Któż z nas nie ma w domu wikliny? Czegokolwiek...
Ja mam kilka koszy, koszyków do przechowywania różnych drobiazgów, w tym jeden stoi w piwnicy i czeka na wyprawę po grzyby.
Widuję wyroby z wikliny na różnych festynach w skansenach, nawet torebki damskie z wikliny w sklepach spotkacie.
Wiklina – młode pędy kilku gatunków wierzb, które po obróbce wykorzystywane są w wikliniarstwie (plecionkarstwie). Nazwa ta jest także zwyczajowym określeniem wierzby purpurowej - tyle Wikipedia...
Kiedyś była bardzo popularnym rękodziełem, królowała w Cepeliach i na bazarach, eksportowano mnóstwo wyrobów z wikliny do Niemiec, zwłaszcza mebli ogrodowych.
Później przyszła moda na plastik, zamykano sklepy i warsztaty wikliniarskie.
Teraz, mam wrażenie wraca do łask, na zdjęciach widać wyroby przeróżne.
Ostatnio widuję także wyroby z tzw. wikliny papierowej, równie pracochłonnej i podobno równie trwałej, po odpowiedniej impregnacji.
Obok zdjęcia wiklinowej ramy lustra widzicie własnie kosze z wikliny papierowej.
Ale wiklina to także surowiec dla artystów plastyków, czego dowodem prace dwojga "wikliniarzy" Beaty Borek i Tomasza Maja, które mogliśmy podziwiać w parku w Gołuchowie.
Wiklinowy parkan z wplecionymi kawałkami drewna oraz wiklinowe kwiaty.
Pamiętam, że widywałam także wiklinowe ule, kojce dla kurczaków, ale nie mogę odszukać zdjęcia.
Natomiast poniżej ciekawostka - wiklinowy zamek lub twierdza.
Zamek wiklinowy w Solcu nad Wisłą
Slawomir Duda-Klimaszewski / CC BY-SA (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0)
Wikliniarstwo może stać się nie lada pasją, sposobem na życie, środkiem wyrazu dla artystów, trzeba tylko to polubić i poznać tajniki rzemiosła.
Zapraszam także na blog Uli, która lubi nowe wyzwania, robi piękne rzeczy, którymi ozdabia swój dom, a teraz wikliniarstwo to Uli i Jej męża nowa pasja!
A jak u Was z wikliną w domu, macie choć jeden kosz?
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńMam wiklinowy kosz na brudną bieliznę i na drewno. Oczywiście różne małe koszyczki także. Zawsze lubiłam wiklinowe wyroby.
Pozdrawiam serdecznie.
Ja lubię nawet zapach wikliny:-)
UsuńMam kilkanaście koszy wiklinowych róznej wielkości i przeznaczenia: najwiecej do noszenia oraz przechowywania drewna opałowego, na grzyby, na różne domowe przydasie. Autorem wiekszosci tych koszy jest miejscowy rolnik, któego pasją z dzida pradziada i sposobem na dorobienie jest wyplatanie.W takim jak nasze gospodarstwie kosze muszą być.I to właśnie z naturalnych, miejscowych surowców.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!:-)
O tak, u Was to zrozumiałe i dobrze, że w okolicy ktoś kultywuje to rzemiosło:-)
UsuńMam kilka koszy wiklinowych. Prawie wszystkie kupowane w Kazimierzu Dolnym.
OdpowiedzUsuńKiedyś widziałam przepiękny budkę dla małego pieska zrobioną z wikliny.
Wiklina to piękny materiał do tworzenia różności...
To prawda, nawet ta papierowa stwarza wiele możliwości:-)
UsuńLubię taki naturalne :)
OdpowiedzUsuńDo wikliny mam sentyment, tak fajnie trzeszczy:-)
UsuńWilkina drewno.... to co naturalne ;)
UsuńBardzo lubię wiklinę, i tak jak Ty mam mnóstwo mniejszych i większych wiklinowych rzeczy w domu. Kosze, koszyki, pojemniki. Mam też cudne fotele ogrodowe, które wcale w ogrodzie nie stoją. Ponieważ lubię nioczywiste zestawienia, postawiłam je w salonie przy jadalnianym antycznym stole. I tam podobaja mi sie bardzo...
OdpowiedzUsuńMiłego nowego tygodnia Jotko :)
Wyobrażam sobie, to na pewno dom z duszą!
UsuńUwielbiam wiklinę i wyroby z niej, ale tak trudno w centralnej Polsce coś dostać z tych wyrobów.
