W czasach zarazy, na początku, trudno było wyjść z domu, nawet pójście do sklepu kojarzyło się z survivalem.
Mimo wszystko staraliśmy się chodzić na spacery, o czym pisałam.
Później pozwolono iść do parku i lasu, z czego skwapliwie skorzystaliśmy, zwłaszcza że do lasu bez maseczki.
Jedyną przeszkodą bywała pogoda, choć okazuje się, że w kwietniu lepiej dopisała, niż majowe chłody.
Wreszcie otwarto muzea.
Dla nas to jak woda na młyn!
Wypróbowaliśmy, jak wygląda zwiedzanie w tym dziwnym okresie.
W niektórych miejscach obniżono ceny, z uwagi na ograniczenie ekspozycji i komfortu zwiedzania.
Pojechaliśmy do Lubostronia, Biskupina, Gołuchowa, Rogalina.
W Biskupinie pani kasjerka powiedziała, że otworzyli na próbę, by wyczuć, policzyć czy w ogóle warto, czy goście dopiszą.
Wszystkie zabezpieczenia wdrożono, ludzi niewielu, zwiedzanie tylko na powietrzu, muzeum w budynku zamknięte, ale toalety czynne, kawę i lody można było kupić na wynos, tudzież skromny posiłek.
My jednak wszystko zabieramy ze sobą, kawę kupujemy na stacji benzynowej.
Z upływem dnia ludzi przybyło, widziałam nawet znajome twarze z mojego miasta.
W Lubostroniu zwiedziliśmy pałac i park, turyści mogli kupić kawę i posiłek w pałacowej restauracji, ale zjeść na ławce w parku lub na kocu w formie pikniku.
W Rogalinie też nie było tłumów, zwłaszcza w pałacu, natomiast do parku ze słynnymi dębami przyjechały rowerowe i motocyklowe wycieczki po kilka osób.
Dokładniej o tych miejscach napiszę wkrótce, teraz tylko kilka rozmaitych fotek z serii: SZYBKO, PSTRYKNIJ NA BLOG, TO CIEKAWE...
Mój mąż nazywa to blogowym zboczeniem, bo wiele zdjęć robię z myślą o pokazaniu na blogu właśnie.
Ogródek restauracji hotelowej w Zawoi, można poczuć się jak nad Morzem Śródziemnym, prawda?
Mapa Polski z białych i czerwonych tulipanów w ogrodach licheńskich. Były także całe poletka hiacyntów, które pachniały z daleka.
Teraz widzę, że fotkę zrobiłam ze złej strony...
Znamię czasu. Przed zamkiem w Gołuchowie czytam instrukcję zwiedzania, w maseczce oczywiście.
Do zamku jednak nie weszliśmy, bo znamy go na pamięć, woleliśmy pozostać w parku i pójść do zagrody zwierząt.
Tak pozowały nam żubry w Gołuchowie, oprócz żubrów są tam także koniki polskie, daniele i dziki.
Taki Don Kichot stoi przed jedną ze stacji benzynowych w Wielkopolsce, reklamując miejscowy warsztat kowalstwa i metaloplastyki.
Kamienna figura bożka o czterech twarzach, a raczej jego artystyczna interpretacja, o czym dowiedzieliśmy się od eksperta w Biskupinie...
Jeden z witraży prywatnej kaplicy właścicieli pałacu w Lubostroniu.
Podziwianie widoków z wieży kościelnej w Licheniu, ale wieża nie należy do słynnej bazyliki, ale do małego kościółka na terenie sanktuarium.
Próbuję ocenić wielkość dębu w parku gołuchowskim - jak widać, tamtejsze drzewa nie ustępują rogalińskim dębom.
Takie mostki lubię wszędzie, rzucane nad strumykiem, rowem, groblą robią sielskie wrażenie i stanowią urozmaicenie parkowego krajobrazu.
Myślicie, że widzicie lustro w ciekawej oprawie. To także, ale przede wszystkim są to drzwi do ukrytego przejścia w pałacu w Lubostroniu... mieli fantazję właściciele lub architekci.
