Mówi się, że żyjemy tak długo, jak długo trwa pamięć o nas w sercach bliskich i przyjaciół.
Wynika z tego, że niektórzy żyć będą wiecznie, innych ziemia pochłonęła bezpowrotnie...
Obserwuję i słucham, jak to co roku , a niektórzy tylko raz w roku prześcigają się rodacy w ozdabianiu grobów na cmentarzach. Naręcze kwiatów, tysiące zniczy, stroiki, chorągiewki, kamyczki, złocenia...
Za kilka dni, najpóźniej tygodni te wszystkie plastiki, szklane lampiony trafią na śmietniki - pół biedy, jeśli zarządcy cmentarzy wprowadzili segregację odpadów. A pamiętacie te łuny dymu nad każdym cmentarzem?
Bo nie wystarczy jedna zapalona lampka, musi ich być kilkadziesiąt na każdym grobie, ostatnio im większe, tym lepiej.
Podsłuchałam rozmowę starszego pana ze znajomą:
- pani kochana, na jeden grób wydaliśmy 184 zł, a ile tych grobów jeszcze mamy!
- to co pan kupił?
- a nic takiego, stroiki i znicze, ale wszystko takie drogie!
Spojrzałam na staruszka, paltocik mizerny, buty nie lepsze, ale groby mają dać świadectwo , tylko czego?
Czy naszym zmarłym bliskim potrzeba marmurowych obelisków, stroików do przykrycia tychże i lampionów niczym latarnie morskie?
Czy może te wszystkie drogie ozdoby mają uciszyć sumienia tych, co o zmarłych przypominają sobie raz w roku?
Czy może bogactwo na nagrobkach bywa miarą naszej miłości i pamięci?
A jak do tego ma się dbanie o najbliższe środowisko i planetę?
Dzień Zmarłych obchodzony jest w Polsce od dawna. Sama pamiętam wizyty na cmentarzu, gdy przy grobie spotykała się rodzina, a po zapaleniu lampek szliśmy w odwiedziny do dziadków, by wspominać tych, co już nie zasiedli z nami przy stole. Wtedy liczyła się możliwość spotkania i życzliwa pamięć, a nie rywalizacja, kto ile wydał na ozdoby i czyj grób najokazalszy.
Skąd wzięła się ta pogoń za blichtrem nawet na cmentarzach, ta moda na coraz większe lampiony, ta chęć zaimponowania znajomym, pokazania, że nas stać?
Ale żeby nie kończyć ponuro, polecam piękną opowieść Barbary Kosmowskiej "Dziewczynka z parku", o wspólnym przechodzeniu przez żałobę matki i córki po śmierci męża i ojca.
Do wspólnego czytania z dzieckiem, do głośnego czytania rodzinnego.
Jest tam także wiele ciepłych słów o przyjaźni, chorobie, akceptacji, miłości do przyrody, znaczeniu więzi i mądrym wychowaniu.
Przeczytałam , pilnując uczniów na konkursie historycznym (etap pisemny).
Tak samo jak Ty Jotko, nad tym ubolewam...
OdpowiedzUsuńPrzerost formy nad treścią po prostu...
UsuńCo roku to samo Jotko. Trochę wołanie na puszczy. Może się zmieni powoli. Ale raczej bardzo powoli :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie zmian nie widać, raczej na gorsze...
UsuńOdpowiadając na Twoje pytanie: "Umarłym potrzebna jest pamięć i .... miłość"
OdpowiedzUsuńA jeśli kto wierzący, to i modlitwa.
UsuńJak najbardziej się pod tym podpisuję
UsuńA kiedy myślę o kimś, kto odszedł, to zapalam w domu świeczkę. Tego nauczyła mnie moja mama
Pozdrawiam listopadowymi nostalgiami
O tak, słota sprzyja melancholii...