OdpowiedzUsuńTo fakt, musiałabyś załapać się na jakiś festyn, imprezę w skansenie, tam przyjeżdża wielu twórców:-)
UsuńTak, mam wiklinę - koszyki. Coś na rzeczy z plastikiem jest, bo tańszy po pierwsze. Takie zagłębie wikliniarstwa w Polsce mieści się koło Nowego Tomyśla, ale na pewno ciężko im i dawne, dobre czasy na razie minęły.
OdpowiedzUsuńBo jak nie plastik, to chińszczyzna, ta tendencja wykończyła wiele rodzajów rękodzieła...
UsuńMam jeden duży kosz wiklinowy bez wieka. "Zamykam" go kawałkiem sztucznego futra. Trzymam tam wszystkie dodatki zimowe z wełny i skóry jak rękawiczki, szale i czapki, a w tym wszystkim lawenda przeciw molom.
OdpowiedzUsuńTaki zamek wiklinowy chętnie bym sobie sprawiła. :D
Na te akcesoria miałam kiedyś kufer wiklinowy.
UsuńPrawda, że świetny? A ile pracy! jakby mieć spory ogród, to fajna sprawa:-)
Fotel bujany - obiekt pożądania. :D
OdpowiedzUsuńFotel i książka - mały raj na ziemi:-)
Usuńjakiś wiklinowy koszyk się znajdzie ...:) Wyroby z wikliny są piękne.
OdpowiedzUsuńPodziwiam wszelkie rękodzieło i umiejętności twórców.
UsuńLubię wiklinowe wyroby. Pierwszy w moim życiu wyrób, to był wiklinowy wózek dla lalek. Przetrwał różne dziecięce zabawy z wożeniem w nim kota, który zresztą lubił w nim polegiwać:) A kiedy dorosłam poszedł w inne dziecięce ręce, wózek oczywiście, a nie kot:)
OdpowiedzUsuńMam w domu wiele różnych wiklinowych koszy i koszyczków, a to na gazety, na robótki ręczne, na owoce, na chleb, na ołówki i długopisy, a także na rynkowe zakupy. Marzą mi się takie wiklinowe fotele, jak na Twoim zdjęciu. Postawiłabym na balkonie. U mojej babci w ogrodzie takie stały. Śmiesznie skrzypiały, jak się na nich siadało i trzeba było jakąś poduszkę albo kocyk podkładać bo inaczej d...ka bolała:)
Urzekł mnie ten wiklinowy zamek na zdjęciu.
To skrzypienie jest fajne, gdy myję kosze w wannie, to później podczas schnięcia różne dźwięki wydają, jak instrumenty:-)
UsuńTeż myję swoje koszyczki w wannie:) O tym, że należy je co jakiś czas myć, bo im to służy, dowiedziałam się od wikliniarza na targach rzemiosła, u którego kupowałam kosz na parasole. W domowej przestrzeni lubię otaczać się przedmiotami z surowców naturalnych. Zdecydowanie nie lubię plastiku i metalu.
UsuńJa nie przepadam za metalowymi meblami typu metalowy regał czy stolik z metalu ze szklanym blatem...
UsuńSię wyłamię ;) Nie mam w domu żadnej wikliny i jakoś ni cierpię z tego powodu. Na wsi miałem kosz na grzyby i tam pozostał, bo już raczej mi chodzenie na grzyby nie grozi...
OdpowiedzUsuńNie m obowiązku, w końcu naodkurzać się trzeba...
UsuńMieliśmy taki koszyk na święconkę. Nie wiem, czy jeszcze jest. Fajne są takie wyroby. Chociaż no jak dla mnie to koszyki z nich bym mogła korzystać, ale takich ozdób wiklinowych bym nie chciała w domu.
OdpowiedzUsuńMuszą raczej pasować do ogólnego wystroju, jeśli w większej ilości:-)
UsuńDokładnie. ;)
UsuńLubię wiklinę ale na razie nie mam na stanie żadnych wyrobów z niej. Marzy mi się fotel bujany:-) Postawię go pod drzewkiem figowym w moim hiszpańskim ogródku, będę się w nim bujać, dziergać na drutach i zerkać na morze popijając cavę...:-)
OdpowiedzUsuńMiłego tygodnia Jotko:-)
W takiej wersji jak najbardziej, u mnie bujany niekoniecznie, bo mam skłonności do zawrotów.
UsuńWstyd mi, bo koszy nie mam, tylko wielkanocny.