A to , jak dla mnie wisienka na torcie czyli witraż RYBY samego Tiffaniego, do obejrzenia w galerii sztuki w Rogalinie.
Moje uznanie za to zwiedzanie :-))
OdpowiedzUsuń/do rymu mi wyszło/
Bo każdy może być poetą:-)
Usuńjak do rymu, to do rymu:
OdpowiedzUsuńniedługo Kraków mam w planie, więc zmieści się i zwiedzanie... połazimy - zobaczymy, jak się zwiedza w czasach nowych - epidemiowych...
p.jzns :)
Krakowa jestem ciekawa, a najbardziej czekam na zwiedzanie bez maseczek:-)
UsuńDobrze, że przynajmniej żubr jest bez maseczki. Serdeczne pozdrowienia
OdpowiedzUsuńcałe szczęście, choć niektóre pomniki w maseczkach:-)
UsuńTa figura bożka to kopia tak zwanego posągu Światowida ze Zbrucza
OdpowiedzUsuńZgadza się, Światowid zbruczański, choć raczej dowolna kopia rzeźbiarska:-)
UsuńPrzy obniżonych cenach to dobry czas na zwiedzanie :)
OdpowiedzUsuńNie są to duże obniżki, ale gdy jest więcej osób, to się czuje w portfelu:-)
UsuńDobry ale trzeba uważać ;)
UsuńPo to są zasady i procedury:-)
UsuńA mnie najbardziej podoba się żubr:-)
OdpowiedzUsuńI to nie był ten największy, bo leżał pod drzewem i wygrzewał się leniwie...
UsuńMożnaby rzec, że wszystko pomału wraca do normalności :)
OdpowiedzUsuńBardzo powoli, ale zawsze!
UsuńTak sobie myślę, że skoro jedzenie na wynos to w jednorazówkach. Oj, nie podziękuje nam środowisko.
OdpowiedzUsuńZ robieniem zdjęć mam podobnie. jeśli robię to zwykle z myślą o blogu.
To właśnie paradoks naszych czasów, cieszyliśmy się z ograniczania plastiku, a teraz znowu powrót do złych praktyk...
UsuńTo prawda, witraż z rybami ma coś w sobie co przyciagą wzrok... Interesujący. Drzewo które obejmujesz dało Ci siłę/energię której nie czuć ale ona się nie gubi... jest. Lubię takie zwykłe/niezwykłe wycieczki i sama chętnie je uprawiam ;)
OdpowiedzUsuńJest moc! takie wyprawy to radość życia!
UsuńMój Ślubny już przywykł: "Zdjęcie Ci na bloga zrobiłem"...;o)
OdpowiedzUsuńOtóż to, piąteczka!
UsuńBardzo fajna wycieczka, jak dobrze, że już można wychodzić, że skończył się przymus siedzenia w domach. Pomalutku, drobnymi kroczkami, życie wraca do normy :)
OdpowiedzUsuńMiejmy nadzieję, że tego nie cofną...
UsuńIle pięknych miejsc odwiedziłaś Asiu. My też jak wiesz byliśmy tu i ówdzie jednak ostatnia wycieczka zakończyła się tak ,że auto potrzebuje "doktora". Całe szczęście ,że jakoś doturlaliśmy się do domku.
OdpowiedzUsuńOj, to przykre, ale pamiętam, że z jednej wyprawy lata temu wracaliśmy autobusem, auto zostało u mechanika...
UsuńNajważniejsze, że Wam się nic nie stało.
"Zielony mosteczek ugina się" :) Dla mnie to też zawsze najbardziej urokliwy element parku.
OdpowiedzUsuńA jeszcze pod mostkiem żwawy strumyczek:-)
Usuń...i z Karolinką gryfny Karliczek :)))
UsuńI Tobie też się zrymowało:-)
UsuńDąb - potęga! Mostek- urok. Witraż-do zawrotu głowy! Przepiękny!