UsuńTeż mnie ta pogoń za blichtrem i pozłotką zdumiewa i zniesmacza a jednocześnie coraz bardziej oddala od tak dziwnych, płaskich zachowań.I też brakuje mi po wizycie na cmentarzu zwyczajnych spotkań bliskich, znajomych, czy członków rodziny. Niestety, w ciagu ostatnich kilku lat poumierali nam Ci, z którymi sie w listopadowy czas spotykaliśmy, którzy byli ważna częscią naszego zycia. Mozemy już tylko odwiedzać ich i westchnąc tęsknie za nimi zapalic im lampkę. Albo zapalać ją symbolicznie, jesli chodzi o bliskich, którzy leża na innych, dalekich od naszego miejsca zamieszkania cmentarzach.A tak w ogóle, to bardzo często ich wspominamy - niezależnie od przypadających świąt. Bo po prostu smutno nam, że ich nie ma. Bo w głowie sie nie mieści, że nie ma tych, co byli tak żywi i ciepli, jak my jesteśmy nadal...Ech, i na nas przecież przyjdzie pora...Nikt sie od tego nie wykupi. A ziemia nadal będzie toczyć swój gar uroczy...
OdpowiedzUsuńA nie mieści się w głowie ta nieobecność i tęsknota...
UsuńW tym gąszczu ozdób, zapominamy jakby o celu tego dnia czyli wspominaniu właśnie.
Rzadko chodzę na cmentarze w listopadowe święto. Zazwyczaj jestem tam wcześniej lub później. Chodzę także bez okazji, choć nie często - raz na kilka miesięcy. Nie czuję potrzeby odbywać żałoby po zmarłych nad ich grobem, mam tę żałobę na codzień w sobie - bardzo często Rodzice pojawiają się w moich myślach, w różnych kontekstach. Już od wielu lat z rodzeństwem dzielimy się, ustalając na który grób przynosimy chryzantemy i lampkę, każdy na wyznaczony jemu grób. W zeszłym roku mnie przypadły dwa groby pradziadków, zatem Rodzicom nawet lampki nie postawiłam, bo ich grobem miała zająć się siostra, nie czuję z tego powodu, że coś zaniedbałam. Groby naszych bliskich są skromniej przystrojone, nie dlatego, że nam szkoda kasy, ale dlatego, że pchać tam szkło i plastik jest bez sensu. Im to życia nie wróci i nie robi im różnicy.
OdpowiedzUsuńMyślę podobnie, a niektórzy obnoszą się ze swa żałobą, jakby to publiczny festiwal był, nawet czarny strój od stóp do głów ma przypominać wszystkim wokół,że ktoś w rodzinie umarł, a to przecież moja sprawa, mój ból, moja żałoba...
UsuńMyślę jak Pirania. W domu zapalam świeczkę w ciągu całego roku kiedy mi to na myśl przyjdzie, kiedy pomyślę o danej osobie...
UsuńPiękny zwyczaj, taki prosto z serca:-)
UsuńOd czasu znalezienia na jednym z cmentarzy "swoich" danych osobowych [imię-nazwisko-dokładna data urodzenia; ale obecna przy grobie wdowa zapewniła mnie, że to jednak nie ja] obrzydziłem sobie te wizyty - ponad najkonieczniejsze.
OdpowiedzUsuńUpodobałem sobie natomiast swoiście optymistyczny bon-mot Magdaleny Samozwaniec;
- Zostawmy umarłych. Niech żyją w spokoju.
To faktycznie niebywały zbieg okoliczności.
UsuńA ja lubię spacer na cmentarze, wiele tam ciekawych napisów nagrobnych, ale tylko na starych grobach.
Jak się jest jednym z niemal 50 000 nosicieli nazwiska... Prawdopodobieństwo takiego zderzenia - zdarzenia wzrasta...
UsuńJa myślałam, ze mam nieczęsto spotykane nazwisko, a tu niespodzianka!