OdpowiedzUsuńPiękna wiklina, zawsze modna:)
Serdeczności zostawiam:)
Dlaczego wstyd, ja kiedyś miałam więcej koszy, nawet kufer, ale odkurzania było, że ho, ho...kufer komuś podarowałam.
UsuńI ja wszystko rozdaję, ostatnio pozbyłam się mnóstwa kwiatów doniczkowych.
UsuńWidzę, że nie wyświetlił się dzisiejszy mój post u Ciebie w linkach!
Nie wiem, co jest znowu grane.
Ojej ! Zachwyciłam się !!! Tyle pięknych wyrobów wikliniarskich !!!
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem czy ta wystawa w Gołuchowie jest tylko sezonowa ? Do kiedy można ją odwiedzać ?
P.S. Dziękuję, że wspomniałaś o nas :)) Bardzo nam miło :))
Nie napisano, może to stała dekoracja?
UsuńWiele ciekawych rzeczy można obejrzeć w czasie festynów , np. w skansenie Dziekanowice obok Gniezna.
Pasje trzeba propagować:-)
Ooo ! Sprawdzę ten skansen ! Bardzo dziękuję :)))
UsuńLubię wiklinowe koszyki. Mam dwa ogromne kosze, w których trzymam tkaniny do uszycia. I miałam koszyki, w których trzymałam nici do haftowania. Stały pod ścianą i, niestety, od właśnie tej strony oblazły grzybem. Wyrzuciłam. A ponieważ wiklina lubi trzymać kurz, nie planuję kupować nowych. Podobają mi się wiklinowe płoty i płotki oraz fotele.
OdpowiedzUsuńNatomiast papierowa wiklina to jakieś nieporozumienie. Odbieram ją jako kicz, ale to jest mój odbiór.
Myślę, że papierową wiklinę wprowadzono z braku prawdziwej, papier jest zawsze pod ręką, częsty surowiec na zajęciach plastycznych np. na terapii zajęciowej.
UsuńU mnie zgniła kiedyś osłonka na doniczkę...
No nie podoba mi się ta papierowa i już. Rękodzielniczki wymyślają cuda wianki, by coś wnieść nowego do rękodzieła i nie zawsze są to udane pomysły, chociaż wielu się podobają. Nie moja bajka.
UsuńChciałam jeszcze dodać, bo umknęło mi w poprzednim komentarzu, że chyba najbardziej podobają mi się szklane dymiony w wiklinowych koszach i tak samo butelki w wiklinowych ochraniaczach. W ogóle szkło i wiklina dobrze się komponują.
To prawda, szkło i wiklina to swojski duet, też lubię:-)
UsuńPamiętam ten koszykowy szał- sama miałam kilka koszyko-torebek. Te koszyko-torebki były istnym koszmarem w komunikacji miejskiej, w której zawsze był tłok. Przetrzymałam też dzielnie fotel wiklinowy na biegunach i ogrodowe meble, które wcale nie były wygodne. Dziś mam w domu już tylko jeden koszyk- ma ze 20 lat- stoi mi koło stolika komputerowego i jest koszem na papiery- ale te potrzebne, bo się w nim bez problemu mieszczą kartki formatu A4. Te niepotrzebne mają kosz z siatki metalowej. Podobają mi się wiklinowe płoty i różne ogrodowe dekoracje z wikliny. Plecionek papierowych nie toleruję.
OdpowiedzUsuńJa próbowałam kiedyś z małą torebką z wikliny, ale noszę je na ramieniu i ta wiklinowa strasznie niszczyła odzież...
Usuńlubię wiklinę. Kiedy nastąpił krach gospodarczy i próbowano ratować rynek pracy, w moim regionie organizowano kursy wyplatania koszy. Ale jak do wszystkiego i do tego trzeba mieć "dryg":)). Podobają mi się
OdpowiedzUsuńplecionki z sosnowych korzeni i innych materiałów, czyli http://serfenta.pl/wyplatanie-z-roslin-faktura-zapach-dzwiek/
Zajrzałam pod link, faktycznie ciekawy projekt i śliczne rzeczy robią:-)
UsuńLubię wiklinowe wyroby i mam ich w domu sporo, są to różnej wielkości kosze, koszyczki.
OdpowiedzUsuńUrzekł mnie ten płot który pokazałaś.
Papierowa wiklina modna jest już od kilku lat. Jest to dobry sposób na wykorzystanie makulatury, jednak takie skręcanie papieru to jak dla mnie upierdliwa czynność. Natomiast jakbym miała okazję to z chęcią spróbowałabym wyplatania z prawdziwej wikliny.