OdpowiedzUsuńTakie smaczki to sama radość z wypraw;-)
UsuńTeż bardzo lubię takie mostki :)
OdpowiedzUsuńDąb imponujący! Ze 30 lat temu byłam na wczasach w Błażejewku koło Kurnika, pamiętam jeden olbrzymi dąb na terenie ośrodka, ale było ich chyba więcej. A jeden olbrzym stał sobie pośród pól. Do Rogalina jeździłam wypożyczonym w ośrodku rowerem. A wieczorem po ośrodku śmigały nietoperze :)
Nietoperzy trochę się boję... tak, latają wieczorami, mieszkają na kościelnych wieżach.
UsuńPowoli, powolutku zaczynamy żyć normalnie. Niech ten trend trwa. Świat jest pi3kny i tyle w nim do zobaczenia.
OdpowiedzUsuńNiech trwa, oby nie cofnęli tych ulg...
UsuńMiło móc w końcu wyrwać się gdzieś dalej. My też dziś zwiedziliśmy dawno nie widziane miejsce - fryzjera.
OdpowiedzUsuńO, ja też dziś zaliczyłam fryzjera, jaka ulga!
UsuńWitraż ryby robi wrażenie. Ogólnie cała wycieczka bardzo miła się wydaje.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję na dość szybkie otwarcie biblioteki mojej, bo mam na razie około 5 książek, które mam w domu i bardzo chcę przeczytać. Pytanie co potem. :)
Pozdrawiam!@
W większości biblioteki otwarte, tylko przyjemność z korzystania mniejsza...
UsuńRogalin zwiedzałam kiedyś bardzo błyskawicznie. Chętnie wrócę tam na dłuższe i spokojniejsze zwiedzanie. Tak się cieszę, że muzea już otwarte :)
OdpowiedzUsuńTeż mam parę takich miejsc, które chętnie odwiedzę po latach:-)
UsuńHeh xD Chyba każda osoba, która prowadzi bloga ma takie blogowe zboczenie na punkcie zdjęć ;) Super fotki i fajny pomysł na spędzenie czasu :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
To mnie uspokoiłaś :-)
UsuńEeee tam zaraz zboczenie...., jaki jest lepszy sposób na zapamiętanie pięknych dni, niż obfotografowanie i opisanie??? Jeśli przejrzysz później te zapiski, to będziesz mieć czarno na białym, że Twoje życie jest ciekawe i warte zachodu :-)
OdpowiedzUsuńTo prawda, pamięć jest ulotna, łapię się na tym, że nie pamiętam, jaka pogoda była rok temu, a na zdjęciach jak na dłoni...
UsuńWow, jaki piękny ten witraż...
OdpowiedzUsuńRób zdjęcia, rób, to sobie pooglądam miejsca, do których i tak bym nie dojechała :-)
Tak własnie się staram, bo sama lubię tak oglądać:-)
UsuńDziękuję za informacje i zdjęcia, dla mnie nie wychodzącej z domu, to taki erzac wycieczki, ale lepsze to, niż nic. Buziaki.
OdpowiedzUsuńPodróże wirtualne nie tylko na czas epidemii:-)
Usuńdziękuję Ci za "blogowe zboczenie", dzięki któremu szłam Waszym szlakiem:))
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej stronie:-)
UsuńJa na razie zwiedzam on-line. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńI dobrze, uważaj na siebie...
UsuńJeszcze nigdzie (dalej) nie byłam, chyba to siedzenie w domu nie przysłużyło się mojej kondycji:( Wszystkie miejsca niby znam, ale albo byłam dawno, albo mało dokładnie, ze tak powiem:) Kusisz, kusisz... 😊
OdpowiedzUsuńOj, kondycja w tym roku gorsza, to fakt, dlatego tym bardziej ruszamy stawy i mięśnie, by nie zardzewiały...
UsuńCiekawe wycieczki. A ja zaczynam się zastanawiać, jak będzie wyglądał mój wyjazd do Trójmiasta i czy będę mogła coś pozwiedzać.... ;)
OdpowiedzUsuńPozwiedzać na pewno, jedynie komfort zwiedzania gorszy...