UsuńMój Ojciec nie żyje 5,5 roku. Ciągle go "odwiedzam" kilka razy w roku, bo czuję, ze jest mi to potrzebne. Teraz położę na grobie stroik zrobiony z gałęzi sosny, którą posadził w ogrodzie, robię tak od kiedy On jest już tam. Nigdy nie miałam potrzeby "ubrania" grobu w dziesiątki lampek i donic z kwiatami, wiem, że Jego by to tylko rozśmieszyło, za dobrze mnie znał.
OdpowiedzUsuńWyobraź sobie, że są ludzie, którzy potrafią rozliczać innych z zasobności ozdób nagrobnych - jak za mało, to znaczy, że ojca nie kochali...
UsuńTo nie wystarczy, jak będziemy mieli zmarłych w naszym sercu? I jak tak zwyczajnie ich "odwiedzimy" na cmentarzu kilka razy w roku, a nie raz, 1 listopada? Nie jestem za dziwnym przystrajaniem grobów, chociaż nie mam nic przeciwko myciu ich raz na jakiś czas(na niektóre aż przykro patrzeć). Czasami włożę wkład znicza do jakiegoś już wypalonego - dzięki temu nie mnożę niepotrzebnie śmieci. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWidocznie niektórym nie wystarczy, jakby chcieli sumienie uspokoić, bo przez cały rok nie wspomną nawet, ale na 1 listopada chcą pokazać, że pamiętają.
UsuńNiestety ten sposob celebrowania jest tak stary i wzyty w ludzi ze nigdy calkowicie nie zaniknie. Nie inaczej jest z komunia, bierzmowaniem. Zastaw sie a postaw sie.
OdpowiedzUsuńGdy jeszcze mieszkalam w Polsce nie mialam nikogo na cmentarzu ale lubilam po nich spacerowac i dumac, robilam to dosc czesto, nie w dzien zmarlych akurat bo on wygladal na rewie mody i konkurs na najlepiej ozdobiony grob.
Cmentarze nadają się do rozmyślań, czytając niektóre napisy na nagrobkach wyobrażam sobie wiele rzeczy, a cisza i śpiew ptaków to tez swoisty klimacik...
UsuńCmentarz był mi bliski.
OdpowiedzUsuńTo był mój pierwszy plac zabaw. Ojciec zmarł gdy miałem 2.5 roku i matka przez długi czas, odwiedzała bardzo czesto grób. Tuż obok był grób otoczony grubymi łańcuchami, wyobrażałem sobie, ze to gąsiennice czołgu i to była moja zabawa.
Potem, przez wiele lat mijałem codziennie cmentarz idąc do szkoły.
Wszystkich Świętych... lubiłem, łuna świateł nad cmentarzem.
Ale to było ponad 60 lat temu i pozostało miłym wspomnieniem.
W Australii ten zwyczaj nie jest znany, trochę pusto.
Podobno tylko w Polsce taki zwyczaj, nawet te wielgachne pomniki.Stare cmentarze i mogiły mają więcej uroku, o ile cmentarz może być urokliwy...
UsuńA propos zabaw na cmentarzu. Mój brat na siebie ściągnął kamienną pokrywę z grobu obok, gdy mama była zajęta uprzątaniem naszego. Noga w gips, a właśnie mieliśmy razem jechać na kolonie, zaczynały się wakacje. Pojechałam sama 😉
UsuńNo to pechowo, mojej koleżance zginęło dziecko na cmentarzu, przez te wysokie pomniki właśnie i tłum ludzi...
UsuńOd kilkunastu lat nie chodzę na cmentarz ani 1-go listopada ani w Dzień Zaduszny. Jest mi wtedy za duszno.
