...lub raczej bywam leniwa, a zwłaszcza w kuchni.
Bo kto to widział, by przygotowywanie posiłków zajmowało tyle czasu, a zjedzenie ich to ledwo chwila.
Wczoraj w programie kulinarnym kudłata pani Magda stwierdziła, że jeśli ktoś nie ma zamiłowania do gotowania, to powinien zostawić to innym.
W pełni się z nią zgadzam.
Oczywiście nie jest tak, że do kuchni nie wchodzę, muszę czasami coś ugotować, kawę zrobić, a w zasadzie ekspres sam robi.
Czasami najdzie mnie ochota na coś fikuśnego, ale najlepiej wychodzą mi sałatki, bo łatwo i krótko.
Aby więc nie umartwiać się za bardzo wymyślam obiady szybkościowe, najlepiej gotowane w jednym garnku, żeby i zmywania było mało.
Zresztą, gdy wracamy z mężem o różnych porach dnia, to najlepiej sprawdzają się jednogarnkówki do podgrzania, jesienią i zimą zupy.
Można dojść do perfekcji w przygotowywaniu obiadów na szybko, byle pewne składniki zawsze były w domu.
Zawsze sprawdza się makaron z jakimś sosem lub zapiekanka. Z resztek wszystkiego, co jest w lodówce robię szybko pizzę, drożdże świeże lub suszone w domu staramy się mieć...
Okres letni to prawdziwa frajda dla lenia, wystarczy kupić młode ziemniaki i popłynąć z fantazją lub fasolka szparagowa z bułką tartą - alternatywnie kalafior i obiad gotowy.
My zjedliśmy młode kartofelki ze śledziem, koperkiem i łyżką jogurtu, pycha!
Moim popisowym daniem jest jednogarnkówka z warzyw, czasem z mięsem mielonym, czasem z chudą kiełbasą, czasem z pieczarkami.
Najważniejsze, by była młoda cukinia ze skórą, papryka dla koloru, chilli i koncentrat pomidorowy.
Zjadamy z bułką, ryżem lub kaszą...co akurat jest pod ręką.
A gdy ani pomysłu, ani składników w lodówce, to zawsze sprawdzają się naleśniki, wytrawne lub na słodko, a jeśli zbyt dużo zostanie, to później robię z nich krokiety lub makaron naleśnikowy ze szpinakiem.
A to hobby dla leniwych. Siedzisz sobie w fotelu i dziergasz, tylko trzeba zebrać się w sobie i wykończyć, pozszywać i te sprawy, a wiadomo, że cała frajda w dzierganiu...
Ze sportów ekstremalnych uprawiam spacery, czasem jeżdżę rowerem i tak już chyba zostanie, bo człek coraz starszy i coraz bardziej leniwy.
Z tymi spacerami to dziwna rzecz jest, bo idziemy na krótki spacer( wiadomo - lenistwo), by wypróbować nową drogę wokół miasta, a tu potem na liczniku 25.000 kroków, w sumie fajnie się szło - pola, rowerzyści, konie w oddali, fioletowe łany facelii - taka właśnie leniwa sobota bez spoglądania na zegarek.
Obyśmy w zdrowiu do następnej soboty dotrwali:-)
Mam podobne zdanie co do przebywania w kuchni i tracenia w niej ważnych w życiu godzin. Niestety nie wszyscy w rodzinie tak uważają, więc czasami muszę trochę w niej posiedzieć.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, nie powiem, coś dziwnego czasami wypróbować lubię, ale żeby tak codziennie...
UsuńNie pochwaliłam dzierganki. Świetnie wyszła. Bardzo ładny wzór i kolor:)
UsuńPołączyłam dwie bardzo cienkie przędze, bawełna i len, na lato jak znalazł:-)
UsuńA ja nie nazwałabym to lenistwem, a racjonalnym gospodarowaniem czasem, siłami i ochotą. Z wiekiem nie robimy się coraz bardziej leniwi, a raczej wybieramy to, co nam służy i powoduje, ze nie czujemy się przemęczeni. Poza tym, dlaczego ciągle memy się szarpać i być w galopie? Mnie już przeszło nawet robienie "dla własnej satysfakcji". Kupiłam kilka sprzętów usprawniających mi pracę, sporo "muszę to zrobić" odrzuciłam, bo nie muszę, a raczej zrobię, jak zechcę.