UsuńTo cykanie fotek pod blog weszło mi juz w krew. Rozszyfrowała mnie też pod tym względem rodzinka i ucieka z kadru:) Te witraże sa bardzo ciekawe. lubię je oglądać w odpowiednim świetle.
OdpowiedzUsuńW poprzednim domu miałam meble kuchenne z witrażami wykonanymi przez artystów z Sierpca. Specjalnie zaprojektowane wg moich założeń, zatwierdzone w fazie projektu też przeze mnie, ale wykonane artystycznie. Serce mi się krajało, kiedy zostawiałam kuchnię nowym nabywcom, wiedząc, że i tak to u nich nie przetrwa.
Pozdrawiam serdecznie, życząc dalszych pięknych wycieczek bez masek:)
To naprawdę szkoda takich witraży, ale przeprowadzając się na nowe rzadko zabieramy stare meble...zwłaszcza kuchenne.
Usuńsuper, tylko ta maska...uprzykrza każde zwiedzenie, spacerowanie, ech
OdpowiedzUsuńOj, bardzo przeszkadza, ale co zrobić?
UsuńPrzynajmniej tłumów nie ma.
OdpowiedzUsuńNa razie nie ma, jestem za tym, by tak zostało:-)
Usuńwarto łapać plusy tej sytuacji
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńPiękna wycieczka. Wiele interesujących rzeczy można odkryć, wędrując po okolicy. Fajnie, że lubisz się nimi dzielić:)
Konik taki zżyrafiony z lekka, spokojnie może być aluzją do donkichotowego postrzegania świata:)
Pozdrawiam:)
Ale Don Kichot, przyznasz udany?
UsuńJa dzisiaj odwiedziłam dentystę, z czego ogromnie się cieszę, ale wycieczka i zwiedzanie - jak zwykle ciekawe i jak widać , nawet zaraza nie jest w stanie Wam przeszkodzić :)
OdpowiedzUsuńNie jest w stanie, byle odgórnie nie zabronili!
UsuńOstatnio oglądałam Ostatniego hrabiego... W ramach teatru telewizji, więc będę czekać na Rogalinowe szczegóły:)
OdpowiedzUsuńZdjęcia na bloga ...taaaa... A potem weź wybierz jedno:)
Dokładnie, ciężko wybrać, a potem jeszcze trzeba opisać...
UsuńNie, no... to Ty Jotko całkiem sporo wspaniałych miejsc na tej kwarantannie odwiedziłaś... Ja to siedzę jak ten więzień prawdziwy... :) :) :)
OdpowiedzUsuńCiekawe miejsca i ciekawe fotki!
Gratki!
Tak naprawdę, to większość nie tak daleko od domu, w aucie nam nic nie grozi, a poza autem zachowujemy ostrożność:-)
UsuńJesteś nieugięta w tym waszym zwiedzaniu... pandemia zaledwie wstrzymała odwiedziny zacnych miejsc jak ponura jesienna szaruga. Zadziwiający ten Don Kichot i ten dąb, i w ogóle wszystko nadaje się do prasy...
OdpowiedzUsuńDon Kichot mnie zadziwił, gdzieś w polu, tak niepozornie...
UsuńJesteśmy nieugięci, bo życie upływa, a my coraz starsi:-(
Super wycieczka Asiu. Dąb piękny. Miłego dnia Asiu. :) .
OdpowiedzUsuńDziękuję, Tereniu i wzajemnie:-)
UsuńZapowiada się ciekawie, czekamy na szczegółowe fotorelacje. :)
OdpowiedzUsuńTeż mam tak, że robię zdjęcia specjalne na blog. ;P
Postaram się, choć czasu coraz mniej, bo wróciłam do czynnej pracy, zamiast zdalnej, ale zdjęcia nie mogą się zmarnować:-)
UsuńOjej ! Piękne wycieczki ! A "wisienka na torcie" to Ci się wyśmienicie udała !!! To niesamowity witraż !!! coś pięknego !!! Podziwiam... oraz czuję się zachęcona do niedzielnych wypraw po swojej okolicy. Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńByłam nim zauroczona:-)
UsuńŻyczę więc udanych wypraw!