OdpowiedzUsuńOstatnio tez tak mam :-)
UsuńZacznę od postawienia tezy, która może być uznana za kontrowersyjną: Uważam, że to nie nasi zmarli potrzebują pamięci, a my, żywi tego potrzebujemy, bo to my z niej możemy skorzystać, bądź na niej stracić. Skorzystać, jeżeli będziemy uczyć się na błędach i sukcesach zmarłych, a stracić, jeśli zaczniemy w sposób nieuprawniony gloryfikować, bądź potępiać zmarłego, jeśli zaczniemy szukać winnych śmierci, bądź słabego życia zmarłego, generalnie, jeżeli zaczniemy tracić energię na sprawy, które niczego do naszego życia nie wnoszą, prócz utraty zasobów (i najmniej chodzi o zasoby materialne, bardziej o psychikę, spokój ducha, etc.).
OdpowiedzUsuńLubię cmentarze ze względu na ich spokój sprzyjający rozmyślaniom. W wypadku ludzi, których znałem, myślę o ich życiu, o tym do czego dążyli, a co osiągnęli i o tym, jak nagle wszystko okazuje się mało ważne, a pozostaje tylko i wyłącznie to, co się przeżyło.
W tym samym celu chodzę na cmentarze, jakoś łatwiej "pogadać" z tymi, co odeszli, bo nie wszystko zdążyliśmy im powiedzieć...
UsuńZapalona lampka to jakby symbol pamięci, zwyczaj, ślad...
Wiem, że wiele znajomych osób mnie potępia- bo nie latam na cmentarz, gdzie są pochowane prochy mego męża, na groby rodzinne chodziłam raz w roku, w okolicach 1 listopada. Ale ja o swoich bliskich wciąż pamiętam, piszę o nich w swojej kronice rodzinnej,by pozostał po każdym jakiś ślad, często z nimi w myślach rozmawiam. Pewnie jestem dziwna, ale dla mnie te groby nic nie znaczą, szczątki zmarłych, tablice, kwiaty, grobowce- nie są w stanie ukryć faktu, że tych, których kochałam, szanowałam- już po prostu nie ma. I tak długo będą istnieć jak długo będę ja i moja żyjąca rodzina będziemy o nich pamiętać.
OdpowiedzUsuńŁadnie to ujęłaś, tak właśnie jest, ale mam czasami taką tęsknotę w sobie, że ciągnie mnie na cmentarz, trudno to wytłumaczyć...
UsuńWydaje mi się, że moje pokolenie już nie ma takiej potrzeby przesadnego ozdabiania grobów - albo się mylę patrząc tylko na własne otoczenie. Zawsze przeraża mnie ta ilość produkowanych śmieci. Nawet nie musi tego przynosić jedna rodzina: przyjdzie kilka, każda zostawi choćby po jednym zniczu i tak się zbiera. Na grobie dziadków znicze, które są w dobrym stanie, zostawiamy na potem, dokupujemy tylko wkłady - to też śmieć i produkty spalania nie są najzdrowsze, ale przynajmniej jeden raz na jakiś czas.
OdpowiedzUsuńKoncepcja z pierwszego zdania jak z kreskówki Coco... trochę niesprawiedliwa. ;)
Same znicze wymieniamy rzadko, raczej właśnie wkłady.
UsuńNa jednym z cmentarzy można zostawiać i brać szklane lampiony i tylko wkłady dokupić.
Czytam Cię Jotko od dawna, lubię Twoje posty dotyczące szkoły. Nigdy się nie odzywałam, ale teraz muszę odpowiedzieć na pytanie zawarte w tytule. Moim zdaniem zmarli potrzebują modlitwy i tylko po to potrzebna jest Im nasza pamięć. Jeśli nie potrzebują modlitwy, to znaczy, że nie potrzebują niczego, bo po cóż nasza pamięć, miłość, kwiaty i znicze jeśli tam po drugiej stronie niczego nie ma.
OdpowiedzUsuńMasz rację, to raczej my potrzebujemy tej namiastki kontaktu, a jeśli ktoś nie był wierzący lub my nie jesteśmy, nie posyłamy modlitwy...