OdpowiedzUsuńPodobają mi się Twoje jednogarnkówki. Skorzystam z podpowiedzi, bo ja też nie lubię siedzieć w kuchni, i też upraszczam gotowanie, jak mogę. Nikt nie jest poszkodowany, bo to, co robię jest jednak jadalne.
Mój ratunek obiadowy to ziemniaki, kalafior (fasolka lub marchewka z groszkiem) i sadzone jajka.
Ziemniaki i jajka to klasyk niemalże, czasami też gotuję na twardo i do tego majonez z groszkiem:-)
UsuńGotowanie zostawiam innym, jak sugerujesz. Tylko śniadania, a z gotowania jajka na twardo i miękko, smażone też. No i być prawdomównym jeszcze parówki na gorąco. Świeże pieczywo poranne też do mnie należy.
OdpowiedzUsuńJajka na miękko najlepiej wychodzą mężowi, zawsze idealne, ja nie mogę utrafić...
UsuńWiesz podobno ludzie leniwi są najbardziej kreatywni. :)
OdpowiedzUsuńPodobno, jest to jakieś pocieszenie dla leniwych:-)
UsuńRównież zgadzam się z kudłatą Magdą. Ja nie mam zamiłowania, miewam czasami wenę do gotowania i wtedy naprawdę nieźle mi wychodzi. Ale przeważnie to te potrawy smakują tylko mnie. -_- Za to mój mąż gotuje rewelacyjnie.
OdpowiedzUsuńMoim najczęstszym daniem (bo szybko się robi), są potrawy z woka, zwykle warzywne, ale jak mąż już marudzi, to dorzucam mięso. Tajemnicą szefa kuchni jest sos sojowy. Świetnie też pasuje jako marynata do mięsa.
Krokiety bardzo lubię, ale nigdy nie chce mi się robić. Zwykle kończę robotę na samym naleśniku. ;D
O właśnie, facelie. Widziałam całe pole tego i nie potrafiłam sobie przypomnieć co to. Niestety już przekwitały, spóźniłam się.
Woka nie mam, ale bardzo podobny garnek, w którym robię wszystkie jednogarnkówki. Nic się nie przypala, prawie nie używam tłuszczu i za każdym razem daje inne składniki, to trochę jak zabawa klockami:-)
UsuńI nigdy nie wyjdzie Ci ten sam smak. :D
Usuńa najlepsze następnego dnia, gdy się smaki przegryzą...
UsuńO tak!
UsuńLenistwo mam wpisane w BIOS-ale o tym wiesz;-) I nawet gotować-chociaż naprawdę to lubię-też mi się nie chce. Teraz jadę na surówkach, sokach i koktajlach warzywno-owocowych, do których dla Ciccino przygotowuję jakąś konkretniejszą wkładkę i tyle.
OdpowiedzUsuńWciąż drutuję ten żółty sweterek. Ale jak napisałaś: w dzierganiu najfajniejsze jest dzierganie więc się nie śpieszę:-)
W ogóle fajna ta Twoja leniwa sobota:-)
Leniwe soboty są najlepsze i na szczęście mąż zje wszystko, a czasami sam coś pysznego zrobi:-)
UsuńJa teraz lubię ziemniali i fasolkę szparagową a na deser jogurt z truskawkami własnej roboty do picia ;) Też chciałabym umieć tak ładnie dziargać, ale tu się okazuję beztalenciem w robótkach ręcznych ;)
OdpowiedzUsuńNie wszyscy muszą umieć wszystko, ale może nie miał kto Cię nauczyć?
UsuńLubię kulinaria, nadal to moja "odskocznia" od trudu dnia codziennego i choroby 🍰🍞🥗🍗🍜🍒🥦🥕
OdpowiedzUsuńMój syn twierdzi, że gotowanie i eksperymentowanie w kuchni go odstresowuje...wierzę:-)
UsuńJest nas więcej 😊
OdpowiedzUsuńTo miło, nie jestem czarną owcą:-)
UsuńNie jesteś leniwa tylko pragmatyczna. Tyle, że u mnie obiad musi być dwudaniowy, jak nie ma zupy to nie jest to według mojego męża obiad tylko przekąska. I najlepiej mięso, co dla mnie niezbyt do akceptacji...