Pewnie upierdliwa, ale spotkałam się z wykorzystaniem jej na terapiach wszelkiego typu, ma wiec pożyteczne zastosowanie:-)
UsuńSpodziewałam się wiklinowej sztuki, ale nie spodziewałam się wiklinowego zamku :) Ja muszę się przyznać, że w domu z wikliny mam chyba tylko koszyczki wielkanocne :D
OdpowiedzUsuńTen zamek też mi zaimponował, a raczej jego twórcy:-)
UsuńPrzepiękne prace :D Z wikliny mam tylko koszyk wielkanocny :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Trzeba mieć zręczne palce i mocne...
UsuńŚwietne te rzeczy. U mnie to wikliniarstwo bazuje na papierze. W Polsce mieliśmy kiedyś skrzynie z wikliny. Prosta ale ozdobna. Można w niej było trzymać wszystko i przy okazji dodawała uroku pokojowi.
OdpowiedzUsuńKufer też u nas był i więcej koszy, za to mniej mebli:-)
UsuńAle wiklina świetnie się pali, nawet przed przetworzeniu jej na meble, płoty, czy kosze.
OdpowiedzUsuńTo niestety prawda, teść mojej znajomej miał w szopie ogromne zapasy wikliny, bo prowadził warsztat i sklep z wikliną. Pewnej nocy szopa spłonęła, nie zdążyli ugasić, a starszy pan nie wrócił już do wikliniarstwa...
UsuńJuż prawie zdążyłem zapomnieć, że jest coś takiego, jak balon do wina, i że w Polsce osłonę i uchwyt na balon robiono z wikliny. A propos tego surowca, krótka parafraza "Switezianki":
OdpowiedzUsuńJakiż to chłopak piękny i młody,
lecz gdzież jest obok dziewica?
Brzegami sinej Świtezi wody
bieży w nieznane samica.
Czyżby mu kosza dała z przyczyny
dość nietypowej odzieży?
Nie, chce chodaki upleść z wikliny,
by je kochanek przymierzył!"
Tym to wierszykiem skomentowałem niegdyś zdjęcie mojego brata, który dla jaj sfotografował się w jakimś absurdalnym zestawie odzieżowym.
Mój wujek miał taki,lubiłam podglądać bulgocący zaczyn na wino...
UsuńŚwitezianka inaczej bardzo mi się podoba!
O super ,że pojawił się temat wiklinowy. Lubię wiklinę. Na chwilę obecną mam dwa kosze wiklinowe takie spore ,a Mietek ma na grzyby. Jednak najbardziej miło wspominam fotel bujany wiklinowy ,który niestety zmienił właściciela. Ale najbardziej nie mogę odżałować pięknego wiklinowego kwietnika . Właściwie sama nie wiem gdzie obecnie się znajduje ale służył nam bardzo długo.Pamiętam w związku z nim pewne "nieszczęście". Przeciąg spowodował ,że właśnie ten kwietnik wraz ze wszystkimi kwiatkami położył się......Bardzo przeżywałam to i cały czas pamiętam mimo ,że to było ok. 30 lat temu.
OdpowiedzUsuńNo tak, kwietnik z wikliny jest fajny, ale lekki...
UsuńMoja sąsiadka powiesiła na korytarzu wiszące kwietniki z wikliny, ja zapewniłam roślinki i tak współpracujemy:-)
Mam kosz i jeszcze inne drobiazgi, choćby wielkanocne.
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że wiklina to nazwa wierzby.
W trwałość wikliny papierowej jakoś nie mogę uwierzyć.
Serdecznie pozdrawiam :)
No ja też nie bardzo, ale spotkałam się z zapewnieniem, że jest trwała...
UsuńTak się złożyło, że obecnie mam tylko fotele z technorattanu, więc się nie liczy. Ale wiklina bardzo mi się podoba, tylko trzeba mieć na nią odpowiednie miejsce, musi pasować. Ja tam ciągle marzę o bujanym fotelu z wikliny i kupie na zimę!
OdpowiedzUsuńBujany fotel, ciepły koc, herbatka i żyć , nie umierać:-)
UsuńWłasnie sie teraz zawahałam, bo wydawało mi się, że o wiklinie gdzieś pisałam komentarz, a to Ula była :) Piękne dzieła z wikliny, chociaż ja ostatnio pozbyłam się ogromnego wiklinowego kosza, który za dużo miejsca zajmował. Ale poszedł w dobre ręce.
OdpowiedzUsuńMy wydaliśmy wielki kufer, pół przedpokoju zajmował...