UsuńDziękuję Ci bardzo za komentarz:-)
Groby potrafią poróżnić rodzinę podobnie, jak żyjący krewni. Kiedyś łączyły. A może tak mi się tylko wydawało, bo patrzyłam na to z pozycji dziecka?
OdpowiedzUsuńDobre pytanie! tak właśnie pomyślałam kiedyś, czy inaczej pamiętam, czy jednak dawniej wyglądało to wszystko podobnie, a człek nieświadomy był?
UsuńA ja się cieszę, że nie ma już zapachu naftaliny i przeglądu futer na cmentarzach. Szczęśliwie te czasy minęły. ;)
OdpowiedzUsuńBo i pogoda nie na futra, ale parada się zdarza;-)
UsuńWłaśnie sama zrobiłam siostrze wiązankę z gałązek tui, bluszczu i liści. Ładna wyszła. Jutro zawieziemy. Może mi się przyśni i powie, że jej się podoba ... 🦋
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że własnoręcznie zrobiona, ja stawiam na wrzosy i świerk:-)
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńChyba nikt tego nie wie:)
Łatwiej zgadnąć, czego potrzebujemy my - odwiedzający...
Pozdrawiam:)
To prawda, widocznie niektórzy potrzebują pałaców nawet na mogiłach.
UsuńDla mnie 1 Listopada jest jak śniadanie wielkanocne i kolacja wigilijna. Przecież codziennie jemy śniadania i kolacje, ale te akurat są bardziej wypasione. Co w tym złego?
OdpowiedzUsuńWypasiona biesiada nie dla mnie, nawet w święta, a minimalizm wygląda lepiej, niż jarmarczne świecidełka...tak myślę.
UsuńJa się nigdy nie mogłam nadziwić, że zarządcy cmentarzy, czyli księża, nie próbują jakoś zapanować nad tym kiczowato jarmarcznym rozbuchaniem. Narzekają, że wywóz śmieci tyle ich kosztuje, ale jakoś o utrzymaniu powagi cmentarza ani mru, mru.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, taki paradoks!
UsuńZ drugiej strony, nasi rodacy niechetnie stosuja sie do przepisów i apeli:-(
Przed laty lubiłam 1 listopada chodzić po cmentarzu po zmroku dla migotliwego światła zniczy i ich zapachu.
OdpowiedzUsuńMama mojej bliskiej koleżanki pochodziła ze wschodnich kresów, przywiozła stamtąd zwyczaj samodzielnego robienia zniczy. Koleżanka robiła te znicze razem ze swoją mamą. W tym celu gromadziły łój z mięsa, przetapiały go, dodawały do niego chyba parafinę i napełniały szklane opakowania po wyświeconych już zniczach.
Dzisiaj tez znam osoby, które same robią lampki na cmentarz, zlewają resztki parafiny czy czego tam i robią znicze z drugiej ręki, ekologicznie i taniej, wielu emerytów nie stać nawet na nowe znicze.
UsuńJa bardzo cenię to święto i uważam, że jest potrzebne... ale to prawda - szkoda, że częściej nie pamiętamy o tych, których już z nami nie ma. Choć z drugiej strony... trzeba żyć dalej.
OdpowiedzUsuńSugeruję i namawiam do kupowania żywych kwiatów, np, wrzosów i wymiennych zniczy.
Jestem za i sama robię podobnie:-)
UsuńChyba najbardziej potrzebują, aby o nich nie zapomnieć. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo prawda :-)
UsuńPamietam i ja dawne święta zmarłych … kilka lampek, ksiądz z kadzidłem..i groby jeden do drugiego podobne….dzisiaj jeden bogatszy od drugiego…już dawno postanowiłem się skremować a prochy nie rożna gdzie możliwe. … z prochu w prochu…nie ma znaczenia gdzie.
OdpowiedzUsuńNa razie chyba przepisy na to nie pozwalają, przynajmniej w Polsce...