OdpowiedzUsuńNa szczęście mój zadowala się jednym daniem, ale za to ciacho do kawy musi być!
UsuńTak jak wcześnieje pizza mi wychodziła tak moje dwie to porażki ;/
OdpowiedzUsuńDwie ostatnie ;/
UsuńKuchenne eksperymenty to nie zawsze sukcesy, na tym to polega:-)
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńJa swoją normę kuchenną już wyrobiłam. Kiedy przyjęłam to do wiadomości, zaczęłam specjalizować się właśnie w daniach jednogarnkowych i to nie za często.
Pozdrawiam serdecznie.
O widzisz, to świetne podejście, pożyczam takie tłumaczenie:-)
UsuńNaleśniki są najlepsze i proste do przyrządzenia :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Zgadza się, jak nabiera się wprawy, to obiad błyskawiczny!
UsuńJotko, leniwa? Tyle smacznych potraw przygotowujesz.:)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, nie lubię przesiadywać w kuchni, mistrzem gotowania jest u nas M.:) Potrafi "wyczarować" danie z przysłowiowego gwoździa.
A w niedzielę często jadamy poza domem. Trzeba wspomóc prawdziwych mistrzów kuchni.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Właśnie wróciłam ze spotkania z koleżankami w knajpce, smacznie i miło było:-)
UsuńWidzę, że z gotowaniem u nas podobnie. Do gotowania potrzeba czasu, a ten zazwyczaj kurczy się w zastraszającym tempie. Czasem robię sobie taką sobotę, że gotuję i piekę sporo i później do zamrażalnika. Na czarną godzinę :)
OdpowiedzUsuńW deszczowe dni tak u mnie bywa, no i w czasie pandemii także więcej napitrasiłam, nawet dla urozmaicenia...
Usuńmoja specjalność to kwantowane ziemniaki... znaczy nie pieczone, nie smażone, nie gotowane, tylko pichcone w krótkofalówce... tylko proszę mnie nie poprawiać na "mikrofalówce", wszyscy się upierają, aby to robić, a ja tego bardzo nie lubię...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Dlaczego, krótkofalówka może być, nawet bardziej pasuje, ale ziemniaków w niej jeszcze nie robiłam...
Usuńto jest proste... wkładasz pyrę do środka i nastawiasz na 2-3 minuty, zależnie od ustawień sprzętu... potem odwracasz do góry kołami i jeszcze raz to samo... tylko na początku trzeba trochę ponakłuwać widelcem, bo może pierdyknąć :)
UsuńAle bez obierania, mam nadzieję, bo nie lubię obierać...
UsuńOsobiście uwielbiam takie „na winie” czyli co się nawinie pod ręce, potrawy. Prostota jest najlepsza we wszystkim. A lenistwo, ktoś mi powiedział, że uszlachetnia. 😃😃😃
OdpowiedzUsuńO, tego nie wiedziałam, nowy trop, dzięki:-)
UsuńGdyby nie żona - domagająca się powtarzania niektórych dań - to prawdopodobnie każdego dnia by było coś innego. Lubię "pitrasić", ale nie lubię się przemęczać, dlatego większość potraw robię na zapas ... mrożę, pekluję, wekuję, suszę ... Poza tym w kuchni mam duży laptop i wyświetlacz z internetem na mikrofali, bywa więc lekko, łatwo i przyjemnie
OdpowiedzUsuńWidzę, że podszedłeś do tematu fachowo i nowocześnie, taki mąż to skarb:-)
Usuń... żona ma nieco inne zdanie, gdy się w kuchni nie mieści
UsuńBardzo mi się spodobał komentarz "podobno ludzie leniwi są najbardziej kreatywni", bo chciałabym gorąco w to wierzyć. Mój syn i synowa, to bardzo pragmatyczni ludzie, tylko jakoś kreatywności dopatrzeć się nie mogę. Kiedy Cię poznałam, nie miałam pojęcia, że tak świetnie radzisz sobie z drutami i szydełkiem(pomyśleć, że jakąś serwetkę dla Ciebie robiłam-teraz mi trochę głupio, trochę śmieszno). Jak byłam nastolatką, bardzo zazdrościłam matce i siostrze, że umieją gotować. Też chciałam, ale żadna nie miała cierpliwości mnie uczyć. Mój syn uczy się sam i pod tym względem jestem z niego dumna, bo naprawdę jeżeli już coś przyrządzi, to jest smaczne. Pozdrawiam i życzę zdrowych, leniwych i radosnych nie tylko sobót.