Jest to pomysł na życie, bo siedząc w domu można dostać depresji.
OdpowiedzUsuńOj można, nawet spacer lepszy od ciągłego siedzenia w fotelu.
UsuńNa tym zdjęciu lustra z pałacu w Lubostroniu widać jakąś fajną laskę ...
OdpowiedzUsuńMoże to duch właścicielki pałacu, ale one chyba nie chodziły w spodniach...
UsuńJotko, moje Szczęście już się też przyzwyczaiło do mojego ciągłego pstrykania, już nie zrzędzi, że znowu, że po co, że już robiłam, że aż tyle itd. Cierpliwie czeka, bierze smycz ode mnie, żebym miała wolne ręce :) Piękne zrobiliście wycieczki z maseczką i bez maseczki, aby jak najwięcej zobaczyć i uwiecznić, żeby było co wspominać. Uściski :)
OdpowiedzUsuńMój mąż też pstryka, ale wypasionym aparatem, a ja szybko, komórką:-)
UsuńPiękna nasza Polska cała... :)
OdpowiedzUsuńPiękna, do zdobycia i wspaniała:-)
UsuńPierwszy raz tu jestem i zachwycona relacja i zdjeciami serdecznie pozdrawiam Malgosia.
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie i zapraszam:-)
UsuńTeraz można zwiedzać na spokojnie. Wszędzie jest mniejszy ruch...
OdpowiedzUsuńI to mi odpowiada, choć czasem trochę nieswojo i te maseczki!
UsuńJak dla mnie ten Don Kichot jest najlepszy. Dużo w nim odniesień do dzisiejszej rzeczywistości ;)
OdpowiedzUsuńMasz rację, wygląda dobrze, błyszczy się jak nie wiem co, a w środku pusto...
UsuńAle piękna wycieczka Jotko. A witraże - cudo!:) No i śliczne to lustro - drzwi.
OdpowiedzUsuńDobrze, że w tamtą niedzielę udało nam się pojechać na krótka wycieczkę, bo teraz już trzeci dzień cierpię - rwa kulszowa. Zobaczę, czy uda mi się przygotować nowy post.
Muszę ograniczyć siedzenie przy kompie.:)
Praca online mnie dobiła...
Pozdrawiam Cię mocno.
Och, znam ten ból!
UsuńSiedzenie przy kompie, nierozważny ruch lub skłon, stres i kontuzja gotowa.
Mój mąż także dużo siedzi, nawet w czasie teoretycznie wolnym, muszę mu zrobić jakiś masaż.
Dbaj o siebie, zdrówka życzę:-)
Najważniejsze, że już można wyjść z domu i pojechać w plener.
OdpowiedzUsuńTo fakt, jesteśmy tych plenerów spragnieni bardziej, niż zwiedzania:-)
UsuńPiękne miejsca! Ogród mi się spodobał najbardziej. Może uda mi się kiedyś tam pojechać. Byłoby fajnie. Czekam na więcej. ;)
OdpowiedzUsuńOgrodu własnego nie mam, wiec zawsze podziwiam inne ogrody, ogródki, skwery:-)
UsuńDziś byłam na Wawelu ale tylko na zewnątrz zwiedzałam. Ładnie tam u Was.
OdpowiedzUsuńTo nie tyle u nas, co w Wielkopolsce, ale nie tak daleko, do Krakowa mam dalej...
UsuńWitaj Jotko
OdpowiedzUsuńChętnie przytuliłabym się do takiego drzewa.
Pozdrawiam szumem deszczu za oknem
U nas także deszczowo, ale zbyt mało pada, by deszcz było słychać...
UsuńWspaniałe wycieczki Asiu, dziękuję za możliwość wirtualnego zwiedzania. Pozdrawiam serdecznie.:)
OdpowiedzUsuńDzięki, kochana, serdeczności:-)
Usuń