UsuńNie pozwalają - z wiadomych powodów 😠
UsuńPewnie, że wiadomo:-(
UsuńMieszkam poza granicami Polski i nie mam tutaj nikogo na cmentarzu ale to nie sprawia, że na cmentarze nie chodzę. Chodzę, nawet jeden mam całkiem blisko i często po nim spaceruję. W poniedziałek też pójdę ze zniczami i zapalę je wszystkim Tym przez rodziny zapomnianym. Na tym "moim "cmentarzu" jest część poświęcona ofiarom II WŚ i jest sporo polskich nagrobków, na których zostawię znicze.
OdpowiedzUsuńWielkich nagrobków nie cierpię, pierwszolistopadowej rewii mody na cmentarzach też. Jak przeczytałam tytuł "Czego potrzeba umarłym?" to od razu sobie pomyślałam, że złota i marmurów na pewno nie.
Zaniedbane groby i żołnierskie tez odwiedzamy, by nie były takie samotne , gdy wszędzie lampki i kwiaty...
UsuńKsiążkę sobie sprawdzę, a co do cmentarzy to jak dla mnie dobrze byłoby gdyby każdy grób miał chociaż jedną znicz zapaloną. Mi jest przykro kiedy patrzę na cmentarz i połowa z przodu jest oświetlona, bo ktoś tam zajrzał, a druga połowa ta z tyłu nie jest, czarno, ciemno, zapomnienie. To smutny widok. Nie jest oczywiście miarą pamięci kto ile i czego nastawiał na grobie, ale żeby one nie były zapomniane. Ci ludzie kiedyś tu byli i to ostatnie, co po nich zostało niekiedy. W Polakach dalej tkwi ,,zastaw się, a postaw się" i chyba taka zawiść, bo czemu on ma mieć lepiej niż ja.
OdpowiedzUsuńWażną rzecz poruszyłaś, widujemy groby, które są nie tylko ostatnim, co po ludziach zostało, ale sa także świadectwem historii. Na naszych cmentarzach np. oznaczono mogiły Powstańców Wielkopolskich.
UsuńNiestety, życie wielu ludzi to życie na pokaz... a życie toczy się przecież dzień za dniem, a nie od święta do święta... I właśnie te małe codzienności świadczą o jakości naszego życia i o naszej prawdziwości. Nawet ten dzień, który powinien być dniem refleksji i zadumy zmienił się w święto ... pokazowe.
OdpowiedzUsuńPięknie i mądrze powiedziane :-)
UsuńTak jest w każdej dziedzinie życia, a często się o tym zapomina...
A ja lubię Wszystkich Świętych i Zaduszki. Lubię cmentarz, który ożywa. Lubię łunę od kolorowych lampek. Podoba mi się to, że na chwilę uchylamy bramę zaświatów i bez skrępowania wspominamy bliskich. Jeśli umarli już dawno to ból jest inny, jeśli żałoba jest świeża to często jedyny czas kiedy bez poczucia winy można mówić o wszystkim co w człowieku siedzi. Ja wierzę w życie pozagrobowe, wiem że po śmierci znów spotkam ludzi których kocham i poznam całe rzesze nowych. Ale nie jest zdrowo żyć w ciągłym oglądaniu się na śmierć. Wizyty na cmentarzu w ciągu roku jednym są potrzebne bardziej, innym mniej. Ten raz w roku, kiedy gremialnie idziemy na groby jest chyba dobrym rozwiązaniem. Tak naprawdę cały listopad poświęcony jest zmarłym, w kościele katolickim trwa oktawa Wszystkich Świętych-czyli to 8-dniowe święto. Ale może to dlatego, że po prostu lubię święta :)
OdpowiedzUsuńA z książek o wychodzeniu z żałoby bardzo polecam "Tabletk3 z krzyżykiem" Szymona Hołowni. Tak, jest w ujęciu katolickim, ale wg mnie jest napisana dobrze i z szacunkiem do żyjących. A jeśli się wierzy, to i z nadzieją.