OdpowiedzUsuńIwonko, serwetka wyszła piękna, mam ją w bibliotece, oglądam codziennie, a zakładki od Ciebie ucieszyły mnóstwo dzieciaków, to najcenniejsze, bo własnoręczne:-)
UsuńJa nie jestem mistrzynią, raczej domorosłym rzemieślnikiem.
Jeśli Twój syn sam się do tego garnie, to znaczy, że polubił , super!
Wolę jeść niż gotować , ale czasem jak mus to mus!;(
OdpowiedzUsuńNo właśnie, jak mus to mus, ale czasem można się pogościć:-)
UsuńPo przeprowadzce przyjęłam zasadę, że od chwili wyjęcia z lodówki/szafki składników obiadu do czasu podania go na stół nie może upłynąć więcej niż pół godziny. Osiągnęłam w tym perfekcję, niezależnie od tego co jest na obiad. A od pół roku zajmuje mi to jeszcze mniej czasu, bo przestałam jeść mięso.
OdpowiedzUsuńAle gotować lubię, tyle tylko, że z reguły nie jest to kuchnia polska ale indyjska lub chińska.
Tak naprawdę dzisiaj kuchnia zrobiła się kosmopolityczna, chyba mało kto robi typowo polskie obiady,zwłaszcza ludzie młodzi.
UsuńWczoraj u syna jedliśmy pizzerinki, łososia po tajsku, nuggetsy, frytki z batatów i sałatkę francuską...ogrom pracy, mi by się nie chciało.
Ja wręcz przeciwnie uwielbiam gotować, piec i nawet zmywać naczynia. Więc czasami śmiesznie bo zamiast skorzystać z maksymalnie dwóch garnków to ja zuzywam 3 i patelnie , a potem się dziwie skąd tyle zmywania ;)
OdpowiedzUsuńPysznie wygląda ta pizza, nie pamiętam kiedy ostatnio robiłam taką domową. Ale zrobiłaś mi smaka :)
Ja wolę sprzątać, wiec może Ty ugotujesz, a ja posprzątam Ci mieszkanie lub umyję okna?
UsuńJa gotuję, ale gotowanie nie jest moją pasją życiową. Chętnie zmienię swoje nawyki kulinarne na dania jednogarnkowe.
OdpowiedzUsuńPolecam, fantazja może popłynąć i zmywania mniej:-)
UsuńZ powodu choroby żony bardzo poprawiłem swoje umiejętności kulinarne.Nie mniej jak ty, też często idę na łatwiznę (gotowe pierogi, surówki, kotlety).
OdpowiedzUsuńNo właśnie, pierogi można kupić coraz lepsze, a zamiast lepić tysiąc pierogów lepiej iść na spacer...
UsuńKuchnie chetnie oddalabym w lepsze rece :D na szczescie nasza rodzina jest makaronowa, wiec wszelkie miksy i eksperymenty są przyjmowane chetnie i bez stresu. Ostatnio nauczylam sie robic leczo i jestem z siebie taaaka dumna... :D
OdpowiedzUsuńMakaron mogę jeść codziennie, nawet suchy:-)
Usuńta pizza .... pragnę
OdpowiedzUsuńDobra była, to fakt!
Usuńwciąż jej pragnę... grrr
UsuńMam identyczne zdanie na temat miłości do kuchennych prac. O tym piszę zawsze szczerze i bez wstydu. Robię bo muszę i gdy mam wenę potrafie zrobić super potrawy. Tylko... cholewka, zwykle szkoda mi na to czasu. Jest tyle przyjemniejszych zajęć-powtarzam jak mantrę :) Nie dziergam co prawda, ale... pisałam kiedyś o swoich 7-miu pasjach :) Doby nie starcza, ha,ha, ha....
