Wdaliśmy się w rozmowę. Spytałem gdzie będzie łowić. Powiedział, że na Missouri, dwadzieścia mil na północ. W związku z tym sprzedałem mu jeszcze porządną wiatrówkę, nieprzemakalne spodnie i rybackie gumowce, ponieważ tam mocno wieje. Przekonałem go, że na brzegu ryby nie biorą, no i tak poszliśmy wybrać łódź motorową. Spytałem go jakie ma auto i wydusiłem z niego, że dość małe aby odwieźć łódź, w związku z czym sprzedałem mu przyczepę.
- I wszystko to sprzedał pan człowiekowi, który przyszedł sobie kupić jeden, jedyny haczyk na ryby?!
- Nieee. On przyszedł z zamiarem kupienia podpasek dla swojej żony. Zaproponowałem mu, że skoro w weekend nici z seksu to może pojechałby przynajmniej na ryby:)
To dopiero zbieżność, znowu podpaski, ale sprzedawca roku normalnie!
UsuńUśmiałam się setnie, dzięki:-)
Niby jesteśmy tolerancyjni, a jednak związki jednopłciowe niektórych w dalszym ciągu zadziwiają. Dla mnie puszki z karmą dla psów i wiaderka z przysmakami przyprawiają o torsje, taki mają specyficzny ostry zapach( jakie w smaku, nie próbowałam).Niektóre matki 7-latka uważają za nie wymagającego kontroli, a inne sprawdzają i kierują dziećmi przez całe ich życie. Naprawdę potrafisz poprawić humor, dziękuję i udanego weekendu życzę.
OdpowiedzUsuńJeśli tylko humor lepszy to się cieszę:-)
UsuńDziękuję za wszystkie dowcipy Tobie i komentującym..uśmiałam się a w to takie fajne podnieśc sobie endorfiny:):):)Miłego dnia !!!!
OdpowiedzUsuńZa oknem nieciekawie, więc trzeba dbać o nastrój inaczej:-)
UsuńMój ojciec naprawdę próbował jeść suchą karmę dla kota. Myślał, że to draże. Ale mu nie smakowała i zapytał, co to za paskudztwo :-P
OdpowiedzUsuńMój syn wyjadał z miski suchą karmę dla psów, ale chyba mu smakowała...
UsuńJak tak patrzę na karmę i saszetki mojego kocurka - bez zboża, 100% mięska, zero paskudztw.. Tylko zapach z saszetek zbyt intensywny! Aż się zastanawiam, co w konserwach dla nas jest. Konserw nie jem, ale czytałam gdzieś, że te dla zwierząt są lepsze, zdrowsze. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dziękuję za poprawę humoru. :)
W konserwach dla nas przeważnie zbyt dużo tłuszczu i nie wiadomo w sumie czego...
UsuńTo fakt, dziś jak na zajęciach siedziałem to ze dwa razy padał taki gęsty śnieg, że szok.
OdpowiedzUsuń:) Jest godna kontynuacja moim zdaniem dla wyczynów Małysza. A to zawsze w cenie jest.
Pozdrawiam!
Nawet lata pięknie:-)
UsuńDialogi sklepowe są fantastyczne. Przypominają te klasyczne skecze z udziałem Laskowika i Smolenia:
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=cjMArLqDxvY
Pamiętam, to był majstersztyk:-)
UsuńJa też się uśmiałam :) I też słyszałam, że konserwy dla zwierząt nie zawierają konserwantów. I na pewno nie zawierają soli, te dla kotów. Mam kotkę i zauważyłam, że konserwy mają różny zapach. Niektóre pachną, jak "ludzkie" jedzenie i słyszałam, że w dawnych socjalistycznych czasach nasi emigranci kupowali konserwy dla zwierząt, dla siebie, bo były tanie. Mogę to zrozumieć, gdybym nie wiedziała, że otwieram kocią saszetkę (ale nie każdą), to nie wiedziałabym, że to nie wyrób dla ludzi.
OdpowiedzUsuńA tamta kobitka z dwójką homoseksualnych dzieci chyba się wnuków nie doczeka (chociaż kto wie, córka dziecko może urodzić, jak zechce). Ale przecież najważniejsze dla każdej matki, żeby nasze dzieci były szczęśliwe.
Szczęśliwe dzieci to spokojni rodzice, cóż chcieć więcej?
UsuńHumor na weekend zapewniony. O to chodzi, skoro zewsząd atakują smutne i tragiczne wieści.
OdpowiedzUsuńSerdeczności
Czasami trzeba się znieczulić, by nie zwariować...
UsuńHa, ha, ha.
OdpowiedzUsuńPrzypomina mi się taka anegdotka z dzieciństwa. Wujek chciał kupić ciągnik-capka. Na co ja, sądząc, że chodzi mu o samca kozy, wypaliłam:
- To chyba będziesz musiał mu wydzielić osobne miejsce w stajni.
Wszyscy w domu zaśmiewali się do łez.
No fajny lapsus, każdy co innego miał na myśli:-)
UsuńRozmowa matki z synem:
OdpowiedzUsuń- Ale mi sie nie chce iść do szkoły - mówi dziecko.
- Idż synku, idż....
-Ale ja nie lubię tej szkoły, wszyscy się tam ze mnie smieją, pokazuję mnie palcami, robią mi za plecami "zyg zyg marchewka".
- Synku, nie przejmuj się tym, bądż dzielny, juz niedługo wakacje...
-Ale ja już nie wytrzymam...
-Musisz wytrzymać synku, w końcu jesteś dyrektorem tej szkoły...
---------------------------------------
Pewnie to znałaś? To z życia wzięte...
Słyszałam, ale fajnie sobie przypomnieć...
UsuńUśmiałam się! Życie bywa zabawne, prawda? ;)
OdpowiedzUsuńCzasami bardziej, zin filmy, choć często to śmiech przez łzy.
UsuńJotko, dzięki :) Uśmiałam sie jak norka, kurczę ja nie mam wcale głowy do kawałów, zapominam natychmiast :)
OdpowiedzUsuńSerdeczności
Wystarczy dowcip zaraz po usłyszeniu lub przeczytaniu komuś opowiedzieć...
Usuń:) A dziś znów medale, brązowe, kolekcja się rozrasta moim zdaniem w skokach.
OdpowiedzUsuńTo fakt, do tego jeszcze pokazują jak bardzo skoczek spóźnił skok itd.
Pozdrawiam!
Podobała mi sie wypowiedź Małysza, który stwierdził, że uczeń przeszedł mistrza...
UsuńNa koniec weekendu i w perspektywie poniedziałku jak znalazł. Uśmiałam się :) Chciałam też coś dołożyć od siebie, ale pustka w głowie zupełna. A przecież znam i słyszałam niejeden śmieszny dialog.
OdpowiedzUsuńMiłego początku tygodnia Jotko :)
Czasami gdy potrzeba nic się nie przypomina...
UsuńUwielbiam Cię Jotko.:) :) :)
OdpowiedzUsuńRozbawiłaś mnie bardzo, dziękuję!
Dobry humor zawsze w cenie:-) Do usług!
Usuń