Oj, niektórych osób nie chciałabym spotkać nawet po śmierci ;-)
UsuńKażdy może świętować i pamiętać, jak uważa, ale zbyt wiele złego zrobiliśmy już tej planecie, by jeszcze dokładać śmieci i dymu z cmentarzy...
Tytuł mi znany, ale chyba nie czytałam.
Przestałam bywać na cmentarzu 1 listopada ... po prostu dbam przez cały rok więc nie muszę odstawiać stadnej popeliny i brać udziału w tym przedstawieniu. Fajnie by było gdybyśmy jednak bardziej się kochali i szanowali za życia.
OdpowiedzUsuńZgadzam się w zupełności!
UsuńUczniowie nie wykorzystali Twojego "zaczytania", by korzystać z materiałów niedozwolonych? Po swojej rodzinie wiem, jak opatrznie rozumiemy Święto Zmarłych. Nie spotkam się z siostrą i jej rodziną, by powspominać rodziców i szwagra. Nie będzie obiadu, który zwieńczyłby te wspominki. Tydzień przed 1 listopada, sprzątanie grobów, tuż przed(lub jeżeli bedzie możliwość w danym dniu) zapalenie zniczy i ustawienie doniczek z kwiatami.
OdpowiedzUsuńNie mieli możliwości, zresztą czuwałam:-)
UsuńMy poszliśmy dziś właśnie, by uniknąć tłumów, a wracaliśmy przez park, by pogodę wykorzystać na relaks:-)
Myślenia "co ludzie powiedzą, jak będzie jedna lampka" nie wykorzenisz... Musielibyśmy wszyscy wreszcie przestać zwracać uwagę na to, co myślą o nas inni, a z tym ciężko. Można sobie powtarzać, że to ich problem, ale z głowy do końca nie wyrzucisz czegoś, co masz tak zakodowane 😢 Łatwiej to chyba przychodzi tym, którzy mieszkają za granicą.
OdpowiedzUsuńTo taki rodzinny rytuał i presja, czego nie rozumiem, ale musi minąć nieco czasu, by zmienić takie przyzwyczajenia...
UsuńNapewno nie potrzeba im kilogramów cuchnącego chińskiego plastiku na grobach. Potrzeba im światełka, ciepłej myśli, wspomnienia i to nie raz w roku , ale tak na codzień.
OdpowiedzUsuńŚwiatełko jak myśl, niech pali się ciepłym światłem:-)
UsuńKażdy zmarły był inny więc trudno powiedzieć jednoznacznie czego im potrzeba. Może niektórym potrzebna jest pamięć, ale pewnie są i tacy, którzy chcieliby już uwolnić się od żyjących i pójść w swoją stronę. Nie wiem, czy ktoś, kto wymyślił że zmarłym potrzebna jest pamięć miał rację. Każdy pamięta coś innego i na dodatek to, co pamięta nie zawsze zgadza się z rzeczywistością. Może zmarłym czasem potrzeba zapomnienia ich win?
OdpowiedzUsuńCzyli wybaczenia? może coś w tym jest!
UsuńGdzieś czytałam lub słyszałam, że powinno się dać odejść zmarłym, a nie przytwierdzać ich dusze łańcuchami do naszego świata...
Bardzo ciekawy komentarz, dziękuję:-)
Ja zacząłem czytać biografię Kukuczki wygraną w konkursie.
OdpowiedzUsuńMamy też tę książkę, ulubiona tematyka męża, byliśmy tez w muzeum Kukuczki w Istebnej. Oprowadza żona alpinisty:-)
UsuńTę książkę z Twojej polecajki to chyba i ja przeczytam, bo dwa tygodnie temu pożegnałam na zawsze moją miłość i mojego najlepszego przyjaciela. Żałoba to trudne wyzwanie dla każdego. Mierzę się z nią intuicyjnie bardzo i pozwalam sobie na wszystkie emocje, ale i tak jest trudno.