OdpowiedzUsuńDoba zwykle jest zbyt krótka na wszystkie ciekawe rzeczy, zwłaszcza zimą, bo gdy ciemno, to i energia spada:-(
UsuńDwudaniowe obiady odeszły w tak zamierzchłą przeszłość, że pewnie byśmy nawet ich już nie zdołali w siebie wcisnąć. Ostatnio odkryłam, na duży plus, warzywa na patelni z różnymi sosami. Szybko, zawsze można coś swojego dorzucić - i smacznie. Ktoś pisał o naleśnikach. Jak już całkiem nie mam pomysłu, ani czasu na obiad, to wtedy są naleśniki. Podobno mi wychodzą ;)
OdpowiedzUsuńRacuchy drożdżowe też są super lub placki ziemniaczane, lubię takie z ziemniaków tartych na grubej tarce:-)
UsuńGotowanie to nie jest moje ukochane zajęcie,ale gotuję. Lubię gdy mój Mietek wyraża chęć (nawet dosyć często) że coś zrobi na kolację ,czasami na obiad. Przeważnie dla mnie jest to niespodzianka bo ma facet "odwagę " w kuchni. Do mnie należą kluski,pierogi,które na szczęście lubię robić.Dzisiaj zrobiłam tzw. "łatwy obiad" ziemniaki z koperkiem ,ja miałam do tego jogurt naturalny,Mietek śmietanę. Bardzo pyszne było....Co do spacerów,to tak ale abym liczyła ile kroków zrobię? Kto chce niech prowadzi "statystyki",ja widocznie i do tego jestem leniwa.
OdpowiedzUsuńGrażynko, ja też chętnie patrze na to, żeby mi mąż coś przyrządził i często tak robi.
UsuńKroki liczy mi aplikacja, czasami się dziwię nawet, że tyle ich wyszło:-)
Mnie się też wydaje, że jestem leniwa, ale nie wiem czy tak jest. Chyba umiem rozgraniczyć czas na odpoczynek i na pracę. Próbuję nauczyć tego mojego męża, ale idzie ciężko, bo On dzieli czas na pracę i na pracę. I co poradzisz ?!
OdpowiedzUsuńJeśli o kuchnię chodzi to podziwiam umiejętności kulinarne u tych, co je mają. U mnie bardzo słabo z kreatywnością w kuchni. Pozdrawiam :)))
Niektórzy naprawdę lubią kulinarne sztuczki i dobrze się bawią.
UsuńJedyne, czego chciałabym się nauczyć, to fachowe krojenie warzyw, a cebula to moja zmora...
Też należę do tych leniwych, co wzbudza między mną, a mamą wieczne konflikty. Ona (ale to przez ojca) obstaje przy tym, że na obiad koniecznie musi być kawałek mięsa. Namacalny, usmażony/upieczony kawał mięcha. Nie ważne, że w moim jednogarnkowym czymś też mięso jest zawarte. Nie, musi być kawałek...
OdpowiedzUsuńA tak ogólnie to może i bym lubiła gotować, ale irytuje mnie czasem czas jak jest potrzebny na przygotowanie niektórych potraw. Gotuję bo muszę.
Mój tato też uznawał tylko mięso w kawałku, gulasz to była profanacja...a pizza to najwyżej przegryzka, ale na obiad? Nigdy!
Usuńżycie trzeba sobie ułatwiać a nie utrudniać :) Inaczej zabraknie czasu na nawet drobne przyjemności ...:) Dlatego podoba mi się Twoje podejście ...tak trzymaj :) Bądź sobie leniwa . Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńO, jak miło, mam zamiar kontynuować:-)
UsuńTo właśnie z powodu lenistwa, moje obiadowe menu domowe ograniczyłem do zdrowych, ale prostych potraw: stek, ryba z piekarnika, drób pieczony, raz na jakiś czas gulasz, do tego kilka potraw bezmięsnych, jak spaghetti z pieczarkami, czy kalafior w beszamelu.
OdpowiedzUsuńJest jeszcze coś, co mnie zastanawia w starym modelu prowadzenia domu: To samodzielne przygotowanie wielkich imprez na 20 osób, oczywiście w stylu "Zastaw się, a postaw się". Nic tak mnie nie zasmuca, jak świadomość, że przyszedłem do kogoś w gości, żeby się spotkać i porozmawiać, a tu gospodyni zamienia się w kucharko - kelnerkę, a gospodarz w pomoc kuchenną i pikolaka (sprząta ze stołów, znaczy się). Bo o ile rozumiem, że na co dzień ciężko się żywić w restauracjach (mało kogo na to stać), ale jeśli jest jedna w roku duża impreza, co szkodzi zapłacić odrobinę więcej i z niej skorzystać. Tym bardziej, że domówki są robione z dużym naddatkiem i nie jestem do końca pewien, czy jakby podliczyć koszty, to wychodzi tak mocno taniej.