UsuńCałe mnóstwo:) 10 w zasięgu wzroku :) A wymiana wikliny na ....😶🙄😪
OdpowiedzUsuńO, to sporo:-)
Usuńwiklinę bardzo lubię, mam kilka koszyczków na drobiazgi oraz 2 kosze na grzyby. Nie tak dawno chodziłam z koszem wiklinowym na zakupy. W moim domu rodzinnym były koszyczki z wikliny na szklanki,ogromny kosz na butlę na wino i stołeczek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Na zakupy próbowałam chodzić, ale już sam kosz jest dla mnie ciężki, a co dopiero z zakupami...
UsuńO! U mnie sporo wikliny. Swojego czasu miałam nawet jeden wiklinowy żyrandol. ;)
OdpowiedzUsuńWiklinowy żyrandol wisiał u mnie w kuchni:-)
UsuńBardzo lubię wiklinę. Mam fotel bujany na środku salonu :) I niezliczoną ilość koszy (chociaż na zakupy ich nie zabieram, używam w ogrodzie). Miałam tez dawniej duży kosz na rzeczy do prania , z wikliny.
OdpowiedzUsuńCzyli prawie w każdym domu wiklina króluje!
UsuńBardzo mi się podobają kosze z wikliny.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia ślę
Szkoda, że niektóre takie ciężkie...
Usuńostatnio właśnie myślałam nad hobby :D
OdpowiedzUsuńNo widzisz, to weź pod uwagę...
UsuńJa nie mam ;p ale podobają mi sie kosze z wikliny :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś jakiś nabędziesz...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńLubię naturalne materiały, więc wiklinę (wierzbową i papierową) także. Szczególnie podobają mi się fikuśne sploty w koszach i mebelkach:)
Pozdrawiam:)
Fikuśne sploty, trwałość, umiejętności twórców - zawsze podziwiam:-)
UsuńNie wiedziałam, że jest taki zamek. Na pewno ciekawie wygląda. Mam dwa kosze. Kiedyś używałam na zakupy. Drugi to taki piknikowy. Czasem z wnuczką zabieramy go do lasu...... .
OdpowiedzUsuńNa zakupy miałam, ale był dla mnie zbyt ciężki...
UsuńWiklinowe koszyki posiadam a jakże, jak każdy zapalony grzybiarz!
OdpowiedzUsuńOczywiście, na grzyby najlepsze!
UsuńOczywiście że mamy... i to nie jeden :) Bardzo lubię, ja w ogóle lubię to co z natury, a wiklina jest prosta i to też lubię.
OdpowiedzUsuńMa się rozumieć!
UsuńBardzo lubię wiklinowe wyroby. Aktualnie szukam koszyka :)
OdpowiedzUsuńNajlepszym źródłem są festyny z wyrobami rzemiosła, w Biskupinie stoisko stałe:-)
UsuńWitaj czerwcowo Jotko
OdpowiedzUsuńKosze, koszyki, koszyczki.... Ileż to przewinęło się przez mój Dom, dom Dziadków, moje mieszkanie? Dziesiątki... W moim mieszkaniu do dziś stoi kosz, który służył mojemu bratu za łóżeczko. Niestety nie ma już kosza na pranie, do którego lubiłam się chować. Ale inne koszyki i koszyczki stoją.
A sosu, o którym pisałaś u mnie nauczyła mnie Babcia, mieszkająca niedaleko od Ciebie. A sos najlepszy z ryżem :)))
Pozdrawiam oczekiwanymi kroplami deszczu
U nas to nie krople, a oberwanie chmury, ale deszcz potrzebny:-)
UsuńU mnie tych koszy i koszyków też jest kilka, za każdym razem jak jesteśmy w kraju to kupuje jeden albo dwa bo lubię je mieć i zawsze do czegoś się przydają. Zajrzalam na bloga Uli i faktycznie cuda tworzą :)
OdpowiedzUsuńPrawda? Też ich podziwiam:-)
UsuńKiedyś mieliśmy koszyki wiklinowe i fotele, ale się zniszczyły. Te rzeczy są przepiękne. Ściskam Cię mocno Asiu.
OdpowiedzUsuńTeż miałam kiedyś więcej, a ile się naodkurzałam...
UsuńSuper wiklinowe cacka.:)
OdpowiedzUsuńMam w kuchni kilka koszyczków wiklinowych.
Jeden - pamiątka od Córki...
Własnie siedzę w kuchni i też patrzę na koszyki:-)
Usuń