OdpowiedzUsuńTegoroczne Wszystkich Świętych będzie więc dla mnie mega trudne i inne niż zawsze. Choć noszę lampkę co niedziela. I tak już pewnie zostanie, dopóki dam radę chodzić.
Bardzo mi przykro, Karo, żadne słowa tu nie pomogą, daj sobie czas na żałobę i wszelkie emocje. Czas zrobi swoje...
UsuńLampki to chyba wyraz naszej tęsknoty właśnie.
Naszym zmarłym potrzebna jest oczywiście Pamięć. Owszem, skoro to ich święto, to wypadałoby zrobić porządek na jego grobie, jednakowoż najdroższe znicze i kwiaty nie wskrzeszą nam najbliższych.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że ta przesada z ozdabianiem grobów to taka polska tradycja, ale i przywara, która uwidacznia się także przy okazji Świąt Bożego Narodzenia czy Wielkanocy. Do pasji doprowadzają mnie np. przedświąteczne rozmowy z moja siostrą, która informuje mnie o liczbie okien, które w związku ze świętami "do tej pory" umyła i ile pokojów ma do sprzątnięcia - tak jest każdego roku.... a, przy okazji, w tym roku na cmentarzach raczej nie odbędzie się rewia mody... czy się mylę??? :-)
Oj tak, do przerysowań mamy skłonności.
UsuńKiedyś tez ulegałam presji świątecznych porządków, szukałam nastroju, a przecież trzeba go budować w sobie...
Najlepiej mówi o tym pewien mem - pamiętajcie , że w Wielkanoc przychodzi zajączek, a nie Sanepid:-)
Rewia mody jest zawsze, niestety.
Rzeczywiscie ta rywalizacja rodzin jest okropna... marmury obeliski, mercedesy wsrod zniczy, co jeden to lepszy znicz to lepszy wiekszy. A to wszystko zamiast pamieci o zmarlych, milosci. Wszystko na wyscigi, na pokaz. Smutne :)
OdpowiedzUsuńNa pokaz i raz w roku, bo rodzina zjeżdża...
UsuńMiala byc buzka smutna :( a slownik w tel robi co chce... Ehhh
OdpowiedzUsuńNie tylko w telefonie, w komputerze też ;-)
UsuńWłaśnie mama przed chwila się pyta - czy kupiliśmy wiązanki na grób teścia czy to i tamto. A ja paczę na nią i mówię - wiązanką go już nie uratuję, ale modlitwą i pamięcią wg wiary mogę utorować mu przejście do nieba :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Niektórzy mają takie góry wiązanek i zniczy, że już po nich powinni wejść do nieba ;-)
UsuńRównież mam dosyć tego rodzaju rozmów przy grobach "kto, co kupił?", jakby to było w tym momencie istotne.
OdpowiedzUsuń"Dziewczynki z parku" nie czytałam, ale miałam okazję widzieć spektakl w krakowskim teatrze Groteska. To była niezwykle poruszająca historia i długo o niej nie potrafiłam zapomnieć (wycisnęła ze mnie łzy). Podobał mi się sposób, w jaki wykorzystano tam maski (pozbawione ust). Bohaterowie ukrywali pod nimi swoje prawdziwe emocje, za każdym razem, gdy te miały się ujawnić.
Pozdrawiam Serdecznie!
Dobre spektakle i mocna literatura długo działają na naszą psychikę, to prawda.
UsuńW tym roku po osiemnastu latach byliśmy na Wszystkich Zmarłych. I nic się nie zmieniło, bo oprócz tysiąca lampionów doszło tysiące kwiatów... I wydane mnóstwo pieniędzy, a tak naprawdę w tym wszystkim chodzi o pamięć...
OdpowiedzUsuńNo właśnie, pamięć, światełko, spotkania z bliskimi:-)
Usuń