To prawda, ale zauważyłam, że i ten model się zmienia, przynajmniej w naszym otoczeniu. Brak sił , a młodzi mają inny styl.
UsuńWolimy tez kameralne spotkania, najwyżej w 6 osób, dla większej liczby nie mam krzeseł.
Zmienia się także moda na potrawy, jadamy lżej, mniej i wolimy próbować, niż najadać się do syta jednym daniem...
Jeśli ceni się wspólny czas, to lepiej zamówić pizzę, a posiedzieć razem i pograć w planszówkę lub wspólnie obejrzeć film:-)
Jak na leniwą osobę jesteś jednak pracowita, naleśniki, pierogi, sałatki, toż to wytworne dania. Ja też jednodaniowe bo ani siły do robienia więcej, ani ochoty do jedzenia,a jedno w sam raz.
OdpowiedzUsuńKiedyś nie lubiłam smażyć naleśników czy placków, ale nabrałam wprawy i często zostają na następny dzień, więc jest pole manewru...
UsuńJa też od czasu do czasu lubię coś nowego wypróbować, ale tak codziennie to męczy...
OdpowiedzUsuńRutyna nas męczy, a kreatywne podejście zaciekawia:-)
UsuńNie jesteś leniwa, tylko stworzona do innych celów. Ktoś kto lubi gotować i jest do tego stworzony - zatraca się podczas gotowania w czasie i przestrzeni Ty się zatracasz robiąc coś innego, taka kolej rzeczy i na tym polega różnobarwność świata i tego się trzymajmy. Ważne jest, żeby odnaleźć to w czym potrafimy się zatracić, by nie przeżyć życia wbrew sobie.
OdpowiedzUsuńNo proszę, jak ładnie powiedziane, podoba mi się takie podejście, nawet jakoś tak wzniośle brzmi - stworzona do innych celów:-)
UsuńObserwuję moją nową sąsiadkę - ona nad grządkami schyla się rano, a prostuje wieczorem( i nieważne, że następnego dnia podobno nie potrafi chodzić...) Zapomina o jedzeniu, lekach i całym świecie. Chciałoby się rzec , że jest stworzona do upiększania tego kawałka ziemi :) A widzisz - nie wiem, jak tam w kuchni u niej z tą pasją jest - ale pewnie kiedyś się dowiem :)
UsuńMoże jeść nie musi, a rodzina żywi się sama?
UsuńW kuchni to ja jestem za leniwa nawet na naleśniki i pizzę ;)
OdpowiedzUsuńBluzeczka bardzo ładna!
Nabrałam wprawy, więc to nie problem akurat:-)
UsuńTo jesteś mistrzem, jak na szybko zrobisz pizzę - dla mnie to zawsze tyle roboty, że trochę mi się nie chce :D Ale makaron z sosami - ja mogę jeść tonami!
OdpowiedzUsuńCiasto robi się 5 minut, do krojenia składników poproś o pomoc, piecze się w termoobiegu 15 minut:-)
UsuńA co masz za ciasto? Bo Małż zawsze robi takie które musi rosnąć z 2 godziny chyba.
UsuńDwie godziny to na placek, a na pizzę to przaśne, jak w komentarzu poniżej dla Anki, choć mój mąż też długo robi i jajko dodaje...
UsuńMoi poprzednicy, słusznie zauważyli ,że nie jesteś leniwa. Ja lubie gotować, tworzyć swoje nowe wersje różnych przepisów. Najcześciej jednak przygotowując posiłki kieruje sie zasadami: zdrowo, smacznie, szybko i ładnie podane. Mam też swoje letnie ,,szybciochy'': chłodnik i omlet, robie je w zależności od tego co mam w lodówce. Cieplutko pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńO widzisz, omlet z warzywami to też dobry pomysł na szybki i zdrowy obiad:-)
UsuńJa lubię gotować, ale nie lubię się przemęczać, więc szukam przepisów takich, żeby było dobre i szybko, do tego smacznie i łatwo ;) Jeśli np. przepis na ciasto zaczyna się od: oddziel żółtka od białek to nie czytam dalej :) Jednogarnkowe potrawy są jak najbardziej godne zainteresowania :)
OdpowiedzUsuńRobić na drutach uwielbiałam dawno temu, nie potrafiłam usiąść przed tv bez robótki ale wykańczanie i zszywanie to była katorga. anka
Jak Ty robisz pizze na szybko?! anka
UsuńProsto czyli szybko - mąka do miski, na oko, trochę soli, drożdże rozmącone w wodzie lub mleku, mieszasz, dodajesz ciut oliwy, wyrabiasz i wałkujesz, na to wszystko po trochu z lodówki i do pieca.
UsuńŻeby ciasto było chrupiące dodaję kaszki kukurydzianej, zupełni inaczej smakuje.
Ser kupuję już utarty, składniki kroi, kto jest pod ręką...
Jak piszesz - wygląda to bardzo łatwo 🙂 anka
UsuńNie powiem żebym lubiła stać przy garach choc czasem lubię coś upichcic na przykład leczo albo fasole po bretońsku. Lubię też sałatki z pomidorami, papryka surowa i ogórkiem. Bardzo dobre wychodzą.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, a gdy do sałatki dodasz kurczaka lub rybę, to jest danie obiadowe:-)
UsuńNie rozumiem, dlaczego piszesz o sobie, że jesteś leniwa.
OdpowiedzUsuńPróbujesz zaoszczędzić trochę czasu - to nie jest lenistwo.
Smaczne są młode ziemniaki ze śledziem. Pycha!
Serdecznie Cię pozdrawiam :)
A na jesieni ziemniaki w mundurkach z twarogiem i ziołami:-)
UsuńZaciekawiłaś mnie tym makaronem naleśnikowym ze szpinakiem, Jotko. Nie słyszałam wcześniej o takim daniu. Szybkie dania, jak człowiek jest zajęty, wraca późno do domu głodny są jaka najbardziej fajne i pożądane wręcz. Bo jak człowiek głodny to i zły najczęściej.
OdpowiedzUsuńZwijasz naleśnik w rulon, kroisz w wąskie paski, do tego szpinak mrożony dusisz a suszonymi pomidorami i gotowe. Dla mięsożerców można dodać do szpinaku paski kurczaka. Kwadrans i gotowe...
UsuńSuper. Podoba mi się. Dziękuję.
UsuńPołączenie szpinaku i suszonych pomidorów to dla mnie rewelacja smakowa...
UsuńJa teź wypróbuję z miłą chęcią 🙂 anka
UsuńSmacznego:-)
UsuńMoja metoda na lenia to obiad jednogarnkowy na kilka dni :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, nigdy nie robię na raz!
UsuńLeniwa, to moje drugie imię, bo ja najbardziej kocham robić to, czego robić nie muszę. Gotować jednak muszę, więc niespecjalnie lubię, a o kochaniu to nie ma mowy. Ale nie jest tak źle, bo lenistwo to też cecha ludzi kreatywnych, więc kreatywnie podchodzę też do gotowania. Moim wynalazkiem są gołąbki bez parzenia sobie palców kapustą i marnowania czasu na zawijanie. Najpierw robię wszystko jak normalni ludzie, więc obgotowuję krótko kapustę, przygotowuję farsz i sos. Potem kapustę kroję w większą kostkę i wrzucam do garnka z farszem, podlewam sosem, trochę podduszę na ogniu i już gołąbki wg abasi gotowe. Nie dość, że robię takie gołąbki szybciej, to jeszcze rodzinie oszczędzam roboty, bo jednak takie posiekane gołąbki wymagają mniej gryzienia. Kiedyś poczęstowałam moją wersją gołąbków koleżankę, która tylko gotuje i sprząta, bo to daje jej największą satysfakcję życiową. A. spróbowała, nawet wszystko zjadła, ale odstawiając talerz stwierdziła, że gdyby dała takie gołąbki swojemu mężowi, to ten by ją z domu wygonił. Ja się powstrzymałam od komentarza, ale mój mąż nie. - To kiepsko masz, ale zastanów się albo nad sobą, albo nad mężem, bo rzeczywiście jedno z was się nie sprawdza - powiedział. Koleżanka zamrugała, ale szybko ruszyła z odpowiedzią. - Ale o co ci chodzi? To coś, to przecież nie są gołąbki - broniła się. - To są więcej niż gołąbki, to jest poezja smaku. To tak jak z kobietami, jedne nadają się tylko do gotowania, drugie nadają się do życia, więc się je ceni - powiedział mój mąż. Ja nie czekałam, aż sytuacja się jeszcze bardziej zaogni i zmieniłam temat. Jednak koleżanka musiała mieć ostatnie słowo. - Ten twój Artur to jakiś dziwny - stwierdziła. - A żebyś wiedziała, że masz rację. Normalne chłopy są wygodnickie, a ten mój, to urywa se rękawki w robocie, żeby mi jak najmniej zostało. No, ale nie każdy ma takie szczęście mieć normalnego męża - powiedziałam złośliwie, bo ja złośliwa małpa jestem, normalnie złośliwa i leniwa. I co pan zrobisz, jak nic pan nie zrobisz. Koleżanka dość szybko stwierdziła, że musi już iść do domu. Trudno, mówi się. Wiem jedno, więcej nie zaryzykuję częstowania jej moimi wynalazkami. Suche paluszki są mniej konfliktogenne, więc na nie może liczyć zawsze.
OdpowiedzUsuńJuż lubię Twojego męża, mogliby z moim podać sobie ręce. Dlatego powtarzam, ze jestem szczęściarą, w dodatku mój placek drożdżowy piecze, a pulpety - palce lizać!
UsuńMoja znajoma lepi milion pierogów, bo jej mąż nie zje takich z Biedronki, pozna, że kupne. Akurat!
Niedawno jadłam pierogi a'la gołąbki, kupne oczywiście, pyszne były!
Mi się takie lenistwo podoba. :) W sensie potraw oczywiście. Lubię takie klimaty.
OdpowiedzUsuńDebata jak na razie poszła w zapomnienie, powoli i wybory dołączają. Jakoś na co dzień człowiek ma inne sprawy na głowie niż polityka.
Jakoś nie widzę się w roli gospodarza w takim dzieleniu mieszkania z kimś obcym.
Pozdrawiam1
W polityce coraz ciekawiej, niestety w sensie negatywnym.
UsuńJa też nie jestem pewna czy wpuściłabym obcych i to zza granicy do domu...
Ja także zgadzam się z Panią Madzią:D lubię fikuśne jedzenie, ale najlepiej przygotowane przez kogoś innego. Sama najchętniej gotuję takie rzeczy, po których nie ma zbyt wiele sprzątania;)
OdpowiedzUsuńWszystko lepiej smakuje, jeśli nie musisz tego sama gotować i to w gorącej kuchni...nie mówiąc o jej sprzątaniu.
UsuńStaram się gotować obiad na trzy dni. Przeważnie smażę jakieś kotlety- mielone lub schabowe albo robię pulpeciki z sosem koperkowym.
OdpowiedzUsuńUwielbiam gołąbki lub bigos w szybkowarze, bo przynajmniej nie trzeba pilnować.
Mąż przepada za zupami i sam zjada wszystko z garnka.
Codziennie oglądam "Kuchenne rewolucje", bo lubię patrzeć, jak inni się męczą.
Pulpety mój mąż robi lepsze , niż ja, a jego ciasto na pizzę to poezja. W końcu najlepsi kucharze to mężczyźni:-)
UsuńTo tak jak ja, również nie przepadam za gotowaniem i staram się aby obiad był zrobiny szybko. Podziwiam moją mamę, która nie dość że pracowała zawodowo to jeszcze codziennie gotowała obiad z dwóch dań bo mój ojciec tego sobie życzył.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Podobnie jak moja teściowa, mama natomiast miała do pomocy babcię...
UsuńWitaj drugą połową roku Jotko
OdpowiedzUsuńJa mogłabym gotować i gotować. Byle tylko nie musiałabym sprzątać.
A najlepszy obiad... Pyrki z gzikiem i śledziami mojej mamy:))
Pozdrawiam zapachem świeżo skoszonej trawy
To byśmy się uzupełniły, bo ja wolę sprzątać, niż gotować:-)
Usuń